Dla jednej z największych ikon rocka, jaką z pewnością są U2, ubiegły rok był niezwykle intensywny pod względem artystycznych dokonań. Zespół ponownie wypełnił stadiony po brzegi, występując przed kilkumilionową publicznością w wielu krajach Europy i w obu Amerykach, a na zwieńczenie pomyślnej trasy podzielił się nową płytą „Songs of Experience”.

N-ty album w dorobku stanowi niemałe wyzwanie dla każdego artysty. Najczęściej ów artysta ma za sobą największe sukcesy, a przeskoczenie samodzielnie ustawionej poprzeczki jest celem niemal nieosiągalnym. Czy Bono i spółka rzeczywiście czują wewnętrzną potrzebę udowadniania czegokolwiek społeczności, a tym bardziej swojej muzycznej wartości? Wiele osób od kilku ostatnich wydawnictw zespołu zarzuca im brak rozwoju i wytyka stronienie od podjęcia ryzyka, co jest rzadziej spotykane u artystów z kilkudziesięcioletnim stażem i poniekąd zbędne w przypadku tak znaczących postaci w historii rocka jak właśnie U2.

null

REKLAMA
final

Czternasty album od U2 to kontynuacja wydanego w 2014 roku „Songs of Innocence”, który to krążek wzbudził masowe zainteresowanie bardziej przez niekonwencjonalną formę wydania, aniżeli samą zawartość. Niestety, donośna promocja płyty nie wszystkich wprawiła w zachwyt i przełożyła się na ilość niesprawiedliwej krytyki i niskich not.

Inspirację dla powstania obu płyt stanowił zbiór poematów „Songs of Innocence and Experience” osiemnastowiecznego angielskiego poety, malarza i mistyka Williama Blake’a. Podczas gdy przedostatni krążek opisywał doświadczenia zespołu z lat 70. i 80., to tematycznie „Songs of Experience” jest zbiorem osobistych listów dedykowanych miejscom i ludziom bliskim sercu wokalisty: rodzinie, przyjaciołom, fanom, jemu samemu. Prace nad premierowym materiałem rozpoczęły się tuż po zakończeniu nagrań na poprzednią płytę, ale ostatecznie przybrały na sile po wypadku rowerowym, któremu uległ Bono. Choć utwory rodziły się w bólu, to wydawnictwo w grudniu 2017 roku ujrzało światło dzienne.

Niewątpliwie swój ślad na finalnym rezultacie pozostawiły zmiany w światowej polityce, podkreślone przez brytyjskie referendum, Brexit i wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Muzycy z Irlandii postanowili wówczas zawiesić wydanie płyty w celu jej dopracowania, a Bono, natchniony zastałą rzeczywistością, postanowił uzupełnić warstwę liryczną o bardziej aktualne wątki. Po wszystkich modernizacjach i operacjach wykonanych na niemal gotowych utworach, otrzymujemy otwarcie godne miana muzycznego koszmaru. Wszystko to za sprawą auto-tune w balladzie „Love Is All We Have Left”. Nawet fakt, iż niespełna trzyminutowe nagranie ujmuje nastrojem, to przegrywa z rażącym i groteskowym wyborem wokalnego „ozdobnika”. Falstart rekompensuje utwór „Lights Of Home”, wsparty gospelowym chórem i post-punkową gitarą, będący sentymentalnym nawiązaniem do nagrań z albumów „The Joshua Tree”„War”.

Zanim jednak świat usłyszał o „Songs of Experience”, pierwszy singiel z tej płyty – „You’re The Best Thing About Me” zaczął wyznaczać kierunek w którym podąży wydawnictwo. Najnowszy krążek jest mainstreamowy, jednak nie brzmi już tak łagodnie jak sąsiadujące z nim na półce „Songs of Innocence”. Atutem nowej płyty jest bagaż nastrojów, a także pewna spójna misja. Piosenka „Get Out of Your Own Way” jest obleczona podniosłymi chórami i gitarową brawurą, z kolei „Red Flag Day” przyciąga wyśmienitą formą wokalną i huśtawką punkowo-funkowego riffowania. Stłumioną energię, która z upływem sekund zostaje wyzwolona przez refren, słychać w balladzie „Summer Of Love”, gdzie w chórkach pojawia się nietypowy gość o charakterystycznym żeńskim wokalu – Lady Gaga. Kontynuując motyw wyzwolenia, utwór „American Soul” z rockową siłą oddaje naszej uwadze czysty metalowo-gitarowy list pełen wdzięczności dla swoich korzeni i ideałów.

Na drodze wyraźne ślady zostawia duet basu i perkusji w „The Blackout”, po czym za sprawą „Love Is Bigger Than Anything In Its Way” ponownie cofamy się do czasów kultowego „Joshua Tree”. Całość puentuje balladowe „13 (There Is A Light)” w znamiennym dla U2 stylu.

Po trzech latach miłośnicy legendarnej formacji doczekali się godnego następcy „Songs of Innocence”. Zważając na ilość koncertów i zaangażowania jakim obdarowują swoją trwającą od ponad czterdziestu lat twórczość, panowie z Dublina wciąż pracują na pełnych obrotach. Pod względem muzycznym album „Songs of Experience” wyprzedza poprzednika, jest ciekawszy i bardziej elastyczny brzmieniowo, ale wciąż brakuje mocnego punktu, który nadałby płycie miano ponadczasowej.

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj