Canton DM50 to soundbar z wyższej półki oferujący 200W mocy, zintegrowany subwoofer oraz Bluetooth z aptX. Warto wydać niespełna 2000 zł?

Wyposażenie



Sprzęt jest solidnie zapakowany, zabezpieczony styropianowymi formami. W dodatkowym podłużnym pudełku umieszczono wszystkie akcesoria, pilota oraz pełne okablowanie, czyli przewody RCA, koaksjalny, optyczny oraz zasilający.

Pilot jest solidnie wykonany, ale dosyć duży. Okablowanie analogowe oraz przewód koaksjalny są słabej jakości – jak z najniższej półki w markecie. Kabel koaksjalny to cienka żyłka, bez ekranowania, zwykłe, pojedyncze RCA. Trochę lepiej prezentuje się ten optyczny, a wszystkie mają po 1,5 metra długości. W zestawie jest także instrukcja obsługi i jeden zacisk do kabli, który pomoże utrzymać porządek za szafką RTV.

Konstrukcja



Canton DM50 to tak zwany sounddeck albo soundbase. Nie jest to typowy, podłużny soundbar do umieszczenia lub zawieszenia pod telewizorem, a podstawka pod telewizor. To więc szerszy prostopadłościan o wymiarach 54,5 na 30 cm i wysokością wynoszącą 6,5 cm. Całość waży 5,3 kg, czyli niedużo, jak na taki sprzęt, ale może udźwignąć telewizor o wadze do 40 kg. Producent postawił na solidne wykonanie i prosty design bez bajerowania.

Przedni panel to gęsto dziurkowana metalowa maskownica. Na środku skrywa LED-owy wyświetlacz i diodę sygnalizującą. Skrajnie po obu stronach widać po 2 głośniki: średnio- (2 cale) i wysokotonowe (0,75 cala). Na spodzie są niskie, okrągłe nóżki z silikonowymi podstawkami, które unoszą konstrukcję na około 7 mm, DM50 stoi więc dosyć nisko. Głośniki niskotonowe w formie dwóch 4-calowych wooferów trafiły na centralną część dolnej ścianki.

dm50
dm50
dm50
Z tyłu gniazda ulokowano nietypowo, bo w wyraźnym wgłębieniu i na jego ściankach bocznych. Dużo tam gniazd RCA, para analogowych, wejście koaksjalne, wyjście na dodatkowy subwoofer oraz gniazdo optyczne. Na środku znalazło się jeszcze wąskie gniazdo serwisowe, a po przeciwnej stronie znalazło się też gniazdo zasilacza. Brakuje portu HDMI, za to skrajne ścianki obudowy zawieraja wąskie bass-reflexy.

dm50
dm50
Wykonanie urządzenia jest świetne – to ciężki i masywny klocek. Obudowa jest bardzo gruba, precyzyjnie wykończona na gładko, półmatowo. Nie widać żadnych niedoróbek, ale właściwie nie ma za bardzo co podziwiać, ponieważ jedyny smaczek wizualny to zaokrąglone rogi obudowy. DM50 to minimalistyczna konstrukcja o mocnych krawędziach, symetrycznym kształcie. Bardziej wyróżniać się będą wersja srebrna lub biała, ale to i tak design pozwalający skupić się na ekranie telewizora, a nie na jego nagłośnieniu. To także uniwersalny wygląd, który będzie pasował do każdego telewizora czy mebla.

dm50
Trochę inaczej prezentuje się pilot – większy niż zazwyczaj, ma około 13,5 cm na 5 cm i 1,5 cm grubości. Nie jest to więc ostatnio popularna, mała tabliczka. Jest ciężki, ale solidnie wykonany. Ma srebrną ramę, matowo czarny panel przycisków i czarny spód, z dodatkowym wgłębieniem. Gumowe przyciski mocno odstają, a pilot nie pasuje wizualnie do samego głośnika.

dm50
dm50

REKLAMA
final

Ergonomia i obsługa



Wgłębienie na przewody na swoje plusy i minusy. To z jednej strony dobre rozwiązanie, gdyż maskuje wtyki i pozwala postawić soundbar bliżej ściany. Z drugiej strony, z tyłu znajdują się wyloty bass-reflexów, więc nie powinno się go dosuwać maksymalnie do ściany lub pleców szafki RTV. W takim wypadku wgłębienie wydaje się być zbędne, ale przynajmniej łatwiej będzie wytrzeć kurz za głośnikiem, choć samo podłączanie kabli nie należy do najwygodniejszych, ale na szczęście robi się to rzadko.

Urządzenie obsługiwane jest tylko za pomocą pilota – na samej jednostce brak jakichkolwiek przycisków. Pilot niestety budzi mieszane odczucia, a zawiera:

  • włącznik,
  • wyciszanie,
  • regulacja głośności (+ i -),
  • wybór źródła (dwie strzałki),
  • trybu (stereo, surround);
  • ustawień dźwięku (korektor, EQ)
  • przycisk parowania Bluetooth.

Przycisk ustawień dźwięku pełni dodatkowe funkcje. Po jego przytrzymaniu zyskuje się dostęp do trzech ustawień EQ, kompresji dynamiki, synchronizacji dźwięku z obrazem itp. Przydałoby się żeby większość tych funkcji miała oddzielne przyciski, w końcu pilot jest duży. To ciężki sprzęt, który niezbyt dobrze leży w dłoni, a wgłębienie wcale nie poprawia ergonomii, bardziej przeszkadza. W razie czego Canton DM50 można zaprogramować tak, aby obsługiwać go innym pilotem.

Trójcyfrowy wyświetlacz znajduje się dosyć głęboko pod maskownicą i ma wyraźne niebieskie diody. Ekran jest czytelny nawet z większej odległości, chociaż przydałyby się większe odstępy pomiędzy cyframi. Wyświetlacz szybko gaśnie, by nie przeszkadzać telemaniakowi. Dioda sygnalizująca jest zielona gdy jednostka jest włączona oraz czerwona w trybie czuwania.

dm50
Wybór źródła cyfrowego, parowanie, włączanie i reszta operacji jest szybka – urządzenie nie sprawia żadnych problemów. Bardzo łatwo wyczuć jego obsługę, nie trzeba studiować instrukcji, by skorzystać ze sprzętu. To właściwie sprzęt w stylu: „rozstaw, podłącz, zapomnij”, a jego obsługa jest równie dyskretna jak wygląd. Warto jednak zapewnić sprzętowi odpowiednią wentylację bo obudowa wyraźnie nagrzewa się wyraźnie z tyłu z prawej strony.

Szkoda, że zabrakło wejścia HDMI, ale w zamian za to soundbar współpracuje z Bluetooth z kodowaniem aptX, co zapewni wysoką jakość dźwięku z urządzeń mobilnych obsługujących ten standard.

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj