Po udanych kablach z serii LC-C FiiO wprowadziło do oferty nowe, tym razem w pełni srebrne przewody LC-D. Kable LC-2.5D zostały stworzone na bazie srebra monokrystalicznego, wykonanego w geometrii Litza. Przetestowałem przewód w wersji zbalansowanej 2,5 mm.

Byłem zadowolony z możliwości ośmiożyłowego okablowania LC-C, zarówno użytkowo, jak i sonicznie. Kable robiły to, co miały robić posrebrzone przewody z miedzi monokrystalicznej, jednocześnie nie kosztując fortuny. Kabel LC-C trafił też do wyposażenia flagowych hybryd producenta, czyli FiiO FH7, które również przetestowałem. Czterożyłowy model FiiO LC-D ma być kolejnym krokiem naprzód względem LC-C. Producent chwali się sposobem zaizolowania poszczególnych żyłek, które są zarówno niezależnie emaliowane (geometria Litza), jak i odizolowane osłonami PVC marki DuPont klasy medycznej. Jak LC-2.5D ma się do okablowania FiiO LC-C oraz Oriveti Affinity?

REKLAMA
fiio

Wyposażenie

FiiO LC-2.5D jest zapakowany w smukłe, ale solidne pudełko, a wewnątrz kabel zabezpiecza jeszcze piankowa foremka. Wyposażenie ogranicza się do opaski z rzepu, która jest fabrycznie zaczepiona na kablu. Otrzymujemy więc taki sam zestaw, jak w przypadku FiiO LC-C.

Konstrukcja i użytkowanie

Od razu widać, że rozchodzi się o jakość samego przewodnika, a nie stronę wizualną. Na oko FiiO LC-D robi trochę gorsze wrażenie od LC-C, mimo że nadal prezentuje się profesjonalnie. Tym razem kabel składa się z czterech, a nie ośmiu żył, więc w przeciwieństwie do LC-C nie jest spleciony w płaski warkocz. Izolacje są ponownie przezroczyste, ale żyły LC-D są ciemniejsze, bardziej szare od tych z FiiO LC-C. Na ironię, to poprzednik wygląda bardziej „srebrno”. Zamysł konstrukcyjny jest jednak taki sam – LC-D to ponownie kabel typu OTE wyposażony w zausznice.

Kabel rozpoczyna wtyczka 2,5 mm, która jest kątowa i została obudowana aluminium. Wtyk prezentuje się identycznie, jak ten z odpowiednika serii LC-C. Cztery żyły są splecione ze sobą naprzemiennie aż do rozdzielacza, który jest również aluminiowy, ozdobiony logo marki oraz wyposażony w suwak. Same żyły zabezpiecza wspominana, medyczna izolacja PVC marki DuPont, właściciela takich materiałów, jak Kevlar, Nylon czy też Cordura. Izolacja robi wrażenie, gdyż jest elastyczna, niezwykle gładka i śliska, a także bardzo przyjemna w dotyku. Czuć, że to materiał wysokiej klasy, a także progres względem izolacji z modelu LC-C.

W odcinkach dousznych żyły są już podwójne, zostały ze sobą skręcone aż do pozłoconych i odróżnionych kolorami wtyczek MMCX. Ponownie nie zabrakło zausznic, ale względem LC-C są one inne – to odkształcone koszulki termokurczliwe, a nie plastikowe rurki. Tym samym zabrakło też odstających, plastikowych elementów zwieńczających zausznice, znanych zarówno z LC-C, jak i LC-B. Zausznice są więc bardziej smukłe, ale znowu nie są giętkie – nie ma w nich dodatkowych drutów.

Producent ponownie pokusił się o dość szczegółowy opis konstrukcji kabla. Pojedynczy przewodnik (żyła) składa się z siedmiu wiązek, które są splątane z siedmiu żyłek (drucików) srebra monokrystalicznego. Daje to łącznie 224 pojedyncze żyłki, z których stworzone są wszystkie cztery żyły. W przypadku LC-C były to 152 żyłki, więc progres jest ewidentny. Taka konstrukcja ma wyeliminować lub zminimalizować efekt naskórkowy i zjawisko zbliżenia.

Wykonanie oraz jakość materiałów nie budzą większych zastrzeżeń. Łatwo jednak zauważyć, że splot jest lekko luźny, a poszczególne żyły dość łatwo się rozwarstwiają. Przyznaję, że płaski warkocz LC-C robi lepsze wrażenie. Okazuje się jednak, że to splot LC-D jest bardziej praktyczny. Kabel jest bardziej „lejący się” i elastyczny, lepiej się układa i jest mniej podatny na mikrofonowanie, co jest zarówno efektem zastosowania miękkiej izolacji, jak i trójwymiarowego splotu. Nie mam wątpliwości, że LC-C jest najwygodniejszym kablem FiiO.

Specyfikacja

  • wiązka: cztery żyły z monokrystalicznego srebra w geometrii Litza, 224 splecione żyłki
  • izolacja: medyczna izolacja PVC marki DuPont
  • złącza: pozłocone, MMCX
  • wtyczki: 2,5 mm/3,5 mm/4.4 mm (kolejno LC-2.5D, LC-3.5D, LC-4.4D)
  • długość: ok. 120 cm (110 cm bez uwzględniania wtyczek oraz zausznic)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Solaris i Andromeda, FiiO FA7, FH7 i FH5, Oriveti New Primacy
  • DAC/AMP i wzmacniacze: FiiO Q5 (AM3B), Astell&Kern AK XB10, FiiO BTR3
  • DAP: Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), FiiO M11
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz, Oriveti Affinity
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Skupiłem się na odsłuchach z FiiO M11, iBasso DX200 oraz FiiO Q5 (AM3B) oraz porównaniach z okablowaniem FiiO LC-C w konfiguracjach zbalansowanych. W przypadku porównań z okablowaniem FiiO FH5 oraz słuchawkami marki Campfire Audio trzeba wziąć poprawkę na to, że standardowe okablowanie tych słuchawek jest niesymetryczne (wtyczka 3,5 mm), co może mieć wpływ na pewne różnice brzmieniowe.

FiiO LC-2.5D i FiiO FH7
LC-2.5D nie wpływa mocno na tonalność FH7 w porównaniu do kabli LC-2.5C lub LC-4.4C. Słychać lekkie rozjaśnienie i ochłodzenie dźwięku, ale góra nadal nie wymyka się spod kontroli. Zmiany dotyczą głównie samego charakteru przekazu i jego jakości – znika gładkość na rzecz mocniejszego zarysowania dźwięku. Góra staje się bardziej krystaliczna i czystsza, a bas się pogłębia. Miałem wrażenie, że LC-2.5D otwiera dźwięk, krystalizuje brzmienie, przenosząc je na bardziej analityczne tory. Dźwięk staje się bardziej techniczny, twardszy i konturowy, co ma też wpływ na odbiór przestrzeni, która wydaje się być większa (głównie szersza). Otrzymujemy więc jeszcze bardziej bezpośrednie granie i wyeksponowane detale, ale kosztem muzykalności – FH7 nawet w tych rozrywkowych konfiguracjach filtrów i tipsów zabrzmiały bardziej laboratoryjnie. Zazwyczaj unikam wydumanych metafor, ale w tym wypadku aż się prosi, by określić brzmienie FH7 z LC-2.5D właśnie jako bardziej „srebrne”.

Nie obejdzie się bez przestrogi synergicznej, ale łatwo domyślić się o co chodzi. FiiO LC-2.5D raczej nie będzie dobrym kompanem filtrów sopranowych, rozjaśniających tipsów i jasnych, analitycznych odtwarzaczy. Trzeba uważać, żeby nie przesadzić z ilością góry. Mnie najbardziej spodobały się konfiguracje z filtrami basowymi lub zrównoważonymi oraz nakładkami Spin-Fit, a ogólny wpływ LC-D na brzmienie FH7 uważam za korzystny.

FiiO LC-2.5D i FiiO FA7
Moim zdaniem zastosowanie kabla FiiO LC-3.5B w modelu FA7 było pudłem. Słuchawki brzmiały z nim za gęsto, za ciemno i zbyt ciepło w średnim basie, co nie każdemu przypadło do gustu. Uzyskałem wyraźnie lepsze efekty po wymianie przewodu na FiiO LC-2.5C lub 4.4C, gdy dźwięk rozjaśniał się, lekko ochładzał i zarysowywał, co było zdecydowanie korzystne. FiiO LC-2.5C to kolejny krok naprzód – brzmienie staje się chłodniejsze, bardziej precyzyjne i jeszcze mocniej zarysowane, ale nadal pozostaje średnicowo-armaturowe. Bas nie znika, ale akcent przenosi się z midbasu na subbas, przez co niskie tony stają się bardziej zrównoważone, ale nadal bliskie i soczyste. Nie ma obawy o górę pasma – słuchawki nadal nie brzmią tak klarownie, jak FH7 czy FH5, pozostają bliższe w średnicy i gęstsze w jej niższym zakresie. To ciągle bardziej rozrywkowa i podkoloryzowana opcja względem modeli hybrydowych z portfolio FiiO.

W przypadku FA7 raczej nie ma obaw o synergię – FiiO LC-2.5D powinien sprawdzić się w każdej konfiguracji tipsów i z przeróżnymi źródłami, ale nadal lepiej trzymać się zrównoważonych lub jaśniejszych odtwarzaczy. Wątpliwości budzi za to kwestia opłacalności, bo koszt FA7 oraz kabla LC-D przybliża wartość sprzętu do zakupu słuchawek FH7, które nawet z okablowaniem LC-C stawiam wyżej od FA7.

FiiO LC-2.5D i FiiO FH5
Standardowy kabel LC-3.5B dobrze współpracuje z FH5, ale LC-C oferował progres jakościowy lekko rozjaśniając słuchawki. Brzmienie stawało się klarowniejsze, trochę bardziej techniczne, ale nadal w domenie muzykalnej. Wpływ kabla LC-2.5D na FiiO FH5 jest analogiczny do FH7, tj. góra nadal nie staje się żyletkowata, bas pozostaje głęboki w subbasie, ale brzmienie staje się bardziej analityczne, klarowniejsze i chłodniejsze zarazem. Nie jest już tak gładko, a bardziej precyzyjnie i konturowo. Słuchawki nadal nie stają się totalnie analityczne, nie brzmią zupełnie sucho i bezdusznie, ciągle będą źródłem rozrywki lub relaksu.

Kwestia synergii pozostaje niezmieniona – sytuacja jest zbliżona do okablowania LC-C. Jeśli źródło dźwięku nie będzie zbyt ostre, to uzyskamy dobre efekty. Moim zdaniem warto unikać rozjaśniających tipsów – lepiej trzymać się raczej tych zrównoważonych lub basowych. W przypadku FH5 lepsze efekty dały czarne tipsy z zestawu niż białe.

FiiO LC-2.5D i Campfire Audio oraz Oriveti New Primacy
Topowe Campfire Audio Solaris są wyposażone w droższy kabel niesymetryczny Super Litz o znakomitej jakości. Producent zastosował żyły o różnym przekroju, co wyraźnie wpływa na głębokość basu. Łatwo to zauważyć po zmianie kabla na Oriveti Affinity lub FiiO LC-C, wtedy niskich rejestrów ubywa. Niestety podobna sytuacja ma miejsce w przypadku FiiO LC-D – bas również staje się trochę skromniejszy, a słuchawki i tak nie obfitują w niskie rejestry, więc zmiana nie jest mile widziana. Tyczy się to także góry – moim zdaniem słuchawki nie zachwycają kontrolą najwyższych rejestrów, więc akcentowanie sopranu nie jest dobrym pomysłem. Jak dla mnie więcej sensu w przypadku Solarisów ma zakup Super Litza w wersji zbalansowanej lub Oriveti Affinity. Ten ostatni nie ma oferuje aż tak głębokiego basu, ale za to poprawia kontrolę wysokich tonów, co zdecydowanie służy Solarisom.

Andromedy mają w standardzie Litz Cable, czyli przewód z posrebrzonej miedzi. To kabel tańszy od FiiO LC-C o około 10 dolarów amerykańskich, więc w tym przypadku zakup LC-C do Campfire Andromeda ma sens z punktu widzenia ekonomicznego, jak i praktycznego – słuchawki standardowo są wyposażone w kabel niesymetryczny, więc zakup LC-2.5C lub LC-4.4C pozwoli na wykorzystanie wyjść symetrycznych w odtwarzaczach. Okazuje się, że jego zakup ma rację bytu także ze względu na brzmienie. Może nie słychać piorunującej zmiany względem Litz Cable, ale bas się lekko pogłębia, góra staje się bardziej klarowna, a średnica czystsza, jakby bardziej krystaliczna. Wpływa to także na odbiór przestrzeni – przekaz staje się lekko szerszy i głębszy, mniej duszny. Słuchawki pozostają techniczne w brzmieniu, ale dzięki trochę głębszym niskim tonom zyskują jednocześnie na muzykalności, więc trochę lepiej współpracują z muzyką rozrywkową.

FiiO LC-2.5D to kusząca opcja do Oriveti New Primacy, w końcu standardowy kabelek słuchawek nie jest zbalansowany, a hybrydowy Orivetii Affinity to koszt od około 850 zł do 950 zł. LC-2.5D ma wyraźny wpływ na brzmienie New Primacy względem standardowego kabla. Obawiałem się porażki, bo słuchawki same w sobie potrafią być techniczne, ale efekty były całkiem niezłe. Słychać pewien akcent w basie i w górze pasma, która jest trochę bardziej wyrazista, ale nadal nie staje się agresywna. Pozostałe aspekty są takie same, jak w przypadku innych słuchawek – kontur jest twardszy, brzmienie bardziej zarysowane i precyzyjne, ale nadal można liczyć na muzykalność. Moim zdaniem LC-2.5D to dobry wybór do New Primacy, podobnie jak kable LC-C. Zgranie nie jest jeszcze tak dobre, jak z Affinity, ale już w pełni satysfakcjonujące.

FiiO LC-2.5D vs Oriveti Affinity
Lubię Oriveti Affinity, czyli ośmiożyłowy i hybrydowy kabel złożony z miedzi OCC oraz miedzi posrebrzonej. Nie jest to typowy „wyostrzacz”, kabel oferuje dość gładki przekaz góry i spokojną sygnaturę względem kabli w pełni posrebrzonych lub srebrnych. W konfrontacji z LC-2.5D słychać to jak na dłoni.

Skupiłem się na moich faworytach z platformy testowej, czyli słuchawkach FiiO FH7. Tak jak napisałem wcześniej, z kablem LC-C brzmią one klarownie, precyzyjnie i gładko, a z FiiO LC-D stają się bardziej techniczne, zarysowane i bezpośrednie. Natomiast Affinity jest bliżej tego pierwszego kabla. To również dość gładkie brzmienie i głęboki bas, ale tym samym spokojniejszy sopran. Według mnie Affinity wypada bardziej muzykalnie i jednocześnie nie szczędzi rozdzielczości i przestrzeni. LC-C czy LC-D to natomiast kable jaśniejsze od Affinity i bardziej techniczne, z czego ten drugi wiedzie prym pod względem analityczności.

Affinity spodoba się fanom spokojniejszej góry, nadal czytelnej i obecnej, ale nie ostrej. LC-D to natomiast opcja akcentująca sopran. Różnica w cenie jest spora – porównując konfiguracje 2,5 mm, Affinity wymaga dopłaty 350 zł względem LC-D, więc produkt FiiO wypada korzystniej cenowo. LC-D może być natomiast zarówno lepszy, jak i gorszy brzmieniowo, co zależy od pożądanego efektu. Jeśli chcemy lekko wyostrzyć słuchawki, LC-D stanowi dobry wybór. Gdy jednak wolimy gładsze brzmienie z łagodniejszą górą, to Affinity wyjdzie na prowadzenie.

Podsumowanie

FiiO LC-2.5D nie zawodzi. Kabel wygląda świetnie, jest solidny i wygodny. Pod względem praktycznym wypada korzystniej niż warkoczykowy LC-C, gdyż lepiej się układa. Zausznice spełniają swoje zadanie, nie brakuje suwaka przy rozdzielaczu, jak i wygodnej opaski z rzepu. Pod względem sonicznym również nie mam zastrzeżeń. Kabel lekko wyostrza dźwięk, pogłębia bas i potęguje przestrzeń, jednocześnie czyszcząc średnicę. Zaskoczenia więc nie ma – brzmienie jest typowe dla okablowania ze srebra. Nadal nie jest to jednak wyjątkowo agresywny wzmacniacz górnych rejestrów słuchawek – brzmienie pozostaje precyzyjne i kontrolowane. Nie będzie to jednak dobry wybór do ostrzejszych multiarmatur, ale w innych przypadkach rezultaty powinny być bez zarzutu.

FiiO LC-D zasługuje na rekomendację, ale z pewnym zastrzeżeniem. To jakościowo świetny przewód, który może konkurować z droższymi „drutami”. Problem w tym, że nie jest on specjalnie tani – kosztuje 500 zł. Relacja cena/jakość jest nadal korzystna, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że przewody LC-C są dokładnie o 200 zł tańsze, to okazuje się, że lepiej sięgnąć właśnie po nie. Moim zdaniem są już w pełni satysfakcjonującym „upgrade’em”. LC-D to więc opcja dla osób, które nie lubią kompromisów i zależy im na kolejnym kroczku naprzód. Mnie kabel w pełni usatysfakcjonował, ale sam kupiłbym raczej LC-C.

Dla FiiO LC-2.5D

Zalety:
+ praktyczna opaska z rzepu
+ bardzo wysoka jakość wykonania
+ estetyczne wzornictwo
+ aluminiowe wtyczki i rozdzielacze
+ świetna ergonomia
+ wysokiej jakości brzmienie

Wady:
– zausznice pozbawione drucików
– wymagają pewnej synergii

Sprzęt dostarczył:

fiio

REKLAMA
fiio

4 KOMENTARZE

    • Moim zdaniem lepiej wybrać kabel w wersji LC-C. Za każdym razem odbieram LC-D jako trochę za jasny w sopranie, minimalnie za bardzo wyostrzony względem wersji LC-C, gdy korzystam z FH7 z tipsami SpinFit. Odnośnie wątpliwości co do wtyczki 2,5 mm vs 4,4 mm. Wtyczka 4,4 mm jest świetna pod względem użytkowym – masywniejsza, większa, trwalsza i po prostu bardziej satysfakcjonująca. Jednak wtyczka 2,5 mm jest nadal bardziej uniwersalna, łatwiej o kompatybilność z różnymi urządzeniami. Do niej można wyposażyć się w adapter do standardu 4.4 mm, np. FiiO BL44.

  1. Posiadam oba kable na wtyku 4.4. I szczerze mówiąc polecam zarówno wtyk 4.4 (szczególnie na miasto) jak i kabel LC-4.4.D. Niby LC-4.4C nie rozjaśnia góry ale robi ją mniej strawną w odbiorze. Natomiast przy stosowaniu Wzmacniacza AM3D gdzie wyraźnie słychać poprawę dołu, to korzyść z tego jest na LC-4.4D. Wersja LC-4.4C tłumi ciut ten subbas i powoduje, że nie jest tak przyjemny na FH7.
    Co ciekawe jestem w stanie słuchać FH7 na zielonych filtrach z LC4.4D ale z LC4.4C wysokie mnie trochę szczypią. A w teorii powinno być odwrotnie.

    Reasumując moja rekomendacja to LC-4.4D zaś przejściówka z 4.4 gniazdo na 2.5 wtyk też jest w ofercie FiiO

  2. Również posiadam obydwa kable na wtyku 4.4 i po zmianie na LC-4.4D na FH7 i przy Fiio M11 Pro oraz co ważne przy dobrze zrealizowanych nagraniach różnica jest duża, wysokie stały się bardziej naturalne, średnie na pewno uległy oprawie bo scena stała się szeroka i uporządkowana, a niski zaczęły pięknie mruczeć i subbas stał się naturalny . Choć kabel drogi to warto.

Skomentuj dano Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj