Astell&Kern odświeżył swojego kieszonkowego DAP-a. Konstrukcja jest prawie identyczna, ale wewnątrz zaszły duże zmiany – AK70 MKII posiada podwójny DAC Cirrus Logic CS4398, z wyjścia zbalansowanego generuje 4 Vrms, ma też większy akumulator.

Pierwsza wersja odtwarzacza zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie – AK70 oferował sporo z charakteru i jakości wyższych modeli, a był wyraźnie tańszy i bardziej kompaktowy. Oferował muzykalne brzmienie na wysokim poziomie, a nic nie można było zarzucić także w kwestii jakości wykonania. Tym chętniej zabrałem się za test nowej wersji, która „na papierze” prezentuje się znacznie lepiej od poprzednika. Byłem ciekaw czy AK70 MKII to tylko doszlifowanie produktu, czy jednak coś więcej.

Wyposażenie

Akcesoria są podstawowe. Odtwarzacz wyposażono w:
• dwie folie na wyświetlacz;
• dwie folie na spód obudowy;
• kabel micro USB (ok. 100 cm długości);
• dwie zaślepki czytnika micro SD;
• kartę gwarancyjną oraz instrukcję obsługi.

REKLAMA
hifiman

Kabel ma opływowe wtyczki i jest solidny, ale niestety bardzo sztywny. Folie na wyświetlacz to praktyczny dodatek, ale szkoda, że w zestawie (znów) nie ma skórzanego futerału, który jednak można dokupić.

Konstrukcja

Na pierwszy rzut oka AK70 MKII wygląda tak samo jak poprzednik, pomijając nową kolorystykę – odświeżona wersja dostępna jest w kolorze czarnym lub srebrnym (Titan). Odtwarzacz jest jednak trochę większy – ma 15,2 mm grubości (2,2 mm więcej niż u poprzednika) i 60,3 mm szerokości (o 2,5 mm więcej). Nie zmieniła się jego długość (96,8 mm), ale AK 70 MKII przybrał na masie – waży 150 gramów, podczas gdy poprzednik był o 18 gramów lżejszy. Różnica nie jest duża – przy pierwszym kontakcie z odtwarzaczem jej nie zauważyłem.

AK70 MKII wykorzystuje taki sam ekran o przekątnej 3,3” i rozdzielczości 480 x 800 pikseli. Jest on jasny i zapewnia przyzwoite kąty widzenia oraz niezłe barwy. Ostrość jest bardzo wysoka, gdyż zagęszczenie pikseli wynosi 283 ppi. Widać jednak lekkie srebrzenie oraz spłycenie czerni. Nie jest to poziom wyświetlaczy smartfonów, ale wśród odtwarzaczy audiofilskich to już wyższa półka, jego jakość jest w pełni satysfakcjonująca.

Wyświetlacz otaczają szerokie ramki, a pod spodem obudowa jest wyraźnie wydłużona. Znalazł się tam dotykowy przycisk w formie ledwo widocznej kropki. Prawa strona odtwarzacza jest ponownie ścięta i wyprofilowana, zaś krawędzie i kanty są ostre. Regulacja głośności wcina się w prawy bok – to niezwykle precyzyjnie wykonana rolka z czarnym pierścieniem oraz pofalowanymi żłobieniami. Obraca się ona swobodnie i delikatnie tyka. Na lewy bok trafiły trzy przyciski sterowania muzyką oraz pojedynczy czytnik micro SD. Dolną krawędź zajmuje port micro USB, a na szczycie ulokowano włącznik oraz wyjścia 3,5 mm i 2,5 mm.

Spód odtwarzacza zmienił się nieznacznie. Nie jest teraz idealnie płaski, lewa krawędź jest dodatkowo ścięta, co jest zapewne efektem powiększenia akumulatora i pogrubienia konstrukcji. Ponownie rolka jest odkryta od spodu, a odtwarzacz jest ozdobiony „diamentowym” wzorem na granatowym tle.

Nie mam żadnych zarzutów odnośnie wykonania – jest topowe, jak przystało na południowokoreańską markę. Wzornictwo nadal prezentuje się bardzo dobrze – jest oryginalne, ale nie przekombinowane. Liczyłem jednak na więcej – szkoda, że producent nie zdecydował się na drugi czytnik kart lub powiększenie pamięci (nadal 64 GB). Mile widziane byłoby też gniazdo USB typu C, a także wyjście cyfrowe (koaksjalne lub optyczne). W efekcie konstrukcja wydaje się być już trochę nie na czasie.

Ergonomia i obsługa

Odtwarzacz jest nadal poręczny i można go obsłużyć jednorącz. Najlepiej sprawdza się jednak trzymany w prawej dłoni, wtedy dolny róg nie wbija się w skórę, pod kciuk wędrują przyciski z lewej strony, a prawa dłoń ma wygodny dostęp do ekranu dotykowego i regulacji głośności.

Interfejs rozmieszczono poprawnie, przyciski mają odpowiedni klik, a regulacja głośności jest precyzyjna (chociaż nadal z wyczuwalnym, małym luzem). Interfejs dotykowy sprawuje się nieźle, chociaż wymaga nieznacznie bardziej stanowczych gestów niż w przypadku smartfonów, ale nie sprawia problemu.

Od czasu testu pierwszej wersji rozbudowano funkcjonalność odtwarzacza. Wi-Fi nie służy już tylko do strumieniowania muzyki z komputera (serwer MQS). Dostępne są także aplikacje na smartfona (AK Connect i Connect 2.0), które pozwolą odtwarzać muzykę ze smartfona w obrębie sieci, a nawet przekazywać ją z aplikacji strumieniujących (Tidal lub Deezer). AK70 MKII posiada także wsparcie dla Tidala, ale aplikacja nie jest typowa – jest uproszczona względem tej smartfonowej, ale spełnia swoje zadanie.

Oprogramowanie jest jednak nadal dosyć ograniczone – AK70 MKII posiada już dobrze znany system, który nie ma takich możliwości, jak odtwarzacze z Androidem. Urządzenie działa sprawnie, chociaż animacje trwają zbyt długo i spowalniają obsługę. Nawigacja jest jednak intuicyjna i wygodna, w górnej belce nie brakuje skrótów, a ustawienia są logicznie posegregowane. Nie zabrakło odtwarzania gapless, trybu USB DAC, konfiguracji balansu, wsparcia dla konwertera płyt AK CD Ripper, a także PRO EQ. Pochwalić należy także obsługę kodeka aptX HD, który pozwoli wykorzystać potencjał słuchawek Bluetooth z wysokiej półki.

Akumulator AK70 MKII został powiększony – ma pojemność 2500 mAh (w AK70 – 2200 mAh). W praktyce czas pracy pozostał jednak niestety taki sam – większy akumulator jedynie kompensuje wydajniejszy układ oraz podwójny przetwornik. Można liczyć na około 8 godzin odtwarzania muzyki, w zależności od sposobu użytkowania, bo gdy sięgniemy po strumieniowanie przez Wi-Fi to akumulator rozładuje się jeszcze szybciej.

Obudowa nagrzewa się podczas typowych odsłuchów i staje się wyraźnie ciepła przy intensywnej obsłudze, a także w trakcie korzystania z Wi-Fi, ale pod tym względem MKII również nie różni się od poprzednika.

Specyfikacja

Ogólne:
• wyświetlacz 3,3” (480×800 pikseli) TFT LCD
• obsługiwane formaty WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE (Normal, High, Fast), AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF
• obsługa próbkowania FLAC, WAV, ALAC, AIFF: 8 kHz ~ 192 kHz (8/16/24 bits per Sample), DSD: DSD64 (1 bit 2,8MHz), DSD128, Stereo
• napięcie wyjścia 2 V rms (niesymetryczne), 4 V rms (symetryczne)
• przetwornik 2x Cirrus Logic CS4398
• wejście USB Micro-B
• pamięć 64 GB + czytnik micro SD do 256 GB
• Wi-Fi 2,4 GHz, Bluetooth 4.0 z aptX HD, A2DP, AVRCP
• akumulator 2,500 mAh 3,7 V litowo-polimerowa
• czas pracy do 10 godzin
• obsługa systemów Windows XP, 7, 8, 10 (32 i 64 bit), MAC OS X od 10.7 w górę
• wymiary 62,8 x 96,8 x 15,2 mm
• masa 150 g

Audio:
• pasmo przenoszenia ±0,011 dB (20 Hz-20 kHz, symetrycznie i niesymetrycznie)
• pasmo przenoszenia ±0,09 dB (10 Hz-70 kHz, symetrycznie i niesymetrycznie)
• SNR 118 dB @ 1 kHz (symetrycznie i niesymetrycznie)
• przesłuchy międzykanałowe 136 dB @ 1 kHz
• THD+N 0,0005% @ 1 kHz
• IMD SMPTE 0,0003% 800 Hz 10 kHz (4:1) niesymetrycznie i symetrycznie
• impedancja wyjściowa 1,5 Ohm dla 3,5 mm, 3 Ohm dla 2,5 mm
• jitter 45 ps

Brzmienie

  • Słuchawki: Audeze LCD-2 (Double Helix Fusion Complement4), MrSpeakers Ether 1.1, Final Sonorus III, Meze 99 Neo, AKG K612 Pro, AKG K551, Focal Spirit Professional, HyperX Cloud, Master&Dynamic MH30, Campfire Audio Andromeda i Polaris, Noble Audio Savant i Noble 4, Etymotic ER-4PT, Oriveti New Primacy, FiiO F9 PRO, F9 i FH1, iBasso IT01, Final E3000C i E2000CS
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre ESS9018), Burson Play V6 Vivid i Classic, RHA DACAMP L1, AIM SC808, ODAC i O2, Leckerton UHA-760, Astell&Kern AK XB10, FiiO BTR1
  • DAP: iBasso DX200, Cayin N5 II, FiiO X5 III, iBasso DX90, OnePlus 5
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Odtwarzacz został przetestowany z oprogramowaniem w wersji 1.03. Korzystałem zarówno z wyjścia 3,5 mm, jak i 2,5 mm.

Zupełnie nie spodziewałem się takiej jakości dźwięku i tak odmiennej sygnatury dźwiękowej względem pierwszej rewizji – AK70 MKII mógł być równie dobrze zaprezentowany jako zupełnie nowy model. Producent znacznie podniósł poprzeczkę, jednocześnie zmieniając charakter odtwarzacza – AK70 MKII odchodzi od muzykalności na rzecz neutralnego i technicznego brzmienia, surowego i laboratoryjnego. Dźwięk jest analityczny, mocno zarysowany, lekko wyostrzony i niesamowicie szybki. Rozdzielczość jest zaskakująco wysoka, jak na tańszy odtwarzacz z portfolio południowokoreańskiej marki. Daleko AK70 MKII do typowego, ocieplonego i relaksującego brzmienia – przekaz muzyki jest bezwzględny, bardzo bezpośredni i szczegółowy. AK70 MKII nie chce robić za tło – narzuca się dźwiękiem, wymaga skupienia i wręcz zmusza do rozkładania muzyki na czynniki pierwsze, a jest co robić. Jednocześnie odtwarzacz serwuje swoją specyficzną wizję muzykalności – nie wciąga barwą lub podkreślonym basem, a angażuje rewelacyjną dynamiką.

Bas jest przekazywany w sposób liniowy i wierny nagraniu. Jest on wzorowo kontrolowany i niezwykle szybki – potrafi mieć potężnego kopa i mnóstwo energii. Nie ma tutaj krzty mulenia – tony niskie nie przelewają się, a wygasają szybko oraz mocno uderzają. To nie bas, który jest powolny i leniwy – dół w AK70 MKII nie chce dominować, nie wpycha się gdzie nie trzeba ani nie wychodzi przed szereg. Popisuje się natomiast atakiem, różnicowaniem faktury i wybrzmiewaniem – czasami wygasza się wręcz zbyt gwałtownie. Żadne podpasmo nie wychodzi przed szereg – AK70 MKII potrafi zaprezentować swobodny subbas, naturalny i gęsty midbas, punktowy i lekki wyższy bas. To kawał świetnego i zrównoważonego dołu, który jest zarazem muzykalny i techniczny. Prezentuje taką dynamikę, ze głowa samoczynnie zaczyna poruszać się w rytm muzyki.

Średnica jest również liniowa i daleka od koloryzacji. Pasmo to rysowane jest bardzo twardą kreską, bez zmiękczania lub wygładzania przekazu. Posiłkując się fotografią, brzmienie AK70 MKII jest jak idealnie ostre i doświetlone zdjęcie w każdym planie, nie ma tutaj w ogóle zmiękczenia lub rozmycia konturu. Tyczy się to także barwy, która jest neutralna. Nie ma ocieplenia, wzmagania nasycenia dźwięku, więc wyższa średnica pozostaje dosyć mocna i lekko „ostrawa. Odpowiednia synergia ze słuchawkami będzie ważna, podobnie jak preferencje muzyczne – to nie brzmienie dla osób szukających relaksu, koloryzacji i priorytetowej rozrywki. Dla audiofila stawiającego muzykalność oraz naturalność nad analizę, AK70 MKII może brzmieć „sucho” i bez życia. Według mnie serwuje on brzmienie transparentne i stara się wcale nie ingerować w nagrania.

Wysokie tony kontynuują założenia basu i środka – są precyzyjne, jasne, wyraziste i rysowane wyraźnym konturem, bez łagodzenia. Ponownie słychać wyostrzenie, ale nie z powodu ilości wysokich tonów, bo brzmienie nie jest zimne. Góra wydaje się być podkreślona przez jej bezwzględny, twardy i techniczny przekaz. Muzyka jest idealnie bezpośrednia, podawana jak na dłoni, bez dystansu. Sopran robi wrażenie precyzją, rozciągnięciem i selektywnością – nawet wyjątkowo „gęste” talerze perkusyjne nie zlewają się. Góra wzorowo doświetla smyczki, dęciaki, gitary oraz wokale. Wysokie tony nie są upiększone, a przekaz AK70 MKII potrafi być zarówno idealnie krystaliczny, jak i ziarnisty, piaszczysty lub zabrudzony. Gorsze lub starsze nagrania nie brzmią jak po remasteringu.

Przestrzeń nie jest kulista, lecz ma kształt poziomej elipsoidy. Scena nie jest duża i wydaje się faworyzować szerokość – słychać mocną separację kanałów. Nadal nie ma problemów z głębią i wysokością sceny, ale wydają się one mieć trochę mniejszy priorytet. Separacja jest wzorowa, nie brakuje powietrza, a pierwszy plan podawany jest bardzo bezpośrednio, więc instrumenty eksponowane są także w obszarze głowy. Odtwarzacz nie stara się wyciągać przekazu poza czaszkę, więc nie buduje dystansu do muzyki. Sygnał jest czysty, słychać czarne tło, jakby muzykę otaczała próżnia.

Astell&Kern AK70 MKII i słuchawki

Nie trzeba specjalnie starać się z wyborem słuchawek, chociaż nie wszystkie się zgrają. AK70 MKII nie łagodzi góry i wyższej średnicy, więc dla bezpieczeństwa unikałbym słuchawek wyjątkowo jasnych i wyostrzonych, ewentualnie tych mocno analitycznych i technicznych. Lepiej jednak z góry nie przekreślać danej konfiguracji, bo można trafić na niespodziewaną synergię. Często pomaga funkcja PRO EQ, która wydaje się nieznacznie łagodzić przekaz dźwięku. Zacznijmy od dokanałówek.

Campfire Audio Andromeda zdublowały się pod względem sygnatury. To technicznie brzmiące słuchawki o mocnej średnicy. Zgranie nie było złe, ale AK70 MKII spotęgował surowość i analityczność przekazu. Połączenie nie było sykliwe, nie męczyło ostrością, ale brakowało muzykalności i swobody, dźwięk był bezwzględnie trzymany w ryzach. Podobne rezultaty były ze słuchawkami Etymotic ER-4PT (także z adapterem do wersji ER-4S). Dużo więcej rozrywki pokazały za to Campfire Audio Polaris, które zabrzmiały niezwykle energicznie w basie, z wykopem i mocą, jednak nadal nie przytłaczały niskimi tonami pozostałych pasm. Góra była mocna, ale nie sykliwa, a przekaz szybki i klarowny. Scena faworyzowała szerokość, separacji nic nie mogłem zarzucić, a nie brakowało też powietrza.

FiiO F9 z piankami zgrały się bardzo dobrze – zabrzmiały przestrzennie, rozdzielczo i dynamicznie. Z nakładkami silikonowymi były już jednak zbyt chude i wyostrzone. Jeszcze lepsze wrażenie zrobiły F9 PRO, które zaserwowały kawał dynamiki, były odpowiednio dociążone, mocne w górze, ale nadal bez przesady w ilości wysokich tonów. Scena była większa niż zazwyczaj. Świetnie wypadły także najnowsze FiiO FH1, które zabrzmiały pełnym i energicznym basem oraz wyrazistą górą, ale w wysokiej rozdzielczości i również bez sykliwości. Tony średnie były lekko w tle, a brzmienie mocno zarysowane, zgodnie z charakterem słuchawek, ale FH1 nadal dobrze radziły sobie z lżejszą muzyką i bardzo angażowały.

Duże wrażenie zrobiło na mnie połączenie z iBasso IT01, czyli rewelacyjnymi, jednoprzetwornikowymi dynamikami z niższej półki cenowej (~400 zł). Zabrzmiały dynamicznym basem, bliską średnicą i sopranem, tym razem dobrze kontrolowanym. Rozdzielczość dźwięku i zróżnicowanie faktury wybiegały mocno poza ich półkę cenową. Nie spodziewałem się, że AK70 MKII zgra się z Oriveti New Primacy, czyli słuchawkami dosyć spokojnymi w basie, które bywają zbyt jasne. Bas był punktowy i lekki, ale potrafił ładnie „zamruczeć” subbasem – dół nie wychodził przed szereg, ale góra nie cięła uszu. Bardzo dobre wrażenie robiły wysoka rozdzielczość oraz holografia, chociaż pierwszy plan był bliżej, niż zazwyczaj.

Odtwarzacz poradzi sobie także z większymi słuchawkami. MrSpeakers Ether 1.1 zgrały się znakomicie, ale w lżejszej muzyce. Nie brakowało dynamiki, tony średnie były bliskie i zarysowane, a góra precyzyjna i jasna, ale nie sykliwa. Bardzo lubię te słuchawki ze źródłami twardo zarysowującymi dźwięk, a nie przepadam za tymi wygładzającymi i zmiękczającymi kontur, wtedy Ethery 1.1 tracą na wyrazistości i precyzji. Nie było problemów także we współpracy z Audeze LCD-2 – słuchawki były odpowiednio napędzone, dociążone w basie, dynamiczne i zarysowane w średnicy.

Final Sonorus III również nie narzekały. Zabrzmiały dosyć łagodnie, wyraziście w basie i blisko w średnicy, bardzo zróżnicowanej i szczegółowej, jak przystało na te słuchawki. Basowe i przyciemnione Master&Dynamic MH30 zgrały się bardzo dobrze – brzmiały mocno w basie, ciepło i spokojnie w górze pasma. Pozostałe “dynamiki” z platformy testowej również brzmiały satysfakcjonująco, zgodnie ze swoim charakterem.

Astell&Kern AK70 MKII vs inne odtwarzacze

Odtwarzacz Astell&Kern jest trochę jaśniejszy i mocniejszy w wyższej średnicy od iBasso DX200. Dół AK70 MKII wybrzmiewał szybciej – twardo uderzał oraz sprawnie wygasał. DX200 również nie ma problemów z dynamiką, ale jego bas dłużej „zostawał” w muzyce, nie zanikał tak szybko, trochę się przeciągał. Odtwarzacz iBasso brzmiał masywniej i gęściej, trochę cieplej i spokojniej w wysokich tonach. Astell&Kern AK70 MKII prezentował muzykę bardziej liniowo, chociaż trochę mniej przestrzennie. Przekaz AK70 MKII podobał mi się bardziej, a rozdzielczość dźwięku stała na tym samym poziomie. Chętniej wybrałbym odtwarzacz Astell&Kern, który jest także 1500 zł tańszy od iBasso. Jeśli jednak ktoś woli bardziej masywny bas i łagodniejszy sopran, to DX200 może okazać się faworytem – to także bardziej funkcjonalne urządzenie.

FiiO X5 III jest w porównaniu do AK70 MKII gładszy. Ma miękki kontur, brzmi łagodniej w wysokich tonach, ale też płycej w basie. Przy AK70 MKII wydał się przymglony, nie tak precyzyjny, jakby lekko rozmyty, ale za to łatwiejszy w odbiorze i bardziej relaksujący. iBasso DX90 zaserwował trochę mocniej zarysowany dźwięk od FiiO, ale również nie był aż tak techniczny, precyzyjny i dynamiczny, jak AK70 MKII. Nowy Cayin N5 II był wyraźnie cieplejszy i spokojniejszy w basie, a także ciemniejszy w wysokich tonach, a tym samym bardziej muzykalny i mniej techniczny.

Pierwszą wersję AK70 odebrałem jako muzykalną i lekko podkoloryzowaną – średnica grała w niej mniejszą rolę, bas był ocieplony, a góra łagodniejsza. AK70 MKII to przy nim neutralne, liniowe brzmienie o analitycznym charakterze i wyższej dynamice. Natomiast AK300 brzmiał bardziej „audiofilsko” – miał nasyconą średnicę, lekko ciepłą, był łagodniejszy w przekazie i nie tak „narwany” jak AK70. To również inna bajka – AK300 jest bardziej muzykalny, a AK70 MKII analityczny.

Podsumowanie

Jestem zachwycony brzmieniem Astell&Kern AK70 MKII – to jeden z najlepszych odtwarzaczy jakie testowałem i mój faworyt wśród znanych mi urządzeń marki Astell&Kern. Wybrałbym go zamiast DX200 lub AK300. Mimo że na zewnątrz nie zmieniło się wiele, to brzmienie jest zupełnie inne i wyraźnie lepsze jakościowo od pierwszej iteracji AK70. Pod względem technicznym poziom jest wzorowy, a jego liniowy, twardy i precyzyjny dźwięk zdecydowanie przypadł mi do gustu. To także znakomita dynamika – odtwarzacz brzmi niezwykle szybko i energicznie, dzięki czemu potrafi być muzykalny w swoim analitycznym przekazie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę odnośnie odtwarzacza Astell&Kern, ale AK70 MKII prezentuje bardzo dobry stosunek jakości do ceny.

Nie jest to jednak urządzenie dla każdego. Jeśli pożądane jest ciepło, naturalność, łagodność, muzykalność i gdy wolimy bas spokojny, przelewający się i wypełniający brzmienie, to AK70 MKII zabrzmi pewnie „bez ducha”, surowo, zbyt laboratoryjnie lub nawet za ostro – wtedy lepsze mogą okazać się np. AK300 lub DX200. Astell&Kern-a AK70 MKII nie docenią fani koloryzacji, uwydatniania barwy, wygładzania przekazu, łagodzenia sopranu i wyższej średnicy. Jeśli jednak dysponujemy muzykalnymi słuchawkami o łagodnej sygnaturze, to warto spróbować, bo AK70 MKII potrafi zaskoczyć.

 

rek
dla Astell&Kern AK70 MKII

Zalety:
+ jakość wykonania
+ proste wzornictwo bez udziwnień
+ wygodna obsługa
+ strumieniowanie przez Wi-Fi, serwer muzyki, tryb DAC-a USB, Bluetooth z aptX HD i inne udogodnienia
+ dużo mocy i wyjście zbalansowane, czysty sygnał
+ rewelacyjne brzmienie o liniowym i technicznym charakterze – dynamiczny bas, wyrazista średnica, mocny i precyzyjny sopran, wysoka rozdzielczość
+ szeroka scena dźwiękowa z wzorową separacją i napowietrzeniem

Wady:
– brak futerału w zestawie
– krótki czas pracy
– już lekko przestarzała konstrukcja – brak USB typu C, pojedynczy czytnik kart, ograniczony interfejs złącz, przeciętne możliwości strumieniowania

Sprzęt dostarczył:

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
hifiman

6 KOMENTARZE

  1. Witam.

    Mam pytanie. Jakie IEM-y poleciłby Pan do AK70mkII ? Aktualnie używam shure 215 i fiio f9pro. Te pierwsze zgrywają się ciekawie, jednak brakuje im dynamiki. fiio z kolei mają zbyt uwypuklone górne rejestry i troszeczkę brakuje mi basu. Do tego fiio bardzo słabo izolują otoczenie. Czy miał Pan okazję posłuchać ak z shurami se846?

    • Nie miałem okazji sprawdzić połączenia Shure SE846 z AK70 MKII. Z tego co pamiętam, to słuchawki dobrze dociążone i masywne w brzmieniu, więc zapewne zgranie byłoby dobre. W przypadku FiiO F9 Pro warto poeksperymentować z nakładkami – np. czarnymi lub szarymi z zestawu, a także piankami, ale najlepiej Comply. Pianki FiiO mają to do siebie, że brzmią dosyć jasno. Comply serii T (i pochodne) łagodzą sopran. Warto też włączyć PRO EQ w AK70 MKII, moim zdaniem zawsze łagodzi przekaz wyższej średnicy/soprany, bez przyciemniania dźwięku.

    • Niestety nie sprawdzałem tej konfiguracji. W teorii brzmienie „Momentumów” może stać się bardziej analityczne, mniej basowe, mocniej zarysowane w paśmie średnim, ale tego nie gwarantuję 🙂

Skomentuj Robert Dąbrowa Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj