FiiO M11 Plus ESS to nowa wersja odtwarzacza bazująca na modelu M11 Plus LTD. Zastosowano ten sam wzmacniacz THX AAA-78, ale tym razem na pokładzie są przetworniki ES9068AS zamiast AK4497EQ.

W czerwcu zeszłego roku przetestowałem limitowaną edycję odtwarzacza M11 Plus LTD, który bazował na kostkach Asahi Kasei Microdevices. Urządzenie nie jest już dostępne, ponieważ FiiO dysponowało ograniczoną ilością chipów AK4497EQ. Powodem ograniczonej podaży jest pożar fabryki AKM w mieście Nobeoka, który wybuchł w październiku 2020 roku i trwał ponad trzy dni. Japoński producent układów audio nie mógł więc zapewnić ciągłości dostaw i został zmuszony do zaprzestania produkcji większości przetworników.

REKLAMA
hifiman

Z tego powodu FiiO wprowadziło do sprzedaży odświeżony i już szeroko dostępny odtwarzacz M11 Plus, znany także jako M11 Plus ESS. Wykorzystano konstrukcję modelu limitowanego, identyczny chipset (Qualcomm Snapdragon 660) i ten sam układ wzmacniacza THX (AAA-78), ale zamiast japońskich zastosowano amerykańskie przetworniki marki ESS Technology, a dokładnie najnowsze ES9068AS z natywnym wsparciem dla MQA. Co jeszcze się zmieniło i czy nowy odtwarzacz brzmi lepiej?

Wyposażenie

Zestaw nie został zmodyfikowany, czyli zawiera:

  • futerał ze sztucznej skóry;
  • kabel USB typu A > USB typu C (ok. 95 cm);
  • adapter 3,5 mm > koaksjalny (ok. 4 cm);
  • „kluczyk” do czytnika kart pamięci microSD;
  • instrukcję obsługi i dokumentację.

Konstrukcja i użytkowanie

Na pierwszy rzut oka nie widać zmian. Producent wykorzystał tę samą obudowę, czyli znów mamy do czynienia ze sporym, lekko kanciastym odtwarzaczem wykonanym z aluminium oraz dwóch tafli szkła. Ekran znowu zabezpieczono dodatkowym szkłem z powłoką PET, a tył ponownie zdobi połyskujący wzór z wielokątów. Zmian nie ma także w aspekcie jakości wykonania, bo materiały precyzyjnie wykończono oraz odpowiednio spasowano, więc po szczegóły zapraszam do testu modelu FiiO M11 Plus LTD.

Jeśli się jednak przyjrzymy, to dostrzeżemy zmodyfikowany panel głośności. To znów fizyczne przyciski, które są jednocześnie dotykowym panelem, ale tym razem pokrywka została wykonana z włókien węglowych. Początkowo myślałem, że to jedynie zmiana kosmetyczna, pewien detal ułatwiający odróżnienie odtwarzaczy M11 Plus LTD oraz M11 Plus ESS. Okazuje się jednak, że powierzchnia panelu jest tym razem szorstka, a nie gładka. Dzięki temu łatwiej dostosować głośność, ponieważ panel stawia większy opór, przez co palec nie ślizga się na jego powierzchni, więc regulacja jest bardziej precyzyjna.

Doceniłem dotykowo-klikającą regulację głośności w M11 Plus LTD i nie inaczej jest w tym przypadku. Dwa, fizyczne przyciski są optymalnie głębokie i wzorowo klikają, a dotykowy panel to coś więcej niż gadżet – zmiana głośności przesunięciami palca jest satysfakcjonująca i szybka, a z obudowy ponownie dobiega wyraźne terkotanie. Do perfekcji zabrakło chyba tylko wibracji. Panel ponownie może się automatycznie blokować, a żeby go odblokować, należy go podwójnie dotknąć. Warto aktywować tę funkcję w ustawieniach, żeby uniknąć przypadkowej zmiany głośności. Nic nie stoi także na przeszkodzie, by zupełnie wyłączyć panel dotykowy i używać jedynie przycisków.

 

Ekran nowego odtwarzacza ma identyczne parametry, bo to IPS o przekątnej 5,5 cala w rozdzielczości HD (1440×720 pikseli). Jednak dość łatwo zauważyć, że wyświetlacze obu modeli nie są identyczne. Model limitowany posiada ekran o lepszej, bardziej neutralnej bieli, bo odcień wyświetlacza modelu M11 Plus ESS jest trochę chłodniejszy i minimalnie zielonkawy. Nie ma jednak mowy o mocnym zaniebieszczeniu, a biel można i tak swobodnie ocieplić trybem nocnym. Z kolei przewagą ekranu M11 Plus ESS nad M11 Plus LTD są pozostałe kolory, bardziej nasycone i przyjemniejsze dla oka.

Innych zmian nie zauważyłem – interfejs jest ten sam, a klik przycisków równie dobry. Na prawym boku nie zabrakło niewielkiego suwaka blokady, a wokół włącznika jest znów niebieska dioda, której zachowanie można skonfigurować. Nie inaczej jest w przypadku systemu operacyjnego – odtwarzacz znów działa na Androidzie 10 bez nakładki, ale z modyfikacjami dostosowującymi interfejs do zastosowań audio. Za wydajność ponownie odpowiada Snapdragon 660 z 4 GB RAM-u i 64 GB pamięci, więc odtwarzacz działa sprawnie, obsługuje przeróżne aplikacje, które można instalować za pomocą instalatora FiiO, agregatora APKPure czy po prostu sklepu Google Play.

Specyfikacja

Ogólna

  • układ: Qualcomm Snapdragon 660 z 4 GB RAM (8 rdzeni Kryo 260; do 2,2 GHz)
    system operacyjny: zmodyfikowany Android 10
  • wyświetlacz dotykowy: IPS 5,5 cala, proporcje 18:9, 1440×720 pikseli
  • obsługa formatów: AAC, MP3, WMA, OGG, APE, Apple Loseless, AIFF, FLAC, WAV, WMA LOSELESS, max 32 bit/384 kHz, DSD256, DXD352,8K, MQA
  • przetwornik: 2x ES9068AS
  • wzmacniacz: 2x THX AAA-78
  • interfejsy bezprzewodowe: Bluetooth 5.0 z AAC, aptX, aptX HD, LDAC (Qualcomm WCN3990) + Wi-Fi: 2,4 GHz/5 GHz
  • pamięć wbudowana: 64 GB + czytnik kart pamięci micro SD do 2 TB
  • obsługa słuchawek: 16-300 Ω (2,5 mm + 4,4 mm), 16-150 Ω (3,5 mm)
  • funkcje: DAC USB (z opcją Bluetooth), DLNA, 10-pasmowy EQ, regulacja balansu +/- 5 dB, dotykowa regulacja głośności, trzystopniowe podbicie, wyjście cyfrowe SPDIF oraz liniowe 3,5 mm, konwertowanie PCM do DSD, szybkie ładowanie QC 4.0 i Power Delivery 2.0 (USB typu C 3.0)
  • akumulator: 6000 mAh
  • czas pracy: do 11,5 godz. przez 3,5 mm; do 10 godz. przez 2,5/4,4 mm
  • czas ładowania: do 3 godz. (Quick Charge 4.0)
  • wymiary: 136,6 mm x 75,7 mm x 17,6 mm
  • masa: 295 g

Wyjście słuchawkowe 3,5 mm

  • moc: 300 mW @ 16 Ω, 210 mW @ 32 Ω, 33 mW @ 300 Ω
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-80 kHz
  • SNR: >122 dB
  • impedancja: <1 Ω
  • separacja kanałów: >76 dB
  • THD+N: 0,00054% @ 1 kHz

Wyjście słuchawkowe 2,5 mm + 4,4 mm

  • moc: 400 mW @ 16 Ω, 660 mW @ 32 Ω, 90 mW @ 300 Ω
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-80 kHz
  • SNR: >126 dB
  • impedancja: <2 Ω
  • separacja kanałów: >111 dB
  • THD+N: 0,00085% @ 1 kHz

Wyjście liniowe

  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-50 kHz
  • SNR: >118 dBa
  • separacja kanałów: >105 dB
  • THD+N: 0,00079% @ 1 kHz
  • napięcie: 2 V rms

Brzmienie

  • Słuchawki: Audeze LCD-2, Dan Clark Audio Ether 1.1, HiFiMAN Arya V3, Deva Pro, Edition XS i HE-R9, Sennheiser HD 6XX, Campfire Audio Ara, Dorado 2020 i Solaris 2020, FiiO FD3, FD5, FD7 oraz FH3, FH5S i FH9, IKKO Gems OH1S, BQEYZ Spring II, Moondrop Starfield
  • Źródła: FiiO K9 Pro ESS, M17, M15 i M11 Plus LTD, DAART Aquila II, Burson Playmate Everest, Astell&Kern AK70 MKII, Cayin N3Pro

FiiO M11 Plus ESS – sygnatura i porównanie z M11 Plus LTD
W teście dedykowanym modelowi M11 Plus LTD napisałem, że to odtwarzacz zrównoważony i neutralny, że nie słychać w nim tego „Velvet Sound”. Porównywałem go wtedy z FiiO M15, bliższym stereotypowego brzmienia ze stajni AKM, jak i z M11 Pro, czyli modelem o bardziej analitycznej sygnaturze. Uznałem więc, że limitowany odtwarzacz jest zrównoważony, ale nadal przyjemny w odbiorze, a więc w miarę muzykalny. Jednak po zestawieniu z M11 Plus ESS okazało się, że się myliłem – „aksamitność” brzmienia M11 Plus LTD jednak słychać, bo nowy odtwarzacz ma więcej charakteru „Sabre”.

Nie ma jednak mowy o ekstremalnych różnicach, bo wykorzystano ten sam wzmacniacz i chciano uzyskać podobny efekt. Poniższe porównanie dotyczy więc odtwarzacza „równego” (M11 Plus LTD) i „równiejszego” (M11 Plus ESS). Brzmi to absurdalnie, ale starszy wariant oscyluje wokół naturalnej równowagi, a nowy – neutralnej. Otóż w brzmieniu M11 Plus LTD jest trochę więcej ciepła i nasycenia, a góra jest nieznacznie spokojniejsza. W bezpośrednim porównaniu M11 Plus ESS rysuje ciut mocniejszy kontur i brzmi klarowniej w sopranie, bo trzyma w ryzach midbas oraz dolny środek. Poprzednik jest więc minimalnie gładszy i barwniejszy, a nowość brzmi bardziej analitycznie i neutralnie.

Znów mamy zatem do czynienia z brzmieniem względnie zbalansowanym, ale teraz punkt ciężkości przesunięto w stronę wyższej średnicy i góry. Nie przesadzono, więc nie należy obawiać się nieprzystępnego, suchego dźwięku pozbawionego emocji. Ponadto różnice w brzmieniu pomiędzy odtwarzaczami nie zawsze są oczywiste, nie wszystkie słuchawki są na nie tak samo czułe – czasami trudno je wychwycić, a innym razem od razu wychodzą na jaw. Podkreślam więc ponownie, że różnice nie są tak duże, jakby się mogło wydawać. Mowa raczej o audiofilskich niuansach, brzmienie obu odtwarzaczy nie jest z zupełnie innych bajek.

Różnice nie ograniczają się jednak tylko do proporcji pasm, bo M11 Plus ESS jest trochę lepszy technicznie. Rozchodzi się oczywiście o sopran, z którego słynie amerykańska marka – uważam, że M11 Plus ESS swobodniej rozciąga górę i lepiej kontroluje wysokie rejestry. Podczas porównań doszedłem do wniosku, że nowy odtwarzacz generuje selektywniejsze górne rejestry, które w M11 Plus LTD nieznacznie szeleszczą, lekko się zlewają. Nie wychwyciłem tego w teście dedykowanym starszemu modelowi, a dopiero w porównaniu z wariantem ESS. Nie na wszystkich słuchawkach to słychać, konieczne są modele z mocno rozbudowaną i swobodną górą, a także optymalnie zrealizowana muzyka. To jednak znów szczegóły, a nowy odtwarzacz nie deklasuje starszego.

Z drugiej strony dźwięk M11 Plus ESS jest troszkę jaśniejszy, co może nie spodobać się każdemu melomanowi. Uważam, że nie przedobrzono – M11 Plus ESS jeszcze nie syczy, nie brzmi ostro, chłodno czy skrajnie technicznie. Nie mam jednak wątpliwości, że M11 Plus LTD to odtwarzacz bardziej muzykalny, łagodniejszy i przystępniejszy w przekazie, bo w jego przypadku więcej do powiedzenia mają średni zakres basu oraz niski zakres średnicy. Starszy wariant brzmi bardziej relaksująco i kojąco, gdy nowy jest bardziej bezwzględny, motywuje do rozkładania muzyki na czynniki pierwsze i obnaża wady gorzej zrealizowanych nagrań. Jednak wariant M11 Plus ESS nadal potrafi sprawiać przyjemność – z odpowiednimi słuchawkami i w rozrywkowym repertuarze muzyka wciąga jak należy.

Słychać także różnice w scenie dźwiękowej – M11 Plus ESS generuje trochę większą przestrzeń od tej z M11 Plus LTD. Jest to częściowo spowodowane klarowniejszą sygnaturą, bo przez spokojniejszy średni zakres basu i jaśniejszy przekaz przestrzeń wydaje się być bardziej rozbudowana. Jednak głównym powodem tego jest odsunięty pierwszy plan, przez co instrumenty są rozstawiane szerzej i dalej od słuchacza. W efekcie M11 Plus ESS brzmi trochę bardziej koncertowo, a M11 Plus LTD kameralnie. Nie wszyscy będą jednak zachwyceni, bo starszy model brzmi warstwowo – podczas odsłuchu M11 Plus LTD nie ma wątpliwości, że wokale wspierające znajdują się na dalszym planie. W przypadku M11 Plus ESS instrumenty czy głosy tła mają większy priorytet, walczą o uwagę z instrumentami pierwszoplanowymi, co potęguje bardziej analityczny charakter nowej wersji odtwarzacza.

FiiO M11 Plus ESS – porównania z innymi odtwarzaczami
W teście FiiO M17 wyraziłem nadzieję, że M11 Plus ESS zostanie zestrojony podobnie do niego. Tak się jednak nie stało, bo M11 Plus ESS to odtwarzacz bardziej zrównoważony i neutralny, a więc nie jest M17-tką w tańszej i bardziej kompaktowej wersji. Topowy odtwarzacz FiiO brzmi przestrzenniej, masywniej i popisuje się basem, ma w sobie coś „stacjonarnego”, bo odtwarza muzykę z większym rozmachem i energią. M11 Plus ESS to jeszcze nie ten poziom, ale jeśli preferujemy neutralność, nie zależy nam na tak podkreślonym i sprężystym basie, to M11 Plus ESS może okazać się lepszym wyborem od M17. Nowy odtwarzacz jest też dużo bardziej mobilny, bo w praktyce M17-tka jest dwukrotnie większa od M11 Plus ESS. FiiO M17 mnie zachwycił, ale na co dzień wolałbym nosić w kieszeni M11 Plus ESS.

Z kolei M15-tka generuje zdecydowanie więcej ciepła, stawia na barwniejszy i gładszy przekaz, a tym samym ciemniejszą, mniej rozciągniętą górę, a więc model M15 można wrzucić do worka z odtwarzaczami „muzykalnymi”, gdy M11 Plus ESS trafi raczej do grona odtwarzaczy „neutralnych”. W konsekwencji M11 Plus ESS bliżej do starszego M11 Pro, który to jednak brzmi jeszcze bardziej technicznie i konturowo od nowego modelu. W mojej ocenie M11 Plus ESS ma w sobie więcej muzykalności od M11 Pro – jest od niego łatwiejszy w odbiorze, więc powinien trafić w gusta szerszego grona. To moim zdaniem dobry krok, dzięki temu FiiO M11 Plus jest uniwersalny, bo więcej zależy od samych słuchawek.

Sięgnąłem jeszcze po Cayina N3Pro, który brzmiał cieplej i łagodniej w trybie „Triode” oraz podobnie neutralnie, ale nieznacznie mniej barwnie w trybie „Ultra-Linear”. Ten ostatni tryb był najbliżej charakteru M11 Plus ESS. Z kolei Cayin N3Pro z wyjść 3,5 mm oraz 4,4 mm brzmiał cieplej, gęściej i twardziej – mocniej wypychał średnicę i mniej rozciągał sopran. M11 Plus ESS okazał się być gładszy w przekazie od N3Pro, a do tego generował większą, a przede wszystkim szerszą scenę ze względu na mocniej odseparowane kanały. W bezpośrednim porównaniu scena Cayina N3Pro jest dość skromna, mocniej sfokusowana. Mimo tego model N3Pro nadal uważam za świetny wybór, a odtwarzacz jest też tańszy od M11 Plus ESS (2500 vs 3300 zł). Trzeba jednak mieć na uwadze, że Cayin N3Pro posiada uproszczony system operacyjny i nie obsługuje strumieniowania muzyki bez pomocy smartfona.

FiiO M11 Plus ESS – synergia
Odtwarzacz należy raczej do neutralnych i transparentnych, czyli stara się zniknąć z toru, ale nie jest szary czy suchy. W efekcie słuchawki brzmią w dużej mierze tak, jak zostały zestrojone – te ostre nie zostaną złagodzone, a ciemne raczej nie staną się jasne. Z kolei słuchawki brzmiące bezbarwnie nie zyskają nasycenia, a te podkoloryzowane nie stracą saturacji. Generalnie M11 Plus ESS nie jest specjalnie problematyczny, ale w niektórych przypadkach synergia jest ważna. Klasycznie lepiej unikać ostrych słuchawek, bo odtwarzacz ich nie złagodzi. Pewna synergia jest więc wskazana.

Odtwarzacz zgrał się bez zarzutu zarówno z hybrydowymi Campfire Audio Solaris 2020, jak i armaturowymi Ara. Jedne i drugie słuchawki zabrzmiały tak, jak powinny – pierwsze zachwycały skrajami pasma i muzykalnością, drugie konturową średnicą i maksymalną precyzją. Z kolei Dorado 2020 popisywały się masywnym i głębokim basem, a więc M11 Plus ESS sprawdził się z trzema, mocno różniącymi się ze sobą dokanałówkami. Uważam, że to dobry argument za uniwersalnością i elastycznością M11 Plus ESS. Co ciekawe połączenie M11 Plus LTD z Solaris 2020 odebrałem jako trochę za jasne, bo same słuchawki mają czasami problemy z kontrolą góry. Z M11 Plus ESS nie było takiego problemu, bo mimo nieznacznie większej dawki sopranu, jest on bardziej precyzyjny.

Nie inaczej było z FiiO FH9, FA7, FD7 czy też FH3 i FD3. Byłem zadowolony zarówno z połączeń z drogimi modelami, jak i z tymi podstawowymi – odtwarzacz nie podcinał skrzydeł topowym słuchawkom, a te podstawowe je rozwijały. W przypadku dokanałówek z wymiennymi filtrami czy wbudowanymi „stroikami” preferowałem jednak konfiguracje neutralne lub basowe, a unikałem sopranowych, bo M11 Plus ESS absolutnie nie wymaga wzmacniania sopranu. Ponownie M11 Plus ESS współpracował zarówno z hybrydami, dynamikami, jak i w pełni armaturowymi konstrukcjami. Wprawdzie dobre zgranie odtwarzacza ze słuchawkami tego samego producenta nie powinno zdziwić, ale w przeszłości nie zawsze tak było.

A jak jest z czystością sygnału? Niestety znów nie jest on nieskazitelny. Co prawda w większości przypadków szumu nie słychać, ale na mocno skutecznych i niskoomowych dokanałówkach można go wychwycić, nawet na najniższym wzmocnieniu. Dla przykładu Campfire Audio Solaris 2020 nieznacznie szumiały w przerwach pomiędzy utworami, ale w trakcie odsłuchu szum w ogóle nie dawał się we znaki. Co ciekawe M11 Plus LTD szumi intensywniej na niskim poziomie podbicia, zapewne dlatego, że M11 Plus ESS generuje nieznacznie mniej mocy z niskoomowymi słuchawkami, a trochę więcej z wysokoomowymi. To bez wątpienia kolejny krok w dobrym kierunku.

Sprawdziłem też szereg słuchawek nagłownych, którym M11 Plus ESS zapewnił przyzwoite warunki pracy. Nie, wymagające planary nie zostały tak napędzone, jak z potężnego M17, ale na trzecim poziomie podbicia i z wyjść zbalansowanych nie zabrakło mocy. Nie wszystkie modele się idealnie zgrały, ale to znów zależało od samych słuchawek – HiFiMAN Edition XS czy Arya V3 były trochę za jasne, więc lepiej współpracowały z łagodniejszym M11 Plus LTD. Niestety tym razem niewiele można zdziałać filtrami cyfrowymi, bo dostępne są tylko trzy i żaden nie łagodzi przekazu tak, jak filtry „slow” z przetworników AKM. Na ratunek przychodzi jednak konwersja All-To-DSD, ocieplająca brzmienie i nieznacznie łagodząca przekaz, ale nie zamulająca dźwięku.

Podsumowanie

FiiO M11 Plus ESS nie przynosi rewolucji, ale nie takie było założenie. To po prostu lekko zmodyfikowany M11 Plus LTD z innymi przetwornikami. Urządzenie nie rozczarowuje więc wzornictwem, ergonomią czy ekranem. Ponadto oprogramowanie jest udane, odtwarzacz działa szybko i daje duże możliwości. Brzmienie jest tym razem nieznacznie jaśniejsze i jeszcze bardziej zrównoważone, ale M11 Plus ESS może posłużyć zarówno do analizy muzyki, jak i czystej rozrywki.

Wady są zbliżone do poprzednika. Dotykowo-przyciskowa regulacja ponownie nie każdemu przypadnie do gustu, a konstrukcja jest nadal spora, ponieważ M11 Plus ESS to odtwarzacz większy od starszych M11 czy M11 Pro. Tym razem sygnał jest jednak czystszy, więc M11 Plus ESS stanowi progres. Szkoda, że do wyboru są tylko trzy filtry cyfrowe, ale to już decyzja ESS Technology.

FiiO M11 Plus ESS kosztuje 3290 zł, zatem jest tańszy od M11 Plus LTD, który startował w cenie o około 200 zł wyższej. Jeśli dysponujemy poprzednikiem i jesteśmy z niego zadowoleni, to nie warto rozważać wymiany. Gdy jednak zależy nam na klarowniejszym brzmieniu i szerszej scenie, to M11 Plus ESS może być strzałem w dziesiątkę. Moim zdaniem nowy odtwarzacz trochę lepiej kontroluje górne rejestry i jest bliższy neutralności, wysoce pożądanej przez wielu fanów audio.

Dla FiiO M11 Plus ESS

Zalety:
+ świetny futerał w zestawie
+ solidne wykonanie
+ estetyczne wzornictwo
+ wysoka funkcjonalność
+ dobry ekran IPS
+ oryginalna regulacja głośności
+ otwarty system operacyjny
+ wysoka wydajność
+ zrównoważone i przestrzenne brzmienie

Wady:
– spore gabaryty
– dotykowa regulacja głośności nie każdemu przypadnie do gustu
– ograniczony wybór filtrów cyfrowych

Sprzęt dostarczył:

fiio

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
hifiman

17 KOMENTARZE

  1. Thanks a lot for your review. You only can describe sound so precise so i can really easily understand how it sounds even without hearing. Interesting what do you think about ibasso dx240 sound compared to m11 plus ess. Is it at the same level or some dap has advantage?
    Want to upgrade from dx160 to faster and better Dap. Thanks a lot

    • I’m really sorry for late response. Did you decided to uprade or not? If so, how do you finding M11 Plus ESS?

      Sadly I didn’t have chance to review DX240. Last DAP from iBasso that I reviewed was DX220 and I really liked it for its firm sound signature with forward midrange. IMO FiiO’s devices are always smoother sounding than iBasso’s, what can be advantage as well as disadvantage. Love both sound styles.

      Thank you for your feedback – I appreciate it.

  2. Cześć zastanawiam się nad przesiadka z dx160 na Plus Ltd. Czy taka wymiana będzie opłacalna ? Różnica w dźwięku jest na tyle wyczuwalna? Wiem że to w sumie subiektywne odczucia ale według Ciebie lub innych czytelników. Pozdrawiam

    • Cześć. Niestety nie miałem okazji testować DX160, więc nie jestem w stanie porównać ze sobą odtwarzaczy. Test DX160 wykonał za to Grzegorz Fabianowicz (link), z którym zazwyczaj się w pełni zgadzam – mieliśmy podobne wrażenia odnośnie wielu urządzeń, więc być może uda Ci się wyciągnąć z niego jakieś wnioski w kontekście moich wrażeń na temat M11 Plus LTD. Znając sygnaturę iBasso obstawiam, że DX160 brzmi twardziej i bardziej konturowo od M11 Plus LTD/ESS, które są pewnie trochę gładsze w przekazie. To jednak wróżenie z fusów, nie dam sobie za to głowy uciąć 🙂

  3. Dobrze że pojawiła się recenzja tej wersji M11, zastanawiałem się co straciłem bo zanim się zorientowałem to wersja LTD była już niedostępna. Lepiej kontrolowana góra i szersza scena to akurat dla mnie zaleta, jednak jaśniejszy przekaz już nie koniecznie. Jak na moje ucho z Fiio Fh9 brzmi to rewelacyjnie, to trzymanie w ryzach midbasu robi dobrze, bardzo dobra kontrola i dobre zejście, góra pnie się daleko jest czysta i bardzo precyzyjna. Natomiast z fiio Fh5s góra i wyższa średnica już jest ciut zbyt jasna i ostra, tu ratuje użycie all to DSD.
    A co do zmian w stosunku do wersji LTd to warto wspomnieć o wydłużonym czasie pracy do 14.5 przez wyście symetryczne i 14 przez balans.
    Pozdrowienia

    • FiiO podaje sprzeczne szacunki dla akumulatora – na stronie produktu figuruje około 11 godz., a w szczegółowej specyfikacji 14 godz. 

      Nie zauważyłem specjalnej różnicy w porównaniu do wersji LTD na korzyść modelu ESS, ale w trakcie testów korzystałem z wielu słuchawek, różnych stopni wzmocnienia, strumieniowałem muzykę przez Wi-Fi i często używałem ekranu, więc procenty baterii spadały dość gwałtownie. Być może w kontrolowanych warunkach M11 Plus ESS jest rzeczywiście górą.

    • Cześć. Zastanawiam się bad tym DAP’em i FH9. Możesz coś więcej napisać na temat tego konkretnego połączenia? Warto wydać 6 tys. na ten zestaw? Zastanawiam się też, czy może DAP’a zastąpić phonem i donglem Questyle M15. Różnica w cenie 2 tys., pytanie czy jakość dźwięku jest na tym samym poziomie. Opinie na świetne.

  4. Dzień dobry, przede wszystkim serdecznie dziękuję za „Kropkę”. Bardzo mi pomogły Pańskie opinie, zwłaszcza jedna, w podjęciu wstępnej decyzji o kupnie przenośnego odtwarzacza. Byłbym niezmiernie wdzięczny za finalną radę, który kupić.

    Słucham głównie akustycznego jazzu sprzed 1970 roku, a także muzyki klasycznej, zazwyczaj barokowej. A właściwie słuchałem, bo od ponad miesiąca gromadka żywiołowych – i dość aktywnych akustycznie 🙂 – ukraińskich dzieciaków wyklucza słuchanie muzyki z mojego stacjonarnego zestawu. Pomyślałem, że kupię DAP i będę słuchał przez bezprzewodowe słuchawki Sony z funkcją tłumienia hałasu, bo akurat takie mam. Przynajmniej na początku. Potem może szarpnę się na coś bardziej wyrafinowanego, jakieś sprawdzone Sennheisery na przykład.

    W swoim systemie przepuszczam dźwięk z czytnika CD przez DAC firmy Topping na przetwornikach Asahi Kasei. Odpowiada mi charakter tego dźwięku, przez producenta określany jako „velvet sound” – coś w tym jest, dźwięk jest gładki, nieofensywny, przyjemny w odbiorze (mam wzmacniacz lampowy na EL34, co na pewno też temu sprzyja). Chcę się zmieścić w kwocie do dwóch tysięcy złotych. Trafiłem na Pańską recenzję Shanlinga M5S – z opisu wynika, że dźwięk jest wysokiej klasy i taki, jaki lubię, a odtwarzacz ma właśnie kości produkcji AK – dziś rzadko spotykane z powodu pożaru fabryki.

    Zależy mi przede wszystkim na przyjaznym, raczej naturalnym niż efekciarsko podbitym brzmieniu, na współpracy ze słuchawkami bezprzewodowymi, sensownym czasie działania. Wydaje się, że Shanling M5S to wszystko ma. Ale być może – i stąd prośba o radę – można dziś kupić coś jednak lepszego w porównywalnej cenie? Od premiery minęły bodaj trzy, cztery lata, to sporo w świecie elektroniki urządzeń przenośnych. Co mi Pan radzi: zostać przy tym Shanlingu, czy wybrać jakiś inny model?

    Z góry serdecznie dziękuję za pomoc.

    PS. Być może to pytanie powinno paść pod recenzją Shanlinga M5S, ale to stary tekst, a nie mam pewności, czy Pan śledzi wszystkie komentarze, a niniejsza recenzja jest opublikowana niedawno. W każdym razie przepraszam za zamieszanie.

    • Przyznaję, że od momentu testu nie miałem już kontaktu z Shanlingiem M5S i nie znam nowszych modeli tego producenta, ale wydaje mi się, że odtwarzacz sprostałby wymaganiom – rzeczywiście brzmi w stylu AKM, czyli tak, jak Pan napisał. Dobre brzmienie się nie starzeje, a postęp technologiczny w mobilnym audio jest trochę wolniejszy od konsumenckiej elektroniki użytkowej, więc Shanling to nadal ciekawa opcja 🙂

      Alternatywą jest Cayin N3Pro, który wprawdzie nie brzmi tak barwnie z wyjścia 3,5 mm czy 4,4 mm, ale posiada tryb lampowy, który oferuje już gładkie, ciepłe i nasycone brzmienie. Miałem okazję go przetestować i przypadł mi do gustu (test). Warto zainteresować się także przenośnymi przetwornikami do smartfona – dzisiaj opublikuję test Cayina RU6, który również brzmi analogowo i muzykalnie. Nie jest to wprawdzie dedykowany odtwarzacz, ale taki „dongle” pozwala swobodnie korzystać z dobrodziejstw smartfona, w tym strumieniowania muzyki.

      • Facet pyta jakie kości w zewn. DACu najlepsze do słuchawek BT. A Pan zamiast go poprawić to brnie w legendarne brzmienie AKM?
        Słuchawki BT korzystają z daca i ampa wbudowanego nie z playera.
        To jest żenada i kropka 🙂

        • Moriarty zasugerował, że planuje wymienić słuchawki Bluetooth na „coś bardziej wyrafinowanego”, że są one tymczasowym rozwiązaniem. Wspomniał też o swoim systemie z DAC-em Toppinga na AKM-ach. Uznałem, że przytoczona przez Ciebie kwestia jest oczywista, że nie muszę tego tłumaczyć. Nie widzę tutaj żenady, jeśli już to nieporozumienie.

  5. Witam. Czy odtwarzacz zgra się z Andromeda 2020? Trochę obawiam się płytkości basu – generalnie neutralny player powinien się z nimi dobrze zgrywać, ale boję się, że bas będzie przez to zbyt płytki – a jak wiadomo, Andromedy pod tym względem nie są wybitne.

    • Niestety nie znam modelu Andromeda z 2020 roku, więc mogę jedynie teoretyzować. Testowałem te słuchawki w 2017 roku, a z tego co wiem, brzmienie wyraźnie zmieniło się wraz z kolejnymi iteracjami, często nawet nieoficjalnie. Sztuka testowa, którą dysponuję nie rozpieszcza ogólnie ilością basu, brzmi raczej mocną średnicą. Jeśli nowszy model generuje więcej basu, to może być ok. Jednak sam M11 Plus ESS basu nie ścina, ani też nie podbija dolnego zakresu, więc pewnie i tak nie można liczyć na dużą dawkę niskich tonów.

  6. Witam,
    czy miał Pan okazję testować słuchawki Ultrasone Eleven ? Czy byłoby to dobre połączenie z Fiio 11 LTD/ ESS ?

Skomentuj Maciej Sas Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj