DX150 to najnowszy odtwarzacz iBasso oparty na konstrukcji modelu DX200. Również posiada dotykowy ekran o przekątnej 4,2” i działa pod kontrolą Androida, ale zastosowano inny układ DAC, a także nowy moduł wzmacniacza.

Doceniłem przestrzenne, dynamiczne, ale jednocześnie dociążone brzmienie DX200, czyli wydajnego odtwarzacza iBasso, zbudowanego w oparciu o podwójną kostkę ESS Sabre ESS9028PRO. Producent postanowił wprowadzić na rynek tańszy model bazujący na flagowcu z innym modułem wzmacniacza i podwójnym przetwornikiem AKM AK4490EQ. Rezultat jest wyjątkowo kuszący – DX150 ma podobne możliwości do flagowca, trochę mniej mocy, ale kosztuje aż 400 dolarów mniej. Co potrafi i jak faktycznie wypada w porównaniu z DX200?

REKLAMA
final

Wyposażenie

Spodziewałem się oszczędności, ale okazuje się, że DX150 jest również solidnie zapakowany i bogato wyposażony. W zestawie są:

  • futerał;
  • kabel USB typu A-USB typu C (ok. 115 cm);
  • adapter koaksjalny-3,5 mm (ok. 10 cm);
  • adapter do wygrzewania;
  • hartowane szkło na wyświetlacz;
  • instrukcja obsługi;
  • karta gwarancyjna.

Futerał jest bardzo podobny do akcesorium z zestawu DX200. Nie jestem pewien czy jest skórzany – materiał przypomina nubuk, ale wydaje się być ogumowany. Moim zdaniem i tak prezentuje się lepiej od futerału DX200 – ma ładniejszy kolor i jest przyjemniejszy w dotyku. Pozostałe akcesoria prezentują się podobnie, jedynie kabel USB jest mniej elastyczny. Dodatkowo DX150 posiada zapasowe szkło zabezpieczające wyświetlacz, którego nie było w komplecie z DX200.

 

Konstrukcja

Na pierwszy rzut oka DX150 wygląda jak DX200 w innej wersji kolorystycznej, ale po bliższych oględzinach na wierzch wychodzą pewne różnice. Nie ma się czego obawiać – pokusiłbym się o stwierdzenie, że pod względem konstrukcji DX150 stanowi 95% modelu DX200. Obudowa ma nieznacznie inny kształt, jest również wykonana z aluminium, ale miejscami trochę niższej jakości. Niemniej wykonanie nie zawodzi – całość jest masywna i odpowiednio spasowana.

Front zajmuje wyświetlacz IPS o przekątnej 4,2” i rozdzielczości HD (1280×768 pikseli). Ekran jest równie dobry, jak ten w DX200, tj. ostry, jasny, z nasyconymi barwami i szerokimi kątami widzenia. Nie można spodziewać się wyjątkowo głębokiej czerni, ale jak na DAP-a poziom jest i tak dobry. Jedynie biel ma chłodniejszy odcień niż w DX200 – jest bardziej niebieskawa, a w DX200 żółtawa. Ekran ponownie otaczają szerokie ramki, ale tym razem obudowa ma inny kształt. W DX200 dookoła ekranu były wcięcia, a pod nim wyraźny schodek. W DX150 front jest płaski, jedynie same krawędzie zostały mocno ścięte.

Z prawej strony znajduje się charakterystyczna wypustka z przyciskami sterowania muzyką oraz regulacją głośności. Element jest również przykręcony, ale tym razem węższy i bardziej wyprofilowany. W przeciwieństwie do DX200 pokrętło głośności nie zostało zabudowane, a ponadto jest też bardziej ząbkowane. Poniżej niego umieszczono trzy przyciski sterowania muzyką, natomiast na lewą ściankę trafił tylko pojedynczy czytnik kart micro SD.

Włącznik wylądował na górnej krawędzi, a obok niego złącze USB typu C i wyjście SPDIF 3,5 mm. Po przeciwnej stronie obudowy znajduje się natomiast nowy moduł AM6, który posiada taki sam interfejs, jak moduł AM1 (domyślny w DX200), gdyż zawiera: wyjście słuchawkowe 3,5 mm, liniowe 3,5 mm oraz zbalansowane 2,5 mm. Spód odtwarzacza jest ponownie wypukły i aluminiowy.

Ergonomia i obsługa

DX150 to również odtwarzacz wagi ciężkiej (254 g). Producent podaje, że jest on o 5 gramów cięższy od flagowego modelu, ale moja waga wskazała około 10 gramów więcej. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo ogólna ergonomia jest praktycznie taka sama, jak w przypadku DX200 – DX150 także nie jest odtwarzaczem kieszonkowym.

DX150 został przystosowany do obsługi oburęcznej – ekran jest za wysoko, by można było do niego wygodnie sięgać kciukiem. Jeśli chwycimy odtwarzacz lewą dłonią, to prawa będzie miała swobodny dostęp do ekranu zabezpieczonego dodatkowym szkłem (szorstkiego i bez warstwy oleofobowej), jak i pokrętła oraz przycisków bocznych. Gdy chwycimy odtwarzacz prawą dłonią, to przyciski sterowania muzyką oraz regulacji głośności znajdą się pod kciukiem. Szkoda jedynie, że interfejs dotykowy nie jest bardziej czuły i wymaga dosyć stanowczych gestów.

Nie mam zastrzeżeń odnośnie rozplanowania interfejsu. Podoba mi się, że ponownie zastosowano gniazdo USB typu C oraz że złącze to znajduje się na szczycie, a nie na wymiennym module wzmacniacza. Dzięki temu podczas ładowania lub w trybie USB DAC na biurku nie plączą się kable, a do wyjść audio jest wygodny dostęp.

Regulacja głośności również pracuje wzorowo – obraca się stopniowo i z odpowiednim oporem. Niestety z powodu niezabudowanego pokrętła łatwiej o przypadkową zmianę głośności gdy odtwarzacz jest noszony w kieszeni. Skala regulacji jest jednak tak gęsta, że nie stanowi to większego problemu – pojedynczy skok zwiększa głośność tylko minimalnie. Mimo tego i tak jednak mile widziana byłaby sprzętowa lub systemowa blokada regulacji głośności przy wyłączonym ekranie.

DX150, tak jak DX200, wyposażony jest w akumulator o pojemności 4400 mAh. Czas pracy jest podobny – wynosi 8-10 godzin. Jeśli nie korzystamy z ekranu, to około 10% akumulatora zapewnia około godziny odtwarzania muzyki. Nowy model odtwarzacza wspiera za to szybkie ładowanie zgodne ze standardem Qualcomm Quick Charge 2.0, więc przy użyciu stosownej ładowarki urządzenie można naładować w dwie godziny.

W porównaniu z DX200 ubyło pamięci wbudowanej. Zamiast 64 GB są do dyspozycji 32 GB, ale nie zabrakło pojedynczego czytnika kart micro SD (obsługa kart o maksymalnej pojemności 2 TB). DX150 wspiera także wszystkie moduły wzmacniacza dostępne dla modelu DX200. Nowy DAP w trakcie długotrwałych odsłuchów również robi się ciepły, ale temperatury pozostają w normie.

Oprogramowanie i funkcje

iBasso ponownie zastosowało układ marki Rockchip, jednostkę z ośmiordzeniowym procesorem, działającą pod kontrolą Androida 6.0 Marshmallow. Wydajność jest satysfakcjonująca. Urządzenie działa stabilnie i odpowiednio płynnie – jest dużo szybsze niż np. FiiO X5 III czy Cayin N5 II. Do dyspozycji ponownie jest dwuzakresowe Wi-Fi oraz interfejs Bluetooth 4.1, ale niestety nadal bez obsługi kodeka aptX. Gorzej z Androidem, który jest częściowo ograniczony i nie aż tak doszlifowany, jak w konkurencyjnych odtwarzaczach. Trzeba też pamiętać, że DX150 to nadal odtwarzacz – nie można oczekiwać od niego wydajności i możliwości smartfona z wyższej półki.

Wizualnie system został zmodyfikowany tylko nieznacznie. Użytkownika wita nowa gwiezdna tapeta, a dostępnych jest także kilka innych. Główny ekran wyświetla duży widżet standardowego odtwarzacza, do którego skrót jest przypięty w doku na dole ekranu. Nie ma szuflady aplikacji – trafiają one na prawy pulpit. W pamięci są standardowe narzędzia: kalkulator, przeglądarka internetowa, menedżer plików itp. Górna belka zawiera natomiast typowe skróty, a lista ustawień różni się tylko kilkoma elementami, czyli dodatkowymi ustawieniami dźwięku. Każdy kto obsługiwał smartfona z Androidem poczuje się tu jak w domu.

Domyślny odtwarzacz muzyki również się nie zmienił. Posiada charakterystyczny interfejs w formie kafelków, ale nie zachwyca możliwościami. Ekran odtwarzania wyświetla dużą okładkę, umożliwia schowanie paska tytułu, a także daje dostęp do podręcznych opcji: wzmocnienia, filtrów i trybu gapless. Gest w prawą stronę otwiera bibliotekę muzyki, a w lewą przełącza do ustawień (np. funkcji USB DAC, EQ, trybu odtwarzania). Tym razem system Mango OS nie jest dostępny, ale to mała strata.

Niestety ponownie zabrakło sklepu Google Play. Możliwe jest dodanie konta Google, ale aplikacje trzeba instalować z plików w formacie .apk, pobranych z Internetu. Może wymagać to wgrywania dodatkowych usług, a utrudnia to także aktualizację oprogramowania (np. serwisów strumieniujących muzykę).

Specyfikacja

Ogólna:

  • przetwornik: AKM AK4490EQ (Dual DAC) 32-bit/384 kHz
  • obsługa DSD: DSD64/128/256
  • odbiornik: USB XMOS XU208
  • ekran: 4,2” IPS (768×1280 pikseli)
  • układ: Rockchip, 8 rdzeni Cortex-A53
  • RAM: 2 GB LPDDR3
  • pamięć wbudowana: 32 GB + czytnik micro SD (SDHC i SDXC) do 2 TB
  • Wi-Fi: dwuzakresowe, standard 802.11ac
  • Bluetooth: 4.1
  • akumulator: 4400 mAh, 3,8V (litowo-polimerowy)
  • regulacja głośności: 150-stopniowa
  • funkcje: wymienne moduły wzmacniacza, DAC USB, szybkie ładowanie PD 2.0/QC 2.0
  • wymiary: 128,5 x 69 x 19,5 mm
  • masa: 254 g

Wyjście 2,5 mm:

  • napięcie wyjściowe: 4,8 Vrms
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz-40 kHz (-0,5 dB)
  • dynamika: 118 dB
  • SNR: 118 dB
  • crosstalk: -119 dB
  • THD+N: <0,00032% (32 Ω@2,4 Vrms)

Wyjście słuchawkowe 3,5 mm:

  • napięcie wyjściowe: 2,4 Vrms
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz-40 kHz (-0,5 dB)
  • dynamika: 117 dB
  • SNR: 117 dB
  • crosstalk: -115 dB
  • THD+N: <0,0004% (32 Ω@2,4 Vrms)

Wyjście liniowe 3,5 mm:

  • napięcie wyjściowe: 2,4 Vrms
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz-40 kHz (-0,5 dB)
  • dynamika: 118 dB
  • SNR: 117 dB
  • THD+N: <0,0004% (bez obciążenia@1,5 Vrms)

Brzmienie

  • Słuchawki: Audeze LCD-2 (Double-Helix Fusion Complement4), MrSpeakers Ether 1.1 (Forza AudioWorks HPC Mk2), 1MORE H1707, Focal Spirit Professional, Final Sonorus III, Master&Dynamic MH30, Campfire Audio Andromeda, Polaris i Comet, Etymotic ER-4PT, Oriveti New Primacy, FiiO F9 PRO, iBasso IT01, SIMGOT EN700 PRO
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre), Burson Play (V6 Vivid i Classic), FiiO Q5 (AM3A i AM3B), Leckerton UHA-760, Astell&Kern AK XB10, FiiO BTR1
  • DAP: Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200, FiiO X5 III, OnePlus 5
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz, Oriveti Affinity
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Odtwarzacz został przetestowany na oprogramowaniu o oznaczeniu: V2.9.250.

DX150 brzmi świetnie! Początkowo wydał mi się bardzo podobny do DX200, ale z czasem różnice wychodziły na wierzch. Według mnie to bardzo zbliżony poziom jakościowy do DX200, ale brzmienie jest podane w trochę innej formie – przypomina raczej gładszy charakter DX100. DX150 jest lżejszy, spokojniejszy i łagodniejszy w przekazie od DX200, a do tego prezentuje bas w bardziej skondensowanej formie. Przy nim DX200 brzmi masywniej, ciężej w basie i twardziej w średnicy. Tym razem oprócz filtrów i wzmacniaczy dostępna jest także opcja „Sound style”, która zawiera dwie pozycje: standard oraz full sound. Różnice między nimi są niewielkie. W trybie full sound bas jest bardziej zaoblony i obfity – wtedy bliżej DX150 do charakteru DX200. Standardowy tryb dźwięku oferuje natomiast bardziej punktowe i zbite brzmienie dołu.

Wolę niskie tony w trybie standard. Tryb “Full sound” delikatnie rozlewa i spowalnia bas, więc moim zdaniem korzystniej wypada domyślny tryb, który trzyma dół w ryzach. To nadal gęste, dociążone i masywne brzmienie średniego basu, a także odpowiednie zejście. DX150 nie cierpi na odchudzenie lub brzmieniową anemię, nie rysuje basu szkicowo i technicznie, a w sposób bardziej obfity, ale ciągle kontrolowany i nieprzegięty. To i tak lżejsze brzmienie od DX200, co wychodzi DX150 na dobre – odtwarzacz jest łatwiejszy w odbiorze, swobodniejszy, mniej ociężały w basie. Chude słuchawki brzmią w dole bardziej gęsto, ale te basowe nie przedobrzają w niskich tonach. Nie zawodzi dynamika, bas potrafi uderzyć i szybko się ulotnić, a do tego różnicuje fakturę instrumentów i prezentuje dużo detali. Słychać jednak, że priorytet miała muzykalność – detal nie zabiera przyjemności z odsłuchów.

DX150 łagodniej prezentuje również średnicę. Bardzo lubię zarysowany i twardy charakter środka DX200 i ogólnie cenię tego typu brzmienie, ale DX150 mi pod tym względem nie podpadł. Średnica „stopięćdziesiątki” jest równa, ale gładka. Brzmi w sposób płynny i łagodny, ale jeszcze nie rozmywa konturu. Dźwięk jest nadal rysowany odpowiednio twardą kreską, muzyka nie staje się mdła i nie przykrywa się woalem. Brzmienie jest nadal naturalne, a odtwarzacz może popisać się nasyceniem – brzmi barwnie i soczyście, nie jest suchy, laboratoryjny lub matowy. W wielu konfiguracjach zachwycałem się ciepłem jazzowych dęciaków, żywym tembrem głosu wokalistów, energią rockowych gitar, ale także bardziej cyfrowym i zimnym brzmieniem nowszej elektroniki lub metalu. W muzyce słuchać dużo kolorów – nawet surowo i technicznie brzmiące słuchawki armaturowe stają się bardziej naturalne i mniej agresywne. To wysoce muzykalny i angażujący przekaz muzyki, ale nadal nadającej się do rozłożenia na czynniki pierwsze.

DX150 brzmi klarowną, ale spokojną górą. Nie ma mowy o rozjaśnieniu i wyostrzeniu brzmienia, a odtwarzacz nie cierpi także na przyciemnienie i zamulenie dźwięku. Muzyka jest odpowiednio doświetlona, ale nie brzmi agresywnie, nie atakuje słuchacza i nie męczy. DX150 potrafi zaprezentować bezpośrednie i przejrzyste brzmienie, ale bez ostrych krawędzi. Smyczki nie są zgaszone, damskie wokale wybrzmiewają swobodnie, a talerze perkusyjne są selektywne i mocne, ale nic nie męczy i nie tnie uszu. Chętnie sięgałem po DX150 nawet gdy byłem zmęczony, wiedząc, że nie osaczy mnie dźwiękiem i nie zirytuje, co potrafią zrobić iBasso DX200 lub Astell&Kern AK70 MKII.

Mimo że scena dźwiękowa wydaje się być mniejsza od tej z DX200, to na holografię nie można narzekać. Przestrzeń jest proporcjonalna – DX150 równoważy szerokość (mocna separacją kanałów) z konkretną głębią (bez wycofywania sceny) i wysokością (pozycjonowanie zarówno poniżej, jak i powyżej poziomu uszu). Instrumenty pojawiają się swobodnie we wszystkich płaszczyznach, a pomiędzy nimi jest dużo powietrza. Odtwarzacz nie wbija przekazu w głowę, ale także nie wyciąga go usilnie poza nią. Wrażenie robi także kształtność instrumentów, szczególnie na wieloprzetwornikowych armaturach i planarach – dźwięki są masywne i trójwymiarowe, tak jak w DX200.

iBasso DX150 i słuchawki
DX150 zgrał się ze wszystkimi słuchawkami z platformy testowej. Odniosłem wręcz wrażenie, że potrafi kompensować braki słuchawek, bo jakimś cudem te ostrzejsze i chudsze stawały się łagodniejsze i pełniejsze, a te ciemniejsze brzmiały bardziej przejrzyście. Ponownie trzeba jednak uważać na wysokoskuteczne i niskoomowe armatury, które mogą lekko szumieć.

MrSpeakers Ether 1.1 nie wykazywały oznak „niedopędzenia” – były odpowiednio kształtne w holografii i dociążone w niskich tonach. Ethery 1.1 z kablem DUM brzmią dosyć technicznie i precyzyjnie, a czasami chudo, więc charakter DX150 im podpasował. Słuchawki zabrzmiały głębiej w basie, ale nie cięły uszu sopranem i nie męczyły wyższą średnicą. Ze stacjonarnymi sprzętami uzyskiwałem lepsze efekty, ale i z “dziurki” DX150 brzmiały satysfakcjonująco. To samo mogę powiedzieć o zgraniu się z Audeze LCD-2, którym odtwarzacz również stworzył niezłe warunki.

Finale Sonorus III zabrzmiały świetnie – popisywały się barwną średnicą (a bywają szare), były naturalnie nasycone, dynamiczne i bardzo angażujące. Wrażenie robiła też duża i poukładana przestrzeń z pewnym priorytetem na szerokość. Basowe i rozrywkowe 1MORE H1701 zgrały się jak należy – popisywały się masywnym i wibrującym dołem, gładką średnicą oraz łagodnym sopranem. Słuchawki również stały się bardziej nasycone, co im pomogło – mniej dawał się we znaki lekko kartonowy nalot środka. Ciemniejsze Master&Dynamic MH30 również zagrały soczystym basem, były ciepłe i barwne. MH30 potrafią się zamulić, czasami brzmią zbyt ciemno, ale w połączeniu z DX150 były czytelne i dosyć bezpośrednie. Nadal oferowały raczej zagęszczone i lekko przyciemnione granie, ale nie muliły i nie brakowało im energii.

Pięcioprzetwornikowe Campfire Audio Andromeda zgrały się wzorowo. Słuchawki bywają techniczne, czasami lekko matowe, a z DX150 zabrzmiały barwnie, w sposób dociążony, łagodny, ale tym samym nie zgaszony. Średnica była znakomita, a źródła pozorne niezwykle kształtne. Nie spadła rozdzielczość, mimo że słuchawki zabrzmiały mniej technicznie i surowo. Z uśmiechem na twarzy śledziłem dęciaki, wibrujący kontrabas, a także mocne kotły perkusyjne, kontrujące werble i wyraziste talerze. Z nagraniami na żywo efekt był iście koncertowy.

Campfire Audio Polaris, czyli dwuprzetwornikowe hybrydy, również dogadały się z DX150 – nie rozmyły się i nie zamuliły. Środek był trochę dalej (jak przystało na słuchawki), ale nadal można było docenić żywe instrumenty. Bas zabrzmiał miękko, masywnie i odpowiednio tłusto, a góra była klarowna, ale nie sykliwa. Słuchawki brzmiały szeroko, dynamicznie i w wysokiej rozdzielczości.

Najnowsze i zarazem najtańsze Comet od Campfire Audio, to gęsto i masywnie brzmiące słuchawki armaturowe ze świetnym basem. Zabrzmiały odpowiednio konturowo, swobodnie w basie, a także czytelnie w średnicy. Słuchawki te bywają matowe lub suche, a z DX150 były bardziej nasycone i naturalne, a także przyjemniejsze w odbiorze.

Tendencja ta jest kontynuowana z innymi hybrydowymi lub dynamicznymi dokanałówkami. IT01 od iBasso pokazały walory niskich tonów, średnicy i wysoką rozdzielczość. Simgot EN700 Pro zabrzmiały bardzo przestrzennie, swobodnie, z dużą dawką powietrza i zgodnie ze swoim charakterem. To samo tyczyło się klarownych, rozbudowanych przestrzennie i neutralnych Oriveti New Primacy, energicznych i zarysowanych FiiO F9 Pro czy liniowych Etymotic ER-4PT z adapterem do wersji ER-4S. Te ostatnie nadal zabrzmiały dosyć płasko i analitycznie, ale zyskały na muzykalności i barwności.

iBasso DX150 vs DX200, inne odtwarzacze i DAC/AMP-y
Pierwszy DAP idzie w muzykalność, a drugi w analityczność. DX150 ma pewien akcent w średnim basie i niższej średnicy, a górę podaje klarownie, ale łagodnie. DX200 stawia akcent w niskim basie i wyższej średnicy, brzmi w górnych rejestrach bardziej szorstko. Nowy model brzmi bardziej gładko i płynnie, a dźwięk jest przyjemniejszy w odbiorze. Flagowiec jest bardziej bezwzględny, masywny w dole i twardy w średnicy, gdyż rysuje brzmienie mocniejszą kreską. Jednocześnie bas DX150 jest bardziej zwarty i zbity – przy nim DX200 potrafi lekko rozlewać się w niskich tonach. DX200 wydaje się prezentować ciut wyższą rozdzielczość, ale w praktyce nie wiem, który odtwarzacz jest lepszy. DX150 doceni fan przystępniejszego brzmienia, a po DX200 sięgnie meloman gustujący w głębokim basie i technicznym przekazie średnicy i góry. Bliżej mi do brzmienia DX200, ale biorąc pod uwagę różnicę cenową i bardziej zwarty bas nowości wybrałbym DX150. Nie można zapomnieć o mocy – DX200 ma wyższe napięcia wyjściowe, chociaż dla słuchawek z platformy testowej nie miało to większego znaczenia.

Okazuje się, że różnice pomiędzy odtwarzaczami w dużej mierze zależą od zastosowanych wzmacniaczy. DX200 z modułem AMP6 zmiękczył się, wygładził i uspokoił w basie, natomiast DX150 z AMP1 z modelu DX200 dociążył bas i mocniej zarysował średnicę. Oba odtwarzacze po zamianach brzmiały bardzo dobrze.

Astell&Kern AK70 MKII stoi po jeszcze bardziej analitycznej stronie. To odtwarzacz wyraźnie mocniej zarysowujący górę pasma i wyższą średnicę, absolutnie bez wygładzenia i uspokojenia dźwięku. AK70 MKII brzmi też bardziej punktowo w basie, wręcz szkicowo i technicznie. DX150 jest przy nim wyraźnie masywniejszy w średnim basie i niskiej średnicy, a do tego bardziej przystępny, muzykalny i relaksujący. DX150 potrafi być podobnie energiczny, ale nigdy nie męczy dźwiękiem. Astell może zabrzmieć znacznie bardziej szorstko i twardo, a do tego stawia pierwszy plan trochę dalej, jakby unikając obszaru głowy. DX150 brzmi bliżej, gęściej i nie unika pozycjonowania w obszarze czaszki. Uwielbiam AK70 MKII za mnogość detali, techniczny charakter, ale w konkursie na muzykalność wygrywa “stopięćdziesiątka”.

FiiO X5 III to również odtwarzacz wygładzający i zmiękczający brzmienie, ale często odbywa się to kosztem rozdzielczości, której DX150 nie traci. FiiO brzmi bardziej neutralnie, jasno i klarownie, nie jest tak masywny, dociążony i gęsty. DX150 jest przy nim nasycony, żywy i również bardziej muzykalny.

Ciekawe wypada porównanie do FiiO Q5, który ze standardowym wzmacniaczem AM3A brzmi głębiej w niskim basie, bardziej neutralnie w średnicy i chłodniej w górze. Q5-tka jest laboratoryjna, a DX150 cieplejszy i bardziej naturalny. Za to nowy wzmacniacz FiiO AM3B przybliża średnie Q5-tki, mocniej zarysowuje górę i wyższą średnicę, a bas rysuje bardziej punktowo. Z nowym modułem Q5 staje się jeszcze bardziej techniczny, więc przybliża się w stronę DX200 i AK70 MKII, niż DX150.

iBasso DX150 i wyjście liniowe
Wyjście liniowe DX150 pozwala na regulację głośności, ale dla bezpieczeństwa jest ona niezależna od regulacji wyjścia słuchawkowego. Nie czułem potrzeby wymiany wzmacniacza, ale z zewnętrznym można uzyskać trochę inne efekty – sygnał LO jest bardziej neutralny i surowy, a do tego mocniej zarysowany, czyli taki, jaki powinien być.

Podsumowanie

Jestem pod dużym wrażeniem brzmienia nowego DAP-a iBasso oraz jego możliwości. DX150 oferuje poziom zbliżony do flagowego i dużo droższego DX200. Funkcjonalność DX150 jest nawet trochę wyższa – nowy odtwarzacz wspiera szybkie ładowanie i posiada dodatkowe ustawienia dźwięku. Podważa to sens zakupu modelu DX200, ale DX150 nie stanowi jednak tańszego zamiennika flagowca, ponieważ brzmi inaczej. Mimo że podoba mi się zarysowane brzmienie DX200, to ostatecznie wolę lżejszą prezentację basu modelu DX150, który reprezentuje korzystniejszy stosunek jakości do ceny.

Ponownie mamy do czynienia z dużym i ciężkim odtwarzaczem, który nie zachwyca oprogramowaniem. Android działa stabilnie, ale aplikacja odtwarzacza mogłaby być lepsza, a sam system jest niepotrzebnie ograniczony. Interfejs dotykowy powinien być trochę bardziej precyzyjny, a szkoda, że pokrętło nie zostało zabudowane i nie ma blokady. Niemniej iBasso DX150 i tak jest wart zakupu, a aktualnie kosztuje 500 dolarów amerykańskich.

rek

Dla iBasso DX150

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ bardzo dobre wykonanie
+ niezła ergonomia
+ wysoka wydajność systemu i dużo mocy (mimo że jest niższa od DX200)
+ wsparcie dla szybkiego ładowania
+ nie wymaga synergii
+ rewelacyjne brzmienie o wysokiej dynamice, dociążonym basie, łagodnym, ale jednocześnie precyzyjnym i rozdzielczym przekazie
+ duża scena dźwiękowa i świetna holografia

Wady:
– duży i ciężki
– brak aptX/aptX HD i sklepu Google Play
– nieobudowane pokrętło głośności
– przeciętne oprogramowanie
– przeciętny czas pracy

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

7 KOMENTARZE

  1. Odtwarzacz ma poważne, według mnie, wady:
    – jest ciężki i niewygodny
    – system działa tragicznie wolno
    – Mango Player jest toporny i niewygodny w obsłudze
    – dźwięk na wyjściu niezbalansowanym (AMP6) jest płaski i bez życia
    – w oryginalnym oprogramowaniu nie ma Google PlayStore (a taki Fiio X5-III np. ma preinstalowane)
    – cena jak na możliwości jest zdecydowanie za wysoka.

    • Nasze wrażenia w dużej mierze się pokrywają. Rzeczywiście DX150 to odtwarzacz wagi ciężkiej, dość toporny. Nie zgadzam się odnośnie wydajności – dla porównania X5 III jest dużo wolniejszy od X5 III, zacina się i mocno spowalnia. Moim zdaniem DX150 czy DX150 działają dość sprawnie, jak na odtwarzacze z Androidem – u mnie zero irytacji. Trzeba pamiętać, że to nie są smartfony i skupiono się na układzie audio, a nie SOC-u i systemie operacyjnym. Mango Player ma swoje wady, ale łatwo wgrać plik .apk dowolnej aplikacji odtwarzającej (polecam foobar2000) lub strumieniującej muzykę. Odnośnie ceny również się nie zgadzam, DX150 oferuje brzmienie bardzo bliskie poziomu DX200, a jest praktycznie połowę tańszy i tym samym niewiele droższy od X5 III, od którego DX150 jest lepszy sonicznie.

        • Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz. Co Pan wybrał? 🙂 Wybór jest rzeczywiście trudny – za M9 przemawiają proporcje, wzornictwo, ergonomia. Odtwarzacz jest kompaktowy, brzmi solidnie i przyjemnie. DX150 to jednak wielka bryła, odtwarzacz jest zdecydowanie mniej mobilny, ale ma jednak Androida ze swobodną ingerencją w oprogramowanie. Brzmieniowo aktualnie wybrałbym M9, ale to kwestia preferencji. Odtwarzacz FiiO oferuje moim zdaniem bardziej nasycony dźwięk, a DX150 jest bliżej neutralności, również brzmi gładko, ale jest moim zdaniem mniej barwny od FiiO M9. Aktualnie kuszący jest też Shanling M5s, który jest jeszcze trochę wyżej sonicznie względem M9-tki.

  2. Naprawdę mam duży dylemat. Ogólnie wolał bym M9, ale jest taka stacja radiowa którą lubię słuchać, a na M9 będę pozbawiony tej możliwości. To co pan napisał że M9 jest bardziej barwny to o ile dobrze zrozumiałem lepiej sprawdzi się z muzyką elektroniczną,smooth jazz, a właściwie wszelką jeśli priorytetem jest nie rozkładanie muzyki na detale, a czerpanie z niej przyjemności. Może jeszcze dodam że słucham muzyki tylko na słuchawkach dokanałowych. Jest jeszcze różnica ceny za jaką mogę kupić odtwarzacz dx150 -1850pln, M9-1250pln. 600pln to duża różnica. Co do mobilność dx150 to nie jest to dla mnie problem.
    Pozdrawiam ✌
    PS. Nadal nie podjąłem decyzji.

  3. „Tym razem oprócz filtrów i wzmacniaczy dostępna jest także opcja „Sound style”, która zawiera dwie pozycje: standard oraz full sound.”
    Jakoś nie mogę tego u siebie znaleźć.

Skomentuj Gregorion Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj