iBasso przewijało się na łamach naszego serwisu już wielokrotnie, z różnym sprzętem audio. Tym razem, dzięki firmie AudioHeaven, mamy okazję gościć ich podstawowy przenośny odtwarzacz muzyczny, czyli iBasso DX160 2020, wyceniony na 1599 złotych.

Model z roku 2019 rozchodził się jak świeże bułeczki, ale czy odświeżona wersja ubiegłorocznego modelu niesie za sobą coś więcej prócz dłuższej nazwy? Zmiana ekranu LCD z tego produkcji Sharpa na JDI (Japan Display Inc.) oraz bufora na mocniejszy nie zwiastuje dużych zmian. Jak jest jednak w rzeczywistości?

Wyposażenie


iBasso DX160 2020 otrzymujemy w typowym dla azjatyckiego producenta opakowaniu: ascetycznym i prostym, mającym przede wszystkim spełniać funkcje praktyczne, a nie przyciągać spojrzenia. Niebieską tekturową nasuwkę z logiem iBasso, nazwą modelu i specyfikacją wypisaną z tyłu rozpozna każdy właściciel starszej wersji DX160 czy DX150. Po jej ściągnięciu mamy kartonik z klapką, pod którą skrywa się nasz odtwarzacz wpasowany w wyprofilowaną piankę ochronną oraz dodatkowe wyposażenie w postaci:

REKLAMA
final

  • silikonowego etui ochronnego,
  • dwóch folii ochronnych na ekran,
  • przewodu USB-C do ładowania DAP-a oraz przesyłania plików,
  • instrukcji obsługi i karta gwarancyjnej.

Jak na odtwarzacz, dobór akcesoriów jest bardzo dobry. Niektórym możne brakować zaślepki na nieużywane gniazda jack, w stylu tych dodawanych do DAP-ów xDuoo, choć po prawdzie jest to już trochę szukanie problemów, gdyż tego typu dodatki są tak mało powszechne, że ich brak jest standardem. Za to cieszy obecność etui, dzięki któremu możemy od razu zabezpieczyć obudowę przed porysowaniem, a obecność którego nie zawsze jest oczywista, nawet w tym budżecie.

Wykonanie


Cała bryła została zachowana z modelu na rok 2019, więc pod tym kątem nie uświadczymy żadnych niespodzianek. Obudowa nadal jest wykonana ze stopu aluminium, z przyjemnie zaoblonymi rogami oraz profilem załamanym na bokach, dzięki czemu DX160 dobrze leży w dłoni, dość mocno przypominając rozmiarami telefon (113 x 69 x 15 mm). Spasowanie elementów jest perfekcyjne – równe, bez szczelin czy luzów, a pokrętło i klawisze są dobrze umocowane, dzięki czemu nie klekoczą gry ruszamy odtwarzaczem. Minusem takiej konstrukcji jest jednak to, że bez założonego etui, iBasso dość łatwo może wysunąć się z dłoni.

Niemal cały front wypełnia pięciocalowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości Full HD (1080×1920 pikseli), zapewniający czytelność wszystkich informacji. Co prawda posiada on małą „bródkę”, ale ogólnie ramki są dość wąskie i dają poczucie posiadania nowoczesnego urządzenia, sprawnie wpisując się w dominującą na rynku elektroniki estetykę. Porównując bezpośrednio obie generacje DX160, widać że poprzednio stosowane ekrany Sharpa miały trochę większe nasycenie kolorów, ale gdy nie położymy obu DAP-ów obok siebie, panel produkcji JDI prezentuje się co najmniej dobrze.

Na górnej krawędzi znajdziemy włącznik oraz gniazdo USB-C do ładowania DAP-a, przesyłania plików z komputera oraz komunikacji iBasso ze źródłem, gdy przełączymy go na tryb pracy USB-DAC.

Na dolnej ściance mamy z kolei dwa wyjścia słuchawkowe: standardowe o rozmiarze 3,5 mm oraz zbalansowane w obecnie najpopularniejszym formacie 4,4 mm. Choć pozornie nie widać tu żadnej zmiany w stosunku do edycji z roku 2019, w nowym DX160 wprowadzono dość istotną dla części użytkowników poprawę w gnieździe mini-jack, a mianowicie w modelu 2020 działa ono w standardzie CTIA, czyli można podpiąć słuchawki z pilotem na kablu. Co prawda iBasso nie daje nagle możliwości obsługi mediów za jego pomocą, ale już nie trzeba wciskać na nim przycisku odtwarzania, żeby słuchawki prawidłowo odbierały dźwięk. Dodatkowo gniazdo to może spełniać funkcję wyjścia liniowego oraz cyfrowego S/PDIF.

Prawy bok to centrum sterowania. Na górze jest złote pokrętło do zmiany głośności z delikatnie ząbkowaną krawędzią, dzięki której nie ślizga się ono pod palcem. Zostało ono ładnie wpuszczone w obudowę odtwarzacza, więc nie ma obaw, że przypadkiem nim o coś zahaczymy, narażając się na nagłą zmianę głośności, czy, jeszcze gorzej, na jego uszkodzenie. Z kolei idąc w dół krawędzi mamy blok trzech przycisków, gdzie skrajne odpowiadają za zmianę utworów, a środkowy za wstrzymanie i wznowienie odtwarzania. Są one umieszczone na wysokości pozwalającej na sprawną obsługę jednym palcem, bez jego zbytniego wyginania. I choć już najniżej położony przycisk powrotu przy większych dłoniach może wymusić małą korektę ułożenia odtwarzacza w ręce, to dla każdego nawykłego do korzystania z telefonu komórkowego nie będzie to żadnym problemem. Natomiast powierzchnia lewej krawędzi jest zaburzona jedynie przez wejście na kartę pamięci.

Za obsługę systemu odpowiada ośmiordzeniowy procesor firmy Rockchip, który może nie należy do demonów prędkości, ale ze zmodyfikowanym na potrzeby DX160 2020 Androidem 8.1 radzi sobie wystarczająco sprawnie, by w połączeniu z płynnie działającym interfejsem dotykowym płynnie obsługiwać wszystkie funkcje systemu i aplikacje muzyczne. Układ wspierany jest przez 2GB pamięci RAM, więc jeśli ktoś nastawia się na uniwersalne urządzenie multimedialne, z przenośną konsolą włącznie, to nie tędy droga. Mamy jednak dostęp do szerokiego spektrum typów sieci Wi-Fi (802.11b/g/n/ac, zarówno w paśmie 2,4 jak i 5 GHz) oraz Bluetootha 5.0 ze wsparciem kodeków apt-X oraz LDAC.

Po kilku sekundach, jakich wymaga iBasso do uruchomienia, widzimy typowy dla Androida ekran z kilkoma ikonkami, wśród których znajdziemy potencjalnie najbardziej potrzebne aplikacje, w tym sklep APKPure, który zastępuje Google Play. Jest to podyktowane tym, że po prostu usług Googla w DX160 nie uświadczymy, co z jednej strony odciąża system, a z drugiej wymaga nauczenia się kilku nowych odruchów. Na szczęście w APKPure dostępne są wszystkie wiodące aplikacje muzyczne, zwłaszcza te streamingowe.

Do odtwarzania muzyki zapisanej na dysku (dla użytkownika są dostępne 22 GB) lub na karcie pamięci, służy Mango Player, który jest również zintegrowany z opcjami samego odtwarzacza. To w nim przełączymy iBasso w tryb pracy DAC-a USB, zmienimy poziom wzmocnienia, wyregulujemy balans kanałów czy uruchomimy wyłącznik czasowy (timer). Aplikacja jest przejrzysta i bardziej ergonomiczna niż jej starsze wydanie z iBasso DX150. Mamy tu łatwy dostęp do wyboru muzyki, zarówno przez standardowe przeglądanie folderów, jak i bibliotekę, w której znajdziemy takie opcje wyboru, jak przez album, wykonawcę, gatunek czy playlistę, przy czym nieużywane przez nas zakładki możemy wyłączyć, z wyjątkiem prezentacji wszystkich utworów, które jednak możemy sortować według kilku wytycznych.

Okno odtwarzania jest schludne i nieprzeładowane. Jego większą część zajmuje okładka albumu, nad którą w rogach znajdziemy dostęp do opcji, a pomiędzy nimi wskaźnik pokazujący, który utwór z ilu właśnie jest odtwarzany. Pod okładką wyświetlane są informacje o formacie pliku oraz jego kodowaniu, niżej pasek postępu, czas odtwarzania oraz tytuł, album i wykonawca. Dalej znajdziemy dwie ikonki, z których lewa przenosi nas do bardziej szczegółowych informacji o utworze, z opcją dodania go do playlisty oraz jego skasowania, natomiast prawa pozwala przełączyć tryb odtwarzania (ciągły, losowy, powtarzanie jednego utworu lub całej listy). Na samym dole są ikonki dublujące klawisze boczne, a więc zmiana utworów oraz play/pauza.

Zastosowane w iBasso DX160 dwa przetworniki Cirrus Logic CS43198, po jednym na każdy kanał, zapewniają dostęp do plików o wysokiej “gęstości”. Dla formatu PCM jest to 32-bit/384kHz, a dla DSD częstotliwość DSD256. Dostajemy również obsługę kodowania MQA, więc wysoka gęstość plików jest dostępna również przy streamingu. Poza tym, obsługiwane są wszystkie popularne formaty kodowania muzyki, od zwykłych plików MP3, przez FLAC czy ALAC, po obrazy płyt w plikach ISO.

Pod względem czasu pracy na jednym ładowaniu, iBasso deklaruje do 13 godzin słuchania muzyki. Realnie, co jakiś czas wybudzając ekran, na wyjściu zbalansowanym i z poziomem głośności maksymalnie do 30 (na 100 możliwych stopni), wychodzi bardziej około 10 godzin, co i tak jest całkiem przyzwoitym wynikiem jak na odtwarzacz z Androidem.

Nagrzewanie się DX160 2020 w trakcie pracy jest zauważalne, ale na tyle niewielkie, że nigdy nie będzie uciążliwe. Pokochać iBasso można natomiast za brak szumów elektroniki na wyjściach słuchawkowych – ze spokojem ducha można podpinać nawet bardzo wrażliwe dokanałówki do cichych wieczornych odsłuchów, gdyż nie będziemy obciążeni zakłóceniami. Wyjątek w trakcie testów stanowiło użytkowanie usług streamingowych, gdzie podczas wczytywania utworu, zapewne przez większe obciążenie WiFi, były słyszalne pewnego rodzaju piski i trzaski. Nie były one nadzwyczaj głośne i ustępowały od razu po uruchomieniu utworu, ale warto mieć świadomość przy pierwszym rozruchu, że taka niedogodność może wystąpić.

Brzmienie


Urządzenia wykorzystane podczas testów:

  • Transport: Samsung Galaxy S10e, komputer stacjonarny,
  • Wzmacniacz: S.M.S.L. SAP-9, xDuoo TA-20,
  • Słuchawki: AudioQuest NightOwl Carbon, Avara AV1Lite, Campfire Audio Jupiter, Dunu DK-2001, Fostex T50RP Mk3, Fostex TH610, iBasso AM05, Shozy Star II.

Bas zdecydowanie się nie narzuca, ale od pierwszych chwil potrafi zaskoczyć dokładnością i sprężystością. Cechy te wynikają z równego prowadzenia niskich tonów, bez wyczuwalnych spadków (nawet na najniższych dźwiękach), dużej szybkości oraz delikatnej nucie ciepła. Ta ostatnia sprawia, że nie jest to brzmienie kliniczne o wyżyłowanych właściwościach technicznych, lecz przyjemne granie idące w stronę naturalności, a przy tym niosące ze sobą bardzo dużo informacji. Jednak osoby lubiące mocne uderzenie wcale nie muszą odwracać się od opisywanego iBasso plecami, gdyż mimo zrównoważenia tonów w tej części pasma, możemy wyraźnie poczuć każdą górkę w muzyce, więc przy odpowiednim doborze słuchawek czy nawet zabawie korektorem, bas jest w stanie wprawić naszą głowę w drżenie. Przy takim strojeniu dołu, DX160 2020 zapewnia dobrą współpracę z każdą muzyką, od klasyki po agresywną elektronikę i metal. Choć początkowo można się obawiać, że będzie szaro i nudno, po prostu zbyt bezpiecznie, to na szczęście jest to złudne przekonanie, gdyż dostajemy masę frajdy połączonej z wysoką kulturą brzmienia.

Tony średnie są delikatnie wysunięte do przodu, a przez to bardziej bezpośrednie w przekazie. Instrumenty są pełne energii i wyraziste, ale bez nastawienia na suchość i neutralność. Grają w sposób pełny i naturalny, z solidnym wybrzmiewaniem, dobrze korespondującym z drobną nutą ciepła w niższych częściach średnicy, która płynnie przechodzi z basu. Wchodząc z dźwiękami nieco wyżej, brzmienie się rozjaśnia, choć nigdy nie staje się agresywne czy surowe. Nie ma tu nadmiarowej agresji czy niepotrzebnego wyciągania sybilantów – całość cały czas jest przyjemna i łatwa w odbiorze, wręcz delikatnie zaoblając poszczególne tony. I choć takie strojenie zapewnia duże pokłady uniwersalności, nie sprawiając problemów w żadnej muzyce, to jednak można zauważyć, że najlepiej wypadają klasyka, jazz i inne gatunki operujące na żywych instrumentach, które są prowadzone z dużą swobodą i wciągają słuchacza w ich klimat. Elektronika, metal czy pop oczywiście również czują się tu dobrze, ale nie pojawia się w nich dodatkowa „magia” wnoszona przez iBasso.

Z kolei wokale nieustannie zwracają na siebie uwagę. DX160 2020 zauważalnie stawia je na pierwszym planie, oferując nasycony oraz bezpośredni przekaz. Głosy nie są przy tym natarczywe czy oderwane od linii melodycznej, ale mają w sobie dużo energii, a jednocześnie odtwarzacz jest nad wyraz wyrozumiały dla słabszej jakości nagrań, nie wyciągając przesadnie ich niedostatków. Ze względu na wspomniane lekkie rozjaśnienie wyższych zakresów średnicy, pewną przewagę mogą mieć głosy operujące właśnie w tych rejestrach, ale jest to na tyle blisko granicy percepcji, że ciężko powiedzieć na ile wynika z różnic w przekazie wokali, a na ile z wpływu instrumentów na odbiór muzyki jako całości. Niewątpliwie jednak, niezależnie od tego, czy będziemy mieli głębokie i niskie wokale męskie, czy też wysoki anielski śpiew kobiecy, za każdym razem będzie on angażujący i prowadzony nienagannie.

Tony wysokie, nieco zaskakująco, są dość spokojne – nie ma tu dalszego rozjaśnienia, które nieco rozświetla wyższą średnicę. Soprany są prowadzone równo, dynamicznie, z dobrym rozciągnięciem w najwyższe tony i odpowiednim wypełnieniem, przyjemnie łączącym się z naturalną barwą instrumentów. Dzięki temu nie znajdziemy w nich zapiaszczenia talerzy perkusji czy rozmycia na wysoko prowadzonych skrzypcach. Całość jest spójna, bezpieczna w odbiorze, a przy tym wyrazista, nie odcinając słuchacza od żadnych informacji.

Scena budowana przez iBasso DX160 2020 jest odpowiednio szeroka, z dobrze rozłożonymi poszczególnymi planami, łatwymi do wychwycenia, ale bez poczucia sztucznego rozciągnięcia przestrzeni. Pierwszy plan jest lekko odsunięty od głowy, dając wrażenie większej ilości powietrza, może nieco kosztem intymności, co jednak dobrze koresponduje ze strojeniem odtwarzacza – jest dość lekko i żwawo. Brakować może natomiast głębi. Nie jest całkiem płasko, ale porównując do tego jak scena rozchodzi się na boki, trudno nie zauważyć pewnego dysonansu. Jedynie ta jedna składowa nieco zaburza holografię, gdyż rozkład stereo jest bardzo dobry, skutecznie informując nas o położeniu źródeł pozornych.

Szczegółowość jest bez zarzutu. Mimo bardziej rozrywkowego grania iBasso i momentami lekko zaoblonych dźwięków, detal pojawia się w całym zakresie pasma, informując nas o każdym smaczku, czy to ukrytym w samej muzyce, czy też wyłapanym z widowni podczas nagrań na żywo. Nie jest to jednak analityka surowa, monitorowa – tu pierwszeństwo ciągle ma muzykalność, ale detale cały czas są obecne w tle, niewymagające wsłuchiwania się w muzykę.

Pod względem doboru słuchawek, DX160 2020 jest bardzo wdzięcznym odtwarzaczem – mało wymagający pod względem strojenia, wyposażony w zadowalająco mocny układ wzmacniający i nie atakujący szumem elektroniki. Dzięki temu praktycznie wszystko co podepniemy gra przynajmniej dobrze, ale łatwo zauważyć, że nieco lepiej czują się tu słuchawki lekko cieplejsze, którym iBasso pozwoli rozwinąć skrzydła jaśniejszym kolorytem na średnicy i dużą żywiołowością. Choćby wybredne synergicznie AudioQuest NightOwl, mimo iż dalej pozostają mało uniwersalne, są tu zdecydowanie spójne. O ile często słychać w nich ciemność i pogłosowość, tak na DX160 jest przyjemnie kameralne ciepło. Jedynie czasami na Fostexach TH610 oraz iBasso AM05 było na tonach średnich na tyle jasno, że robiło się dość surowo, na sposób monitorowy. Ciągle jednak te pary pozostały dalekie od nieprzyjemnej agresji, ale już wytracała się muzykalność, co nie w każdym gatunku muzycznym było korzystne.

Natomiast Fostexy T50RP Mk3, znane ze swojego zapotrzebowania na prąd, by zapewnić przyjemne warunki pracy, wymagały przestawienia wzmocnienia na wysokie oraz podciągnięcia głośności do połowy. Nie były oczywiście do końca poprawnie wysterowane, ale wystarczająco, by dać przyjemność z odsłuchów.

Biorąc pod uwagę fakt, że iBasso DX160 2020 zastąpiło po roku poprzedni model oraz fakt, że na rynku ciągle obecny jest starszy DX150, warto wspomnieć o różnicach między nimi. W porównaniu do „starego” DX160, zmianę w elektronice związanej z brzmieniem mamy tylko na buforze, więc teoretycznie nie powinno być specjalnych różnic i poniekąd tak faktycznie jest. Obie wersje mają bardzo zbliżone strojenie czy budowę przestrzeni, ale da się zauważyć, że aktualna wersja ma nieco mniej ciepła na basie, a rozjaśnienie na średnicy jest delikatnie mocniejsze. Na ile jest to efekt bufora, a na ile ewentualnych zmian w oprogramowaniu, ciężko powiedzieć, niemniej pewne różnicę są wyczuwalne. Model na poprzedni rok oferuje muzykę cieplejszą i nie aż tak żywiołową, jednak są to zmiany kosmetyczne i bez bezpośredniego porównania bardzo ciężko odróżnić od siebie dwa DAP-y.

Nieco łatwiej ta sztuka udałaby się z DX150, zwłaszcza z modułem AMP8, który daje dźwięk cieplejszy, bardziej wypełniony, stawiający na naturalność i dopełniony głębszą sceną. Jest to jednak wzmacniacz przeznaczony do bardziej wymagających słuchawek i na czułych dokanałówkach wyraźnie szumi. Do tych ostatnich stworzono AMP7, który pod względem strojenia stoi pomiędzy AMP8, a DX160, z mniejszą ilością ciepła niż w tym pierwszym, ale ze średnicą gładszą niż ten drugi. AMP7 dysponuje również mniejszą sceną niż AMP8 oraz bohater powyższej recenzji.

Pewną alternatywą dla DX160 2020 może być FiiO M9, zbliżony nie tylko ceną, ale również możliwościami i konstrukcją. Tu jednak, oszczędzając nieco pieniędzy, musimy się zgodzić na bardziej ograniczony system operacyjny, większe szumy elektroniki oraz dość powszechny u FiiO pewien cyfrowy nalot na tonach wysokich.

Podsumowanie


iBasso DX160 2020 to bardzo udany odtwarzacz. W stosunku do modelu z roku wcześniejszego oferuje on ledwie kosmetyczne zmiany, wynikające głównie z wymuszonej zmiany dostawcy ekranów, ale nie odbiera mu to jego plusów, a pozwoliło to przy okazji zapewnić poprawne działanie słuchawek z mikrofonem na kablu. System operacyjny Android działa sprawnie, umożliwiając instalację aplikacji zewnętrznych, domyślna aplikacja odtwarzania muzyki jest ergonomiczna i przejrzysta, a brzmienie dynamiczne oraz muzykalne, pełne szczegółów i uniwersalne. Gdy dodamy do tego bogate wyposażenie oraz rozsądny czas pracy na baterii, niewiele pozostaje do pełni szczęścia. Na pewno brakuje większej głębi i, dla części osób, usług Google, ale to właściwie tyle. Jak już nas rynek nauczył, za 1599 złotych nie można mieć wszystkiego, jednak tu ewentualne braki są z nawiązką rekompensowane przez zalety.

Zalety:
+ muzykalne i dynamiczne, bardzo uniwersalne brzmienie,
+ niemęcząca szczegółowość,
+ duża synergia przy doborze słuchawek oraz muzyki,
+ naturalnie rozłożona na boki scena z dobrym efektem stereo,
+ dwa wyjścia słuchawkowe: zbalansowane i nie, oba o bardzo niskim poziomie szumów,
+ możliwość pracy jako DAC-USB lub DAC-Bluetooth,
+ obsługa słuchawek Bluetooth, zarówno z kodekiem apt-X, jak i LDAC,
+ sprawnie działający system operacyjny Android oraz dobra domyślna aplikacja do muzyki Mango Player,
+ możliwość wgrywania zewnętrznych aplikacji,
+ solidne i dokładne wykonanie,
+ bogate wyposażenie.

Wady:
– mocno ograniczona głębia sceny,
– brak usług Google’a (dla niektórych),
– śliska obudowa.

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

6 KOMENTARZE

  1. Witam serdecznie, chciałem dodać tylko, że usługi google są dostepne, mozna pobrac sklep play przez aplikację zainstalowaną na odtwarzaczu bez kombinowania z .apk. Jest to aplikacja z chińskimi znaczkami gdzie na zielonym tle mamy cos podobnego do liter CA. Jest ona cala po chińsku ale wystarczy wpisac ,,play” w wyszukiwarce i problemow nie powinno byc 🙂 a potem cieszymy sie uslugami google.

      • Na co komu usługi Google na Dapie? To największy pożeracz baterii dostępny na androida razem z fejsbukiem i innymi snapczatami. Nie polecam.

        • Praktycznie żadnej zmiany w czasie pracy baterii, jedynie kiedy aktualizują się apki, wiec trochę bezpodstawne stwierdzenie ze to NAJWIEKSZY pożeracz baterii heh, jeśli skraca czas pracy to marginalnie, a apki mamy wszystkie ze sklepu play tak jak należy.

Skomentuj Krosno Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj