Sprzedające wszelką elektronikę użytkową Aigo na rodzimym rynku gościło swego czasu, mając w ofercie kilka tanich odtwarzaczy. Nie były to jednak urządzenia mogące zadowolić kogokolwiek, kto zwraca uwagę na jakość dźwięku i wykonania. W 2016 roku firma wypuściła kilka nowości, a jedną z nich jest Z6, czyli wyrób chińskiej firmy ITU z naklejonym znaczkiem Aigo.

 

Póki co nie brzmi to zachęcająco, jednak gdy się spojrzy na cenę w okolicach 200 dolarów oraz specyfikację, robi się ciekawiej:

REKLAMA
fiio

  • DAC Cirrus Logic CS4398,
  • wzmacniacz słuchawkowy ESS 9601 (obsługa słuchawek o impedancji 16-600 Ω)
  • procesor Philips NXP, zapewniający natywną obsługę DSD,
  • potencjometr cyfrowy ALPS,
  • USB w standardzie 3.0,
  • funkcja USB DAC,
  • bateria 2500 mAh, do 15 godzin odtwarzania muzyki,
  • obsługa formatów: DSD: DSD64, DSD128 (ISO, DSF, DFF), WAV: sprzętowo do 192 kHz/24-bit; programowo 384 kHz/64-bit, FLAC: 192 kHz / 24-bit APE: 96 kHz / 24-bit (Fast / Normal), MP3.
  • wymiary: 106 x 64 x 15 mm,
  • masa: 160 g,
  • ekran 2,4 cala (TFT), 240×320 pikseli,
  • panel dotykowy,
  • slot na kartę pamięci microSD (brak wbudowanej pamięci).

 

Gdy do tego dołożyć wygląd kojarzący się z nowszymi odtwarzaczami Astell&Kern, nagle zapowiada się przynajmniej pozytywnie. Jak jest naprawdę? Dzięki firmie Audio Heaven mieliśmy okazję to sprawdzić.

 

Wyposażenie


 

O wyposażeniu ciężko coś napisać. Na czarnym pudełku znajdziemy słabo widoczny napis „Hifi music player” oraz większe oznaczenie modelu: „Z6”.

aigo

 

W czarnej wkładce umieszczono czarno-grafitowy odtwarzacz, a pod nim czarny kartonik z czarnym kablem USB – na tym koniec. W przypadku testowanego egzemplarza nie było instrukcji obsługi czy choćby jakiejś ulotki. Mamy więc tylko to, co jest niezbędne w użytkowaniu, ujęte w mocno jednolitych barwach.

 

Budowa i obsługa


 

Z6, mimo wyraźnego wzorowania się na odtwarzaczach Astell&Kern, cechuje się dość surową estetyką. Metalowa obudowa, ostre kąty, mieszanka koloru czarnego z grafitowym oraz wyczuwalny ciężar w dłoni sprawiają, że całość prezentuje się dość chłodno, maszynowo. Czy to źle? Niekoniecznie, gdyż taki wygląd może się podobać, szczególnie, że całość została dobrze zaprojektowana, a użyte materiały oraz spasowanie poszczególnych elementów nie pozostawiają wiele do życzenia. Nic nie grzechocze ani nie odstaje, a klawisze, mimo krótkiego skoku, są precyzyjne i komunikują się z użytkownikiem zauważalnym „klikiem”.

Front w dużej części przykryto szklaną taflą, za którą widać schowany ekran oraz panel dotykowy. O ile wyświetlacz do najlepszych nie należy (kolory nie są odpowiednio nasycone, rozdzielczość mogłaby być wyższa, a kąty widzenia szersze), to jednak jest on w pełni wystarczający do przeznaczonych dla niego zadań, jak poruszanie się po menu czy wyświetlanie informacji o utworze, okładek płyt tudzież tekstów piosenek. Niezaprzeczalnym minusem jest za to mocno odblaskowa powierzchnia wierzchniej warstwy, co skutkuje słabą widocznością w słońcu.

aigo
aigo

 

Na prawo od ekranu producent wyodrębnił osobny pasek, na którym opisał przyciski ze ścianek bocznych. Licząc od góry są to: włącznik, regulacja głośności oraz ładowanie.

Górna ścianka zawiera gniazdo jack 3,5 mm oraz wspomniany włącznik, brakuje natomiast wyjścia liniowego, a w odtwarzaczu, który aspiruje do czegoś więcej niż skromna „empetrójka”, powinien być to standard.

aigo
aigo

 

Prawa ścianka zawiera dwa przyciski zmiany głośności umieszczone w odpowiednim wcięciu, które spełnia dwie funkcje. Palce w tym miejscu leżą wygodniej, a ponadto taka konstrukcja zapewnia lepszą ochronę przed przypadkowym wciśnięciem przycisku. Pod guzikami wygospodarowano miejsce na kartę pamięci oraz gniazdo microUSB służące do ładowania, transferu danych oraz uruchamiania funkcji DAC-a USB.

W stosunku do części konkurencji brakuje miejsca na drugą kartę microSD, bo “gęste” pliki, zwłaszcza DSD, potrafią szybko zapełnić pamięć.

Tył odtwarzacza zdobią: nazwa modelu, numer seryjny oraz chińskie oznaczenia.

W kwestii ergonomii nietrudno wypunktować zarówno mocne, jak i słabe strony Z6. O ile sam odtwarzacz dobrze leży w dłoni, to osoby leworęczne będą miały pewien problem z jego obsługą. Przesunięcie panelu sterującego ze środka na lewą stronę zmusza w takiej sytuacji do dość niewygodnego operowania kciukiem. Dodatkowo z prawej strony ranty zostały wyprofilowane na tyle, by nie uwierać w dłoni, podczas gdy po lewej zastosowano ostre rogi pod kątem prostym.

Panel dotykowy jest dość spory i dobrze reaguje na wciśnięcie (szczególnie po ściągnięciu folii ochronnej), a do wyboru jest pięć punktów dotyku: menu, wstecz, play/pauza, cofanie oraz przewijanie do przodu. Spełnia to swoje funkcje, a dzięki wyraźnemu podświetleniu zawsze wiadomo, gdzie kliknąć. Ciężko mi jednak zrozumieć, dlaczego producent nie umieścił tradycyjnych przycisków, które umożliwiałyby obsługę bezdotykową.

 

REKLAMA
hifiman

1 KOMENTARZ

  1. Gratuluję recenzji bardzo przyjemnie się ją czytało. Zastanwawia mnie synergiczność tego odtwarzacze z wymienionymi beyerdynamicami dt770 250ohm. Na czym dokładnie polegała modyfikacja i czy nie zmodyfikowany model nie zabrzmiał by zbyt ciemno i „misowato” ?

    Pozdrawiam

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj