Wzmacniacz Astell&Kern AMP
AK300 wspiera ten sam wzmacniacz, co najwyższe modele odtwarzaczy. AK AMP to urządzenie wyceniane na 2999 zł, dostępne w dwóch kolorach: brązowym i czarnym. Testujemy pierwszą wersję kolorystyczną, podczas gdy z AK300 ta druga powinna wizualnie zgrać się lepiej.
Moduł wzmacniacza posiada aluminiową, szczotkowaną obudowę ze wstawkami z tworzyw sztucznych. Wygląda jak tacka i ma adekwatne kształty, a tym samym jest przekrzywiona. Wszystkie gniazda (microUSB, wyjścia audio) przeniesione są na spód.
Odtwarzacz wpina się we wtyk micro USB wzmacniacza, obok którego widać także piny złącza. Aby zabezpieczyć urządzenie, należy wkręcić zamocowaną we wzmacniacz śrubę (bez obaw, nie porysuje urządzenia przy wpinaniu). Śruba jest zamocowana na sprężynie i należy ją docisnąć oraz wkręcić.
Wzmacniacz należy też uruchomić z poziomu oprogramowania. Odpowiedni skrót ulokowano na górnej belce, wtedy podświetli się niebieska dioda, znajdująca się tuż przy wcięciu pokrętła głośności odtwarzacza. Urządzenie automatycznie, dla bezpieczeństwa, zmniejszy też poziom głośności.
Rozwiązanie jest kosztowne – wzmacniacz jest droższy niż odtwarzacz AK70, ale to rewelacyjny pomysł. Rozszerza akumulator o kolejne 3400 mAh i łączy się z odtwarzaczem w jedną, zwartą i stabilną całość. Nie potrzeba interkonektów, opasek do spinania dwóch urządzeń. Obawiałem się o ładowanie, ale „kanapkę” zasila się jednocześnie z portu USB wzmacniacza. Nie ma też problemu z transferem plików (MTP). Takie kombo to wyraźnie większe wymiary i waga (dodatkowe 165 gramów), ale korzyści użytkowe w pełni to rekompensują.
Specyfikacja
Ogólne:
- wyświetlacz: 4” (480×800 pikseli)
- obsługiwane formaty: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE (Normal, High, Fast), AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF
- obsługa próbkowania FLAC, WAV, ALAC, AIFF: 8 kHz ~ 192 kHz (8/16/24 bits per Sample), DSD: DSD64 (1 bit 2,8MHz), DSD128, Stereo
- napięcie wyjścia: 1,98 V rms (symetryczne i niesymetryczne)
- przetwornik AKM AK4490 (pojedynczy)
- wejście USB Micro B
- pamięć 64 GB + czytnik microSD do 128 GB
- Wi-Fi 802.11b/g/n 2,4 GHz
- Bluetooth 4.0 z aptX HD, A2DP, AVRCP
- akumulator: 3100 mAh 3,7 V; litowo-polimerowy
- czas pracy: do 12 godzin
- obsługa systemów Windows XP, 7, 8, 10 (32 i 64 bit), MAC OS X od 10.7 w górę
- wymiary: 75,15 x 112,4 x 15,45 mm
- masa: 205 g
Audio:
- pasmo przenoszenia ±0,075 dB (20 Hz-20 kHz, symetrycznie i niesymetrycznie)
- pasmo przenoszenia ±0,056 dB (10 Hz-70 kHz niesymetrycznie), pasmo przenoszenia ±0,055 dB (10 Hz-70 kHz symetrycznie)
- SNR: 116 dB @ 1 kHz (symetrycznie i niesymetrycznie)
- przesłuchy międzykanałowe: 130 dB @ 1 kHz
- THD+N: 0,0008% @ 1 kHz, THD+N 0,0007% @ 1 kHz symetrycznie
- IMD SMPTE: 0,0007% 800 Hz 10 kHz (4:1) niesymetrycznie, IMD SMPTE 0,0006% 800 Hz 10 kHz (4:1) symetrycznie
- impedancja wyjściowa: 2Ω dla 3,5 mm, 1Ω dla 2,5 mm
- jitter: 30 ps
AK AMP:
- wzmocnienie niskie: 2.1 V rms niesymetrycznie i symetrycznie
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz ±0,06 dB niesymetrycznie i symetrycznie
- SNR: 110 dB
- crosstalk: 108 dB (niesymetrycznie), 130 dB (symetrycznie)
- wzmocnienie wysokie: 4.1 V rms niesymetrycznie; 8,1 V rms symetrycznie
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz ±0,03 dB niesymetrycznie i symetrycznie
- SNR: 114 dB
- crosstalk: 108 dB niesymetrycznie, 128 dB symetrycznie
- masa: 165 g
Brzmienie
- Słuchawki: Audeze LCD-2 (Double Helix Fusion Complement4, PlusSound X8), MrSpeakers Ether 1.1 (Forza AudioWorks Noir HPC mk2, DUM), Final Sonorus II i III, AKG K612 Pro, Focal Spirit
- Professional, AKG K551, Noble Audio Savant i Noble 4, Etymotic ER-4PT, TFZ B2M
- DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre), AIM SC808, ODAC i O2, Leckerton UHA-760, Zorloo ZuperDAC
- DAP: iBasso DX90, Astell&Kern AK70
- Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
- Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne
Astell&Kern AK300
„Naturalna równowaga” – to pierwsze słowa w moich notatkach z odsłuchów. Odtwarzacz nie zaskakuje – to wysoka rozdzielczość, spora scena, poziom adekwatny mobilnemu hi-endowi. AK300 nie koloryzuje, nie słychać specjalnej modulacji dźwięku. Stawia na wyraźną, bliską i lekko ciepłą średnicę, przystępny, jakby „analogowy” dźwięk. Priorytetem nie była usilna muzykalność czy analityczność, a raczej uniwersalność. Tym samym brzmienie nie jest na wskroś analityczne, neutralne w rozumieniu studyjnym. W dźwięku słychać nasycenie, życie – AK300 nie brzmi sterylnie, konturowo i sucho. Nie słychać ostrości, chłodu, dźwiękowego laboratorium. To zbalansowany poziom, a wręcz złoty środek. Odtwarzacz pozwoli zarówno rozłożyć muzykę na czynniki pierwsze, jak i zrelaksować się.
Dźwięk rysowany jest wyraźną kreską, mocno i twardo, ale nadal łagodnie w odbiorze. Bas jest zwarty, punktowy i sprężysty, ale nie ma problemu z przekazaniem bardziej obfitego brzmienia, zagęszczonego i niskiego dołu, jego zejścia i masy. Faktura instrumentów jest wyraźnie różnicowana, detali jest mnóstwo, bas swobodny i na swoim miejscu. Nie słychać konfliktu ze średnicą, dół jest pełny. W średnicę przechodzi płynnie, nie zalewa jej, a tym samym środek nie tłumi basu.
W średnicy słychać nutkę ciepła, jest zaskakująco naturalna. Wysokiego podpasma nie brakuje, ale nie jest ono ostre, szorstkie, zaakcentowane – można mówić o pewnym złagodzeniu. Uniknięto sterylności, jak i cyfrowego nalotu, wygładzenia, zmiękczenia. To bardzo spójny przekaz średnicy, który rewelacyjnie sprawdza się w przypadku żywych instrumentów, ale bezproblemowo współpracuje także z tymi cyfrowymi. Jest bardziej klasycznie, a nie efektownie – dźwięk nie ma oczarować, nie jest przekombinowany. AK300 nie boi się piaszczystości, ziarnistości, wypchnięcia średnicy, gorszych realizacji, wad materiału muzycznego. Nie winduje klarowności, nie oczyszcza dźwięku, nie brzmi na siłę krystalicznie. To chyba najbardziej naturalnie brzmiący odtwarzacz z jakim miałem do czynienia.
Dotyczy to także sopranu. Pasmo to nie zostało wyostrzone, trzyma się swojego miejsca. Nie wzmocni sykliwości, ale tym samym nie przyciemni oraz nie stłumi przekazu. Wszystko pozostaje czytelne i bezpośrednie, ale bez agresji, narzucania się, męczenia nawet po dłuższych odsłuchach. Talerze wybrzmiewają selektywnie i metalicznie oraz nie gasną zbyt szybko. Wokale są doświetlone i czytelne, bez zgaszenia damskich głosów. Trąbka jest mocna i wibrująca, wysokie smyczki klarowne i bliskie, a solowe gitary wyraziste, ale bez „wiercenia” i cięcia dźwiękiem. Jest mocno i zarazem przystępnie, nawet po podłączeniu grających jasno i analitycznie słuchawek armaturowych. Góra nie jest podawana tak bezwzględnie, jak w odtwarzaczach opartych o kości Sabre, jest łagodniej.
Pod względem sceny jest bardzo dobrze. Nie ma tu rozmiarów sceny rodem z AK240, brak tu dźwiękowego hangaru, efektu koncertowego. Jest za to bardzo dobra głębia, szerokość i mocna separacja. Wysokość sceny wydaje się mieć mniejszy priorytet – ja odbieram scenę w AK300 raczej jako bardziej rozciągniętą w kanałach, niż rozstawioną warstwowo w górę i dół. Dobre wrażenie robi głębia – odtwarzacz nie dzieli instrumentów na te pozycjonowane w głowie i na zewnątrz, tworzy raczej niezależny, całościowy „obraz” muzyki z dużymi i kształtnymi źródłami pozornymi.
Astell&Kern AK300 i wzmacniacz AK AMP
Dedykowany wzmacniacz intensyfikuje efekty, a jednocześnie lekko rozjaśnia brzmienie. Mocniejsze jest wyższe pasmo średnicy, trochę bardziej rzuca się w uszy szum starszych nagrań, a średnica jest bardziej klarowna, prezentująca detale w sposób bardziej kontrastowy. Ogólny charakter dźwięku nie zmienia się mocno – to nadal naturalność ze szczyptą ciepła z mocną średnicą, ale tym razem w bardziej zarysowanym, bliższym analizie stylu.
Przybywa także powietrza, więc separacja instrumentów jest mocniejsza. Scena powiększa się tak w wysokości, jak i w szerokości. Słychać dystans pomiędzy instrumentami, ale nadal pierwszy plan jest na swoim miejscu, bez oddalenia. Bez problemu można śledzić instrumenty drugoplanowe, melodie tła i detale. Brzmienie pozostaje intymne i bliskie, a jednocześnie bardzo swobodne i nienatarczywe.
Wolę brzmienie AK300 ze wzmacniaczem, ale po jego podłączeniu nie ma rewolucji. Dźwięk jest po prostu trochę inny, doszlifowany. Wzmaga przestrzeń, prezentuje detale w sposób bardziej ewidentny. Można jednak się obejść bez niego. Ja bez problemu wracałem do samego AK300 i wcale nie czułem braku wzmacniacza, spadku rozdzielczości. Wzmacniacz to pewien tuning, a nie wyjątkowo mocna modulacja – co prywatnie sobie cenię.
Na koniec jeszcze kwestia mocy – w przypadku większości słuchawek i z typowo zrealizowanym materiałem jej nie zabraknie. Jednak na MrSpeakers Ether czy Audeze LCD-2 zdarzyło mi się z nagraniami binauralnymi Dr. Chesky osiągnąć maksimum skali głośności odtwarzacza (np. This Little Light of Mine z The Ultimate Headphone Demonstration Disc) – wtedy wzmacniacz okazał się być pomocny.
AK300 vs AK70
Sprawa jest prosta – AK300 to bez wątpienia wyższa półka. Dotyczy to rozdzielczości, rozmiarów sceny, kompatybilności. To też różny przekaz – AK70 jest podkoloryzowany, stawia na muzykalność, ma w sobie więcej rozrywki, trochę mocniejszy i bardziej miękki bas oraz mniej faworyzowaną średnicę. „Siedemdziesiątka” wciąga, sprawia przyjemność, ale ustępuje jakościowo – ma mniejszą scenę, zapełnia raczej obszar głowy, mniej wychodzi poza nią. AK300 to natomiast większa scena, mocniejsza separacja, bardziej rasowy, audiofilski charakter dźwięku z dużą dawką detali, rewelacyjną średnicą i swobodą.
Różnica jakościowa jest wyraźna, ale pomiędzy odtwarzaczami wcale nie ma wyjątkowej przepaści. Słychać w AK70 wiele cech droższego modelu, wysoką rozdzielczość, wyraźnie zarysowany dźwięk. Bardzo lubię AK70, ale jednak wolałbym dopłacić do AK300 – no chyba, że ważne są też kompaktowe wymiary, bo AK70 jest jednak mniejszy, bardziej poręczny.
AK300 i słuchawki
Nie miałem problemów z kompatybilnością – AK300 dogadał się z armaturami czy dokanałowymi “dynamikami”. Nie było też problemów z wokółusznymi słuchawkami dynamicznymi, ale już do “planarów” przydawał się wzmacniacz.
Gdy była taka potrzeba, AK300 dodawał naturalności, na czym skorzystały wspomniane wcześniej Ethery, jak i Etymotiki ER-4PT z adapterem do S. Słuchawki zyskały więcej życia, bardziej naturalną średnicę, łagodniej prezentowany sopran, ale bez spadku czytelności.
Podsumowanie
Z racji tego, że testuję sporo sprzętu, wybieram raczej neutralne, bardziej analityczne odtwarzacze, aby móc łatwiej “wyciągnąć” charakter słuchawek. Gdyby odsunąć tę kwestię na bok, to wybrałbym AK300 jako swój główny, a może nawet jedyny sprzęt audio. Słuchało mi się go wyjątkowo przyjemnie i nie mam mu nic do zarzucenia. Oferuje on piękną średnicę, kompletne i naturalne brzmienie oraz odpowiednią scenę. To złoty środek, który nada się do analizy, ale pozwoli także zrelaksować. Wtedy przestałbym szukać innych odtwarzaczy i wolałbym już nie sprawdzać AK320 czy AK380…
Z drugiej strony, AK70 nadal bardzo mi się podoba i go cenię. Jest wyraźnie tańszy, mniejszy i wygodniejszy w obsłudze. Po kontakcie z AK300 chciałoby się w “siedemdziesiątce” większej sceny, a brakować będzie też bajecznej średnicy, ale i tak brzmienie AK70 należy uznać za satysfakcjonujące.
Kwestia wzmacniacza Astell&Kern jest już bardziej problematyczna. To rewelacyjny pomysł i realizacja – dedykowany AMP jest wygodniejszy niż jakakolwiek kanapka. To także rozszerzenie pojemności akumulatora oraz wzrost mocy. Brzmienie jest według mnie trochę lepsze, ale tym samym jakby z innego „punktu słyszenia”. Będzie alternatywą i rozwiązaniem dla bardziej wymagających słuchawek, ale nie zdeklasuje samego wzmacniacza. Opłacalność nabycia takiego modułu zależy więc od potrzeb i wymagań, a także od zasobności portfela. W końcu w jego cenie można nabyć inny DAP (np. AK70), czy też sensowny sprzęt stacjonarny obsługujący bardziej wymagające słuchawki, np. duży wzmacniacz w stylu Bursona Soloista SL.
Podsumowując, warto zainteresować się Astell&Kern AK300, gdy potrzeba naturalnego, nasyconego dźwięku z piękną średnicą, brzmienia niepozbawionego życia, rozdzielczości, ale i emocji.
dla Astell&Kern AK300
dla Astell&Kern AMP
Astell&Kern AK300
Zalety:
+ futerał w zestawie
+ rewelacyjne wykonanie
+ wysoka ergonomia
+ przemyślane UI
+ spore możliwości (w tym streaming przez Wi-Fi – Tidal lub Connect)
+ obsługa akcesoriów (jak w droższych modelach AK320 i AK380)
+ rasowe, zrównoważone i naturalne brzmienie, wysoka rozdzielczość, zróżnicowana faktura instrumentów, spora scena, wysoce angażujący i swobodny przekaz
+ dźwięk dobry zarówno do analizy, jak i relaksu
Wady:
– kanciaste, ostre kształty (bez zastosowania futerału)
– przycisk główny gorszy od zwykłego dotykowego (np. z AK70)
– może brakować wyższej średnicy i mocniejszego sopranu (dla fanów analizy rodem z Sabre)
– w niektórych sytuacjach mocy może zabraknąć
Astell&Kern AMP
Zalety:
+ bardzo dobre wykonanie
+ ciekawy design
+ dobre mocowanie i ergonomia
+ wbudowany akumulator
+ dużo mocy, przestrzenne, rozdzielcze brzmienie z bardziej analitycznym szlifem
Wady:
– dyskusyjna opłacalność
– raczej szlif dźwięku aniżeli wyższej jakości zamiennik dla wzmacniacza wbudowanego w AK300
– ostre krawędzie, wymaga dodatkowego futerału na oba urządzenia
Sprzęt dostarczył:
Mam AK320, ma fatalny przycisk pod ekranem przejścia do ekranu głównego. Tak jak autor pisze obiektywnie. Przycisk reaguje z prawdopodobieństwem 50% skandal za te pieniądze.
Witam
Ktoś wie czy 300 jest wykrywane jako zewnętrzna karta dźwiękowa na Windows 11 ???