AK70 to najnowsze dzieło Astell&Kern – mniejszy, ale funkcjonalny odtwarzacz muzyki z przetwornikiem Cirrus CS4398 na pokładzie. Jak brzmi i sprawdza się w praktyce?
AK70 niejako łączy starsze i nowsze odtwarzacze Astell&Kern. DAP oparty został na przetworniku znanym z modeli AK100 II, AK120 II lub nawet AK240, ale wspiera niektóre rozwiązania z serii 3xx, jak np. CD-RIPPER. Nie zabrakło też wyjścia zbalansowanego, a to też pierwszy odtwarzacz w ofercie południowokoreańskiego producenta, który obsługuje USB Audio OTG.
Wyposażenie
Jak przystało na opisywaną markę, AK70 zapakowany jest bardzo estetycznie. Razem z nim w pudełku znaleźć można:
- przewód USB-micro USB o długości około 1 m;
- dwie folie na obudowę i dwie na wyświetlacz;
- instrukcję obsługi i kartę gwarancyjną.
To wszystko. Przydałaby się ładowarka sieciowa lub chociaż etui (do modelu AK300 dodawane w standardzie). To ostatnie można dokupić (249 zł) – jest skórzane, dostępne w kolorach miętowym, niebieskim lub czarnym.
Konstrukcja
Jak przystało na Astell&Kern, nowy AK70 jest futurystyczny, udziwniony… Nie, pod tym względem producent zaskakuje. Tym razem design jest prosty, bardziej symetryczny, a jednocześnie efektowny i wpadający w oko. Widać, że “siedemdziesiątka” to również ukłon w stronę starszych odtwarzaczy marki, aniżeli artystycznej, świetlno-cienistej serii 300. AK70 to więc kanciasta tabliczka z lekko zaoblonym zwężeniem z prawej strony.
Zaskoczenia nie ma też pod względem jakości wykonania – to ponownie bardzo wysoki poziom, czyli anodowane aluminium, precyzyjnie wycięte, świetnie obrobione, ale w dosyć odważnym, metaliczno-miętowym kolorze. Urządzenie jest niewielkie, ale wyraźnie grubsze od modelu AK Jr – mierzy około 97 na 60 mm, przy grubości 13 mm.
Front to duża, szklana tafla skrywająca wyświetlacz. Ten zajmuje ¾ obszaru, a otaczają go około 3-milimetrowe ramki, zaś pod spodem jest jeszcze dotykowy przycisk, ledwo widoczna kropka. Wyświetlacz TFT ma przekątną 3,3” i wysoką rozdzielczość 480×800 pikseli (283 ppi). Obraz jest jasny i ostry, czcionki wyraźne i precyzyjne, a kolory okładek naturalne. Pod względem barw jest nieźle, z wyjątkiem czerni (spłyconej, lekko srebrzystej) oraz kątów widzenia. To nadal nie poziom smartfona z wyższej półki, ale jak na odtwarzacz jest i tak bardzo dobrze.
Z prawej strony w obudowę wcięto pokrętło głośności – szerokie, obudowane od góry i dołu, z nakrapianą fakturą oraz wklęsłym kapslem. Wystaje ono minimalnie ponad obręb odtwarzacza i ma skokowy obrót z wyraźnym klikiem. Po przeciwnej stronie znalazły się dobrze znane przyciski sterowania muzyką, na spodzie ulokowano jedynie złącze microUSB, a na szczycie płaski włącznik (delikatnie odstający od obudowy) oraz dwa wyjścia – zbalansowane 2,5 mm oraz niesymetryczne 3,5 mm, pełniące jednocześnie rolę wyjścia liniowego i optycznego.
Plecy zabudowane tworzywem sztucznym ozdobiono „diamentowym” wzorem.
Ergonomia i obsługa
Wizualnie AK70 robi wrażenie, ale w praktyce jest już trochę gorzej. Nie chodzi o rozmieszczenie elementów czy wymiary – tutaj problemu nie ma. Urządzenie trzyma się wygodnie w lewej dłoni – przyciski sterowania “lądują” pod kciukiem, a palcem wskazującym można sięgnąć do pokrętła (chociaż je lepiej obsługiwać prawą dłonią, której palce będą jednocześnie sunąć po gładkiej tafli ekranu). Sęk w tym, że obudowa jest kanciasta i metalowa przez co krawędzie, a w szczególności rogi, trochę wżynają się w dłonie. Odtwarzacz trzeba więc trzymać trochę bardziej delikatnie, koniuszkami palców niż ściskać całą dłonią – etui w zestawie rozwiązałoby problem. Dodać należy jednak, że AK70 bez etui i tak rani dłonie mniej niż model Junior w kształcie metalowego klina lub obucha siekiery…
Pokrętło głośności, mimo że stawia lekki opór i wydaje się być dosyć luźne, to w praktyce sprawdza się rewelacyjnie. Skala jest gęsta i precyzyjna, pokrętło przyjemnie klika lub wręcz – przy bardziej intensywnym obracaniu – terkocze. Jest zabudowane, przez przypadek się nie przekręci, a jeśli nawet, to skala jest na tyle gęsta, że nie trzeba się bać ogłuchnięcia.
Interfejs dotykowy to również nie poziom smartfona, ale pozostaje on odpowiednio precyzyjny i responsywny. Obsługa AK70 nie powoduje frustracji – palec gładko sunie po szybce ekranu, a z AK70 korzysta się po prostu bardzo przyjemnie.
Odtwarzacz nagrzewa się podczas dłuższej pracy, robi się wyraźnie ciepły, ale nie gorący, pozostając w miarę komfortowym w dotyku. Czas pracy jest standardowy, jak na wydajne, audiofilskiej odtwarzacze – w zależności od użytku, od 8 do 10 godzin. Nie ma co liczyć na ciągłe streamowanie muzyki przez Wi-Fi z komputera, a lepiej też nie przesadzać z podświetleniem ekranu. Dobrze także wyposażyć się w ładowarkę 5V/2A (mocniejszych producent sugeruje nie używać), bo ładowanie z portu USB wydaje się trwać w nieskończoność…
Trzeba też pamiętać, że mimo obsługi Wi-Fi system nie wspiera serwisów streamingowych typu Tidal lub Spotify – sieć bezprzewodową można wykorzystać do aktualizacji OTA lub odtwarzania muzyki z komputera czy NAS-a od Astell&Kern. Docenić należy natomiast Bluetooth 4.0 ze wsparciem dla kodeka aptX. AK70 może działać także z zewnętrznym DAC/AMP podłączonym przez USB OTG (Leckerton UHA-760 działał bez problemu), jak i pełnić rolę DAC-a wpiętego pod USB komputera. Trzeba pamiętać, że w pierwszym przypadku nie ma możliwości regulacji głośności z poziomu odtwarzacza, musi mieć ją urządzenie zewnętrzne.
Oprogramowanie
Niespodzianek nie ma – wizualnie i funkcjonalnie to interfejs znany z nowszych DAP-ów Astell&Kern. Główny ekran stanowi biblioteka klasyfikująca muzykę według tagów, folderów, ale dająca też dostęp do sklepu z muzyką Groovers+ oraz MOOV z utworami MQS. Na ekranie głównym widać też okładkę ostatnio odtwarzanego utworu, przez którą włącza się ekran odtwarzania – prosty, intuicyjny i zawierający wygodne skróty.
Górna belka jest rozwijana. Daje dostęp do skrótów, wyszukiwarki, regulacji podświetlania itd. Wszystko jest pod ręką, a symbole logiczne, zrozumiałe. W ustawieniach do wyboru jest gapless, 10-pasmowy korektor (od 30 Hz, do 16 kHz) oraz PRO-EQ, włączniki interfejsów bezprzewodowych, jak i konfiguracja funkcji złącz, oszczędzania energii itd.
Nie miałem problemów z wydajnością czy stabilnością, a aktualizacje były również bezproblemowe (w momencie testu najnowsza wersja oprogramowania to 1.20).
Dlaczego taki Cowon Plenue D potrafi odtwarzać muzykę z FLAC przez ponad pięćdziesiąt godzin, a w pozostałych tego typu odtwarzaczach dziesięć godzin to maks?
Co z tego, że będę miał super brzmiącą muzykę, skoro nie posłucham jej nawet cały dzień bez dodatkowego ładowania.
Chciałbym uzupełnić recenzję o informację, dotyczącą dostępu do serwisów stramingowych. Po aktualizacji oprogramowania do najnowszej wersji, z pomocą AK70 można korzystać z TIDAL.
Po umieszczeniu DAP w dedykowanym etui, problem z ostrymi krawędziami nie występuje.
1. Ten DAP gra lepiej w trybie USB DAC niż samodzielnie – szokujące i dla mnie dyskwalifikujące, i nie mówię tutaj o małej zmianie a o polepszeniu przestrzeni i rozdzielczości. Uścislając – ten sam plik puszczony z wbudowanego w win10 odtwarzacza groove brzmi znacznie lepiej niż z samego odtwarzacza. Dopiero w ten sposób uzyskałem dzwięk taki jakiego oczekiwałem.
Serio – zróbcie sobie takie porównanie!
2. Dźwięk w porównaniu z Pioneer XDP-300R to klasa niżej. Po testach XDP300R przesiadka na AK70 to było wielkie rozczarowanie, za niewiele mnie dostajemy dużo mniej, gorsza przestrzeń, gorsza dynamika, dziwna nieneutralna charakterystyka(której nie ma w trybie DAC), gorsza separacja.
3. Bateria – niby wszystko pięknie, gra ok.8-10h ale ładuje się cały dzień z kompa, bez dedykowanej 2A ładowarki
4. USB DAC – regulacja głośności urządzenia z poziomu miksera windows nie działa, można ściszać z poziomu odtwarzacza prorgamowego ale nie z poziomu systemowego miksera
5. Przeskoki i trzaski przy zmianie utwórów w trybie DAC, niezaleznie czy słuchamy YT czy jakiegoś playera.
Dla mnie mega rozczarowanie i otwarzacz wraca do sklepu.
W teście użyłem słucjawek HIiFiMan Edition S oraz Sennheiser Momentów InEar
PS. W moim AK70 firmware był zupgradowany do najnowszej wersji 1.30