Marka 1MORE jest praktycznie nieobecna na polskim rynku słuchawkowym. Przynajmniej oficjalnie, bo przecież cenione dokanałówki Xiaomi to ich dzieło. Jak sprawuje się model E1001, sygnowany logo samych twórców?

Ów model to konstrukcja hybrydowa, składająca się z dwóch przetworników armaturowych i jednego dynamicznego na stronę. Aktualnie to jedna z najpopularniejszych kombinacji, ale przy cenie 99 dolarów E1001 wydają się kuszącą propozycją.

Wyposażenie

1MORE dostarcza opisywany model w jednym z najciekawszych pudełek na słuchawki dokanałowe, jakie miałem w ręku. Jest ono czarne i ma dość pokaźne rozmiary. Na froncie centralną pozycję zajmuje naklejka przedstawiająca E1001, natomiast z tyłu umieszczono dane techniczne. Uwagę zwracają jednak przede wszystkim boki: kolorem i żłobieniami imitującymi książkę. Gdy dodać do tego zapięcie na duży magnes o miedzianej barwie, mamy kartonik, który z powodzeniem można postawić na biblioteczce.

REKLAMA
fiio

Po otwarciu, na lewej stronie, zobaczymy szkice prezentujące Triple Drivery oraz notatkę marketingową, wyglądającą jak dedykacja, która współgra z wyglądem zewnętrznym opakowania. Na prawej części, pod ochronną powłoką z tworzywa sztucznego, umieszczono główną zawartość, czyli:

  • słuchawki,
  • pięć par wymiennych nakładek silikonowych w rozmiarach od 10 do 14,5 mm,
  • trzy pary tipsów piankowych w rozmiarach S, M oraz L,
  • skórzane etui,
  • adapter lotniczy,
  • klips do ubrania,
  • dokumentację.

Jak widać wyposażenie jest całkiem bogate. Etui, na którym połączono czarną skórę z czerwoną nicią prezentuje się ciekawie, jedynie same silikonowe tipsy są nieco nietypowe, bowiem na wylocie każdego z nich umieszczono gumowy pierścień, pełniący rolę filtra akustycznego. To nieco zaskakujące rozwiązanie, gdyż nie tylko poszerza ono scenę, ale również trochę rozmywa dźwięki, co niekoniecznie pozytywnie wpływa na brzmienie.

Budowa i ergonomia

Kopułki E1001 są wykonane z aluminium pomalowanego na srebrny kolor, jedynie komora przetwornika jest szara. To właśnie na niej umieszczono nazwę producenta oraz oznaczenie kanału, co stanowi jedyną ozdobę tego elementu. Wygląd jest więc dość ascetyczny, ale elegancki. Szkoda tylko, że zamiast elastycznej odgiętki na wyprowadzeniu przewodu, producent zastosował metalową rurkę. Co prawda dobrze komponuje się to wizualnie z pozostałą częścią, ale zapewnia mniejszą ochronę kabla.

Pod względem ergonomii, w opisywanym modelu 1MORE znajdziemy dwa elementy zapewniające wygodę noszenia: część obudowy od strony ucha została zaokrąglona, a tulejka jest skierowana pod kątem 45 stopni względem osi. Dzięki temu nawet kilkugodzinne odsłuchy nie męczą małżowiny.

Zastosowany przewód przypomina te, jakie w swoich dokanałówkach stosuje Xiaomi. Od kopułek do rozdzielacza mamy żyły chronione gumową izolacją, natomiast poniżej splitera nałożono kewlarowy oplot, zapewniający dodatkową ochronę przed uszkodzeniem kabla. Całość nie jest gruba, ale sprawia solidne wrażenie. Co istotne, przewód nie wykazuje tendencji do nadmiernego skręcania się, a efekt mikrofonowy jest nieznaczny. Szkoda tylko, że E1001 są wyposażone w prosty wtyk minijack, zamiast kątowego, który zazwyczaj lepiej się sprawdza w połączeniu z telefonami. A o takim połączeniu zapewne myślał producent, skoro na kablu od prawej kopułki umieścił pilot wraz z mikrofonem. Sprawuje się on poprawnie, nie zniekształca mocno głosu, a pilot umożliwia kontrolę głośności.

Brzmienie

Źródła wykorzystywane podczas testów: Audioheaven Z6, Samsung Galaxy S7, Shozy Alien+, The Bit Opus#1S, xDuoo D3, xDuoo X3.

Bas stoi na pierwszym miejscu, przy czym nie jest on na tyle podbity, by stłamsić pozostałe pasma. Jego charakter jest dość miękki, dźwięki są zaokrąglone, skupione głównie na średnim i wyższym basie. Trochę przeszkadzać może niskie zróżnicowanie dołu, przez co wydaje się on być nieco pozbawiony emocji, mimo że jest całkiem szybki i potrafi uderzyć w punkt. Tu z pomocą przychodzą niestandardowe nakładki – gdy założyłem silikony o wąskim wylocie i bez filtra, bas przesunął się w dół i nabrał głębi. Mimo tego tony niskie nie do końca się sprawdzają w bardzo dynamicznych nagraniach, gdyż dół lubi wybrzmiewać przez dłuższy czas. Za to chillout czy vocal trance otrzymują przyjemne wypełnienie basowe, które potrafi zapulsować kiedy trzeba.

Tony średnie są ciepłe i przyciemnione, z wyraźnym wpływem wyższego basu. Nie ma tu efektu lania się dźwięku i zbytniego przesłodzenia, a dźwięki żywych instrumentów są bardzo angażujące. Często są one przesunięte w dół tonacji, przez co nie do końca naturalne, ale harfa czy fortepian potrafią zaczarować, nie gubiąc przy tym istotnych informacji. Dźwięki syntezatora wypadają poprawnie, choć już bez takiego zaangażowania. Podobnie jak niskie tony, tak i średnica wydaje się być strojona pod spokojniejsze gatunki muzyki, gdzie dłużej zawieszone w powietrzu brzmienie nie ogranicza dynamiki. Mimo że nabrzmiały bas wzbudzał moje wątpliwości, to okazało się, że E1001 świetnie sobie radzą w nagraniach orkiestrowych. Ponownie dobrze wypadł trance, za to gorzej było z metalem, który się dusił.

Wokale są jednocześnie przygaszone i intymne, stawiane blisko słuchacza. Przypomina to trochę słuchanie śpiewu w czasie kameralnego koncertu w przydymionym pubie, gdzieś w piwnicach starej kamienicy. Niby jest trochę duszno, a akustyka nie ta, a jednak ma to swój niezaprzeczalny urok. Ciekawiej wypadają głosy męskie, którym mocniejsze dociążenie często dodaje emocji, w przeciwieństwie do kobiecych wokali, szczególnie tych operujących w wyższych tonacjach.

Tony wysokie są przyciemnione i spokojne, czego jednak nie należy mylić z ich zbyt szybkim wygaszeniem czy wręcz ich brakiem. To po prostu kraina łagodności, gdzie żadne instrumenty nie są agresywne w przekazie. Sięgają one dość wysoko i nie gubią się, ale przez brak dodatkowego blasku często chowają się za niższymi pasmami. Gdy jednak są postawione na pierwszym planie, jak choćby podczas koncertów skrzypcowych, to potrafią miło zaskoczyć wyraźnym i niemęczącym brzmieniem o wysokiej kulturze.

Scena jest rozbudowana. Nie tylko wyraźnie rozciągnięta na boki, ale i z pewną głębią tak z przodu, jak i z tyłu głowy. Dzięki temu ciepłe i przyciemnione granie Triple Driverów nie rozmywa holografii, zwłaszcza układu planów w przestrzeni. Podczas odsłuchów można trafnie lokalizować położenie otaczających nas instrumentów, a muzyka nie lokuje się tylko w środku głowy.

Szczegółowość jest raczej przeciętna. Strojenie nakierowane jest bardziej na pobudzanie emocji, a nie na krytyczne odsłuchy. Co prawda dzięki przetwornikom armaturowym liczba informacji jest duża, ale można wyczuć braki w miko-detalach.

1MORE Triple Driver In-Ear E1001 zaskakująco wypadają pod względem dopasowania do odtwarzaczy. Basowe i przyciemnione słuchawki z reguły dobrze się dopełniają z chłodniejszymi źródłami o analitycznym zacięciu, ale nie w tym przypadku. Bohater niniejszego tekstu najlepiej sprawdza się w połączeniu z ciepłymi Audioheaven Z6, Opusem #1S oraz xDuoo Nano D3. Wbrew pozorom muzyka się na nich nie rozmywała, a E1001 nie traciły swoich atutów. Nieźle wypadło również sparowanie z Samsungiem Galaxy S7, choć tu czuć było deficyt mocy ze strony telefonu, który nie mógł do końca zapanować nad przetwornikami. Shozy Alien+ oraz xDuoo X3 dawały efekt zbytniego wysilenia słuchawek, szczególnie w okolicach basu, tak jakby przetwornik dynamiczny funkcjonował na limicie, którego nie potrafi przekroczyć.

Wśród konkurentów 1MORE na myśl od razu przychodzą mi TFZ Series 5, również ciepłe, przyciemnione i dobre scenicznie, choć trzeba przyznać, że 1MORE są bardziej wyrafinowane i wyraziste. Jako tanią alternatywę można rozważyć Shozy Zero, które oferują podobne strojenie, choć bez takiej sceny i z gorszymi sopranami. Niedawno opisywane hybrydy Magaosi mają podobną konfigurację przetworników oraz zbliżone brzmienie basu jak 1MORE. To jednak zauważalnie jaśniejsze granie od E1001, a także bardziej wycofana średnica w Magaosi. Z kolei TFZ Exclusive King to również jaśniejsze brzmienie o wyższej dynamice, przeznaczone raczej do bardziej agresywnych gatunków muzycznych. HiFiMAN-y RE-400 to z kolei ocieplone granie, ale z akcentem na średnicę, a nie na bas.

Podsumowanie

1MORE Triple Driver In-Ear E1001 to ciekawe słuchawki do spokojniejszych gatunków, nadające muzyce dodatkowego kolorytu. Do tego dochodzi wysoka ergonomia, dobre wykonanie i przystępną, jak na tego typu konstrukcję, cena. Wybór 1MORE nie będzie jednak do końca uniwersalny ani wolny od wad.

Zalety:
+ przestrzenne granie z dobrze poukładanymi planami,
+ spokojna, wysokiej jakości góra,
+ mocno podkolorowana średnica, ale dająca wiele emocji w przekazie żywych instrumentów,
+ wysoka ergonomia,
+ estetyczny wygląd, począwszy od opakowania, na słuchawkach skończywszy.

Wady:
– ociężały bas, zbyt przesunięty w stronę średnicy,
– zbytnie przyciemnienie kobiecych wokali,
– mało uniwersalne,
– silikonowe nakładki z zestawu potrafią popsuć brzmienie.

Sprzęt dostarczył:

1more

REKLAMA
hifiman

5 KOMENTARZE

  1. 1More Triple Driver czy FiiO F9? Które lepsze? Ceny mają w sumie podobne ($99 vs $109), jedne i drugie mają hybrydowy układ przetworników 2+1

    • Niestety nie miałem możliwości ich bezpośredniego porównania, ale sądząc po recenzji Macieja, to F9 grają całkiem inaczej niż 1More. Te ostatnie są bliższe dokom Magaosi.
      Tak więc tu powstaje pytanie jakiego dźwięku szukamy. Jak ciepłe i basowo, to coś z pary 1More/Magaosi. Jak jaśniej i równiej, to raczej Fiio.

  2. wielkie, jak dla mnie, pytanie: jak prezentowałyby się wyżej testowane na tle Shure SE215 do muzyki Rock i elektronicznej (od Daft Punk poprzez Gorillaz do Muse/KoRn/Rammstein) ?

    • O ile widzę je w elektronice, tak do mocniejszego brzmienia bym poszukał innych słuchawek. Podobne wrażenia miałem w przypadku SE215, jednak odsłuchiwałem je na tyle dawno temu, że nie odważę się na porównanie.

Skomentuj Jakub K. Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj