Abyss JOAL to nowe słuchawki planarne w ofercie luksusowej marki, stanowiące jej „budżetową” propozycję. Model ten czerpie z rozwiązań znanych z droższych konstrukcji amerykańskiego producenta i również oparto go na autorskich przetwornikach planarnych, które mają zachwycać wiernym oraz ultraszczegółowym brzmieniem – świetnym zarówno do jazzu, jak i elektroniki.
Abyss JOAL intrygują nazwą, która stanowi akronim od zwrotu „Jack of All Listening”, będącego parafrazą znanego idiomu „Jack of All Trades” (człowiek-orkiestra). „JOAL” sugeruje więc, że mamy do czynienia z uniwersalnymi słuchawkami, co producent potwierdza w materiałach marketingowych, obiecując: wierne brzmienie, pełny bas i współpracę z przeróżnym repertuarem. Choć mogłoby się to wydawać oczywiste, w świecie hi-endu wcale takie nie jest – wiele słuchawek szczędzi niskich tonów, wymaga wysokiej jakości masteringu i dobrze współgra tylko z wybranymi gatunkami muzycznymi.
To jednak nie wszystko, ponieważ JOAL rzekomo rozwijają skrzydła zarówno z podstawowymi, jak i hi-endowymi źródłami, w tym z urządzeniami mobilnymi. Producent dorzuca ponadto kabel zbalansowany, który również nie jest pewnikiem w słuchawkach tej klasy. Biorąc pod uwagę wszystkie te obietnice i balans w standardzie, cena modelu JOAL przestaje wydawać się aż tak przerażająca. Oczywiście, kwota rzędu 10000 zł nie należy do niskich, ale jeśli JOAL rzeczywiście okażą się wszechstronne, mogą zastąpić szereg różnych słuchawek.
Sprawdziłem więc, czy JOAL faktycznie są „Jack of All Listening” – słuchawkami-orkiestrą – i czy przy okazji nie okażą się „Master of None”, czyli mistrzami w niczym.
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kabel 2x 2,5 mm > 4,4 mm (długość ok. 200 cm);
- futerał;
- dokumentację.

W kwestii akcesoriów producent postawił na jakość, a nie ilość. Kabel zbalansowany został wykonany wzorowo, co nie zaskakuje – za marką Abyss stoją specjaliści od okablowania z JPS Labs. Z kolei futerał jest solidny i wyścielony wewnątrz aksamitnym materiałem. Co ciekawe uwzględniono wtyczki kabla, czyli umieszczając słuchawki w futerale nie musimy odłączać przewodu, o czym wielu producentów zapomina.
Do testu wypożyczyłem najbogatszą wersję modelu JOAL, czyli z kompletem przejściówek zwieńczonych wtyczkami 3,5 mm, 6,35 mm oraz 4-pin XLR. Warto wiedzieć, że słuchawki można zakupić w trzech wariantach, czyli z podstawowym kablem 4,4 mm, kompletem przejściówek lub wybranym adapterem. Bardzo podoba mi się takie podejście i mam na myśli zarówno pomysł z adapterami, jak i możliwość skomponowania swojego zestawu.
Konstrukcja
JOAL wyglądają tak, jak przystało na markę Abyss – nieszablonowo, odważnie i tym samym dość surowo. Jeśli się jednak przyjrzymy, dostrzeżemy multum detali, czyli efektownie wyfrezowane maskownice, precyzyjnie wycięte logo czy charakterystycznie mieniące się membrany przetworników planarnych. Zrezygnowano jednak z drewnianych czy karbonowych wstawek, jak i inkrustacji z muszli ślimaków abalone, znanych z wyżej pozycjonowanego modelu DIANA, na których JOAL bez wątpienia bazują. Wzornictwo jest zatem prostsze i bardziej stonowane, co uważam za plus.

Słuchawki zostały wycięte z aluminium metodą skrawania (CNC). Duże wrażenie robi teksturowane i chropowate wykończenie, a przyjemnie zawiesić też oko na wyżłobionych oraz pofalowanych maskownicach, które zabezpieczają niesymetrycznie rozstawione przetworniki. Jak przystało na amerykańskiego producenta nauszniki są kilkukrotnie grubsze od samych słuchawek, a wykonano je ze sztucznego zamszu i wypełniono sprężystą gąbką. Warto wiedzieć, że pady zostały zamocowane magnetycznie, co ułatwia ich konserwację czy ewentualną wymianę.
Gniazda 2,5 mm znajdują się w tylnych częściach muszli. Wpuszczono je w obudowy i nadano im kształt odpowiadający wtyczkom. Sam przewód budzi wątpliwości. Producent informuje, że został on wykonany z 16 żył miedzi OFC, co zaskakuje, ponieważ w praktyce kabel wygląda jak typowa hybryda miedzi monokrystalicznej ze srebrem lub posrebrzaną miedzią. Kontrowersyjne są także elementy na przewodzie, czyli rozdzielacz oraz obudowa wtyczki 4,4 mm. Są one srebrne i mają karbonowe ozdoby, więc kojarzą się z tanimi kablami produkcji azjatyckiej.

Szeroki pałąk również zapożyczono ze słuchawek serii DIANA. Jest on metalowy, giętki i sprężysty oraz obszyty skórą wegańską – imitującą licową od góry i welur od spodu. Wegańska jest również podwieszona i perforowana opaska, przykręcona do pałąka. Nie obyło się również bez magnetycznej regulacji rozmiaru – na daną stronę przypadają cztery stopnie regulacji, która stawia duży opór i nie rozczarowuje precyzją, ponieważ każdy skok jest wyczuwalny i sprężysty.
Abyss JOAL są produkowane ręcznie w Nowym Jorku, a do wykonania trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Aluminium wycięto perfekcyjnie, na powierzchniach nie widać jakichkolwiek skaz, a spasowanie jest bez zarzutu. Materiały skóropodobne również nie rozczarowują. Optymizmem napawa także długa, bo 10-letnia gwarancja producenta.
Ergonomia
Spodziewałem się najgorszego – nieruchome muszle, opaska zawieszona blisko pałąka oraz jedynie czterostopniowa regulacja rozmiaru wróżyły ergonomiczną porażkę. W praktyce jest zgoła odmiennie, ponieważ JOAL szybko okazały się jednymi z najwygodniejszych planarów, z jakimi miałem do czynienia. Podczas testów właściwie zapominałem, że mam je na głowie, czego się nie spodziewałem. Wszystko za sprawą nieprzesadzonej masy (390 g), proporcjonalnego wyważenia oraz fenomenalnych nauszników.


Poduszki kompensują ograniczoną regulację mechaniczną, ponieważ są głębokie, miękkie i sprężyste, więc świetnie dostosowują się do głowy oraz odpowiednio przylegają do skóry. Swoją zasługę w tym ma także pałąk, który jest swobodnie się odgina, dzięki czemu muszle poruszają się na boki, mimo tego że nie zostały zamocowane na zawiasach. Opaska także pozytywnie zaskakuje, bo nie uciska punktowo i nie styka się z pałąkiem, mimo tylko niewielkiej szczeliny. Kamień z serca, ponieważ sztywne opaski stykające się z pałąkiem uniemożliwiły mi korzystanie ze słuchawek Audeze.
Szkoda jednak, że regulacja rozmiaru nie jest bardziej precyzyjna. Wprawdzie ogólny zakres jest wystarczający, więc słuchawki powinny objąć zarówno mniejsze, jak i większe głowy. Sam korzystałem z pierwszego, czasami drugiego stopnia regulacji – słuchawki trzymały się stabilnie za sprawą optymalnego nacisku pałąka, eliminowanego przez nauszniki. Przydałoby się jednak, aby regulacja była gęstsza, ponieważ skoki są duże – może się więc zdarzyć, że będzie nam brakowało stopnia „pomiędzy”, czyli jeden będzie dla nas za ciasny, a następny już zbyt luźny.

Użytkowanie
Kabel sprawdza się fantastycznie! Przewód jest niezwykle elastyczny, ciężki oraz lejący się, a do tego nie mikrofonuje i ma przyjemną w dotyku izolację, więc korzysta się z niego z przyjemnością. Nie inaczej jest z przejściówkami, wykonanymi równie solidnie, co sam kabel. Swoje zadanie spełnia także suwak przy splitterze, który porusza się z dużym oporem, więc utrzymuje wybraną pozycję. Zatem kabel tylko wygląda, jak produkty z rynku azjatyckiego, w praktyce niczym nie podpada.
Należy jednak mieć na uwadze, że gniazda 2,5 mm zostały wpuszczone w obudowy, a wtyczki oryginalnego przewodu mają niestandardowy kształt. Może to potencjalnie utrudnić wymianę kabla, ale na rynku na szczęście dostępne są zamienniki dedykowane słuchawkom DIANA, które będą kompatybilne także z modelem JOAL. Dlaczego o tym wspominam? Abyss oferuje w sprzedaży okablowanie, ale jest ono kosztowne.


Podobnie sprawa ma się z nausznikami, które z łatwością wymienić, ale również nie należą do tanich. Alternatywne pady oferuje np. Dekoni, choć oferta producenta dla słuchawek Abyss nie jest bogata – w chwili testu dostępne były jedynie nauszniki z perforowanej skóry owczej. Dekoni to eksperci w swoim fachu, więc pady z pewnością nie rozczarowują jakością i mogą mieć pozytywny wpływ na brzmienie, ale nie każdy musi być zadowolony ze zmiany w sygnaturze dźwiękowej. Jeśli więc będziemy chcieli zachować oryginalną sygnaturę JOAL, należy mieć na uwadze koszt oryginalnych nauszników.
Specyfikacja
- konstrukcja: otwarta, wokółuszna
- przetworniki: planarne 63 mm
- pasmo przenoszenia: 5 Hz-55 kHz
- impedancja: 30Ω
- czułość: 93 dB
- THD: 0,03%
- kabel: 16-żyłowy z miedzi OFC, wtyczka 4,4 mm, długość ok. 200 cm
- masa: 390 gramów
Brzmienie
JOAL szybko mnie do siebie przekonały. Mam ostatnio awersję do wyżyłowanej góry pasma, szukam słuchawek klarownych, ale jednocześnie muzykalnych i przystępnych w odbiorze. Dokładnie takie są JOAL – słuchawki brzmią przystępnie i naturalnie ciepło, a do tego angażują, odprężają lub dodają energii w zależności od odsłuchiwanych płyt, którymi z przyjemnością się żongluje. Nie musimy przejmować się sybilantami, muzyka ani przez chwilę nie męczy, ale gdy chcemy, wciąż możemy rozkładać ją na czynniki pierwsze, bo o przyciemnieniu, zgaszeniu czy brakach w rozdzielczości nie ma mowy.
JOAL mają też coś, czego brakuje wielu słuchawkom – charakter. Nie próbują być transparentne czy usilnie neutralne, nie chcą znikać z toru. Odebrałem ich brzmienie jako lekko analogowe za sprawą zarysowanego i barwnego dźwięku oraz mocnej średnicy. Ich sygnatura skojarzyła mi się też z pewnymi słuchawkami od innej, amerykańskiej marki i to również na literę „A”. Nie ukrywam, że z tego powodu bohater testu trafił w sentymentalną strunę. O tym jednak za chwilę.

Abyss JOAL – sygnatura dźwiękowa
Niskie tony są rzeczywiście pełne, rozbrzmiewają gęsto i dość głęboko, jak na otwarte słuchawki planarne i audiofilskie standardy, ponieważ do konsumenckich słuchawek wciąż daleko – dół ani przez chwilę nie przyćmiewa pozostałych pasm. Charakter basu jest ponadto organiczny, soczysty i przyjemnie dociążony, a do tego zróżnicowany. Nie stwierdziłem też problemów z dynamiką czy kontrolą – bas potrafi mocno uderzyć, gwałtownie wygasnąć, jak i leniwie się przeciągać, a do tego jest trzymany w ryzach. JOAL bez problemu reprodukują także subbas, ale więcej energii słychać w średnim oraz wyższym podzakresie dołu. Niemniej słuchawki rzeczywiście współpracują zarówno z brzmieniami elektronicznymi, jak i rapem, rockiem, metalem oraz spokojniejszymi gatunkami. Z łatwością przeskakiwałem z Infected Mushroom na Toola czy Rage Against The Machine, a sesję kończyłem przy akompaniamencie orkiestry Wyntona Marsalisa.
Brzmienie JOAL jest spójne – pasmo średnie nie odstaje charakterem i jakością od niskich tonów. Środek rozbrzmiewa bezpośrednio, jest zagęszczony i naturalnie ciepły. Znów na papier ciśnie się słowo „organiczny”, które moim zdaniem dobrze oddaje charakter JOAL. Brzmienie średnicy nie jest usilnie transparentne, nie sprawia wrażenia laboratoryjnego czy surowego, a uzyskano to odpowiednio nasyconym i barwnym brzmieniem niskiej średnicy. Wyższy zakres nie jest jednak zdominowany, co objawia się odpowiednio zarysowanym, twardym i wyrazistym dźwiękiem – JOAL nie sprawiają więc wrażenia wygładzonych, zmiękczonych czy rozmytych. Słuchawki nie rozczarowują rozdzielczością czy transjentami, po prostu nie wypychają detali i nie brzmią agresywnie czy bezwzględnie. Wokale rozbrzmiewają więc mocno i swobodnie, podobnie jak gitary, dęciaki czy smyczki. Perkusja również nie znika w tle.
W wysokich tonach obyło się bez niespodzianek – sopran kontynuuje charakter średnicy, nie sprawia wrażenia oderwanego od reszty i nie próbuje dominować nad pozostałymi zakresami. Sybilanty nie są wzmacniane, talerze perkusyjne rozbrzmiewają metalicznie i dźwięcznie, podobnie jak wszelkie „przeszkadzajki”. Smyczki, gitary solowe czy wysokie wokale nie sprawiają jednak wrażenia ściętych, zaokrąglonych czy zmiękczonych – JOAL nadal brzmią klarownie, wyraziście i bezpośrednio. Nie uświadczymy tutaj woalu, zgaszenia czy zdystansowania. Wciąż odróżnimy dobre realizacje od słabych i docenimy charakter starszych nagrań – słuchawki potrafią przekazać piaszczystość czy ziarnistość klasycznego rocka czy jazzu, jak i zabrzmieć bardziej efektownie i syntetycznie w nowoczesnym repertuarze.
Abyss JOAL – scena dźwiękowa i holografia
W trakcie odsłuchów JOAL generowały scenę na dwa sposoby w zależności od źródła – inną z mocnego sprzętu stacjonarnego czy potężnych odtwarzaczy muzyki, a inną z mniej wydajnych urządzeń. W pierwszym przypadku można było liczyć na bliski pierwszy plan, kształtne instrumenty, sporo powietrza i dość „otwarty przekaz”, czyli swobodnie zawieszony wokół nas w kulistej przestrzeni. Nie było mowy o potężnej, koncertowej scenie, ale nie czułem się dźwiękiem przytłoczony, a ani przez chwilę nie kręciłem też nosem na separację kanałów czy samych instrumentów. Podoba mi się taki przekaz – kameralny i bezpośredni, ale nadal przestronny i nie osaczający słuchacza.
Niestety w przypadku mniej wydajnych źródeł scena dźwiękowa kurczyła się i spłaszczała. Słuchawki nie generowały już tak głębokiej i wysokiej przestrzeni, a faworyzowały stereofonię, rozciągając przekaz głównie na boki. Miałem wtedy wrażenie, że instrumenty nie są pozycjonowane w kuli czy elipsie, a dwóch tubach znajdujących się przy uszach. Cierpiała na tym holografia, ponieważ przekaz przestawał być trójwymiarowy. Zatem jeśli w kwestii brzmienia słuchawki rzeczywiście są uniwersalne, to w przypadku wysterowania „budżetowe” Abyssy mają pewne wymagania. Tym zajmiemy się jednak za chwilę, najpierw zestawmy JOAL ze słuchawkami HiFiMAN-a i nie tylko.
Abyss JOAL – porównania
JOAL reprezentują zupełnie inną szkołę brzmienia od przeróżnych słuchawek HiFiMAN-a. Testowane niedawno HE1000 Unveiled są zdecydowanie bliższe neutralności, nie brzmią tak barwnie i konturowo, a do tego generują mniej ciepła. Przy nich JOAL wydają się wyraźnie cieplejsze, bardziej naturalne w przekazie oraz masywniejsze w basie i niższej średnicy. Podobieństw nie słychać także w scenie – HE1000 Unveiled wydają się brzmieć bardziej głośnikowo (front i głębia), gdy JOAL budują scenę słuchawkową (boki i stereofonia). Zatem HE1000 Unveiled serwują klarowność, niezwykle otwarty i wyrazisty dźwięk, ale nie są tak muzykalne, jak JOAL. Może technicznie HE1000 Unveiled wychodzą na prowadzenie, ale moim zdaniem JOAL słucha się przyjemniej, a to też słuchawki ok. 3000 zł tańsze, ponieważ HE1000 Unveiled kosztują niemal 13000 zł.

Bliżej do JOAL modelowi Arya Unveiled, ale obie pary również wiele dzieli. Nowe Arya także potrafią zabrzmieć głęboko w basie i przekazać ciepło, niemniej wciąż dawkują więcej sopranu i mają pewien techniczny sznyt. W dźwięku Arya Unveiled słychać też charakterystyczne wygładzenie, pewną miękkość, której nie ma w JOAL. W tym porównaniu słuchawki Abyssa brzmią twardziej, jakby bardziej konturowo. Znowu słychać różnice w scenie – Arya Unveiled brzmią bardziej od frontu, gdy JOAL rozstawiają instrumenty w szerokości. Zatem jeśli lubimy gładkie brzmienie z pewną dawką ciepła, Arya Unveiled mogą okazać się lepsze. Gdy natomiast lubimy charakterny, wyrazisty dźwięk o wręcz organicznym charakterze, JOAL sprawdzą się lepiej. Warto pamiętać, że Arya są tańsze (ok. 7000 zł), ale niestety nie mają w zestawie kabla zbalansowanego, co podcina im skrzydła.

Jak wspomniałem wcześniej, JOAL skojarzyły mi się z jednymi słuchawkami sprzed lat, którymi zachwycałem się jako młody meloman i które zdobyły wielu fanów. Pewnie wielu czytelników już zgadło, że mam na myśli markę Audeze i model LCD-3. JOAL reprezentują podobną szkołę grania, czyli dociążony bas, zarysowaną średnicę i niewyżyłowaną górę pasma. Wprawdzie nie brzmią jeszcze tak gęsto i masywnie, jak Audeze, ale zaryzykuję stwierdzenie, że fan dźwięku LCD-3 znajdzie satysfakcję w brzmieniu modelu JOAL. Nawet scena jest podobna, czyli nie należy do wyjątkowo otwartych i potężnych, a raczej faworyzuje szerokość i bliski pierwszy plan. Zatem jeśli miło wspominamy LCD-3, szukamy naturalnie brzmiących i muzykalnych planarów z charakterem, to JOAL powinny przypasować. Zaznaczam jednak, że dzieło marki Abyss brzmi kapkę klarowniej od LCD-3, bliżej równowagi.
Abyss JOAL – wysterowanie i synergia
Zgadzam się z producentem odnośnie wszechstronności JOAL, ponieważ słuchawki rzeczywiście zgrywają się z przeróżną muzyką i nie wymagają perfekcyjnego masteringu. Odhaczam także „pełny bas”, ponieważ niskie tony są dość głębokie i masywne, jak na otwarte słuchawki planarne. Nie potwierdzam jednak tego, że JOAL brzmią świetnie z każdego źródła, że mogą służyć zarówno stacjonarnie, jak i mobilnie. Tak, słuchawki brzmią dość głośno z mniej wydajnych wzmacniaczy czy przenośnych przetworników oraz adapterów, ale z pewnością potrzebują odpowiedniego wysterowania. W przeciwnym wypadku nie rozwijają skrzydeł.

Gdy brakuje mocy, dynamika jest przeciętna, bas nie powala na kolana, góra sprawia wrażenie lekko zgaszonej, a scena dźwiękowa wydaje się być ciasna. Po podłączeniu słuchawek do wydajnego sprzętu stacjonarnego, podającego kilka watów na kanał, dla najlepszych efektów i tak musiałem ustawić wzmocnienie na maksymalny poziom, a głośność nierzadko oscylowała wokół 60-70%. Dopiero wtedy słuchawki odżywały – bas rozbrzmiewał swobodniej, góra pasma klarowniej, a scena dźwiękowa przestawała być klaustrofobiczna. Zatem JOAL mają swoje wymagania prądowe, należy traktować je przede wszystkim jako słuchawki stacjonarne. Nie musimy natomiast wydać fortuny na sprzęt – optymalne warunki zapewnił słuchawkom już średniopółkowy FiiO K15.
Co innego synergia, bo w tym aspekcie JOAL nie są wybiórcze. Brzmią względnie równo w naturalnym wydaniu, nie zalewają muzyki basem i nie tną uszu sopranem, a do tego oferują bliską średnicę, więc zgrywają się z przeróżnym sprzętem. Źródła cieplejsze i łagodniejsze nadal im nie zaszkodzą, te neutralne zgrają się bez problemu, a klarowniejsze nie powinny spowodować sybilizacji. W trakcie testów byłem zadowolony z odsłuchów z neutralnym FiiO R9, naturalnym i klarownym HiFiMAN-em EF600, jak i lampowym Cayinem RU9. W przypadku tego ostatniego najlepiej sprawdził się tryb lampowy „modern”. Słuchawki reagują jednak na charakter źródła, więc można je w ten sposób dostroić do gustu.
Podsumowanie
Abyss JOAL nie nudzą – to słuchawki o niekonwencjonalnej konstrukcji, satysfakcjonującym wyposażeniu i brzmieniu z charakterem. Nowość Amerykanów punktuje solidnym i pojemnym futerałem, zbalansowanym i elastycznym kabel oraz solidnym wykonaniem. Podoba mi się także skromniejsze wzornictwo od wyżej pozycjonowanych modeli, a nie miałem specjalnych zastrzeżeń odnośnie ergonomii – elastyczny pałąk i poduszkowe nauszniki nadrabiają braki w regulacji mechanicznej. Do plusów muszę zaliczyć także 10-letnią gwarancję oraz oczywiście muzykalne, organiczne i zarysowane brzmienie, dobre do przeróżnych gatunków muzycznych i nie wymagające odpowiedniej synergii.
Nie obyło się bez kilku wad. Szkoda, że skala regulacji rozmiaru nie jest gęstsza – moim zdaniem stopni powinno być dwa razy więcej. Nie zgadzam się też z producentem, że JOAL nie są wymagające i brzmią dobrze ze wszystkiego. Moim zdaniem słuchawki są raczej stacjonarne i potrzebują mocy, bo inaczej dynamika nie powala, bas jest spłycony, a scena ciasna. Pewne wątpliwości budzi też wysoki koszt akcesoriów.

Abyss JOAL kosztują niecałe 10000 zł. Nie sposób nazwać słuchawek tanimi, ale należy pamiętać, że mamy do czynienia z urządzeniem od butikowej marki, wykonanym ręcznie w Nowym Jorku, a nie masówką z rynku azjatyckiego. Mowa więc o produkcie luksusowym, więc z założenia relacja jakości do ceny nie będzie korzystna. Nie zmienia to jednak faktu, że słuchawki brzmią wyśmienicie i korzysta się z nich świetnie. W moim przypadku JOAL mogłyby stanowić jedyne słuchawki do zastosowań stacjonarnych, zastąpić wiele modeli o różnym charakterze – testowało mi się je z przyjemnością. Jeśli więc cena nie gra roli, a szukamy muzykalnego i naturalnego brzmienia, zdecydowanie warto je wypróbować.
Zalety:
+ futerał i kabel zbalansowany w zestawie
+ stonowane wzornictwo
+ wysoka jakość wykonania
+ bardzo dobra ergonomia
+ magnetyczne nauszniki
+ szeroka regulacja rozmiaru
+ elastyczny i optymalnie długi kabel
+ wysoka synergiczność i uniwersalny charakter
+ organiczne, zarysowane, barwne i muzykalne brzmienie
+ bezpośrednia, intymna i kształtna scena dźwiękowa
Wady:
– wymagają wydajnego sprzętu audio
– tylko czterostopniowa regulacja rozmiaru
– drogie oryginalne akcesoria
Sprzęt dostarczył:




![HiFiMAN HE1000 Unveiled [recenzja]](https://kropka.audio/wp-content/uploads/2025/07/HiFiMAN-HE1000-Unveiled-218x150.jpg)