Firma Akoustyx pojawiła się jakiś czas temu na naszych łamach ze swoimi słuchawkami dokanałowymi o oznaczeniu R-120, jednak nie kończymy na nich swojej przygody z tą marką. Jako kolejny trafił do nas podstawowy model z serii R1, czyli R-110. To słuchawki dokanałowe oparte na pojedynczym przetworniku armaturowym firmy Knowles na każdą stronę, mające być wstępem do studyjnego brzmienia. Utrzymując konstrukcję z kablem prowadzonym za uchem, mającą przywodzić na myśl słuchawki spersonalizowane oraz ten sam przewód co w wyższym modelu R-120, dostajemy produkt, który za 99,99 dolarów amerykańskich ma zaoferować jak najbardziej referencyjne brzmienie, a przy tym zapewnić jak największą mobilność. Czy oszczędność 70 dolarów w porównaniu do poprzednio recenzowanego modelu niesie za sobą duże zmiany we wrażeniach odsłuchowych? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Wyposażenie


Akoustyx R-110 dostajemy w niemal identycznym opakowaniu jak R-120, jedyna różnica to inne oznaczenie modelu oraz zmieniona specyfikacja. Mamy więc średniej wielkości niebieski kartonik z zawieszką, na którego froncie znajdziemy grafikę prezentującą słuchawki oraz logo producenta, podczas gdy tył zawiera notki marketingowe oraz listę wyposażenia, w skład którego wchodzą:

  • wymienny kabel z pilotem i mikrofonem,
  • trzy pary pojedynczych nakładek silikonowych w rozmiarach S, M oraz L,
  • para podwójnych tipsów w rozmiarze M,
  • cztery pary ergonomicznych nakładek Freebit w rozmiarach S, M (x2) oraz L,
  • para pianek Comply T-120,
  • neoprenowe etui ochronne,
  • instrukcja obsługi.

REKLAMA
hifiman

W porównaniu z modelem R-120 nie mamy tu więc żadnych zmian, co należy uznać za plus, gdyż dodatki są dobrej jakości, a także zapewniają dużą swobodę w dopasowaniu do ucha użytkownika. Dodatkowo etui, choć trochę za wiotkie by zapewnić ochronę przed zgnieceniem, oferuje osobną kieszonkę na akcesoria, w której zmieści się nawet mały odtwarzacz czy odbiornik Bluetooth. Nie tylko chroni to nakładki czy dodatkowy kabel przed zgubieniem, gdyż kieszeń jest zapinana na zamek, ale również nie muszą one leżeć razem ze słuchawkami, więc tym bardziej minimalizujemy ryzyko ich zapodziania.

Wykonanie


Na pewno zdziwieniem dla nikogo nie będzie, że pod względem konstrukcji zewnętrznej R-110 wykorzystuje dokładnie tę samą formę i materiały co droższe R-120. By oba modele się nie pomyliły, zmieniono tylko barwnik do tworzyw sztucznych, z których wykonano kopułki. Tym razem zamiast koloru niebieskiego mamy brązowy, co w połączeniu z półprzezroczystym materiałem daje wręcz herbaciany wygląd. Jest to zmiana na plus, gdyż dzięki temu niższy model ma mniej zabawkowy wygląd niż jego „większy” brat.

Ponownie jedynym elementem zaburzającym czystość kopułek jest drobne oznaczenie literowe stron, które i tak zapewne większość osób zasłoni nakładkami Freebit, gdyż naniesiono je od strony ucha, a nie na walcowatych wyprowadzeniach na złącza MMCX do podpinania kabli.

Drobną konstrukcję cechuje za to jedną rzecz coraz rzadziej spotykana w słuchawkach dokanałowych, a mianowicie wąska tulejka, co powinno ucieszyć osoby o mniejszych kanałach. Razem z małym rozmiarem samych słuchawek oraz licznym zaobleniom, daje to finalnie bardzo wygodną konstrukcję, zapewniającą również dużą stabilność w uchu. Nie jest to co prawda poziom ergonomii jak np. w Dunu Falcon-C, w których można swobodnie leżeć na boku i nie uwierają, ale też nieco bardziej wystająca obudowa Akoustyxów zdecydowanie nie przeszkadza w niczym podczas codziennego użytkowania.

Kabel dołączony do zestawu posiada żyły z miedzi monokrystalicznej zabezpieczonej kevlarem oraz silikonową przezroczystą izolacją. Ta ostatnia nie tylko jest delikatna w dotyku, dzięki czemu nie męczy skóry przy dłuższym użytkowaniu, ale ma również ciekawy czysty wygląd, jakbyśmy używali niemal gołego miedzianego przewodu. Zdecydowanie przydatny jest ściągacz kabla, który co prawda jest blokowany przez trójprzyciskowy pilot z mikrofonem, ale pozwala wyraźnie ograniczyć pojawiający się efekt mikrofonowania. Elastyczne tworzywo, z którego zrobiono obudowy wtyków i rozgałęźnik, to półprzezroczysty materiał o odczuwalnej, ale niezbyt dużej elastyczności. Powinien on dobrze sprawdzać się w zakresie ochrony żył przed złamaniem w najbardziej newralgicznych miejscach, ale wygląda dość tanio i niepozornie. W roboczych słuchawkach do monitoringu z reguły nie dba się o estetykę, więc nie jest to zaskoczenie, jednak czteropinowy mini-jack nie na każdym interfejsie muzycznym będzie działał poprawnie, więc tu trochę marketing rozmywa się z prawdziwym przeznaczeniem R-110, czyli dokanałówek do telefonu.

Tłumienie dźwięków otoczenia jest na dobrym poziomie i po dobraniu odpowiednich dla naszego ucha nakładek zapewnia na tyle skuteczne odcięcie od zewnętrznych hałasów, że na mieście zazwyczaj nie ma potrzeby zwiększania głośności. Na scenę jednak niekoniecznie bym R-110 polecał, gdyż nie jest to tłumienie na poziomie typowo scenicznych słuchawek czy monitorów spersonalizowanych.

Brzmienie


Źródła wykorzystane podczas testów: AudioQuest DragonFly Red, iBasso DX160, Radsone EarStudio ES100, Samsung Galaxy S10e, Shanling M0, Shozy Alien+, xDuoo X3 II, xDuoo XD05 Plus.

Bas w Akoustyx R-110 jest lekko zaakcentowany na jego średniej wysokości, czyli tam, gdzie w tonach niskich z reguły najwięcej się dzieje. Dodaje to brzmieniu nieco ciepłej nuty i dobrze komponuje się z wysoką dynamiką przetwornika, przekazując muzykę w sposób bardziej naturalny niż można by się spodziewać po monitorach odsłuchowych. Nie jest to jednak również brzmienie typowo rozrywkowe, szczególnie na sub-basie prowadząc dźwięki wręcz w sposób łagodny. Są one wyczuwalne, ale nie powodują drżenia głowy, lecz stanowią lekkie tło dla wyższych częstotliwości. Niemniej jednak całościowo podstawa basowa jest zaskakująco przyjemna i łatwa w odbiorze, więc osoby, które mogły być zniechęcone opisem producenta o studyjnym przekazie dźwięku, mogą spokojnie sięgnąć po R-110. Jest tu szybkość, różnorodność, ciepła nuta i w konsekwencji również wysoka uniwersalność. Właściwie żadna muzyka nie sprawia opisywanym Akoustyksom problemów, przedstawiając poszczególne tony w spójny i namacalny sposób. Co najwyżej niektórym słuchaczom może brakować podbicia basu, zwłaszcza w najniższych częstotliwościach, co lepiej by się komponowało z nowoczesną muzyką.

Tony średnie, jeszcze bardziej niż niskie, celują w naturalność przekazu. Nie jest to jednak mocno ocieplone brzmienie z ciemniejszą manierą grania, tylko oferowanie dźwięków pełnych, równych, choć ponownie nie pozbawionych nuty ciepła. Daje to poczucie lekkości, a przy tym muzyka nie jest szkieletowa. Gdy tylko jest to konieczne, słychać rozciągnięte wybrzmiewanie instrumentów. Słuchawki nie wybiegają jednak do przodu z próbą czarowania słuchacza i nie wygładzają bez potrzeby wszystkiego co na nich puścimy. Wspomniana lekkość ma jednak również swoje konsekwencje – gdy zechcemy posłuchać czegoś o dużej agresywności, to część energii zaniknie przez tak wyrównany charakter brzmienia. Choć i tu nie jest to tak do końca jednoznaczne, gdyż wiele zależy od tego na jakich dźwiękach opiera się dana muzyka. Death metal z nisko schodzącymi gitarami nie jest dobrym kompanem R-110, ale już punkowy The Exploited jak najbardziej, gdyż to nie stopa perkusji i niskie gitary odpowiadają tu za agresję, a te prowadzone w nieco wyższych partiach średnicy, gdzie Akoustyxy dają nam masę dynamiki i zwartego, pełnego życia grania. Podobnie wygląda to w mocnej elektronice, gdzie choćby C-Lekktor wypadnie trochę za grzecznie, a Scooter już energetycznie. Natomiast bardziej stonowana muzyka, w szczególności oparta na żywych instrumentach, to idealne towarzystwo dla opisywanych słuchawek.

Wokale są czyste i naturalne, o poprawnej barwie oraz przybliżone lekko do słuchacza, niemal intymne. Dzięki zrównoważeniu średnicy, słuchawki nie sprawiają żadnych problemów ze śpiewem, niezależnie od tego, czy będzie to niski mocny głos męski, czy delikatny wysoki kobiecy. Każdorazowo brzmią one bardzo przekonywająco i nieodmiennie wciągają słuchacza. Przy czym wychodzi tu również monitorowy rodowód R-110, więc mimo gładkości i niewyciągania zbędnych sybilantów, w ogóle nie starają się one ratować kiepsko zrealizowanych wokali. Gdy te są rozchwiane czy skrzekliwe, Akoustyksy rzucą nam to prosto w ucho.

Tony wysokie zaczynają się spokojnym przejściem ze średnicy, po czym pojawia się na nich lekkie podbicie dodające dźwiękom blasku. Nie jest ono jednak męczące, ale wpływa na odbiór muzyki, gdyż staje się ona w tym zakresie bardziej szkieletowa i częściowo zanika wypełnienie z niższych częstotliwości. Natomiast barwa pozostaje naturalna, co w połączeniu z dobrym rozciągnięciem na wyżej prowadzonych sopranach daje nam dokładny wgląd w te części brzmienia. Instrumenty są czytelne i przewidywalne, bez zbędnego metalicznego nalotu czy zapiaszczenia, choć delikatnie cieplejsza nuta pozwoliłaby zachować pełną spójność z tonami średnimi. Ma to jednak taki plus, że dzięki temu zwiększa się poczucie przejrzystości oraz swobody.

Scena w Akoustyksach nie jest ogromna, ale pierwszy plan został odsunięty od środka głowy, a dalsze są od niego wyraźnie odseparowane, choć jednocześnie bliskie. Przed zlaniem się całości w ścianę dźwięku chroni nas wyczuwalna warstwa powietrza pomiędzy instrumentami. Nie jest ona duża, ale wystarczająca, by poczuć odległości między nimi. Dodatkowo mamy tu obecną głębię, bynajmniej nie słabo i lekko zarysowaną, co jest częstą przypadłością słuchawek dokanałowych, ale wartościową, z wyczuwalnym przejściem dźwięków w głąb. Może nie sięga ona daleko, ale jest sugestywna. Gdy dodamy do tego w pełni poprawny efekt stereo, otrzymujemy przekonującą holografię, pozwalającą pewnie lokalizować pozorne źródła dźwięku.

Szczegółowość stoi na bardzo wysokim poziomie, jak na ten przedział cenowy. Poszczególne dźwięki są wyraźnie od siebie odseparowane, instrumenty mają zakreślone granice ułatwiające ich wyłapywanie i właśnie tu czuć studyjny rodowód R-110. Da się wyłuskać nie tylko pierwszą warstwę detali, ale również całą masę tych mniejszych, ukrytych głębiej w muzyce, jak np. szumy z sali koncertowej czy oddech wokalisty. Choć w żaden sposób nie próbują się one nam narzucać, to jednocześnie nie są ukrywane, więc w przypadku słabszych realizacji błędy będą się uwidaczniały i słuchawki niechętnie to zamaskują.

Pod względem doboru źródła, Akoustyx R-110 należą do wąskiego grona słuchawek, które niemal całkiem ignorują charakter odtwarzacza i po prostu grają swoją manierą, co najwyżej lekko przechodząc w nieco cieplejszą lub chłodniejszą stronę brzmienia. Nie są one również wymagające prądowo, więc nie ma problemów z ich wysterowaniem – nawet telefon sobie z nimi radzi, co sumarycznie daje niemal całkowitą dowolność w doborze sprzętu towarzyszącego. Nie trzeba martwić się o synergię, a szybko dostajemy też dźwięk na wysokim poziomie, więc nie trzeba drenować portfela, by odpowiednio wyskalować jakość brzmienia.

Wśród platformy testowej niemal ze wszystkim źródłami połączenie dawało bardzo dobre rezultaty, a jedyne uwagi miałbym do pary z iBasso DX160 oraz AudioQuest DragonFly Red. Ten pierwszy nie obsługuje pilotów na kablu, więc od razu trzeba zmienić oryginalny przewód na inny, pozbawiony tej funkcjonalności. Natomiast samo brzmienie ulegało na nim dodatkowemu złagodzeniu, a średnica została wypchnięta na pierwszy plan, co dobrze sprawdzało się w klasyce czy poezji śpiewanej, ale odbiera słuchawkom część dynamiki. Ta ostatnia również była zubożona na popularnej czerwonej „Ważce”. Choć szczegóły czy przestrzeń były na swoim miejscu, to AudioQuest zabiera im część żywiołowości przez złagodzenie góry i bardzo lekkie przyciemnienie na niższej średnicy, co może być dość zaskakujące, gdyż z reguły ten przetwornik postępuje z dźwiękiem w odwrotny sposób.

Natomiast każde kolejne źródło sprawowało się bez zarzutu. Chyba że zaczynamy się bawić korektorem, gdyż na niego R-110 reagują dość niechętnie – wówczas znacznie łatwiej zepsuć brzmienie niż je poprawić.

Gdy szukamy konkurencji, przede wszystkim należy odnieść się do wyższego modelu Akoustyksa, czyli R-120. Ten jest zauważalnie jaśniejszy niż bohater powyższego testu, z bardziej monitorowym zacięciem, nieco większą sceną, a jednocześnie mniejszym nasyceniem, zwłaszcza na basie. Detaliczność jest większa w R-120, ale młodszy brat oferuje więcej muzykalności. Do codziennych odsłuchów, podczas wyjść z domu, dość paradoksalnie to właśnie R-110 mogą okazać się ciekawszym wyborem, ze względu na bardziej uniwersalny charakter.

Bardzo ciekawie wypada porównanie z podobnie wycenionymi TinHiFi Tin Audio T4. Te są trochę jaśniejsze, grają bardziej bezpośrednio i z szerszą sceną. Brakuje im natomiast głębi R-110 i nieco większej szlachetności w brzmieniu. Mimo zauważalnych podobieństw w strojeniu, słychać że T4 są skierowane raczej do mocniejszej muzyki, nie tak finezyjnej, ale za to z większą werwą.

Z kolei iBasso IT01s to dokanałówki nastawione raczej na granie skrajami, z wyrazistą górą oraz basem, większą przestrzenią, ale również dużą ilością detali. Są one też znacznie bardziej wrażliwe na ewentualne korekty, ale z drugiej strony też i znacznie mniej ergonomiczne przez swoją wielkość. Całościowo bliżej im do grania typowo rozrywkowego i nowoczesnego niż monitorowego.

Gdy zaś w tym budżecie szukamy czegoś o bardziej odmiennym strojeniu, warto skierować się ku Anew U1. Nie są one tak blisko neutralności i ustępują Akoustyksom pod względem szczegółowości, ale górę mają prowadzoną w sposób bardziej łagodny i z większym nasyceniem, dół jest mocniejszy, a na całej długości pasma mamy w nich więcej ciepła. Można więc uznać obie pary za dopełniające się.

Gdy udamy się na bardziej egzotyczne rynki, można się zainteresować choćby LZ A6 Mini, które zdobyły sobie w Polsce pewną popularność dzięki dużym obniżkom cen w ostatnich miesiącach. Jest to konstrukcja o tyle ciekawa, że prócz przetwornika dynamicznego posiada również ceramiczny piezoelektryczny oraz możliwość zmiany brzmienia przez wymianę tulejek. Natomiast czysto pod kątem grania, A6 Mini wyraźnie ustępują R-110 pod względem czystości oraz ilości detali, choć dysponują większym efektem „wow” ze względu na zdecydowanie wyższe nasycenie dźwięków i dużą scenę, nawet mimo ciemniejszej barwy dźwięków i słabszej holografii.

Podsumowanie


Akoustyx R-110 to bardzo dobre słuchawki dokanałowe w swojej cenie, którym naprawdę niewiele można zarzucić. Pod względem brzmienia oferują one uniwersalne, zbalansowane granie z lekką nutą ciepła, by nie zniechęcić przypadkowego słuchacza. Ponadto mają dużo niemęczącego detalu, świetną holografię i dobrze zbudowaną scenę, a całość jest okraszona niskimi wymaganiami odnośnie źródła. Do tego R-110 są małe, wygodne oraz bogato wyposażone. Czego chcieć więcej? Cóż, zastosowane tworzywa sprawiają, że słuchawki wyglądają tanio, nie dając poczucia posiadania czegoś z wyższej półki cenowej, co jest już powszechną praktyką na rynku. Jednak gdzieś należało zrobić oszczędności, więc zapewne padło właśnie na estetykę. Całościowo to jednak niewątpliwie jeden z najciekawszych modeli dostępnych na rynku w okolicach 100 dolarów amerykańskich, z potencjałem na zastąpienie kultowych Phonaków Audeo.

Zalety:
+ uniwersalne brzmienie z monitorowym rodowodem,
+ dobre nasycenie dźwięków przy zachowaniu wysokiej dynamiki,
+ świetne szczegółowość oraz holografia,
+ brak problemów z synergią,
+ nienaganna ergonomia,
+ wysoki współczynnik tłumienia odgłosów zewnętrznych,
+ bogate wyposażenie.

Wady:
– niski bas mógłby być lepiej zaakcentowany,
– soprany bywają za słabo wypełnione,
– niechętnie wybaczają niską jakość nagrań,
– zarówno kopułki, jak i kabel z zestawu, sprawiają wrażenie tanich.

Sprzęt dostarczył:

logo

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj