Produkty sygnowane logiem dalekowschodniej marki Cayin goszczą na łamach Kropki nie pierwszy raz, jednak mimo tego dzisiejszy tekst jest wyjątkowy. Do tej pory mieliśmy do czynienia ze źródłami dźwięku – stacjonarnym zestawem iDAC-6 + iHA-6 czy niedawno z mobilnym odtwarzaczem N3Pro ze wzmacniaczem lampowym. Tym razem w pokaźnym pudełku przysłanym do redakcji znajdują się słuchawki dokanałowe, stanowiące flagowy produkt z oferty wspomnianej marki. Cayin YD01 Fantasy, o których mowa, to nowość z pierwszego kwartału bieżącego roku, która jako zestaw została wyceniona na 799 dolarów. Jak prezentują się od strony technicznej oraz brzmieniowej?

Akcesoria

  • dziesięć par tipsów silikonowych oraz dwie pary pianek;
  • kabel 2-pin 0,78 mm > 3,5 mm;
  • skórzany futerał – saszetka;
  • instrukcja obsługi;
  • plastikowy klips;
  • ściereczka;
  • przyrząd do czyszczenia;
  • pęseta do wyciągania tipsów.

Uwagę zwracają pokaźne wymiary całego zestawu. Porównując z innymi, wcześniej opisywanymi słuchawkami dokanałowymi, opakowanie Cayin Fantasy stanowi ich dwu-/trzykrotność. Co wpłynęło na ten rozmiar?

REKLAMA
hifiman

Producent zaproponował konstrukcję „szufladkową”. Na górnym poziomie w dwóch warstwach gąbki umieszczone zostały same słuchawki wraz z oznaczeniem modelu. Zostały one w całości wykonane z błyszczącej stali nierdzewnej, zaś od razu w oczy rzuca się trójkątne profilowanie wierzchniej części faceplate’ów. Piętro niżej, w wysuwanej szufladzie znajdują się nakładki oraz etui. Tych pierwszych producent załączył 5 typów. Są to kolejno: Balanced, Vocal oraz Bass w 3 rozmiarach każde, pianki w dwóch rozmiarach i jedna para bi-flange, czyli podwójnych „choinek”. Mnogość opcji zawsze cieszy, pozwalając na pewne szlify w dźwięku bez konieczności dodatkowych inwestycji.

Drugą połowę szufladki zajmuje etui na słuchawki w formie miękkiej skórzanej saszetki. Do niego mam drobną uwagę – prezentuje się bardzo dobrze i pewnie taka była intencja producenta, jednak biorąc Fantasy w drogę, wolałem typowe sztywne rozwiązania. Z drugiej strony może Cayin uznał, że sprzęt z tej półki cenowej raczej nie będzie wykorzystywany jako typowe słuchawki „na co dzień”. W dolnej szufladzie opakowania znajdują się pozostałe akcesoria. W jednym pudełeczku schowany został kabel terminowany wtykiem 3,5mm, zaś w drugim pozostałe, pomniejsze dodatki: instrukcja użytkowania, ściereczka do przecierania słuchawek, przyrząd do czyszczenia, klips oraz pęseta do wyciągania nakładek. Całościowo zestaw jest bogaty, a producentowi widocznie zależało, żeby właściciel miał przyjemność z jego rozpakowywania. Do wrażenia kompletności brakowało mi twardego, sztywnego futerału, dzięki któremu czułbym się pewniej transportując słuchawki, ale także możliwości wyboru kabla symetrycznego. Uważam, że wielu audiofilów decydujących się na słuchawki z tej półki cenowej posiada dedykowane źródła dźwięku wyposażone w wyjścia 4,4 czy 2,5 mm i warto byłoby dać im możliwość wykorzystania ich w pełni bez dodatkowych kosztów, tym bardziej, że konkurencja takie rozwiązania oferuje.

Ergonomia, użytkowanie

Nie mam zastrzeżeń zarówno do wykonania, jak i ergonomii zestawu. Słuchawki w całości zostały wykonane ze stali nierdzewnej, co powinno gwarantować trwałość. Faceplate’y zostały idealnie spasowane z korpusami – ciężko o jakiekolwiek przerwy w łączeniu czy ostrości. Korpusy są średniego rozmiaru, co jest pochodną zastosowania wewnątrz tylko jednego przetwornika. Raczej nie obawiałbym się, żeby dla kogoś okazały się być zbyt duże. Wszystkie krzywizny dotykające wnętrza małżowiny usznej zostały wyoblone i nie sprawiają dyskomfortu. Tulejki również są średniej, bezpiecznej długości. Czasami producenci decydują się na krótsze rozwiązania, przez co słuchawki mogą mało stabilnie trzymać się w uszach, ale w przypadku Cayinów Fantasy nie ma to miejsca. Są to po prostu wygodne i bardzo dobrze wykonane słuchawki. Producent zastosował wysunięte gniazda 2-pin, co w połączeniu z wtykami 2-pin z dodatkowym kołnierzem (standard podobny m.in. QDC, jednak kołnierz jest długości jedynie połowy wtyków) daje odrobinę więcej bezpieczeństwa w miejscu styku słuchawek i kabla. Przechodząc do kabla – podobnie nie mam zastrzeżeń, z wyłączeniem faktu, że dostępny jest jedynie z zakończeniem mini-jack 3,5 mm. Według informacji od producenta jest to czterożyłowa hybryda miedzi OCC oraz miedzi pokrywanej srebrem. Użytkowo jest miękki, dobrze się układa, splitter oraz mini-jack pasują stylistycznie do słuchawek, a wtyki 2-pin mają czytelnie oznaczone strony kropkami: niebieską (lewa) oraz czerwoną (prawa). Przy wtykach znajdują się odcinki pamięciowe z przezroczystej termokurczki, przez co kabel dobrze zaplata się za uchem. Na przewodzie znajduje się opaska na rzep, pozwalająca na jego spięcie, gdy nie jest używany. Całość prezentuje się elegancko oraz schludnie, więc od strony użytkowej nie mam powodów do narzekania. Dołączone nakładki prezentują się podobnie dobrze. Cieszę się, że w zestawie znalazła się pęseta, bo ich wyciąganie bez niej nie należy do najłatwiejszych. Główne nakładki występują w trzech rozmiarach i nie miałem problemu ze znalezieniem pasujących do mojego ucha. Jeżeli miałbym na coś zwrócić uwagę, to na tipsy „balanced”, których kołnierzyki najłatwiej zbierają kurz – przy pozostałych nie ma tego problemu. Poszczególne nakładki wyraźnie różnią się od siebie, tak, że nie musimy zastanawiać się, które aktualnie mamy założone. Podsumowując – jeżeli chodzi o jakość wykonania słuchawek, jak i poszczególnych akcesoriów, Cayin spisał się bardzo dobrze, z wyłączeniem dodania miękkiego, a nie twardego futerału. Zarówno słuchawki, jak i kabel czy nakładki sprawiają wrażenie trwałych, estetycznych oraz nie sprawiają problemów użytkowych.

Charakterystyka grania

Przed przystąpieniem do testów słuchawki wygrzewały się minimum 100 godzin oraz jeszcze kilkanaście już w trakcie pisania. Brzmienie zostało opisane na podstawie odsłuchów z wykorzystaniem kabla i nakładek z zestawu, a alternatywy zostały przedstawione w kolejnych punktach. Główny sprzęt odsłuchowy stanowił DAP HiBy R6 2020 oraz porównawczo DAP Cayin N3Pro.

Inżynierowie dźwięku Cayina zdecydowali się na bardzo określony charakter grania – model Fantasy został zestrojony w jasny, chłodny sposób, z bardzo wyraźną górką na przełomie wysokiej średnicy i tonów wysokich. Zakres ten został na tyle podkreślony, że w utworach eksponujących środkową i wysoka średnicę może być go zwyczajnie za dużo. Szczególnie wokale, talerze czy gitary elektryczne potrafią prezentować się ostro, tnąco i gorąco. Przykładowo gitara elektryczna w utworze „You’ve Got Another Thing Coming” Judas Priest, szczególnie w okolicach 2:20, zmusiła mnie do ściszenia muzyki poniżej typowego dla mnie poziomu. Podobnie zadziałał wokal Karoliny Komstedt ze szwedzkiego duetu Club 8 czy wokal i gitary w utworze „Miami” Counting Crows. Wystarczy jednak, że utwór nie będzie eksponował newralgicznych pasm, żeby całość zagrała na bardzo wysokim poziomie. Stąd z przyjemnością słuchało mi się np. Symfonii 9. W D-moll pod batutą Daniela Barenboima. Cayiny dobrze oddały zróżnicowanie instrumentów sprawiając, że 25 minut „Ody do Radości” minęło szybko i satysfakcjonująco. Ścieżka instrumentalna utworu „The Curse” Agnes Obel również została przedstawiona wielowymiarowo, naturalnie i przekonywająco. Innym pozytywnym przykładem może być „SulaMadiana” autorstwa Manu Cinelu i Nilsa Pettera Molvaera – zarówno do instrumentów, jak i do wokalu właściwie nie mam zarzutów. Ze współczesnych popowych brzmień dobrze słuchało mi się także „Use Me” autorstwa PVRIS. Widoczna jest wybredność gatunkowa lub utworowa modelu Fantasy – im bardziej dominująca górna średnica, tym większa możliwość wystąpienia problemów w odbiorze. Im tego pasma mniej, tym lepsza prezencja atutów słuchawek, a tych nie brakuje. To przede wszystkim szczegółowość, bogactwo i naturalność. Niestety w ich wydobyciu nie pomagają także dołączone nakładki wpływające na dźwięk. Chociaż powyższy opis dotyczy przede wszystkim nakładek „balanced”, które faktycznie stanowią tonalny środek pomiędzy wersjami „vocal” oraz „bass” i z którymi spędziłem najwięcej czasu odsłuchowego, to pozostałe nakładki silikonowe właściwie nie wpływają na ów newralgiczny akcent. Tipsy „Vocal” głównie redukują ilość dolnego zakresu, odchudzają brzmienie, przez co zgodnie z nazewnictwem dodatkowo wyciągają wokale. Osobiście nie czułem takiej potrzeby, jednak istnieje taka możliwość. Nakładki „Bass” nie wpływają na górną średnicę, jednak trochę balansują brzmienie przez uzupełnienia zarówno na dole tego zakresu, jak i w paśmie dolnym. Chociaż wprowadzają czytelne zmiany w dźwięku, to raczej nie szukałbym w nich odpowiedzi na opisywany problem. O dziwo najbardziej zbalansowany dźwięk zaoferowały dołączone pianki, grając trochę cieplej niż nakładki „balanced”, ale bez tak intensywnego podbijania basu, jak w tipsach „Bass”. Podkreślenie wyższej średnicy się utrzymało, jednak ogólne poczucie równości poszczególnych pasm było w tym przypadku najbliższe. Spośród nakładek spoza zestawu najlepiej słuchało mi się Cayinów Fantasy z tipsami Final Audio E. Te uzupełniły dolne pasmo, jednak o ile nakładki „Bass” zwiększyły go też objętościowo (co określiłbym rodzajem „buły” na basie), tak Final E podbiły ten zakres, ale w sposób zwarty, bez spowalniania. Upatrując możliwej synergii sięgnąłem dodatkowo po źródło ze stajni tego samego producenta. Padło na opisywany na łamach Kropki lampowy DAP Cayin N3Pro, używany w trybach Triode i Ultra-Linear. Dokładniejszy opis składowych brzmienia znajduje się już w typowym rozbiciu poniżej.

Bas
W zależności od źródła będzie prezentował się trochę inaczej. Neutralny i bardziej skrajowy HiBy R6 zagrał dolny zakres równo, bez wyraźnych akcentów, z wystarczającym zejściem. Ciężko powiedzieć, żeby któraś ze składowych wybijała się albo – z drugiej strony – żeby jej brakowało. Ot, linearna rozjaśniona prezencja dopełniająca całe granie, bez przesadnej anemii, ale też bez szczególnej obfitości. Doceniam stronę techniczną zakresu – przyjemnie zróżnicowana, szybka, detaliczna, czysta w brzmieniu, o ile tylko sprzęt źródłowy reprezentuje podobny poziom, o dobrych technikaliach. Cayiny okazały się być wrażliwe na charakter źródła – po podłączeniu do N3 Pro w obu trybach lampowych zmienił się balans na basie. Subbas uległ wycofaniu, za to urósł środek zakresu, przez co stał się on znacznie pełniejszy. Subiektywnie wolę równiejszą prezencję HiBy’ego, a już obiektywnie dodam, że technicznie również jest zwyczajnie lepszy – wyciąga więcej detali i lepiej separuje od siebie poszczególne dźwięki. Możliwe, że wypadałoby sięgnąć po sprzęt z wyższej półki, taki jak np. Cayin N6ii, który zaprezentowałby inną tonalność na podobnym poziomie technicznym. W każdym razie ostateczny kształt brzmienia można z powodzeniem modyfikować źródłem, szukałbym jednak takiego z dźwiękowo wyższej półki.

Średnica
Opis tego zakresu pojawił się już w sporej mierze we wstępie, więc teraz już krócej. Z HiBy R6 jako źródłem średnica kontynuuje charakter basu. Nie ma żadnej czytelnej separacji między tymi zakresami, przejście jest płynne, dolna średnica pozostaje trochę odchudzona, ale nadal kategoryzuję ją jako „jasno-neutralną”. Środek nabiera masy, wysuwa się do przodu, a góra tego zakresu to już czytelny „peak”. Jeżeli jakiś utwór faworyzuje te częstotliwości, to słuchanie może okazać się nieprzyjemne albo wprost męczące. W każdym innym przypadku lub gdy lubimy naddatek w tym rejonie, jakościowo jest bardzo dobrze. Średnica jest bogata i różnorodna, świetnie wypadają przede wszystkim żywe instrumenty, wokale za to potrafią wybrzmieć trochę zbyt ostro. Cayin N3Pro również w tym przypadku zmienił balans, tym razem wyrównując opisywany zakres. Dolna średnica nabrała więcej masy, a górna została zmatowiona. Ogólne strojenie ze średnicowo-górnym „peakiem” utrzymało się, tyle że akcent wybijał się mniej. Ułatwiło to odbiór utworów, które z poprzednim źródłem były męczące, jednak ponownie kosztem utraty jakości od strony technicznej. Ogólnie ponownie wolałem parowanie z DAP-em HiBy, jednocześnie ciesząc się z wbudowanego equalizera. Korzystając z MSEB ociepliłem nieco brzmienie i ograniczyłem sybilację, tak, żeby całość stała się łatwiejsza i przyjemniejsza w odbiorze, zachowując wcześniej opisywane walory.

Góra
Tony wysokie utrzymują spójność z opisywaną wyżej średnicą. W przypadku parowania z odtwarzaczem HiBy po akcencie na wysokiej średnicy zaczyna się swobodne opadanie nasycenia dźwięku. To oczywiście dobrze, gdyż gdyby góra była utrzymana w podobnym charakterze, całość byłaby trudna w odbiorze. Tony wysokie są przedstawione czysto, szybko, klarownie technicznie. Nie ma problemów z odseparowaniem poszczególnych źródeł pozornych, nie są one też zgaszone, a raczej po prostu stoją krok za wysoką średnicą. Odbieram je w całej kompozycji bardzo adekwatnie, tutaj już nie miałem potrzeby wpływania na dźwięk za pomocą żadnych modyfikacji. Nieco inaczej prezentuje się sytuacja z Cayinem N3Pro w roli źródła. Ten nie przykładał akcentu na wspominanej wysokiej średnicy, a został on przesunięty właśnie na tony wysokie. Ogólna prezencja zbliżyła się do tej rysowanej na planie litery „V”. Kwestia „czy to lepiej” zależy od indywidualnego gustu, mi się bardziej podobała gładsza sygnatura otrzymana w połączeniu z HiBy R6, jednak z koniecznością tłumienia newralgicznego rejonu, którego dla mnie było zbyt dużo.

Technikalia

Jak już podkreślałem, bardzo dużo zależy od źródła, z którym będziemy parować opisywane słuchawki. W tekście nie pojawił się np. opis zgrania z iBasso DX160, bo zwyczajnie po posłuchaniu tego zestawu uznałem, że słuchawki nie grają pełnią swoich możliwości. Podobne wrażenie odniosłem w przypadku parowania z Cayinem N3Pro, jednak tutaj chciałem wskazać jak słuchawki reagują na źródło o odmiennej sygnaturze. Technicznie HiBy R6 2020 był bardzo dobrym kompanem. Scena w słuchawkach nie jest szczególnie duża, jest oparta głównie na szerokości, ale dźwięki są od siebie dobrze odseparowane, a tło pomiędzy nimi pozostaje czarne, tak, że całość brzmi bardzo naturalnie. Scena jest dobrze napowietrzona, a poszczególne dźwięki dobrze oddają różnicę w skali źródeł. Doceniam też szybkość oraz szczegółowość przetwornika, który nie gubi się, nie muli oraz dobrze oddaje zróżnicowane faktury.

Spróbowałem również synergii z moimi kablami aftermarketowymi. Effect Audio Ares II 8W nie wykazał specjalnej chemii z Fantasy i, ku mojemu zdziwieniu, bardzo je uładził. Co prawda złagodził się średnicowy peak, ale równocześnie całość uległa spłaszczeniu i przestała być angażująca. Następnie użyłem Penona Leo Plus. Tutaj nie odczułem znacznej poprawy – nieco zwiększyła się rozdzielczość, ale dodatkowo znalazłem odchudzenie dźwięku w dolnej średnicy, co nie było pożądane. Stockowy kabel okazał się być zatem na tyle dobry oraz pasujący tonalnie, żeby znieść konkurencję, co oczywiście traktuję in plus.

Porównania

Pierwsze słuchawki porównawcze stanowią FiiO FD5. Mimo znacznej różnicy w cenie, jednocześnie dzielą one z Cayinami sporo wspólnego. Napędza je również pojedynczy przetwornik dynamiczny zamknięty w stalowej obudowie. Nie da się jednak ukryć, że Fantasy to granie technicznie z wyższej półki, ale też nieco inne. Model od Cayina przekazuje muzykę z większą liczbą szczegółów, podczas gdy FiiO zostały zestrojone bardziej rozrywkowo, ale też bezpieczniej. Oferują pełniejszy bas, kosztem (w porównaniu) bardziej ściśniętej i mniej różnorodnej średnicy oraz mniej wydobytych wokali. To ostatnie potrafi być zaletą, szczególnie wtedy, kiedy w Fantasy stanowiły problematyczny czynnik. W takim pojedynku trudno wskazać oczywistego zwycięzcę – Cayiny zdecydowanie bardziej czarują w muzyce instrumentalnej oraz imponują tempem pracy przetwornika, jednak czasem brakuje im czy to dopełnienia na dole, czy spokoju na górnej średnicy. FiiO, choć nie tak dobre technicznie, są bezpieczniejsze.

Drugie porównanie stanowią znajdujące się w tej samej półce cenowej słuchawki Penon Volt. W tym przypadku mamy do czynienia z bardzo odległymi światami. Nie tylko jeśli chodzi o konstrukcję, użyte materiały, ale też dźwiękowo. Volty stanowią propozycję o pełnym, raczej midbasowym dole, spójnym przejściu w średnicę i łagodnym przełomie średnicy oraz tonów wysokich. Penony prezentują muzykę znacznie gęściej i cieplej, ale jednocześnie na dobrym poziomie technicznym. Słychać, że jeden i drugi model to produkty wysokopółkowe, jednak różniące się filozofią. Jeden oferuje brzmienie gęste, ciepło-naturalne, z dźwiękami pojawiającymi się na sobie, zaś drugie są znacznie bardziej napowietrzone, lżejsze oraz całościowo ukierunkowane na jasno-chłodną sygnaturę.

Podsumowanie

Cayin Fantasy to model bardzo specyficzny, z którym łączy mnie po okresie testowania relacja „love-hate”. Z jednej strony to słuchawki świetnie wykonane, z bogatym wyposażeniem, ale też gładkie, dobrze reagujące na skalowanie się źródła oraz o dobrych możliwościach technicznych. Z drugiej strony zostały bardzo wyraźnie zestrojone, z akcentowaniem, które nie każdemu przypadnie do gustu. To jedne z tych słuchawek, które polecam posłuchać przed podjęciem decyzji o zakupie, gdyż potrafią być wybredne zarówno jeżeli chodzi o sprzęt towarzyszący, jak i o materiał źródłowy. Ciężko określić je jako sprzęt zły, ale mam wrażenie, że został zestrojony bardziej na rynek azjatycki, niż europejski czy amerykański. Dodatkowo jeżeli ktoś będąc świadomym ich sygnatury zdecyduje się na ich zakup, sugeruję też dokupić tipsy Final Audio E, po użyciu których znalazłem najlepszą synergię.

Sprzęt dostarczył:

cayin

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj