FIBAE 4 to czteroprzetwornikowe słuchawki armaturowe od Custom Art. Mają zapewnić ciepłe i gładkie brzmienie z głębokim subbasem, które jest zarazem muzykalne i techniczne, dobre tak do zastosowań melomańskich, jak i profesjonalnych.

Marki Custom Art nie trzeba przedstawiać – słuchawki spersonalizowane warszawskiego producenta cieszą się dużą popularnością na całym świecie. Warto jednak bliżej przyjrzeć się nazwie serii FIBAE. To skrótowiec od Flat Impedance Balanced Armature Earphone, czyli nazwy autorskiej technologii Custom Art. Słuchawki z tej serii charakteryzują się płaskimi impedancją oraz fazą w całym zakresie przenoszonych częstotliwości, więc zachowują swoją sygnaturę brzmieniową bez względu na impedancję wyjściową źródła – wzmacniacza, odtwarzacza itd. Mamy więc do czynienia raczej z rezystancją przetworników niż z impedancją, dzięki czemu nie trzeba szukać źródła o jak najniższej impedancji wyjściowej tudzież martwić się odpowiednim współczynnikiem tłumienia (damping factor).

REKLAMA
final

Wziąłem na tapet czwarty model w hierarchii serii FIBAE, wyposażony w cztery przetworniki armaturowe (z kotwiczką zrównoważoną) – niskotonowy, pełnozakresowy oraz dwa wysokotonowe. Przetestowałem wersję uniwersalną z obudowami z wydruku 3D typu DLP, wyposażoną w gniazda 2-pin 0,78 mm oraz kabel niesymetryczny z wtyczką 3,5 mm. Jak Custom Art FIBAE 4 wypadają w porównaniu do Campfire Audio Andromeda i Solaris, Meze Rai Penta czy FiiO FH7?

Wyposażenie

Wypożyczyłem do testu wersję demo słuchawek, więc otrzymałem jedynie poręczny futerał z zamkiem błyskawicznym oraz dodatkową kieszonką w środku, a także pudełeczko z kompletem nakładek silikonowych – typowych, pojedynczych tipsów silikonowych oraz parą końcówek dwukołnierzowych. Nakładki są oczywiście dodawane tylko do słuchawek uniwersalnych, wersja spersonalizowana ich nie wymaga.

Kompletne wyposażenie zestawu sprzedażowego zawiera:

  • nakładki silikonowe;
  • pudełko Peli 1010;
  • futerał;
  • przyrząd do czyszczenia;
  • kapsułkę osuszającą;
  • kartę gwarancyjną.

Konstrukcja

Custom Art FIBAE 4 w wersji uniwersalnej to typowe słuchawki Over The Ear o ergonomicznym kształcie. O reszcie decyduje klient, ponieważ wygląd słuchawek projektujemy sami za pomocą edytora na stronie, bez względu na to czy kupujemy wersję uniwersalną, czy spersonalizowaną. Opisywana wersja demo cechuje się przezroczystymi obudowami oraz pokrywkami z grafitowym wzorem włókien węglowych i złotymi, okrągłymi logo Custom Art. Efekt jest moim zdaniem świetny – pokrywki prezentują się rewelacyjnie, faktura delikatnie połyskuje, a przez transparentne obudowy można podejrzeć schludnie upakowane przetworniki.

Słuchawki zostały wydrukowane metodą DLP, czyli utwardzania materiałów światłoczułych (fotopolimerów). Miałem już okazję testować modele FiiO FA1 i FA7 z obudowami wykonanymi taką samą techniką. Obudowy FIBAE 4 są równie twarde, ale zarazem gładkie i niezwykle przyjemne w dotyku. W górnej części obudów znajdują się gniazda, w przypadku testówek jest to standard 2-pin, ale w wersji spersonalizowanej do wyboru są także złącza MMCX. Od wewnętrznej strony widać także nadruki z oznaczeniami modelu, czerwone dla prawej słuchawki i niebieskie dla lewej, a na kątowych falowodach są dwa wyloty i szerokie ranty, więc nakładki trzymają się wzorowo.

Kabel z zestawu mierzy ok. 120 cm i został wykonany z posrebrzonej miedzi, zabezpieczonej przezroczystą izolacją, gładką w dotyku i dość elastyczną. Przewód składa się z dwóch żył, w obrębie których biegną dwie splecione ze sobą żyłki. Przy wtyczkach 2-pin są giętkie zausznice z drucikami wewnątrz, a rozdzielacz odcinków dousznych ma formę przezroczystego krążka. Towarzyszy mu identycznie wyglądający suwak, pozwalający skrócić odcinki douszne. Kabel jest zakończony kątową, pozłoconą wtyczką 3,5 mm.

Nie mam najmniejszych zastrzeżeń odnośnie wykonania słuchawek. Nie dostrzegłem wad, skaz czy niedoróbek, pomijając małe ślady użytkowania, ale w końcu testowany egzemplarz to jednak używana wersja demo. Zakładam, że w przypadku wersji spersonalizowanej jakość wykonania jest podobna.

Ergonomia i użytkowanie

Słuchawki nie podpadły mi pod względem użytkowym, mimo że nie oferują idealnej ergonomii. Zaznaczam jednak, że poniższy opis dotyczy tylko wersji uniwersalnej FIBAE 4, więc może pokrywać się jedynie w niewielkim stopniu z wersją spersonalizowaną słuchawek lub nawet w ogóle się nie pokrywać.

W przypadku wersji uniwersalnej producent nie naśladował słuchawek spersonalizowanych, co zrobiło np. FiiO w serii FA, bazując na skanach małżowin usznych. Postawiono na kształt podobny do wielu profesjonalnych doków, np. ze stajni Westone lub EarSonics. To w pełni zrozumiała decyzja, bo w końcu w tej samej cenie można wybrać wersję spersonalizowaną FIBAE 4, idealną ergonomicznie. Mimo tego słuchawki o uniwersalnym kształcie pewnie trzymają się uszu, nie uciskają małżowin i w moim przypadku tylko minimalne odstają. Uważam też, że zastosowany, akrylowy materiał jest rewelacyjny – podoba mi się bardziej od stali czy aluminium, ponieważ nie czuć dyskomfortu związanego z zimnem metalu.

Tulejki w wersji uniwersalnej są dość długie, więc musiałem odpowiednio dobrać nakładki z zestawu i uważać na głębokość aplikacji – gdy wciskałem słuchawki zbyt głęboko, tłumienie było pogorszone. Izolacja nie jest też perfekcyjna, ale otoczenie jest już na tyle wyciszone, że nie powinno przeszkadzać i pozwoli skupić się na muzyce czy odsłuchu innych instrumentów lub ścieżek. Jeśli jednak zależy nam na jak najmocniejszym tłumieniu, oczywiście lepiej sięgnąć po wersję spersonalizowaną FIBAE 4.

Kabel z zestawu spisuje się dobrze. Jest smukły i i lekki, nieźle się układa i nie “mikrofonuje”. Może nie jest jeszcze perfekcyjnie elastyczny i lejący się, jak charakterystyczne, czarne plecionki, ale to i tak niezwykle komfortowy kabel w porównaniu do grubych i ciężkich przewodów znanych np. ze słuchawek FiiO (LC-B). Podoba mi się też, że zausznice są giętkie, więc można nadać im pożądany kształt. To coraz rzadsze rozwiązanie, za którym zdecydowanie tęskniłem, bo fabryczny kształt zausznic nie zawsze się sprawdza. Szkoda, że w zestawie nie ma kabla z wtyczką zbalansowaną, ale Custom Art celuje jednak w bardziej profesjonalny target, gdzie dominują wtyczki 3,5 mm, a nie audiofilskie 2,5 mm czy 4,4 mm.

Specyfikacja

  • przetworniki: cztery z kotwiczką zrównoważoną (armaturowe) – niskotonowy, pełnozakresowy, dwa wysokotonowe
  • skuteczność: 115 dB @ 1 kHz @ 0,1 V
  • impedancja: 8,1 Ω @ 1 kHz (+/- 0,95 Ω 10 Hz-20 kHz)
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz-21 kHz
  • masa: 5 g (pojedyncza słuchawka), 20 g (słuchawki z kablem)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Solaris, Atlas i Andromeda, FiiO FA7 i FH7, Meze Rai Penta, IMR Acoustics R2 Red i R1 Zenith, RHA T20 Wireless, Oriveti New Primacy, Brainwavz B400, Aune E1, iBasso IT01, Simgot EN700 PRO, TinHiFi P1
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila, DAART Canary II, Burson Playmate Everest, FiiO Q5s (AM3E i AM3B), FiiO BTR5, Radsone EarStudio ES100
  • DAP: FiiO M15, FiiO M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), FiiO M5, OnePlus 7 Pro
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz, Oriveti Affinity
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Producent nie wziął opisu słuchawek znikąd – FIBAE 4 brzmią rzeczywiście ciepło i muzykalnie, a do tego nie szczędzą basu. Nie są to jednak typowe, podkoloryzowane słuchawki, które V-kują czy falują. Słychać, że to wizja muzykalnego brzemienia od profesjonalistów – dźwięk jest nadal odpowiednio techniczny, precyzyjny i kontrolowany, a tym samym naturalny i organiczny. Średnica nie została wycięta, a bas nie dominuje, ale nie ma mowy o chudym, anemicznym czy rozjaśnionym brzmieniu. FIBAE 4 są maksymalnie przyjemne w odbiorze, nie trzeba martwić się o wyostrzoną średnicę czy sybilizującą górę pasma, ale słuchawki są nadal bezpośrednie, czytelne i nie sprawiają wrażenia ciemnych bądź zgaszonych. Słychać, że to wieloprzetwornikowe armatury, ale podane w dość dynamicznym sosie – dźwięk jest miękki, gładki i łagodny.

Bas jest skoncentrowany wokół średniego i wyższego podzakresu, co nadaje brzmieniu ciepłego, masywnego i miękkiego, ale zarazem naturalnego charakteru. Dół nadal dość swobodnie schodzi w subbas, ale najniższe rejony basu nie są jeszcze tak gęste i tłuste, nie atakują jeszcze tak gwałtownie, jak w przetwornikach dynamicznych. Mimo tego FIBAE 4 można już pomylić z hybrydami – po pierwszych odsłuchach musiałem upewnić się, czy za przekaz niskich tonów nie odpowiada jednak przetwornik dynamiczny. Basu jest sporo, ma on zagęszczony i wibrujący charakter, co nie jest normą w przypadku konstrukcji w pełni armaturowych. Pozostałe cechy są już typowe dla armatur z wyższej półki – dół nie rozczarowuje kontrolą czy dynamiką, jest zarysowany, potrafi zabrzmieć satysfakcjonująco szybko, powoli się przelać, energicznie uderzyć, a jest przy tym zróżnicowany pod względem faktury, selektywny i szczegółowy. Dobrze słuchało mi się zarówno gatunków opartych na żywych instrumentach, jak i elektroniki. Świetnie rozbrzmiewały perkusyjne stopy, kotły, basówki czy kontrabasy, a angażująco wypadały także syntezatory.

Dół przechodzi płynnie w pasmo średnie, w którym słychać tendencję spadkową. Średnica jest bliska w niższym zakresie, a jej wyższe rejony są uspokojone, maksymalnie łagodne i pozbawione jakiejkolwiek ostrości. W efekcie sygnatura jest wyraźnie ciepła, a słuchawki mają miękki i gładki charakter. Z tego powodu FIBAE 4 nie są idealnie bezpośrednie – można mówić o pewnej mgiełce, minimalnym woalu, który przykrywa dźwięk. To „bezpieczne” strojenie, niezwykle łatwe i przyjemne w odbiorze, ale ciągle techniczne – nadal kontrolowane, precyzyjne, zróżnicowane i rozdzielcze. Melomani zmęczeni ostrym, analitycznym i „bezdusznym” brzmieniem znajdą tutaj swoją ostoję, natomiast fani jasnego, absolutnie klarownego i analitycznego dźwięku raczej nie mają tutaj czego szukać. Ci ostatni prawdopodobnie odbiorą FIBAE 4 jako słuchawki zamulone, z niedostatecznie wyrazistymi gitarami elektrycznymi czy wysokimi wokalami. Sam również wolę klarowniejsze, bardziej zadziorne brzmienie średnicy, ale nie traktuję FIBAE 4 jako słuchawek „zamulonych”. Brzmienie było ciągle bezpośrednie, a szybko doceniłem spokój towarzyszący odsłuchom. Duże wrażenie robi także ich uniwersalność – FIBAE 4 współpracowały z fusionowym graniem Chicka Corei, psychodelicznym transem Infected Mushroom, death metalem w wykonaniu zespołu Gojira czy progresywnym, gęstym graniem od Meshuggah. Fani ciężkich gitar powinni być zatem zachwyceni – słuchawki radzą sobie świetnie z metalem, który nie jest jazgotliwy, nie gubią się pod natłokiem gitar, basu czy „bębnów”.

Tendencja średnicy jest kontynuowana w wysokich tonach, cechujących się identyczną filozofią, co wyższy środek. Słychać, że bas i niższa średnica mają większy priorytet od góry pasma, ale dźwięk nadal nie jest ciemny, ciągle pozostaje optymalnie bezpośredni. Nie ma jednak szans na sykliwość, wyostrzenie, szeleszczenie czy skrzenie się góry – przekaz talerzy, smyczków, solowych gitar, wysokich wokali jest spokojny, łagodny i przystępny. Wolę mocniejszy charakter góry, twardsze jej zarysowanie, ale jakimś sposobem podoba mi się to, co słyszę w FIBAE 4. Powtarzam słowa z testu Meze Rai Penta – brzmienie tego typu nie męczy, pozwala się zrelaksować i odpocząć. Rzadko mam okazję czegoś takiego doświadczyć, bo zdecydowana większość testowanych przeze mnie urządzeń jest bardziej wymagająca w odbiorze, narzucająca się i agresywna w górnych rejestrach. Jeśli więc brakuje nam spokojnej góry, lubimy analogowy i uspokojony przekaz, to FIBAE 4 są jak znalazł. Gdy jednak szukamy krystalicznych, zarysowanych lub ostrych i mocno rozciągniętych wysokich tonów, nie tędy droga.

Scena dźwiękowa jest pozornie zwyczajna. Ma średnie wymiary i elipsoidalny kształt, dzięki czemu oba kanały są wyraźnie odseparowane, a przestrzeń szeroka. Uwagę przykuwa głębia, która jest nietypowa, jak na dokanałówki. Brzmienie dociera jakby od frontu, przekaz jest bardziej głośnikowy niż słuchawkowy. Zazwyczaj mam wrażenie, że moja głowa znajduje się w kuli, w obrębie której pozycjonowane są instrumenty, ale w przypadku FIBAE 4 dźwięk wydawał się być zawieszony jakby przed twarzą. W efekcie normalne, stereofoniczne nagrania brzmiały podobnie do binauralnych. Towarzyszy temu dobra holografia, źródła pozorne są duże i trójwymiarowe, a tym samym odseparowane. Brzmienie jest jednak masywne i zagęszczone, więc ilość powietrza pomiędzy instrumentami nie jest szczególnie duża.

Custom Art FIBAE 4 vs inne słuchawki
Nie bez powodu w teście Meze Rai Penta wspominałem o FIBAE 4 jako tańszej alternatywie – oba modele cechują się podobnymi założeniami. Mimo że Meze to hybrydy, to bas w nich został również zestrojony midbasowo, masywnie i ciepło. Przekaz Rai Penta jest także łagodny, uspokojony w wyższych rejonach średnicy i sopranu. Odbieram jednak FIBAE 4 jako słuchawki brzmiące bardziej technicznie, w trochę bardziej konturowy sposób, a tym samym bardziej głośnikowy, niż słuchawkowy w kwestii holografii. W efekcie Rai Penta są według mnie muzykalne w domenie audiofilskiej, barwnej i nasyconej, a FIBAE 4 to muzykalność w odmianie profesjonalnej, trochę bardziej technicznej i precyzyjnej. Muszę przyznać, że w tej konfrontacji wolę FIBAE 4, które są też tańsze, a tym samym bardziej opłacalne.

Nie mam drugich słuchawek na platformie testowej, które brzmią tak, jak FIBAE 4. Najbardziej zbliżone są FiiO FA7, które są jednak ciemniejsze, mniej średnicowe i mniej zrównoważone. FA7 są specyficzne i nie każdemu przypadły do gustu, a ja doceniłem je po wymianie okablowania i w określonych synergiach. FIBAE 4 są od nich mniej problematyczne, zostały lepiej zestrojone, więc są klarowniejsze, równiejsze, a przekaz jest bardziej gładki. Dla porównania FA7 falują w średnicy i górze pasma, która raz jest ciemna, raz zarysowana. Ponownie słychać różnice pomiędzy brzmieniem konsumenckim (FA7) a profesjonalnym (FIBAE 4). Bez wątpienia stawiam wyżej słuchawki Custom Art, które wygrywają z FA7 także sceną i holografią. To jednak wyraźnie droższe słuchawki od FA7, więc niespodzianki nie ma.

FiiO FH7 to zupełnie inna bajka. Słuchawki te mają niby głębszy subbas, ale mniej średniego oraz wyższego basu. Słychać też mniej niskiej średnicy i sporo więcej wyższej oraz góry. W efekcie brzmienie FH7 jest ostrzejsze, góra krótka oraz szybka i to właściwie bez względu na zastosowane filtry. W ogólnym rozrachunku FH7 brzmią bardziej analitycznie, są chłodniejsze, nie mają takiego nasycenia, ciepła i barw, nie potrafią tak relaksować, jak Custom Art FIBAE 4. Słychać, że FH7 to bardziej V-kujący, nie tak gładki i zrównoważony dźwięk, że FIBAE 4 zostały zestrojone bardziej średnicowo i naturalnie, płynniej i równiej. Przyznaję, że preferuję brzmienie w stylu FiiO FH7, ale muzykalność stoi jednak po stronie relaksujących FIBAE 4, równiejszych i bardziej naturalnych w przekazie. Zmotywowało mnie to, żeby ponownie poeksperymentować z filtrami i nakładkami w FH7 – przez FIBAE 4 zmieniłem filtry w FH7 na te basowe, bo góra z filtrami zrównoważonymi zaczęła mnie po prostu męczyć.

Nie ma niespodzianek w przypadku słuchawek Campfire Audio. Solarisy to znacznie jaśniejsze brzmienie, z punktową, szkicową, mocno zarysowaną górą, rozjaśnioną wyższą średnicą i szybkim, zwartym basem o subbasowym zabarwieniu. Słuchawki są teoretycznie lepsze technicznie – bardziej zarysowane, przestrzenne i diabelsko szczegółowe. Wspominałem jednak, że w górze pasma Solarisów słychać nienaturalne wyostrzenie – talerze czy cyfrowe sample potrafią brzmieć zbyt mocno, bywają zaakcentowane i skrzące się. FIBAE 4 nie są tak klarowne i przestrzenne, jak Solarisy, mają bardziej miękki, gładki i znacznie cieplejszy charakter. Przy Solarisach mogą więc wydać się mdłe, ale praktyce zostały zestrojone bardziej spójnie i konsekwentnie. Solarisy, mimo swoich wad, robią na mnie wrażenie, ale FIBAE 4 słuchało mi się przyjemniej, a to też znacznie tańsze słuchawki.

Bliżej charakteru FIBAE 4 są Andromedy, ale te brzmią twardziej, są mocniej zarysowane w wyższej średnicy i górze, a przy tym nie mają tak głębokiego basu i nasyconej niższej średnicy. Wolę charakter Andromed, ale FIBAE 4 są jednak mniej kosztowne i bardziej muzykalne, a do tego lepiej radzą sobie np. w metalu. FIBAE 4 są też mniej podatne na szum i zakłócenia ze źródeł, co w przypadku Andromed jest zmorą.

Custom Art FIBAE 4 i synergia oraz okablowanie
No to jak jest z tą płaską impedancją? Właściwie to tak, jak podaje sam producent – FIBAE 4 to najbardziej konsekwentne dokanałówki w kwestii synergii, jakie miałem okazję testować. Zachowują swój charakter bez względu na źródło, ale reagują na jego jakość i częściowo także charakter, ale nie są pod tymi względami wymagające. Nie trzeba tworzyć im odpowiednich warunków, dopieszczać synergią, co miało miejsce np. w Rai Penta.

Można wychwycić pewne zmiany w brzmieniu pomiędzy odtwarzaczami, odróżnić, które źródło ma więcej basu czy góry. Różnice nie są jednak kontrastowe, a raczej marginalne. FIBAE 4 pozostawały uparcie ciepłe, łagodne i dociążone w basie bez względu na to, czy podłączałem je pod FiiO M15, M11 Pro, iBasso DX200, Astell&Kerna AK70 MKII czy adaptery Bluetooth lub stacjonarne DAC/AMP-y. Nie było słychać takich różnic pomiędzy urządzeniami, jak w przypadku słuchawek FiiO czy Campfire Audio. Nie musiałem szukać najlepszego zgrania, a tym samym martwić się o czystość sygnału. Mimo niskiej impedancji słuchawek, wychwyciłem tylko minimalny szum w niektórych połączeniach.

To z jednej strony ogromna zaleta – podłączamy słuchawki i po prostu słuchamy muzyki o nic się nie martwiąc. Z drugiej strony fani żonglowania sprzętem, dostrajania słuchawek źródłem mogą poczuć niedosyt. Przyznam, że sam lubię tego typu eksperymenty.

Niestety nie mogłem przetestować okablowania z platformy testowej – nie dysponuję kablami Orivetti Afiinity czy FiiO LC-C oraz LC-D w wersjach 2-pin, więc sprawdziłem jedynie zbalansowane połączenia przy użyciu kabla z zestawu słuchawek IMR Acoustics R2 Red, który jest miedziany. Brzmienie było o dziwo zbliżone, ale słuchawki zyskały na połączeniach symetrycznych – separacja kanałów stała się mocniejsza. Tym samym FIBAE 4 zabrzmiały wyraźnie lepiej z odtwarzaczami M11 Pro czy M15, bo FiiO faworyzuje w swoich urządzeniach wyjścia symetryczne, które oferują klarowniejsze brzmienie.

Podsumowanie

Custom Art FIBAE 4 to słuchawki o konsekwentnym charakterze. Są ciepłe, łagodne, miękkie i gładkie, mają mocny bas i spokojne wyższe zakresy, a do tego nie powodują niespodzianek synergicznych. Okazuje się jednak, że nie są przy tym zgaszone, zamulone czy przyciemnione. Według mnie brzmienie jest nadal bezpośrednie, detali nie brakuje, rozdzielczość jest wysoka, a przestrzeń poukładana i „głośnikowa”. Gdy dodamy do tego świetne wzornictwo, możliwość pełnej personalizacji, niezłe wyposażenie oraz wzorowe wykonanie, to otrzymujemy solidny produkt.

Ergonomia w wersji uniwersalnej nie jest idealna – kształt słuchawek nie jest tak wyprofilowany, jak w przypadku słuchawek FiiO z linii FA, również wydrukowanych taką samą metodą. Tulejki są dość długie i trzeba je wkładać na odpowiednią głębokość. Trudno jednak specjalnie narzekać, tyczy się to tylko wersji uniwersalnej, a opisywane słuchawki można oczywiście nabyć w wersji spersonalizowanej – dostosowanej idealnie pod nasze małżowiny uszne i kanały słuchowe, co przełoży się też na lepsze tłumienie i potencjalnie brzmienie.

Słuchawki kosztują 2900 zł bez względu na wybrane wtyczki czy wersję – cena jest taka sama dla opcji uniwersalnej i spersonalizowanej. Dopłaca się za niektóre opcje wykończenia pokrywek itp. Według mnie FIBAE 4 to dobry wybór – sięgnąłbym po nie w wersji spersonalizowanej zamiast droższych Meze Rai Penta, jeśli szukałbym ciepłych, masywnych i muzykalnych słuchawek o technicznym sznycie. Mimo że takie brzmienie to nie moja bajka, polecam je wszystkim fanom tego typu grania. Jeśli jednak kogoś interesuje mocna góra i szkicowy bas, maksymalnie analityczny charakter, to FIBAE 4 się nie sprawdzą.

dla Custom Art FIBAE 4

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ świetne wzornictwo
+ dobra ergonomia
+ niezłe tłumienie
+ możliwość konfiguracji i personalizacji
+ niewymagające pod względem synergii, mocy, czystości sygnału
+ naturalne, ciepłe, masywne brzmienie w wysokiej rozdzielczości
+ trójwymiarowa scena dźwiękowa

Wady:
– mocno spokojna wyższa średnica i góra nie spodobają się każdemu
– niepodatność na synergię ma swoje wady
– brak kabla 2,5 mm w zestawie
– pewne braki ergonomiczne wersji niespersonalizowanej

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj