Dan Clark Audio Noire X to zamknięte słuchawki planarne, które bazują na konstrukcji znanej z serii Aeon, ale przynoszą udoskonalone przetworniki, ulepszone nauszniki i nową opaskę pałąka z samoregulacją rozmiaru. Odświeżono także wzornictwo, bo tym razem pokrywy muszli są… szklane.
„Zamknięte słuchawki planarne” – tyle potrzeba, żeby przekonać mnie do testu. Zazwyczaj zajmuję się konstrukcjami otwartymi, które zdominowały rynek, bo strojenie słuchawek zamkniętych to nie lada wyzwanie i nie każdemu producentowi ta sztuka się udaje. Jeśli dodamy do tego, że mowa o słuchawkach Dana Clarka (niegdyś MrSpeakersa), który rozpoczął karierę od modyfikowania klasycznych Fosteksów T50RP, a aktualnie konkuruje z gigantami świata audio, to już stoję pod drzwiami czekając na kuriera.
Noire X intrygują nie tylko zamkniętą konstrukcją. Producent wprowadził szereg modyfikacji względem serii Aeon, które dotyczą zarówno konstrukcji, strony wizualnej, jak i samych przetworników planarnych. W materiałach marketingowych szczególnie ważnym punktem są filtry akustyczne AMTS (Acoustic Metamaterial Tuning System) znane z topowych modeli słuchawek, czyli specjalne nakładki na przetworniki, które niwelują fale stojące w wysokich częstotliwościach. Producent twierdzi, że dzięki nim górne rejestry brzmią bardziej naturalnie.
Sprawdziłem, czy to prawda i porównałem Noire X z innymi słuchawkami planarnymi oraz dynamicznymi.
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kabel DUMMER 4,4 mm (długość ok. 190 cm);
- futerał;
- pokrowiec;
- ściereczkę;
- certyfikat autentyczności.
Słuchawki są oferowane w kilku konfiguracjach – te tańsze wyposażono w przewód DUMMER, a droższe w VIVO. Oba kable zostały wykonane z miedzi beztlenowej, ale ten drugi dodatkowo posrebrzono i zabezpieczono oplotem. Do wyboru mamy ponadto różne wtyczki, zarówno niesymetryczne, jak i symetryczne, czyli od 3,5 mm, przez 4,4 mm, aż po standard XLR. Świetnie, bo niewielu producentów umożliwia taki wybór.
Konstrukcja
Noire X robią piorunujące wrażenie! Dzieła Dana Clarka zawsze wyróżniały się nieszablonowym wzornictwem oraz innowacyjnymi materiałami, ale starsze modele producenta nie były tak dopracowane. Co wyróżnia Noire X? Zalane czernią i przeszklone muszle oraz pałąk z szeroką opaską o geometrycznym wzorze. Wzrok przyciągają także awangardowe mocowania pałąka i hybrydowe nauszniki z mocno odchylonymi przetwornikami. Z kolei nerkowate muszle są już dobrze znane ze słuchawek serii Aeon, ale wciąż nie można odmówić im uroku.
Pokrywki muszli pokryto szkłem… Gorilla Glass 3. Tak, hartowaną szybką marki Corning, stosowaną od lat w przeróżnych smartfonach. Wprawdzie szkło trzeciej generacji jest już przestarzałe, ale w przypadku słuchawek nie ma to jakiegokolwiek znaczenia. Na muszlach nie obyło się też bez estetycznych logo, jak i typowych dla producenta gniazd, bo Dan Clark Audio pozostał wierny czteropinowym złączom Hirose. Wylądowały one na wierzchołkach obu muszli, opodal niewielkich odpowietrzników.
Producent nie zrezygnował również z jednostronnych ramion pałąka, które umożliwiają swobodne odchylanie muszli w pionie i składanie ich do wnętrza pałąka, co jest rzadkością w pełnowymiarowych słuchawkach audiofilskich. Pozwoliło to znacznie zmniejszyć futerał, więc zabranie słuchawek do hotelu nie będzie wyzwaniem. Na swoim miejscu jest także pałąk z metalu pamięciowego (nitinolu), który wygląda niepozornie, ale zaskakuje solidnością i sprężystością, bo nawet agresywnie wyginany, wraca do swojego pierwotnego kształtu.
Skórzana opaska jest również imponująca, bo ponadprzeciętnie szeroka i ozdobiona wyszywanym logo (od szczytu) oraz geometrycznym szwem (od spodu). Co więcej zamocowano ją na naciągu, w przeciwieństwie do starszych słuchawek producenta serii Aeon czy Ether. Kątowe pady także są niczego sobie – wykonano je ze skóry syntetycznej i mikrozamszu, a ich wnętrza są perforowane, ale tylko częściowo. Z kolei przez siateczki można wyczuć wkładki AMTS, czyli wspominane we wstępie filtry akustyczne z druku 3D.
Noire X wyglądają na droższe, niż są w rzeczywistości. Mowa o słuchawkach wykonanych z aluminium, hartowanego szkła oraz stopu niklu z tytanem, które zostały nieskazitelnie wykończone i precyzyjnie spasowane. Elementy skórzane i skóropodobne także nie podpadają, podobnie jak wypełnienie padów ze sprężystej gąbki. Szkoda jednak, że na pokrywkach zabrakło… warstwy oleofobowej, bo momentalnie pokrywają się one smugami. Nie bez powodu w zestawie jest ściereczka.
Ergonomia
Słuchawki są cięższe, niż podaje producent. Waga wskazała ponad 400 gramów zamiast 385 gramów, co jednak nie ma specjalnego znaczenia na co dzień, bo masa została proporcjonalnie rozdystrybuowana. Sam mogłem korzystać ze słuchawek przez długie godziny bez bólu karku. Swoją drogą ciężar nie jest wygórowany – dla porównania otwarte planary HiFiMAN-a zazwyczaj przekraczają 400 gramów, a słuchawki Audeze potrafią ważyć nawet 500-600 gramów.
Nitinolowe szyny świetnie dostosowują się do głowy i je nie miażdżą, a samoregulująca się opaska cechuje się optymalnym naciągiem – nie musimy się z nią siłować, ale rozmiar nie rozregulowuje się w trakcie słuchania. Słuchawki powinny też pasować na każdą głowę, ponieważ skala regulacji jest szeroka – opaska naciąga się aż po same szyny pałąka. W moim przypadku nie brakowało zapasu, czyli pomiędzy opaską a pałąkiem pozostawała szeroka szczelina.
Nie zawiodły mnie również ergonomiczne nauszniki, które świetnie przylegały, poprawnie osiadały i z powodzeniem mieściły moje, przeciętnej wielkości małżowiny uszne. Zaznaczam jednak, że pady mierzą wewnątrz tylko około 7,5 cm na 4 cm (w najszerszych miejscach), a ich głębokość wynosi od 1,8 do 3 cm (przód > tył). Zatem większe lub mocno odstające małżowiny uszne będą stykały się z padami oraz wypukłymi wkładkami AMTS, co na dłuższą metę może powodować dyskomfort.
Podpadły mi za to geometryczne wypukłości na spodzie opaski, przez które nie przylega ona idealnie do głowy, a uciska ją w kilku punktach. Najpewniej narzekać będą jedynie łysi/golący głowę, bo melomani z bujnymi czuprynami pewnie tego nie odczują. Niemniej producent mógł tego uniknąć – gdyby opaska była płaska z obu stron, to nie byłoby problemu. Jestem jednak w stanie to zaakceptować, czego nie mogę powiedzieć o wielu opaskach w formie tarki, które podrażniają naskórek.
Użytkowanie
Izolacja akustyczna jest wysoce satysfakcjonująca – Noire X mocno przytłumiają otoczenie, więc hałas w ogóle nie daje się we znaki. Podczas odsłuchów na średnim poziomie głośności można już zapomnieć o otaczającym nas świecie, co w trakcie testów zdarzało mi się wielokrotnie. Zatem Noire X w pełni zasługują na miano słuchawek zamkniętych, czego nie mogę powiedzieć o testowanych jakiś czas temu HiFiMAN-ach Audivina, które tłumią wyjątkowo słabo, jak na konstrukcję zamkniętą.
Kabel DUMMER sprawdza się bardzo dobrze. W przeciwieństwie do serii VIVO nie został on zabezpieczony oplotem, ale słomkowa izolacja nieźle się układa i jest przyjemna w dotyku. Kabel potrafi się jednak splątać, więc warto zachować dyscyplinę przy jego zwijaniu. Nic złego nie mogę natomiast napisać na temat wtyczek – ta 4,4-milimetrowa jest solidna i wygląda świetnie, a samoblokujące się wtyczki Hirose wygodnie się wpina i wypina za sprawą odsuwanych kołnierzy. Chwaliłem je już wielokrotnie przy okazji testów słuchawek serii Aeon i Ether.
Specyfikacja
- konstrukcja: zamknięta
- przetworniki: planarne
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz
- impedancja: 13 Ω
- czułość: 94 dB
- kabel: miedź OFC, 180 cm, Hirose 4-pin > 4,4 mm
- masa: 400 g
Brzmienie
Charakter słuchawek jest oczywisty od pierwszych chwil, a tym samym konsekwentny. Noire X zestrojono na planie litery „U”, zatem skrajne pasma są podkreślone, a średnica odsunięta i neutralna. Nie należy się jednak obawiać zalewającego wszystko basu, bo strojenie jest efektowne, ale wciąż w domenie audiofilskiej, czyli z większym naciskiem na wysokie tony. Otrzymujemy więc muzykalnie brzmiące słuchawki na imponującym poziomie technicznym, co jest w dużej mierze zasługą niezwykle rozciągniętego sopranu oraz trójwymiarowej przestrzeni. Zacznijmy jednak od początku.
Dan Clark Audio Noire X – sygnatura dźwiękowa
Bas jest zaakcentowany, ale w granicach normy. Noire X potrafią swobodnie zejść w subbas, a więc wibrować i pulsować w elektronice, jak i przekazać charakter instrumentów operujących średnim lub wyższym zakresem, czyli różnicować ich fakturę. Bas nie jest jednak wyjątkowo masywny, gęsty czy agresywny – niskie tony są raczej kontrolowane i precyzyjne, a nie typowo efekciarskie. Dzięki temu dobrze słucha się nie tylko elektroniki, popu czy rapu, ale także ambitniejszych gatunków muzycznych, bo bas nie przytłacza innych instrumentów. Niskie tony nie męczą także słuchacza – z muzyki możemy zrobić tło, jak i w pełni skupić się na pracy kontrabasu, fortepianu, gitary basowej czy perkusyjnej stopy, bo w dole pasma z pewnością nie brakuje informacji. Jak na mój gust midbas mógłby być jednak bardziej wypełniony, bo niskie tony sprawiają czasami wrażenie lekkich lub jakby pustych. Niemniej wystarczyło odsłuchać kilka utworów, by przyzwyczaić się do takiej prezentacji.
Pasmo średnie jest nieznacznie z tyłu, ale ma neutralną barwę i wciąż rozbrzmiewa dość bezpośrednio za sprawą wyrazistej wyższej średnicy, twardego konturu i świetnej rozdzielczości – detali jest mnóstwo, więc przed słuchaczem nic nie umyka. Mimo U-kształtnego strojenia, instrumenty czy wokale nie sprawiają wrażenia oddalonych, bo nie dają się przytłoczyć basem czy sopranem. Wysokie głosy, smyczki, gitary solowe czy instrumenty dęte robią zatem duże wrażenie, rozbrzmiewają swobodnie i bezpośrednio, ale słuchawki wciąż potrafią przekazać ciepło i barwność niskiego zakresu. Jakimś cudem uniknięto jednak ostrości czy agresywności, bo wyższa średnica, choć mocna, jest paradoksalnie przystępna w odbiorze. Nie spodziewałem się tego, bo w ostatnich latach skłaniam się raczej ku słuchawkom, które jeśli już akcentują, to raczej niską, niż wysoką średnicę, ale w tym przypadku nie miałem powodów do narzekania. Noire X mnie nie męczyły i to nie tylko w muzyce, ale także w grach komputerowych.
Wysokie tony kradną show! Specjalne filtry mające poprawić ich jakość najwidoczniej działają, bo pasmo jest niezwykle selektywne, czyste i precyzyjne. Talerze perkusyjne czy przeszkadzajki są wzorowo kontrolowane, nie sprawiają wrażenia szumiących, skrzących czy szeleszczących, a gitary, smyczki czy wysokie wokale rozbrzmiewają mocno i swobodnie. W rezultacie instrumenty operujące górnymi zakresami rozbrzmiewają naprawdę dźwięcznie, metalicznie i rzeczywiście naturalnie. Imponujące jest także rozciągnięcie góry pasma, bo nie ma mowy o jakimkolwiek ścięciu czy przyciemnieniu sopranu. Zatem wysokie tony są priorytetowe, mają więcej do powiedzenia od basu czy średnicy, za czym zazwyczaj nie przepadam. Niemniej w przypadku Noire X nie wiąże się to z sykliwością czy ostrością. Inaczej rzecz ujmując, słuchawki są dla mnie teoretycznie za jasne, ale w praktyce używałem ich z przyjemnością.
Scena dźwiękowa jest duża, trójwymiarowa i holograficzna. Wprawdzie nadal słychać, że mamy do czynienia z zamkniętymi słuchawkami, bo źródła pozorne nie wydają się być zawieszone gdzieś wokół nas, jakby oderwane od nas. Nie sposób jednak narzekać, bo Noire X generują naprawdę szeroką, elipsoidalną przestrzeń – mocno separują kanały, wyciągają przekaz z obszaru głowy i warstwowo eksponują instrumenty. Nie rozczarowują również separacja dźwięków i ogólnie holografia, bo przestrzeń jest mocno napowietrzona, a instrumenty zajmują w scenie obszary, a nie punkty. Podoba mi się również, że pierwszy plan jest blisko, nie wydaje się dobiegać gdzieś z oddali.
Dan Clark Audio Noire X – porównania
W pierwszej kolejności chwyciłem hybrydowe HiFiMAN Isvarna, które również cechują się zamkniętą konstrukcją, ale w ich przypadku przetwornik planarny jest wspomagany przez dynamiczny, który odpowiada za dolne rejestry. To bez wątpienia słychać, bo Isvarna generują znacznie więcej basu o subbasowo-midbasowym charakterze, brzmią mocno efektownie i niezbyt naturalnie. W bezpośrednim porównaniu Noire X są zdecydowanie chudsze, ale nadal nie nudzą basem, a do tego popisują się selektywną i organiczną górą. Oba modele budują też spore sceny, jak na zamknięte konstrukcje. Lubię zarówno Isvarna, jak i Noire X, ale te drugie słuchawki są niemal 9100 zł tańsze (4900 zł vs 14000 zł), a o deklasacji nie ma mowy.
Co innego w konfrontacji z HiFiMAN-ami Audivina, które brzmią płytko w basie, falują w średnicy i są wyostrzone oraz znowu mniej naturalne w sopranie. Przy nich Noire X brzmią zdecydowanie pełniej w dole, równiej w średnicy i bardziej precyzyjne w sopranie. Moim zdaniem bohater testu jest znacznie przystępniejszy w odbiorze, więc nie mam wątpliwości o wyższości Noire X nad Audivina. Właściwie te ostatnie słuchawki bronią się jedynie sceną dźwiękową, wyraźnie szerszą od tej generowanej przez Noire X, bo dosłownie na poziomie słuchawek otwartych. Warto wziąć pod uwagę, że Audivina startowały w cenie 12000 zł, a teraz kosztują 3000 zł, a można je uratować korektorem dźwięku. Niemniej prosto z pudełka to Noire X są górą – tytułowe słuchawki nie wymagają korekcji, wciąż satysfakcjonują przestrzenią i do tego tłumią znacznie lepiej od modelu Audivina. Nie można tego zignorować w kontekście słuchawek zamkniętych.
Niegdyś unikałem porównywania ze sobą konstrukcji otwartych i zamkniętych, ale w przypadku tych drugich nastąpił taki progres, że już można śmiało je ze sobą zestawiać. Bez wahania sięgnąłem więc po HiFiMAN-y HE1000 V3, które brzmią przestrzenniej i bardziej płasko od Noire X ze względu na wyraźnie bliższą średnicę. W obu modelach góra pasma jest podawana w podobnych ilościach, ale jej charakter jest ponownie bardziej naturalny w Noire X. Moim zdaniem tytułowe słuchawki generują dźwięczniejsze wokale, instrumenty dęte lub gitarowe oraz bardziej metaliczne talerze perkusyjne. To dla mnie nowość, bo zazwyczaj konfrontując zrównoważone słuchawki (HE1000 V3) z tymi strojonymi na planie litery „U” (Noire X), to te pierwsze brzmią naturalniej. Co ciekawe aktualnie Dan Clark Audio Noire X są nieznacznie tańsze od HE1000 V3 (5400 zł vs 4900 zł), które startowały w cenie 10000 zł. W tym przypadku werdykt zależy jednak mocno od preferencji – HE1000 V3 i Noire X to dwa światy. Fani równowagi postawią znak wyższości przy HiFiMAN-ach, szukający w muzyce emocji wybiorą zapewne słuchawki Dan Clark Audio.
Na koniec zostawiłem Meze 109 PRO, czyli dynamiczne słuchawki, które mają paradoksalnie więcej wspólnego z Noire X od powyższych modeli planarnych. Otóż Meze 109 Pro również akcentują skrajne pasma i w konsekwencji odsuwają średnicę, także brzmią szeroko i dość efektownie. Niemniej rumuńskie słuchawki generują masywniejszy bas i… mniej naturalną górę, a do tego brzmią bardziej gładko i miękko, a przynajmniej ja mam zawsze takie wrażenie przy porównywaniu słuchawek dynamicznych z planarnymi. Moim zdaniem Noire X oferują wyższy poziom techniczny i są przestrzenniejsze za sprawą bardziej rozbudowanej głębi. Niemniej na tę chwilę Meze 109 PRO wymagają znacznie mniejszego wydatku od Noire X (3000 zł vs 4900 zł). Jeśli więc zależy nam na niższej cenie i jesteśmy w stanie wybaczyć pewne braki, to Meze 109 PRO stanowią dobry wybór. Gdy natomiast już posiadamy lub znamy Meze 109 PRO i szukamy rozwinięcia takiego brzmienia, to Noire X mogą się sprawdzić.
Dan Clark Audio Noire X – wysterowanie i synergia
Nie dajcie się zwieść 13-omowymi przetwornikami, bo Noire X mają swoje wymagania prądowe. Napędzimy je z odtwarzacza czy przenośnego kombo, ale mobilnie nie pokażą pełni swoich możliwości. W trakcie testów zauważyłem, że słuchawki lubią moc i większe podbicie – dostają energii na wyższych poziomach wzmocnienia.
Jeśli więc stwierdzimy, że bas brzmi niemrawo, brakuje dynamiki, a scena dźwiękowa wydaje się być ograniczona, to Noire X najpewniej potrzebują wydajniejszego wzmacniacza lub wyższego poziomu wzmocnienia. Mamy więc do czynienia ze słuchawkami, które są teoretycznie mobilno-stacjonarne, ale skrzydła rozwijają w zastosowaniach domowych.
Synergii również nie należy ignorować, ale tutaj sprawa jest oczywista – lepiej nie dublować sygnatury Noire X, czyli nie rozjaśniać słuchawek. Sam łączyłbym je z dociążonymi sprzętami o ocieplonym charakterze, bliskiej średnicy i spokojnej górze (stereotypowe AKM lub Burr-Brown). Niemniej w trakcie testów byłem zadowolony także ze zgrania ze źródłami neutralnymi, chociaż od FiiO R9 (ESS Technology + THX) lepiej sprawdził się HiFiMAN EF600 (przetwornik R2R).
Podsumowanie
Dan Clark Audio Noire X to jedne z najciekawszych słuchawek, z jakimi miałem do czynienia. Uważam, że wzornictwo jest piękne, jakość wykonania fantastyczna, a ergonomia ponadprzeciętna. Do plusów mogę zaliczyć także możliwość wyboru kabla, składaną konstrukcję i świetne wtyczki Hirose. Nie rozczarowałem się również izolacją akustyczną, bo Noire X skutecznie tłumią hałas. Brzmienie także szybko mnie przekonało, mimo że nie jest zrównoważone czy wierne, a raczej efektowne i angażujące. Nie sposób zapomnieć też o scenie dźwiękowej, szerokiej i trójwymiarowej, jak na zamkniętą konstrukcję.
Mam kilka, mniej lub bardziej subiektywnych zastrzeżeń. Szkoda, że opaska nie jest płaska od spodu, bo wypukłości mogą irytować skórę punktowym naciskiem. Nauszniki mogłyby być głębsze ze względu na dodatkowe filtry akustyczne przylegające do przetworników. Momentami brakowało mi też pełniejszego midbasu. Słuchawki mają pewne wymagania prądowe, moim zdaniem rozwijają skrzydła ze sprzętem stacjonarnym.
Dan Clark Audio Noire X kosztują około 4900 zł, więc aktualnie reprezentują średnią półkę cenową. Uważam, że świetnie wypadają w konfrontacjach z innymi słuchawkami, w tym modelami otwartymi, a do tego nie mają się czego wstydzić w porównaniach ze znacznie droższymi konstrukcjami. Mimo że zazwyczaj nie szaleję za słuchawkami o tak jasnym strojeniu, to Noire X testowało mi się z przyjemnością, bo producent magicznie uniknął sykliwości czy agresywności.
Uważam, że Noire X zasłużyły na rekomendację. Zaznaczam jednak, że jeśli szukamy słuchawek strojonych neutralnie/płasko, to nie tędy droga. Noire X brzmią inaczej, bo nie mają pierwszoplanowej średnicy za sprawą akcentów w skrajach pasma, a szczególnie wysokich tonach, które są bez wątpienia gwoździem programu. Nie należy jednak z tego powodu skreślać słuchawek – sam nie przepadam za jasnym strojeniem, a Noire X chętnie używałbym na co dzień.
Dla Dan Clark Audio Noire X
Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ kabel do wyboru
+ piękne wzornictwo
+ wysoka jakość wykonania
+ ponadprzeciętna ergonomia
+ udana samoregulacja rozmiaru
+ składana konstrukcja
+ bardzo dobre tłumienie
+ efektowne, klarowne i wysoce rozdzielcze strojenie
+ szeroka i trójwymiarowa scena dźwiękowa
Wady:
– wypukły szew pod opaską
– ciasne nauszniki
– midbas mógłby być pełniejszy
Sprzęt dostarczył: