ddHiFi E14D Surface to hybrydowe słuchawki ze średniej półki cenowej, które zostały wyposażone w pojedyncze przetworniki dynamiczne oraz poczwórne armaturowe. Nowość może pochwalić się także obudowami z druku 3D oraz zbalansowanym kablem z posrebrzonej miedzi beztlenowej.

E14D Surface to owoc współpracy dwóch, cenionych producentów, czyli ddHiFi oraz Moondrop. Produkty obu marek gościły już na łamach kropka.audio – od tej pierwszej przetestowałem nieszablonowe dokanałówki Janus z dwoma rodzajami gniazd, a od drugiej m.in. znakomite Starfield, czyli dynamiczne słuchawki dokanałowe o barwnym brzmieniu. Z przyjemnością zabrałem się więc za test słuchawek Surface, czyli hybrydowych IEM-ów, które…

REKLAMA
fiio

…na dobrą sprawę nie wyróżniają się niczym specjalnym. Na papierze to kolejne, dynamiczno-armaturowe słuchawki jakich wiele. Przestałem jednak narzekać na nudę, gdy ddHiFi E14D Surface trafiły w moje ręce i wylądowały w uszach, bo szybko okazało się, że to hybrydy wyjątkowe. Co w nich specjalnego? Słuchawki mogą pochwalić się ciekawą konstrukcją, nieszablonowym wzornictwem oraz oryginalnym brzmieniem.

Sprawdźcie, co potrafią ddHiFi E14D i jak wypadają na tle konkurentów, np. modelu Letshuoer Cadenza 4.

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • 3 pary tipsów silikonowych (rozmiary S, M, L);
  • kabel 2-pin 0,78 mm > 4,4 mm (posrebrzona miedź OFC, długość 120 cm);
  • etui;
  • dokumentację.

Słuchawki zostały zapakowane w sposób ekologiczny, a producent postawił na jakość, a nie ilość akcesoriów. Razem ze słuchawkami otrzymujemy więc zbalansowany kabel z wtyczką 4,4 mm, komplet silikonowych tipsów Kiwi Flex oraz nieszablonowe pudełko na słuchawki. Kablem zajmiemy się później, więc skupmy się na końcówkach i etui.

Tipsy marki Kiwi Ears zostały wykonane z elastycznego i przyjemnego w dotyku silikonu, a do tego mają ruchome trzpienie oraz zintegrowane sitka. Z kolei pudełko na słuchawki wydaje się być skonstruowane z bioplastiku – ma ono charakterystyczną, nakrapianą fakturę i jest miękkie w dotyku. Producent jednak milczy na ten temat.

Konstrukcja

Wzornictwo nie jest minimalistyczne. Metalowe faceplate’y z geometrycznym wzorem i obłe obudowy z druku 3D dają ciekawy efekt, a oko cieszy także grafitowo-srebrna kolorystyka ze złotymi akcentami, dzięki którym słuchawki wyglądają na zdecydowanie droższe, niż są w rzeczywistości. Chociaż zazwyczaj preferuję prostsze, jednokolorowe i mniej „biżuteryjne” dokanałówki, to jest w ddHiFi E14D coś intrygującego, co sprawia, że chce się po nie sięgać.

Spora w tym zasługa przezroczystych obudów, wydrukowanych z medycznej żywicy, wewnątrz których widać m.in. zgrabnie upakowane przetworniki, płytkę PCB ze zwrotnicą oraz wydrążone falowody. Nie pierwszy raz spotykam się ze słuchawkami z druku 3D, ale zazwyczaj były to modele znacznie kosztowniejsze, jak FiiO FX15 czy FA19, a do tego jedynie półprzezroczyste. Wewnątrz słuchawek FiiO nie widać tylu detali, co w przypadku bohatera testu.

Kabel także wyróżnia się z tłumu, mimo że to „jedynie” posrebrzona miedź OFC. Wszystko za sprawą żył o imponującej średnicy, które są na tyle grube, że kabel mógłby zostać wykorzystany w słuchawkach nagłownych. Przewód ponadto pięknie się mieni w świetle, a do tego zachwyca precyzyjnie wykonanym osprzętem – aluminiowymi wtyczkami, rozdzielaczem oraz suwakiem. Warto też zauważyć, że zastosowane złącza 2-pin 0,78 mm są typu recessed, czyli gniazda zostały wpuszczone w obudowy, a wtyczki wydłużone.

Jakość wykonania nie rozczarowuje. Obudowy z druku 3D są gładkie i niemal pozbawione pęcherzyków powietrza, a do tego perfekcyjnie spasowane z pokrywkami. Nie sposób narzekać także na kabel i wszelkie elementy aluminiowe, perfekcyjnie obrobione. Wprawdzie wewnątrz obudów można dostrzec pewne niedoskonałości, ale jedynie na fotografiach makro – gołym okiem trudno je wychwycić.

Ergonomia i użytkowanie

Producent nie spudłował z kształtem słuchawek – ergonomiczne obudowy dobrze odpowiadają wewnętrznej strukturze małżowin usznych. W moim przypadku słuchawki świetnie wypełniają wgłębienia i zakamarki, a do tego tylko nieznacznie odstają z uszu. Spora w tym zasługa optymalnie długich i szerokich tulejek, które w trakcie testów nie rozpierały kanałów słuchowych. Nie narzekałem też na jakikolwiek ucisk czy podrażnienia skóry, więc zastosowana żywica zasługuje na miano medycznej.

E14D Surface z powodzeniem tłumią zewnętrzny hałas. Tipsy dobrze dostosowują się do kanałów słuchowych i z łatwością je uszczelniają. Zatem dobranie ich rozmiaru nie powinno być wyzwaniem, mimo iż w zestawie otrzymujemy tylko trzy pary końcówek. W trakcie odsłuchów absolutnie nic mi nie przeszkadzało, mogłem w pełni skupić się na muzyce. Nie stwierdziłem też zjawiska „driver flex”, czyli membrana przetwornika dynamicznego nie klikała, co świadczy o poprawnie odpowietrzonych komorach.

Obawiałem się grubego kabla, ale w praktyce nie sprawia on większego problemu. Przewód jest lejący się i ciężki, więc dobrze się układa i z powodzeniem stabilizuje zausznice na małżowinach usznych, które nie wpijają się w skórę. Nie podpadł mi także splitter z suwakiem, który utrzymuje wybraną pozycję, więc pozwala skutecznie skrócić dość długie odcinki douszne. Do perfekcji jednak trochę zabrakło – kabel lekko mikrofonuje, ale odgłosy stukania oraz szurania są dość niskie oraz ciche, więc nie irytują na co dzień.

Specyfikacja

  • przetworniki: 1 dynamiczny + 4 armaturowe
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz-30 kHz
  • impedancja: 15 Ω
  • czułość: 118 dB
  • THD: <1%
  • kabel: 120 cm, posrebrzona miedź OFC, 2-pin 0,78 mm > 4,4 mm
  • masa: 5,8 g (pojedyncza słuchawka); 58,6 g (obie słuchawki z kablem, tipsami itd.)

Brzmienie

Surface nie brzmią jak typowe hybrydy. Słuchawki tego typu stroi się albo na planie litery „U”, albo w sposób zrównoważony i neutralny. Tymczasem tytułowy model ddHiFi brzmi ciepło, gładko lub wręcz „analogowo”. Słuchawki oferują nasycony, barwny i muzykalny dźwięk pozbawiony agresji, więc znakomicie zgrywają się z jazzem, bluesem, rockiem i metalem, a także muzyką klasyczną czy też elektroniką sprzed lat. Bez obawy – dźwięk wciąż nie jest ekstremalnie zmodulowany, ścięty w sopranie czy tym bardziej zamulony, ale nie ma wątpliwości, że ddHiFi E14D Surface mają swój charakter.

Bas dość swobodnie schodzi w subbas, ale to średni zakres niskich tonów ma najwięcej do powiedzenia – ten masywny, gęsty i ciepły. Niskie tony są więc soczyste i energiczne za sprawą mocnego ataku i szybkiego wybrzmiewania. Bas płynnie przechodzi w średnicę, która została zaakcentowana w niższym zakresie, co dodatkowo potęguje ciepłotę i barwność dźwięku. Środek zasługuje na miano „analogowego”, ponieważ jest nasycony, gładki i wciągający, ale nadal reprodukuje sporo detali. Góra pasma nie psuje efektu – jest klarowna, wyrazista i precyzyjna, ale nie wyżyłowana. Strojenie jest więc bezpieczne, Surface nie będą syczeć i męczyć na dłuższą metę.

Scena dźwiękowa również robi dobre wrażenie. E14D Surface kontrastowo separują kanały, czyli brzmią szeroko, rozciągając przekaz na lewo i prawo, jak przystało na słuchawki zbalansowane. Druga w kolejności jest głębia (zróżnicowanie przód-tył), a trzecia wysokość sceny dźwiękowej (zróżnicowanie góra-dół), więc generowana przestrzeń wydaje się być elipsoidalna. Nic złego nie można zarzucić separacji dźwięków, bo źródła pozorne nie zlewają się ze sobą, a przestrzeń pomiędzy nimi jest napowietrzona. Ponadto instrumenty wydają się mieć kształt, nie są jedynie szkicowymi punktami.

Czego zabrakło? Niskie tony nie są wyjątkowo zróżnicowane. Wprawdzie bas nadal nie jest zlaną masą, ale bez wątpienia priorytet miała przyjemność z muzyki, a nie fakturowość gitar basowych czy kontrabasów. Środek jest z kolei dość mocno wygładzony, co może nie podobać się fanom konturowego, twardo zarysowanego dźwięku. Natomiast bliski pierwszy plan, eksponujący instrumenty w głowie, nadaje scenie raczej kameralnego i intymnego charakteru, niż koncertowego. Jak widać wady można obrócić w zalety – jeśli lubimy gładkie brzmienie, szukamy w muzyce przede wszystkim relaksu i preferujemy bezpośredni pierwszy plan, to nie będziemy narzekać.

ddHiFi E14D Surface – porównania z FiiO FH5s, FiiO FH15 i Letshuoer Cadenza 4

Surface nie mają wiele wspólnego z FH5s. Słuchawki FiiO zdecydowanie mocniej zarysowują bas i średnicę, a do tego generują klarowniejszą górę pasma. W bezpośrednim porównaniu słychać, że Surface brzmią cieplej, barwniej i zdecydowanie bardziej gładko. Posiłkując się analogią do wzmacniaczy – Surface brzmią „lampowo”, a FH5s „tranzystorowo”. Osobiście preferuję brzmienie FH5s ze względu na mocniejsze zarysowanie, ale z przyjemnością słuchałem także Surface’ów.

Bliżej słuchawkom ddHiFi do nowszych FiiO FH15, również zestrojonych ciepło, gładko i barwnie. Niemniej odebrałem brzmienie FH15 jako zdecydowanie bardziej basowe i mniej szczegółowe od ddHiFi E14D Surface. W tej konfrontacji wybrałbym produkt ddHiFi zamiast FH15. Warto jednak pamiętać, że słuchawki FiiO oferują system tuningu, czyli wymienne filtry akustyczne. Niemniej w ich przypadku dodatkowe filtry sprawdzają się kiepsko, bo niezbyt współgrają z charakterem słuchawek.

Ciekawie wypadł także pojedynek z Letshuoer Cadenza 4, testowanymi niedawno hybrydami o nietypowym, bo analityczno-muzykalnym charakterze. Łatwo wychwycić różnice pomiędzy słuchawkami, bo Cadenza 4 zostały zestrojone w sposób zrównoważony i neutralny, ale wciąż brzmią gładko i przystępnie. Letshuoery nie potęgują więc tak ciepła i brzmią bardziej „HiFi”, czyli mniej oryginalnie od Surface’ów. W bezpośrednim porównaniu to słuchawki ddHiFi brzmią barwniej, cieplej i bardziej gładko.

Które słuchawki wybrać? Werdykt jest trudny. Jeśli lubimy zrównoważone i wierne brzmienie, ale nadal w muzykalnym sosie, to Cadenza 4 będą górą. To świetny wybór do nowszych gatunków muzycznych. Gdy natomiast mamy dość neutralności i zależy nam na przede wszystkim na emocjach płynących z muzyki, to Surface wyjdą na prowadzenie. Świetnie zgrywają się one z jazzem, bluesem, ale też klasycznym rockiem, metalem czy starszą elektroniką, bo mają w sobie coś retro.

Z tego powodu Surface mają więcej wspólnego ze starszymi Letshuoerami S12, czyli planarnymi dokanałówkami o również ocieplonym charakterze. Także faworyzują one średni zakres basu, również mają bliską, ciepłą i dość gładką średnicę, ale trochę twardziej zarysowują dźwięk. Przy nich Surface mają gładszy charakter, ale za to trochę mocniej rozciągniętą górę pasma. Zatem jeśli znamy Letshuoer S12 i tego typu brzmienie przypadło nam do gustu, to ddHiFi E14D Surface również powinny się sprawdzić.

ddHiFi E14D Surface – synergia

Surface wymagają pewnej synergii. Polecam łączyć je ze źródłami o neutralnym, zrównoważonym lub wręcz jasnym i analitycznym brzmieniu, bo warto skontrować ich charakter. Takie kombinacje dodadzą słuchawkom klarowności, lekko ograniczą ciepłotę, ale nie odbiorą im muzykalności – Surface nadal będą brzmiały naturalnie, organicznie i analogowo. Świetnie mi się ich słuchało z odtwarzaczem Astell&Kern Kann Max, jak i FiiO M17, ale ten pierwszy wypadł lepiej ze względu na bardziej techniczne brzmienie.

Nie zalecam natomiast urządzeń o ewidentnie ocieplonym charakterze, bo lepiej żeby ich sygnatury nie dublowały się z charakterem słuchawek. Nie teoretyzuję – testowany niedawno Cayin RU9 z lampowym wzmacniaczem, brzmiący ciepło, gładko i barwnie, nie był dobrym wyborem. Surface zabrały z nim nie ciepło, a wręcz „gorąco”, a do tego skrajnie gładko i miękko. Nie chcę zostać źle zrozumiany – jeśli zależy nam na takim efekcie, będziemy zadowoleni. Osobiście jednak nie łączyłbym słuchawek ze sprzętem o „analogowym” czy „lampowym” charakterze, bo co za dużo, to niezdrowo.

Podsumowanie

Surface od ddHiFi to powiew świeżości w kategorii słuchawek hybrydowych. Nie mam na myśli tylko niebanalnego wzornictwa, obudów z druku 3D czy posrebrzonego kabla przypominającego sznur, który został zwieńczony wtyczką 4,4 mm. Nie chodzi też o pojemne pudełko na słuchawki, ponadprzeciętną ergonomię i skuteczne tłumienie hałasu. Wyjątkowość słuchawek tkwi szczególnie w ich brzmieniu, bo ddHiFi E14D Surface zostały zestrojone inaczej od większości hybryd – blisko w średnicy, ciepło i gładko, czyli wręcz analogowo. Wisienką na torcie jest szeroka scena dźwiękowa.

Nie uważam, aby skromne wyposażenie było wadą – etui sprawdza się dobrze, kabel jest zbalansowany, a tipsy dobrze dostosowują do kanałów słuchowych. Gruby kabel także nie uprzykrza odsłuchów. Słychać też, że ciepłe, gładkie i maksymalnie muzykalne brzmienie było głównym zamysłem, więc nie wypada narzekać na to, że nie jest analityczne czy neutralne. Nie do końca przekonała mnie jedynie ekspozycja instrumentów – scena dźwiękowa jest szeroka, ale pierwszy plan bardzo blisko, co nie każdemu się spodoba.

W momencie testu ddHiFi E14D Surface były dostępne za około 1200 zł. Uważam, że relacja jakości do ceny jest bardzo dobra, a w zamian dostajemy świetne słuchawki o analogowym charakterze. Jeśli mamy dość technicznie brzmiących słuchawek lub strojonych na planie litery „U”, to ciepłe i średnicowe Surface powinny być strzałem w dziesiątkę. Muszę przyznać, że dla mnie brzmią one zbyt ciepło i gładko, ale mimo tego słuchało mi się ich z przyjemnością.

dla ddHiFi E14D Surface

Zalety:
+ wysokiej jakości akcesoria
+ ekologiczne opakowanie
+ zjawiskowe wzornictwo
+ wzorowa ergonomia
+ skuteczne tłumienie hałasu
+ elastyczny kabel zbalansowany
+ ciepłe, gładkie i bezpośrednie brzmienie
+ szeroka scena dźwiękowa

Wady:
– wymagają pewnej synergii
– bardzo bliski pierwszy plan

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

1 KOMENTARZ

  1. No to mam trudne pytanie: te czy TRN Jaws? A może jeszcze coś innego?
    Dziękuję za reckę.
    Serdecznie pozdrawiam! 🙂

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj