Dunu, które już nie raz przewijało się przez nasze łamy, coraz mocniej atakuje polski rynek przenośnego audio. Tym razem, dzięki firmie AudioHeaven, mamy przed sobą pierwszego przedstawiciela nowej serii DM, skierowanej dla mniej zamożnych osób, czyli Dunu DM-480, wycenione na kwotę 319 złotych.
Tradycyjnie dla tej marki mamy do czynienia z konstrukcją opartą na przetwornikach dynamicznych. Tym razem jest jeden o średnicy 8 mm w każdej słuchawce, ale za to z dwiema synchronicznie pracującymi membranami pokrytymi tytanem, co ma zapewnić możliwie niskie zniekształcenia. Czy faktycznie przekłada się to na jakość brzmienia?
Wyposażenie
Dunu DM-480 otrzymujemy w średniej wielkości pudełku, na wierzchu którego znajduje się tekturowa nasuwka w kolorze białym, z nadrukowanym na froncie wizerunkiem słuchawek w dwóch dostępnych kolorach. Z tyłu przedstawiono informacje marketingowe, w tym wykres pasma przenoszenia. Po ściągnięciu nasuwki widzimy czarny kartonik ze srebrnym logiem producenta, jest więc prosto, ale estetycznie. W środku, na początku ujrzymy kopułki słuchawek umieszczone w wyprofilowanej piance ochronnej, a pod nią jest schowane wyposażenie dodatkowe, w skład którego wchodzą:
- wymienny przewód ze złączami 2-pin 0,78 mm,
- trzy pary białych nakładek silikonowych w rozmiarach S, M oraz L,
- trzy pary niebieskich nakładek silikonowych w rozmiarach S, M oraz L,
- twarde etui na zamek,
- klips do ubrania,
- instrukcja obsługi.
Jak widać jest to dość bogaty zestaw (jak na taką kwotę). W tym aspekcie Dunu jak zawsze nie zawodzi, prócz ilości oferując również wysoką jakość wykonania akcesoriów. Co istotne, tipsy w zestawie różnią się nie tylko kolorem, ale też kształtem oraz szerokością wylotu trzpienia, co ma przełożenie na brzmienie. Można więc dobrać nakładki bardziej indywidualnie, nie sięgając od razu po produkty spoza zestawu.
Wykonanie
Kopułki Dunu DM-480 są wykonane z półprzezroczystego tworzywa sztucznego barwionego na czarno (dostępne są również w odcieniu pomarańczowym). Są one mocno wyprofilowane w celu dopasowania do małżowiny usznej, a z tego powodu przeznaczone tylko do noszenia z kablem prowadzonym za uchem. Na tle wielu konkurentów wykorzystujących anatomiczne prowadzenie linii, warto zwrócić uwagę na dość mały rozmiar omawianego modelu – co prawda jest na tyle szeroki, że wystaje z ucha, ale pozostałe parametry powinny zadowolić również osoby z mniejszymi uszami, tym bardziej że zamiast standardowej szerokiej tulejki, tutaj zastosowano mniejszy rozmiar T200. Dzięki temu całość wygodnie układa się w uchu i po dobraniu odpowiednich nakładek dość łatwo można zapomnieć, że w ogóle mamy założone słuchawki.
Pod względem estetycznym uwagę na siebie zwraca przede wszystkim zewnętrzna ścianka, która przypomina ciemny marmur, na którym umieszczono srebrne logo producenta, co wygląda bardzo ciekawie, a jednocześnie nie rzuca się nadmiernie w oczy. Od strony ucha jest natomiast napis marketingowy „Dunu Dual Dynamic” oraz wyraźne literowe oznaczenie strony. Na górze znajdziemy zaś lekko wystające gniazdo 2-pin do podpinania kabli z końcówkami o rozmiarze 0,78 mm. Oczywiście przez przezroczystą powierzchnię możemy podejrzeć wnętrze słuchawek, co dodaje nieco efektu „wow”.
Przewód znajdujący się w zestawie to skrętka z posrebrzanej miedzi beztlenowej, który został pokryty bezbarwną silikonową izolacją. Jest ona przyjemna w dotyku i ma tak dopasowaną elastyczność, że nie plącze się, ale pozostaje na tyle giętki, by dobrze układać się na całej długości. Dodatkowo w odcinkach odchodzących od złącz 2-pin mamy wyprofilowany kilkucentymetrowy odcinek prowadnicy, zapewniający stabilność kabla za uchem. Strony złącz rozróżnimy tylko na podstawie kolorowych kropek, jakie znajdziemy na każdym złączu – tradycyjnie niebieska oznacza stronę lewą, a czerwona prawą. Nieco brakuje oznaczenia literowego, pozwalającego na szybszą identyfikację, szczególnie osobom, które nie zwracały wcześniej uwagi na wskazania za pomocą barw.
Dodatkowo między prowadnicami i rozgałęźnikiem mamy plastikowy suwak umożliwiający skrócenie swobodnie wiszących odgałęzień przewodu, jednak jest on troszkę za luźny, przez co na silikonowej izolacji nie generuje wielkiego oporu i w trakcie ruchu może się samoistnie zsuwać. Rozgałęźnik oraz obudowa gniazda mini-jack są wykonane z metalu i mają przyjemne przetłoczenia na całej długości.
Pod względem wyciszenia dźwięków zewnętrznych, dzięki anatomicznym kopułkom oraz odpowiednio elastycznym nakładkom, jego poziom jest jak najbardziej zadowalający. Nie odcina od szumów otoczenia niczym słuchawki przeznaczone typowo do wygłuszania, ale nawet w centrum miasta bardzo rzadko trzeba podbijać głośność, więc można słuchać muzyki bez nadmiernego obciążania słuchu.
Brzmienie
Źródła wykorzystane podczas testów: AudioQuest DragonFly Red, iBasso DC02, iBasso DC03, Lotoo PAW S1, Qudelix-5K, Radsone ES100, Samsung Galaxy S10e, Shanling M0, xDuoo D3 Nano, xDuoo X3 II, Zorloo Ztella.
Bas w Dunu DM-480 jest wyraźnie zaakcentowany, z mocnym akcentem na najniższej i średniej części tego zakresu. Dźwięki są szybkie oraz sprężyste, ze sporą masą, ale nie przytłaczają, gdyż wygaszają się dość szybko. W porównaniu ze słuchawkami z wyższej półki brakuje jednak nieco głębi na dole, gdyż zdaje się on grać w jednej płaszczyźnie, co w pewnym stopniu potrafi zlepiać ze sobą różne linie melodyczne biegnące na dole w tym samym czasie. Z powodu takiego strojenia, nie uświadczymy tu, dość typowego dla słuchawek z podkreślonym basem, dużego ocieplenia. O ile barwa ma ciepławy nalot, to ze względu na niezbyt długie wybrzmiewanie instrumentów oraz spadek podbicia powyżej 60-70 Hz, brzmienie ma barwę niemal neutralną. Tak prowadzone niskie tony premiują granie szybkie, nawet agresywne, mające w sobie dużo żywiołowości. Oczywiście taka Toccata i Fuga d-moll Bacha odegrana na organach jak najbardziej zabrzmi solidnie, ale na DM-480 liczy się energia i rozrywka – ma być mocno i szybko, tak by noga sama przechodziła do wybijania rytmu.
Tony średnie zaczynają się ciepłym nalotem wchodzącym z basu, który dodaje masy instrumentom grającym w niższych partiach średnicy. Ich dźwięk jest trochę pogrubiony i zaoblony, ale się nie rozlewa, mocno trzymając się w ryzach. Tak prowadzone strojenie oferuje nam mocne uderzenie oraz wydłużone wybrzmiewanie poszczególnych tonów. Nie uświadczymy tu jednak przygaszonych dźwięków, z ograniczoną energią. Wręcz przeciwnie, muzyka rwie się do przodu, jest żywiołowa, uciekająca wyraźnie w muzykalność i lekko cofnięta względem tonów niskich. To efekt tego, że w wyższych partiach tej części pasma Dunu DM-480 oferują podbicie rozjaśniające i dynamizujące muzykę. Jednak jak na typowo rozrywkowe granie, tony średnie są prowadzone dość gładko, dając strojenie przypominające bardziej literę U niż V, a więc z mniej agresywnie zaakcentowanymi skrajami.
Dzięki temu przyjemnie i naturalnie prezentują się wokale, zarówno kobiece, jak i męskie. Są one nieco oddalone od słuchacza, ale z ciepłą nutą nadającą im pewnej intymności. Mimo podkreślonej wyższej średnicy, odsłuch śpiewu jest bardzo bezpieczny i nigdy nie zbliża się do granicy nieprzyjemnego sybilizowania. Z kolei w niskich głosach jest czytelnie i zachowano odpowiednią barwę, jednak dość szybko się one wygaszają, tracąc część swojej mocy na rzecz przejrzystości, co dla jednych będzie wadą, a dla drugich zaletą. Niemniej jednak całościowo DM-480 przekazują głosy w sposób przyjemny i niemęczący, ale i chętnie korzystają z dobrodziejstw dobrych realizacji, gdyż dość niechętnie maskują wady nagrań.
Tony wysokie zaczynają się dość mocno i energetycznie, ale mimo swojej zwartości oraz blasku w początkowej fazie, dość szybko się uspokajają. W ten sposób mamy zarówno rozjaśnienie na sopranach, a zarazem nie są one męczące przy dłuższych odsłuchach, co jednak odbywa się kosztem naturalności. O ile sama barwa instrumentów jest jak najbardziej poprawna, dobrze oddając obecność skrzypiec czy trójkąta, tak zanikają one zbyt szybko, gubiąc po drodze część informacji. Co prawda w muzyce rozrywkowej, która jest domeną DM-480, w żaden sposób to nie przeszkadza, a wręcz ułatwia słuchanie, ale już przy sesjach spokojniejszych, z bardziej wymagającą w górnych partiach muzyką, dość szybko znajdziemy pewien dysonans pomiędzy niską i wysoką górą, gdzie postępujący spadek nieco ogranicza dynamikę.
Scena nie jest przesadnie szeroka, ale swobodnie rozchodzi się na boki i posiada pewną głębię, choć ta jest dość płytka i trzyma się blisko głowy. Natomiast lekkie odsunięcie pierwszego planu nadaje muzyce oddechu, trzymając muzykę z dala od środka głowy, więc nigdy nie ma poczucia klaustrofobii. Kolejne płaszczyzny są zarysowane grubszą linią, płynnie przechodząc między sobą, przez co czasami trudno dokładnie umieścić źródła pozorne w przestrzeni. Nie wpadają one na siebie, jednak ich położenie jest rozmyte.
Szczegółowość stoi na dość wysokim poziomie i w żaden sposób nie rozczarowuje, szczególnie jak na słuchawki grające w sposób rozrywkowy, gdzie analityczność nie jest podstawową wartością. W Dunu DM-480 detale są obecne, nie ma potrzeby się wsłuchiwać, by je wychwycić, ale nigdy nie starają się wyjść przed szereg. Umknąć może jedynie najdrobniejszy plankton wśród szczegółów, jakieś delikatne dźwięki z sali koncertowej czy studia nagraniowego, ale są to smaczki dla purystów, bez większego znaczenia przy rozrywkowych odsłuchach.
Pod względem doboru źródła, nie są to wymagające dokanałówki i stabilnie trzymają swoje strojenie, z niewielkim narzutem ze strony źródła. Jeśli jednak mamy jakiś wybór, dobrze postawić na coś, co zrównoważy się ze strojeniem słuchawek i zaoferuje nam dźwięk szybki, dynamiczny, może nawet lekko rozjaśniony. Z tego względu najlepiej wypadły w trakcie odsłuchów odtwarzacze xDuoo oraz AudioQuest Dragonfly Red. Zaraz za nimi Qudelix-5K oraz dongle Lotoo PAW S1, iBasso DC03 i, dość niespodziewanie, Zorloo Ztella, po którym spodziewałem się nieco dusznego grania z DM-480, tymczasem było całkiem swobodne i przyjemnie rozrywkowe. Radsone ES100 oraz Shanling M0 wypadły trochę słabiej, gdyż na nich już było nieco za ciepło, przez co można było zauważyć spadek dynamiki, z kolei na iBasso DC02 zabrakło lepszego wypełnienia na skrajach pasma, by oddać to co potrafi DC03. Niemniej jednak na wszystkich tych źródłach brzmienie opisywanych Dunu wypadało przynajmniej dobrze i na każdym bez żadnych problemów można było słuchać muzyki z przyjemnością.
Na samym końcu został Samsung Galaxy S10e, gdzie uwidoczniła się jedna cecha bohatera powyższego testu, czyli typowe dla Dunu zapotrzebowanie na większe ilości prądu. Tak jak większość modeli tego producenta, tak i DM-480 potrzebują większego zastrzyku mocy, niż zazwyczaj generują telefony, by zagrać pełnią możliwości.
Jeśli chodzi o konkurencję, to w tym budżecie wybór jest szeroki. Początkowo sądziłem, że DM-480 to bezpośrednia odpowiedź na droższe Aune E1, jednak różnice między nimi są wyraźnie, mimo teoretycznie podobnego strojenia. Aune są bardziej żywiołowe, detaliczne i przestrzenne, ale i nieco bardziej wymagające pod względem źródła, gdyż swoim wyższym zakresem potrafią zaskoczyć bardziej wrażliwych odbiorców, a więc jaśniej grające odtwarzacze niekoniecznie będą dobrą opcją, podczas gdy Dunu oferują większą uniwersalność. Jednocześnie bardziej rozbudowana scena w E1 nie daje takiego poczucia intymności, bardziej separując słuchacza od muzyki.
Wycenione na 349 złotych Cozoy Hera to z kolei granie bardziej zrównoważone, choć o zbliżonej barwie, z ciepłym, ale nie zduszonym brzmieniem. Oferują podobnych rozmiarów scenę do DM-480, jednak z bardziej wyraźnymi źródłami pozornymi i nieco większą głębią. Nie mają one jednak aż tak uwypuklonych skrajów, więc jeśli szukamy typowo rozrywkowego grania, nie tędy droga.
Wyższy model Dunu, czyli Titan 5, to również brzmienie z podkreślonym basem oraz górą, ale bardziej precyzyjne i jaśniejsze niż DM-480. Z tego względu, podobnie jak na Aune E1, należy raczej ostrożnie podchodzić do jaśniejszych źródeł. Choć mamy podobnie ułożony pierwszy plan oraz lepszą holografię, to bardziej uniwersalnym strojeniem może się pochwalić niższy model, przez co dla wielu będzie on bezpieczniejszym wyborem.
Natomiast za 399 złotych mamy już Anew U1, które są podobnie zestrojone jak DM-480, aczkolwiek dają bardziej rozbudowaną scenę, poprawioną holografię, ale też nieco mocniej akcentują soprany, więc nie zawsze będzie tak gładko jak na opisywanych Dunu.
Z kolei nieco taniej dostaniemy Soundmagic E80, oferujące brzmienie równiejsze, szybsze, ale i mniej efektowne oraz z ograniczoną sceną, stanowiąc nieco słabszą i jaśniejszą wersję wcześniej wspomnianych Cozoy Hera. Przy czym ich większa neutralność w strojeniu nie przekłada się na łatwość w łapaniu synergii z odtwarzaczami i czasami wymagają one większych poszukiwań odpowiedniego źródła.
Podsumowanie
Dunu DM-480 to jedno z milszych zaskoczeń zeszłego roku, jakie miałem okazję odsłuchać. Za przystępną cenę oferują one brzmienie jednocześnie rozrywkowe, jak i bardzo uniwersalne, któremu ciężko zarzucić jakieś poważniejsze wady, szczególnie w tym budżecie. Do tego są to słuchawki bardzo łatwo łapiące synergię ze źródłami, wygodne, estetyczne i solidnie wykonane, a do tego z dobrym wyposażeniem oraz solidną izolacją od hałasów zewnętrznych. Jeśli tylko nie słuchamy muzyki z bardzo słabego lub mocno ciepłego źródła, to świetny wybór w cenie nieco ponad 300 złotych.
Zalety:
+ brzmienie rozrywkowe, ale i z dużą dozą uniwersalności,
+ nie męczą przy długich odsłuchach,
+ komfortowe,
+ wysoka jakość wykonania,
+ subiektywnie ładne,
+ bogate wyposażenie,
+ wysoki współczynnik opłacalności na tle konkurencji.
Wady:
– trochę za mało zróżnicowany bas,
– tony wysokie wygaszają się za szybko,
– nieco rozmyta holografia.
Sprzęt dostarczył: