Marki Dunu chyba nie należy przybliżać żadnemu miłośnikowi słuchawek dokanałowych, gdyż ich produkty od lat cieszą się uznaniem fanów na całym świecie. Jako że szeroka gama produktów sygnowanych tą marką jest dostępna w Polsce, także i my po nie sięgnęliśmy. W pierwszej kolejności trafiły do nas Dunu Falcon-C, czyli najwyższy model tego producenta wśród konstrukcji z pojedynczym przetwornikiem dynamicznym. Są one wycenione na 899 złotych, czyli w przedziale, gdzie zaczyna się robić tłoczno wśród dynamicznej konkurencji. Czy Falkony się bronią? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Wyposażenie

Dunu Falcon-C zostały zapakowane w całkiem gustowne czarne pudełko ze srebrnym napisem Dunu, co mocno może się kojarzyć z opakowaniami, jakie dla swoich odtwarzaczy oferują Shanling czy xDuoo. Na wierzchu mamy wsuwkę z zawieszką, na której znajdziemy grafiki prezentujące słuchawki, dane techniczne oraz wymienione wyposażenie, w skład którego wchodzą:

  • sztywne etui ochronne,
  • trzy zestawy silikonowych nakładek w różnych kolorach i rozmiarach S, M i L każdy,
  • przejściówkę na dużego jacka,
  • przejściówkę samolotową,
  • dokumentację.

REKLAMA
final

Jak widać zestaw jest spory, co szczególnie cieszy w obecnych czasach, gdzie wielu producentów rezygnuje z takich dodatków jak etui czy różne zestawy tipsów. Te ostatnie są w przypadku opisywanych słuchawek o tyle istotne, że ich kolorystyka nie jest tylko kwestią estetyczną, lecz ma też przełożenie na dźwięk. Jak wskazuje producent, szare nakładki dają dźwięk jasny i czysty, niebieskie bardziej miękki i zbalansowany, natomiast białe SpinFit stawiają na bas i bogate brzmienie. Czy pokrywa się to ze stanem faktycznym, sprawdzimy w dalszej części testu.

Niepokoi mnie natomiast tworzywo, z którego wykonano etui – ugina się nawet przy dość niewielkim nacisku, więc nie wiadomo czy nie pęknie w plecaku między laptopem, a książkami. Z drugiej strony jego wysoka elastyczność może okazać się zbawieniem, gdyż materiał może się ugiąć zamiast pęknąć, jednak wrażenie niepewności nie potrafiło mnie opuścić.

Wykonanie

Dunu Falcon-C mają kopułki wykonane w głównej części z metalu, który skrywa komorę przetwornika oraz gniazda MMCX do podpinania kabli. Przy tulejce wraz z jej przedłużeniem zdecydowano się zaś na tworzywo sztuczne. Wizualnie oba materiały wykończono jednak na tyle dobrze, że na pierwszy rzut oka ciężko je od siebie odróżnić.

Malowanie w czarnym kolorze, w połączeniu ze skromnym wygrawerowanym logo producenta na zewnątrz kopułek, wygląda bardzo estetycznie, a wyprowadzona wentylacja przetworników na wewnętrznej stornie nadaje im nieco futurystycznego uroku.

Całościowo obudowy są małe i dobrze wyprofilowane, nieco przypominając kształt kropli wody i z tulejkami prowadzonymi pod kątem, by lepiej dopasowywały się do kanałów użytkownika. Sprawia to, że słuchawki są niemal niewyczuwalne w uchu, a dzięki płytkiej konstrukcji Falconów, można z nich wygodnie korzystać nawet leżąc na boku.

Oryginalny przewód to typowa skrętka z miedzi 6N, nieco przypominająca tę, jaką znajdziemy w słuchawkach MEE P1. Również i w Dunu jest on nieco sztywny, ale nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu ani nie zwiększa efektu mikrofonowego. Przy dłuższym użytkowaniu drażnić mogą natomiast silikonowe prowadnice za uchem, bowiem silikon nie jest gładki, lecz przenosi fakturę samego kabla.

Zastosowany wtyk mini-jack jest zamknięty w obudowie łamanej pod kątem 90 stopni i został wyposażony w elastyczną odgiętkę, co powinno zapewnić mu trwałość.

Na plus na pewno należy zaliczyć obecność suwaka, którym można ściągnąć luźny przewód pod szyją. Porusza się on gładko, ale stabilnie utrzymuje kabel w miejscu.

Tłumienie dźwięków otoczenia stoi na dobrym poziomie. Mimo niewielkiego rozmiaru kopułek dopasowanie słuchawek do ucha, szczególnie na SpinFitach, bardzo skutecznie ogranicza ilość zewnętrznych hałasów, sprowadzając ruch uliczny do mało znaczącego szumu.

Brzmienie

Źródła wykorzystane podczas testów:

  1. Przenośne – iBasso DX150 (AMP7 + AMP8), Radsone EarStudio ES100, Samsung Galaxy S7, Shanling M0, Shozy Alien+, xDuoo X3 II.
  2. Stacjonarne – Focusrite Scarlett 6i6 2nd Gen ze wzmacniaczami SMSL SAP-9 oraz xDuoo TA-02.

Tym razem opis dźwięku zacznę nietypowo, a mianowicie od źródeł. Gdy spojrzymy na specyfikację Falkonów i zobaczymy impedancję na poziomie 16 ohm i czułość 108dB, z reguły pomyślimy, że to pewnie dobre dokanałówki do telefonów, gdyż nie są wymagające. Cóż, osobiście bym je postawił w pierwszej trójce najbardziej wymagających prądowo doków, jakie kiedykolwiek miałem okazję u siebie gościć. To już niemal poziom MEE Audio P1 i telefon, to ostatnie, co bym do nich polecał.

Sam charakter brzmienia źródła nie jest nadzwyczaj istotny, gdyż zarówno na Alienie+, jak i na iBasso DX150 słuchawki grały w dość zbliżony sposób, mimo zdecydowanych różnic w dźwięku samych odtwarzaczy. Tu przede wszystkim liczy się czysta moc, która pozwoli opanować przetwornik z nanorurek. Bez tego zanika bas, a wyższa średnica oraz soprany robią się bardzo natarczywe, mocno uwypuklają sybilanty, a ostatecznie najzwyczajniej w świecie męczą swoją obecnością. Dość istotny jest również czas wygrzewania, który pozwala się ułożyć przetwornikom, ale egzemplarz testowy miał już kilkaset godzin przebiegu, a mimo tego przy niedostatku prądu Dunu ciągle potrafią być kłopotliwe.

Wśród testowanych źródeł, te stacjonarne nie miały żadnych problemów z Falcon-C, natomiast przy przenośnych Samsung Galaxy S7 wypadał bardzo słabo, a Shanling M0 potrafił atakować górą, mimo że teoretycznie jego charakter powinien ją łagodzić. Radsone EarStudio ES100 wymagał korekty w EarStudio, w którym należy zbić zakres 4-8 kHz (na kablu zbalansowanym już można zostawić słuchawki „na płasko”, jeśli muzyka ma dobrze zrealizowany ten zakres). xDuoo X3II jako pierwszy zapewniał już całkiem dobry poziom napędzenia, ze śladowymi napadami ostrości, natomiast przy użyciu wspomnianych Shozy Alien+ oraz iBasso DX150 znikają wszelkie nieprzyjemne naleciałości w wyższych częstotliwościach, a całość pasma jest dobrze zrównoważona. W związku z tym dalsze opisy dźwięku będą się odnosiły do brzmienia na tych dwóch ostatnich odtwarzaczach oraz na zestawie stacjonarnym.

Dunu Falcon-C są z reguły chwalone za bas. Jest on podbity, ale nie w przesadny sposób. Ot, po prostu zaakcentowany na tyle, by w ruchu nie ginął wśród reszty dźwięków. Jego charakter jest szybki, ale nie przesadnie twardy i techniczny. Z jednej strony mamy tu dużą bezpośredniość dołu, z drugiej gładkie wygaszanie, pozwalające na nieco dłuższe wybrzmiewanie dźwięków z tego zakresu. Zdecydowanie może się podobać dość równy rozkład basu, nie faworyzujący żadnej składowej tej części pasma. Mamy więc wyraźnie pulsujące niskie tony, jak i bardziej mięsisty mid-bas. Gdy natomiast zbliżamy się do średnicy, całość trochę się uspokaja, dzięki czemu nie ma mowy o jej zalewaniu przez dół, co mogłoby prowadzić do rozmycia dynamiki. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu, o wysokiej kulturze i uniwersalnym strojeniu, dzięki czemu praktycznie żaden gatunek muzyczny, od klasyki po techno czy ciężki metal, nie jest Falkonom straszny.

Tony średnie są nieco specyficzne, ze względu na ich duże (może nawet przesadne) napowietrzenie oraz zauważalne pogłosy. W wyniku tego, część instrumentów operujących na wyższych częstotliwościach jest bardzo bezpośrednia, podczas gdy te schodzące niżej są wyraźnie wycofane, co czasami zaburza odbiór muzyki, rozrywając spójność brzmienia w tym zakresie. Na szczęście są to dość rzadko spotykane momenty i zazwyczaj otrzymujemy swobodny przekaz skierowany na słuchacza. Tu, w przeciwieństwie do basu, można już znaleźć gatunki, w których opisywany model Dunu czuje się lepiej niż w innych, jak np. ambient czy spokojniejsza klasyka, gdyż tak zaprezentowana średnica daje wrażenie, że słuchamy muzyki w jakiejś kameralnej salce, a wspomniane napowietrzenie i pogłosy nadają jej bardziej naturalnego charakteru. Gorzej natomiast wypadają gatunki, gdzie całość utworu ma być podana na przysłowiową twarz, jak trash metal czy hardcore. W nich, mimo dużej wyrazistości instrumentów i ich odpowiedniej barwy, czuć że coś tracimy – trochę brakuje tak zwanego mięsa.

Z kolei wokale, zwłaszcza kobiece, są podane blisko słuchacza, choć nie można ich określić mianem nadzwyczaj intymnych. Odpowiada za to ich rozciągnięcie w przestrzeni, ponownie sugerujące nam, że jesteśmy na koncercie i że wykonawca nie będzie nam szeptał do ucha. Czy to źle czy dobrze, to już kwestia gustu i nagrania. Najważniejsze jednak, że śpiew jest czysty i wyraźny, pod względem barwy stawiający na naturalne brzmienie zamiast kolorowania rzeczywistości. Jeśli więc mamy osobę o kiepskim głosie lub słabo zrealizowane nagranie, Falcon-C dość szybko nam to pokażą, bez zbytniego pobłażania. Za to gdy pojawi się na wokalu osoba z dobrym głosem, którego w masteringu nie przerysowano, to jej śpiew na Dunu może być bardzo ciekawym przeżyciem. Przy czym należy mieć świadomość, że przy wysokich kobiecych wokalach Falkony mogą się ocierać o nadmiarowe sybilanty, gdyż spadek na wyższych częstotliwościach zaczyna się dopiero po przekroczeniu 6 kHz, podczas gdy większość słuchawek wygładza przejście do sopranów już w przedziale 4-5 kHz.

Tony wysokie są wyraźnie zaakcentowane, ale o ile zapewnimy słuchawkom dostateczną ilość prądu, to nie będą one zbyt ofensywne. Ich charakter jest dość techniczny i surowy – dźwięki z tego zakresu są szybkie i bogate, a także wysoko rozciągnięte. W ich barwie można wychwycić pewną szklistość, która mocno nasila się przy złym napędzeniu, ale gdy zapewnimy Dunu odpowiednie warunki, to odwdzięczą się emocjonującym przekazem, w którym skrzypce czy flet potrafią dać niezwykle żywy przekaz. Podobnie jednak jak przy wokalach słabe wykonania będą szybko obnażone, co najczęściej wyłapywałem na nagraniach perkusji, gdzie źle traktowane talerze potrafiły być męczące.

Pod względem scenicznym to całkiem rozbudowane słuchawki. Ze względu na odsunięcie średnicy oraz zaakcentowane wyższe częstotliwości dostajemy wrażenie dużego napowietrzenia dźwięku, co w połączeniu z dobrym wglądem w poszczególne plany daje wrażenie dużej przestrzeni oraz poprawną holografię pozwalającą bez problemu lokalizować pozorne źródła dźwięku. Jest w tym wszystkim jedna ciekawa cecha, a mianowicie lekkie przesunięcie sceny w dół.

Szczegółowość nie jest zaskakująca, mimo że górka na sopranach wspomaga wyłapywanie detali. Nie należy tego jednak rozumieć jako słabości, bo gdy mówimy o przedziale cenowym zbliżającym się do tysiąca złotych, brak zaskoczenia równa się temu, że szczegółów jest dużo, poszczególne instrumenty są wyraźne, a całość brzmienia można rozbić na wiele drobnych elementów i śledzić każdy z nich z osobna. Po prostu Falkony nie mają tu wartości dodanej, która wyniosłaby analizę ponad ich poziom cenowy.

Ostatnim elementem wpływającym na odbiór brzmienia słuchawek są nakładki silikonowe. O ile sugestie producenta co do ich wyboru są dość trafne, to warto wspomnieć nieco dokładniej o ich wpływie na słyszany przez nas dźwięk.

Wypośrodkowane tipsy, te z niebieskim rdzeniem i na których powstawał opis dźwięku słuchawek, mają oferować zrównoważone brzmienie z lekkim wskazaniem na rozrywkę. Jest w tym trochę prawdy, ale należy mieć tu na uwadze, że Dunu Falcon-C, nie są wybitnie równymi słuchawkami, a przez zbalansowane brzmienie należy rozumieć podkreślone skraje pasm, ze szczególnym uwzględnieniem wyższej średnicy. Muzyka, w szczególności na średnicy, ma lekkie zmiękczenie, ale jest to bardziej ukłon w stronę bardziej uniwersalnego grania niż typowo miękka charakterystyka.

Nakładki z szarym rdzeniem, prócz koloru, fizycznie różnią się od niebieskich dwiema cechami: szerszym wylotem oraz twardszym silikonem. Trochę otwiera nam to soprany (gdyby ich komuś brakowało), ożywia średnicę, trochę wygasza bas oraz poszerza scenę. Choć taki zbiór cech przy Falkonach wydaje się bardzo niepożądany, to jednak potrafi się sprawdzać przy muzyce klasycznej, szczególnie w partiach na instrumenty smyczkowe, gdyż stają się one nie tyle bardziej naturalne, co dosadniejsze i bezpośrednie. Pozwala to wyłapać więcej drobnych smaczków, a przy tym, przy dużej mocy ze źródła, ciągle nie są one przesadzone. Niestety dokładnie z tych samych powodów wyraźnie tracą wokale, które stają się suche i agresywne.

Na koniec zostały SpinFity, czyli nieco nietypowa konstrukcja nakładek o ruchomej końcówce. Dzięki temu, a także miękkiemu silikonowi, bardzo dobrze dopasowują się one do kanału słuchowego, poprawiając jego uszczelnienie. W efekcie Dunu zaczynają grać mocniejszym basem, zyskują większe nasycenie na średnicy oraz łagodzi się przejście między tonami średnimi i górą. Sumarycznie zatem Falkony stają się bardziej uniwersalne, całościowo nakierowane w stronę przyjemności z odsłuchów i są ogólnie łatwiejsze w odbiorze.

Gdy myślę o konkurencyjnych modelach, w pierwszej kolejności na myśl przychodzą mi MEE Audio P1. To również konstrukcja oparta na pojedynczym przetworniku dynamicznym na każdą stronę i wymagająca do wysterowania dużo mocy ze strony źródła. Brzmienie w teorii także jest zbliżone, gdyż w obu parach mamy podkreślenie skrajów pasm, choć w P1 nie jest ono aż tak wyraźne. W nich, tak jak i w Falkonach, mocniej podkreślono wyższe rejestry, tyle że MEE są ciemniejsze od Dunu, trochę bardziej monitorowe, z bliższą średnicą. Pod względem komfortu lepiej wypadają Falcon-C, gdyż są lżejsze i mają płytsze obudowy, ale w obu parach można bez problemu leżeć na boku podczas słuchania muzyki.

Kolejnym ciekawym konkurentem są iBasso IT01s, oparte na zbliżonej technologii do tej z Dunu, ale jednak zostały zestrojone inaczej. Są cieplejsze, mniej kontrowersyjne przy wyższych zakresach, bardziej wybaczające, celujące raczej w typowo rozrywkowe brzmienie, z dłużej wybrzmiewającym masywnym basem. W przeciwieństwie do bohaterów dzisiejszej recenzji, IT01s nie potrzebują wielkich zasobów prądu, grając dobrze nawet ze smartfona. Choć są bardziej uniwersalne, to czasami może brakować w ich brzmieniu jakiegoś elementu charakterystycznego, a z uwagi na większe oraz dość grube kopułki nie mogą się one pochwalić aż takim komfortem jak Dunu.

Jeśli jesteśmy skłonni dołożyć trochę gotówki, warto skierować wzrok ku FLC8d. To konstrukcja hybrydowa, o dobrym brzmieniu i z możliwością jego strojenia przez filtry, więc jest możliwość pewnego zbliżenia do siebie FLC oraz Falkonów. Trzeba jednak mieć na uwadze, że nie jest to konstrukcja tak wygodna jak słuchawki Dunu, choć z kolei nie jest wymagająca co do źródła.

Gdy zaś i 900 złotych to dla nas za dużo, a szukamy czegoś z mocniejszą górą, ciekawym wyborem mogą okazać się Whizzer A15Pro Haydn. Są one o połowę tańsze niż Falcon-C, ale wyraźnie tracimy na ilości oraz jakości basu, choć zyskujemy mniejsze wymagania prądowe. Natomiast jeśli nie interesuje nas sama góra, a po prostu wesołe granie, to wśród konstrukcji z dynamicznym przetwornikiem, jak zawsze warto rozważyć Aune E1. Nie oferują tej wygody co Dunu ani tak dobrego wyposażenia, ale praktycznie wszystko mogą zagrać dobrze, bez zastanawiania się nad wyborem źródła.

Podsumowanie

Dunu Falcon-C to słuchawki specyficzne, wymagające co do źródła, szczególnie w zakresie mocy jaką ono dysponuje, oraz mocno podkreślające wyższe tony, co nie każdemu będzie odpowiadało, a także trochę odsuwające średnicę. Jeśli jednak zapewnimy im odpowiednie warunki pracy, dostaniemy bardzo dobry, nieco techniczny bas i łagodną “V-kę”, która rewelacyjne sprawdza się w muzyce elektronicznej czy klasyce. Do tego Falkony należą do czołówki najwygodniejszych słuchawek dokanałowych, dobrze tłumią otoczenie i mają bogate wyposażenie. Nie można więc polecić ich każdemu, ale ich indywidualny charakter sprawia, że gdy już wpasujemy się w ich wymagania, mogą okazać się one niezastąpione.

Zalety:
+ bogaty i wielowymiarowy bas, który mimo wszystko się nie narzuca,
+ żywe soprany,
+ szeroka scena z dobrym pozycjonowaniem pozornych źródeł dźwięku,
+ bardzo dobra jakość wykonania,
+ wręcz wybitna ergonomia kopułek,
+ bogate wyposażenie.

Wady:
– nierówna średnica,
– przełom tonów średnich i sopranów może być nieprzyjemnie wyostrzony,
– zauważalne pogłosy,
– bardzo wymagające prądowo,
– mało wybaczające przy słabych nagraniach.

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

1 KOMENTARZ

  1. Czy LG V40 ze swoim Dac -iem, sprawdzi się z tymi słuchawkami? Czy dla powyższego smartfona warto inwestować np. W fiio fa7?

Skomentuj Czed Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj