FA9 to nowe, w pełni armaturowe słuchawki dokanałowe od FiiO. Tym razem na stronę jest sześć przetworników Knowles, słuchawki mają ponad 8-centymetrowy kanał basowy i są wyposażone w przełączniki pozwalające na zmianę sygnatury dźwiękowej.

Czteroprzetwornikowe FiiO FA7 nie były takim hitem, jak hybrydowe FH5 czy FH7 – sygnatura dźwiękowa nie wszystkim przypadła do gustu. Ja również trochę na nie narzekałem, mimo że z dobrym kablem i odpowiednimi tipsami słuchawki te potrafiły zabrzmieć świetnie w synergicznych połączeniach. Nie było to jednak łatwe do uzyskania, a nawet w korzystnej konfiguracji brzmienie pozostawało po basowej stronie – słuchawki oferowały masywny, ciepły i lekko przyciemniony dźwięk.

REKLAMA
final

Nowy model FA9 bazuje na podobnej, ergonomicznej konstrukcji z wydruku 3D, ale tym razem na każde pasmo przypadają podwójne przetworniki armaturowe Knowlesa. Wykorzystano ten sam driver dla wysokich tonów, co w modelu FA7, ale zastosowano nowe przetworniki dla niskich i średnich zakresów. Producent wspiął się też na jeszcze wyższy poziom cenowy – FA9 są droższe, niż modele FA7 czy FH7 w momencie premiery. Od razu nasuwają się więc pytania: Czy FiiO FA9 kontynuują brzmienie modelu FA7? Czy producent poszedł jednak w stronę klarowniejszych FH7? Odpowiedź na oba pytania brzmi: tak.

Wyposażenie

Wyposażenie jest bogate, ale i tym razem nie jest kompletne. Zestaw składa się z:

  • nakładek SpinFit CP-145 (rozmiary S, M, L);
  • nakładek silikonowych Balanced (S, M, L);
  • nakładek silikonowych Vocal (S, M, L);
  • nakładek silikonowych Bass (S, M, L);
  • nakładek piankowych (2x M);
  • usztywnionego futerału;
  • kabla z posrebrzonej miedzi monokrystalicznej MMCX-3,5 mm (120 cm);
  • pokrowca;
  • magnetycznej spinki;
  • przyrządu do czyszczenia/przełączania suwaków.

Mimo jeszcze wyższej ceny względem FA7 czy FH7, w zestawie modelu FA9 nadal nie ma kabla z wtyczką 2,5 mm. Chyba trzeba już się przyzwyczaić, że producenci oferują coraz mniej za coraz więcej. Mimo tego chętnie poświęciłbym pokrowiec, magnetyczną spinkę, przyrząd do czyszczenia i może nawet trochę tipsów, a także oszczędził na opakowaniu, by otrzymać kabel zbalansowany w zestawie.

Konstrukcja

FiiO FA9, podobnie jak FA7 czy FA1, zostały wydrukowane na drukarce 3D metodą DLP, czyli utwardzania polimerów światłoczułych. Efekt jest świetny, tworzywa są niezwykle gładkie, twarde i przyjemne w dotyku, prezentują się też bardziej jednolicie, niż w przypadku starszych modeli serii FA. To według mnie lepszy materiał od aluminium w serii słuchawek hybrydowych FiiO. Na pierwszy rzut oka słuchawki mają identyczny kształt i rozmiar, co model FA7, ale po głębszych oględzinach okazuje się, że są one trochę grubsze w środkowej części, a tulejki wychodzą pod innym kątem i są zabezpieczone siateczkami, których brak w FA7. Producent postawił też na inne wzornictwo – tym razem pokrywki słuchawek ozdobiono sześciennym, krystalicznym wzorem. Moim zdaniem FA9 są trochę zbyt krzykliwe, przynajmniej w srebrnej wersji kolorystycznej.

Wnętrze również rzuca się w oczy. Obudowy są zupełnie przezroczyste, wręcz przypominają żel, a przez nie można dostrzec skrzętnie upakowane przetworniki oraz długi kanał basowy, który mierzy aż 80,6 mm i wygląda jakby został wydrążony przez robaka. Na obudowach można zauważyć także pojedyncze otwory wentylujące, które są również połączone z przetwornikami basowymi. W górnej części są oczywiście gniazda MMCX, a z tyłu można dostrzec wspominaną nowość, czyli przełączniki. Są one wręcz mikroskopijne, nie odstają od obudów i zostały ponumerowane. Obok nich widać jeszcze złote oznaczenia kanałów.

Kabel z zestawu to model FiiO LC-3.5C, czyli ośmiożyłowa plecionka z posrebrzonej miedzi monokrystalicznej, wyposażona w pozłocone wtyczki MMCX oraz kątowy wtyk 3,5 mm w aluminiowej obudowie. Nie brakuje także metalowego rozdzielacza wraz z pasującym do niego suwakiem.

Użytkowanie i ergonomia

Czuć pewne różnice ergonomiczne względem modelu FA7. W uszach FA9 wydają się być wyraźnie większe, a ich tulejki jakby dłuższe. Dla przykładu normalnie korzystam z nakładek SpinFit w rozmiarze M (pomarańczowych), natomiast w przypadku FA9 wybrałem nakładki w rozmiarze S (zielone), ponieważ tulejki wchodziły głębiej w kanały słuchowe. Ucieszą się wszyscy, dla których modele FH5 czy FH7 miały zbyt krótkie tulejki, zaś narzekać będą osoby z małymi małżowinami i płytkimi kanałami – u nich FA9 będą wystawać z uszu. W moim przypadku słuchawki leżały jak ulał, nie odstawały mocno ani nie uciskały, a do tego nieźle tłumiły – nadal nie perfekcyjnie, ale lepiej niż w przypadku serii FA.

Kabel spisuje się świetnie, znacznie lepiej niż model LC-B dodawany do FA7. W przypadku przewodu do FA9 jest on spleciony w stylu 3D, więc dobrze się układa i jest dość elastyczny. Rozdzielacz kabla sprawdza się nieźle, suwak spełnia swoje zadanie, ale zausznice ponownie mogłyby być lepsze. Nie da się nadać im kształtu, są dość długie i mocno odgięte, więc mogą przeszkadzać. To jednak i tak progres w porównaniu do kabla LC-3.5B z zestawu FA7, który jest gruby i sztywny, a do tego łatwo się odkształca.

Miałem wątpliwości co do przełączników. Spodziewałem się, że będą znacznie odstawać i psuć ergonomię. Tymczasem okazuje się, że nie stanowią one żadnego problemu. Przełączniki pracują bez zarzutu, mają wyraźny skok i słyszalny klik, a do tego stawiają odpowiedni opór. Nie obejdzie się jednak bez użycia specjalnego narzędzia, bo suwaki są za małe, by przełączać je paznokciami. Do zestawu sprzedażowego dodawany jest przyrząd do czyszczenia, zakończony z jednej strony płaskim wkrętakiem, który ułatwia zadanie.

Działanie suwaków jest proste. Pierwszy zwiększa impedancję z 16 Ω (ON) do 32 Ω (OFF), co ma w efekcie dać czystszy dźwięk, bardziej zbalansowane i naturalne brzmienie. Drugi podbija wysokie tony, podkreśla szczegółowość (ON) lub odwrotnie, łagodzi brzmienie wysokich tonów (OFF). Trzeci suwak odpowiada za bas, wzmacnia (OFF) lub osłabia niskie tony względem średnicy (ON). Suwaki można przełączać dowolnie, co daje łącznie osiem kombinacji, ale producent rozrysowuje na pudełku cztery konfiguracje, które nazywa: Balanced, Strong bass, Pop oraz Crips highs. Konfiguracją domyślną jest ta pierwsza.

Specyfikacja

  • przetworniki: podwójny Knowles HODVTEC-31618 (bas), podwójny Knowles EJ-33877 (średnica), podwójny Knowles SWFK-31736 (wysokie tony); konstrukcja trójdrożna, czterodrożna zwrotnica
  • pasmo przenoszenia: 15 Hz-40 kHz
  • czułość: 110-113 dB/mW
  • impedancja: 16-32 Ω
  • kabel: posrebrzona miedź monokrystaliczna, MMCX, kątowy wtyk 3,5 mm, 120 cm
  • masa: 6,2 g (jedna słuchawka)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Solaris, Atlas i Andromeda, FiiO FA7 i FH7, IMR Acoustics R1 Zenith i R2 Red, Oriveti New Primacy, Brainwavz B400, Aune E1, iBasso IT01, Simgot EN700 PRO, TinHiFi P1, Meze Rai Solo
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila, Burson Playmate Everest, FiiO Q5s (AM3E), FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100 i HUD100, Oriolus BD20+BA20 i 1795
  • DAP: FiiO M15 i M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX220 (AMP1 MKII) i DX200 (AMP1), OnePlus 7 Pro
  • Okablowanie: Forza AudioWorks Copper Series, Oriveti Affinity, FiiO LC-C, LC-D i LC-RE

FiiO FA9 zostały przetestowane głównie w połączeniach zbalansowanych 2,5 mm oraz 4,4 mm za pomocą kabli FiiO z serii LC-C. Korzystałem z nakładek SpinFit, które według mnie najlepiej pasowały do charakteru słuchawek.

Brzmienie nie zawodzi, jest znacznie lepsze od poprzednika. FiiO FA9 to jednocześnie kontynuacja modelu FA7, jak i krok w stronę brzmienia FH7. Słuchawki nadal oferują pełny, dociążony bas, ale tym razem dźwięk jest zdecydowanie bardziej zrównoważony i klarowniejszy. Nie trzeba obawiać się przyciemnienia czy zamulenia, a tym samym przedobrzonego basu. Fani bliskiej średnicy także powinni być zadowoleni, bowiem pasmo to jest bardziej liniowe i bezpośrednie w porównaniu do FA7 i FH7. Ostateczny efekt będzie zależeć od konfiguracji suwaków, które pozwolą dostosować brzmienie do gustu lub źródła dźwięku. Zacznijmy opis od podstawowej konfiguracji, czyli z suwakami w trybie „Balanced”.

FiiO FA9 w konfiguracji „Balanced” (ON, OFF, ON)
Brzmienie słuchawek w fabrycznej konfiguracji od razu przypadło mi do gustu, a nazwa jest adekwatna do sygnatury. Dźwięk jest zrównoważony, ale w sposób muzykalny i naturalny, ponieważ nadal nie brakuje ciepła. Dźwięk nie jest nachalnie neutralny, studyjny czy zupełnie techniczny. Słychać nasycenie, żywe instrumenty brzmią przekonująco, ale FA9 w tej konfiguracji radzą sobie także z nową elektroniką – potrafią zabrzmieć efektownie i energicznie.

To sprawka świetnego basu, który swobodnie schodzi w subbas. Jest wibrujący i masywny, oferuje pełny i obfity midbas, ale wyciąga też wyższe, punktowe i szybkie zakresy. Nie brakuje uderzenia, bas wybrzmiewa odpowiednio długo lub momentalnie gaśnie. Dół jest przy tym świetnie zróżnicowany, prezentuje dużo detali oraz różnicuje fakturę instrumentów. Nie jest to zlana, bezkształtna masa, ale jednocześnie słychać pewną gładkość i miękkość. To jeszcze nie dół z przetwornika dynamicznego, nadal da się wychwycić twardość i mocny kontur charakterystyczny dla armatury, ale słuchawki potrafią zabrzmieć już odpowiednio muzykalnie, wciągnąć i zaangażować.

Pasmo średnie jest blisko, a do tego nie słychać ani wypchnięcia niższej średnicy, ani zarysowania tej wyższej. Dźwięk jest naturalny, instrumenty i wokale są prezentowane bezpośrednio. W efekcie FA9 to moim zdaniem najrówniejsze słuchawki FiiO, a tym samym najbardziej średnicowe. Słuchawki radzą sobie z perkusją, dęciakami czy gitarami, zarówno w wersji akustycznej, bluesowej czy rockowo-metalowej, ponieważ dźwięk jest odpowiednio masywny, nie brakuje dociążenia w średnim basie i niskiej średnicy. Fani analizy też nie powinni się zawieść, bo jest w dźwięku FA9 coś technicznego, co przywodzi na myśl Campfire Andromeda, ale w bardziej dociążonej i wypełnionej wersji.

FA9 nie są najjaśniejszymi słuchawkami w portfolio FiiO, wysokie tony nie są ostre. Góra jest bez wątpienia klarowniejsza od tej z FA7, ale łagodniejsza od tej z FH7 – pasmo to jest rozciągnięte, ale zrównoważone i pozbawione żyletek. Nie trzeba obawiać się „peaków” i sykliwości, słuchawki nie wzmacniają sybilantów, brzmią w górze kulturalnie i przystępnie, ale jeszcze bez efektu przyciemnienia czy zgaszenia dźwięku. Słuchawki reagują zarówno na jakość materiału, jak i sprzętu towarzyszącego, ale nie determinuje to przyjemności z odsłuchów, więc w grę nadal wchodzą gorzej zmasterowane nagrania, ostrzej zrealizowane płyty.

Uważam, że FA9 to najbardziej przestrzenne doki FiiO. Scena dźwiękowa jest duża i proporcjonalna, ma kształt obszernej kuli, a słuchacz znajduje się w jej centrum. Muzyka nie dociera tylko z obszaru czaszki, lecz wydaje się dobiegać z zewnątrz. Separacja kanałów nie zawodzi, ale szerokość wcale nie dominuje nad głębią i wysokością, w każdej płaszczyźnie dzieje się dużo. Holografia również nie psuje humoru – instrumenty mają swój kształt, zajmują w scenie obszary, a nie punkty. Poszczególne dźwięki są też odseparowane, a przestrzeń pomiędzy nimi jest napowietrzona – nie ma efektu ciasnoty lub zbicia dźwięku w jeden punkt. Słychać sporo dystansu i swobody, dźwięk nie jest klaustrofobiczny.

FiiO FA9 w konfiguracji „Strong bass” (ON, OFF, OFF)
Okazuje się, że suwaki mają raczej kosmetyczny wpływ na brzmienie. Słychać ich wpływ, pozwalają dostroić FA9, ale nie tak skrajnie, jakby się mogło wydawać. To nie korektor graficzny, a moim zdaniem filtry akustyczne z FH7 czy słuchawek IMR Acoustics również mają większy wpływ na charakter dźwięku. Mimo tego przełączniki i tak spełniają swoje zadanie, pozwalając dopieścić dźwięk do własnych potrzeb lub poprawić synergię.

W efekcie konfiguracja „Strong bass” to po prostu większy roll-off wysokich tonów, które nadal nie zostały wycięte, ale są łagodniejsze. Z tego powodu bas dochodzi do głosu, staje się bliższy, ale tak naprawdę nie jest ani masywniejszy, ani bardziej subbasowy – po prostu góry jest mniej. W tej konfiguracji dźwięk przybliża się do modelu FA7, ale jest i tak bardziej klarowny oraz zrównoważony. Mimo tego efekt jest dobry, nowoczesna elektronika czy metal brzmią bardziej obficie i masywniej, co może być pożądane szczególnie z jasnymi/ostrymi źródłami.

FiiO FA9 w konfiguracji „Pop” (ON, ON, OFF)
Druga konfiguracja przynosi większe różnice względem podstawowej, niż konfiguracja „Strong bass”. Wyraźnie uszczupla się średnica, która nadal nie jest wycięta czy ekstremalnie wycofana, po prostu dźwięk staje się bardziej klarowny, nowoczesny i rozrywkowy.

W tym trybie słuchawki przybliżają się do dźwięku FiiO FH7. Środka jest trochę mniej, a skrajne pasma nieznacznie wychodzą przed szereg, więc FA9 w tej konfiguracji radzą sobie lepiej z brzmieniami elektronicznymi, rapem czy właśnie z muzyką popularną. Żywe instrumenty trochę się oddalają, bas chętniej wychodzi przed szereg, ale nie znaczy to, że ciągle nie można posłuchać czegoś lżejszego – nie trzeba przestawiać suwaków co piosenkę czy co album, dźwięk nadal pozostaje uniwersalny.

FiiO FA9 w konfiguracji „Crisp highs” (ON, ON, ON)
Obawiałem się, że po ustawieniu wszystkich suwaków na pozycję ON, otrzymam już zbyt ostre brzmienie, ale wcale tak nie było. Tym razem słychać roll-off basu, który uspokaja się w subbasie i midbasie, jest lekko ścięty, więc brzmi bardziej punktowo i konturowo.

W efekcie wyższe tony średnie i góra pasma brzmią bardziej klarownie i wyraziście, ale słuchawki nadal nie syczą, nie kłują uszu i ciągle pozostają łagodniejsze w sopranie od FiiO FH7. Konfiguracja „Crisp highs” przyda się więc w przypadku ciemniejszych/cieplejszych odtwarzaczy, wtedy gdy wysokim tonom brakuje „iskry”. Uważam jednak, że dwie poprzednie konfiguracje brzmią lepiej, ponieważ w tej sopranowej góra jakby lekko traci kontrolę, staje się bardziej szeleszcząca i szumiąca, co słychać np. po talerzach perkusyjnych, które trochę się „rozjeżdżają”, nie są idealnie punktowe i selektywne.

FiiO FA9 i konfiguracja niestandardowa (OFF, OFF, ON)
Postanowiłem też poeksperymentować z suwakami i znalazłem swoją ulubioną konfigurację, która bazuje na ustawieniu „Balanced”. Drugi i trzeci suwak znajdują się na tych samych pozycjach, co w konfiguracji „Balanced” ale pierwszy przełącznik przesunąłem na dół, na pozycję „OFF”, czyli zwiększyłem impedancję słuchawek z 16 Ω do 32 Ω. Skuteczność lekko spadła, słuchawki wymagały trochę więcej mocy, ale moim zdaniem brzmienie na tym zdecydowanie zyskało. Dziwię się, że producent nie wyróżnia takiej konfiguracji, bo moim zdaniem jest najlepsza.

Uważam, że dźwięk w tej konfiguracji jest najrówniejszy, najbardziej liniowy ze wszystkich, a jednocześnie najbardziej techniczny, ale ciągle nie ostry. Bas cechuje się dużo lepszą kontrolą, ale nadal nie rozczarowuje zejściem i wypełnieniem midbasu – jest go po prostu troszkę mniej. Pasmo średnie jest barwne w niższym zakresie, jak i zarysowane w tym wyższym, ale bez ostrości. Podobnie jest w przypadku wysokich tonów: klarownych, czystych i kontrolowanych, ale bez takiego szumienia i szeleszczenia, jak w konfiguracji „Crisp highs”. Myślę, że konfigurację „OFF, OFF, ON” można nazwać „Neutral” lub „Clean”, ponieważ wyższa impedancja rzeczywiście wpływa korzystnie na równowagę i czystość sygnału.

FiiO FA9 vs inne słuchawki
Model FA9 to najlepsze słuchawki FiiO. Mimo że bardzo cenię FH7, to wyżej stawiam FA9, ponieważ oferują trochę spokojniejszy sopran i pełniejszą, bliższą oraz bardziej naturalną średnicę. FiiO FH7 są przy nich jaśniejsze i chudsze w średnicy, bez względu na konfigurację filtrów. FA9 również robią wrażenie basem, jeszcze nie tak szybkim i miękkim, jak w FH7, ale nadal satysfakcjonują zejściem i lepiej różnicują fakturę instrumentów basowych. FH7 są za to bardziej efektowne, bo uszczuplają środek pasma, ale tym samym akcentują sopran. Wybór jest trudny, bo oba modele są świetne. Jeśli lubimy mocne skrajne pasma, to FH7 wyjdą na prowadzenie. Gdy jednak liczy się jak najlepsza równowaga i duża scena, FA9 wygrywają. Trzeba jednak pamiętać, że FA9 są droższe od FH7 o około 500 zł.

Wydaje mi się, że osoby, które nie lubiły FA7, będą zadowolone z FA9. Nowszy model nie jest tak wymagający odnośnie synergii, doboru kabla i tipsów, brzmi klarowniej, bardziej precyzyjnie i liniowo, a do tego przestrzenniej. Nawet w najbardziej korzystnej konfiguracji FA7 są ciemniejsze, bardziej zgaszone, podbite w średnim oraz wyższym basie i mniej swobodne w subbasie. Scena modelu FA9 jest znacznie większa, w bezpośrednim porównaniu FA7 wydają się grać głównie w głowie. Do tego FA9 można przestroić suwakami, więc dźwięk da się przybliżyć zarówno do sygnatury FH7 (konfiguracją „Pop” lub proponowaną przeze mnie „Neutral”), jak i do FA7 („Strong Bass”). W odpowiedniej konfiguracji lubię FA7, bo jeśli zapewnimy im synergię, to potrafią zaskoczyć. FA9 jednak oferują znacznie wyższy poziom i są mniej problematyczne. Inna sprawa, że aktualnie FA9 są prawie dwu i półkrotnie droższe od FA7.

FiiO FA9 brzmią też bardziej liniowo od Meze Rai Penta, które to generują obfitszy midbas (ale słabszy subbas), cieplejsze niższe tony średnie (ale łagodniejsze wyższe), a do tego mniej rozciągnięty sopran. Meze Rai Penta robią wrażenie ciepłem, nasyceniem i barwnością, ale brzmią ciemniej i bardziej masywnie. Moim zdaniem jaśniejsze FA9 są lepsze – brzmią bardziej technicznie i twardo, ale ciągle są muzykalne, bo również potrafią przekazać naturalną barwę instrumentów. W tym przypadku to FiiO FA9 wygrywają opłacalnością – są o około 2000 zł tańsze od Meze Rai Penta i oferują większe możliwości. Wybrałbym więc FA9, choć szkoda, że słuchawki FiiO nie są tak ładne, jak Rai Penta.

W odpowiedniej konfiguracji FA9 to zabójcy Campfire Audio Andromeda. Słuchawki FiiO potrafią zabrzmieć podobnie technicznie w średnicy, ale są bardziej muzykalne i zdecydowanie pełniejsze w basie, zarówno tym średnim, jak i najniższym. Ponadto FA9 nie są tak wrażliwe na szum, który jest zmorą modelu Andromeda. Natomiast Campfire Audio Solaris brzmią znacznie jaśniej, bardziej punktowo w basie i trochę dalej w średnicy, a także szerzej w scenie dźwiękowej. Jednocześnie Solaris potrafią lekko pogubić się w sopranie, który jest lepiej kontrolowany w przypadku FA9 w większości konfiguracji, oprócz „Crisp highs”. Mnie FA9 przypadły do gustu bardziej zarówno od modelu Andromeda, jak i od Solarisów. W tym przypadku FA9 są również dużo tańsze – około 2000 zł mniej od modelu Andromeda i aż… 4000 zł mniej od Solaris.

FiiO FA9 i synergia
Synergia nie jest tak ważna, jak w przypadku modelu FA7. Słuchawki w zestawie mają już posrebrzony kabel oraz SpinFity, a do tego posiadają suwaki, które pozwalają dostroić brzmienie do sprzętu – uspokoić sopran z klarowniejszym odtwarzaczem, czy rozjaśnić brzmienie z tym ciemniejszym. Dla przykładu z iBasso DX220 słuchawki brzmiały świetnie w konfiguracji „Balanced”, która nie zgrywała się z FiiO M15 – dźwięk był zbyt basowy i przyciemniony. Wystarczyło zwiększyć impedancję do 32 Ω, czyli przełączyć suwaki w konfigurację „Neutral” (OFF, OFF, ON), by poprawić synergię z M15.

Słuchawki nie są wrażliwe na szum, tzn. da się go wyłapać tu i ówdzie, ale nie jest mocny. Dla porównania FA9 są krystalicznie czyste w porównaniu do Andromed czy Solarisów. Jeśli jednak szum przeszkadza, to sytuację ponownie ratuje pierwszy suwak – zwiększenie impedancji do 32 Ω przekłada się na czystszy sygnał, a tym samym może pomóc w przypadku źródeł o wyższej impedancji, zapobiegając efektowi dampingu.

FiiO FA9 i okablowanie
Nie trzeba przejmować się kablami, dodawany fabrycznie model LC-C to dobry wybór do FA9. Co innego, że w słuchawkach tej klasy raczej nie obejdzie się bez wtyczki zbalansowanej, więc warto rozważyć zakup modelu LC-2.5C lub LC-4.4C. Byłem zadowolony z takich połączeń, niczego mi nie brakowało, ale sprawdziłem też inne kable, którymi dysponuję.

FiiO FA9 reagują na okablowanie. Dla przykładu LC-2.5D, czyli srebrny przewód od FiiO, zaoferował ostrzejsze i jeszcze klarowniejsze brzmienie sopranu. Uważam, że ustawienie „Neutral” oferuje już w pełni wystarczającą górę, ale jeśli to za mało i chcemy brzmienie jeszcze wykrystalizować, to kabelki LC-D będą dobrym wyborem. Wtedy w górze jest więcej „iskry”, dźwięk staje się bardzo wyrazisty w sopranie, ale nadal nie jest ostry czy sybilizujący. Kabel LC-D daje też lepszy efekt, niż suwaki w pozycji „Crisp highs”, bo góra nie traci kontroli.

Słuchawki można też złagodzić miedzią lub kablami hybrydowymi. Z przewodem LC-B brzmiały one spokojniej w sopranie, mniej klarownie i nie tak bezpośrednio. FA9 uspokoiły się także z hybrydowym Oriveti Affinity, który cechuje się spokojnym przekazem wysokich tonów i gładkim basem oraz średnicą. Dokładnie tak zabrzmiały z nim FA9, co docenią fani łagodniejszego dźwięku.

Sprawdziłem też nowość od FiiO, czyli kabel LC-RE, który ma wymienne wtyczki i jest spleciony z miedzi OCC, czystego srebra oraz pozłoconej miedzi OCC. Kabelek doczeka się oddzielnego testu, ale już teraz zdradzę, że nieźle spisał się z FA9, oferując wypadkową dźwięku FiiO LC-C i Oriveti Affinity. Słuchawki zabrzmiały z nim trochę cieplej i bardziej gładko, ale nadal krystalicznie i wyraziście w sopranie.

Podsumowanie

FiiO FA9 to fenomenalne słuchawki! Uważam, że to najlepszy model w ofercie azjatyckiego producenta. Wyposażenie jest bogate, wykonanie wzorowe, a ergonomia nadal bardzo dobra. Duże wrażenie robi także funkcjonalność – wbudowane suwaki nie pogarszają komfortu, a pozwalają przestroić słuchawki bez konieczności wymiany filtrów. Brzmienie jest rewelacyjne – rozdzielczość jest wysoka, scena duża, dźwięk kontrolowany i zrównoważony, bliski w średnicy, ale bez braków w skrajach pasma. To brzmienie równiejsze od FH7 i znacznie klarowniejsze od FA7. Uważam, że FA9 najlepiej wypadają w konfiguracji, którą nazwałem „Neutral” (OFF, OFF, ON).

Mimo wyższej ceny, w wyposażeniu ponownie zabrakło kabla zbalansowanego. Wzornictwo jest specyficzne – w wersji srebrnej słuchawki to błyskotki. Suwaki są wygodne, ale i tak wymagają specjalnego narzędzia do przełączania, który trzeba nosić przy sobie. Nie wszystkie konfiguracje suwaków są też dobre, np. ustawienie „Crisp highs” powoduje problemy z kontrolą sopranu.

FiiO FA9 kosztują 2500 zł. Pozytywnie się zaskoczyłem, bo obstawiałem, że będą jeszcze o 500 zł droższe. I tak trudno stwierdzić, że to tanio – producent sukcesywnie wspina się na coraz wyższą półkę cenową, niemniej uważam, że FA9 to lepsze słuchawki od FiiO FA7 i FH7, Campfire Audio Andromeda oraz Solaris czy Meze Rai Penta. Wiem że, brzmi to jak szaleństwo i pewnie nie każdy się ze mną zgodzi, ale polecam przekonać się o tym samemu. Nawet jeśli uznamy, że np. model Solaris oferuje wyższy poziom, to wątpię czy jego brzmienie jest o 4000 zł lepsze.

Dla FiiO FA9

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ świetne wykonanie
+ bardzo dobra ergonomia
+ wysoka funkcjonalność
+ wiele konfiguracji dźwięku
+ solidny kabel w zestawie
+ podatność na synergię
+ możliwość zmiany impedancji
+ uniwersalne brzmienie
+ rewelacyjne, przestrzenne i rozdzielcze brzmienie z bliską średnicą, klarowną górą i głębokim basem

Wady:
– brak kabla 2,5 mm w zestawie
– pewne braki brzmieniowe w niektórych konfiguracjach
– przeciętne wzornictwo

Sprzęt dostarczył:

fiio

REKLAMA
fiio

13 KOMENTARZE

  1. „W odpowiedniej konfiguracji FA9 to zabójcy Campfire Audio Andromeda”.
    Nie. W żadnej nie zagrają jak Andro. Mit o braku basu w Andromedach wynika z nieumiejętnego dobierania źródła do nich.
    I ten wygląd jak z bazaru. Porażka.

    • Wygląd – zgadzam się. Brzmienie – nie. Warto posłuchać, jeśli będzie okazja, a piszę to, jako fan Andromed 🙂 Szczególnie w konfiguracji 32 Ω.

  2. Słuchawki przyszły do mnie jakieś dwa tygodnie temu . Teraz zastanawiam się nad doborem odpowiedniego źródła . Wszystkie argumenty przemawiają za zakupem FiiO m11 . Co sądzisz o takim połączeniu ?

  3. Słuchawki przyszły do mnie jakieś dwa tygodnie temu . Teraz zastanawiam się nad doborem odpowiedniego źródła . Wszystkie argumenty przemawiają za zakupem m11 . Co sądzisz o takim połączeniu ?

    • Spóźniłem się z odpowiedzią, więc pewnie już wypróbowałeś połączenie z M11. Jak wrażenia? Nie słuchałem FA9 z M11, a jedynie z M11 Pro i byłem zadowolony. Wprawdzie M11 jest bardziej muzykalny/łagodniejszy od wersji Pro, ale słuchawki dają spore możliwości dostrojenia dźwięku suwakami czy tipsami, więc zakładam, że z M11 jest także ok. Obstawiam, że FA9 brzmiałyby dobrze z M11 w konfiguracji „Neutral”, czyli w trybie wyższej impedancji.

    • Imo dobrze, a nawet jedno z lepszych połączeń, choć te słuchawki dość dobrze ze wszystkim się zgrywają; sprawdzałem na OFF, ON, ON na słuchawkach oraz low gain, bass ON na Q5s.

      Nie mniej miło by było jakby Recenzent również opowiedział o swoich wrażeniach, zwłaszcza, że w tekście napomknął o takowym połączeniu:
      DAC/AMP i wzmacniacze: (…) FiiO Q5s (AM3E)

      • Melduję się, przepraszam za opóźnienia w odpowiedziach na komentarze i potwierdzam zgranie z Q5s i AM3E 🙂 Nie jest ostro lub zbyt basowo, przestrzeń jest duża, dźwięk dynamiczny i czysty. Ja jak zwykle doceniłem konfigurację 32-omową i przez balans (mocna separacja kanałów), ale w innych konfiguracjach było również nieźle.

  4. Witam,

    Mam te słuchawki i podłączyłem do wzmacniacza Fiio Q5s z modułem AM3D. Słucham na proponowanym, niestandardowym ustawieniu na 32 ohm (off, off,on). Mam pytanie: Czy w tej konfiguracji gain we wzmacniaczu powinien być ustawiony na low czy lepiej na high? Gdzieś czytałem, że przy 16 ohm i generalnie dokanałowych zalecane jest ustawienie gain na low? Proszę o wyjaśnienie. Pozdrowienia.

  5. Testowałeś może konfigurację z UWTS3?
    Szukam jakieś bezprzewodowej alternatywny i myślałem o Sennheiser Momentum TW2, lub Hifimam TWS 800, ale nie wiem jak będzie z dźwiękiem.
    Tak sobie pomyślałem o FH5S lub FA 9 + UWTS w przyszłości może zainwestuje w DAP od np Fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj