FD5 to najnowsze, sztandarowe słuchawki dokanałowe FiiO z przetwornikami dynamicznymi o średnicy 12 mm. Mają półotwarte komory, modularne wtyczki, wymienne filtry akustyczne, a także posrebrzony kabel OCC.

Mam wrażenie, że dynamiczne dokanałówki straciły swój urok, nie mają już takiego wzięcia wśród melomanów, jak wieloprzetwornikowe hybrydy czy słuchawki armaturowe. Mimo że pełnozakresowe słuchawki dynamiczne potrafią wygenerować świetne brzmienie, to jednak większe wrażenie robią modele naszpikowane wieloma przetwornikami, zwrotnicami i tunelami basowymi.

REKLAMA
fiio

Wygląda na to, że tytułowe FD5 mogą to zmienić, bo to słuchawki dynamiczne z przetwornikami pokrytymi berylem, które imponują stopniem zaawansowania i ogólnymi możliwościami. Producent wspomina o półotwartych obudowach, wymiennych filtrach, modularnych wtyczkach, jak i wielu nietuzinkowych technologiach zastosowanych wewnątrz komór przetworników. Czy FD5 rzeczywiście mają “to coś”?

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • trzy pary tipsów pojedynczych (białych, rozmiary S, M i L);
  • trzy pary tipsów pojedynczych (biało-czerwonych, rozmiary S, M i L);
  • trzy pary tipsów pojedynczych (szaro-czerwonych, rozmiary S, M i L);
  • dwie pary tipsów trójkołnierzowych (białych, rozmiary S i L);
  • dwie pary pianek termoaktywnych (rozmiar M);
  • kabel MMCX z rzepem (120 cm, posrebrzana miedź OCC);
  • trzy wtyczki modularne (2,5 mm; 3,5 mm; 4,4 mm);
  • dwie pary filtrów akustycznych (węższe zrównoważone i szersze basowe);
  • foremka na filtry;
  • szczoteczka do czyszczenia;
  • przyrząd do wypinania wtyków MMCX;
  • futerał;
  • instrukcja obsługi i dokumentacja.

Wyposażenie robi wrażenie, zarówno pod względem ilości, jak i jakości dodatków. Uwagę zwracają szczególnie wymienne wtyczki, co z jednej strony zachwyca, a z drugiej dziwi. Wprawdzie zastosowano inny system niż w kablu LC-RE, który wykorzystano też w przypadku dousznych słuchawek FiiO EM5, ale tym razem otrzymujemy zarówno wypinany kabel MMCX, jak i modularne wtyczki. W efekcie FD5 nie wymagają dokupowania kabla zbalansowanego, w przeciwieństwie do droższych FH7 czy FA9! To korzystna zmiana, ale właściciele modeli z linii FA czy FH mogą poczuć się pokrzywdzeni.

Nieźle prezentują się też pozostałe dodatki, czyli dla przykładu licencjonowane „szczypce” od Final Audio, ułatwiające wypinanie wtyczek MMCX, jak i nowy futerał z przegrodami na słuchawki, wpiętymi na rzepy. Wątpliwości budzą natomiast filtry akustyczne. Zastosowano wykręcane tulejki, co jest rozwiązaniem znanym, ale w przypadku FD5 różnią się one średnicą – jedne są szerokie, drugie wąskie. Uzasadnione są więc obawy odnośnie kompatybilności z nakładkami, bo większość tipsów z zestawu wydaje się być przystosowana do szerszych tulejek, jedynie końcówki trójkołnierzowe mają węższe otwory.

Konstrukcja

W temacie wzornictwa producent meandruje pomiędzy minimalistyczną prostotą a bardziej efektownym „artyzmem”. FiiO FD5 są raczej w drugiej grupie, słuchawki wyróżniają się na tle innych modeli i tym samym rzucają w oczy. Projektując nowe dynamiki inspirowano się nie falami, ale wzgórzami i wodospadami, czyli motyw jest znowu przyrodniczy. Moim zdaniem niespecjalnie widać to po słuchawkach, mam raczej skojarzenia z biżuterią, ale efekt jest i tak niezły. FD5 są moim zdaniem bardziej estetyczne i uniwersalne od „brylantowych” FA9. Nic złego nie można stwierdzić też o wykonaniu – wypolerowana stal, precyzyjnie wycięte i spasowane elementy to wyróżniki FD5.

Obudowy słuchawek są okrągłe. Pokrywki zdobią trzy, rozchodzące się w tylnej części linie z perforowanymi maskownicami, czyli widać, że mamy do czynienia z półotwartymi komorami przetworników. Od wewnętrznej strony są za to niewielkie oznaczenia kanałów, otwory wentylujące oraz kątowe tulejki, które prezentują się podobnie do tych z modelu FH7. Przy gwintach mają uszczelki, zostały zakończone metalowymi siateczkami, ale są one w całości wykręcane, podobnie jak w słuchawkach IMR Acoustics.

Gniazda MMCX umieszczono na szczycie walcowatych modułów, które połączono z kolistymi obudowami. Nie brakuje na nich kolorowych akcentów, czyli błękitu dla lewego kanału i czerwieni dla prawego. Nie inaczej jest w przypadku wtyczek na kablu, które również otoczone są przez pierścienie w takich samych barwach, ale dodatkowo widać na nich także literowe oznaczenia kanałów. Rozdzielacz na kablu jest również w kształcie walca i posiada suwak do skrócenia odcinków dousznych – oba elementy pasują wizualnie do wtyczek MMCX. Na końcu kabla jest pozornie zwykły, prosty i pozłocony wtyk. Obudowa jest jednak rozkręcana, co daje dostęp do modularnych wtyczek.

Ergonomia i użytkowanie

FiiO FD5 są mniejsze od wielu słuchawek typu OTE (Over The Ear). Nie mają wypełniać całych małżowin, nie zostały ukształtowane ergonomicznie, czyli nie imitują słuchawek spersonalizowanych. Mimo tego w moim przypadku słuchawki pewnie trzymają się uszu i prawie z nich nie odstają. FD5 także nie uciskają wnętrz małżowin, nie rozpierają kanałów słuchowych i są przyjemne w dotyku, bo są niezwykle gładkie. Moim zdaniem długość tulejek jest optymalna, pod tym względem FD5 wypadają gdzieś pomiędzy FH5 a FH7.

Nie można jednak zapomnieć o tym, że słuchawki są metalowe, co daje się we znaki szczególnie w okresie jesienno-zimowym – obudowy są chłodne i początkowo powodują dyskomfort. Ponadto FD5 są ciężkie, bo jedna słuchawka waży nie kilka, a kilkanaście gramów. Słuchawki w dłoni wydają się bardzo masywne, co dotyczy także kabla. Mimo tego po założeniu FD5 masy już nie czuć, wtyki MMCX są odpowiednio długie, prowadnice sensownie zagięte i wyposażone w optymalnie długie zausznice. Ich krańce nie drapały mnie poniżej małżowin usznych, czego nie mogę powiedzieć np. o kablach FiiO z serii LC-B.

Słuchawki są półotwarte, więc w teorii nie tłumią tak dobrze od otoczenia, jak zamknięte dokanałówki. W praktyce nie ma jednak tragedii. FD5 rzeczywiście przepuszczają dźwięki otoczenia, ale poziom tłumienia jest podobny do wielu zwyczajnych, nie wentylowanych słuchawek dokanałowych, jak np. FH5 lub FH7. Prościej rzecz ujmując – izolacja jest średnia, otoczenie nie jest wycinane, ale podczas słuchania muzyki nie powinno irytować. FD5 pozwalają już w pewnym stopniu odciąć się od świata.

Jak wypada modularny kabel? Zaskakująco dobrze! Nowy mechanizm, opatentowany przez Fabrilous, jest inny od tego z FiiO LC-RE, w którym zastosowano system obrotowych blokad. W kablu modelu FD5 ich nie ma, bo w tej roli występuje sama obudowa wtyku, a dokładniej ruchomy kołnierz. Należy go wykręcić, wyciągnąć wtyczkę, włożyć inną i po prostu dokręcić. Nie sposób niczego uszkodzić, bo zastosowano prowadnice – wytłoczenie we wnętrzu kołnierza oraz wcięcie w samych wtyczkach. Mechanizm wymaga jednak użycia większej siły, niż w przypadku kabla LC-RE, ale dzięki temu wydaje się też być trwalszy.

Wymienne filtry akustyczne nie do końca przypadły mi do gustu. W teorii jest świetnie, bo to po prostu wykręcane tulejki z uszczelkami – czerwonymi dla fabrycznie założonych końcówek zrównoważonych i czarnymi dla tych basowych. Łatwo je wykręcić, bo tulejki są wyżłobione, wkręcają się pewnie i wzorowo trzymają. Jednak zamiast innych siateczek czy wypełnienia, mającego wpływać na brzmienie, zróżnicowano jedynie średnicę tulejek. Ma to sens, bo działają one podobnie do silikonowych tipsów – w uproszczeniu szersze wyloty to mniejsze ciśnienie akustyczne, więc klarowniejsze brzmienie, a węższe to większe ciśnienie, a w konsekwencji mocniejszy bas.

W czym zatem problem? Niestety zmiana filtrów wpływa na komfort i stronę użytkową, ponieważ węższa tulejka nie jest idealnie kompatybilna z większością tipsów z zestawu, bo te zostały przystosowane do szerszych filtrów akustycznych. W moim przypadku typowe tipsy nałożone na te węższe tulejki nie zostawały w kanałach słuchowych. Nadal nieźle się trzymały, ale to i tak strata ciśnienia akustycznego, więc producent zaleca korzystanie z nakładek typu tri-flange (tzw. choinek), które zostały przystosowane do węższych filtrów.

Niestety trójkołnierzowe nakładki są dość sztywne i długie, a same tulejki także nie należą do najkrótszych, więc FD5 zachowują się z nimi jak wspominane słuchawki Etymotic, tj. tulejki wchodzą głęboko w kanały słuchowe, prostują je i wymagają przyzwyczajenia. Co prawda Etymotiki powodują więcej bólu, FD5 z nakładkami trójkołnierzowymi są i tak od nich wygodniejsze, ale nie zmienia to faktu, że komfort jest pogorszony względem szerszych tulejek i typowych tipsów. Dla porównania filtry z modelu FH7 czy też słuchawek IMR nie mają negatywnego wpływu na ergonomię, więc moim zdaniem pod tym względem FiiO spudłowało.

Specyfikacja

  • przetworniki: dynamiczne 12 mm, membrany pokryte berylem
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz-40 kHz
  • czułość: 109 dB
  • impedancja: 32 Ω
  • maksymalna moc wejściowa: 100 mW
  • kabel: posrebrzana miedź OCC (MMCX), długość 120 cm, wymienne wtyczki 2,5 mm/3,5 mm/4,4 mm
  • masa: 11 g (pojedyncza słuchawka), 53 g (z kablem)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Solaris i Andromeda, FiiO FA9, FH7, FH3 i FD1, IMR Acoustics R2 Red, Meze Rai Solo, RHA T20 Wireless, Oriveti New Primacy, Aune E1, TinHiFi P1, Moondrop Starfield, HiFiMAN RE600S V2
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila II, Burson Playmate Everest, FiiO Q3 i Q5s (AM3E), FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100 i HUD100, Oriolus 1795, Qudelix-5K, FiiO UTWS1 i UTWS3
  • DAP: Cayin N3Pro, FiiO M15 i M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), OnePlus 7 Pro

FiiO FD5 i tipsy
Mimo mnogości nakładek w zestawie, wybór jest tak naprawdę ograniczony – moim zdaniem tipsy typu „Vocal” (biało-czerwone) oraz tipsy „Bass” (szaro-czerwone) niespecjalnie zgrywają się z charakterem słuchawek. Te pierwsze potęgują techniczność i rozjaśniają dźwięk, a drugie akcentują skrajne pasma, co jest moim zdaniem niekorzystne i nie pasuje do brzmienia FD5.

Najciekawiej wypadły nakładki „Balanced”, czyli fabrycznie założone białe, które nie podbijają dodatkowo niskich i wysokich rejestrów, jak i pianki producenta, które spodobają się osobom preferującym łagodniejszy i cieplejszy dźwięk. Natomiast nakładki trójkołnierzowe spisują się podobnie do tych zbalansowanych, ale te przeznaczono do węższych filtrów akustycznych podbijających bas, co ogranicza ich użyteczność w kwestii dostrajania słuchawek. Ostatecznie najczęściej korzystałem z nakładek białych, tych zrównoważonych.

FiiO FD5 i filtry zrównoważone
Brzmienie FD5 od początku wydało mi się znajome. Producent zestroił słuchawki w stylu słuchawek hybrydowych – FD5 przypominają najbardziej FH5, bo to również brzmienie mocne w skrajach pasm, neutralne barwowo, klarowne i bezpośrednie. Bas jest podobnie głęboki i sprężysty, średnica stawia krok wstecz, a góra pasma jest bliska i wyrazista. Jednak tym razem, z racji zastosowania pojedynczego głośnika dynamicznego, dźwięk jest trochę bardziej gładki i mniej twardy od słuchawek serii hybrydowej, przyjemniejszy dla ucha. W efekcie FD5 brzmią zarówno technicznie, jak i muzykalnie, bo rozdzielczość nie rozczarowuje, ale słuchawki zestrojono nowocześnie.

Niskie tony są obecne – swobodne, sprężyste, kształtne i masywne. Bas nie jest jednak ekstremalnie podbity, nie dominuje, nie zalewa pasm i nie dudni. FD5 nie są słuchawkami dla bassheada, chyba że stawia on jakość basu nad jego ilością. Moim zdaniem niskich tonów i tak nie brakuje, jest ich w sam raz, a przy tym popisują się stroną techniczną. Dół jest świetnie kontrolowany, zróżnicowany, szczegółowy i precyzyjny. Cechuje się energicznym i szybkim atakiem, potrafi nisko zejść i zamruczeć, jak i brzmieć lekko oraz punktowo. Bardzo dobrze słuchało mi się jazzu, lekkiego rocka, bluesa, ale moim zdaniem szala przechyla się w stronę bardziej nowoczesnych gatunków muzycznych. Muszę przyznać, że FD5 i tak robią dobre wrażenie w przekazie żywych instrumentów, ale zważywszy na ich ogólny charakter, najlepiej wypada nowa elektronika.

Przyczynia się do tego średnica, która jest krok wstecz, brzmi neutralnie tonalnie i ma klarowny, wręcz krystalicznie czysty charakter. W efekcie FD5 brzmią nowocześnie i wyraziście, co dodatkowo sprzyja cyfrowym samplom, bitom i syntezatorom, a mniej gitarom, dęciakom czy smyczkom. Nie są to słuchawki dla osób szukających pierwszoplanowej średnicy, ciepła, nasycenia i barw, a raczej rozrywki na wysokim poziomie do muzyki EDM czy też klasycznej elektroniki. Słuchawki są raczej efektowne, angażują, ale pozostają przy tym szczegółowe i bezpośrednie – słychać pewną gładkość, ale nie ma mowy o zawoalowaniu dźwięku, przygaszeniu czy przyciemnieniu muzyki. FD5 brzmią jasno, nie maskują detali i wciągają w muzykę. Z przyjemnością pochłaniałem płyty Juno Reactor, Extrawelt, Dark Sky czy Infected Mushroom. Nadal dobrze słuchało mi się Chicka Corea, Dave’a Weckla czy Wyntona Marsalisa, ale moim zdaniem to gatunki elektroniczne czy popularne wiodą prym.

Nie tylko środek pasma sprzyja muzyce rozrywkowej, ale także wysokie tony – mocne i rozciągnięte. Góra nie jest wyostrzona, w dobrej synergii nie syczy, ale to pasmo raczej oderwane od średnicy, a nie osadzone w wyższych zakresach. Dla przykładu talerze perkusyjne brzmią dość cyfrowo, szybko, wyraziście i czysto, wręcz sterylnie. Moim zdaniem przekaz góry nie jest naturalny, a raczej neutralny i również nowoczesny. Większe wrażenie robiły na mnie cyfrowe sample, które brzmiały jak należy, niż gitary, smyczki czy instrumenty dęte. Słuchawki mogą sprawdzić się także w muzyce metalowej, ale raczej nu-metalu i bardziej gatunkach progresywnych niż death, black czy trash metalu, ponieważ góra jest dość mocna, a średnica lekka. Zdarza się, że w gorzej zrealizowanym metalu (o co łatwo) FD5 brzmią niedostatecznie masywnie i jazgotliwie, co jednak w dużej mierze zależy od synergii, nakładek oraz filtrów. Niemniej FD5 nie są raczej idealnym wyborem dla fanów ciężkiego grania oraz osób wrażliwych na wysokie rejestry.

Przestrzeń jest duża. Korzystałem głównie z połączeń zbalansowanych i każdorazowo doceniałem stereofonię, głębię i dobrą wysokość sceny. Przestrzeń jest elipsoidalna w poziomie, mocno odseparowana w kanałach. Instrumenty są jednak eksponowane także w pozostałych wymiarach, zarówno w płaszczyźnie przód-tył, jak i góra-dół. Słychać ogólnie sporo swobody, jak również dobre zróżnicowanie planów – instrumenty tła wydają się być oddalone, zaś te pierwszoplanowe bliskie i namacalne. Słuchawki nie rozrywają sceny na połówki, brzmią dobrze także w centrum, ale nie powoduje to żadnego problemu, bo nie ma ciasnoty. Powietrza jest pod dostatkiem, bo instrumenty są kontrastowo odseparowane, a przy tym wyraźnie od siebie zdystansowane.

FiiO FD5 i filtry basowe
Po przejściu na węższe filtry oraz trójkołnierzowe nakładki brzmienie się zmienia, ale nie do końca tak, jak myślałem. Producent nazywa podstawowe filtry zrównoważonymi, a te drugie basowymi. Coś w tym jest, bo dołu rzeczywiście przybywa, staje się on trochę masywniejszy i bardziej zbity, ale nadal nie przekracza rozsądnych norm ilościowych. To, że wychodzi on na prowadzenie jest raczej efektem przybliżenia niższej i złagodzenia wyższej średnicy oraz góry pasma. Prościej rzecz ujmując, FD5 z filtrami basowymi oraz „choinkami” brzmią cieplej, łagodniej i spokojniej.

Z tego powodu dochodzi do nietypowej sytuacji, bo moim zdaniem elektronika brzmi lepiej na zrównoważonych tipsach, jest klarowniejsza i bardziej efektowna. Natomiast tipsy basowe spisują się lepiej z żywymi instrumentami, bo sprzyja temu łagodniejsza góra i bliższa średnica. Wokale są bardziej bezpośrednie, dźwięk łagodniejszy i mniej ostry. W górze można mówić już o pewnym roll-offie, lekkim ścięciu, ale za to talerze perkusyjne są bardziej osadzone w wyższej średnicy, co sprzyja także instrumentom klawiszowym, dętym czy smyczkowym. Dźwięk jest ogólnie bardziej naturalny, mniej V-kujący. Moim zdaniem zrównoważone filtry można przechrzcić na „efektowne”, a filtry basowe na „naturalne”.

Niestety filtry basowe mają pewne braki – mam wrażenie, że lekko podcinają słuchawkom skrzydła, że FD5 zostały stworzone z myślą o szerszych filtrach. Uspokojenie góry powoduje, że FD5 nie brzmią już aż tak klarownie, stają się lekko zgaszone, a środek nie porywa, bo nie zyskuje na nasyceniu. Inaczej pisząc, FD5 zaczynają brzmieć jak na siłę przestrojone słuchawki o sygnaturze V- lub U-kształtnej. Po zmianie filtrów stają się łagodniejsze i bardziej naturalne, lepiej współgrają z żywymi instrumentami, ale z tego powodu tracą na charakterze, klarowności i przestrzenności. W średnicy brakuje barw, staje się ona lekko matowa, a uspokojenie góry pasma jakby maskuje detale. Po wielu próbach i porównaniach, uznałem, że wolę brzmienie ze standardowymi filtrami, że FD5 lepiej niż filtrami dostrajać nakładkami, synergią czy okablowaniem.

FiiO FD5 vs inne słuchawki
Tak, jak wspomniałem, moim zdaniem modelowi FD5 najbliżej do odpowiednika z serii hybrydowej, czyli FH5. Uważam, że FD5 są przy tym trochę łagodniejsze, ale także akcentują skrajne pasma, lekko dystansują środek, który brzmi raczej neutralnie i technicznie, a przy tym mają niezły, głęboki i dynamiczny bas. Jak zwykle różnica wynika z konstrukcji, bo pojedynczy dynamiczny przetwornik w porównaniu do armatury przekazuje pasmo średnie (wyższy jego zakres) oraz górę (w całym zakresie) w sposób trochę bardziej miękki i gładszy, mniej ostry, nie tak twardy i zarysowany.

Jest w FD5 coś przypominającego także douszne EM5, czyli również słuchawki dynamiczne. Flagowe „pchełki” FiiO to także słuchawki brzmiące podkreślonymi skrajami pasma, ale moim zdaniem FD5 są lepsze technicznie, zestrojone spójniej, równiej i przy tym brzmiące bardziej rozdzielczo i precyzyjnie. EM5 sprawiają wrażenie mdłych i za bardzo rozlazłych w basie, podczas gdy FD5 robią lepsze wrażenie konturem dźwięku. Brzmią precyzyjnie w całym zakresie i ogólnie bardziej hi-endowo. W tym przypadku różnice także wynikają z konstrukcji, EM5 to słuchawki douszne, a FD5 dokanałowe. Moim zdaniem FD5 są lepsze pod każdym względem, mimo podobnego, nowoczesnego charakteru grania.

FD5 to nie FH7, bo topowe słuchawki hybrydowe FiiO potrafią zabrzmieć jeszcze klarowniej, chłodniej i jaśniej. Są mniej rozrywkowe, a bardziej technicznie w przekazie od FD5, które są moim zdaniem muzykalniejsze. Słychać jednak, że FD5 są bliżej FH7 niż FA9, bo te ostatnie brzmią bliższym środkiem, naturalniej i barwniej, a mniej efektownie, bo nie wzmagają aż tak skrajów pasma. FA9 także można przestroić, ale to w pełni armaturowe słuchawki, stąd dół FD5 i tak robi większe wrażenie zejściem, gładkością i miękkością. Moim zdaniem FA9 są lepsze, to słuchawki dla konesera szukającego rozdzielczości, bliskiej średnicy, jak najbardziej zrównoważonego dźwięku. Gdy preferujemy mocniejsze skraje pasma, bardziej rozrywkowy dźwięk, to FD5 mogą jednak spodobać się bardziej od znacznie droższych FA9. Nie zdziwię się, gdy fan nowoczesnej elektroniki, muzyki popularnej czy rapu postawi znak wyższości przy FD5.

Sytuacja jest podobna w przypadku konfrontacji z Campfire Solaris czy Andromeda – FD5 to także bardziej V-kujace i efektowne brzmienie, gładsze w charakterze, to w końcu w pełni dynamiczne słuchawki. W zestawieniu z twardziej brzmiącymi Andromedami i Solarisami ponownie słychać brak przetworników armaturowych. Te ostatnie są niby hybrydowe, ale brzmiące raczej mocniej przetwornikami z kotwiczkami zrównoważonymi niż dynamikiem. Z kolei Meze Rai Solo to słuchawki grające cieplej, ciemniej i masywniej, a tym samym bliżej w średnim basie i niskiej średnicy – FD5 znowu oferują mocniejsze skraje pasma.

Jest coś podobnego do FD5 w IMR Acoustics R2 Red, które można mocno przestroić filtrami i tulejkami tak, by również zabrzmiały bardziej V-ką. Piezoelektryk w słuchawkach IMR również odpowiada za mocny, wyostrzony przekaz góry pasma, ale jest ona jednak inna od FD5, które to generują łagodniejszy sopran, nie tak zaakcentowany i lepiej trzymany w ryzach. Planarne TinHiFi P1 brzmią bardziej płasko, punktowo w basie i ostrzej w sopranie – to również inne brzmienie. FD5 wydają mi się być natomiast całkiem ciekawym rozwinięciem dla sporo tańszych Aune E1 – flagowe dynamiki FiiO również brzmią podobnie tonalnie, ale trochę klarowniej, a przy tym przestrzenniej i z wyższą rozdzielczością. Poleciłbym je zatem osobom szukającym następców Aune E1 z wyższej półki.

FiiO FD5 i synergia
Słuchawki potrzebują synergii. Wprawdzie brzmienie jest zazwyczaj dobre, sporo można zdziałać tipsami i filtrami, ale sytuacja jest podobna do modeli FH5 czy FH7, tj. może zdarzyć się, że wysokie tony będą za mocne, że słuchawki zabrzmią zbyt ostro. Stąd z niektórymi źródłami z mojej platformy testowej uzyskiwałem przeciętne efekty, z częścią średnie, a z innymi świetnie. Moim zdaniem źródło dźwięku nie powinno podbijać góry czy wycinać średnicy – zrównoważone lub ciepłe i barwne źródła zgrają się najlepiej, ale jak zwykle zdarzają się niespodzianki. Słuchawki nie są też specjalnie wrażliwe na czystość sygnału, ale w przypadku niektórych mocnych źródeł dało się wychwycić minimalny szum.

Zacząłem odsłuchy od odtwarzaczy z wyższej półki. Zaskoczył mnie FiiO M15, który w teorii powinien się świetnie zgrywać, tymczasem efekty wcale nie były optymalne – w gorzej zrealizowanych utworach góra pasma była troszkę za ostra, szeleściła. Występowały pewne braki w kontroli, co jest dziwne zważywszy na dość łagodny charakter M15-tki. Sytuację dało się jednak uratować piankami bądź filtrami „basowymi”, więc zawsze pozostaje pewne pole manewru, ale liczyłem na zgranie bez dodatkowych kombinacji. Ku mojemu zaskoczeniu bardziej analityczny/zrównoważony FiiO M11 Pro zgrał się lepiej od M15, zapewnił FD5 precyzyjniejszą kontrolę wysokich tonów, a teoretycznie powinno być odwrotnie.

Testowany niedawno Cayin N3 Pro ułatwia dobranie synergii ze względu na trzy dostępne tryby dźwięku. Połączenie tranzystorowe przez balans było niezłe, ale lepiej wypadł bardziej analogowy, nasycony tryb Triode. FD5 zdecydowanie na tym zyskały, zabrały przyjemniej, mniej ostro i barwniej. Nie sprawdził się za to tryb Ultrlinear, również lampowy, ale trochę zbyt analityczny dla FD5 – góra pasma była nieznacznie za mocna, co jednak także dało się skorygować tipsami, np. piankami.

Po odtwarzaczach przyszła pora na adaptery Bluetooth, które nie sprawiały niespodzianek. FiiO BTR5 wypadł dobrze – góra pozostawała klarowna, ale kontrola była lepsza niż w M15! Mimo tego, łagodniejszy w skrajach pasma Qudelix-5K bardziej przypasował słuchawkom i moim zdaniem idealnie zgrał z FD5, zapewniając kontrolowany bas, precyzyjną górę i bliższą, barwniejszą średnicę. Słuchawki nadal brzmiały wyraziście i bezpośrednio, ale stały się bardziej naturalne, nawet ze standardowymi, efektownymi filtrami.

Podobało mi się także to, co usłyszałem z FiiO BTR3K (niższa rozdzielczość, ale cieplej i barwniej od BTR5), EarStudio ES100 (bardzo dobrze, cieplej i bliżej w średnicy), jak i Oriolusem 1795 (mocno w sopranie, ale z precyzją oraz lepszym nasyceniem basu i środka). Nieźle wypadły także adaptery TWS, czyli UTWS1 (FD5 zabrzmiały bardziej analitycznie, krystalicznie) oraz nowy UTWS3 (FD5 były bardziej muzykalnie, trochę łagodniejsze). O tym drugim napiszę więcej wkrótce w dedykowanym teście.

FiiO FD5 i okablowanie
Słuchawki nie wymagają wymiany kabla, skoro w komplecie mają dobry kabel fabryczny z modularnymi wtyczkami. Jeśli jednak chcemy dopasować synergię, złagodzić górę czy wypchnąć średnicę, to można do tego wykorzystać inny przewód. W końcu zastosowano standard MMCX, a w zestawie jest też przyrząd do wypinania wtyczek, więc aż się prosi, żeby poeksperymentować z okablowaniem. Czy warto dodatkowo inwestować w słuchawki? To zależy. Jeśli lubimy klarowne brzmienie posrebrzanej miedzi, to nie. Gdy natomiast chcemy sopran złagodzić, wtedy warto sięgnąć po kable, które przytemperują górę, np. miedziane czy łagodniejsze hybrydowe.

Obawiałem się mocno ostrego i zimnego dźwięku z FiiO LC-D, czyli kablem z przewodnikiem srebrnym. Słuchawki jednak nie stały się żyletkami, ale moim zdaniem pogorszyła się kontrola góry, sopran stał się bardziej szklisto-szeleszczący, a talerze zamiast czysto „cykać” raczej szumiały i „sypały się”. W efekcie LC-D to gorszy wybór od standardowego kabla. Wymiana na FiiO LC-C nie ma sensu, domyślny kabel jest zbliżonej klasy lub nawet nieznacznie lepszy – po podłączeniu LC-C miałem wrażenie mniej rozciągniętej góry.

Hybrydowy Oriveti Affinity o dziwo nie zmienił mocno charakteru słuchawek. Wygładził brzmienie, dodał ciepła, ale nie ściął góry pasma tak intensywnie, jak zazwyczaj, a kabelek Oriveti nierzadko potrafi “zamulić” słuchawki. Moim zdaniem FD5 się z nim dobrze dogadały, ale kabel jest kosztowny, a osobiście nie chciałbym rezygnować z modularności.

FiiO FD5 przypasował także miedziano-posrebrzony-pozłocony FiiO LC-RE, który dodał barw, przybliżył średnicę i uspokoił sopran. Synergia była bardzo dobra, ale LC-RE to również niezbyt rozsądny zakup, zważywszy na cenę i to, że FD5 w standardzie mają już kabel modularny. Uważam zatem, że lepiej eksperymentować z tipsami/filtrami akustycznymi lub cyfrowymi niż przejmować się okablowaniem.

Podsumowanie

FiiO FD5 to bardzo ciekawe dynamiki, które mogą konkurować z wieloprzetwornikowymi konstrukcjami. Zachwycają jakością wykonania, punktują ergonomią oraz zasługują na pochwały za funkcjonalność – mnogość akcesoriów, wymienne filtry czy modularne wtyczki kabla MMCX to ich atuty. Świetnie, że otrzymujemy zarówno możliwość wymiany kabla, jak i samych wtyczek, więc słuchawki nie wymagają dodatkowych wydatków. O dziwo izolacja nie jest zła i mimo półotwartych komór przetworników, dorównuje wielu zwyczajnym dokanałówkom. Spodobało mi się też brzmienie – na fabrycznie założonych filtrach to bardzo dobra jakościowo V-ka, a na tych węższych dźwięk jest trochę cieplejszy i łagodniejszy.

Fani łagodnego dźwięku mogą jednak odebrać FD5 jako słuchawki za jasne, a szukający naturalności także raczej nie będą zachwyceni. Moim zdaniem strojenie nadaje się najbardziej do elektroniki i ogólnie współczesnych brzmień, bo słuchawki brzmią neutralnie, ale efektownie. Nie przypadły mi do gustu wymienne filtry – uważam, że te basowe podcinają słuchawkom skrzydła, a sam mechanizm nie jest najlepszy, bo dodatkowe filtry są węższe, co ogranicza dobór tipsów i pogarsza komfort.

FiiO FD5 zostały wycenione na 1599 zł. Relacja jakości do ceny jest zatem dobra, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę modularny kabel, niedostępny w wyższych modelach. W mojej ocenie FD5 stanowią niezłą alternatywę dla FH5 czy FH7 – są droższe od tych pierwszych, ale mają wymienne filtry i wtyczki, jak i tańsze od tych drugich, ale są lepiej wyposażone oraz łagodniejsze w brzmieniu. Jeśli jednak obawiamy się zbyt jasnego dźwięku, zależy nam na cieplejszym charakterze i większym nasyceniu średnicy, to lepiej wybrać FiiO FH3 i dokupić do nich posrebrzany kabel.

Dla FiiO FD5

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ świetne wykonanie
+ dobra ergonomia
+ przyzwoita izolacja (jak na konstrukcję półotwartą)
+ świetny kabel MMCX z modularnymi wtyczkami
+ wymienne filtry akustyczne
+ podatność na synergię
+ klarowne, przestrzenne i szczegółowe brzmienie ze standardowymi filtrami
+ łagodniejsze, bliższe w średnicy i bardziej naturalne brzmienie z filtrami basowymi

Wady:
– nie najlepszy projekt filtrów (różnią się między sobą średnicą)
– wymagają synergii (góra pasma może być zbyt jasna, niedostatecznie kontrolowana)
– nie do końca uniwersalne brzmienie

Sprzęt dostarczył:

fiio

REKLAMA
hifiman

7 KOMENTARZE

  1. Czy słuchawki FIIO FD5 wypadaja lepiej od – Sennheiser IE 300
    (Słuchawkowe dokanałowe nowości na 2021 w podobnej cenie)

  2. Posiadam słuchawki FIIO F9 PRO (już troszkę wysłużone ) – warto je wymienić na FIIO FD5 – czy też w tym przedziale cenowym jakie inne FIIO polecacie ?

  3. posiadam te słuchawki od jakiegoś czasu moge śmiało polecic w połączeniu z ifi hip dac brzmia naprawdę świetnie

  4. Hej
    Zgodzisz się z tymi słowami?:

    Średnica jest gęsta i pełna; najczęściej jedwabiste, wyraźne i dobrze umiejscowione. Kiedy jest to dominujący zakres muzyki, której słuchasz, to wszystko tam jest.

    Powyższe słowa odbieram tak że słuchawki co najmniej przyzwoicie jak na tę kategorię cenową zachowują się podczas odtwarzania muzyki vocalnej takiej jak np. Taylor Swift, Norah Jones, Lana Del Rey, Sade, Adele

    • Nie chcę podważać innych opinii, bo audio to jednak sprawa mocno subiektywna, a brzmienie zależy od synergii oraz innych wypadkowych. Być może FD5 z konkretnym odtwarzaczem zabrzmiały dokładnie tak, jak w powyższym opisie. Ja jednak odbierałem średnicę jako odsuniętą i lekko chłodną, przynajmniej z filtrami zrównoważonymi. Natomiast z filtrami basowymi brzmienie rzeczywiście jest masywniejsze, niższa średnica bliższa i gęstsza, więc opis pokrywałby się mniej więcej z moimi wrażeniami. Chciałbym też podkreślić, że FD5 to nie jest taka typowa, pejoratywna „V-ka” jak za dawnych lat. Tutaj średnica nie jest zupełnie zamaskowana, nadal rozbrzmiewa klarownie.

Skomentuj Maciej Sas Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj