FiiO rozbudowuje serię autorskich dokanałówek – do portfolio trafiły właśnie nowe FH1, czyli hybrydowe słuchawki z jednym przetwornikiem dynamicznym i pojedynczym armaturowym.

FH1 bazują na konstrukcji znanej z modelu F9 oraz F9 PRO, ale zostały uproszczone wizualnie i różnią się materiałami – aluminium zastąpiły tworzywa sztuczne. Względem droższych braci ubyło też jednego przetwornika armaturowego, ale dynamik jest większy – ma tytanową membranę o średnicy 10 mm. Pikanterii dodaje zastosowanie mosiężnej komory dla przetwornika z kotwicą zbalansowaną, a słuchawki kuszą też niższą ceną, wynoszącą około 90 dolarów. Jak wypadają w porównaniu do F9 i F9 PRO?

Wyposażenie

Opakowanie oraz wyposażenie są bardzo podobne do tego z modelu F9. Słuchawki zapakowane są w solidne pudełko z estetycznymi grafikami, a zestaw akcesoriów przedstawia się następująco:
• plastikowe pudełko;
• kabel symetryczny 3,5 mm MMCX;
• kabel zbalansowany 2,5 mm MMCX;
• trzy pary silikonowych nakładek z węższym wylotem (S, M, L);
• trzy pary silikonowych nakładek z szerszym wylotem (S, M, L);
• instrukcja obsługi.

REKLAMA
fiio

Pudełko jest duże i pojemne, a wewnątrz ogumowane i wyłożone pianką – nie różni się niczym od tego z modeli F5, F9 czy F9 PRO. Okablowanie jest również identyczne do tego dodawanego do nowej rewizji F9 albo F9 PRO. Oba przewody mają po 120 cm, przy czym ten niesymetryczny ma dodatkowy pilot z trzema przyciskami, a zbalansowany to plecionka. Tipsy różnią się kształtem i wykonaniem – jeden komplet jest szary i półprzezroczysty (czerwone trzpienie), a drugi czarny i matowy. Ponownie zabrakło więc pianek termoaktywnych, a względem F9 PRO brakuje też miękkiego etui.

Konstrukcja

FiiO FH1 wykonane są z grubych, gładkich i połyskujących tworzyw sztucznych. Gniazda MMCX są jednak metalowe i pozłocone, a wykonane z mosiądzu tulejki są częścią komór przetwornika armaturowego. Zamiast fali znanej z wysokich modeli serii F, opisywane słuchawki zdobią srebrne lamówki, które przypominają oczy. Przyznaję, że F9 lub F9 PRO podobają mi się bardziej, ale „na żywo” FH1 są również niczego sobie. Słuchawki są dostępne w wielu wersjach kolorystycznych – oprócz czerni do wyboru są także: zieleń, czerwień lub błękit. Mimo że tworzywa sztuczne zajęły miejsce aluminium, to wykonanie słuchawek jest i tak świetne. Na pierwszy rzut oka FH1 wyglądają jak metalowe, ale są gładsze i cieplejsze w dotyku. Nie ma problemów ze spasowaniem elementów czy z jakością obróbki.

Kształt słuchawek pozostał bez zmian – to obłe obudowy przystosowane do częściowego wypełnienia uszu i zakładania metodą Over The Ear. Gniazda MMCX zostały zamontowane w górnej części, a obok nich są kolorowe wstawki odróżniające kanały – niebieska dla lewego i czerwona dla prawego. Nie zabrakło jednak nadruków literowych w formie pieczątek, które znajdują się od wewnętrznej strony obudów – widać tam także odpowietrzniki. Mosiężne tulejki mają złoty kolor, zostały zabezpieczone metalowymi siateczkami i mają szerokie ranty na tipsy.

Oba kable mają wbudowane zausznice, które nie są giętkie – nie można zmienić ich kształtu. Przy wtyczkach MMCX są czerwone i niebieskie pierścienie ułatwiające identyfikację kanałów. Rozdzielacze odcinków dousznych są metalowe, ale ponownie pozbawione dodatkowych suwaków. W obu przypadkach wtyczki są kątowe i ogumowane, natomiast kabel 3,5 mm posiada także pilot w kształcie rurki wraz z trzema wyprofilowanymi przyciskami.

Ergonomia i użytkowanie

Mimo zmiany wzornictwa oraz materiałów, ergonomia jest identyczna jak w modelach F9 lub F9 PRO, czyli lekko problematyczna.

Kształt słuchawek jest obły i przyjemny w dotyku – tworzywa łatwo docenić przy niższej temperaturze, wtedy kontakt słuchawek ze skórą nie powoduje dyskomfortu. Niestety ponownie aplikacja słuchawek nie jest idealna, ale rozwiązanie problemu jest takie same, jak w przypadku F9 lub F9 PRO – moim zdaniem lepiej zakładać słuchawki płycej z większymi tipsami i skupiać się raczej na poprawnym umieszczeniu ich w małżowinach usznych, a mniej manewrować tipsami w kanałach. Im głębiej starałem się umieścić tulejki i im bardziej dostosowałem pozycję tulejek w kanałach słuchowych, tym były one gorzej uszczelnione. Jednak nawet przy odpowiednim wypełnieniu uszu izolacja nie jest idealna – otoczenie jest lekko wytłumione, ale słuchawki nie odcinają od hałasu, zatem w drodze zgiełk miasta może dać się czasami we znaki.

Zausznice spełniają swoje zdanie, mimo że nie można ich dogiąć. Są jednak zagięte trochę za mocno, wręcz zwijają się w rogalik, więc lekko odstają w dolnej części małżowin usznych. Nie ma jednak problemów z efektem mikrofonowym, kable nie plączą się, a na pilot łatwo trafić, chociaż ponownie klik przycisków nie zachwyca. Szkoda też, że zabrakło suwaków przy rozdzielaczach. Lubię skracać odcinki douszne – zmniejsza to ryzyko przypadkowego zahaczenia o kabel, a zausznice pewniej trzymają się uszu. To jednak detale.

Specyfikacja

• przetworniki: armaturowy Knowles 33518 w mosiężnej komorze (wyższa średnica i sopran) oraz dynamiczny 10 mm z tytanową membraną (bas)
• pasmo przenoszenia: 20 Hz-40 kHz
• czułość: 106 dB/mW
• impedancja: 26Ω
• maksymalna moc wejściowa: 100 mW
• kable: dwa MMCX po 120 cm (3,5 mm z pilotem i mikrofonem oraz zbalansowany 2,5 mm)
• masa: 21 g (3,65 g na jedną słuchawkę)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Andromeda i Polaris, Noble Audio Savant i Noble 4, Etymotic ER-4PT, Oriveti New Primacy i Basic, FiiO F9 PRO, F9 i F5, iBasso IT01, RHA CL750, Final E3000C i E2000CS
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre ESS9018), RHA DACAMP L1, AIM SC808, ODAC i O2, Leckerton UHA-760, Astell&Kern AK XB10, FiiO BTR1
  • DAP: iBasso DX200, Astell&Kern AK70 MKII, FiiO X5 III, Cayin N5 II, FiiO X3 Mark III, iBasso DX90, OnePlus 5
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Słuchawki zostały przetestowane na tipsach czarnych – matowych i z węższym wylotem. Posiłkowałem się także piankami Comply T-400.

Spodziewałem się, że FH1 bazują na modelu F9, ale w praktyce wydają się być wypadkową F9 i F9 PRO. Słychać uszczuplenie średnicy względem F9 i F9 PRO, a skraje pasma są mocniej podkreślone. Daje się też wychwycić większe rozerwanie pomiędzy niskimi tonami generowanymi przez przetwornik dynamiczny a pozostałymi pasmami, za które odpowiada armatura. Słuchawki i tak robią wrażenie bezpośrednim charakterem, neutralno-jasną prezentacją, wysoką rozdzielczością, dobrą dynamiką i świetnym basem. Swoje jednak na sumieniu mają – średnica ma pewne braki, a wysokie tony ponownie są trochę niesforne.

Bas jest bardzo dobry, dociążony i pełny. Radzi sobie zarówno z subbasem (wibrujące zejście), midbasem (ciepłota i masywność), jak i wyższymi zakresami niskich tonów (punktowość i kontrola). Dół cechuje się odpowiednią dyscypliną, ale nadal brzmi swobodnie. Tony niskie w FH1 potrafią przekazać szybki atak basu, sprawnie wygasnąć w niskich tonach, jak i powoli przelewać się. Dynamika stoi na wysokim poziomie – dół nie gubi się w szybkich i pulsujących partiach, angażuje i wciąga rytmiką (wysoki PRaT), więc dodaje brzmieniu muzykalności. Ilość niskich tonów jest optymalna – gdy trzeba bas wychodzi przed szereg, a innym razem trzyma się swojego miejsca. W efekcie dobrze współpracuje on z brzmieniem sampli, syntezatorów, ale także gitar, niskich dęciaków, fortepianu i kontrabasu.

W średnicy zaczynają się schody, także dosłowne. Słychać małą dziurę pomiędzy dwoma rodzajami przetworników, co jest bolączką wielu konstrukcji hybrydowych. W efekcie niższa średnica jest lekko uszczuplona, a pasmo wspina się mocniej w stronę wyższych zakresów, na czym trochę tracą gitary, smyczki i niższe wokale. Nadal nie jest to środek drastycznie odbiegający od równowagi – po prostu daje się wychwycić pewne odchudzenie pomiędzy basem a wyższą średnicą i sopranem. Wyższe tony średnie nadają brzmieniu zarysowania, klarowności, więc kontur dźwięku jest twardszy i bardziej agresywny. Nie jest to gładko, miękko i wyjątkowo muzykalnie brzmiąca średnica, słychać pewną surowość i ostrość, więc ważna będzie synergia oraz odpowiednie tipsy. Mimo to pasmo średnie i tak robi wrażenie rozdzielczością i szczegółowością.

Góra kontynuuje tendencję wyższej średnicy, a także modeli F9 i F9 PRO. To dosyć mocne pasmo – nie jest skrajnie sykliwe ani wyjątkowo wyostrzone, ale potrafi się pogubić i lekko zaszeleścić lub zaszumieć. Wysokie tony są po prostu trochę bardziej piaszczyste – talerze perkusyjne nie „cykają” idealnie, nie są metaliczne i wibrujące, solowe gitary potrafią lekko zakłuć, a damskie wokale zasybilizują w źle zrealizowanej muzyce. Pochwalić należy ogólną klarowność i brak dystansu – góra wyraźnie doświetla brzmienie. W efekcie słuchawki najlepiej współpracują z bardziej efektownymi i rozrywkowymi brzmieniami. Warto rozważyć zakup pianek Comply, o czym w dalszej części te(k)stu.

Scena jest kreowana w stylu F9 PRO, a nie modelu F9. Jest mniejsza, bas bardziej wypełnia pustą przestrzeń, a pierwszy plan pozostaje bliżej. Nadal słychać mocne stereo – separacja kanałów robi bardzo dobre wrażenie i nie ma większych problemów z głębią i wysokością sceny. Nie jest to granie w kształcie kuli, a raczej elipsoidy rozciągniętej w poziomie od lewego do prawego kanału. Holografia jest dobra – pozycjonowanie jest efektowne i angażujące, a towarzyszy temu mocna separacja dźwięków oraz sporo powietrza (efekt uszczuplonej średnicy). Nieźle brzmią szczególnie basowe instrumenty, które są kształtne i trójwymiarowe, ale już pozostałe instrumenty są niestety bardziej płaskie.

FiiO FH1 i tipsologia

Nie ma niespodzianek – według mnie najlepiej sprawdzają się tipsy czarne z mniejszą średnicą wylotu, które zapewniają pełny bas i spokojniejszą górę. Tipsy półprzezroczyste rozjaśniają brzmienie oraz trochę spłycają bas, więc słuchawki robią się ostrzejsze. Z takimi tipsami mogą pasować do ciemnych i mocno basowych źródeł, ale w przypadku tych neutralnych lub lekko ocieplonych góry może być już za dużo.

W teście FiiO F9 chwaliłem współpracę z piankami Comply T-400 i to samo mogę napisać w przypadku FH1. Comply serii T znane są z „przymulania dźwięku” w niektórych słuchawkach, za co można je karcić, ale często ratują te ostrzejsze słuchawki. W połączeniu z FH1 brzmienie staje się trochę cieplejsze i łagodniejsze w górze pasma – nadal słychać lekko „sypiący się” charakter góry, ale jest jej mniej, więc nie daje się ona aż tak we znaki.

FiiO FH1 vs FiiO F9 vs FiiO F9 PRO

Z racji małej różnicy cenowej, porównanie FH1 i F9 jest najciekawsze. Chciałoby się napisać, że F9 są lepsze, bo mają jedną armaturę więcej, są metalowe i droższe, ale ze sprzętem audio nie ma tak łatwo. Ja nie umiem wskazać faworyta pomiędzy tymi dwoma modelami – wszystko zależy od preferencji i słuchanej muzyki. Jeśli wolimy bardziej analityczne i szczegółowe brzmienie, to F9 będą warte dopłaty. Gdy jednak szukamy więcej rozrywki, to FH1 sprawdzą się lepiej. F9 PRO za to wygrywają z oboma modelami i radzą sobie w każdym scenariuszu.

FiiO F9 budują większą scenę dźwiękową, która jest szersza a instrumenty separowane są bardziej kontrastowo. Brzmienie jest trochę bliższe w niższej średnicy (pasmo to jest ogólnie bliższe równowagi), która jest gładsza i nie aż tak zarysowana. Bas jest natomiast delikatniejszy, płytszy w midbasie i spokojniejszy w subbasie – FiiO F9 są chudsze od FH1. Brzmienie F9 jest bardziej analityczne, bliższe równowagi, chociaż podobnie podkreślone w wyższej średnicy i sopranie. “Dziewiątki” to dobry wybór dla osób szukających przestrzeni, sporej ilości szczegółów i preferujących lżejszą muzykę.

FiiO FH1 w porównaniu do F9 mają bardziej kameralną i nie tak napowietrzoną scenę. Średnicy jest mniej w niższym zakresie i jest ona wycofana względem basu i sopranu. Dół jest za to pełniejszy, bliższy i bardziej zaakcentowany w niskim i średnim podpaśmie. Całość nie jest tak zrównoważona i jest nieznacznie mniej szczegółowa, a to z uwagi na chudą niską średnicę. FH1 mają jednak więcej werwy, są bardziej efektowne i muzykalne – lepiej niż F9 radzą sobie z brzmieniami elektronicznymi, popem, rapem itp.

Mimo że w brzmieniu FH1 słychać sporo charakterku F9 PRO (wyrazisty bas, zarysowanie dźwięku i mniejsza scena), to model topowy jest jednak lepszy. F9 PRO mają zalety F9 i FH1, za to pozbawione są ich wad. Słuchawki oferują zarówno analityczność, równowagę, bliskie tony średnie, jak i efektowne skraje pasma. W efekcie sprawdzą się zarówno w jazzie, jak i w muzyce trance. Cechują się też dużo lepszą kontrolą wyższej średnicy i sopranu od obu powyższych modeli, a przy tym generują głębszą scenę. Według mnie jeśli budżet pozwala na zakup F9 PRO, to warto je wybrać – to w tym zestawieniu opcja bezkompromisowa. Jeśli jednak nie, to jesteśmy skazani na trudny wybór pomiędzy FiiO F9 a FH1.

FiiO FH1 vs inne słuchawki

Nowe iBasso IT01 są co prawda trochę droższe i wyposażone są w zaledwie pojedynczy przetwornik dynamiczny, ale pod względem brzmienia można znaleźć tutaj sporo paraleli. Oba modele podkreślają skraje pasma, popisują się jakością basu i… mają pewne problemy w sopranie. FH1 to jednak brzmienie bardziej surowe i twardsze, podczas gdy iBasso IT01 brzmią lekko cieplej, bardziej gładko i przystępnie. Mnie IT01 słucha się lepiej gdy chcę się zrelaksować lub zrobić z muzyki tło, a FH1 walczą o uwagę słuchacza i mogą wypaść lepiej, gdy muzyka ma mieć priorytet. Słuchawki FiiO oferują także trochę większą scenę i jakby więcej luzu pomiędzy instrumentami, a to przez uszczuplone niskie tony średnie.

Moim zdaniem FH1 są wyraźnie lepsze od Oriveti Basic (również nieznacznie droższych), które nie brzmią źle, ale oferują typowe midbasowe brzmienie z ciepłą niską średnicą i przyciemnioną górą. Basic są przyjemniejsze w odbiorze, ale ustępują słuchawkom FiiO rozdzielczością, dynamiką i jakością dołu. Droższe hybrydy (ale trójprzetwornikowe) Oriveti New Primacy to już dużo większa scena od FH1, spokojniejszy i bardziej punktowy bas, gładka średnica i bardziej stonowana oraz zdystansowana sygnatura. Przy nich FH1 wręcz narzucają się brzmieniem, są bezwzględne, zarysowane i bliskie.

RHA CL750 to wyraźnie chudsze, chłodniejsze, ale bardziej przestrzenne brzmienie od FH1. Słuchawki na tipsach silikonowych mają moim zdaniem wyraźne problemy w przekazie góry – w porównaniu z nimi FH1 mają lepiej kontrolowany sopran. Obu modelom pomagają pianki, ale według mnie FH1 słucha się lepiej, gdyż nie są zimne i lepiej różnicują bas.

Słuchawki Noble (Noble 4 oraz Savant) to brzmienie bardziej przestrzenne, ale chudsze – szkicowe i punktowe. Słychać przewagę dynamika FH1 w reprodukcji basu, ale pod względem rozdzielczości średnicy jeszcze brakuje do poziomu Noble. Model 4 za to dużo mocniej sybilizuje w sopranie, nawet tam, gdzie nie powinien. Tutaj ponownie FH1 pokazują się z lepszej strony pod względem (nie idealnego) sopranu.

FiiO FH1 i sprzęt

Opisywane słuchawki są czułe na jakość sprzętu, ale nie dyskwalifikują tańszych źródeł i nie są wyjątkowo wymagające odnośnie jego brzmienia. Jak łatwo się domyślić, lepiej unikać jasnych i zimnych źródeł – wzmocnienie góry może słuchawkom zaszkodzić, ale wcale nie musi. Takie połączenie może się udać, jeśli słucha się dobrze zrealizowanej muzyki, a sprzęt towarzyszący będzie szczycił się nienaganną kontrolą wysokich tonów. Dla bezpieczeństwa lepiej stawiać na urządzenia neutralne, ocieplone lub nawet przyciemnione. FH1 nie powinno też zaszkodzić dodatkowe podbicie w basie, bo same nie przesadzają z dołem.

Flagowiec iBasso zgrał się bardzo dobrze – DX200 jeszcze dociążył bas FH1, który robił wrażenie ogólną rozdzielczością. Średnica również lekko się przybliżyła, a góra trochę uspokoiła – kontrola pasma była lepsza, ale do ideału jeszcze trochę brakowało.

FiiO X5 III również się zgrał. Brzmi on neutralnie, ale gładko, i jest usposobiony łagodnie, więc połączenie było lżejsze od DX200. Góra była przyzwoicie kontrolowana, całość jasna, klarowna i przestrzenna. Trochę lepiej dogadał się iBasso DX90, który zaoferował pełniejszy bas, jakby cieplejszą średnicę i spokojniejszy sopran – połączenie robiło wrażenie także pod względem szerokości sceny.

FiiO X3 Mark III to według mnie jasno i lekko chłodno grający zestaw. Spisywałem to połączenie na straty, ale się myliłem – brzmienie było dobrze dociążone, góra mocna, ale dobrze kontrolowana, a ogólna dynamika wysoka.

Leckerton UHA-760 ze swoim neutralnym charakterem stanowi uniwersalną podstawę dla wielu słuchawek, nie ingerując w ich charakter. Combo pokazuje jednak wady słuchawek jak na dłoni, więc w tym połączeniu nie ukryło się wyostrzenie wyższej średnicy/sopranu, które jednak nie uprzykrzało specjalnie odsłuchów. Góra zabrzmiała spokojniej w połączeniu z RHA DACAMP L1, ale bas stał się zbyt „misiowaty” – pomogło odjęcie 1 dB dołu za pomocą wbudowanego korektora. Ilości wysokich tonów nie trzeba było korygować, ale jeden stopień mniej pomagał przy gorzej zrealizowanej muzyce. Połączenie z L1 było bardziej muzykalne od Leckertona.

Zgrały się oba adaptery Bluetooth, czyli FiiO BTR1 oraz Astell&Kern AK XB10. Ten pierwszy mocniej rysował brzmienie i brzmiał ciaśniej, a ten drugi był łagodniejszy i bardziej przestrzenny. Z XB10 świetnie sprawdziło się połączenie zbalansowane.

Dwa aktualnie testowane odtwarzacze, czyli AK 70 MKII oraz Cayin N5 II, prezentują odmienną szkołę grania. Ten pierwszy jest neutralny, bardzo szybki i mocno zarysowuje brzmienie – na nim FH1 pokazały kontrolowaną górę, pełny bas, ale zabrzmiały raczej analitycznie, przekazując dużo informacji w dosyć surowej formie. Cayin N5 II brzmi natomiast ciepło i jest wyraźnie dociążony w basie – zaserwował bardziej muzykalne i mocniej nasycone brzmienie FH1, w wysokiej rozdzielczości, gładkie i relaksujące.

Podsumowanie

FiiO FH1 to słuchawki, które można polecić, ale nie każdemu, bo są specyficzne. Jeśli liczy się wyjątkowo bliska niska średnica, góra powinna być idealnie selektywna i precyzyjna, to mogą się one nie spodobać. To także nie wybór dla fanów naturalnego, mocno ciepłego lub nawet przyciemnionego dźwięku – sopran potrafi się lekko zgubić, podobnie jak w modelu F9.

Co innego, gdy ktoś szuka oryginalnie grających doków, które robią wrażenie równowagą i rozdzielczością basu, przekazują i tak sporo detali, brzmią mocno i twardo oraz nie przyciemniają dźwięku – wówczas FH1 mogą się okazać strzałem w dziesiątkę. Mnie słuchało się ich bardzo dobrze, ale nie wiem czy byłyby moim pierwszym wyborem, bo iBasso IT01 stanowią mocną konkurencję. FiiO FH1 i tak warto posłuchać, bo nawet jeśli opis ich brzmienia wydaje się nie pokrywać z własnymi preferencjami, to potrafią pozytywnie zaskoczyć.

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ wysoka jakość wykonania
+ design
+ niezła ergonomia
+ dołączone do zestawu kable MMCX (w tym zbalansowany)
+ świetny bas, zadziorna i zarysowana średnica, klarowna góra
+ szeroka scena dźwiękowa

Wady:
– brak pianek w zestawie
– problematyczna izolacja z tipsami silikonowymi (wymagają wyczucia)
– uszczuplona niższa średnica, wyostrzona wyższa średnica i sopran
– nie do końca proporcjonalna scena

Sprzęt dostarczył:

fiio

REKLAMA
hifiman

8 KOMENTARZE

  1. Wreszcie recenzja Fh1 🙂
    Według Ciebie F9 Pro czy właśnie zrecenzowane Fh1 sprawdziły by się w ogólnie pojętym metalu?
    Dziękuję za reckę.
    Pozdrawiam

    • F9 PRO tak, ale z FH1 może być różnie. Jeśli FH1 zestawi się je z ciemniejszym źródłem, bliskim w niskiej średnicy, to może się udać. Jednak z uwagi na mocną górę może być trochę jazgotliwie. Masy w dole nie powinno brakować, ale sopran może być za ostry.

  2. Witam,

    Czy recenzowane słuchawki zgrają się z dragonfly black? Planuje zakup DFB do komputera pod AKG k240 studio i chciałbym go też wykorzystać z FH1.

  3. Czołem.
    Pytanko mam.
    FH1 – na każdej płaszczyźnie mnie zadowalają. Prócz jednej. Zbyt ostra góra, zbyt sykliwa bywa.
    Porównywałeś / testowałeś F9, FH1s… czy któreś z nich dadzą nadzieję na nieznaczne ocieplenie, czy też zmulenie delikatne górnych partii względem FH1?

Skomentuj Maciej Sas Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj