FiiO FH19 to zaawansowane słuchawki hybrydowe, które bazują na dwóch przetwornikach dynamicznych w konfiguracji push-pull oraz sześciu armaturowych. Te pierwsze powstały we współpracy z Onkyo, a za te ostatnie odpowiada Knowles. Całość zamknięto w tytanowo-aluminiowych obudowach o półotwartej konstrukcji.
FH9 to w mojej ocenie najlepsze dokanałówki FiiO – przez ostatnie lata porównywałem je z przeróżnymi słuchawkami i nierzadko byłem pod wrażeniem ich opłacalności. Słuchawki wypadły korzystnie także w konfrontacjach z nowszymi i droższymi IEM-ami od FiiO, czyli trybrydowymi FX15 oraz multiarmaturowymi FA19. Uważam, że zawdzięcza się to w dużej mierze uniwersalnemu strojeniu modelu FH9 – słuchawki zgrywają się z przeróżnymi gatunkami muzycznymi i oferują na tyle wysoki poziom techniczny, że nadają się zarówno do muzykalnych, jak i analitycznych odsłuchów.
Wszystko wskazuje na to, że FiiO FH19 są wierne założeniom protoplasty. Znowu mamy do czynienia z półotwartymi hybrydami, które bazują na tych samych przetwornikach armaturowych Knowlesa. Nie obyło się też bez tunelu basowego, wymiennych filtrów akustycznych oraz modularnego kabla. Pozytywnie zaskakuje także cena, bo wszystko wskazuje na to, że została ona na poziomie modelu FH9, czyli jest niższa od wspomnianych modeli FX15 i FA19. Sprawdziłem, jak zmieniło się brzmienie w modelu FH19 i czy dodatkowy przetwornik dynamiczny robi różnicę.
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- 3 pary tipsów FiiO HS18 (rozmiary S, M i L);
- 3 pary tipsów FiiO HS20 (rozmiary S, M i L);
- 3 pary tipsów SpinFit (rozmiary S, M i L);
- 3 pary tipsów Vocal (biało-czerwonych, rozmiary S, M i L);
- 3 pary tipsów Balanced (szarych, rozmiary S, M i L);
- 3 pary tipsów Bass (szaro-czerwonych, rozmiary S, M i L);
- 2 pary tipsów dwukołnierzowych (rozmiar M);
- 2 pary pianek termoaktywnych (rozmiar M);
- 3 pary filtrów akustycznych (basowe, zbalansowane i sopranowe);
- organizer na filtry;
- magnetyczny klips na kabel;
- etui na słuchawki;
- pudełko na tipsy;
- kabel MMCX z rzepem (srebro, ok. 120 cm);
- wtyczki modularne (3,5 mm i 4,4 mm);
- przyrząd do wypinania wtyków MMCX;
- szczoteczkę do czyszczenia;
- instrukcję obsługi.
Tym razem oprócz niedawno zaprezentowanych końcówek HS18 i klasycznych SpinFitów, w pudełku znajdziemy nowe nakładki HS20, wykonane z przezroczystego silikonu. Świetnie, ale co za dużo, to niezdrowo – moim zdaniem 22 pary tipsów to zdecydowana przesada. Nie obraziłbym się, gdyby zrezygnowano już ze starych końcówek, które w mojej ocenie ustępują ergonomicznie oraz sonicznie SpinFitom i nowszym tipsom FiiO.
Warto zauważyć, że wraz z FH19 debiutuje nowe etui – tym razem ma ono heksagonalny kształt, zdejmowaną pokrywę i nie posiada w środku przegródek na akcesoria. Niemniej akcesorium jest na tyle pojemne, że bez problemu zmieści słuchawki, zapasowe tipsy i filtry akustyczne. Na te ostatnie ponownie przewidziano organizer, czyli grubą blaszkę z nagwintowanymi otworami.
Konstrukcja
Widać podobieństwa do FH9, ale wzornictwo zostało odświeżone – połyskujące powierzchnie ustąpiły miejsca matowym, a pokrywki mają tym razem ostrzejsze rysy. Rezultat jest zaskakująco dobry – FH19 wyglądają nowocześnie, ale nadal poważnie. Spora w tym zasługa stonowanej, srebrno-czarnej kolorystyki. Zatem w mojej ocenie FH19 wyglądają lepiej od starszego modelu, a do tego są bardziej uniwersalne od modeli FX15 i FA19, ozdobionych teksturowanymi faceplate’ami.
Krawędzie pokrywek zostały wykonane z tytanu, a same obudowy z aluminium klasy 7000. Nadano im inny kształt, bo zamiast obłości zostały one ergonomicznie wyprofilowane w stylu słuchawek z druku 3D. W obrębie pokrywek ponownie można dostrzec maskownice z siateczek, ale podwójne, a nie potrójne. Na swoich miejscach są także gniazda MMCX oraz tulejki z nakręcanymi filtrami, odróżnionymi kolorami uszczelek. Kabel również nie zaskakuje – wykonano go z ośmiu żył czystego srebra w geometrii Litza, podobnie jak w innych, hi-endowych słuchawkach FiiO.
Ergonomia i użytkowanie
Nie narzekałem na ergonomię modelu FH9, ale FH19 są jeszcze wygodniejsze. Obudowy świetnie wypełniają zakamarki małżowin usznych, a do tego zostały poszerzone od wewnętrznej strony, dzięki czemu dodatkowo zapierają się o małżowiny uszne. Zatem nadanie słuchawkom kształtu w stylu modeli FX15 i FA19 było dobrą decyzją. Należy tylko wziąć pod uwagę, że słuchawki urosły względem FH9 – obudowy są duże, więc będą odstawać z uszu. Aplikacja jest też dość głęboka, więc może być koniecznie dobranie mniejszych tipsów, niż zazwyczaj.
FiiO FH19 tłumią przeciętnie, ale taki urok słuchawek dokanałowych z półotwartymi komorami przetworników. W trakcie odsłuchów otoczenie nie daje się mocno we znaki – podczas pracy mogłem skupić się na muzyce ignorując stukot klawiszy klawiatury mechanicznej czy szum wentylatora. Niemniej słuchawki nie pozwoliły mi odciąć się od świata – hałas innych domowników czy miejski zgiełk docierał do moich uszu. Nie inaczej było w przypadku modelu FH9, więc w tym aspekcie nie ma zmian.
Kabel niczym nie podpada – jest ponownie ciężki, lejący się i odpowiednio elastyczny. Zausznice mają optymalny kształt, nie uciskają małżowin usznych oraz skutecznie ograniczają efekt mikrofonowy, czyli niemal nie słychać stukania i szurania podczas ruchu. Do plusów można zaliczyć także niewielki rozdzielacz z metalowym suwakiem oraz oczywiście modularny wtyk z wykręcanym kołnierzem. Wymiana wkładów, czyli końcówek 3,5 mm oraz 4,4 mm, jest prosta i szybka.
Dotyczy to także filtrów akustycznych. Łatwo je wykręcić oraz nakręcić na tulejki, bo ich krawędzie zostały wyżłobione, a gwinty nawiercono precyzyjnie. Filtry ponownie odróżniono kolorami uszczelek – sopranowe zielenią, zrównoważone czernią, a basowe czerwienią. Producent mógł jednak udoskonalić organizer na filtry – wkręcanie cienkich filtrów w płaską blaszkę nie należy do najwygodniejszych. Uważam, że kapsułka na filtry z modelu FH7 była lepszym rozwiązaniem.
Specyfikacja
- przetworniki: 2x dynamiczne 13,7 mm (niskie tony) + 2x podwójne Knowles DFK (średnica) + podwójne Knowles SWFK-31736 (wysokie tony)
- pasmo przenoszenia: 8 Hz-40 kHz
- impedancja: 16 Ω
- czułość: 109 dB
- kabel: srebro, MMCX > 3,5 mm/4,4 mm (ok. 120 cm)
- masa: 11,5 g (pojedyncza słuchawka); 60 g (obie słuchawki z kablem, tipsami itd.)
Brzmienie
FiiO FH19 przypominają poprzednika nie tylko konstrukcyjnie, ale także brzmieniowo – słychać, że to następca topowych hybryd. Znowu można liczyć na dociążone, energiczne i przestrzenne brzmienie o muzykalnym charakterze. Bas ponownie gra ważną rolę, brzmienie z pewnością nie jest anemiczne czy ostre, bo sygnatura dźwiękowa jest po łagodnej stronie mocy. Ucieszą się więc wrażliwi na przejaskrawioną wyższą średnicę czy zbyt wyżyłowany sopran. Wiele jednak można zdziałać tipsami oraz oczywiście filtrami akustycznymi, więc ostateczny efekt zależy od nas. Zacznijmy jednak po kolei.
FiiO FH19 – tipsy
Postanowiłem skupić się na trzech rodzajach tipsów, czyli SpinFitach oraz autorskich nakładkach FiiO, końcówkach HS18 i HS20. Zupełnie zignorowałem więc stare tipsy FiiO, które jak na mój gust powinny odejść już do lamusa.
Najlepsze efekty uzyskałem z tipsami SpinFit (dociążone i klarowne brzmienie) oraz z HS18 (zbalansowany i odpowiednio jasny dźwięk). Nie spodobały mi się za to HS20, bo nowe, przezroczyste końcówki FiiO wyraźnie redukują ilość górnych rejestrów, co może mieć jednak swoje zastosowanie w mniej sprzyjających konfiguracjach synergicznych.
Nie jestem pewien, z których końcówek korzystałabym na co dzień – zarówno SpinFit, jak i HS18 przypadły mi do gustu. Jednak na potrzeby niniejszego testu postanowiłem wybrać nakładki SpinFit, bo to ich zazwyczaj używam i to po nie najczęściej sięgam testując inne słuchawki dokanałowe. Pozwoli to zachować konsekwencję w porównaniach z innymi modelami.
FiiO FH19 – filtry sopranowe (zielone)
FiiO FH9 prosto z pudełka brzmią świetnie! Niskie oraz wysokie tony są dawkowane w optymalnych proporcjach, a pasmo średnie tylko nieznacznie im ustępuje. Mamy więc do czynienia z lekko „uśmiechniętą” sygnaturą, ale nie na tyle, by z puli odtwarzania wypadały nam niektóre gatunki muzyczne – brzmienie jest uniwersalne, słuchawki zgrywają się z przeróżną muzyką i realizacjami.
Bas kradnie show – dół pasma jest masywny, sprężysty i kontrolowany, ale tym samym dynamiczny i zróżnicowany. Słuchawki schodzą swobodnie w subbas, ale nie ma mowy o dudnieniu, zlewaniu się czy maskowaniu detali, bo FH19 podają dół efektownie, ale jednocześnie różnicują fakturę instrumentów. Nie czułem, abym cokolwiek tracił w niskich tonach, ale jednocześnie dobrze się bawiłem. Inaczej rzecz ujmując – bas sprawia przyjemność, ale nie kosztem strony technicznej. Zatem przy muzyce się odprężymy, ale także wsłuchamy w detale.
Pasmo średnie nie daje się przytłoczyć niskim oraz wysokim tonom, ale z pewnością nie jest wypchnięte. Jak na moje ucho środek jest też dobrze zrównoważony, czyli słychać zarówno ciepło i barwność niższego podzakresu, jak i wyrazistość oraz klarowność wysokiego, ale nie ma pomiędzy nimi konfliktu. Ponadto wokale nie znikają w tle, podobnie jak gitary, instrumenty dęte czy perkusyjne. Pasmo jest też elastyczne – mnie przyjemnie słuchało się zarówno jazzu, jak i nowoczesnej elektroniki.
Wysokie tony nie brzmią ostro. Muzyka rozbrzmiewa klarownie, instrumenty są doświetlone, więc nie ma wrażenia woalu czy też dystansu do dźwięku. Na szczęście nie przedobrzono – słuchawki nie kłują uszu, nie syczą i nie męczą, więc FH19 są wciąż przyjemne w odbiorze i to również na dłuższą metę. Możemy także w nich pograć – elektryczne czy szkliste efekty w grach komputerowych nie męczą. Góra pasma nie odstaje też jakościowo od pozostałych pasm – talerze rozbrzmiewają selektywnie i dźwięcznie, gitary swobodnie, a wokale naturalnie.
Scena dźwiękowa jest kulista. Instrumenty nie są siłowo rozrzucane na boki, czyli stereofonia nie gra pierwszych skrzypiec. Nie brakuje jednak separacji kanałów – w połączeniach zbalansowanych scena jest odpowiednio szeroka. Po prostu nie ma wrażenia rozerwania jej na połówki. Wrażenie robi też holografia, bo dużo dzieje się w głowie i poza nią tak, jakby słuchacz znajdował się w centrum sporej bańki, gdzie instrumenty są pozycjonowane w przeróżnych punktach. Słychać też, że słuchawki są hybrydowe i wieloprzetwornikowe, bo instrumenty nie sprawiają wrażenia szkicowych; zajmują obszary i wydają się mieć kształt.
FiiO FH19 – filtry zrównoważone (czarne)
Nie czułem potrzeby eksperymentowania z filtrami, bo FH19 w fabrycznej konfiguracji przypadły mi do gustu. Jak dla mnie producent mógł wręcz zrezygnować z wymiennych filtrów, ale rozumiem, że audio to sprawa subiektywna, a duże znaczenie ma też synergia ze sprzętem, więc koniec końców cieszę się, że brzmienie można przestroić. Nie należy jednak spodziewać się zupełnie innej sygnatury – filtry czarne lekko łagodzą wysokie tony i nieznacznie ocieplają brzmienie. Dźwięk staje się jeszcze łagodniejszy, ale wciąż nie jest ciemny czy zgaszony.
Zatem czarne filtry to użyteczne narzędzie do tuningu czy też liftingu brzmienia, gdy posiadamy źródło lekko wyostrzające dźwięk, a nie sposób na zupełne przestrojenie słuchawek. Docenią je też fani ciężkiej muzyki gitarowej, która czasami bywa jazgotliwa w wyższej średnicy/sopranie. Sam wolę jednak filtry zielone – z czarnymi brzmienie staje się lekko duszne, mniej klarowne i jakby ciaśniejsze w scenie, ale werdykt to oczywiście kwestia preferencji i wspomnianej synergii ze sprzętem oraz muzyką.
FiiO FH19 – filtry basowe (czerwone)
Filtry czerwone nie zaskakują – jeszcze bardziej uszczuplają górne rejestry, więc dźwięk sprawia wrażenie jeszcze masywniejszego, cieplejszego i bardziej efektownego. Nie uświadczymy jednak ekstremalnych ilości basu, niskie tony wciąż nie będą zalewać muzyki i tym samym nie występuje skrajny roll-off górnych rejestrów. Wpływ czerwonych filtrów to więc wciąż kosmetyka, nie zmieniają one diametralnie sygnatury dźwiękowej.
Czy słuchawki potrzebują wzmocnienia basu? Moim zdaniem nie, ale jeśli słuchamy elektroniki, muzyki popularnej czy rapu i zależy nam na pewnym akcencie w dole pasma, to uzyskamy to z czerwonymi filtrami.
FiiO FH19 – porównania z FiiO FH9, FA19, FX15, Craft Ears Aurum, Campfire Audio Andromeda Emerald Sea, FiR Audio E12 itd.
FiiO FH19 i FH9 mają wspólny trzon – oba modele słuchawek są muzykalne i nie brakuje im sprężystego basu. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że FH19 rozwijają sygnaturę poprzednika i zdecydowanie podnoszą poprzeczkę. Nowe hybrydy brzmią klarowniej i bardziej wyraziście, bo brzmienie nie jest już tak gładkie, a twardziej zarysowane. Słychać też progres w charakterze niskich oraz wysokich tonów – bas jest szybszy i bardziej zwarty, a góra klarowniejsza i lepiej zróżnicowana. Urosła także scena, na czym zyskały separacja dźwięków i napowietrzenie – w efekcie muzyka rozbrzmiewa swobodniej.
Które słuchawki są lepsze? Bez wahania wybrałbym FH19 i zaryzykuję stwierdzenie, że spodobają się one wszystkim użytkownikom FH9. Nowość przynosi mocniejszy kontur dźwięku, wyższą dynamikę oraz większą i bardziej holograficzną scenę. Mniejsze wygładzenie, lepsza kontrola basu i góry to kolejne plusy. Jeśli cena modelu FH19 rzeczywiście zostanie na zbliżonym poziomie, co FH9, to starsze słuchawki stracą rację bytu. Chyba że znacznie stanieją.
Wolę FiiO FH19 od modeli FX15 oraz FA19. Trybrydowe FX15 mają wprawdzie mocniejszą i świetnie zarysowaną górę pasma za sprawą przetworników elektrostatycznych, ale przegrywają w paśmie średnim i niskim – rozdzielczość średnicy jest ograniczona, a niskie tony zbyt gładkie i mniej zróżnicowane. Z kolei FA19 brzmią bardziej analitycznie, nie wyciągają tak głębokiego basu i są jaśniejsze w górze pasma, bo to multiarmatury. Ich brzmienie jest więc trochę mniej przystępne w odbiorze i nie tak uniwersalne, jak w przypadku FH19. Nie chcę zostać źle zrozumiany, bo FA19 nie rozczarowują, ale to słuchawki droższe od FH19 o około 2000 zł. Bez wahania wybrałbym hybrydowe „dziewiętnastki”.
FH19 mogą też powalczyć z droższymi Craft Ears Aurum. Oba modele brzmią pełnym basem, są szybkie i dynamiczne, a także klarowne w wysokich tonach. Słychać podobieństwa również w scenie dźwiękowej, bo jedne i drugie słuchawki generują dużą przestrzeń i trójwymiarowo eksponują źródła pozorne. Moim zdaniem Aurum są jednak jeszcze szybsze, mocniej separują kanały dźwiękowe i skuteczniej doświetlają brzmienie, co może być zarówno zaletą, jak i wadą. Zaznaczam, że testowe Aurum są wyposażone w miedziany kabel, a nawet w tej konfiguracji wysokie tony modelu FH19 są łagodniejsze. Zatem mimo iż Aurum oferują wyższy poziom techniczny, to FH19 wygrywają opłacalnością, bo trybrydy od Craft Ears są od nich około dwukrotnie droższe.
Na koniec kilka szybkich porównań:
- Campfire Audio Andromeda Emerald Sea – droższe, w pełni armaturowe słuchawki o cieplejszym, ciemniejszym charakterze od FH19. Płytsze zejście w subbas, mniejsza scena dźwiękowa.
- Campfire Audio Solaris Stellar Horizon – wielokrotnie droższe hybrydy o zupełnie innym, bo mocno analitycznym charakterze. Szkicowy bas, bliska średnica, wyraźnie chłodniejsze wysokie tony oraz bardziej stereofoniczna scena od FH19. Zdecydowanie mniej przyjemne w odbiorze w porównaniu do FH19.
- FiR Audio E12 – drogie słuchawki z pojedynczymi przetwornikami dynamicznymi. Również muzykalne i dość klarowne, ale brzmiące cieplej, masywniej i gęściej od FH19. Trochę mniejsza scena i słabsze napowietrzenie ze względu na priorytetowy bas wypełniający zakamarki przestrzeni.
FiiO FH19 – synergia
Sprawa jest prosta – FH19 nie są wymagające odnośnie synergii czy mocy. Trzeba im zapewnić odtwarzacz czy kombo na odpowiednim poziomie jakościowym, żeby słuchawki rozwinęło rozdzielczo-przestrzenne skrzydła, ale tak naprawdę sygnatura źródła może być dowolna. Wszak synergię możemy dopieścić zarówno tipsami, jak i filtrami.
Nie zaszkodzą także odtwarzacze o gładkim charakterze. Dla przykładu ostatnio częściej wybierałem Kanna Max od Astell&Kerna zamiast FiiO M17, ze względu na mocniej zarysowane brzmienie tego pierwszego. Służyło to zazwyczaj gładko brzmiącym słuchawkom FiiO. W tym przypadku oba odtwarzacze zgrywają się bez zarzutu – z Kannem dźwięk FH19 przechyla się w trochę bardziej techniczną stronę, a z M17 w muzykalną.
FiiO FH19 nie są wyjątkowo wrażliwe na szum. Z wydajnych źródeł i na wyższych poziomach podbicia można wychwycić, że sygnał nie jest idealnie czysty, ale jedynie w ciszy. Słuchawki nie wymagają też dużej mocy, bo brzmią odpowiednio dynamicznie na niskich poziomach wzmocnienia, więc poziomem szumu właściwie nie trzeba się przejmować.
Podsumowanie
FiiO FH19 nie zawodzą. Producent pozostał wierny założeniom „dziewiątek”, ale udoskonalił wzornictwo, ergonomię oraz brzmienie. Mamy więc do czynienia z muzykalnymi słuchawkami, ale o lepszej dynamice, większej rozdzielczości i bardziej swobodnej scenie. Do plusów można zaliczyć także dobre tipsy, wymienne filtry akustyczne i modularny kabel z wtyczkami 3,5 mm oraz 4,4 mm. Nie miałem także powodu do narzekania na jakość wykonania.
Mam kilka zastrzeżeń. Po pierwsze blaszka na filtry jest niewygodna – wykręcanie i wkręcanie drobnych nakrętek to wyzwanie, jeśli nie mamy palców pianisty. Po drugie tłumienie jest znowu przeciętne, słuchawki nie odetną nas od świata. Konstrukcja siłą rzeczy urosła, więc słuchawki lekko odstają i mogą nie zmieścić się w mniejszych małżowinach usznych. Nie przekonuje mnie także ilość tipsów – czy naprawdę potrzebujemy 22 par końcówek w zestawie?
Cena FiiO FH19 ma wynieść mniej więcej tyle, co poprzednika, czyli niecałe 3000 zł. Trudno nazwać słuchawki tanimi, ale moim zdaniem wypadają one korzystniej od droższych FX15 i FA19, mogą powalczyć z kosztowniejszymi konkurentami, a do tego przynoszą znaczny progres względem FH9. Moim zdaniem starszy model został zdetronizowany, a FH19 to mój nowy faworyt. Jeśli szukamy muzykalnego, przyjemnego w odbiorze i jednocześnie odpowiednio technicznego brzmienia, FH19 są warte zainteresowania.
Dla FiiO FH19
Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ wysoka jakość wykonania
+ stonowane wzornictwo
+ wysoka ergonomia
+ wymienne filtry akustyczne
+ świetne tipsy
+ solidny, elastyczny kabel
+ modularne wtyczki
+ muzykalne brzmienie na wysokim poziomie technicznym
+ obszerna i trójwymiarowa scena dźwiękowa
Wady:
– niewygodny organizer na filtry
– przeciętna izolacja akustyczna
– duże obudowy
– przesadzona ilość końcówek
Sprzęt dostarczył:
Czekałem na tą recenzje 🙂
Cieszy że jest prigres względem FH9, ale czy ten podwójny dynamik nawiązuje w jakimś stopniu do jakości i ilości basu Sennheiser ie900 ?
Poważnie się zastanawiam które wybrać, posiadam ie200 i na zbalansowanym kablu naprawdę nie wiele im brakuje do FH9 a muzykalnością i nasyceniem nadrabiają pewne braki w holograffi i szerokości.
IE 900 mocniej V-kują i generują więcej basu o bardziej masywnym, a mniej zwartym charakterze. Słychać też, że to konstrukcja w pełni dynamiczna – FH19 mocniej zarysowują brzmienie. Więcej podobieństw dopatrywałbym się raczej w IE600.
IE 200 nadal mnie zaskakują i bardzo je lubię 🙂 Jeszcze nie miałem okazji sprawdzić ich z kabel zbalansowanym przez te nieszczęsne, nieuniwersalne wtyczki MMCX…
zbalansowany i całkiem dobry kabel można całkiem niedrogo nabyć w tym dużym azjatyckim serwisie na A 😉
OPENHEART 8-rdzeniowy kabel do Sennheiser IE200/IE300/IE600/IE900 AKG N5005/N30 MMCX 3.5 4.4mm kabel zbalansowany 1.2/1.6m posrebrzany.
wszystko pasuje idealnie, kabel delikatnie wyciąga środek a łagodzi górę, ale to bardzo subtelne działanie, wychodzi nawet na plus .
Dzięki za jak zwykle fachową recenzje. FiiO znów pokazało, ze potrafi w słuchawki – jako fan FH9 chętnie przynajmniej przetestuję FH19. Jeśli to rzeczywiście rozwinięcie dźwięku, to jestem ich bardzo ciekawy.
btw. w UK można je kupić za około ~ 2350 zł. U nas widzę 2999 zł. No tak, Polaka w końcu stać 😉
Cena w UK rzeczywiście atrakcyjna, ale i tak jestem pozytywnie zaskoczony, że FH19 są tańsze od FX15 oraz szczególnie FA19, bo trybrydy FiiO chyba zdążyły już stanieć.
Jako że zdecydowanie mam zbieżne odczucia co do prezentacji dźwięku przez autora, zaryzykowałem i właśnie slucham juz muzyki przy pomocy FH19…i jest rewelacja !!! Wspaniale się zgrywają z Kann Max ale i SR25MK2 też fajnie 🙂
Góra wspaniała świetlista ale bez klócia, bas wypełniony i konturowy. Całkowicie zgadzam się z autorem to spory progres względem FH9. Uważam że to będzie przebój. Ostatnio tak podobały mi się któreś iemy ze stajni 64Audio ale one kosztowały coś około 6 tysi …
Dzięki za solidną recenzje, przydały by się też pomiary, bo wykresy sporo mówią i fajnie uzupełniają zawsze jednak nieco subiektywny opis.
Dziękuję za zaufanie 🙂 Podzielam entuzjazm odnośnie FH19 i zgadzam się co do zgrania z Kannem.