FiiO FH7 to następca modelu FH5, czyli pięcioprzetwornikowe hybrydy z dynamikiem o średnicy 13,6 mm, pokrytym berylem, oraz czterema, nowymi armaturami Knowlesa. Tym razem do dyspozycji są także wymienne filtry akustyczne.

FiiO FH5 to jedne z najciekawszych dokanałówek ostatnich lat. Moim zdaniem stanowiły one konkurencję nawet dla kilkukrotnie droższych IEM-ów. W modelu FH7 producent dołożył jedną armaturę, powiększył przetwornik dynamiczny oraz wprowadził możliwość dostrojenia dźwięku za pomocą nakręcanych filtrów: basowych, zrównoważonych lub sopranowych. Wyposażenie jest też znacznie bogatsze, a miejsce kabla FiiO LC-B zajął ośmiożyłowy, posrebrzany model LC-C. Czy FH7 (2400 zł) są warte dopłaty względem FH5 (1100 zł)?

REKLAMA
final

Wyposażenie

W zestawie jest multum akcesoriów:

  • pudełko;
  • etui;
  • kabel słuchawkowy FiiO LC-3.5C;
  • opaska z rzepu;
  • magnetyczny klips;
  • nakładki silikonowe Balanced (S, M, L);
  • nakładki silikonowe Vocal (S, M, L);
  • nakładki silikonowe Bass (S, M, L);
  • nakładki silikonowe SpinFit CP-145 (S, M, L);
  • nakładki silikonowe dwukołnierzowe;
  • pianki termoaktywne (2x M);
  • trzy pary filtrów (Balanced, Bass Boost, High Boost);
  • kapsułka na filtry;
  • przyrząd do czyszczenia;
  • instrukcję obsługi oraz dokumentację.

Wyposażenie jest imponujące! Zestaw zawiera łącznie 15 par przeróżnych nakładek z praktyczną foremką oraz szereg dodatków. Plastikowe pudełko zastąpiono eleganckim futerałem wykonanym ze sztucznej skóry. Jest on usztywniony, zamykany magnetycznie i wyposażony w siateczkową kieszonkę. Nowością są również filtry, które przechowuje się w specjalnej, metalowej kapsułce. Ma ona gwintowaną pokrywkę zespoloną z trzpieniem, w który wkręca się nieużywane filtry.

Mam jednak pewne zastrzeżenia. Dodatków jest dużo, a w zestawie jest ponownie jedynie kabel 3,5 mm. Rozumiem, że i tak jest on wyższej jakości od tego z modelu FH5, ale mile widziany byłby już kabel zbalansowany. Poświęciłbym na to większość dodatków, a niektóre może nawet uprościł. Plastikowe pudełko na słuchawki byłoby zapewne tańsze w produkcji, a filtry wcale nie muszą mieć aluminiowego pojemnika.

Konstrukcja

Producent postawił na podobne wzornictwo. Słuchawki mają zbliżony kształt i zostały również ozdobione pofalowanym wzorem i złotawą lamówką. FH7 jednak lekko urosły, żeby zmieścić większego dynamika i dodatkową armaturę, a obudowy zostały wycięte maszynowo ze stopu magnezu i aluminium. Podoba mi się, że tym razem w podstawowej wersji dominującym kolorem jest matowa czerń, więc słuchawki wyglądają bardziej uniwersalnie.

Rytmiczny wzór ponownie robi wrażenie. Jest wypukły, delikatnie połyskuje i jest trochę łagodniejszy od ozdoby z modelu FH5. W górnej części znajdują się pozłocone gniazda MMCX, odróżnione błękitem (dla lewego kanału) i czerwienią (dla prawego). Na obudowie pojedynczej słuchawki można dojrzeć także odpowietrzniki, jeden na szczycie oraz drugi od wewnętrznej strony, umieszczony tuż przy białym oznaczeniu kanału.

Kątowe falowody są również inne, mają większą średnicę i są bardziej masywne. Są też nieznacznie dłuższe od tulejek z FH5, głównie ze względu na gwintowane filtry z metalowymi siateczkami. Wkręca się je bezpośrednio w tulejki, a zostały one odróżnione kolorowymi uszczelkami – czerwoną dla filtrów basowych, zieloną dla sopranowych i czarną dla zbalansowanych. Wykręcenie filtra odsłania wylot jednego z podwójnych przetworników armaturowych. Dwa rodzaje filtrów FiiO (basowe i zbalansowane) posiadają znane filtry akustyczne Knowlesa, czyli kolejno białe oraz żółte. Natomiast ostatnie filtry sopranowe to jedynie metalowe siateczki, bez dodatkowych filtrów akustycznych.

FH7 mają łącznie pięć przetworników, czyli o jeden więcej od FH5. Zastosowano jednak zupełnie inne armatury, a zmieniono także przetwornik dynamiczny. Za średnicę odpowiada teraz podwójny przetwornik Knowles DFK, opracowany wspólnie z FiiO, zaś wysokie tony to domena podwójnego SWFK-31736, znanego z modelu FA7. Dynamik został powiększony – ma 13,6 mm zamiast 10 mm średnicy, a membrana jest tym razem powleczona berylem. Ponownie nie zabrakło „ślimakowego” tunelu basowego S.TURBO w wersji V2.0.

Kabel FiiO LC-C miałem już okazję przetestować i docenić. Sprawdziłem dwie konfiguracje, czyli warianty 2,5 mm oraz 4,4 mm, o których można dowiedzieć się więcej w dedykowanym im teście. W przypadku FH7 ta ośmiożyłowa plecionka z miedzi monokrystalicznej pokrytej srebrem jest zwieńczona wtyczką 3,5 mm w kątowej obudowie, podobnej do tej z wersji zbalansowanej 2,5 mm.

Użytkowanie i ergonomia

W praktyce słuchawki sprawdzają się bardzo podobnie, ale nie identycznie do poprzednika. Dobrze leżą w uszach (ale nie tak perfekcyjnie, jak FA1 lub FA7 z wydruku 3D), odstają minimalnie bardziej od FH5 (w końcu są od nich większe) i izolują przyzwoicie, ale nie perfekcyjnie, czyli tak samo, jak FH5. Obudowy są metalowe, więc zakładaniu towarzyszy początkowo chłód.

W FH5 problemem były dość krótkie tulejki. Co prawda mnie ten problem nie dotknął, ale wielu użytkowników skarżyło się na kłopoty z uszczelnieniem kanałów. Okazuje się, że tulejki w FH7 są trochę dłuższe. W poprzednim modelu mierzyły 5,5 mm, a w FH7 mają prawie 6 mm. Trochę inaczej wychodzą także z obudowy i mają większą średnicę. Tipsy zakłada się na nie z wyraźnym oporem – nie trzeba dosuwać ich do końca, więc tym samym można wydłużyć falowody samymi nakładkami. Zaryzykuję stwierdzenie, że FH7 będą mniej problematyczne pod względem uszczelnienia kanałów słuchowych od FH5.

Wymiana filtrów nie stanowi problemu. Mają one formę nakrętek, a krawędzie zostały wyżłobione, więc mimo że same filtry są dość drobne, to nadal łatwo je nakręcić lub wykręcić. Gwinty są precyzyjnie nawiercone, co tyczy się zarówno tulejek, jak i otworów w trzpieniu dedykowanego pojemnika. Kapsułka świetnie spisuje się do transportu, przechowywania i zabezpieczenia filtrów. Dzięki niej nie zgubimy pojedynczych filtrów (gorzej, gdy zapodziejemy cały pojemnik…).

Kabel sprawdza się nieźle. Zausznice mogą lekko irytować, ale przewód LC-C jest i tak znacznie wygodniejszy od LC-B – nie jest tak sztywny, lepiej się układa, nie plącze i nie powoduje efektu mikrofonowego. To bez wątpienia udane okablowanie i świetnie, że znalazło się w wyposażeniu FH7. Po szczegóły odsyłam do testu FiiO LC-C.

Mam małe wątpliwości odnośnie futerałów. Producent poszedł w stronę efektowności kosztem funkcjonalności. Futerał ze sztucznej skóry jest duży i pojemny oraz prezentuje się świetnie. Zamyka się magnetycznie i nie otwiera samoistnie. Problem w tym, że nie stanowi takiego zabezpieczenia, jak plastikowe pudełko z FH5. Do tego, jeśli wypełnimy go np. tipsami i dodatkowym okablowaniem, to może się nie zamknąć. Z kolei etui neoprenowe jest trochę za małe, wymaga skrupulatnego zwijania kabla i odpowiedniego umieszczania słuchawek, a wcale nie stanowi dla nich wyjątkowego zabezpieczenia.

Specyfikacja

  • przetworniki: dwa armaturowe Knowles Custom DFK (średnie tony), dwa armaturowe Knowles SWFK-31736 (tony wysokie) oraz jeden dynamiczny 13,6 mm pokryty berylem (bas) z tunelem S.TURBO V2.0
  • pasmo przenoszenia: 5 Hz-40 kHz
  • czułość: 111 dB/mW
  • maksymalna moc wejściowa: 100 mW
  • impedancja: 16 Ω
  • kabel: 120 cm, MMCX, kątowa wtyczka 3,5 mm (FiiO LC-3.5C)
  • masa: 8,15 g (jedna słuchawka), 46 g (z kablem i tipsami)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Solaris, Atlas, Andromeda i Polaris, FiiO FA7, FH5, F9 PRO i FA1, Symphonium Audio Aurora, Etymotic ER-4PT, Oriveti New Primacy, Brainwavz B400, Aune E1, iBasso IT01, Simgot EN700 PRO
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila, Burson Playmate Everest, FiiO Q5 (AM3B), Leckerton UHA-760, Astell&Kern AK XB10, FiiO BTR3
  • DAP: Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), FiiO M11 i M9, OnePlus 6T
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz, Oriveti Affinity
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Słuchawki zostały przetestowane ze standardowym okablowaniem FiiO LC-C, ale także w wersjach zbalansowanych z wtyczkami 2,5 mm oraz 4,4 mm. FiiO FH7 można dostroić zarówno filtrami, jak i nakładkami – filtry mają ewidentny wpływ na dźwięk, a słuchawki reagują także na różne rodzaje nakładek. Kombinacji jest zatem sporo, a słuchawki można dostroić wedle preferencji. Jaśniejsze filtry można kontrować cieplejszymi i bardziej basowymi tipsami oraz odwrotnie – te basowe rozjaśniać lub przyciemniać wedle gustu. Nie udało mi się sprawdzić jedynie nakładek bi-flange, które, jak zwykle, są niekompatybilne z moimi kanałami słuchowymi.

FiiO FH7 z filtrami czarnymi (balanced)
FH7 prosto z pudełka słuchawki brzmią inaczej od FH5, ale progres jakościowy jest bez wątpienia duży, co tyczy się tonalności, rozdzielczości oraz holografii. Słuchawki w zestawieniu z FH5 brzmią zdecydowanie równiej, jaśniej, bliżej w średnicy i bardziej neutralnie tonalnie, ale o tym wkrótce. Określenie filtrów oraz nakładek mianem zrównoważonych jest jak najbardziej na miejscu – żadne pasmo się nie wybija, a FH7 mogą posłużyć zarówno do analizy, jak i czystego relaksu. Nie dostajemy tutaj wyjątkowo analitycznej konfiguracji – słuchawki brzmią nadal w sposób nasycony, gładki i pełny w basie. FH7 nie brzmią natarczywie, nie atakują wyższą średnicą ani nie tną górą pasma. Moim zdaniem uzyskano optymalną wypadkową techniczności i muzykalności. Słuchawki od razu zrobiły na mnie piorunujące wrażenie – to bez wątpienia hi-end.

Bas schodzi wyjątkowo głęboko, ale trzyma się swojego miejsca, pozostaje liniowy w przekazie. Ma kopa, kupę energii i jest wzorowo kontrolowany, a tym samym mocno zróżnicowany pod względem faktury. Pasmo średnie jest bliskie i zrównoważone – nie słychać dominacji niższego ani też wyższego podpasma. Środek nie narzuca się, ale nie ginie w tle – pozostaje równy i niewymuszony. Góra jest bezpośrednia, precyzyjna i kontrolowana. W efekcie otrzymujemy przejrzyście i naturalnie grający zestaw, który sprawdzi się zarówno do muzyki rozrywkowej, jak i spokojniejszych gatunków muzycznych. Mimo bardziej technicznego charakteru, słuchawki pozostają muzykalne, co osiągnięto znakomitą dynamiką, czyli mocnym atakiem, szybkim wybrzmiewaniem i punktualna rytmiką. Nie brakuje także rozdzielczości, mimo że przekaz jest dość gładki. Scena dźwiękowa jest duża, rozbudowa wszerz, w głąb i w pionie, z kształtnym przekazem instrumentów i mocną separacją.

Tipsy pozwolą dodatkowo dopieścić brzmienie czarnych filtrów:

  • Balanced (czarne) – łagodny i gładki, ale dość równy przekaz ze spokojną górą i miękką średnicą.
  • Bass (szaro-czerwone) – wzmagają atak basu, zagęszczenie midbasu i ocieplają przekaz, jednocześnie zarysowując brzmienie mocniejszym konturem w wyższej średnicy i górze.
  • Vocal (biało-czerwone) – rozjaśniają brzmienie, lekko wyostrzają sopran i wyższą średnicę kosztem basu, bardziej analityczne i techniczne, neutralno-chłodne w przekazie. Mniej gładkie brzmienie, bardziej agresywne.
  • Spin-Fit – podobny efekt do tipsów Vocal, ale brzmienie gładsze, lepiej kontrolowane i mniej natarczywe. Jaśniejsza sygnatura względem standardowej konfiguracji, neutralna tonalnie, ale nadal bardziej analityczna.
  • Pianki – wypadkowa tipsów Bass z tipsami Spin-Fit. Cieplej, masywniej i bardziej gładko, ale nadal odpowiednio precyzyjnie, bezpośrednio i konturowo. Większy i miększy bas, ale podawany w muzykalnej wersji.

Uważam, że do filtrów balanced najlepiej sprawdzają się Spin-Fit, nakładki basowe oraz pianki, ale wszystkie konfiguracje są udane – werdykt będzie zależny od preferencji.

FiiO FH7 z filtrami czerwonymi (bass boost)
Nie czułem potrzeby wzmacniania dołu, ale czerwone filtry zaskoczyły mnie pozytywnie. Od razu słychać, że w tej konfiguracji FH7 to rozwinięcie FH5. Średnica lekko się oddala, a nacisk na bas jest trochę większy, ale nadal bez przesady. Brzmienie jest bardziej konturowe, ciut łagodniejsze w sopranie i twardsze od domyślnej konfiguracji. Z filtrami basowymi słuchawki są bardziej muzykalne i efektowne, ale nadal pozostają odpowiednio techniczne i nie stają się wybiórcze – ciągle można sięgnąć po żywe instrumenty i lżejsze granie.

Niskie tony tylko nieznacznie wychodzą na prowadzenie, nadal popisując się dynamiką, atakiem i szybkim wybrzmiewaniem. Słychać mocne uderzenie, głębokie zejście, a bas robi wrażenie pulsując i przelewając się. Atak jest rewelacyjny, punktowy, zwarty i precyzyjny. Można więc liczyć na świetny PRaT (pace, rhythm and timing) – głowa bezwiednie zaczyna poruszać się w rytm stopy, mocno kontrowanej werblem. Pasmo średnie lekko się oddala, co dodaje także przestrzeni, ale pozostaje obecne. Można bez problemu przeskoczyć z elektroniki skoncentrowanej wokół basu na jazz lub rocka. Góra pasma względem konfiguracji wyjściowej jest spokojniejsza, ale nadal odpowiednio doświetla brzmienie, jest rozciągnięta i precyzyjna. Scena dźwiękowa jest równie duża i proporcjonalna, ale mam wrażenie bliższej prezentacji pierwszego planu.

Wpływ tipsów na FH7 z filtrami czerwonymi:

  • Balanced (czarne) – lekkie ciepło, spokojny przekaz góry, dość gładki charakter pasma średniego i sopranu. Wybór dla fanów łagodnego przekazu, cieplejszego i masywniejszego.
  • Bass (szaro-czerwone) – wzmocnienie sygnatury filtrów, wyraźniejszy bas, twardszy przekaz, ciut mocniejsze zarysowanie góry pasma, ale nadal w łagodnym tonie. Mniejsze wygładzenie względem czarnych filtrów.
  • Vocal (biało-czerwone) – tipsy kontrujące sygnaturę filtrów, dodające klarowności, swobody i przejrzystości. Brzmienie nadal rozrywkowe i z głębokim basem, ale mniej ciepłe, jaśniejsze i bardziej krystaliczne, a tym samym techniczne.
  • Spin-Fit – podobnie do tipsów Vocal, ale lepsze jakościowo. Mniej natarczywy, trochę łagodniejszy i bardziej płynny przekaz poszczególnych pasm. Głęboki bas, precyzyjna góra, bezpośrednia średnica, neutralność tonalna.
  • Pianki – podobnie do tipsów Bass, ale miększy przekaz basu, zagęszczonego w średnim zakresie. Nadal twardy kontur, wysoka szczegółowość i kontrola, ale w muzykalnej wersji.

Czerwone filtry ze Spin-Fit to mój faworyt. Na kolejnych miejscach postawiłbym pianki oraz filtry Bass. Moim zdaniem najgorsze efekty z filtrami bass boost dały tipsy Vocal oraz Balanced.

FiiO FH7 z filtrami zielonymi (high boost)
Zaskoczenia nie ma, filtry high boost zapewniają zdecydowanie jaśniejszy przekaz – podkreślenie wyższej średnicy i góry, która jest jednak nadal precyzyjna, rozciągnięta i czysta. Słychać wysoką rozdzielczość, lekkie ochłodzenie przekazu, nastawienie na bardziej techniczny, wyrazisty i krystaliczny przekaz, ale wcale nie kosztem basu. Tego ostatniego jest mniej, ale nadal pozostaje liniowy i głęboki. Filtry zielone oferują najbardziej bezpośrednie i najjaśniejsze brzmienie, ale nadal z kontrolą – słuchawki nie zaczynają syczeć, nie szeleszczą sopranem, nie stają się ziarniste lub szumiące w górze pasma. Taka konfiguracja to gratka dla fanów analizy, ale nadal bez kastracji basu i żyletek tnących uszy.

Bas wcale nie znika, nie staje się przytkany lub zgaszony. Nadal imponuje atakiem i energią, jest liniowy i swobodnie schodzi w subbas. Względem dwóch pozostałych konfiguracji jest go po prostu trochę mniej, ale brzmienie nadal nie staje się chude. Pasmo średnie jest neutralne tonalnie z twardszym zarysowaniem wyższego podzakresu, mocniejszym konturem, bardziej precyzyjnym i technicznym. Góra pasma jest wyrazista, selektywna, czytelna, kontrolowana i wzorowo doświetla dźwięk. Wzmaga smyczki, prezentuje bliskie i metaliczne talerze, wspiera instrumenty dęte i klawiszowe, ale nie kłuje uszu. Mocniejsza góra wpływa także na aspekt przestrzenny – słychać intensywniejszą separację instrumentów, więcej powietrza pomiędzy nimi, więcej swobody i oddechu.

Tipsy również nie sprawiały niespodzianek:

  • Balanced (czarne) – rewelacyjne połączenie! Jasno, bezpośrednio, klarownie i wyraziście, ale nadal gładko i spokojnie, bez sykliwości i agresji.
  • Bass (szaro-czerwone) – twardszy przekaz względem tipsów czarnych, mocniejszy średni zakres basu, ale mocniejsza wyższa średnica i góra, mniej przyjemny w odbiorze dźwięk, a także ciaśniejszy scenicznie.
  • Vocal (biało-czerwone) – jasno, chłodno i lekko ostro. Mocne zarysowanie góry i wyższej średnicy, najbardziej techniczny i przejrzysty przekaz, ale jednocześnie dość agresywny. Dużo będzie zależało od realizacji muzyki i samego sprzętu.
  • Spin-Fit – najlepsza opcja dla fanów analitycznego przekazu. Podobna tonalność do tipsów Vocal, ale mniej natarczywie, trochę bardziej łagodnie. Duża przestrzeń, multum detali, znakomite zróżnicowanie faktury instrumentów i wysoka precyzja.
  • Pianki – bardzo dobry efekt, ale bardziej muzykalne granie w stylu tipsów Bass. Nie słychać jednak intensywnego ścięcia góry czy wyższej średnicy – przekaz nadal pozostaje jasny i wysoce bezpośredni, ale masywniejszy w basie i trochę cieplejszy.

W tej konfiguracji filtry czarne oraz pianki sprawdziły się najlepiej, o ile priorytetem była łagodność. Z analitycznego punktu widzenia, Spin-Fit wypadły znakomicie.

FiiO FH7 – najlepsza konfiguracja filtrów oraz tipsów
Wybór jest trudny, a wszystko zależy od preferencji i sprzętu. Słuchawki można zamienić w dość ciepłe i gładkie, jasne i analityczne, jak i zrównoważone i naturalne. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie.

Moim zdaniem najlepsze są dwie konfiguracje, czyli filtry balanced oraz tipsy Spin-fit oraz filtry bass boost z nakładkami Spin-Fit. Pierwszy tandem robi wrażenie równowagą i technicznością, ale nie zawodzi muzykalnością. Drugi wariant oferuje bardziej efektowny, mniej średnicowy przekaz ze sprężystym dołem. To trochę lepsza konfiguracja do rozrywkowego grania, ale nadal współgrająca z żywymi instrumentami.

FiiO FH7 vs FH5 i słuchawki Campfire Audio
FiiO FH7 są lepsze od FH5 pod względem technicznym. Brzmią równiej, bardziej przestrzennie, oferują wyższą rozdzielczość, lepszą fakturowość instrumentów i więcej detali. Są też bardziej klarowne – góra jest mocniej rozciągnięta, więc dźwięk jest bardziej przejrzysty. Bas jest trochę głębszy, ale podobnie sprężysty i dynamiczny, jednak w FH7 jest prezentowany w bardziej rozdzielczy sposób, z mocniejszym naciskiem na różnicowanie faktury. Średnica jest moim zdaniem wyraźnie bliższa i równiejsza oraz niepofalowana, przez co słuchawki brzmią też ambitniej, bez względu na zastosowane filtry. Dużo dobrego zmieniło się także w samej holografii – FH5 przy FH7 brzmią ciasno. FH7 budują scenę dźwiękową poza głową i tym samym proporcjonalnie we wszystkich kierunkach. Instrumenty są też kształtniejsze – miałem skojarzenia z przekazem nagłownych słuchawek planarnych.

Nie znaczy to jednak, że różnica jakościowa jest wyjątkowo diametralna, gdyż FH5 oferują już i tak wysoki poziom. Progres jest ewidentny, ale nie można mówić o zupełnej deklasacji. Lepsze brzmienie to też częściowo efekt zastosowania innego przewodu. FH5 również zyskują na zmianie kabla na FiiO LC-C, brzmiąc klarowniej w górze, podobnie jak ma to miejsce w FH7. Nie można jednak zapominać o filtrach – FiiO FH7 można skutecznie przestroić, a właśnie tonalność może być powodem dla którego uznamy opisywane słuchawki za zdecydowanie lepsze.

FA7 oferują zupełnie inne brzmienie, mimo częściowo wspólnych przetworników. Słuchawki w pełni armaturowe są bardziej basowe od FH7 (szczególnie w średnim zakresie), mają przybliżoną niską średnicę i znacznie łagodniejsze górne rejestry. Brzmią cieplej, ciemniej i bardziej miękko oraz gładko. Po wymianie kabla w FA7 słuchawki nadal nie dorównują do klarowności i neutralności FH7 – to nie ta sama rozdzielczość. Nie ma wątpliwości, że FH7 to rozwinięcie FH5, a nie modelu FA7, który pozostaje bardziej muzykalny, rozrywkowy i ocieplony. FH7 to moim zdaniem słuchawki lepsze technicznie, równiejsze i jednocześnie bardziej uniwersalne.

Uważam, że FH7 to jakościowo konkurent słuchawek Campfire Audio, a dokładniej najwyższych modeli amerykańskiej firmy. Zacznijmy od modelu Andromeda, bliższego w średnicy, twardszego w przekazie i bardziej technicznego od FH7. W konfrontacji z FH7 Andromedy brzmią szkicowo i dość surowo, a ich dolne rejestry są wręcz ścięte. W FH7 subbas robi potężne wrażenie, dół jest ogólnie bardziej masywny i sprężysty, a brzmienie gładsze, choć równie rozdzielcze. Holografia stoi po stronie FH7 – scena jest większa, pierwszy plan dalej, przekaz bardziej „koncertowy”. W tej konfrontacji wyżej stawiam hybrydowe i dostrajalne FH7.

Atlasy to zupełnie inne brzmienie – nastawione na podbity subbas, U-kształtne granie z charakterem dynamika. FH7 to brzmienie bardziej techniczne, ale nadal muzykalne i efektowne. Może i Atlas robią większy efekt „wow”, ale to FH7 są lepsze technicznie i wierniejsze – Atlasy to jednak mocno zmodulowane granie. Ponownie stawiam wyżej hybrydowe FH7.

W konfrontacji z Solarisami robi się szczególnie ciekawie. To słuchawki bardziej analityczne, agresywne i ostrzejsze od FH7. Brzmią mocniejszą wyższą średnicą, są twardsze w przekazie, zarysowane i bezwzględne. W brzmieniu FH7 słychać więcej gładkości, bas jest pełniejszy w średnim zakresie, średnica jest mniej wyeksponowana, a góra, mimo iż również jasna, to jest lepiej kontrolowana. Moim zdaniem Solaris podpadają górą pasma, która lekko się zlewa i szeleści. W FH7 kontrola talerzy, smyczków lub gitar jest lepsza. W efekcie słuchawki FiiO są przyjemniejsze w odbiorze, mniej męczące i to w każdej konfiguracji. Scena jest podobnych rozmiarów, ale pierwszy plan jest trochę dalej w FH7 w przeciwieństwie do Solaris. Może rozdzielczość środka jest wyższa w Solarisach (słychać więcej mikrodetali), ale całościowo stawiam wyżej FH7. To po prostu słuchawki poprawniejsze technicznie, szczególnie w przekazie góry pasma. Jeśli dodamy do tego lepszą ergonomię oraz możliwość wymiany filtrów, to nie mam wątpliwości co do przewagi FH7.

FiiO FH7 i sprzęt
Słuchawki nie są specjalnie wymagające odnośnie tonalności źródła, a do tego można je dostroić filtrami i tipsami. Dla najlepszych efektów trzeba zapewnić im odpowiednio rozdzielcze źródło, a mogą zdarzyć się pewne niespodzianki synergiczne. Słuchawki wyciągają lekki szum wzmacniaczy, ale nie są na to wyjątkowo czułe. Nic nie powinno zatem uprzykrzać odsłuchów.

Dużo czasu spędziłem z połączeniem FiiO FH7 oraz FiiO M11. Nie ma niespodzianek – producent zadbał o synergię swoich topowych produktów. FiiO M11 rozwija brzmienie FiiO Q5 ze wzmacniaczem AM3B, więc efekty są bez zarzutu – można liczyć na muzykalność i odpowiednią techniczność, bez względu na wybrane filtry. Świetne efekty dała też opcja All To DSD, wbudowana w M11. Dzięki niej FH7 zabrzmiały bardziej analogowo, obficie i naturalnie. Więcej o takim połączeniu będzie można przeczytać w teście M11.

Świetnie zgrał się także wspominany Q5 z modułem AM3B – nic nie można było zarzucić scenie, rozdzielczości, kontroli pasm. Q5 wypadł tutaj trochę bardziej technicznie i twardo, mniej gładko, a tym samym mniej przestrzennie od M11, ale to i tak było granie najwyższej próby.

Zaskoczyło mnie natomiast (nie)zgranie z Astell&Kern AK70 MKII. Słuchawki brzmiały niestety zbyt ostro w górze pasma i szkicowo w średnicy, trzeba było sięgać raczej po filtry basowe i odpowiednio łagodne nakładki, a do tego posiłkować się PRO EQ, wbudowanym w odtwarzacz. To jednak dość analityczny DAP, ale słuchawki zareagowały dość drastycznie na jego techniczny charakterek.

Bardzo dobrze zgrał się iBasso DX200, który pozwolił słuchawkom popisać się głębią basu, zarysował twardo i blisko pasmo średnie, a do tego wzorowo kontrolował precyzyjną i rozdzielczą górę. Holografia nie budziła zastrzeżeń, a przestrzeń była duża. DX200 z FH7 zaprezentował tutaj twardszy i bardziej średnicowy przekaz od M11, gładszego i bardziej neutralnego tonalnie. Nie mogłem zdecydować czy wolę FiiO FH7 z DX200, czy jednak z M11 – oba to równie wysoki poziom.

FiiO M9 również dobrze współpracował ze słuchawkami. Zaprezentował lekko wzmocniony bas, gładki charakter średnicy, ale odpowiednio zarysowaną górę. Połączenie było bardziej muzykalne, niż analityczne, a tym samym nie tak przestrzenne i holograficzne, jak w przypadku M11 lub DX200, ale ogólne efekty były bez zarzutu.

Podsumowanie

FiiO FH7 to rewelacyjne hybrydy, a tym samym pewny krok naprzód względem FH5. Słuchawki są trochę większe, ale ergonomia jest podobna. Tulejki są ciut dłuższe, a tipsów jest multum, więc powinno być łatwiej o poprawne uszczelnienie kanałów. Wyposażenie jest bogate, wykonanie wzorowe, kabel bardzo dobry, a filtry rozwiązano bez zarzutu. Brzmienie jest świetne – słuchawki mogą z powodzeniem powalczyć ze znacznie droższą konkurencją.

Niestety w zestawie nie ma kabla zbalansowanego, pseudo-skórzany futerał prezentuje się atrakcyjnie, ale jest mniej praktyczny od szczelnego, plastikowego pudełka. Izolacja jest podobna do tej z FH5, tj. nie można liczyć na totalne odcięcie od świata. Szkoda też, że FH7 nie są zamknięte w obudowach FA7 – ergonomia nie jest jeszcze perfekcyjna.

Słuchawki są znacznie droższe od FH5, startują w cenie 2400 zł. To więc dwukrotność początkowej ceny FH5, które aktualnie FH5 można kupić już za około 1000 zł. Opłacalność można ocenić dwojako. Z jednej strony FH7 konkurują ze znacznie droższymi modelami. Uważam, że FH7 są lepsze od Campfire Audio Solaris, czyli słuchawek za 6500 zł! Dotyczy to także ergonomii i ogólnych możliwości. Jeśli jednak zestawimy je z FH5, to opłacalność stoi po stronie starszego modelu i to nawet jeśli doliczymy zakup lepszego kabla do FH5. Nie, nie będzie to ten sam poziom, ale efekty powinny być w pełni satysfakcjonujące. Przyznaję jednak, że po zasmakowaniu FH7 i przetestowaniu systemu wymiennych filtrów, trudno wrócić do FH5.

W efekcie uważam, że FH5 cechują się lepszym stosunkiem jakość/cena, ale FH7 to i tak świetny sprzęt. To właściwie hybrydy 3w1, a nawet więcej, ze względu na zróżnicowane nakładki z zestawu. Moim zdaniem nowe, flagowe hybrydy bronią się brzmieniem i funkcjonalnością w kontekście ceny i zasłużyły na rekomendację.

Dla FiiO FH7

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ dobra ergonomia
+ niezłe tłumienie
+ podatność na synergię
+ możliwość dostrojenia skutecznymi filtrami oraz nakładkami
+ techniczne i jednocześnie muzykalne brzmienie
+ głęboki bas, bliska średnica, rozciągnięta i precyzyjna góra, duża scena dźwiękowa, wysokiej klasy holografia

Wady:
– brak kabla zbalansowanego w zestawie
– niezbyt praktyczny futerał (a może futerały?)
– nadal pewne braki ergonomiczne (komfort jest gorszy niż w FA7)

Sprzęt dostarczył:

fiio

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

8 KOMENTARZE

  1. Tak sobie czytam ale sceptyczny jestem: przy FH5 był zachwyt, że zaawansowane, że np. od np. Półśrodków lepsze – a tym czasem ob Polarisow te FH5 nawet nie leżały… wiem że tańsze.
    Dlatego tu jestem sceptyczny, na dniach będę miał okazje dłuższą by tychże FH7 sprobowć.

  2. Porównywane do wielokrotnie droższych modeli innych producentów i stawiane im na równi lub troszkę wyżej hmm .
    Ciekawi mnie jakby się miały do Bayerdynamic Xelento , które mam na celowniku .
    Gdyby sie okazały niezgorsze pomimo , że to dwie różne technologie …może nie warto by było przepłacać ?

  3. Posiadam Xelento i za bardzo nie chce mi się wierzyć , że te Fiio mogłoby je przegonić w jakości dźwięku .
    Czasami jest tak , że co niektórzy dla czystej reklamy piszą cudowne recki albo wystawiają pozytywne komentarze .
    Nie ma to jak nabić statystyki sprzedaży.
    Jestem kobietą ,ale i też muzykiem ( skrzypce) wiec słuch jakiś mam 🙂
    Oczywiście może i cuda się zdarzają ,ale czy czasami w grę nie wchodzą też chwilowe emocje lub indywidualne gusta ?
    Ciągleszukam- XELENTO- tu masz kawał słuchawki i przetworniki w technologii TESLA . Piękne i wyjątkowe , tylko
    dobrze sprzęt dobrać i jest odlot .
    Dla mnie tyle w temacie .
    Pozdrawiam złotouchych 🙂

  4. ja niestety murze odszczekać to co napisałem powyżej – jest znaczny progres względem FH5, brzmią faktycznie wyśmienicie, są moją altrnatywa do Andromed. Byłem bardzo sceptyczny – zwłaszcza po super recenzji FH5 na których się bardzo zawiodłem – tutaj odwrotnie – podchodziłem sceptycznie i się miło rozczarowałem.
    Chciałbym być dobrze zrozumianym – są to słuchawki różne od Andromed, podobne trochę do Polarisow 1/2 ale bez tej „dziury” w paśmie.

    Obecnie grają u mnie z iBasso 220 zamiennie z modułem AM! mk2 i lampowym AM9.

  5. Posiadałem m.in Andromedy, porównywałem osobiście Solarisy z FH7. Aktualnie mam też Campfire Vega. Byłem ogromnie sceptyczny ale mi przeszło. Z M11 rzeczywiście FH7 brzmią fenomenalnie. W tej cenie nie mają konkurencji jakościowej – dotyczy to i jakości dźwięku i konstrukcji mechanicznej (frezowane muszle). Prawdą jest, że Solarisy brzmią „ostro” w górnym środku pasma. Subbas nie istnieje w Solarisach, bas jest dobry ale ilościowo jest go mniej niż w FH7. Góra pasma – oceniam, że 5% bardziej rozdzielcza w Solarisach. Ale tak serio – różnica jest na poziomie sugestii – „wydaje mi się”, że Solarisy mają po prostu lepszą górę co owocuje „trochę” większą sceną. Różnice na poziomie „gdybania” – a różnica w cenie 3-krotna. Z Fiio M11 i zbalansowanym kablem Dunu Hulk – ekstazę dźwiękową mam za każdym razem. PS – różnica między wyjściem 3.5 i tymi zbalansowanymi w M11 jest naprawdę spora!

  6. Jako posiadacz zarówno FH5 i FH7 mogę polecić te słuchawki z czystym sumieniem. Wcześniej korzystałem z AK70 mk1, niedawno przesiadłem się na M11. Potwierdzam to, co napisał kolega powyżej – przy tym odtwarzaczu korzystanie z toru zbalansowanego jest jak najbardziej na +. Testowałem obydwa zbalansowane kable od FiiO LC-C i LC-D. Mimo, iż srebrny kabel, czyli wersja LC-D gwarantuje naprawdę klarowne brzmienie (w porównaniu do bazowego, niezbalansowanego) miałem wrażenie, iż obydwa zbyt mocno rażą sopranami, po prostu grały jakoś tak zbyt agresywnie. Dopiero po zastosowaniu kabla Litz od ALO AUDIO byłem w pełni zadowolony z efektów – soprany zostały odpowiednio „przytemperowane” i w przeciwieństwie do kabli FiiO, dźwięk nie męczy aż tak przy dłuższych odsłuchach.

  7. Ładnie dziękuje za tą recenzję. Bo dzięki niej kupiłem FH7. Mam w domu już Sennheisery IE800, to są słuchawki moim zdaniem lepsze od FH7, ale nie nadają się do słuchania „na zewnątrz”. Natomiast FH7 faktycznie na spacery są rewelacyjne, tym bardziej, że aż tak można je poustawiać filtrami i nakładkami. W ogóle najlepsza zabawa (na wiele godzin) to eksperymenty z ustawieniami 🙂
    Generalnie nie zawiodłem się. I recenzja bardzo trafna i udana.

Skomentuj VexAv Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj