FiiO FT1 Pro współdzielą wiele elementów konstrukcyjnych z FT1, ale w przeciwieństwie do nich są otwarte i planarne, a nie zamknięte i dynamiczne. Nowe słuchawki mają zapewnić wysoką ergonomię, bezproblemowe wysterowanie i transparentne brzmienie niepozbawione niuansów.
Nazwa sugeruje, że FT1 Pro stanowią ulepszony model FT1 oraz tańszą alternatywę dla FT3, ale to tylko pozory, bo „jedynki” i „trójki” bazują na przetwornikach dynamicznych. W rezultacie FT1 Pro mają najwięcej wspólnego z topowym na tę chwilę modelem FT5, który zebrał pozytywne recenzje za sprawą muzykalnego, dociążonego i przystępnego strojenia, co nie jest takie oczywiste w świecie słuchawek planarnych. Nic więc dziwnego, że azjatycki producent nie marnował czasu i szybko zaprezentował nowe planary.
Tym razem wymagają one zdecydowanie mniejszego wydatku, bo FT1 Pro zostały wycenione na 1149 zł, czyli są dokładnie o połowę tańsze od FT5. Wymusiło to szereg kompromisów – konstrukcja została uproszczona, wzornictwo stało się mniej efektowne, a w pudełku nie znajdziemy już tylu akcesoriów. Wszystko wskazuje więc na to, że producent zignorował wodotryski i skupił się na najważniejszym aspekcie, czyli brzmieniu. Sprawdziłem, co potrafią nowe FT1 Pro, porównując je z FT5 oraz planarami HiFiMAN-a serii Sundara.
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kabel 2×3,5 mm > 4,4 mm (długość ok. 150 cm);
- kabel 2×3,5 mm > 3,5 mm (długość ok. 150 cm);
- adapter 3,5 mm > 6,35 mm;
- futerał;
- instrukcję obsługi.
Wyposażenie jest skromniejsze od tego z FiiO FT5. Nowy futerał został obszyty nie sztuczną skórą, a tkaniną i jest zupełnie pusty w środku, czyli nie posiada foremki na słuchawki i rzepów na akcesoria. Wcięło także alternatywne nauszniki, adapter XLR oraz modularny kabel z miedzi monokrystalicznej (OCC). Zamiast niego otrzymujemy dwa przewody, wykonane na bazie posrebrzonej miedzi beztlenowej (OFC) – jeden zwieńczono wtyczką 3,5 mm, drugi końcówką 4,4 mm. Świetnie, bo konkurencyjne Sundara mają w zestawie tylko niesymetryczny kabel.
Konstrukcja
Wzornictwo nie jest już tak zjawiskowe, jak w przypadku FT5. Metalowe muszle ustąpiły miejsca plastikowym, a pałąk z podwieszoną opaską zastąpiono zwykłym. Jaki jest rezultat? Minimaliści będą zadowoleni, bo FT1 Pro wyglądają zdecydowanie prościej i zarazem mniej futurystycznie od droższego modelu. Nie ma jednak wątpliwości, że FT1 Pro są pozycjonowane niżej – zdradzają to ascetyczne, wręcz surowe widełki pałąka. O nich jednak za chwilę.
Metalowe maskownice zwracają uwagę nietypowym, igrekowym wzorem, a przez otwory można dojrzeć magnesy przetworników planarnych, znajdujące się z obu stron membran. Co ciekawe muszle FT1 Pro są dodatkowo wentylowane, ale otworów nie widać na pierwszy oka, bo wywiercono je w górnej części muszli, tuż pod widełkami pałąka. Z kolei na spodzie obu muszli znajdziemy uniwersalne gniazda 3,5 mm, które dla odmiany zostały osadzone w obudowach.
Nauszniki są ponownie kątowe i częściowo perforowane, ale tym razem hybrydowe, czyli obszyte sztuczną skórą (na zewnątrz i wewnątrz) oraz tkaniną (na rancie). Inne jest także wypełnienie padów, bo w modelu FT1 Pro zastosowano gęstą i powoli rozprężającą się piankę pamięciową. Dla porównania z modelem FT5 otrzymujemy dwa komplety nauszników – jeden komplet jest w pełni skórzany, drugi w całości welurowy. Również wypełniono je pianką, ale mniej sprężystą od tej z FT1 Pro.
Pałąk przypomina ten stosowany w słuchawkach Audeze – jest szeroki, skórzano-welurowy i z charakterystycznymi „poduszkami” od spodu. Muszle przymocowano za pomocą stalowych widełek, przykręconych śrubkami Torx. Mocowania są ruchome, pozwalają na odchylanie muszli w osiach pionowej oraz poziomej. Nie obyło się także bez sprężyn, znanych z FT3 i FT5, dzięki którym muszle odskakują do fabrycznych pozycji. Rozmiar musimy już regulować ręcznie, bo po podwieszonej opasce ani śladu. Mechanizm regulacji jest stopniowy i stawia duży opór.
Jakość wykonania jest dobra, ale widać oszczędności. Nie mam większych zastrzeżeń odnośnie elementów plastikowych – muszle czy spinki pałąka zostały wykończone wzorowo i precyzyjnie spasowane, podobnie jak aluminiowe maskownice. Lekko podpadły mi zaś metalowe elementy pałąka, które sprawiają wrażenie solidnych, ale mają szorstkie krawędzie i delikatne skazy. Nie uświadczyłem jednak problemu z niedostatecznie dokręconymi śrubkami, na co skarżyli się pierwsi nabywcy modeli FT1 i FT1 Pro.
Ergonomia i użytkowanie
FiiO FT1 Pro są… wygodniejsze od FT5! W dużej mierze zawdzięcza się to lżejszej konstrukcji – nowe słuchawki ważą 374 gramy w porównaniu do 456 gramów. Wciąż trudno nazwać je lekkimi, niemniej różnica na korzyść FT1 Pro jest niepodważalna. Wyższy komfort to także zasługa przeprojektowanych widełek, które proporcjonalnie rozkładają nacisk wokół małżowin usznych. Dla porównania „piątki” nie przylegają tak dobrze, lekko uciskają tuż ponad małżowinami usznymi, co nie ma miejsca w FT1 Pro.
Moim zdaniem rezygnacja z samoregulującej się opaski była dobrym pomysłem, bo prędzej czy później gumki lub linki się rozciągną, przez co słuchawki zaczną opadać na głowie – taki los może spotkać model FT5. W przypadku FT1 Pro nie trzeba się tym przejmować, bo regulacja rozmiaru jest dwunastostopniowa i satysfakcjonująco precyzyjna. Ponadto rozmiar się nie rozregulowuje po zdjęciu słuchawek z głowy czy zawieszeniu ich na stojaku. Będziemy musieli jednak zsunąć muszle przed umieszczeniem słuchawek w futerale, inaczej się nie zmieszczą.
Wątpliwości budzą natomiast „poduszki” na pałąku. Mnie nie uciskały podczas wielogodzinnych odsłuchów, ale prawdopodobnie z czasem się ugniotą, więc po latach komfort spadnie. Nie inaczej było w przypadku słuchawek Audeze, które w pewnym momencie stawały się narzędziem tortur – z tego powodu moje LCD-2 nie nadają się do używania. Nie podpadły mi natomiast nauszniki. Może nie są one wyjątkowo pojemne, ale za to grube i miękkie, więc dobrze neutralizują nacisk pałąka.
Kabel jest cieńszy, sztywniejszy i trochę bardziej szorstki od tego z FT5, więc nie układa się tak dobrze i potrafi skręcać. Niemniej w praktyce różnica jest mała – kabel modelu FT1 Pro wciąż spełnia swoje zadanie i nie irytuje na co dzień. Dwojako można natomiast ocenić gniazda 3,5 mm, które zostały wpuszczone w muszle. Zabezpiecza to wtyczki przed złamaniem czy gniazda przed wyrwaniem, ale w konsekwencji utrudnia wymianę kabla. Przewód od modelu FT5 pasował, ale zamiennik z grubymi Neutrikami już nie.
Specyfikacja
- konstrukcja: otwarta, wokółuszna
- przetworniki: planarne 95×86 mm
- pasmo przenoszenia: 7 Hz-40 kHz
- czułość: 112 dB@Vrms; 95 dB/mW
- impedancja: 20 Ω
- nacisk pałąka: 4,5 N
- kable: 2x 3,5 mm > 3,5 mm + adapter 6,35 mm (ok. 150 cm); 2x 3,5 mm > 4,4 mm (ok. 150 cm); posrebrzona miedź OFC
- masa: 374 g (bez kabla)
Brzmienie
Podobieństwa do FiiO FT5 bez wątpienia słychać – FT1 Pro to również muzykalne i przystępne w odbiorze planary, co zawdzięcza się ciepłej barwie oraz stonowanej górze pasma. Nie znaczy to jednak, że brzmienie jest identyczne, bo nowe słuchawki mają swój charakter; brzmią równiej i bardziej naturalnie od FT5, a do tego budują inną scenę dźwiękową. Zanim jednak przejdziemy do szczegółowego porównania z wyżej pozycjonowanymi planarami, rozłóżmy brzmienie FT1 Pro na czynniki pierwsze.
Niskie tony nie rozczarowują jakością. Bas schodzi dość nisko w subbas, wypełnia średni zakres i bez problemu reprodukuje wyższy. Słuchawki nieźle różnicują fakturę instrumentów, więc z przyjemnością słucha się basówek, kontrabasów czy fortepianu. Satysfakcjonuje także dość szybki atak, więc perkusyjnej stopie nie brakuje wykopu, a basy i gitary brzmią masywnie. FT1 Pro radzą sobie też z elektroniką – cyfrowe sample i syntezatory są efektowne oraz energiczne. Nie należy jednak oczekiwać po FT1 Pro potężnej dawki basu, bo brzmienie jest wciąż zrównoważone – niskie tony nie wychodzą przed szereg. Z tego powodu FT1 Pro przypadną do gustu fanom wiernej reprodukcji muzyki, ale mogą nie spodobać się preferującym podkoloryzowany przekaz. Mnie basu nie brakowało, niemniej zgadzam się, że nie jest on głównym daniem.
Pasmo średnie pozytywnie zaskakuje. Jest dość bliskie i nieźle zbalansowane, chociaż daje się wychwycić lekki nacisk na niższy zakres, co owocuje ciepławą, przyjemnie nasyconą oraz gładką barwą. Z tego powodu określiłbym średnicę FT1 Pro jako naturalną, ale niekoniecznie neutralną. Słuchawki nie brzmią więc skrajnie technicznie, dlatego pozwalają skupić się na muzyce w całości i zrelaksować przy ulubionych płytach. Rozdzielczość jest jednak optymalnie wysoka, analityczne odsłuchy nadal wchodzą w grę – skupienie się na linii gitar, melodii dęciaków czy wyizolowanie wokali nie stanowią wyzwania. Odbywa się to jednak bez agresji, bo wyższy zakres średnicy nie męczy i nie kłuje uszu. Na szczęście proporcje są optymalne, nie ma jeszcze mowy o zgaszeniu, rozmyciu czy zawoalowaniu dźwięku.
Wysokie tony kontynuują charakter średnicy. FT1 Pro nie kłują, nie syczą i nie męczą na dłuższą metę, co potęguje muzykalny charakter słuchawek. Ani przez chwilę nie czułem się osaczony dźwiękiem, góra pasma nigdy mnie nie irytowała. Nie brakowało mi także doświetlenia pozostałych rejestrów, a smyczki, gitary solowe czy wokale wciąż pięły się wysoko i nie sprawiały wrażenia ściętych. Niemniej można już mówić o pewnym zaokrągleniu, złagodzeniu góry pasma, co nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie taka prezentacja jak najbardziej się spodobała, bo po latach obcowania z słuchawkami jestem już zmęczony wyżyłowanym sopranem. Ponadto jasno brzmiących planarów pod dostatkiem (patrz większość testowanych modeli HiFiMAN-a), więc FT1 Pro to pożądana odmiana.
Scena dźwiękowa jest duża, co jest zasługą odsuniętego pierwszego planu. W rezultacie FT1 Pro brzmią z pewnego dystansu, dają słuchaczowi sporo swobody i nie próbują go przytłoczyć. Pozytywnie oceniam także separację kanałów, bo stereofonia jest szeroka, a już szczególnie w połączeniach zbalansowanych. Objawia się to sceną dźwiękową nie o kulistym, a elipsoidalnym kształcie – FT1 Pro eksponują instrumenty na boki, dobrze je separują i nieźle napowietrzają. Holografia nie jest jednak wybitna, słuchawki nie brzmią specjalnie trójwymiarowo. Instrumenty wydają się rozbrzmiewać z tej samej płaszczyzny. Zatem przestrzeń jest spora, ale głębia nie powala na kolana.
FiiO FT1 Pro – porównania z FiiO FT5 i HiFiMAN Sundara
FiiO FT1 Pro mają wiele cech wspólnych z FT5, czyli muzykalność, lekkie ciepło i naturalną fakturę instrumentów. Różnice jednak szybko wychodzą na jaw, bo FT1 Pro brzmią bardziej płasko i tym samym bliżej w średnicy. W bezpośrednim porównaniu FT5 okazują się akcentować skrajne pasma, brzmią trochę soczyściej w basie i klarowniej w sopranie. To nie koniec, bo FT5 wygrywają dynamiką i przekazują więcej informacji dźwiękowej, a do tego inaczej eksponują instrumenty. Pierwszy plan w FT5 jest zdecydowanie bliżej, przez co scena wydaje się mniejsza, ale jest w rzeczywistości głębsza i bardziej warstwowa.
Gdybym miał zignorować różnicę w cenie, to postawiłbym znak wyższości przy FT5. Droższe planary brzmią precyzyjniej, efektowniej i wygrywają holografią. Opłacalność stoi jednak po stronie FT1 Pro – nowy model jest o połowę tańszy, a nie odstaje mocno od tego topowego. To też lepszy wybór, gdy preferujemy brzmienie zrównoważone, łagodne i bliższe w średnicy, bo FT5 lekko dystansują środek i nie są tak przystępne w sopranie. Należy jednak wziąć pod uwagę, że FiiO FT5 są wyposażone w dwa komplety nauszników i modularny kabel z miedzi OCC, więc wyższy model także oferuje dużo w kontekście ceny.
HiFiMan Sundara to już bezpośredni konkurent modelu FT1 Pro. Okazuje się, że propozycja od FiiO brzmi równiej i nieznacznie łagodniej w sopranie, więc moim zdaniem przekaz FT1 Pro jest bardziej naturalny. Sundary wydają się nieznacznie falować, brzmią trochę bardziej efektownie, a do tego generują trochę mniejszą scenę (bliższy pierwszy plan). Z kolei nowsze Sundara Silver to także zrównoważone planary, ale raczej neutralne i techniczne, gdy FT1 Pro są naturalne i muzykalne. Zatem srebrne Sundary przypadną fanom analitycznego brzmienia, a FT1 Pro spodobają się szukającym rozrywki i relaksu. Za wyborem bohatera testu przemawia także kabel zbalansowany w zestawie.
FiiO FT1 Pro – synergia
FiiO FT1 Pro nie wymagają perfekcyjnej synergii ze względu na łagodne wysokie tony. Nie musimy więc przejmować się tym, czy nasze źródło dźwięku słuchawki wyostrzy – FT1 Pro raczej nie staną się sykliwe. Testowane planary współpracują także z przetwornikami czy wzmacniaczami o spokojniejszym przekazie sopranu – w żadnym połączeniu nie miałem wrażenia zamulenia, przyciemnienia czy zgaszenia dźwięku. Innymi słowy, FT1 Pro powinny współpracować z rozwiązaniami od AKM, Burr-Brown, Cirrus czy ESS Technology w tych stereotypowych implementacjach.
Co ciekawe mimo niskiej impedancji i wysokiej skuteczności, słuchawki lubią wydajne wzmacniacze. Bez obawy, FT1 Pro nadal nie potrzebują „elektrowni”, ale rozwijają skrzydła ze źródeł stacjonarnych i paradoksalnie lubią większe podbicie. Czym się to objawia? Zauważyłem, że z mniej wydajnymi odtwarzaczami lub stacjonarnymi wzmacniaczami na niskim podbiciu, brzmienie było niemrawe i mało dynamiczne. Zwiększenie „gainu” dodawało słuchawkom kopa i wypełnienia w basie.
FiiO FT1 Pro – kabel
Nie uważam, żeby FT1 Pro wymagały wymiany kabla – posrebrzony przewód OFC z zestawu jest w porządku. Z ciekawości jednak sprawdziłem, co dzieje się z brzmieniem po podłączeniu FT1 Pro za pomocą przewodu OCC od FiiO FT5. Okazało się, że słuchawki przybliżyły się charakterem do „piątek”, bo wychwyciłem zaakcentowanie basu i góry pasma, a także przybliżenie pierwszego planu. Akcenty były nadal mniejsze od tych z FT5, średnica wciąż bliższa, a scena mniej trójwymiarowa. Niemniej dystans pomiędzy FT1 Pro a FT5 bez wątpienia się zmniejszył, momentami miałem wręcz problem z odróżnieniem słuchawek.
Podsumowanie
FiiO FT1 Pro jest za co chwalić. Słuchawki cechują się uniwersalnym wzornictwem, oferują satysfakcjonującą ergonomię i mają praktyczne wyposażenie, bo zestawie otrzymujemy futerał oraz kabel zbalansowany. Regulacja rozmiaru okazała się być szeroka, nauszniki miękkie, a nacisk pałąka optymalny. Do gustu przypadło mi także dość zrównoważone, naturalne i lekko ciepłe brzmienie o dużej scenie dźwiękowej. Nie brakowało mi ponadto rozdzielczości i dynamiki, a dźwięk okazał się być uniwersalny – FT1 Pro współpracują z wieloma gatunkami muzycznymi i nie męczą w grach. Nie stwierdziłem też problemów synergicznych.
Mam jednak kilka zastrzeżeń. Pałąk pewnie z czasem się ugniecie, a wymiana kabla może być utrudniona. Słuchawki mają też swoje wymagania prądowe, rozwijają skrzydła ze stacjonarnymi źródłami. Szkoda, że scena dźwiękowa nie jest głębsza, ale w tej cenie nie można mieć wszystkiego.
FiiO FT1 Pro kosztują około 1150 zł. Uważam, że słuchawki zasłużyły na rekomendację – to naprawdę opłacalne planary, które nie są bezkompromisowe, ale tak naprawdę niewiele brakuje im do FT5. Mają one mocnych konkurentów w postaci słuchawek serii Sundara od HiFiMAN-a, ale dzielnie z nimi walczą i nie wymagają dokupowania kabla zbalansowanego. Sam wybrałbym FT1 Pro zamiast FT3 i wahał się, czy dopłacać do FT5. Niemniej te ostatnie słuchawki nadal zasługują na uwagę, gdy mamy trochę większe wymagania.
Dla FiiO FT1 Pro
Zalety:
+ praktyczne wyposażenie
+ estetyczne wzornictwo
+ przyzwoita jakość wykonania
+ wysoka ergonomia
+ szeroka regulacja rozmiaru
+ wymienne kable i przewód zbalansowany w zestawie
+ uniwersalna sygnatura dźwiękowa
+ naturalne, szczegółowe i łagodne brzmienie
+ duża scena dźwiękowa
Wady:
– taki sobie pałąk
– potencjalnie utrudniona wymiana kabla
– scena mogłaby być głębsza
Sprzęt dostarczył: