Final Audio A6000 to nowo zaprezentowane słuchawki dokanałowe z 6-milimetrowymi przetwornikami dynamicznymi, które zostały wyposażone w przewód z miedzi monokrystalicznej. Według producenta słuchawki mają być odporne na smugi czy rysy oraz zapewnić realistyczne i szczegółowe brzmienie.
Okiem cynika Finale A6000 to słuchawki jakich wiele. Pojedyncze i małe przetworniki dynamiczne nie robią specjalnego wrażenia w czasach zaawansowanych hybryd oraz dokanałówek planarnych, podobnie jak kanciaste obudowy, które niczym nie różnią się od tych z niżej pozycjonowanych Finali A5000. Niezbalansowany kabel z miedzi monokrystalicznej również widzieliśmy już wielokrotnie. Enigmatyczne opisy marketingowe tylko potęgują konsternację – po kilkukrotnym ich przestudiowaniu, nadal nie jestem pewien czego spodziewać się po nowych słuchawkach Japończyków.
Ważny jest jednak kontekst. Model A6000 jest na tę chwilę najwyższym w hierarchii serii „A”, bo topowe A8000 (9000 zł) zostały wycofane. Ponadto bohater niniejszego testu kosztuje ułamek ich ceny (2200 zł) i jest tańszy także od konkurencyjnych Sennheiserów IE 600 oraz IE 900 (kolejno 3000 zł i 4000 zł). Pojedyncze przetworniki także nie przekreślają opisywanych słuchawek, bo dzisiaj dobrze zestrojone dynamiki nie mają się czego wstydzić przy konstrukcjach wieloprzetwornikowych. Z kolei niewielka średnica membran nie rzutuje już na ilość czy jakość basu.
Zatem nie należy oceniać książki po okładce – pozornie zwyczajne dokanałówki mogą pozytywnie zaskoczyć. Sprawdziłem, co potrafią Final Audio A6000 i jak mają się do niemieckiej oraz chińskiej konkurencji.
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- 5 par tipsów silikonowych Final Type E (rozmiary XS, S, M, L, XL);
- kabel 2-pin 0,78 mm > 3,5 mm (miedź OCC, długość 120 cm);
- zausznice;
- futerał;
- dokumentację.
Akcesoria budzą mieszane uczucia. Z jednej strony niczego nie brakuje, bo producent nie pożałował futerału czy silikonowych końcówek o zróżnicowanej rozmiarówce. Z drugiej strony standardem stały się kable zbalansowane lub wręcz modularne, a przewód z zestawu jest wyposażony w archaiczną już wtyczkę 3,5 mm. Teoretycznie łatwo go wymienić, ale niestety gniazda 2-pin zostały wpuszczone w obudowy, co stanowi pewne utrudnienie.
Do testu otrzymałem także opcjonalne tipsy Final Fusion-G (159 zł), które mają zapewnić wysoką ergonomię i ponadprzeciętną izolację akustyczną. Komplet składa się z dwóch par hybrydowych końcówek, wykonanych ze sprężystej pianki (od zewnątrz) oraz silikonu (od wewnątrz). Tipsy są dostępne w dwóch wariantach kolorystycznych (szarym lub czarnym) oraz pięciu rozmiarach (od XS do XL).
Konstrukcja
Nie ma mowy o rewolucji, bo kształt słuchawek jest charakterystyczny dla serii, a wykończenie znane z modelu A5000. Nie narzekam, bo kanciaste, futurystyczne i zarazem minimalistyczne obudowy prezentują się rewelacyjnie. Duża w tym zasługa nietypowego, ziarnistego i chropowatego wykończenia, które lekko mieni się w świetle i jest odporne na smugi. Według producenta powierzchnia nie powinna się także rysować czy ścierać, w co jestem skłonny uwierzyć, bo wykończenie przypomina powłokę Cerakote.
Obudowy zostały wykonane z tworzywa ABS i składają się z dwóch części – ta zewnętrzna jest pusta, a od wewnętrznej znajdują się logotypy, oznaczenia kanałów, odpowietrzniki oraz standardowe tulejki z siateczkami. Producent postawił na gniazda typu 2-pin 0,78 mm, w przeciwieństwie do MMCX z modelu A8000. Sockety wpuszczono jednak dość głęboko w obudowy i wyposażono w prowadnice. Dzięki temu wtyczki są dodatkowo zabezpieczone, ale w razie uszkodzenia czy przejścia na balans, wymiana kabla jest utrudniona.
Przewód z zestawu robi świetne pierwsze wrażenie. Wykonano go z ośmiu, niezależnie izolowanych żył miedzi monokrystalicznej – izolacja jest gładka i przyjemna w dotyku, a także elastyczna. Humoru nie psują także wtyczki oraz rozdzielacz, bo wszystkie zostały obudowane aluminium. Splitterowi towarzyszy suwak z przezroczystego tworzywa sztucznego, a wtyczki 2-pin odróżniono precyzyjnymi nadrukami. Zabrakło zintegrowanych zausznic, bo te otrzymujemy w zestawie – wykonano je z silikonu i wyposażono w klipsy.
Jakość wykonania jest w porządku. Ziarnista powłoka przypomina papier ścierny o drobnej gradacji, a wykończenie niczym nie podpada, co dotyczy zarówno tworzyw sztucznych, jak i elementów metalowych. Spasowanie obudów mogło być jednak trochę lepsze – krawędzie obu ich części są widoczne, ale równomierne i niewyszczerbione, więc nie ma to specjalnego znaczenia na co dzień, ponieważ w rowkach nie zbiera się brud. Ziarnista powłoka potrafi jednak lekko ścierać naskórek, więc okresowo trzeba będzie sięgnąć po ściereczkę.
Ergonomia i użytkowanie
Final Audio A6000 są jednymi z najwygodniejszych dokanałówek, z jakimi miałem do czynienia. Nie spodziewałem się tego ze względu na kanciaste obudowy, ale producent zaokrąglił krawędzie od wewnętrznej strony i nie przesadził z rozmiarem, bo A6000 są zdecydowanie mniejsze od popularnych hybryd. W moim przypadku A6000 w ogóle nie odstają z uszu, wzorowo trzymają się małżowin usznych i nie uciskają. Podobnie było z konkurencyjnymi Sennheiserami, czyli wspominanymi modelami IE 600 oraz IE 900.
Byłem także usatysfakcjonowany izolacją akustyczną – słuchawki nie odcinają od świata, ale na tyle intensywnie tłumią hałas, że w trakcie odsłuchów nic nie powinno specjalnie przeszkadzać. Mogłem w pełni skupić się na muzyce i nie musiałem przesadzać z głośnością nawet w zatłoczonym mieście. Dobrze tłumią także końcówki Fusion-G o zbliżonym kształcie do standardowych końcówek, ale wykonanych z gęstej, mało porowatej pianki od zewnątrz oraz silikonu od wewnątrz. Warto wiedzieć, że tipsy Fusion-G zakłada się je tak samo, jak standardowe – nie należy ich uprzednio ugniatać.
Nie podpadł mi także kabel, który jest lejący się, więc wzorowo się układa. Nie czułem też potrzeby korzystania z zausznic, bo odcinki douszne nie spadały z małżowin, a efekt mikrofonowy nie był dokuczliwy. Kabel potrafi jednak lekko stukać, co łatwo zneutralizować za pomocą suwaka, podciągając go pod brodę. Swoją drogą splitter sprawdza się świetnie, bo porusza się z dużym oporem, więc utrzymuje wskazaną pozycję. Niemniej zausznice z zestawu są całkiem niezłe – wykonano je z elastycznego silikonu i wyposażono w klipsy, które spełniają swoje zadanie.
Do gustu nie przypadł mi natomiast futerał. Silikonowe akcesorium jest nietypowe, bo wypukłe z jednej strony i wklęsłe od drugiej, co ma swoje plusy, bo dzięki temu słuchawki są dociskane przez elastyczne wieczko, a więc nie obijają się wewnątrz. Niestety konieczne jest zwijanie kabla w odpowiedni sposób, tak by słuchawki znalazły się w jego obrębie, w przeciwnym wypadku słuchawki się nie zmieszczą lub wieczko nie będzie idealnie przylegało. To kwestia opanowania, ale mimo wszystko preferowałbym pojemniejsze i mniej fikuśne akcesorium z zamkiem błyskawicznym lub magnetycznym zapięciem – tak trywialna czynność, jak odkładanie słuchawek do etui, nie powinna wymagać specjalnej techniki.
Specyfikacja
- przetworniki: dynamiczne 6 mm
- pasmo przenoszenia: brak danych
- impedancja: 18 Ω
- czułość: 101 dB
- kabel: 120 cm, miedź OCC, 2-pin 0,78 mm > 3,5 mm
- masa: 3 g (pojedyncza słuchawka); 24,6 g (obie słuchawki z kablem, tipsami itd.)
Brzmienie
Final Audio A6000 – tipsy
Opcjonalne końcówki hybrydowe, czyli wspomniane tipsy Fusion-G lekko zmieniają charakter słuchawek – łagodzą niskie tony, nieznacznie przybliżają średnicę, więc brzmienie modelu A6000 staje się bardziej zrównoważone oraz stonowane. Z kolei tipsy typu E, czyli te dołączane do zestawu, zapewniają mocniejsze skraje pasma i bardziej efektowny dźwięk.
Byłem zadowolony z obu typów końcówek, ale poniższy opis brzmienia dotyczy standardowych tipsów z zestawu, zważywszy na to, że tipsy Fusion-G wymagają dodatkowego wydatku. Śmiało można jednak traktować opcjonalne końcówki jako narzędzie do tuningu, gdyby brzmienie słuchawek z tipsami typu E nie byłoby w pełni satysfakcjonujące lub nie zgrywało się z posiadanym źródłem.
Final Audio A6000 – sygnatura dźwiękowa
Final Audio A6000 nie są kolejnymi słuchawkami o zrównoważonej sygnaturze. Zostały one zestrojone w sposób muzykalny, bo podkreślają niskie oraz wysokie tony, a w konsekwencji nieznacznie oddalają średnicę. Fani sygnatury płaskiej jak deska mogą nie być zadowoleni – model A6000 ewidentnie koloryzuje dźwięk. Natomiast szukający słuchawek angażujących i sprawiających przyjemność z pewnością je docenią. Bez obawy – sygnatura dźwiękowa nie jest wyjątkowo pofalowana, słuchawki zostały zestrojone z głową i wcale nie odbiegają mocno od równowagi. Po prostu słychać, że A6000 mają swój charakter i niektóre aspekty dźwięku są faworyzowane.
Dobrym tego przykładem jest dół pasma, który przechyla się w stronę subbasu. Dzięki temu A6000 potrafią efektownie pulsować i wibrować, jak i przekazać masę niskich tonów w elektronice, rapie czy muzyce popularnej. Średnie oraz wyższe podzakresy basu mają trochę mniej do powiedzenia – dźwięk nie jest więc wyjątkowo ciepły czy zagęszczony, instrumenty nie brzmią w pełni naturalnie. Niemniej nadal możemy posłuchać spokojniejszych brzmień opartych na fortepianie czy kontrabasie – bas nie dominuje, nie dudni i nie muli. Po prostu klasyka, jazz czy gatunki gitarowe brzmią trochę nowocześniej, niż na słuchawkach strojonych neutralnie czy analitycznie. Mnie to nie przeszkadzało, bo Finale A6000 generowały dość energiczny, zróżnicowany i kontrolowany bas z miękkością oraz gładkością charakterystyczną dla przetwornika dynamicznego. Ponownie zaznaczam – bas nie jest serwowany w niestrawnych ilościach, słuchawki z pewnością nie męczą niskimi tonami.
Średnica nie jest pierwszoplanowa, ale nie znika w tle i ma raczej neutralny charakter – wyższy jej podzakres nie został skasowany na rzecz niższego, bo dźwięk jest bezpośredni, zarysowany i wyrazisty. Wciąż jednak słychać w muzyce ciepło i barwy, brzmienie nie sprawia wrażenia szarego, zgaszonego czy rozmiękczonego. Nadal możemy wsłuchiwać się w poszczególne linie melodyczne, podziwiać tembr przeróżnych instrumentów i z łatwością śledzić wokale. Podoba mi się także, że brzmienie jest odpowiednio konturowe, słuchawki nie wygładzają ekstremalnie dźwięku, więc słuchawki przekazują dużo dźwiękowej informacji. Słychać jednak, że A6000 bazują na przetwornikach dynamicznych – dźwięk jest dość miękki i przyjemnie gładki, a nie twardy czy szorstki, za co krytykuje się często modele armaturowe. Moim zdaniem słuchawki są przyjemne w odbiorze, ale wrażliwi mogą się ze mną nie zgodzić – natrafiłem na opinię, że wyższa średnica modelu A6000 jest zbyt mocna i potrafi męczyć. Nic takiego nie miało u mnie miejsca.
Wysokie tony można opisać analogicznie do basu. Pasmo jest także zaznaczone, więc słuchawki brzmią klarownie, bez woalu czy dystansu, ale znowu nie przesadzono – nie stwierdziłem zwiększonej sykliwości, muzyka mnie nie męczyła i nie irytowała. Byłem też zadowolony z rozdzielczości góry pasma – talerze perkusyjne rozbrzmiewały dźwięcznie i metalicznie, instrumenty pnące się wysoko po skali nie sprawiały wrażenia ściętych, podobnie jak wokale. Góra pasma nie podpadła mi także kontrolą – instrumenty rozbrzmiewały czysto i selektywnie, a nie szumiąco czy skrząco. Final Audio A6000 jednak z pewnością nie są ciemne, w górze nie ma jakiegokolwiek roll-offu. Preferujący bezpośredni, wyrazisty i wręcz krystaliczny dźwięk nie będą kręcić nosem, ale fani zagęszczonego, maksymalnie łagodnego brzmienia mogą odebrać słuchawki jako zbyt jasne. Ja jestem w tej pierwszej grupie.
Scena dźwiękowa nie ma spektakularnego rozmiaru, ale tak naprawdę trudno do czegokolwiek się przyczepić. Mimo połączenia niesymetrycznego, nie brakowało mi szerokości – słuchawki kontrastowo separowały kanały, rozpościerały przekaz daleko na boki. Nie czułem też braków w głębi, czy wysokości sceny, a podobał mi się bliski pierwszy plan, bo zazwyczaj nie lubię, gdy słuchawki brzmią mocno z oddali; wolę bardziej intymny przekaz, wrażenie bycia z muzyką sam na sam, a nie na sali koncertowej. Nie stwierdziłem też problemów z separacją poszczególnych dźwięków, bo nic się ze sobą nie zlewało, a pomiędzy źródłami pozornymi nie brakowało tzw. powietrza. Holografia także mnie satysfakcjonowała – odbierałem instrumenty jako trójwymiarowe i zajmujące w scenie obszary, a nie punkty.
Final Audio A6000 – porównania
Przywołane we wstępie słuchawki Sennheisera, czyli modele IE 600 oraz IE 900 również bazują na pojedynczych, 6-milimetrowych przetwornikach. Ich brzmienie także można określić jako muzykalne, ale w trochę innym wydaniu. Otóż „sześćsetki” popisują się basem, ale ten jest bardziej osadzony w średnim zakresie. Z kolei „dziewięćsetki” także lubią subbas, lecz podają niskie tony w wyraźnie większych dawkach. Moim zdaniem Finalom A6000 bliżej do neutralności, bo słuchawki mniej akcentują skrajne pasma, więc brzmią lżej i spokojniej od obu słuchawek Sennheisera. Scena dźwiękowa japońskich dynamików jest z kolei zbliżona do IE 600 i mniejsza od IE 900, które to generują jeszcze większe źródła pozorne. W mojej ocenie oba modele słuchawek Sennheisera mają trochę lepszą dynamikę – przekazują więcej energii, ale różnica nie jest duża. Mnie Final A6000 wciąż angażowały.
Aktualnie IE 600 kosztują około 3000 zł, a IE 900 można mieć za 4000 zł. Myślę, że Finale A6000 stanowią dla nich dobrą i przy tym tańszą alternatywę (2200 zł). Warto też wziąć pod uwagę, że IE 600 oraz IE 900 zdążyły już stanieć – te pierwsze ocierały się o 4000 zł, a te drugie debiutowały w cenie 6000 zł. Może Finale A6000 im nie dorównują, ale w mojej ocenie wygrywają relacją jakości do ceny. Mnie do gustu przypadły wszystkie trzy modele, ale gdybym miał wybierać, to rozważałbym albo Finale A6000, albo Sennheisery IE 600.
W porównaniu do wyżej pozycjonowanych FiiO FH19 słychać sporo różnic. Hybrydy azjatyckiego producenta oferują bliższy midbas, brzmią przestrzennie i dość efektownie. Daje się też wychwycić, że za średnicę czy wysokie tony odpowiadają przetworniki armaturowe (twardsze i zarysowane brzmienie), a holografia jest bardziej trójwymiarowa, co jest również specyfiką wieloprzetwornikowej konstrukcji. Ponadto FH19-tki można przestrajać zarówno filtrami, jak i tipsami z zestawu. Zatem FH19 oferują więcej i brzmią bardziej wyraziście, ale są jednak droższe (3000 zł) i znacznie bardziej skomplikowane. Finale A6000 mogą być lepszym wyborem dla minimalistów, preferujących gładsze i miększe brzmienie przetworników dynamicznych.
Final Audio A6000 – wysterowanie
Finale A6000 nie są trudne do napędzenia, ale mają pewne wymagania. Słuchawki brzmią dobrze z odtwarzaczami, przetwornikami mobilnymi czy adapterami Bluetooth już na niskim poziomie podbicia, ale zauważyłem, że lubią większe wzmocnienie. Średnie podbicie poprawiało atak niskich tonów, słuchawki zaczynały brzmieć wtedy z werwą, w sposób mniej ospały. Nie wiązało się to z pogorszeniem czystości sygnału – przetworniki dynamiczne nie są tak czułe na szum, jak armaturowe.
Bez obawy, do pełni szczęścia nie potrzeba dodatkowych wzmacniaczy czy wyjątkowo zaawansowanych odtwarzaczy – parametry słuchawek zostały dostosowane do nowoczesnego sprzętu przenośnego, a nie smartfonów. To świetna decyzja, bo wyjście słuchawkowe w tych ostatnich stanowi już niestety rzadkość. Nie trzeba też przejmować się specjalnie synergią – unikałbym jedynie wyjątkowo ostrych i jasnych źródeł, ale dzisiaj już trudno takie ekstrema. Tak naprawdę współczesne odtwarzacze czy przetworniki są strojone podobnie, różnią się niuansami, więc kwestia synergii schodzi na dalsze tory.
Podsumowanie
Final Audio A6000 testowało mi się z przyjemnością. Momentalnie doceniłem ich minimalistyczny design, wykończenie odporne na smugi i optymalne wymiary – ani razu nie skarżyłem się na komfort. Doceniłem także skuteczną izolację akustyczną, wygodny kabel z miedzi monokrystalicznej i wysokiej jakości tipsy, z których słynie producent. Muzykalne, lekko podkoloryzowane i klarowne brzmienie przypadło mi do gustu, podobnie jak szeroka, ale nadal bezpośrednia scena dźwiękowa. Model A6000 mnie nie męczył, a relaksował lub angażował w zależności od repertuaru.
Szkoda, że gniazda 2-pin nie są uniwersalne – zostały wpuszczone w obudowy. Nie narzekałbym, gdyby w zestawie znajdował się kabel zbalansowany. Lekko zaakcentowany subbas ostatecznie mi nie przeszkadzał, ale takie strojenie można odebrać inaczej, jako ubytek w średnim zakresie basu, co nie każdemu przypadnie do gustu.
Final Audio A6000 kosztują niecałe 2200 zł. Nie są więc tanie, ale w dzisiejszych czasach taka kwota nie zwala z nóg, szczególnie dlatego, że słuchawki wypadają korzystnie cenowo na tle wspominanych Sennheiserów IE 600 czy IE 900. Jeśli więc szukamy muzykalnych dynamików o efektownym, ale wciąż stonowanym charakterze, to warto zainteresować się Finalami A6000. W innym wypadku pozostają konstrukcje hybrydowe czy planarne.
Zalety:
+ zróżnicowana rozmiarówka tipsów
+ minimalistyczne wzornictwo
+ wysoka jakość wykonania
+ wzorowa ergonomia
+ wygodny kabel
+ niezła izolacja akustyczna
+ muzykalne i efektowne, ale wciąż stonowane brzmienie
+ proporcjonalna, trójwymiarowa scena dźwiękowa
Wady:
– nieuniwersalne gniazda 2-pin
– brak kabla zbalansowanego w zestawie
– specyficzny futerał
– pewien ubytek w średnim zakresie basu
Sprzęt dostarczył:
Final Audio oferuje zamienny zbalansowany 4.4mm kabel do IEM 2-pin 0.78mm – Model Final C141 – Soft
Soft – Silver Coat Cable (wersja miękka osłona, posrebrzana miedź)
Recessed (wtyk wpuszczany w słuchawkę)
Notch (z nacięciem na wtyku pasujące do gniazda w słuchawce)
https://final-inc.com/en/products/c141-2-pin-soft-silver-coat-cable
Świetny kabel pasuje też do innych kompatybilnych słuchawek.
Rzeczywiście! Dzięki za zwrócenie uwagi. Wprawdzie wariantu C141 nie znalazłem na polskim rynku, ale jest za to C106 z wtyczką 4,4 mm.