Final Audio Design jest firmą z bogatymi tradycjami na rynku audio, a i ich topowe modele słuchawek mają wielu zwolenników. Jednak prócz wysokiej półki, starają się wprowadzać swoje rozwiązania również na niski pułap cenowy i właśnie tu znajdziemy bohatera dzisiejszej recenzji, czyli dokanałówki E500, wycenione na 99 złotych.

Jak przystało na serię E, także tu mamy do czynienia z małą konstrukcją skrywającą pojedynczy przetwornik dynamiczny na każdą stronę. Ale czy zachowanie podobieństw wizualnych przekłada się również na nawiązanie do brzmienia większych braci i czy opisywane słuchawki są w stanie znaleźć sobie miejsce w tak mocno obsadzonym przedziale cenowym? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Wyposażenie


Pod względem opakowania, dostajemy do ręki najmniejszy kartonik ze słuchawkami, z jakim miałem do czynienia w ciągu ostatnich dwóch lat. I bardzo dobrze, gdyż w czasie gdy tyle mowy o ochronie przyrody, nie ma powodu by tak podstawowe modele umieszczać w wielkich pudełkach i otaczać je górą plastiku. Tutaj mamy biały karton, na którym umieszczono podstawowe informacje, a w środku foliowy woreczek ze słuchawkami, instrukcją obsługi oraz zestawem pojedynczych silikonowych nakładek w rozmiarach XS, S, M oraz L.

REKLAMA
fiio

Oszczędność na opakowaniu na szczęście nie oznaczała oszczędności na tipsach, gdyż te z zestawu, to standardowe gumki Finala, które są jednymi z lepszych na rynku, niezależnie od przedziału cenowego. Mało tego – biorąc pod uwagę ich cenę w osobnych zestawach, tutaj E500 są… darmowym dodatkiem do samych nakładek!

Wykonanie


Kopułki są bliźniaczą konstrukcją do już recenzowanych na naszych łamach droższych Finali E1000. Mamy więc drobną walcowatą obudowę wykonaną z tworzywa sztucznego i o średnicy mniejszej od najmniejszych tipsów. Nigdy zatem nie będzie ona rozpierała ucha, ani nie wywoła szoku termicznego w chłodniejsze dni.

Tulejki są krótkie i dość wąskie, zatem nie trzeba obawiać się o dyskomfort nawet przy węższych kanałach, a dobrze dobrane nakładki zapewnią stabilność w uchu, zwłaszcza że całość jest bardzo lekka i grawitacja nie ciągnie E500 ku ziemi w taki sposób, by było to odczuwalne.

Przewód wychodzący z kopułek również jest wzięty ze starszego brata. To dwa odcinki kabla sklejone izolacją, rozchodzącą się na osobne kanały dopiero za rozdzielaczem, czyli dość powszechne rozwiązanie w najtańszych słuchawkach. Tutaj jednak należy przyznać, że całość jest dość przyjemna w dotyku, a dzięki odpowiedniej grubości nie ma nadmiernych tendencji do splatania się. Niestety efekt mikrofonowy jest zauważalny, choć można go ograniczyć sprawnie działającym suwakiem, pozwalającym skutecznie skrócić swobodnie wiszące pod brodą przewody odpowiadające za oba kanały. Wtyk mini-jack jest zamknięty w obudowie prowadzonej pod kątem 90 stopni i zabezpieczony elastyczną odgiętką, która powinna zapewnić mu dłuższy żywot nawet przy mniej ostrożnym obchodzeniu się ze słuchawkami.

Natomiast pod względem estetycznym E500 są jeszcze mniej interesujące niż E1000. Tym razem wszystko jest tak samo czarne: czarne tipsy, czarne kopułki, czarny przewód, czarne oznaczenie modelu, czarne oznaczenie kanału, czarne logo firmy – bez dobrego oświetlenia wybranie lewej i prawej kopułki to zgadywanie. Rozumiem oszczędności, ale tutaj sprowadza się to do uprzykrzania życia użytkownikowi.

Z kolei bardzo dobra ergonomia i dość przeciętne tłumienie pozwalają na długie odsłuchy bez męczenia ucha, choć ograniczona izolacja akustyczna może nas zmusić do podkręcania głośności w hałaśliwym otoczeniu.

Brzmienie


Źródła wykorzystane podczas testów: iBasso DC03, Samsung Galaxy S10e, Shanling M0, xDuoo D3, xDuoo Link, Zorloo Ztella

Bas jest lekko zaznaczony w swojej środkowej części, wyraźnie docieplając brzmienie i dając słuchaczowi poczucie masy nisko schodzących dźwięków. Jednocześnie E500 operują dołem zaoblonym, z wydłużonym wybrzmiewaniem, więc wyraźnie czuć wibracje, kosztem zmniejszonej szybkości uderzenia oraz jego różnorodności. Gdy mamy wiele szybko zmieniających się linii basu, opisywany model Finali wyraźnie nie nadąża i całość zaczyna się zlewać. Natomiast w ciekawy sposób przedstawia muzykę spokojniejszą, taką jak transowy chillout czy dark folk, gdzie sekcja rytmiczna ma budować gęsty klimat i zajmować przestrzeń, a nie raczyć nas wysublimowaniem i szybkością.

Z powodu tak zestrojonych niskich tonów, mało istotnym podczas odsłuchów jest fakt, że poniżej 50 Hz zaczynają się one zauważalnie wygaszać. Być może w ten sposób starano się zrekompensować niedostatki zastosowanych przetworników, niemniej sprawdza się to zaskakująco dobrze. I choć wyższego basu mogłoby być nieco mniej, by poprawić ogólną czytelność, to dolna część pasma przenoszenia jest dostatecznie spójna oraz przyjemna w odbiorze, choć nie do końca uniwersalna.

Tony średnie są wyraźnie ocieplone i dość gęste, ale, co istotne, nie zostały przyciemnione. Nie są więc przesadnie „misiowate”, choć zaoblone dźwięki instrumentów oraz ich zmiękczone wygasanie budują nieco leniwy i przytulny klimat. Z tego powodu na pewno nie są to słuchawki do bardzo szybkiego i agresywnego grania, gdyż po prostu będzie za miękko i bez pazura, a to ze względu na rozmywające się i przez to stłamszone gitary lub szybsze bity. Natomiast przy bardziej stonowanych gatunkach, taka prezentacja średnicy daje duże poczucie intymności i to mimo faktu, że wcale nie jest ona rzucona w twarz słuchaczowi, a dzięki temu nie tłamsi swoim strojeniem. Tu instrumenty są nieco oddalone, dając muzyce więcej powietrza. Finale E500 nie starają się udawać technicznego wyżyłowania w tym zakresie, ale oferują wysoką muzykalność, nawet pomimo ograniczonej dynamiki, która nie pozwala wychwycić wszystkich smaczków w wybrzmiewaniu strun.

Wokale są ciepłe i dość bliskie, wyraźnie nakierowane na słuchacza i chętnie wciągające go w warstwę liryczną. Ich barwa jest zauważalnie podkolorowana, ale bardzo dobrze pasuje do całościowego strojenia słuchawek. Otacza nas swoją obecnością, nie będąc przy tym zbyt nachalną. Dodaje to głębi głosom, stawiając je jako główny punkt programu, szczególnie z okolic barytonu oraz altu i mezzosopranu, pozostawiając pewne braki na skrajach, z jednej strony za bardzo zmiękczając wokale niskie, a z drugiej ocieplając najwyższe partie.

Tony wysokie są spokojne, a dość szybko zaczynający się ich spadek ani przez chwilę nie próbuje ich stawiać przed innymi składowymi pasma. To typowe dopełnienie niższych dźwięków – obecne, przyjemne, ale niczym się nie wyróżniające. Poszczególne tony są dość dynamiczne, ale zaoblenie i nuta ciepła dość skutecznie ograniczają blask instrumentów. Choć takie strojenie jest bardzo bezpieczne, gdyż nigdy nie będzie ofensywne i męczące, to zabiera słuchawkom uniwersalność. Na Finalach E500 koncerty skrzypcowe czy solówki na perkusji nie są najbardziej emocjonującym zajęciem w świecie audio – po prostu brakuje im energii, a krawędzie są zbyt rozmyte, przez co całość jest mniej naturalna. Natomiast jako tło spokojniejszej muzyki, szczególnie granej na żywych instrumentach operujących na niższych częstotliwościach, sprawdza się to bardzo dobrze.

Scena jest poprawna i spójna. Pierwszy plan jest nieco odsunięty od słuchacza i mocniej zarysowany, dominując w przestrzeni, ale nie pozbawia słuchawek poczucia pewnej głębi. Kolejne elementy są wyczuwalne w tle i mimo iż zostały osadzone blisko siebie, to nie zlewają się w jedną ścianę dźwięku, a powietrze pomiędzy instrumentami jest obecne. Gorzej wypada holografia nagrań, a to przez dość jednorodne przedstawianie obu kanałów, co utrudnia dokładną lokalizację źródeł pozornych dźwięku.

Z kolei detaliczność w całym zakresie stoi na średnim poziomie. Strojenie słuchawek pod gładką muzykalność i rozmywanie poszczególnych dźwięków sprawiły, że o śledzeniu mikrodetali możemy praktycznie zapomnieć. Obecne są tylko szczegóły uwypuklone w trakcie realizacji, choć i one nie są nadzwyczaj krystaliczne, a całość zanurza się w ciepłym i zagęszczonym klimacie generowanym przez E500.

Pod względem doboru źródła Final E500 są bardzo mało wymagające i wśród sprzętów, które towarzyszyły mi podczas testów, nie udało mi się znaleźć żadnego, z którym ten model sprawiałby jakiekolwiek problemy. Słuchawki są mało wrażliwe na charakter odtwarzaczy i mimo preferowania tych o jaśniejszej sygnaturze, jak xDuoo X3 II czy iBasso DC03, bardzo niewiele tracą choćby na cieplejszym Shanlingu M0 lub Zorloo Ztella. Zapotrzebowanie na prąd mają prawie żadne i nawet telefon napędzi je dobrze, a przy tym nie są one wrażliwe na szumy elektroniki. Jeśli więc tylko wpasują się w nasze wymagania swoim sposobem grania, można je śmiało brać, niezależnie do czego będą podpięte.

Patrząc na konkurencję, należy zacząć od innych dokanałówek Final Audio Design, przede wszystkim niewiele droższych Final E1000. Mimo bliźniaczej budowy, dostajemy już inne brzmienie – w wyższym modelu jest ono jaśniejsze, bardziej dynamiczne i mocniej podkreślające skraje pasma. Przekłada się to na zwiększenie szczegółowości oraz większą uniwersalność. Na pewno jest to wybór bezpieczniejszy i mniej specyficznie zestrojony, ale przez to niekoniecznie będzie postępem, jeśli dokładnie wiemy czego szukamy w dźwięku.

Z kolej ponad dwa razy droższe niż E500 są Final E2000CS, będące kolejnym krokiem po E1000 w stronę grania “V”, gdyż najbardziej z całej trójki akcentują bas oraz tony wysokie, prezentując brzmienie nowoczesne, mniej skupione na średnicy. Efekt ten jest pogłębiony przez odsunięty od słuchacza pierwszy plan oraz mocniej rozciągniętą na boki scenę. I choć znajdziemy tu ciepłe nuty, niczym w najniższym modelu, to nie jest to bezpośredni postęp brzmieniowy, lecz krok w bok.

Jeśli szukamy rozwinięcia strojenia Finali E500 z większą dynamiką oraz wzrostem czytelności, szczególnie na skrajach, to dobrym wyborem będą Sonicast Direm E3. Kosztują one jednak ponad dwa razy więcej od recenzowanego modelu i pod względem wyceny niewiele ustępują E2000CS. W zamian dostajemy jednak dźwięk już z trochę wyższej półki, o podobnym charakterze, o nieco zbliżonej manierze, ale też niewiele gorszą wygodę.

Jeszcze lepszą ergonomię dostaniemy w Lypertekach Mevi, które kosztują tyle samo co E500. To jednak granie jaśniejsze, bliższe wspomnianym E2000CS, z szybszym, ale jednocześnie nieco mniej naturalnym dźwiękiem na średnicy.

Gdy interesuje nas granie typowo nastawione na skraje, z mocnym basem i lekko podkreśloną górą, gdzie średnica stoi nieco z tyłu, to dość oczywistym wyborem stają się Fidue A33. Są one bardziej rozrywkowe od E500, chętnie zmuszają do tupania nogą, ale skierowane są do całkiem innego odbiorcy. Wielkościowo są one jednak trochę większe niż Finale, co dla niektórych może mieć znaczenie.

Podsumowanie


Final E500 to ciekawe, ale jednocześnie dość nietypowe słuchawki dokanałowe. Ich niewątpliwą zaletą jest ergonomia, wynikająca z połączenia niewielkich kopułek oraz bardzo dobrej jakości silikonowych nakładek. Z drugiej strony nie zachęcają one wizualnie, gdyż producent postawił na wszechobecną czerń, co czasami wręcz uniemożliwia prawidłowe dopasowanie kanałów do właściwego ucha. Samo brzmienie jest specyficzne jak na ten przedział cenowy – podczas gdy niemal wszyscy podążają w stronę nowoczesnego grania z podkreślonym basem i tonami wysokimi, często stawiając na jaśniejsze brzmienie, mające uwypuklić szczegółowość, tak Final Audio Design poszło całkowicie w drugą stronę – mniej skrajów pasma, więcej średnicy, mniej analizy, więcej ciepła. Z tego względu nie są to słuchawki uniwersalne, a przeznaczone dla użytkowników z określonym gustem.

Jeśli szukamy czegoś mocno żywiołowego, co nam doda energii, zachęci do ruchu, nie będzie to najlepszy wybór. Natomiast dla fanów bluesa, poezji śpiewanej, dark ambientu i innych spokojniejszych oraz bardziej klimatycznych gatunków muzycznych, to zdecydowanie jeden z najciekawszych wyborów w cenie do 100 złotych.

Zalety:
+ małe i lekkie kopułki,
+ bardzo dobre silikonowe nakładki,
+ nasycona i bogata średnica,
+ niemęczący charakter grania, nawet przy długich odsłuchach,
+ duża intymność dźwięku, przy zachowanej przestrzeni od słuchacza,
+ brzmienie nietypowe, ale ciekawe.

Wady:
– brzmienie nietypowe, a przez to mało uniwersalne,
– zaoblone dźwięki ograniczają dynamikę, szczególnie tonów wysokich,
– zauważalne spadki na skrajach pasma,
– mało naturalne najniższe oraz najwyższe wokale,
– słaba holografia,
– kopułki tak czarne, że aż nieczytelne.

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

5 KOMENTARZE

    • interesujące porównanie, bo z wykresów wnioskowałbym coś innego, ale nie miejąc nigdy w uszach blessing 2 nie będę kwestionował rady.

      bardzo ciekawi mnie jak w związku z powyższym crinacle zareagowałby na nasze e1.

      skoro jest mowa o moondrop, można się spodziewać w przyszłości wrażeń wspomnianego modelu?

Skomentuj pyotr Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj