HiFiMAN Isvarna to wokółuszne i zamknięte słuchawki klasy hi-end o hybrydowej konfiguracji przetworników. Nowy model został wyposażony w przetworniki dynamiczne oraz planarne – te pierwsze odpowiadają za niskie tony, a drugie za pozostałe pasma. Brzmienie ma być pełniejsze, niż zazwyczaj w słuchawkach azjatyckiego producenta, ale nadal precyzyjne i przestrzenne.
HiFiMAN rozdaje karty w kategorii słuchawek otwartych, ale zamknięte konstrukcje producenta jeszcze nie zdobyły powszechnego uznania. Testowane przeze mnie modele rzeczywiście budziły mieszane uczucia – HE-R9 zgrywały się tylko z określonym repertuarem i sprzętem ze względu na mocno podbity bas, a pierwszoplanowa średnica Sundara Closed-Back nie wszystkich przekonała. Z kolei Audivina zachwycały gigantyczną sceną dźwiękową, ale słabo tłumiły i wymagały korekcji. Myślę, że odzwierciedlają to większe, niż zazwyczaj przeceny, bo sięgające nawet 75%. Dla przykładu Audivina staniały z 12000 zł aż do 3000 zł…
HiFiMAN się nie poddaje i tym razem idzie na całość. Najnowszymi słuchawkami producenta o konstrukcji zamkniętej są Isvarna, czyli wokółuszne hybrydy, które bazują na przetwornikach dynamicznych oraz magnetoelektrycznych. Zintegrowana zwrotnica dzieli pasmo w okolicy 300 Hz, czyli dynamiki odpowiadają za niskie tony, a planary za średnie i wysokie rejestry. To odważne posunięcie, żeby nie powiedzieć szalone – wszak do tej pory HiFiMAN miał pewne problemy z zestrojeniem słuchawek o standardowej konfiguracji, a dorzucenie dodatkowych przetworników zdecydowanie komplikuje sprawę.
Czy dzięki hybrydowej konstrukcji HiFiMAN w końcu przełamie „klątwę” wiszącą nad zamkniętymi modelami? Mam nadzieję, bo Isvarna zostały wycenione na 14000 zł.
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kufer na słuchawki;
- kabel niesymetryczny 3,5 mm (ok. 150 cm);
- kabel niesymetryczny 6,35 mm (ok. 300 cm);
- kabel zbalansowany XLR (ok. 300 cm);
- instrukcję obsługi i dokumentację.
Moim zdaniem wyposażenie to krok wstecz względem starszych słuchawek producenta. Kufer obszyty sztuczną skórą nie zachwyca jakością i tylko winduje cenę, podobnie zresztą jak krótka instrukcja obsługi w twardej oprawie z obwolutą. Osobiście wolałbym standardowe pudełko z szarego kartonu i zwyczajną instrukcję – „książka” zawierająca jedynie kilka prostych grafik i podstawowych rad to marnotrawstwo.
Tym razem kable zabezpieczono oplotem, ale dobór wtyczek mógłby być lepszy. Uważam, że krótszy przewód mobilny powinien być zbalansowany, bo nabywca słuchawek tej klasy z pewnością dysponuje odtwarzaczem czy przenośnym przetwornikiem z wyjściem 4,4 mm. Pozostałe połączenia mogły zostać zrealizowane za pomocą przejściówek (jak u Sivga), a ideałem byłby kabel modularny (jak u FiiO).
Konstrukcja
Wzornictwo jest zaskakująco udane! Isvarna tylko nieznacznie odstają od normy, a do tego prezentują się zdecydowanie nowocześniej oraz paradoksalnie zgrabniej od modelu Audivina. Wprawdzie poszerzony kształt muszli jest dość awangardowy, ale producent nie przesadził z ozdobami i postawił na klasyczny pałąk, więc na pierwszy rzut oka nie widać „hybrydowości” modelu Isvarna. Wystarczy jednak spojrzeć na tył muszli, żeby zauważyć niestandardowe elementy, czyli dodatkowe maskownice.
Skrywają one owalne przetworniki dynamiczne, umieszczone prostopadle do przetworników planarnych, które to swoją drogą zostały zamocowane ukośnie – przez siateczki można dostrzec, że magnesy biegną po przekątnej. Na maskownicach kończą się „udziwnienia”, bo oprócz nich na krawędziach znajdziemy jedynie standardowe gniazda 3,5 mm. Hybrydowe i kątowe nauszniki z gąbkowym wypełnieniem także nie są niczym nowym. Przypięto je za pomocą rzepów, więc łatwo je zdemontować do czyszczenia.
Pałąk nie wymaga głębszego opisu, bo jest znany z droższych słuchawek otwartych HiFiMAN-a. Zastosowano standardowe widełki, które obracają się w osi pionowej i pozwalają na dość swobodne odchylanie muszli w osi poziomej, więc słuchawki dostosowują się do użytkownika i można je złożyć na płasko. Nie zabrakło też ruchomej i podziurkowanej opaski ze skóry, która przesuwa się precyzyjnie w ramach ośmiostopniowej skali.
Jakość wykonania jest na wysokim poziomie, ale do perfekcji trochę zabrakło. Muszle skonstruowano z aluminium i należycie wykończono, podobnie jak stalowy pałąk. Nie dostrzegłem też problemów ze spasowaniem poszczególnych elementów. Słuchawki wydają się być jednak lekko rozklekotane z powodu dużej masy samych muszli i lekkich luzów na widełkach pałąka. Nie ma to specjalnego znaczenia na co dzień, ale wymagający mogą kręcić nosem.
Ergonomia i użytkowanie
HiFiMAN Isvarna nie są wyjątkowo ciężkie, jak na konstrukcję hybrydową. Słuchawki ważą niewiele ponad 460 gramów, czyli nieznacznie więcej od klasycznych, otwartych słuchawek planarnych producenta i o 10 gramów mniej od Audivina. Nie zmienia to jednak faktu, że prawie pół kilo wagi to nadal dużo, więc o słuchawkach na głowie raczej nie zapomnimy. To w dużej mierze wina dysproporcji masy – czuć, że muszle są wyraźnie cięższe od pałąka, a do tego odstają od głowy mocniej, niż te ze słuchawek otwartych, co w konsekwencji zwiększa nacisk na czubek głowy.
Sporo będzie zależało od… naszej fryzury. Mnie natura nie obdarzyła bujnymi włosami, więc podziurkowana opaska z czasem zaczynała irytować skórę głowy i powodować dyskomfort. Niemniej Isvarna były dla mnie i tak wygodniejsze od słuchawek Audeze, ze względu na zachowany dystans pomiędzy opaską a samym pałąkiem. Nie narzekałem też specjalnie na siłę nacisku pałąka, która jest neutralizowana przez wystarczająco miękkie i optymalnie pojemne nauszniki. Zatem hybrydowa konstrukcja nie ma specjalnych konsekwencji na co dzień – w praktyce Isvarna sprawują się niczym standardowe planary.
Obawiałem się, że ze względu na maskownice na krawędziach Isvarna są tak naprawdę półotwarte, ale słuchawki rzeczywiście zasługują na miano zamkniętych, bo izolują satysfakcjonująco. Wciąż nie pozostaniemy z dźwiękiem sam na sam, bo zgiełk przebije się do uszu. Niemniej w trakcie odsłuchów na typowym poziomie głośności można już skupić na muzyce i zapomnieć o świecie. Nie umożliwiały tego Audivina, które tłumiły naprawdę słabo, co było kolejnym argumentem przeciw ich zakupowi. Ponadto Isvarna tylko nieznacznie „przeciekają”, czyli nie powinniśmy przeszkadzać osobom w naszym otoczeniu.
Kable mają pewne wady. Przewody są solidne i przyjemne w dotyku za sprawą lekko luźnego oplotu o podłużnym splocie, ale niestety mikrofonują, czyli odgłosy stukania lub ocierania się o ubranie docierają do naszych uszu. Trudno je też ułożyć lub skrócić, bo sprężynują, czyli nie są tak elastyczne i lejące się, jak starsze przewody HiFiMAN-a. Moim zdaniem kable z zestawu HE1000 V3 są górą – nie zostały one zabezpieczone oplotem, ale za to zdecydowanie lepiej się układają i łatwiej je zwinąć. Z wymianą kabli nie będzie jednak problemu, bo gniazda 3,5 mm nie zostały wpuszczone w muszle i nie posiadają dodatkowych blokad.
Specyfikacja
- konstrukcja: zamknięta
- przetworniki: planarne i dynamiczne
- pasmo przenoszenia: 6 Hz-60 kHz
- impedancja: 16 Ω
- czułość: 93 dB
- kable: 2x 3,5 mm > 3,5 mm (150 cm); 2x 3,5 mm > 6,35 mm (300 cm); 2x 3,5 mm > XLR (300 cm)
- masa: 462 g
Brzmienie
Isvarna nie rozczarowują! To bez wątpienia najlepsze, zamknięte HiFiMAN-y z jakimi miałem do czynienia. Producent naprawdę się postarał, bo oba rodzaje przetworników świetnie się uzupełniają. Wprawdzie początkowo słychać hybrydowość słuchawek, ale przejście z niskich tonów w średnicę jest i tak zaskakująco płynne, a strojenie stosunkowo uniwersalne, bo akcenty w skrajach pasma nie są przesadzone. Imponuje również dynamika – Isvarna przekazują mnóstwo energii, brzmią szybko i z wykopem, więc mocno angażują. Szybko doceniłem też szerokość sceny dźwiękowej, która jest ponadprzeciętna, jak na zamkniętą konstrukcję. Zacznijmy jednak od początku.
HiFiMAN Isvarna – sygnatura dźwiękowa
Niskie tony budują fundament dźwięku i chętnie wychodzą przed szereg, ale nie zalewają muzyki. Wprawdzie bas jest podawany w większych dawkach, niż zazwyczaj w słuchawkach klasy audiofilskiej, ale o ilościach z modeli konsumenckich wciąż nie ma mowy. Samo pasmo jest też przyzwoicie zbalansowane – Isvarna swobodnie schodzą w subbas, ale oferują także wypełniony midbas i punktowy wyższy bas, więc zgrywają się nie tylko z elektroniką czy muzyką popularną, ale także jazzem lub klasyką. Brzmienie dołu jest soczyste, masywne i gęste. Niskie tony nie zlewają się jednak w bezkształtną masę, bo słuchawki z powodzeniem różnicują fakturę instrumentów. Ponadto bas nie zamula za sprawą wzorowego timingu – atak jest natychmiastowy, a wybrzmiewanie gwałtowne, więc słuchawki momentalnie angażują i sprawiają przyjemność. Niemniej gdy wymaga tego repertuar, niskie tony potrafią się leniwie przelewać. Z przyjemnością słuchałem więc gitar basowych, kontrabasów, fortepianów, perkusji czy syntezatorów lub cyfrowych sampli – ani przez chwilę się nie nudziłem.
Średnica jest krok wstecz względem basu, ale nie daje się zdominować. Charakter pasma jest typowy dla planarów producenta, bo zrównoważony – nie słychać specjalnego konfliktu pomiędzy niższym a wyższym jego zakresem. Isvarna potrafią zabrzmieć zarówno ciepło i dość naturalnie, jak i chłodno oraz syntetycznie. Brzmienie środka jest ponadto klarowne i bezpośrednie, a także precyzyjne, twarde i szczegółowe, jak przystało na przetworniki planarne. Daje się więc wychwycić pewien kontrast w stosunku do basu, bo średnica nie jest tak gładka i miękka, jak niskie tony. Mnie to nie przeszkadzało, a z czasem zacząłem wręcz doceniać hybrydową konstrukcję; odmienne charaktery przetworników wydawały się paradoksalnie uzupełniać. Spora w tym zasługa elastycznego strojenia niskich tonów – brzmienie jest masywne tam, gdzie potrzeba, więc jeśli sięgniemy po spokojniejszy repertuar, to bas nie przytłoczy instrumentów operujących średnicą. Nie trzeba też przejmować się, że wokale zginą gdzieś w tle, bo przetworniki planarne brzmią zbyt wyraziście, żeby pozwolić się przytłoczyć dynamikom.
Góra pasma jest również w stylu HiFiMAN-a – nie ma mowy o jakimkolwiek zgaszeniu, przyciemnieniu czy ścięciu. Pasmo rozbrzmiewa maksymalnie swobodnie i klarownie, ale na szczęście nie żyletkowo, bo niskie tony mają jednak trochę więcej do powiedzenia od wysokich. Nie ma też wątpliwości, że za górne rejestry odpowiadają przetworniki planarne. Łatwo docenić więc gitarowe solówki, dęciaki, wysokie wokale, jak i talerze perkusyjne – instrumenty operujące górnymi zakresami rozbrzmiewają naturalnie, selektywnie i szczegółowo. Słuchawki powinni więc trafić w gust zarówno melomanów lubujących się w basie, jak i tych skupiających się przede wszystkim na wysokich tonach. Nie stwierdziłem też wzmożonej sybilizacji. Niemniej Isvarna z pewnością nie złagodzą sykliwości zawartej w samych nagraniach i nie uratują kiepskiego masteringu – anemiczne i wyostrzone utwory wciąż mogą być problematyczne.
Scena dźwiękowa jest duża i szeroka, a więc elipsoidalna. W prawdzie jeszcze nie tak „otwarta”, jak w słuchawkach… otwartych, ale już naprawdę swobodna, odseparowana i napowietrzona. W połączeniach zbalansowanych Isvarna mocno kontrastują oba kanały, rozciągając przekaz daleko na boki, ale także pozycjonują instrumenty w głębi i wysokości sceny dźwiękowej. Mamy więc do czynienia z trójwymiarowym przekazem. Pozytywnie oceniam także holografię – instrumenty są duże, kształtne i zajmują w przestrzeni obszary, a nie punkty. W tym aspekcie prym wiedzie oczywiście bas, zważywszy na jego wzmocnienie i charakter samych niskich tonów. Co ciekawe bas nie wypełnia wszelkich zakamarków sceny, jest odseparowany i kontrolowany, więc nie pogarsza separacji instrumentów oraz nie powoduje wrażenia ciasnoty. Nie jest to oczywiste w słuchawkach o mocnym fundamencie basowym.
HiFiMAN Isvarna – porównania z HiFiMAN Audivina i HE1000 V3
Moim zdaniem Isvarna są zdecydowanie lepsze od Audivina. Nastąpił duży progres i nie mam na myśli tylko basu, bo Audivina falowały i brzmiały zbyt ostro w sopranie. W ich przypadku posiłkowałem się korektorem, którego zazwyczaj unikam, ale bez niego Audivina były dla mnie trudne do słuchania. Nic takiego nie miało miejsca podczas odsłuchów bohatera testu – Isvarna nie przytłoczyły mnie basem i odebrałem je jako zestrojone optymalnie w średnicy oraz wysokich tonach. Uważam też, że mimo zintegrowanych „subwooferów”, to Isvarna są bliższe równowagi. W Audivina słychać było mnóstwo górek i dolin, które wprawdzie dało się wyeliminować, ale trzeba było trochę popracować z korektorem.
Mam wrażenie, że w przypadku modelu Audivina producent skupił się przede wszystkim na scenie, a zignorował tuning. W starszym modelu jest ona niezwykle rozciągnięta, zdystansowana i w efekcie koncertowa. Isvarna bynajmniej nie brzmią ciasno, ale ich prezentacja jest trochę bardziej kameralna i intymna za sprawą bliższego pierwszego planu. Jeśli więc priorytet ma przestrzeń, to Audivina będą górą. Gdy natomiast możemy poświęcić wymiary sceny na rzecz lepszego strojenia, to Isvarna wyjdą na prowadzenie i to z łatwością. Warto też pamiętać, że Audivina zostały przecenione z 12000 zł na 3000 zł – jeśli nie boimy się używać korektora, to ze słuchawek można sporo wyciągnąć. Niemniej z czasem Isvarna najpewniej również stanieją. Sam wolałbym na to poczekać, niż walczyć z Audivina.
HiFiMAN HE1000 V3 to już zupełnie inne słuchawki. Porównując oba modele miałem momentami wrażenie, że z HE1000 V3 jest coś nie tak ze względu na brak przetworników dynamicznych, do których szybko przyzwyczaiłem się w brzmieniu Isvarna. Efekt jednak szybko mijał, a wtedy HE1000 V3 zaczynały zachwycać równowagą, precyzją, rozdzielczością i sceną dźwiękową. Rozumiem, że zestawienie jest kontrowersyjne, bo porównuję ze sobą słuchawki zamknięte i otwarte, hybrydowe i planarne, podkoloryzowane i wierne, ale pozwala to zrozumieć jak brzmią Isvarna i czym różnią się od standardowych konstrukcji otwartych HiFiMAN-a. Hybrydowa nowość jest bez wątpienia efektowniejsza w przekazie, bardziej przystępna w charakterze i uniwersalna za sprawą zamkniętej, nieźle tłumiącej konstrukcji.
Jeśli więc zależy nam na muzykalności, lubimy podkreślony bas i słuchamy przeróżnych gatunków muzycznych, to Isvarna raczej nie zawiodą. Gdy natomiast liczy się koherentny, zrównoważony przekaz, a na naszej liście odtwarzania gości przede wszystkim ambitniejsza i lżejsza muzyka, to HE1000 V3 oraz pochodne modele planarne będą bez wątpienia lepszym wyborem. Jednak oceniając stricte obiektywnie i patrząc na relację jakości do ceny, to otwarte HiFiMAN-y są bardziej opłacalne – HE1000 V3 czy Arya Organic kosztują ułamek ceny modelu Isvarna. Nie ukrywam jednak, że sam bawiłem się znacznie lepiej testując Isvarna, bo stosunkowo płaskie i klarowne brzmienie planarów już mi się przejadło.
HiFiMAN Isvarna – wysterowanie
Isvarna lubią moc. Bez obawy, wciąż stosunkowo łatwo je napędzić nawet z odtwarzaczy, ale najlepsze efekty uzyskiwałem na wyższych poziomach wzmocnienia. Mowa jednak o słuchawkach planarnych o dość niskiej czułości (93 dB), wyposażonych w dodatkowe przetworniki dynamiczne. Uważam to za zaletę – dzięki temu możemy swobodnie operować pokrętłami głośności i wykorzystać potencjał wzmacniaczy stacjonarnych czy wydajnych odtwarzaczy mobilnych.
Moim zdaniem Isvarna są słuchawkami synergicznymi. Słuchało mi się ich świetnie zarówno ze źródeł o gładszej i bardziej naturalnej sygnaturze (HiFiMAN EF600), jak i tych brzmiących neutralnie i typowo „tranzystorowo” (FiiO R9). Gdybym miał jednak wybierać, to postawiłbym na model EF600 z przetwornikiem R2R – w tym połączeniu Isvarna były bardziej angażujące i przyjemniejsze w odbiorze. Standardowo należy unikać jedynie ekstremów – mocno basowych lub ewidentnie wyostrzonych źródeł. Jedne i drugie zaszkodzą Isvarnom.
Podsumowanie
Isvarna są nie tylko najlepszymi, zamkniętymi HiFiMAN-ami, ale świetnymi słuchawkami w ogóle. Wzornictwo wpada w oko, jakość wykonania jest na dobrym poziomie, tłumienie satysfakcjonujące, a ergonomia zaskakująco wysoka, jak na model hybrydowy – masa słuchawek jest zbliżona do standardowych planarów. Trzy kable w zestawie (w tym zbalansowany) także oceniam na plus. Strojenie pozytywnie zaskakuje. Bas, choć mocny, nie przytłacza, pasmo średnie jest zrównoważone, a góra klarowna, ale nie żyletkowa. Z kolei scena dźwiękowa należy do obszernych i trójwymiarowych. Nie mam też zastrzeżeń odnośnie rozdzielczości dźwięku i dynamiki – Isvarna brzmią szczegółowo i „w punkt”.
Mam jednak kilka zastrzeżeń. Kable mogłyby być lepsze, bo mikrofonują i nie chcą się poprawnie układać. Dobór wtyczek także nie zachwyca – w zestawie powinien być kabel w standardzie 4,4 mm. Należy liczyć się też z pewnymi wadami ergonomicznymi (ciężkie muszle), a nie wszystkim spodoba się podziurkowana opaska.
HiFiMAN Isvarna kosztują 14000 zł. Jestem świadomy, że to niejako demonstracja technologii, a zaprojektowanie takich słuchawek do tanich nie należy, więc wysoka cena jest niejako zrozumiała. Od lat oceniam jednak jakość produktów w kontekście ceny i z tego powodu nie mogę przyznać słuchawkom rekomendacji – otwarte planary HiFiMAN-a w stylu HE1000 V3 oferują jednak więcej za mniej. Niemniej jeśli cena nie gra roli, a w planarach brakuje nam zazwyczaj basu, to Isvarna powinny sprostać zadaniu. Mnie słuchało się ich świetnie.
Zalety:
+ trzy kable w zestawie
+ estetyczne wzornictwo
+ dobra jakość wykonania
+ akceptowalna masa
+ szeroka regulacja rozmiaru
+ satysfakcjonująca izolacja akustyczna
+ szybki i głęboki bas, zrównoważona średnica i klarowna góra
+ duża i holograficzna scena dźwiękowa
+ wysoka rozdzielczość i dynamika
Wady:
– brak kabla 4,4 mm w komplecie
– sztywne i mikrofonujące przewody
– pewne problemy ergonomiczne
Sprzęt dostarczył:
14 tysi.od hifimana lepiej nic nie kupować bo tandetę jaką produkują przeceniają potem właśnie o 75%. Dobrze jest poczytać tu i ówdzie na temat ich słuchawek. Sam miałem okazję słuchać sporo ich modeli w jednym ze sklepów, i mimizachwalanja przez sprzedawców zdecydowanie nie robiły dobrego wrażenia.