RE-600S V2 to odświeżona wersja znanych słuchawek HiFiMAN-a. Posiadają one przetworniki dynamiczne o średnicy 8,5 mm z membranami pokrytymi tytanem, zamknięte w aluminiowych obudowach, a także nowy kabel z miedzi monokrystalicznej.

Lata temu testowałem udany model RE-400, doceniony przez wymagających melomanów. Wówczas bardzo spodobała mi się niewielka konstrukcja słuchawek oraz naturalne brzmienie z bliską średnicą. Od tego czasu przetestowałem ogrom słuchawek, sprawdzałem przeróżne konstrukcje dynamiczne, armaturowe i hybrydowe, a mimo tego poczciwe RE-400 utkwiły mi w pamięci. Nie miałem jednak okazji sprawdzić wyższego modelu HiFiMAN-ów, czyli dokanałówek RE-600, które w międzyczasie doczekały się kilku iteracji. Gdy pojawiła się zatem okazja, by nadrobić zaległości, nie wahałem się. Co potrafią najnowsze RE-600S V2? Czy to nadal słuchawki warte uwagi, czy jednak lepiej sięgnąć po rozwiązania konkurencji?

REKLAMA
final

Wyposażenie

W zestawie znajdziemy efektowne pudełko, które wykonano ze sztucznej skóry i obszyto białym szwem. Pudełko zawiera dwie przegródki z magnetycznymi klapami, które skrywają słuchawki oraz część wyposażenia, ponieważ reszta akcesoriów się nie zmieściła, np. dodatkowe etui. Trochę to chaotyczne, bo gdyby „skórzane” pudełko zostało lepiej zagospodarowane, znalazłoby się w nim miejsce na wszystko.

Samo wyposażenie jest też nietypowe, składa się z:

  • futerału;
  • zwijacza do kabla;
  • pięciu par filtrów na tulejki;
  • pary białych nakładek kątowych;
  • pary białych nakładek pękatych;
  • pary białych, symetrycznych nakładek;
  • pary nakładek pojedynczych, pofalowanych;
  • trzech par małych nakładek dwukołnierzowych;
  • dwóch par dużych nakładek dwukołnierzowych;
  • dwóch par małych nakładek pojedynczych z przegrodami;
  • instrukcji obsługi.

Dobór nakładek jest dość dziwny. Tipsów jest mnóstwo, ale ich zdecydowana większość to maleństwa w rozmiarze S lub może nawet XS. Pozostałe nakładki są duże lub olbrzymie, więc brakuje „średniaków”, czyli tipsów w najpopularniejszym rozmiarze M. Nie do końca rozumiem też, kto potrzebuje w zestawie aż pięciu par nakładek tego samego typu (np. małych dwukołnierzowych) i dlaczego brakuje typowych tipsów silikonowych w trzech rozmiarach. Nie zabrakło jednak przyzwoitej jakości futerału, silikonowego akcesorium do zwijania kabla oraz dodatkowych filtrów zabezpieczających tulejki na wypadek, gdyby te standardowe się zużyły lub uległy uszkodzeniu.

Konstrukcja

Nie zmieniło się wiele, HiFiMAN RE-600S V2 to klasyczna konstrukcja, ot typowe słuchawki dokanałowe. Wrażenie jest jednak nadal pozytywne, ponieważ słuchawki mają aluminiowe obudowy, które są wręcz miniaturowe. Aktualnie na rynku dominują znacznie większe konstrukcje, a gros dokanałówek to konstrukcje typu OTE, więc RE-600S V2 stanowią miłą odmianę. Z tego powodu nie ma jednak co liczyć na wypinany kabel 2-pin 0,78 mm czy też MMCX – przewód zamocowano na stałe.

Obudowy słuchawek są proste i lekko pękate. Aluminium w kolorze fortepianowej czerni zostało wyszczotkowane, a ozdobne, srebrne pokrywki lekko wyżłobiono. Tulejki są krótkie, mają poszerzone ranty, które zabezpieczają wspominane filtry z zestawu, czyli przyklejane krążki z flizeliny. Całość, jak wspominałem, jest bardzo drobna – niektóre nakładki z wyposażenia są… większe od samych słuchawek.

Kabel zamocowano w dolnej części obudów. Przewód jest również dobrze znany, tzn. tym razem wykonano go na bazie miedzi OCC, ale na zewnątrz wygląda tak samo, jak w starszych modelach i bardzo podobnie do tego z tańszych HiFiMAN-ów RE-400. Przewód jest gładki w odcinkach dousznych, czyli do niewielkiego rozdzielacza z suwakiem, a w pozostałej części został powleczony materiałowym oplotem, który biegnie aż do wtyczki 3,5 mm, prostej, pozłoconej i zamkniętej w ogumowanej obudowie.

Słuchawki wyglądają więc dość nowocześnie i uniwersalnie, a są do tego przyzwoicie wykonane. Co innego, że na dzisiejsze standardy mogłoby być lepiej. Zastosowany kabel jest niestety sztywny i trudno go rozprostować. Ponadto wykorzystany oplot jest szorstki, a wtyczki czy rozdzielacze prezentują się raczej podstawowo – widać na nich pewne pozostałości poprodukcyjne. W 2020 roku chciałoby się więcej.

Ergonomia i użytkowanie

Po pierwszym kontakcie ze RE-600S V2 zdałem sobie sprawę, że bardzo brakowało mi słuchawek o prostej, a nie kątowej konstrukcji. Większość testowanych przeze mnie modeli to znacznie większe konstrukcje, które wymagają zakładania metodą OTE, czyli z kablem poprowadzonym nad małżowinami usznymi. Nic nie mam do tego typu zakładania, wręcz odwrotnie, bardzo cenię sobie to rozwiązanie, ale niewielkie RE-600S V2 chowają się w uszach, w ogóle nie uciskają i można je założyć dowolnie, zarówno z kablem poprowadzonym klasycznie, jak i ponad uszami. Większość testowanych przeze mnie „doków” tego nie potrafi.

Sztywność kabla irytuje. Przewód jest odkształcony i trudno go rozprostować, ale ma to swoje plusy – z tego powodu kabel w odcinkach dousznych wzorowo spoczywa na małżowinach usznych, nie skręca się i nie spada z uszu. To duża zaleta, ponieważ w zestawie ze słuchawkami nie ma dodatkowych zausznic, które zresztą i tak zazwyczaj sprawdzają się kiepsko. Zakładanie OTE eliminuje też efekt mikrofonowy, który jednak nawet przy klasycznej metodzie zakładania nie daje się specjalnie we znaki – stukanie czy szuranie kabla nie uprzykrzają odsłuchów. Co innego, że suwak przy rozdzielaczu nie trzyma idealnie pozycji – jest za luźny, więc trzeba go raz na jakiś czas poprawiać.

HiFiMAN RE-600S V2 nie tłumią wybitnie. Jeśli dobierzemy tipsy, które odpowiednio uszczelnią kanały słuchowe, to można liczyć na częściowe wytłumienie, pozwalające skupić się na dźwięku. Jeśli jednak będziemy słuchać spokojnych brzmień, z pewnością usłyszmy przejeżdżający obok pociąg czy samochód. Pod względem tłumienia RE-600S V2 to więc typowy średniak. Jest nieźle, można już komfortowo używać słuchawek w drodze, ale mogło być jeszcze lepiej. Konieczne będzie skrupulatne dobranie nakładek, co wcale może nie być takie proste, bo miszmasz tipsów z zestawu utrudnia zadanie.

Osobiście miałem z tym problemy, drobne tipsy oraz gigantyczne dwukołnierzowe z zestawu w ogóle mi nie pasowały. Nietypowe nakładki półprzezroczyste również sprawdziły się źle, za wyjątkiem tych najwęższych, które odpowiednio uszczelniły moje kanały słuchowe. Swoją drogą z takich samych korzystałem w przypadku modelu RE-400. Zaznaczam jednak, że nie każdy może mieć takie szczęście i konieczne będzie poszukanie innych nakładek. Z tego powodu zmierzyłem średnicę wylotu tulejki słuchawek, która wynosi 5,5 mm. Pasowały na nią np. Spin Fity CP-145 czy Comply T-400, więc znalezienie zamiennika nie powinno być trudne.

Specyfikacja

  • przetworniki: dynamiczne 8,5 mm, membrany pokryte tytanem
  • pasmo przenoszenia: 15 Hz-22 kHz
  • impedancja: 16 Ω
  • skuteczność: 102 dB
  • kabel: 135 cm, miedź monokrystaliczna, wtyczka 3,5 mm
  • masa: 13,7 g

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Solaris, Atlas i Andromeda, FiiO FA9 i FH7, IMR Acoustics R2 Red, Meze Rai Solo, RHA T20 Wireless, Oriveti New Primacy, Aune E1, iBasso IT01, Simgot EN700 PRO, TinHiFi P1
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila, Burson Playmate Everest, FiiO Q5s (AM3E), FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100 i HUD100, Oriolus BD20+BA20 i 1795
  • DAP: FiiO M15, M11 Pro i M3 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX220 (AMP1 MKII) i DX200 (AMP1), OnePlus 7 Pro
  • Okablowanie: Forza AudioWorks Copper Series, Oriveti Affinity, FiiO LC-C, LC-D i LC-RE

Nie tylko konstrukcja, ale również i brzmienie to stara szkoła, co bynajmniej nie jest określeniem pejoratywnym – dawno nie słyszałem tego typu dźwięku. HiFiMAN RE-600S V2 brzmią delikatną, odwrotną V-ką. To nie bas i wysokie tony grają tu główne role, lecz właśnie średnica. Pasmo to nie jest mocno wypchnięte, ale zostało już na tyle zaakcentowane, by można było mówić o pewnym roll-offie w basie i sopranie. Słuchawki nadal brzmią klarownie i bezpośrednio, nie są ciemne czy zupełnie chude, ale to raczej dźwięk płaski niż rozrywkowy, bardziej analityczny i techniczny. Brzmienie określiłbym mianem szkicowego, nastawionego na maksymalną szczegółowość. Jest w RE-600S V2 wręcz coś monitorowego, słuchawki rozkładają brzmienie na czynniki pierwsze, nie szczędzą rozdzielczości i dzięki temu angażują. To dość armaturowo brzmiące słuchawki dynamiczne – gdybym nie wiedział, jaki zastosowano przetwornik, z pewnością wskazałbym właśnie na ten z kotwiczką zrównoważoną.

Bas jest bardziej prominentny w swoim średnio-wyższym zakresie, a dół to ogólnie sprawa drugoplanowa. Słuchawki nie brzmią masywnie, nie dociążają mocno dźwięku, nie wypełnieją go. Głębokie zejście w subbas, dynamiczne uderzenie i szybkie pulsowanie – to nie tutaj. W RE-600 słychać raczej niezwykle precyzyjny, bardzo konturowy i kontrolowany zarys dźwięku, właśnie pewien szkic niskich tonów. Nie uświadczymy tu wybuchowego basu, który wychodzi przed szereg, zalewa dźwięk i się popisuje. W efekcie fani rapu, muzyki popularnej czy elektroniki oraz ciężkiego grania gitarowego raczej nie będą zadowoleni. Jeśli jednak gustujemy w lekkich brzmieniach, lubimy bluesa, klasykę, jazz czy starszą elektronikę, to opisywane słuchawki docenimy. Mnie taki przekaz się spodobał. Był on niegdyś uznawany za dźwięk płaski, zrównoważony. Dzisiaj nie określiłbym go mianem liniowego, ale brzmienie tego typu nadal sprawdza się świetnie do zastosowań analitycznych. Jest w RE-600S V2 coś „etymotikowego”.

Pasmo średnie wychodzi przed szereg, a tym samym zaprzecza aktualnym tendencjom, ponieważ zdecydowana większość słuchawek konsumenckich mniej lub bardziej “V-kuje”. Średnica nie jest jeszcze ekstremalnie wypchnięta, a tym samym nie brzmi analogowo, muzykalnie czy w sposób mocno podkoloryzowany. Pasmo to jest raczej neutralne, wyższa i niższa średnica mają podobny priorytet, dźwięk jest zarysowany, twardy i wyrazisty. Nie uświadczymy tutaj zamulonego, miękkiego, gładkiego dźwięku – to znowu szkic ołówkiem, a nie barwny, olejny pejzaż. Dźwięk nie jest też mocno nasycony, wydaje się być lekko szary, ale mimo tego całości słucha się dobrze, o ile gustujemy w bardziej krytycznych, analitycznych odsłuchach. Ja podziwiałem poczynania muzyków, gitarzystów, perkusistów, wokalistów, czułem się trochę, jakbym obcował z surowym materiałem, a nie gotowym dziełem, ale było to bez wątpienia satysfakcjonujące.

Wysokie tony nie są ścięte, tzn. nacisk przypada raczej na górę zabarwioną wyższą średnicą, niż na najwyższe oktawy. Góra ma też trochę więcej do powiedzenia niż bas, bo dźwięk jest jasny, bezpośredni i pozbawiony woalu, dystansu czy zgaszenia. Dzięki temu góra brzmi też naturalnie, bo słuchawki o mocno rozciągniętym sopranie sprawiają czasami wrażenie lekko sterylnych, trochę zbyt wyostrzonych, czego nie uświadczymy w RE-600S V2. Dokanałówki HiFiMAN-a nie boją się zabrzmieć piaszczyście, zaszumieć talerzami lub przekazać trochę bardziej ziarnisty dźwięk starych nagrań. Jest w ich brzmieniu coś retro, ale z zachowaniem wysokiej rozdzielczości i precyzji. To Hi-Fi w wersji nastawionej na koherencję, a nie nowoczesną efektowność.

Scena nie rozczarowuje. Mimo niewymiennego kabla i braku możliwości podłączenia do wyjść symetrycznych, przestrzeń jest szeroka, a separacja kanałów mocna. Podobnie jest z głębią, bo dużo dzieje się także w okolicach ramion, a dźwięk swobodnie wychodzi poza obszar głowy. Miałem wręcz wrażenie, że RE-600S V2 brzmiały jakby sprzed twarzy, a nie ze środka czaszki. Lepsza mogłaby być jednak wysokość sceny, ponieważ słuchawki brzmią trochę jak… naleśnik. To kolista, przestrzenna scena, ale mało dzieje się w pionie – instrumenty nie są eksponowane wyjątkowo wysoko powyżej linii uszu, a tym samym nie pojawiają się nisko poniżej. Separacja jest jednak wzorowa, a holografia nadal niezła, choć trzeba pamiętać, że przy dość niskim dociążeniu basu, np. kontrabas nie sprawia wrażenia trójwymiarowego, a raczej punktowego.

HiFiMAN RE-600S V2 vs inne słuchawki
Chyba nie dysponuję na platformie testowej podobnie brzmiącymi słuchawkami. Nawet wspominane RE-400 oferowały inny dźwięk, również podobnie płaski i średnicowy, ale gładszy, cieplejszy i miększy. Przy nich RE-600S V2 prezentują dźwięk od bardziej technicznej strony. Pewne podobieństwa słychać w dźwięku np. Oriveti New Primacy, ale to hybrydy z miększym i głębszym basem, nie tak płaskie i średnicowe.

Testowane niedawno Meze Rai Solo to zupełnie inne granie – dużo bardziej ciepłe, nasycone, ciemniejsze i podkreślone w średnim basie, masywnym i gęstym. RE-600S V2 są przy nich płaskie jak deska, mniej efektowne, a bardziej techniczne. Co ciekawe nawet FiiO FA1, które odebrałem jako “muzykalne Etymotiki”, brzmią bardziej gładko i mniej konturowo od dynamicznych HiFiMAN-ów. Podobnie jest z Brainwavz B400, które niby także brzmią punktowo i średnicowo, ale cieplej i miększej. Brzmienie RE-600S V2 jest tutaj najbardziej bezwzględne, ale słuchawki nadal nie męczą, będąc/pozostając dość przystępnymi w odbiorze.

Ciekawie wypada konfrontacja z Aune E1, również świetnymi dynamikami, które jednak także brzmią odmiennie. Aune E1 mają mniej średnicy, a więcej basu, który jest masywniejszy, głębszy i bardziej rozrywkowy. Mimo że modelowi E1 nie brakuje rozdzielczości, to RE-600S V2 brzmią dużo bardziej… technicznie i konturowo, czyli bez niespodzianek. Przy nich Aune E1 to słuchawki bardziej efektowne, gładsze, cieplejsze i przyjemniejsze w odbiorze. Gdybym miał określić Aune E1 jednym przymiotnikiem, z pewnością nazwałbym je muzykalnymi. Analogicznie HiFiMAN RE-600S V2 określiłbym analitycznymi. To dwa światy, słuchawki do zupełnie innych potrzeb i preferencji muzycznych.

Jednocześnie RE-600S V2 nie są tak skrajnie techniczne i aż tak jasne, jak może się wydawać. Dla porównania testowane niegdyś Akoustyx R-120 brzmią jeszcze bardziej szkicowo, twardo i punktowo, bo są chudsze i mocniej akcentują górę pasma. W efekcie HiFiMAN-y są nadal stosunkowo przyjemne w odbiorze, nie męczą i nie syczą sopranem, jak na słuchawki o technicznym charakterku. Podobnie jest z TinHiFi P1, które to są gładsze, ale także znacznie jaśniejsze od RE-600S V2.

HiFiMAN RE-600S V2 i synergia
Sprawa synergii jest oczywista. Wchodzą w grę ciemne, ciepłe, nasycone lub ostatecznie neutralne źródła. Te mocno analityczne, chude, jasne lub zimne odpadają, bo wówczas słuchawki staną się zbyt ostre. RE-600S V2 są dość uparte w charakterze, ale reagują na jakość i sygnaturę źródła sygnału, pozwalają łatwo wskazać różnice pomiędzy odtwarzaczami czy adapterami Bluetooth. Moim zdaniem ciepłe, barwne źródła to najlepszy wybór, bo słuchawki trzeba „umuzykalnić”. Bez obaw, raczej nie stracimy detali ani nie pozbawimy słuchawek ich technicznego sznytu. Po prostu trochę więcej barw i basu im nie zaszkodzi, a wręcz pomoże.

W efekcie HiFiMAN-y zabrzmiały lepiej z masywnym i głębokim w basie FiiO M15, niż z analitycznym i zrównoważonym M11 Pro. Lepiej zgrały się z Qudelixem 5K, który jest trochę bardziej naturalny od FiiO BTR5, jak również doceniły EarStudio ES100 zamiast FiiO BTR3K. Świetnie wypadł też naturalnie, barwnie i dynamicznie brzmiący Oriolus 1795, który zapewnił niezłe nasycenie, trochę większe dociążenie, ale słuchawki nadal popisywały się ilością detali, zostały w analitycznej domenie. Jeśli jednak obawiamy się góry pasma, to EarStudio ES100 sprawdzi się lepiej – słuchawki zabrzmiały z nim najbardziej analogowo, z większą miękkością i ciepłem w średnicy oraz basie.

Kabla nie wymienimy w łatwy sposób, ale synergię można dostosować także nakładkami. Sprawdzałem dodatkowo Spin-Fit C-145 oraz zwyczajne, pojedyncze nakładki z wąskimi wylotami. Te pierwsze zaoferowały podobnie klarowne, ale ciut mocniej dociążone brzmienie, a drugie wyraźnie podkreśliły średni zakres basu. Jeśli zatem chcemy uzyskać inne efekty, warto poeksperymentować z tipsami.

Podsumowanie

HiFiMAN RE-600S V2 to klasyczne słuchawki dokanałowe, które jest za co chwalić. Są nieźle wykonane, robią wrażenie miniaturowymi wymiarami, które przekładają się na świetną ergonomię. Słuchawki można założyć dowolną metodą (z kablem nad uchem i klasycznie), nie uciskają i pozwalają słuchać muzyki przez wiele godzin bez zmęczenia. Jest co podziwiać, ponieważ RE-600S V2 skutecznie rozkładają muzykę na czynniki pierwsze, pozwalają przeanalizować strukturę utworów, wsłuchać się w niuanse i docenić wirtuozerię muzyków. To analityczne słuchawki, które jednak nadal pozostają przystępne w odbiorze. Docenią je wszyscy, którzy cenią sobie średnicę, a nie zależy im na podbitym basie.

Szkoda jednak, że kabel nie jest bardziej elastyczny, trudno go rozprostować. Z powodu klasycznej konstrukcji nie można go wymienić, więc z jednej strony słuchawki punktują wymiarami i prostym kształtem, ale z drugiej strony ograniczają wybór źródła – odpadają w pełni symetryczne źródła, odtwarzacze lub adaptery Bluetooth. Nie jest to też brzmienie dla każdego, ponieważ dźwięk nie jest wyjątkowo dociążony. Basu jest momentami mało, ponieważ akcent przypada na średnicę. Słuchawki wymagają też pewnej synergii, a konieczne może być poeksperymentowanie z tipsami – w zestawie brakuje nakładek w rozmiarze średnim.

Mimo pewnych braków i specyficznego dźwięku, obcowanie z RE-600S V2 było przyjemnym doświadczeniem. Słuchawki te są miłą odmianą od rozrywkowego grania, kierują brzmienie na analityczne tory. W normalnej cenie RE-600S V2 nie zachwycają opłacalnością, kosztują około 200 dolarów amerykańskich. Aktualnie da się je jednak upolować za niecałe 75 dolarów, a za te pieniądze są już zdecydowanie warte rekomendacji. Jeśli jednak szukamy podobnie wygodnych, klasycznych “doków”, ale bardziej muzykalnych i z głębszym basem, to Aune E1 sprawdzą się lepiej.

Dla HiFiMAN RE-600S V2

Zalety:
+ niezłe wyposażenie
+ wysoka jakość wykonania
+ estetyczne wzornictwo
+ miniaturowe wymiary
+ możliwość zakładania zarówno klasycznie, jak i OTE
+ bardzo dobra ergonomia
+ akceptowalne tłumienie
+ podatność na synergię
+ szkicowe, szczegółowe, analityczne brzmienie z bezpośrednią średnicą
+ szeroka i głęboka scena dźwiękowa

Wady:
– sztywny kabel
– basu mogłoby być więcej
– dość niska scena dźwiękowa
– wymagają synergii

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj