Svanar są flagowymi dokanałówkami w portfolio HiFiMAN-a. Wyposażono je w przetworniki dynamiczne typu Topology Diaphragm o średnicy 9,2 mm i impedancji 60 omów, które zostały zamknięte w aluminiowo-mosiężnych obudowach.

Słuchawki HiFiMAN-a często goszczą na łamach kropka.audio, ale są to zazwyczaj konstrukcje wokółuszne i głównie planarne. Z dokanałówkami azjatyckiego producenta miałem również kontakt, ale były to niżej pozycjonowane modele w stylu RE600 czy RE400. Te ostatnie miło wspominam, bo RE400 cechowały się świetną relacją jakości do ceny i zostały słusznie docenione za zrównoważone oraz naturalne brzmienie o muzykalnym charakterze. Dotychczas flagowe dokanałówki HiFiMAN-a niestety mnie omijały, więc pora to zmienić.

REKLAMA
final

Tytułowe Svanar robią wrażenie i jednocześnie budzą pewne wątpliwości, bo to jednak kosztowne słuchawki z pojedynczymi przetwornikami w rolach głównych. Jeszcze niedawno uznałbym, że to szaleństwo, ale IE 900 od Sennheisera pokazały, jak wiele można wykrzesać z pełnozakresowych dynamików. Problem w tym, że HiFiMAN jeszcze odważniej wycenił swój produkt, bo Svanar kosztują niemal 2000 dolarów amerykańskich, czyli są droższe aż o 700 dolarów od IE 900. Co otrzymujemy w zamian?

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • dwie pary tipsów trójkołnierzowych (rozmiary S i L);
  • dwie pary tipsów dwukołnierzowych (rozmiar S);
  • parę tipsów pojedynczych (rozmiar S);
  • kabel 2-pin 0,78 mm (długość 130 cm);
  • wtyczki 2-pin 0,78 mm z obudowami;
  • zausznice;
  • etui na słuchawki;
  • kuferek na słuchawki i akcesoria;
  • dokumentację i kartę gwarancyjną.

Pierwsze wrażenie jest pozytywne, bo słuchawki są zapakowane w solidny kuferek, który można później wykorzystać do przechowywania Svanarów, jak i innego sprzętu audio. Ozdobiono go efektownym emblematem z logo producenta i oznaczeniem modelu. Niestety czar szybko pryska, bo wyposażenie jest niskiej jakości, a zestaw nie został przemyślany.

Tipsy wyglądają kiepsko, a ich dobór to nieporozumienie – mamy do dyspozycji albo wielkie „choinki”, albo drobne końcówki, które mało komu będą pasować. Wśród nich jest jedna para (tak, jedna) tycich nakładek pojedynczych o dziwnym, schodkowym kształcie. Trudno zrozumieć, po co użytkownikowi taki miszmasz nakładek zamiast zwyczajnych tipsów w trzech rozmiarach. Ponadto producent wspomina o komplecie pianek termoaktywnych, ale takowych nie znalazłem w pudełku.

To niestety nie koniec, bo kabel z zestawu to również nic specjalnego – brakuje mu oplotu oraz zintegrowanych zausznic. Ponadto wtyczka 3,5 mm ma dość dużą obudowę, znaną ze słuchawek wokółusznych, np. modelu Sundara. Co ciekawe wraz ze Svanarami otrzymujemy także dodatkowe wtyczki 2-pin. Dzięki nim możemy… wykonać kabel zbalansowany, bo tego nie uświadczymy w zestawie słuchawek za 2000 dolarów amerykańskich. Auć.

Okazuje się, że nadprogramowe wtyczki 2-pin nie znalazły się w pudełku przypadkowo, bo sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. O tym jednak za chwilę.

Konstrukcja

Tym razem nazwa Svanar nie została zaczerpnięta z hinduizmu, w przeciwieństwie do modeli Ananda, Sundara czy Susvara. Jej rodowodu należy szukać w Europie, a dokładniej na północy, bo svanar w języku szwedzkim znaczy „łabędź”. Producent zapewnia, że inspirowano się właśnie łabędziami, zarówno tymi pływającymi na stawie, jak i tańczącymi w operze. Ma świadczyć o tym nie tylko kształt obudów, ale także wewnętrznych komór, wzorowanych na orkiestronie, czyli obszarze dla orkiestry w operze. Trudno powiedzieć, ile w tym prawdy, a ile marketingu, ale faktem jest, że Svanar wpadają w oko.

Obudowy są dwuczęściowe. Elementy zewnętrzne wykonano z anodowanego aluminium w kolorze srebrnym, na których naniesiono drobne monogramy producenta. Są one w kolorze szarym, więc w ogóle nie rzucają się w oczy – widać je tylko pod określonym kątem. Wzrok przyciągają za to wklęsłe pokrywki oraz łagodnie wyprofilowane krawędzie. Na tej górnej można dostrzec głęboko wpuszczone gniazda 2-pin 0,78 mm, którym towarzyszą niewielkie otwory odpowietrzające.

Z kolei wewnętrzne fragmenty obudów są w kolorze miedzianym. Zostały one wykonane z mosiądzu, dodatkowo pozłoconego 24-karatowym złotem. Widać, że wzorowano się na słuchawkach spersonalizowanych, bo kształt Svanarów jest ergonomiczny – wypukłości i wgłębienia mają odpowiadać wewnętrznej strukturze małżowin usznych. Natomiast tulejki mają typową długość i średnicę, a do tego zostały zabezpieczone standardowymi siateczkami.

Jakość wykonania słuchawek jest bardzo dobra, ale nie wybitna. Nie mam zastrzeżeń odnośnie do mosiądzu – materiał jest masywny, przyjemny w dotyku i wzorowo wykończony na wysoki połysk. Aluminium także cechuje się nienaganną obróbką i nie rozczarowuje w trakcie organoleptycznych oględzin. W czym zatem problem? Otóż spasowanie obudów nie jest idealne – jeśli się przyjrzymy, to w szczelinach widać minimalne nierówności. Wady trudno dostrzec i nie mają one specjalnego znaczenia, ale nie powinny mieć miejsca w słuchawkach tej klasy.

Ergonomia i użytkowanie

W moich uszach słuchawki leżą jak ulał, dosłownie jakby zostały zaprojektowane specjalnie dla mnie – kształt obudów idealnie uzupełnia się z dołami, skrawkami i grobelkami małżowin. Nie czułem więc dyskomfortu nawet podczas dłuższych odsłuchów, z wyjątkiem chwilowego uczucia chłodu, co jest typowe dla metalowych słuchawek. Ponadto Svanar tylko nieznacznie odstają z uszu, wzorowo trzymają się swoich miejsc i nie drgają nawet podczas gwałtownych ruchów głową.

Zaznaczam jednak, że zazwyczaj pasują mi przeróżne dokanałówki, więc nie ręczę za uniwersalność Svanarów. Niemniej słuchawki powinny pasować użytkownikom o przeciętnych małżowinach i kanałach słuchowych, bo same tulejki także nie są przesadnie długie czy szerokie. Osoby o mniejszych uszach i płytszych kanałach słuchowych mogą nie być jednak zadowolone – Svanar to już trochę większa konstrukcja, zdecydowanie obszerniejsza od wspomnianych IE 900.

Izolacja akustyczna również zrobiła na mnie wrażenie. Z odpowiednio dobranymi tipsami słuchawki w dużej mierze odcinają od świata, mocno tłumią zewnętrzny hałas i pozwalają w pełni skupić się na muzyce. Niektóre wyższe dźwięki przebijają się do uszu, ale nie na tyle, by rozpraszać. O izolacji rodem ze słuchawek marki Etymotic nie ma więc jeszcze mowy, ale poziom jest i tak wysoce satysfakcjonujący, jak na dokanałówki, które aplikuje się dość płytko.

Kabel lekko sprężynuje, potrafi się splatać, ale i tak nieźle się układa. Nie musiałem korzystać z nieszczęsnych zausznic z zestawu, bo odcinki douszne nie spadały z małżowin usznych. Duża w tym zasługa suwaka przy rozdzielaczu, który pozwala skutecznie skrócić odcinki douszne, czyli dodatkowo ustabilizować kabel na małżowinach. Nie miałem też problemu z efektem mikrofonowym – stukanie czy szuranie kabla nie dawało się we znaki, co nie jest takie oczywiste w przypadku słuchawek ze zintegrowanymi zausznicami, na co cierpią np. IE 900.

Niestety okazuje się, że zastosowane gniazda 2-pin 0,78 mm… nie są uniwersalne, bo wpuszczono je głęboko w obudowy i wyposażono w niewielkie prowadnice. Zatem jeśli kabel nie przypadnie nam do gustu lub ulegnie uszkodzeniu, to będziemy zmuszeni ściągnąć z Azji oryginalny przewód lub wykonać go w swoim zakresie na bazie dodatkowych wtyczek z zestawu. Podobną praktykę stosuje Sennheiser, bo nowe słuchawki serii IE 900 wymagają dłuższych, niż zazwyczaj, wtyczek MMCX. Jednakże z modelem IE 900 otrzymujemy komplet kabli, czyli przewody z wtyczkami 2,5 mm, 3,5 mm oraz 4,4 mm, więc w ich przypadku łatwiej wybaczyć nieuniwersalne gniazda. Pomysłu HiFiMAN-a nie potrafię usprawiedliwić.

Specyfikacja

  • konstrukcja: dokanałowa
  • przetworniki: dynamiczne 9,2 mm
  • pasmo przenoszenia: 5 Hz-35 kHz
  • czułość: 100 dB
  • impedancja: 60 Ω
  • kabel: posrebrzona miedź OCC, 2-pin 0,78 mm > 3,5 mm (długość 130 cm)
  • masa: 7,8 g (pojedyncza słuchawka); 39,5 g (obie słuchawki z kablem i tipsami)

Brzmienie

HiFiMAN Svanar – tipsy
Zazwyczaj do odsłuchów używam tylko nakładek dostarczanych ze słuchawkami, ale w tym przypadku nie było to możliwe. Nie mogłem uzyskać uszczelnienia kanałów za pomocą tipsów z zestawu, które okazały się być albo zbyt małe, albo za długie. Sięgnąłem więc po SpinFity CP145 w rozmiarze M, które idealnie trzymały się tulejek, a także perfekcyjnie uszczelniały kanały słuchowe, co gwarantowało poprawną reprodukcję basu.

HiFiMAN Svanar – brzmienie
Według producenta Svanar brzmią w sposób zrównoważony, a każde pasmo ma identyczny priorytet. Spotkałem się też z podobnymi opiniami wśród testerów. Zupełnie się z tym nie zgadzam, bo słychać ewidentnie podbite niskie tony, akcent w niskiej średnicy i lekko złagodzoną górę pasma. W efekcie Svanar brzmią ciepło, masywnie i gęsto, a także gładko i przystępnie. Podejrzewam, że opinie o zrównoważonym dźwięku mogą być konsekwencją problemów z uszczelnieniem kanałów słuchowych, o co w tym przypadku łatwo. Nie zmienia to jednak faktu, że Svanar brzmią znakomicie, są angażujące i maksymalnie muzykalne. Mimo pojedynczych przetworników brzmienie jest naprawdę dużego formatu, a naturalno-analogowy charakterek Svanarów niejednego zachwyci.

Bas jest imponujący. Podkreślono głównie jego średni zakres, ale midbas nie zalewa wyższych partii basu i nie ogranicza zejścia, które nie rozczarowuje – Svanar z powodzeniem wyciągają częstotliwości subbasowe. Nie przedobrzono jednak z ilością niskich tonów, więc określenie Svanarów mianem słuchawek basowych byłoby na wyrost. W dole pasma słychać dużo energii – bas jest sprężysty, masywny i gęsty, ale nadal potrafi dynamicznie uderzyć i sprawnie wygasnąć. Wprawdzie bas mógłby być jeszcze szybszy, ale to trudne do uzyskania w przypadku niskich tonów mocno osadzonych w subbasie i midbasie. Ponadto słuchawki z powodzeniem różnicują też fakturę i instrumentów oraz nie maskują detali, ale zachowują gładki, angażujący i rozrywkowy charakter basu. Mnie słuchało się świetnie zarówno nowoczesnej elektroniki, tej klasycznej, jak i jazzu, bluesa czy klasyki – Svanar radziły sobie w każdym repertuarze.

Średnica kontynuuje charakter basu, bo prym wiedzie jej niższy, masywniejszy, gęstszy i cieplejszy zakres. Uważam, że dźwięk jest podkoloryzowany – średnica jest barwna, nasycona i także gładka. To efekt uspokojonego, aczkolwiek nie wyciętego wyższego podzakresu. Środek jest nadal rysowany dość twardą kreską, rozbrzmiewa precyzyjnie i z kontrolą, ale nie ma absolutnie mowy o jakimkolwiek wyostrzeniu czy agresji. W rezultacie Svanar są arcyprzyjemne w odbiorze, w ogóle nie męczą, a raczej angażują muzyką lub relaksują w zależności od repertuaru. Kiedyś narzekałbym na zbyt łagodny dźwięk, ale dzisiaj jestem na tak – możliwość odprężenia się przy muzyce nie jest taka oczywista w przypadku współczesnych IEM-ów. Tym bardziej, że w przypadku Svanarów nie wiąże się to ze spadkiem rozdzielczości czy maskowaniem szczegółów – pasmo średnie nadal przekazuje multum informacji.

Wysokie tony nie zaskakują, bo charakter słuchawek jest spójny. Sopran nie został więc wyostrzony, nie brzmi żyletkowo i nie wydaje się oderwany od średnicy. Moim zdaniem góra pasma nie jest idealnie rozciągnięta, nie pnie się wyjątkowo wysoko, ale sopran i tak z powodzeniem doświetla pozostałe pasma – nie miałem wrażenia zgaszenia czy też przyciemnienia dźwięku. Takie strojenie potęguje więc muzykalność, powoduje że mocno zrealizowane smyczki, gitary czy dęciaki są łatwostrawne, a sybilizacja albo nie występuje, albo w ogóle nie daje się we znaki. Dzięki temu świetnie brzmią także słabsze realizacje, które w przypadku ostrzej strojonych hybryd często stają się niesłuchalne. Svanar nie są więc monitorami, nie brzmią wiernie w stosunku do materiału dźwiękowego, ale dzięki temu na pierwszym miejscu jest muzyka.

Jest co podziwiać także w scenie dźwiękowej. Mimo niesymetrycznego okablowania można liczyć na kontrastową separację kanałów, co przekłada się na szeroki przekaz. Odebrałem przestrzeń jako elipsoidalną, ale głębia czy wysokość niemal nie ustępują szerokości. Dźwięk jest więc trójwymiarowy, a instrumenty są eksponowane w różnych punktach – w obszarze głowy, jak i poza nią. Na pochwałę zasługuje również holografia, bo dźwięki są kształtne, duże i foremne. Szczególnie wybija się bas, który zajmuje naprawdę dużo miejsca w scenie. Nie rzutuje to jednak negatywnie na separację dźwięków, chociaż lekko ogranicza napowietrzenie, bo niskie tony wypełniają zakamarki sceny, jak to zwykle bywa w przypadku takiej sygnatury.

HiFiMAN Svanar – porównania
Początkowo Svanar skojarzyły mi się z FD7, topowymi dynamikami od FiiO. Rzeczywiście oba modele potęgują bas, ocieplają brzmienie i cechują się spokojnymi wyższymi zakresami. Szybko okazało się jednak, że Svanar reprezentują wyższy poziom techniczny – lepiej różnicują instrumenty, wyciągają więcej detali, są bardziej dynamiczne, a także budują szerszą scenę dźwiękową. W bezpośrednim porównaniu FD7 brzmiały węziej nawet zasilane z gniazda 4,4 mm. Moim zdaniem Svanar wygrywają też basem, który ma silniejszy impet, brzmi bardziej sprężyście i energicznie, a do tego chętniej schodzi w subbas. Porównanie nie jest do końca sprawiedliwe, bo aktualnie Svanar są pięciokrotnie droższe od FD7 (ok. 10000 zł vs 1920 zł). Warto jednak zauważyć, że FD7 mają wymienne filtry akustyczne i modularny kabel z wtyczkami zbalansowanymi.

Następnie sięgnąłem po Meze Advar, czyli również model z przetwornikami dynamicznymi, który jest pozycjonowany wyżej od FD7, ale nadal niżej od Svanarów, bo mowa o słuchawkach wycenionych na 3350 zł. Advar są także muzykalne i gładkie w przekazie, ale w mojej ocenie bardziej zrównoważone. Bas słuchawek Meze okazał się spokojniejszy i płytszy, wyższa średnica klarowniejsza, a góra wyraźnie jaśniejsza. Mimo że podoba mi się tuning Advarów, to Svanar znów są górą – pełniejszy i bardziej energiczny bas, mocniej zróżnicowana średnica oraz szersza scena dźwiękowa przemawiają za wyższością dokanałówek od HiFiMAN-a.

Niestety nie dysponuję Sennheiserami IE 900 do bezpośredniego porównania, ale testowałem je stosunkowo niedawno i spędziłem z nimi dużo czasu. W tym przypadku różnica w strojeniu jest zdecydowanie większa, bo IE 900 akcentują bas oraz wysokie tony, a oddalają pasmo średnie. W efekcie brzmienie IE 900 jest mniej naturalne, a bardziej efektowne. Ponadto Svanar są przystępniejsze, bo IE 900 brzmią jednak jaśniej, a wręcz ostrzej. Uważam też, że oba modele inaczej prezentują muzykę – Svanar brzmią elipsoidalnie, a IE 900 kuliście. W tej konfrontacji werdykt będzie w dużej mierze zależał od preferencji. Sam nie jestem pewien, który model bym wybrał – zarówno IE 900, jak i Svanar zrobiły na mnie wrażenie. Dodam tylko, że IE 900 są tańsze (ok. 6000 zł) i mają w zestawie komplet kabli. Z drugiej strony ciepło, barwność i analogowość Svanarów to naprawdę wyjątkowe cechy.

Na koniec porównań sięgnąłem po inne dynamiki, ale potrójne, czyli Campfire Audio Trifecta. Tym razem sytuacja jest zgoła odmienna, bo to Svanar są tańsze i to niemal dwukrotnie, bo topowe dynamiki amerykańskiego producenta ocierają się o 19000 zł. Słychać też dużą różnicę w brzmieniu – wprawdzie Trifecta także popisują się dynamicznym basem, ale mają równiejszą średnicę i klarowniejszą górę pasma. Do tego flagowe dynamiki Campfire Audio są mniej wygładzone i budują większą scenę dźwiękową z mocniejszym napowietrzeniem. Oba modele mają w sobie pewne ciepło, jakby analogowość, ale mnie bardziej podobają się wyrazistsze Trifecty. Z drugiej strony różnica jakościowa tak naprawdę nie jest duża, to znów raczej kwestia upodobań, więc Svanar wypadają korzystniej. Więcej o tej konfrontacji będzie można poczytać także w teście dedykowanym Trifectom, jak i recenzjach modeli Andromeda Emerald Sea oraz Solaris Stellar Horizon.

HiFiMAN Svanar – synergia
Svanar to słuchawki wysoce synergiczne i konsekwentne w przekazie. Reagują na charakter źródła, ale zachowują swoją masywną, ciepłą i muzykalną sygnaturę. Zauważyłem, że nie szkodziły im sprzęty z dociążonym dołem (np. FiiO M17), jak i urządzenia brzmiące klarowniej (np. Astell&Kern Kann Max). Osobiście łączyłbym Svanary z neutralnymi lub jaśniejszymi urządzeniami, by dodać im klarowności, lekko rozjaśnić bas i średnicę. Polecam też źródła o dużej przestrzeni, by Svanary rozwinęły swoje łabędzie skrzydła.

Svanar mają też asa w rękawie, bo zastosowane przetworniki dynamiczne są 60-omowe, dzięki czemu nie trzeba przejmować się szumem czy zakłóceniami, co pozwala uzyskać czarne tło. Dla porównania wspomniane Trifecty (i nie tylko) mają z tym spore problemy. Skuteczność przetworników w Svanarach jest nadal stosunkowo wysoka (100 dB), więc nie należy bać się problemów z wysterowaniem – raczej każde „audiofilskie” źródło sobie z nimi poradzi. Muszę przyznać, że była to dla mnie wysoce pożądana odmiana, bo mam dość problemów z czystością sygnału.

Podsumowanie

HiFiMAN Svanar z pewnością nie nudzą. Ergonomicznie wyprofilowane obudowy to moim zdaniem strzał w dziesiątkę – Svanar wręcz integrowały się z moimi małżowinami usznymi, trzymały perfekcyjnie i w ogóle nie uciskały. Byłem pod wrażeniem także izolacji akustycznej, bo słuchawki skutecznie tłumiły zewnętrzne hałasy i pozwalały mi skupić się na muzyce. Przychodziło mi to z łatwością, bo ciepłe, barwne i tym samym zaskakująco naturalne brzmienie nie raz mnie porwało. Duża w tym zasługa energicznego basu, nasyconej średnicy i szerokiej sceny dźwiękowej.

Niestety wyposażenie mocno zawodzi. Nakładki to moim zdaniem pudło, a kabel powinien być wyższej jakości. Brak przewodu zbalansowanego to nieporozumienie, szczególnie dlatego, że gniazda 2-pin osadzono głęboko w obudowach, więc trudno o zamiennik kabla. Dodatkowe wtyczki, pozwalające wykonać własny przewód to tylko posypywanie ran solą. Chciałbym też, żeby jakość wykonania była wyższa – nie jest źle, ale w tej cenie oczekiwałbym perfekcji.

HiFiMAN Svanar kosztują 2000 dolarów amerykańskich. Jeśli cena nie gra roli, a szukamy łagodnego dźwięku na wysokim poziomie, to zdecydowanie warto się nimi zainteresować. Svanar brzmią mniej agresywnie od hybryd czy modeli multiarmaturowych, nie wymagają synergii i radzą sobie właściwie w każdym repertuarze i przy tym nie szumią. To mieszanka wybuchowa. Gdyby tylko sytuacja z wyposażeniem i okablowaniem była inna, bo tego typu braki trudno zaakceptować w tej cenie.

Zalety:
+ solidny kuferek w zestawie
+ ciekawe wzornictwo
+ perfekcyjna ergonomia (subiektywnie)
+ wysoce skuteczna izolacja akustyczna
+ elastyczny kabel
+ synergiczność
+ niepodatność na szum
+ niezwykle muzykalne brzmienie z energicznym basem, ciepłą średnicą i spokojną górą
+ elipsoidalna scena dźwiękowa i kształtna holografia

Wady:
– niepraktyczny komplet tipsów
– brak kabla zbalansowanego w zestawie
– nieuniwersalne gniazda 2-pin 0,78 mm
– jakość wykonania mogłaby być wyższa

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj