Nowy rok, nowe słuchawki. A przynajmniej tak wynika z terminarza iBasso, które właśnie wypuściło nowy model dokanałówek. AM05 otwierają serię All Music, a zostały wycenione na 1199 złotych. Do tej pory wszystkie dokanałowe konstrukcje tego producenta zawierały przetworniki dynamiczne, czy to w całości opierając na nich dźwięk, czy w formie hybryd. Tym razem z dynamików zrezygnowano i postawiono na armatury, umieszczając po pięć przetworników Knowlesa na każdą stronę. Czy nowe podejście należy uznać za udane? Dzięki firmie Audioheaven mogliśmy to sprawdzić.
Wyposażenie
Opakowanie, w jakim otrzymujemy AM05, jest niemal bliźniacze do tego z modelu IT01. Dostajemy zatem niebieski kartonik zamykany na magnes, z fakturą imitującą skórę, na której odciśnięto logo producenta. Na to nałożona jest biała nasuwka, prezentująca nazwę modelu, podstawową specyfikację, informacje reklamowe i posiadane certyfikaty. Ciekawie zaczyna się robić po otworzeniu wieczka – naszym oczom prezentują się słuchawki unieruchomione w piance ochronnej, sztywne etui z logiem iBasso oraz koperta. Te dwa ostatnie elementy skrywają wyposażenie dodatkowe, na które składają się:
- zbalansowany (jack 2,5 mm) przewód wymienny na wtykach MMCX,
- przejściówka z balansu 2,5 mm na standardowego mini-jacka 3,5 mm,
- cztery komplety wymiennych nakładek silikonowych w rozmiarach S, M oraz L,
- dwie pary piankowych nakładek w rozmiarach S oraz M,
- karta gwarancyjna oraz instrukcja.
Jak przystało na taką cenę, wyposażenie jest niemal nienaganne – bogate, wysokiej jakości, zawierające nakładki o różnej długości i szerokości wylotu pozwalające lepiej dopasować je pod słuchacza, więc oczekiwać można by niewiele więcej. Tak naprawdę brakuje przejściówki z balansu 2,5 mm na coraz popularniejszy standard 4,4 mm, choć u konkurencji w tym budżecie z reguły wyposażenie jest jeszcze skromniejsze.
Wykonanie
iBasso AM05 zdecydowanie nie należą do słuchawek nudnych od strony estetycznej. Kopułki zostały odlane z żywicy, która od strony ucha jest bezbarwna, a od zewnątrz barwiona – w recenzowanym egzemplarzu jest to kolor niebieski, ale można również nabyć je w wariancie zielonym. Mamy więc ciekawe przenikanie się barw oraz podgląd na wnętrze słuchawek. Jedyne zewnętrzne elementy wykonane z metalu – to tulejki oraz pozłacane gniazda MMCX, które bardzo delikatnie wystają ponad obudowy. Dodatkowo niebieską powłokę przyozdobiono srebrnymi literami: na prawej kopułce mamy oznaczenie AM05, na lewej napis All Music. Nie można więc powiedzieć, że słuchawki przejdą niezauważone i daje to poczucie posiadania produktu z wyższej półki, szczególnie, że jakość wykonania jest bardzo dobra, bez wszechobecnych pęcherzy powietrza czy nie do końca dopasowanych elementów.
Sam kształt słuchawek wyraźnie może się kojarzyć ze słuchawkami spersonalizowanymi i mimo nie najmniejszych rozmiarów, AM05 bardzo dobrze wpasowują się w małżowinę ucha. Dodatkowo zaznaczone wypustki mocno poprawiają stabilność opisywanego modelu nawet przy gwałtownych ruchach głowy.
Dodawany do zestawu kabel to plecionka z posrebrzanej miedzi beztlenowej, wyraźnie błyszcząca się w świetle słonecznym, co pasuje stylistycznie do samych słuchawek. Przy złączach MMCX znajdziemy kolorowe okręgi oznaczające strony, zgodnie ze standardem, gdzie kolor czerwony jest przypisany do prawego kanału, a niebieski do lewego. Za nimi jest kilkucentymetrowa prowadnica z silikonowej rurki, skutecznie utrzymująca przewód za uchem. Od rozgałęźnika odchodzi suwak, którym możemy zmniejszyć swobodę luźno zwisających odcinków odchodzących od kopułek. Przed wtykiem zbalansowanym zaczepiono natomiast pasek rzepowy pomagający w utrzymaniu kabla w ryzach po jego zwinięciu. To rozwiązanie proste i skuteczne, więc nie dziwi, że coraz większa ilość producentów się na nie decyduje. Sam pozłacany wtyk 2,5 mm został zamknięty w prostej obudowie zakończonej krótką i sztywną odgiętką. Tu jednak przydałby się trochę dłuższy i bardziej elastyczny odcinek, gdyż kabel sam w sobie nie należy do najgrubszych, więc dodatkowe wzmocnienie byłoby mile widziane. Nie do końca spodobało mi się natomiast wrażenie szorstkości, jakie przewód daje w dotyku, co jest raczej typowe dla dość cienkich kabli w gęstym splocie.
Dość interesująco wygląda połączenie słuchawek z oryginalnym kablem. O ile zazwyczaj przy łączach MMCX podczas wpinania słychać charakterystyczny delikatny klik świadczący o prawidłowym podpięciu, a słuchawki można dość swobodnie obrócić, tak w opisywanych iBasso wygląda to inaczej. Połączenie jest płynne i całkowicie bezgłośne, nie przekazując żadnej informacji zwrotnej, a raz podpięte kopułki nie wykazują chęci do jakichkolwiek ruchów, niemal jakbyśmy używali standardu 2-pin zamiast MMCX. Nie znaczy to bynajmniej, że odpięcie kabla jest trudne, jak np. w niektórych słuchawkach Campfire Audio. Całość jest stabilna i nie ma tendencji do samodzielnego wypinania się, ale wystarczy niewielka siła przy próbie wyciągnięcia złącza, by je rozłączyć. To zatem rozwiązanie niestandardowe, ale bardzo satysfakcjonujące.
Pod względem izolacji, iBasso AM05 wypadają naprawdę dobrze – dość głęboka penetracja oraz dopasowanie kopułek do małżowin sprawiają, że zdecydowana większość zewnętrznych dźwięków nie jest w stanie przebić się nawet przez cichszą muzykę. To więc ciekawa propozycja do użytku w miejscach publicznych, gdy chcemy odciąć się od tła. Oczywiście w związku z tym, należy zachować większą czujność w bardziej ruchliwym otoczeniu, gdyż dzwonka rowerowego za naszymi plecami można po prostu nie usłyszeć.
Brzmienie
Źródła wykorzystane podczas testów: Focusrite Scarlett 6i6 2gen + S.M.S.L. SAP-9, iBasso DX150 (AMP7), Radsone EarStudio ES100, Samsung Galaxy S10e, Shanling M0, Shozy Alien+, Shozy Alien Gold, xDuoo X3 II.
Bas w iBasso AM05 ma nieco monitorowy charakter. W całym zakresie zachowuje on równowagę, ze spadkiem na sub-basie, przez co poniżej 30 Hz już wyraźnie zauważamy deficyt w zejściu, ale oferując równocześnie bardzo wysoką dynamikę i atakując dość punktowo, co pozwala odebrać wielowymiarowość dolnych częstotliwości. Nie jest to jednak typowe suche granie do krytycznych odsłuchów, gdyż dół w swojej środkowej części zapewnia nutę ciepła, która ubarwia dźwięki i dodaje im naturalności oraz odpowiednio długiego wybrzmiewania. Dzięki temu przy rytmicznie pulsującym basie noga potrafi sama przechodzić do tupania. O ile nie jesteśmy fanami dużej ilości niskich dźwięków, taka konfiguracja dobrze się sprawdza w wielu gatunkach – od klasyki po elektronikę dostajemy solidny i bogaty przekaz, nie tylko skutecznie prezentujący niuanse brzmienia, ale również dający poczucie muzykalności. Należy jednak mieć na uwadze fakt, że AM05 to nie są słuchawki nadzwyczaj podatne na korekty i basu nie podbijemy tak łatwo, jak w przypadku choćby iBasso IT01s. Tu od razu musimy być świadomi, że właśnie takiego grania oczekujemy.
Tony średnie są lekko rozjaśnione przez delikatnie zaznaczone przejście pomiędzy średnicą i sopranami, ale trzymają się z dala od ostrości. I choć delikatnie odbiera to część masy instrumentom, to w zamian otrzymujemy dużą zwiewność brzmienia, która w połączeniu z wysoką dynamiką daje nie tylko głębszy wgląd w nagrania, ale również odpowiednią porcję naturalności, pozwalającą na dłuższe korzystanie z AM05 bez zmęczenia. Przy takim strojeniu bardzo dobrze wypadają żywe instrumenty, grające żywiołowo – drobne zmiany na strunach są łatwe do wyłapania i pozostawiają po sobie wyraźne wibracje, a waltornie czy klarnety nie niosą w dźwięku niepotrzebnie metalicznych naleciałości, jakie niestety często można spotkać w jaśniej strojonych słuchawkach.
Przyjemnie wypada również elektronika, która na iBasso ma sporo swobody, a jednocześnie jest dość bezpośrednia. Jest to zauważalne zwłaszcza gdy dłużej wybrzmiewający podkład przeplata się z szybszymi klawiszami, wówczas ma się wrażenie uczestniczenia w muzyce, a nie tylko jej obserwacji.
Choć strojenie AM05 jest zbliżone do niedawno opisywanych Tin HiFi T4, to jest ono trochę łagodniejsze oraz bardziej stabilne na wyższej średnicy, dzięki czemu dodatkowo zyskuje na uniwersalności, zatem odbiór metalu czy bardziej surowej elektroniki nie sprawia problemów.
Wokale są bliskie i bogate, a także posiadają w sobie zaskakująco dużo ciepła, oferując ich naturalną barwę, od sopranów aż po bas, choć ten ostatni jest bardzo delikatnie odchudzony. Jednocześnie znów pojawia się ta nuta monitorowego charakteru, eksponując wszelkie niedoskonałości realizatorskie czy… w talencie. Na szczęście iBasso nie ma mają tendencji do wzmacniania sybilantów, dzięki czemu nawet kiepski śpiew jest ciągle akceptowalny w odsłuchu, mimo że jego wady nie są maskowane.
Tony wysokie są wyraziste, ale i gładkie, więc mimo wyraźnego blasku, jaki im towarzyszy, pozostają one bezpieczne w odbiorze. Barwa instrumentów w tej części pasma jest naturalna, a ich wybrzmiewanie odpowiednio długie, niezależnie od tego czy będziemy odsłuchiwali koncerty skrzypcowe, czy power metalowe popisy na talerzach perkusji. W połączeniu z dobrym rozciągnięciem w górę oraz wysoką kontrolą, ponownie daje to poczucie zaangażowania w muzykę. Przy czym znów AM05 niechętnie kryją przed nami niedostatki, mimo że całość jest trochę złagodzona przez spadek pomiędzy 8 a 10 kHz, przez co np. stare nagrania Bena E. Kinga mają wyraźną ziarnistość zarówno na talerzach, jak i na pojawiających się w tle dzwonkach.
Szczegółowość, jak na ten przedział cenowy, stoi na bardzo wysokim poziomie. Wynika to nie tylko z jakości przetworników pozwalających dokładnie przekazać zmianę na poszczególnych dźwiękach, ale jest również wspomagana przez samo strojenie słuchawek. Lekkie rozjaśnienie wyższej średnicy zawsze pomaga wyłapać więcej detali, a nie ma tu również dominującego basu, który zalewałby resztę pasm. Nie jest to jednak typowo monitorowy, surowy przekaz, gdyż obecna nuta ciepła skutecznie wkomponowuje mikrodetale w muzykę, nie męcząc nimi nawet przy długich odsłuchach. Jeśli jednak chcemy po nie sięgnąć, zawsze są pod ręką.
Scena jest rozłożysta na boki, ucieka ze środka głowy i jest tworzona przez wyraźnie zarysowane plany, dzięki czemu iBasso dają poczucie swobody. Duże ograniczenie jest jednak w głąb sceny, gdyż tu AM05 grają dość płasko, a holografia jest niemal pozbawiona jednego wymiaru. Słuchawki natomiast prawidłowo potrafią kreować położenie instrumentów w pionie – zazwyczaj źródła pozorne pojawiają się na wysokości naszych oczu, ale gdy któreś z nich zostaje przesunięte w górę lub dół, wyraźnie to słychać.
Pod względem doboru źródła, nie musimy się za bardzo martwić o jego charakter, gdyż tak jak iBasso AM05 są mało podatne na zabawy korektorem, to również barwa dźwięku oferowana przez odtwarzacz ma niewielki wpływ na ich brzmienie. Podobnie wygląda prądożerność słuchawek, a właściwie jej brak. Niezależnie czy podepniemy je do zbalansowanego wzmacniacza biurkowego, czy do telefonu, iBasso nie wykazują problemów z brakiem wysterowania. Ważna jest jednak jakość źródła, pozwalająca na wyciągnięcie ze słuchawek pełni możliwości – przejście z tańszego xDuoo i Shanlinga na iBasso czy DAP-y Shozy dawało zauważalny krok do przodu, szczególnie w zakresie wypełnienia dźwięku, gdzie na odtwarzaczach z niższej półki lub telefonie był on zubożony, tworząc odbiór trochę bardziej szkieletowym i mniej rozłożystym na boki. Pewną ciekawostką jest to, że na Radsone ES100 lepiej pod względem synergii z AM05 wypadło wyjście 3,5 mm zamiast zbalansowanego – na tym drugim dość niespodziewanie zaczęły się pojawiać nadmiarowe sybilanty, jeszcze nie mocno męczące, ale jednak obecne.
Uwagę należy natomiast zwrócić (szczególnie gdy lubimy słuchać muzyki cicho) na poziom szumów generowanych przez elektronikę – opisywane dokanałówki bardzo wyciągają je na wierzch, przez co o nocnych odsłuchach na Samsungu, xDuoo oraz Shozy Alienie Gold można właściwie zapomnieć, gdyż szum zagłusza muzykę. Na Shanlingu M0 poniżej głośności “7” też nie przedstawiało się to najlepiej.
Gdy patrzymy na konkurencję, na początku można spojrzeć na niższy model tego producenta, czyli iBasso IT01s. Jeśli komuś podoba się ich brzmienie i nie chce wiele zmieniać dokonując kroku do przodu, AM05 mogą być bardzo dobrym wyborem. Mają trochę mniej basu, ale są gładsze na średnicy oraz w sopranach, ciągle dając więcej informacji, przy podobnej barwie co konstrukcja oparta na przetworniku dynamicznym.
Nieco podobnie wygląda zestawienie AM05 z niemal tak samo wycenionymi Campfire Audio Orion. Te przede wszystkim są trochę ciemniejsze od bohaterów niniejszej recenzji, ale jednocześnie mocniej wyciągają sybilanty i ze względu na ograniczenie jednej armatury, nie dają takiego dociążenia w brzmieniu, mimo mocniej zaakcentowanych tonów niskich.
Trochę taniej znajdziemy FLC8d, czyli konstrukcję hybrydową. Oferują one bardziej rozrywkowe brzmienie, nastawione głównie na solidny bas i wyższą średnicę, nie dając tyle naturalności i swobody co iBasso.
Częściowo zbliżone granie do AM05 mogą dać Dunu Falcon-C, ale te, choć tańsze, wymagają znacznie dokładniejszego doboru źródła, gdyż przy złym sparowaniu, zarówno w kwestii charakteru odtwarzacza, jak i jego mocy, zamiast swobodnego i zrównoważonego brzmienia, możemy otrzymać granie agresywne i szkliste na górnej średnicy oraz sopranach.
Z kolei FiiO FA7 to brzmienie odmienne: cieplejsze, w porównaniu z AM05 trochę przyciemnione i skupione bliżej słuchacza, a przez to bezpieczniejsze, przy czym nieco ustępujące im pod względem szczegółowości. Pewnym zaskoczeniem jest bas, którego w słuchawkach FiiO jest więcej, ale nie jest on aż tak zwarty i punktowy, przez co czasami wydaje się, być mniej energiczny.
Gdybyśmy zaś chcieli coś jeszcze bardziej naturalnego od iBasso, można zainteresować się Shozy Star II, które oferują większą głębię sceny, równiejsze brzmienie, ale i o większym nasyceniu. Tu jednak należy pamiętać, że to już droższa propozycja.
Podsumowanie
iBasso AM05 bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie właściwie we wszystkich płaszczyznach. Nie są wybitnie uniwersalne, choćby ze względu na spadek na subbasie czy trochę jaśniejszą barwę, ale oferują bardzo dużo, zarówno w kwestii wyposażenia, jak i brzmienia. To ostatnie jest swobodne, szczegółowe, ale i odpowiednio muzykalne, dzięki czemu równie dobrze możemy opisywane słuchawki wykorzystywać zarówno podczas wyjść na miasto, jak i krytycznych odsłuchów w domu, bez potrzeby żonglowania różnymi modelami. Choć cena (1199 zł) dla wielu osób może się wydać zaporowa, to gdyby sięgnąć po konkurencję z tego przedziału cenowego, nowy model iBasso pewnie rozpycha się między nimi łokciami, zapewniając bardzo wysoką opłacalność.
Zalety:
+ zrównoważone brzmienie, nie pozbawione jednak muzykalności,
+ bardzo wysoka szczegółowość,
+ gładkie i bliskie wokale o naturalnej barwie,
+ bogata i nienachalna góra pasma,
+ szeroka scena z dobrze ułożonymi planami i odpowiednią ilością powietrza,
+ dużo ilość wysokiej jakości akcesoriów,
+ zbalansowany przewód 2,5 mm w zestawie,
+ bardzo ładne (subiektywnie),
+ wysoka opłacalność na tle konkurencji.
Wady:
– zauważalny spadek poniżej 30 Hz,
– mocno ograniczona głębia sceny,
– instrumenty mogłyby być czasami bardziej nasycone,
– bardzo wrażliwe na szumy własne źródła,
– oryginalny przewód gorszy niż w tańszych iBasso IT01s.
[…] frajdy. I się zaczęło. Wypatrzyłem drogie, jak dla mnie, AM05, ale tu już czytałem recenzje, Inszego i Spawna. Znałem chłopaków z forum jeszcze z 2017 i wiedziałem, że to są znakomici […]