iBasso to dobrze rozpoznawalna firma na rynku audio, głównie za sprawą przenośnych odtwarzaczy muzyki. Teraz jednak uczyniła kolejny krok do przodu, wypuszczając swoje pierwsze duże słuchawki. To wokółuszna, półotwarta konstrukcja o nazwie SR1, a ich dostępność ograniczono do 500 sztuk, każda opatrzona indywidualnym numerem seryjnym. Jak na tak niewielką skalę produkcji cena nie wydaje się wygórowana – 1999 złotych. Czy iBasso uda się podbić nowy segment rynku? Dzięki SR1 o numerze 301, które dotarły do nas z firmy Audioheaven, mieliśmy okazję to sprawdzić.
Wyposażenie
Słuchawki otrzymujemy w standardowej wielkości pudełku, na którym umieszczono grafiki prezentujące SR1, w tym uproszczony schemat ich budowy, a także specyfikację techniczną. Po jego otwarciu widzimy instrukcję obsługi oraz ochronny kuferek, zawierający to, co najciekawsze, czyli:
- słuchawki iBasso SR1,
- wymienny przewód słuchawkowy z nakręcaną przejściówką na dużego jacka,
- kartę gwarancyjną.
Jak widać wyposażenie jest bardzo standardowe i nie odbiega od konkurencji. Kufer jest dobrze wykonany, a zastosowany materiał wydaje się być odporny na uszkodzenia, jednak brakuje na nim jakiejś rączki, która ułatwiałaby transport.
Wykonanie
Słuchawki w nowoczesny sposób łączą w sobie aluminium, tworzywo sztuczne oraz skórę. Zdecydowana większość konstrukcji to elementy z metalu. Pałąk wraz z widełkami, obudowa przetwornika, siatka chroniąca jego komorę oraz pierścienie ją otaczające – wszystko to wykonano aluminium, z czego widełki z mechanizmem regulującym wysokość zawieszenia i pierścienie to anodowany materiał. Bardzo dobrze komponuje się on z czterema plastikowymi wspornikami dla pierścieni, których zadaniem jest tłumienie niepotrzebnych wibracji. Spasowanie elementów jest na wysokim poziomie – nie trzeszczą one ani nie widać niedociągnięć w wykończeniu. Po prostu czuć, że to sprzęt z wyższej półki, a producent nie oszczędzał na wykonaniu.
Skórzana opaska pałąka jest bardzo wygodna, przyjemna w dotyku, dość gruba i elastyczna. Skutecznie rozprowadza ciężar słuchawek na naszej głowie, nie kumulując go jedynie w centralnej części, co o tyle ważne, że iBasso ważą słuszne 420g, więc przy długich odsłuchach taki ciężar może stać się męczący. Wysokość opaski dopasowujemy ręcznie, dobierając jeden z sześciu poziomów. Taka ilość wydaje się niewielka, ale skoki są krótkie, więc regulacja jest dość płynna, chociaż ludzie o bardzo małych lub nadzwyczaj dużych głowach mogą jednak znajdować się poza skalą.
Pady to zdecydowany atut SR1. Przyjemna w dotyku skóra, spora wewnętrzna średnica wynosząca 6 cm, dzięki czemu w środku zmieści się nawet duże ucho, a także odpowiednia głębokość, zapewniająca wysoki komfort. Dodatkowo łatwo je wymienić, gdyż nie są klejone, a jedynie zakładane na pierścień, więc pasować będą niemal każde nauszniki o średnicy 10 cm. Można zatem próbować różnych kombinacji materiałów czy grubości.
Na dole każdej muszli znajdziemy gniazdo MMCX do podłączania kabla. Są one wpuszczone zaskakująco głęboko i w niezbyt szerokich kanałach, więc mimo że w teorii wiele wymiennych przewodów będzie do nich pasowało, to sporej części z nich po prostu nie damy rady zamontować bez piłowania obudowy wtyku. Dodatkowo oryginalny kabel ma przy wtyczkach zabezpieczenia przeciw niespodziewanym wypięciom (jego obrót klinuje blokady, uniemożliwiając wyciągnięcie przewodu), a dzięki małym szczelinom przy gniazdach widać czy blokada jest założona czy też nie.
Przewód sam w sobie to solidna miedziana linka w czarnym oplocie. Jej dość duża sztywność oraz długość 1,8 metra wyraźnie wskazują na użytek domowy. Przy biurku taki kabel sprawuje się wyśmienicie, gdyż jest za krótki by wić się po podłodze, narażając na wkręcenie w kółka krzesła, a jednocześnie dość długi, by nie trzymać głowy blisko wzmacniacza. Spliter oraz obudowa wtyku mini-jack zostały wykonane z tak samo anodowanego aluminium jak pierścienie muszli, co prezentuje się schludnie, ale na pewno nie rzuca się w oczy. Szkoda jedynie, że w komplecie zabrakło przewodu zbalansowanego, który jest sprzedawany tylko jako osobne akcesorium.
Jako że iBasso SR1 posiadają konstrukcję półotwartą, to tłumienie dźwięków otoczenia nie jest imponujące. Zdecydowana większość zewnętrznych hałasów dociera do nas przez muzykę, a przez to, oraz wysoką masę można zapomnieć o noszeniu słuchawek poza domem, mimo że na swojej stronie WWW producent do tego zachęca.
Pod względem wygody, jak na taką masę, słuchawki sprawują się bardzo dobrze, pozwalając na wielogodzinne sesje odsłuchowe. Prawidłowe rozłożenie siły nacisku na opasce, wygodne pady oraz solidnie, ale nie natarczywie dociskanie ich do głowy siłą pałąka, sprawiają, że SR1 leżą na głowie stabilnie, z reguły pozwalając o sobie zapomnieć.
Brzmienie
Źródła wykorzystane podczas testów: FiiO Q1 Mk2, HiBy R3, Samsung Galaxy S7, Shanling M0, Shozy Alien Gold, Shozy Alien+, xDuoo X3 II, xDuoo XD-10 Poke, Focusrite Scarlett 6i6 II ze wzmacniaczem xDuoo TA-20 na lampach Psvane Treasure Mark II.
Na wstępie należy nadmienić, że iBasso SR1 wyraźnie podlegają procesowi wygrzewania, w trakcie którego ich pasmo się wyrównuje. Wydaje się to być zresztą stałą cechą słuchawek z przetwornikami z biocelulozy, które wymagają dość dużego przebiegu, by osiągnąć właściwe brzmienie. Do tego dochodzi zastosowane przez producenta silikonowe zawieszenie drivera, które na pewno musi się ułożyć. Testowany egzemplarz przepracował około 300 godzin, więc można założyć, że już jest wygrzany. A co z tego wynika?
Bas jest… opanowany, jednak gdy trzeba, staje się wręcz monumentalny. Został wyraźnie zarysowany, choć nie wulgarnie podbity. Jego siła opiera się wysokiej dynamice połączonej z długim wybrzmiewaniem oraz potężnym zejściem, gdzie dźwięki z zakresu 30-50 Hz wręcz wywołują wrażenie uderzania fali powietrza w klatkę piersiową. W środkowej części tonów niskich napotkamy duże nasycenie i zwartość poszczególnych dźwięków oraz początkowo nieco zbyt dominujące przejście w stronę średnicy. Tu pomaga właśnie wygrzewanie, które uspokaja tę część pasma. Gdy słuchawki się już rozergają, to przestają dominować dołem, zostawiając jego główne cechy, dając brzmienie barwne i bogate, oferujące sporo ciepła, a przy tym wielowarstwowe. O ile jednak większość tak strojonych słuchawek trochę rozmywa detale, dzięki czemu słabsze nagrania są bardziej akceptowalne, to już SR1 nie wybaczają kiepskich realizacji. Gdy tylko pojawia się niska jakość basu, od razu to słyszymy. Z tego względu, mimo tonalnej uniwersalności w dole pasma, pozwalającej dobrze przenieść każdy gatunek muzyczny, trzeba jednak dość starannie dobierać nagrania – w przeciwnym wypadku słuchawki zamiast bawić muzyką, zaczną męczyć, krytycznie wskazując jej braki.
Tony średnie są delikatnie cofnięte, co w połączeniu z ciepłą nutą daje im przyjemnie relaksujący charakter. Nie ma jednak mowy o rozmyciu dźwięków – instrumenty są dosadne i bezpośrednie, trzymają się blisko naturalnej barwy. Spore wrażenie robi sprężystość przekazu, dzięki czemu muzyka jest bardziej żywa oraz angażująca. Ot, choćby przy gitarach klasycznych słyszymy drgania poszczególnych strun, a w ich brzmieniu łączy się solidna, grubiej rysowana linia instrumentu z przekazem bogatym w informacje, dającym bardziej krytyczny wgląd w nagrania. Nie ma jednak róży bez kolców. Zdaje się, że przy strojeniu SR1 inżynierowie iBasso postawili sobie za cel stworzenie słuchawek łączących ciepłą gładkość z monitorowością. O ile w większości przypadków się to sprawdza, to są gatunki, gdzie owa gładkość jest zbyt duża i już np. w metalu czy rave’ie, gdzie przydaje się dodatkowy kop, po prostu brakuje przysłowiowej kropki nad „i”.
Z kolei wokale są pozbawione tej przypadłości. O ile można się było spodziewać stonowania niskich i mocnych głosów męskich, to słuchawki szybko rozwiewają wątpliwości, przekazując śpiew w sposób pełny i dynamiczny. Wokale są przy tym wręcz zaskakująco wyraźne, gdyż nawet dobrze wykonany growl jest czytelny i nie trzeba sięgać po książeczkę od płyty, by sprawdzić tekst piosenki. Dla równowagi można pójść w drugą stronę i sięgnąć choćby po Mediæval Bæbes, czyli kobiecy zespół wykonujący pieśni z muzyki dawnej – ich śpiew na SR1 jest czysty, intymny i nie pozbawiony szczypty blasku, co wzmacnia zaangażowanie ze strony słuchacza. Można zatem mówić o wysokiej uniwersalności iBasso w tym zakresie, a przy tym nie są one aż tak wybredne pod względem jakości nagrań, jak w przypadku basu – tu niemal każdy śpiew potrafi zabrzmieć dobrze.
Tony wysokie są lekko zaakcentowane, dzięki czemu rozświetlają muzykę, ale nigdy nie stają się agresywne. Panuje tu nawet pewien paradoks, gdyż obok tego akcentu, ich szybkości i blasku, ponownie mamy instrumenty zaznaczane grubszą kreską, co osładza i łagodzi ich brzmienie. Gdy połączymy te dwie pozornie odmienne cechy, otrzymujemy bardzo wyraziste i płynne dźwięki o naturalnym kolorycie. Gdy pojawiają się talerze perkusji, mają one odpowiednie wybrzmiewanie, pozbawione sykliwości czy wygaszenia, a skrzypce otrzymują miłą, delikatną otoczkę, nie chowając się przy tym choćby za wiolonczelą. Jedynie rozciągnięcie mogłoby być nieco lepsze, gdyż spadek w okolicach 16 kHz jest dość poważny, przez co najwyżej wchodzące dźwięki nie są tak dobrze przedstawione, jak mogłyby być.
Pod względem sceny iBasso SR1 nie są nadzwyczaj szeroko grającymi słuchawkami – całość muzyki krąży dość blisko głowy. Niekoniecznie jest to jednak minus, gdyż dzięki wyraźnej głębi we wszystkich kierunkach oraz związanej z tym świetnej holografii, przestrzeń odbierana jest jako kompletna, pewnie lokująca instrumenty względem siebie, wieloplanowo i z płynnymi przejściami pomiędzy nimi. Przy okazji słuchawki świetnie sprawdzają się w grach komputerowych, gdzie lokalizacja ma pierwszorzędne znaczenie.
Szczegółowość stoi na wysokim poziomie. Mimo ciepłego charakteru słuchawek ilość szczegółów jakie przed nami układają, pozwala wychwycić niemal wszystkie mikrodetale, niezależnie od tego czy to będą drobne smaczki w kompozycji, czy też dźwięki dochodzące z widowni podczas koncertu. Wspomniana pewna wybredność co do jakości nagrań, wynikająca z wysokiej dynamiki jaką dysponują przetworniki, nie przekłada się jednak na nadmierne etapowanie analizą – tu wszystko ukryte jest pod muzyką, wypływa w tle, nie chowając się przed słuchaczem, ale i nie męcząc detalami.
Patrząc na czułość na poziomie 108dB oraz impedancję na poziomie 22 omów, łatwo się domyślić, że iBasso SR1 grają głośno. Dzięki temu możemy je podpiąć choćby do telefonu i nie musimy się martwić, że muzyka będzie zbyt cicha. Nie znaczy to jednak, że zagrają one z byle czego – wzmocnienie, a przede wszystkim dobra jakość sygnału są bardzo wskazane. Z towarzyszących źródeł, łatwo można było zauważyć na Samsungu Galaxy S7, że mimo dużej ilości decybeli, membranom wyraźnie brakuje kontroli. Natomiast w tańszych odtwarzaczach Shanlinga i xDuoo oraz na FiiO Q1 Mk2 można było wyłapać braki jakościowe, zwłaszcza gubienie detali. Dopiero HiBy R3 zapewnił odpowiednie parametry, by opanować potencjał słuchawek. Przyszło mu to o tyle łatwo, że pasuje również synergicznie, dodając do muzyki nieco światła. Z kolei Shozy Alien+ w połączeniu z SR1 tworzy nadzwyczajny duet, jeśli ktoś szuka zestawu robiącego efekt „wow” – tu wszystko jest duże i z rozmachem, mimo że jednocześnie traci na realizmie. W pełni iBasso rozwinęły skrzydła na xDuoo Poke oraz zestawie stacjonarnym. Ten pierwszy je wyrównywał i dodawał pazura, podczas gdy drugi podniósł ogólną kulturę brzmienia, wskazując ich mocne strony i wzmacniając skraje pasm.
Wśród konkurencji od razu na myśl przychodzą Audioquest NightOwl, które pod kilkoma względami oferują zbliżoną manierę grania, a przy tym są znacznie lżejsze. Obie pary różnicują głównie dwie cechy: Audioquesty są bardziej kameralne (mimo szerszej sceny) i stonowane pod względem brzmienia, więc iBasso oferują wyższą dynamikę oraz bogatszą holografię, ale nie dają aż takiej intymności.
Fostexy TH610 to właściwie inny biegun dźwiękowy. Są od SR1 jaśniejsze, mocniej akcentują górę oraz tonują bas. Właściwie ciężko je rozpatrywać jako typowych konkurentów – bardziej pasują jako uzupełnienie względem siebie, zapewniając inne emocje przy muzyce.
Jeśli jednak chcemy mieć nieco zbliżone brzmienie, ale w otwartej konstrukcji, to HiFiMAN-y HE-400i wydają się być ciekawą propozycją. Nie mają one aż takiej ilości ciepła co iBasso oraz tego wypełnienia dołu, jednak gładki przebieg średnicy oraz tonów wysokich, stawiający bardziej na muzykalność niż same szczegóły, sprawiają, że obie te pary mogą śmiało stawać naprzeciw siebie.
Podsumowanie
SR1 to pierwszy krok iBasso w kierunku dużych słuchawek i jest to krok udany. Wykonanie na najwyższym poziomie, gdzie nawet przy zastosowanych łączach MMCX opracowano prosty mechanizm, który powinien zapobiegać zużyciu się gniazd. Do tego wyśmienite pady oraz dobry rozkład masy, co zapewnia słuchaczowi wysoki komfort odsłuchów. Brzmienie jest nie do końca uniwersalne, ale jakościowo odpowiednie do ceny – sprężyste, masywne, rozrywkowe, ale przy tym wymagające co do materiału źródłowego. Mimo że iBasso to nowy gracz na tej części rynku, to bez żadnych kompleksów staje do walki z uznanymi markami. Dla niektórych osób ważny będzie również czynnik kolekcjonerski, gdyż na rynku pojawiło się raptem 500 egzemplarzy SR1.
Zalety:
+ wysoka dynamika brzmienia mimo ocieplonej charakterystyki,
+ bogata holografia,
+ dobrze zrównoważony dźwięk mimo rozrywkowego grania,
+ wysoka precyzja i szczegółowość, która nie przytłacza,
+ znakomita jakość wykonania,
+ dobra ergonomia.
Wady:
– duża masa,
– trochę zbyt wygładzona niższa średnica,
– soprany mogłyby być jeszcze wyżej rozciągnięte,
– przeciętnie szeroka scena.