Firma Letshuoer to chiński producent słuchawek, specjalizujący się w tworzeniu monitorów dousznych, często określanych jako IEM (In-Ear Monitor). Choć jest ona na rynku obecna już od ośmiu lat, to dopiero w ostatnich dwóch jej marka zaczęła być powszechnie rozpoznawana oraz uznawana w słuchawkowym świecie.

I choć z boku może się wydawać, że mają niewielkie doświadczenie, to założyciele spółki od wielu lat są związani z rynkiem, są otwarci na sugestie swoich klientów i wyraźnie postępują do przodu w rozwoju swoich technologii. Dzięki temu starają się rozszerzać ekspansję właściwie we wszystkich kierunkach, oferując modele oparte na przetwornikach armaturowych, dynamicznych, planarnych czy konstrukcje hybrydowe. W portfolio znajdziemy zarówno coś budżetowego, jak i za już całkiem pokaźną kwotę pieniędzy. Możemy kupić słuchawki typowo z pudełka, albo częściowo spersonalizowane pod względem estetycznym. Z brzmieniem od naturalnego, nastawionego na wokale, po rozrywkowe granie z podkreślonymi skrajami. I oczywiście nie zapominają o nowościach.

REKLAMA
fiio

Wśród tych ostatnich, dostałem w swoje ręce słuchawki Letshuoer S08. Jest to konstrukcja planarna, wydana na ósmą rocznicę istnienia firmy (stąd ósemka w nazwie). Teoretycznie jest to najniższy model z serii S, a na pewno najtańszy, gdyż wyceniony na 99 dolarów amerykańskich. Jednak czy rocznicowe słuchawki powinny być najtańsze? Tak naprawdę to źle postawione pytanie, gdyż przede wszystkim powinny być one dobre pod względem wykonania i brzmienia. Jak to się udało?

Wyposażenie

Słuchawki Letshuoer S08 dostajemy w średniej wielkości czarnym pudełku, na które nałożono wsuwkę z nazwą producenta i modelu wpisanymi w całkiem gustowną ósemkę na froncie oraz wypisaną podstawową specyfikacją techniczną z tyłu wsuwki. W kartonie znajdziemy instrukcję obsługi, kartę gwarancyjną oraz to co najważniejsze, czyli słuchawki włożone w odpowiednio dociętą gąbkę zabezpieczającą. Pod nimi wsunięto zakręcane etui ze wszystkimi akcesoriami, w skład których wchodzą następujące elementy:

  • odpinany kabel,
  • wymienne końcówki kabla do gniazd mini-jack 3.5mm oraz zbalansowany jack 4.4mm,
  • sześć par silikonowych nakładek w rozmiarach S, M oraz L.

Jest więc właściwie wszystko czego potrzebujemy, ale nie byłbym sobą, gdybym jednak nie znalazł czegoś, co można poprawić. Otóż brakuje mi w zestawie zbalansowanego micro-jacka 2.5mm. Zdaję sobie sprawę, że właściwie on już odchodzi, a nawet odszedł do lamusa, ale jednak na rynku mamy wciąż dużo urządzeń, które z niego korzystają, więc zawsze warto dodać takie akcesorium, szczególnie, że dokupić się go też nie da.

Za to ciekawym zabiegiem jest oferowanie w tym budżecie dwóch rodzajów tipsów: białych, sztywniejszych, bardziej sprężystych, opisanych jak „zbalansowane”, oraz czarnych, cieńszych, delikatniejszych, nastawionych na wokal.

Wygląd i konstrukcja

Letshuoer S08 dostępne są w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej i srebrnej. W moje ręce trafiła ta druga. W tym modelu kopułki są nieduże i wykonane z anodowanego aluminium, co nadaje im elegancki i nowoczesny wygląd. Ciekawym zabiegiem stylistycznym jest odwzorowanie znaku “8” z pudełka na zewnętrznej części kopułek, czyli faceplate. Łatwo to pominąć, ale gdy już się zauważy, ciężko nie docenić pomysłu oraz wykonania. W tych „ósemkach” wygrawerowano również oznaczenia: w lewej nazwę producenta, w prawej literę R, oznaczającą prawą stronę. Tu więc kolejny plus za to, że nie jest to po prostu tańszy nadruk, który by mógł z czasem schodzić.

Na górze kopułek umieszczono gniazda 2-pin do wpinania kabla oraz otwór wentylacyjny. Drugi taki wylot znajdziemy przy tulejkach. Dzięki nim łatwiej wyrównuje się ciśnienie w słuchawkach oraz kanale ucha i w S08 nie występuje efekt driver flex, czyli „strzelającej” membrany, co zapewnia komfort zarówno przy wkładaniu Letshouerów do ucha, jak i w trakcie odsłuchów. Do tego wszystkie elementy konstrukcyjne są dobrze spasowane, bez wyczuwalnych połączeń – nie ma ruchomych części ani nic nie trzeszczy przy nacisku.

W kopułkach umieszczono przetworniki planarne czwartej generacji o średnicy 13 mm i które zostały wyposażone w podwójną cewkę. Technologia ta ma zapewnić lepszą kontrolę nad wibracją membrany, a przez to redukować rezonans i minimalizować powstające zniekształcenia. To rozwiązanie wykorzystywane od lat w dużych wokółusznych słuchawkach planarnych i coraz częściej wchodzi ono w segment IEM-ów.

Kabel z zestawu to czterordzeniowa posrebrzana miedziana plecionka, gdzie każdy rdzeń składa się z 30 żył o grubości 0,05 mm. Całość zakryta jest elastyczną, dość przyjemną w dotyku izolacją o brązowym kolorze. Przewód ma również dwie bardzo pozytywne cechy użytkowe. Pierwszą jest niski efekt mikrofonowania, a więc kabel słabo przenosi odgłos jego ocierania się o nasze ubrania, co w ruchu ma bardzo duże znaczenie. Drugą cechą jest brak skłonności do plątania się, mimo że nie jest sztywny. Dodatkowo mamy na nim założoną taśmę rzepową, a więc w każdej chwili możemy go związać i schować lub odłożyć.

Przewód jest zakończony czteropinowym złączem do podpinania końcówek jack. Warto jednak uważać na te, które otrzymujemy w zestawie, gdyż nawet na oficjalnej stronie producenta nie ma możliwości kupienia zamienników. Teoretycznie mogą pasować te od innych słuchawek, ale należy pamiętać, że nie każdy producent korzysta z tych samym rozmiarów złącz, a nawet jak on będzie się zgadzał, to niekoniecznie da się nakręcić zabezpieczenie przed rozpinaniem, które Letshuoer zastosował w S08. I o ile ono samo w sobie jest całkiem sensowne, gdyż uniemożliwia wypięcie się końcówki z gniazda podczas ruchu, tak tutaj trochę zabrakło jakości wykończenia. Po prostu od wkręcania zaczyna się łuszczyć farba na gwincie końcówki jack. Nie ma to żadnego przełożenia na działanie kabla, ani nawet jego estetykę, gdyż gwint jest schowany pod blokadą, ale warto to zauważyć. Jednocześnie nie można zapominać, że S08 kosztują mniej niż większość tego typu kabli, bez żadnych słuchawek.

Z cech użytkowych należy wspomnieć jeszcze o dwóch. Pierwszą jest ergonomia. Tu ciężko o negatywne uwagi, gdyż kopułki są względnie małe, dobrze wyprofilowane, przyjemnie układają się w uchu i są lekkie, więc nie ma problemu z ich wysuwaniem się z ucha pod wpływem grawitacji. Do tego zastosowano dość płaską konstrukcję, a więc nawet leżenie w nich na boku nie nastręcza dużych problemów. Mogę mieć tylko dwie uwagi, które aktualnie w żaden sposób mnie nie dotyczą, ale dla niektórych osób potrafią mieć znaczenie. Przede wszystkim tulejki nie należą do najcieńszych (rozmiar T500). Nie są długie, więc nie rozpychają kanałów, ale nie każdy może je komfortowo aplikować do ucha. Tutaj na pewno jednak pomoże odpowiedni dobór silikonowych tipsów. Drugą rzeczą jest materiał z którego wykonano słuchawki. Otóż aluminium dobrze przewodzi ciepło, a więc w mroźne dni lepiej ich nie trzymać wystawionych na warunki atmosferyczne, gdyż zakładanie słuchawek będzie wtedy bardzo niekomfortowe. Ale wtedy wystarczy przenosić je np. w wewnętrznej kieszeni kurtki i problem nie wystąpi.

Na koniec zostało wspomnieć o izolacji od dźwięków zewnętrznych. Ta jest dobra, odcina nas od większości hałasu, jednak nie liczmy, że będziemy całkowicie odizolowani od świata. Osobiście uważam to za złoty środek pomiędzy komfortem słuchania, a naszym bezpieczeństwem, gdyż nie musimy zwiększać ilości decybeli by cieszyć się muzyką, a jednocześnie usłyszymy zbliżającą się karetkę czy motocykl.

Brzmienie

Bas jest głęboki, szybki i dobrze kontrolowany, z dłuższym wybrzmiewaniem, które dodaje mu mocy. Mimo wyraźnego podbicia najniższych tonów, nie próbują one dominować nad całością nagrań. Gdy słuchamy utworów z wyeksponowanym basem, to jak najbardziej będzie się on wybijał, ale nie przejmuje całości brzmienia. Jest to wynikiem dobrze poprowadzonego strojenia w dolnej partii, gdzie wzmocnienie jest najbardziej odczuwalne w przedziale 30-50 Hz, a więc przechodząc między midbasem i subbasem. Dzięki temu nie jest on „suchy” w odbiorze, mamy wrażenie jego nasycenia, a przy tym nie rozlewa się on na tony średnie i nie dusi dynamiki. Zejście w najniższe partie jest wyczuwalne, najniższe tony wyraźnie pulsują i nadają muzyce głębi. Dół pasma przenoszenia jest żwawy, ale trochę brakuje mu lepszego rozdzielenia poszczególnych składowych basu, przez co jego różne linie wybrzmiewające w tym samym momencie czasami się ze sobą zlewają, co ujawnia się w utworach o bardzo szybkim tempie.

Ale jest on przy tym zaskakująco uniwersalny i nie ma problemów z przekazywaniem takich gatunków muzycznych jak trance, metal, R’n’B czy nawet klasycznych koncertów na wiolonczelę. Należy jednak mieć na uwadze dominującą rolę tej części pasma, gdyż już choćby przy koncertach skrzypcowych kontrabas z tła może zacząć się przesadnie wybijać. Podobnie wygląda to przy muzyce nastawionej na wokal. Co prawda w niej rzadziej spotykamy bardzo nisko schodzące instrumenty, ale gdy te już się pojawią, mogą za bardzo zbliżać się do głosów wykonawców. Jednak poza takimi dość skrajnymi przypadkami dostajemy po prostu wyraźnie zaakcentowany, choć nieprzesadzony ilościowo, za to całkiem dobry jakościowo bas.

Tony średnie to dla mnie największa zaleta Letshuoerów S08. Mimo że nie są tak wyeksponowane jak dół pasma, to są gładkie, pełne i bardzo angażujące. Jest w nich pewna doza ciepła, ale nie jest to typowe gęste granie, mocno otulające dźwiękami. Instrumenty są zwarte i wyraziste, ale z lekko wydłużonym w czasie wybrzmiewaniem. Świetnie spisuje się to w muzyce akustycznej, nadając jej naturalności i głębi. Ale również w dźwiękach syntezatorów płynność i szybkość oferowane przez S08 pozwalają na bardzo komfortowe odsłuchy i chłonięcie muzyki. Co istotne, nie traci na tym dynamika, zmiany poszczególnych tonów pozostają wyraźne, nie zlepiają się ze sobą, dając lepszy wgląd w utwór niż tony niskie. Dzięki temu zachowano wysoką uniwersalność, gdyż czarowanie dźwiękiem jest na tyle subtelne, że nie zaburza odbioru materiału odsłuchowego, a na tyle wnosi od siebie, że otrzymujemy bardzo wysoką muzykalność. Nie jest to więc średnica neutralna, ale daje wrażenie dużej realności, trochę nas przy tym oszukując przez koloryzowanie.
Ważnym składowym tej części pasma są wokale i to one najbardziej się wybijają w tonach średnich. Są wysunięte trochę przed linię instrumentów, z bliskim i intymnym charakterem, ale nie są klaustrofobiczne. Trochę lepiej wypadają głosy o cieplejszej barwie i schodzące nieco niżej, jak baryton czy alt, ale wynika to z dość łagodnie prowadzonej wyższej średnicy, która odbiera część blasku wysoko prowadzonym wokalom. Nie są one stłumione, ale czuć, że czasami brakuje im doświetlenia, by naprawdę wszystko z nich wyciągnąć. Można powiedzieć, że są to słuchawki bardziej dla fanów Tracy Chapman niż Edyty Górniak. Z drugiej strony, Letshuoer S08 całkiem sprawnie maskują kiepsko zrealizowany śpiew czy to na etapie nagrania czy masteringu, a więc odsłuch wielu starszych utworów nie jest kłopotliwy.

Tony wysokie, wychodząc z ułagodzonych tonów średnich, przejmują ich charakter i mimo swojej poprawności zdecydowanie starają się nie narzucać podczas odsłuchów. Może to być pozytywna cecha, gdyż S08 pozwalają na długie odsłuchy bez zmęczenia, ale nic tu nie błyszczy, nie angażuje, mamy po prostu spokój. Obok tego słuchawki oferują nam długie wybrzmiewanie dzwonków, brak zapiaszczenia perkusji czy gładkość skrzypiec, ale nie ma w nich błysku, który charakteryzuje brzmienie instrumentów w tym przedziale pasma przenoszenia.

Scena jest w miarę rozłożysta na boki, jak również została zarysowana pewna głębia przestrzeni, ale dźwięki poruszają się głównie pomiędzy lewą i prawą stroną, całą resztę niejako trzymając blisko wnętrza głowy słuchacza. Przy czym sama szerokość nie pozwala zaliczyć S08 do mocno przestrzennych słuchawek, gdyż pierwszy plan zawsze pozostaje wokół głowy. Dalsze elementy sceny rozchodzą się dalej, ale są dość płynne, przez co holografia nie należy do najbardziej dokładnych i czasami bywają problemy z dokładnym umiejscowieniem źródła dźwięku w przestrzeni. Niemniej jednak w tym budżecie scena jest jak najbardziej solidna i nie dusi swoją bliskością.

Ze szczegółowością mam mały problem, gdyż o ile na średnicy jest ona faktycznie wysoka i potrafi zaskoczyć przy odsłuchu żywych instrumentów, tak już na skrajnych tonach trochę się rozmywa. Z jednej strony jest to wynik sopranów prowadzonych w sposób łagodny, z drugiej jest z kolei dominująca rola basu, który ze swojej natury jest mniej precyzyjny w odbiorze. Ale ciężko mi uznać za faktyczną wadę to, że ten model Letshouera gra w sposób muzykalny, a nie analityczny, pozostając jak najbardziej solidnym w aspekcie przedstawiania detali. Może nie zawsze zaoferuje nam je ze skali mikro i nie jest to wymarzone strojenie do krytycznych odsłuchów, ale dalej jest dobrze lub bardzo dobrze, zależnie od słuchanej muzyki.

To co bardzo istotne, nie są to słuchawki wymagające co do źródła, zarówno pod względem jego strojenia, jak i oferowanej mocy na wyjściu. Niezależnie czy podepniemy je pod cieplejszego dongle’a, jak xDuoo Link v2, bardziej naturalnie brzmiący odtwarzacz typu Hiby R6 III czy mocną stacjonarkę Aune S9c, Letshuoer S08 zachowują swój charakter, jedynie lekko odchylając się w jaśniejszą lub ciemniejszą stronę brzmienia. Na pewno jest to spora oszczędność, szczególnie że zbliżone efekty możemy osiągnąć poprzez żonglowanie nakładkami.

A jak wypadają S08 w starciu z konkurencją? W pierwszej kolejności można porównać Letshuoer S08 z ich starszym i droższym bratem, czyli modelem S12 Pro. Mimo dużej różnicy cenowej, nie ma między nimi przepaści jakościowej. Jeśli jednak ktoś miał nadzieję, że zaoszczędzi kupując “ósemki” zamiast “dwunastek” to niestety nie, gdyż bardzo różnicuje je strojenie. Wyższy model ma lepszą rozdzielczość, bardziej kliniczny dźwięk oraz lepszą separację planów na scenie, ale ma to wiele związku z prezentacją samego dźwięku. W S12 Pro jest jaśniej, ze zdecydowanie mocniej podkreśloną górą oraz chudszą, bardziej cofniętą średnicą, czyli jest to bardziej typowe „granie V”, stawiające na skraje, świetne do elektroniki, ale mniej uniwersalne. Z kolei S08 to już bezpieczniejsze brzmienie, bardziej przypominające na wykresie literę W, ale z wygładzonymi sopranami.

W porównaniu z Kiwi Ears Quartet, nowe Letshuoer wypadają dość podobnie jak w przypadku S12 Pro, a więc są cieplejsze od Kiwi, pełniejsze na średnicy, a dodatkowo lepiej kontrolują bas od Quartet oraz są od nich wygodniejsze. Za to Kiwi są bardziej szczegółowe i umożliwiają lekkie zmiany swojego strojenia za pomocą wbudowanych przełączników.

Z kolei gdy porównamy Letshuoer S08 do iBasso 3T-154, zmiany są poniekąd w drugą stronę. iBasso są bliższe neutralności, tonując bas i podnosząc górę w porównaniu do S08. W 3T bardziej też odczuwamy subbas, ale to po części wpływ słabiej zaakcentowanego midbasu. Scena w Letshouer jest mniejsza, gorzej napowietrzona, ale z kolei dźwięk w S08 jest bardziej intymny i nasycony. Mimo zbliżonej ceny obu modeli, rozważałbym je bardziej jako słuchawki nawzajem się uzupełniające niż bezpośrednich konkurentów.

I na koniec słuchawki, które jeszcze bardziej od iBasso uzupełniają S08, a mianowicie Dunu Titan S. Jeśli rozważamy Letshouery jako rozrywkowe dokanałówki, tak Dunu idą w stronę neutralności oraz bardziej krytycznych odsłuchów. W “Tytanach” jest znacznie mniej czarowania, detale są bardziej wyeksponowane, góra wyciągnięta, a scena lepiej poukładana. Są one też zdecydowanie mniej muzykalne niż S08, nie tak intymne i angażujące oraz szybciej męczą niż model Letshouer.

Podsumowanie

Letshuoer S08 to bardzo udany, rocznicowy, model tego producenta. Dynamiczny, muzykalny, o dużej uniwersalności, dobrze wyposażony, świetnie wykonany i do tego niedrogi. Gdy dodamy do tego małe uzależnienie od jakości źródła, dostajemy jeden z lepszych wyborów w budżecie do 100 USD. Nie są one pozbawione wad, szczególnie ze względu na przygaszone soprany i nie każdemu spodoba się przewodnia rola basu, ale nie brak tu jakości, strojenie jest przemyślane i świetnie sprawdza się poza domem. Jeśli więc szukamy czegoś rozrywkowego, niedrogiego, co nas nie zmęczy, mimo że zachęca do podkręcania głośności, to Letshuoer S08 stanowią rewelacyjny wybór. Na tyle dobry, że w trakcie testów niemal zupełnie odstawiłem znacznie droższe słuchawki, które mam w kolekcji. Bo może i są one obiektywnie lepsze, ale “ósemki” po prostu dostarczały sporo radości przy odsłuchach.

Zalety:
+ jakość wykonania,
+ ilość i jakość akcesoriów,
+ bardzo wysoka muzykalności przy zachowaniu dobrej separacji instrumentów,
+ bogata i angażująca średnica,
+ dynamiczny bas bez tendencji do wchodzenia na tony średnie,
+ intymne wokale,
+ świetny współczynnik jakości do ceny.

Wady:
– przygaszone soprany,
– mało selektywny szybki bas,
– tylko poprawne szczegółowość i scena,
– (na siłę) brak w zestawie końcówki zbalansowanej 2,5 mm.

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj