Moondrop SSR i SSP to dwa, podobne do siebie i niedrogie modele słuchawek dokanałowych z przetwornikami dynamicznymi pokrytymi berylem. Pierwsze mają zaoferować referencyjny dźwięk, drugie bardziej rozrywkowy.
Testowane niedawno Starfield mnie zachwyciły, więc musiałem przyjrzeć się kolejnym słuchawkom Moondropa. Padło na dwa, tańsze modele o kosmicznych nazwach, czyli SSR (Super Spaceship Reference) oraz SSP (Super Spaceship Pulse). Jedne i drugie mają takie same obudowy z metalu wyposażone w gniazda 2-pin 0,78 mm, więc różnią się jedynie kolorami – Moondrop SSR otrzymałem w szarej wersji (dostępne są jeszcze warianty biały, zielony i niebieski), a SSP w jedynej możliwej, czyli granatowej. Cena jest identyczna dla obu modeli, wynosi po 40 dolarów amerykańskich. Który jest lepszy? Czy SSR lub SSP mają szanse ze Starfield?
Wyposażenie
Zestawy obu modeli zawierają:
- trzy pary tipsów silikonowych (rozmiary S, M, L);
- posrebrzone kable OFC 2-pin 0,78 mm -> 3,5 mm (ok. 125 cm);
- pokrowce;
- instrukcje obsługi.
Nakładki wykonano z szarego silikonu, gładkiego i przyjemnego w dotyku. Niewielkie, zaciskane na sznurki pokrowce także wyglądają nieźle, bo zostały precyzyjnie zszyte ze sztucznej skóry. Do futerału z modelu Starfield jednak sporo brakuje, ale w tej cenie nie można mieć wszystkiego.
Konstrukcja
Moondrop SSR i SSP zamknięto w metalowych, niewielkich obudowach o fikuśnym kształcie, który trudno opisać. Obudowy składają się z podłużnych, ale dość krótkich rurek, przywodzących na myśl słuchawki Etymotic lub Final Audio, które przechodzą w mocowania gniazd 2-pin 0,78 mm w kształcie lekko koślawych serc. Efekt jest specyficzny, ale SSR (szare) i SSP (granatowe) wyglądają ciekawie, nietuzinkowo i minimalistycznie, a zarazem dość industrialnie. To bez wątpienia prostsze wzornictwo od wspominanych Starfield, mieniących się, błyszczących i pokrytych nadrukami.
Obudowy słuchawek są tak małe, że byłem przekonany, że w środku znajdują się przetworniki armaturowe, a nie dynamiczne. Jednolite, metalowe powierzchnie przełamują jedynie niewielkie śruby imbusowe – czarne w modelu SSR i złote w SSP. Znajdują się one na pokrywkach i przechodzą przez słuchawki na wylot, bo widać je także od wewnętrznej strony. Tam też umieszczono wytłoczone oznaczenia kanałów i proste tulejki bez dodatkowych rantów, zakończone metalowymi filtrami.
Moondropy SSR i SSP cechują się konstrukcją OTE (Over The Ear) – gniazda 2-pin znajdują się w górnej części obudów, a wtyczkom na kablach towarzyszą długie zausznice. Same wtyczki są niewielkie i przezroczyste, a przy prawej jest dodatkowo niewielka, czerwona uszczelka. Kabel rozdzielają czarne krążki z logo Moondrop, a zwieńczają wtyczki 3,5 mm, pozłocone i również przezroczyste. W roli przewodnika występuje posrebrzona miedź o czystości 4N, wykonana w geometrii Litza – żyłki są skręcone i odizolowane od siebie.
Jakość wykonania słuchawek jest znacznie lepsza niż myślałem. Obudowy są zaskakująco masywne, świetnie spasowane i rewelacyjnie obrobione. Słuchawki wydają się być trwałe – przez okres testów nie pojawiły się na nich żadne odpryski, a nie dostrzegłem też najmniejszych rysek. Kable także nie zawodzą, mają gładkie i przyjemne w dotyku izolacje oraz precyzyjnie wykończone wtyki – na obudowach nie widać żadnych pozostałości poprodukcyjnych.
Ergonomia i użytkowanie
W moim przypadku ergonomia jest… właściwie perfekcyjna! Okazuje się, że Moondropy SSR i SSP prawie nie stykają się z małżowinami usznymi, a miejsca, które potencjalnie mogą dotykać uszu są zaoblone. Słuchawki są na tyle drobne, że wyglądają dyskretnie, nie odstają z małżowin usznych i bez problemu mieszczą się pod czapką. Nie miałem też problemu z tulejkami, które są optymalnie szerokie i długie, więc aplikacja nie stanowi wyzwania.
Nie narzekałem także na izolację od otoczenia – słuchawki wyraźnie tłumią zewnętrzne hałasy, pozwalają skupić się na muzyce, ale przy tym nie zasysają kanałów słuchowych i nie powodują klikania membran, czyli nie występuje tzw. driver-flex. Tradycyjnie izolacja nie jest tak mocna, jak np. w słuchawkach Etymotic, ale moim zdaniem Moondrop SSR i SSP tłumią lepiej od większości testowanych przeze mnie modeli dokanałówek – odsłuchy w głośnych warunkach są możliwe.
Kable także mi nie podpadły. Zausznicom nie można nadać dowolnego kształtu, ale są one elastyczne, pewnie trzymają się małżowin i nie uciskają, a do tego w pełni eliminują efekt mikrofonowy. Rozdzielacze także spełniają swoje zadanie, są odpowiednio ciężkie, poprawnie napinają odcinki douszne. Splittery są duże, ale mają okrągły kształt, więc nie zahaczają o elementy garderoby, jak np. zamki błyskawiczne. Szkoda jedynie, że obok rozdzielaczy zabrakło suwaków, które pozwoliłyby skrócić długie odcinki douszne. Same przewody są odpowiednio elastyczne i lejące się, dzięki czemu dobrze się układają.
Specyfikacja Moondrop SSR i SSP
- przetworniki: dynamiczne, membrany pokryte berylem
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz
- impedancja: 16 Ω
- THD: <1%
- kabel: posrebrzona miedź OFC 4N, Litz, 2-pin 0,78 mm -> 3,5 mm, ok. 120 cm
- masa: 6 g (pojedyncza słuchawka); 25 g (słuchawki z kablem i tipsami)
Brzmienie
- Słuchawki: Campfire Audio Solaris i Andromeda, FiiO FD1 i FD5, FH3 i FH7, IMR Acoustics R2 Red, Meze Rai Solo, Moondrop Starfield, RHA T20 Wireless, Oriveti New Primacy, Aune E1, TinHiFi P1
- DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila II, Playmate Everest, FiiO Q3 i Q5s, FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100 i HUD100, Oriolus 1795, Qudelix-5K
- DAP: Cayin N3Pro, FiiO M15 i M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), Google Pixel 4a 5G
Oba modele brzmią świetnie! Jakość dźwięku jest na tyle wysoka, że musiałem się upewnić, czy słuchawki aby na pewno kosztują po 40 dolarów. Zarówno SSR, jak i SSP zaskakują rozdzielczością, dynamiką i szczegółowością. Nie, nie są to dokanałówki perfekcyjne, mają pewne braki, ale brzmienie i tak wychodzi poza klasę słuchawek – moim zdaniem niepozorne Moondropy mogą „dokopać” droższym modelom.
Słychać, że Moondrop SSR i SSP współdzielą przetworniki, że zostały one po prostu trochę inaczej zestrojone. Podobieństw jest jednak więcej niż różnic, ale nie ma raczej wątpliwości, że pierwsze słuchawki są kierowane dla fanów bardziej analitycznego dźwięku, a drugie zostały skrojone dla osób szukających muzykalnego brzmienia. Postanowiłem zacząć od Super Spaceship Reference, które stanowią dobry punkt wyjścia dla opisu nowszych Super Spaceship Pulse.
Brzmienie Moondrop Super Spaceship Reference (SSR)
Nie ma niespodzianek, brzmienie Moondrop SSR jest dokładnie takie, jak podaje producent – zrównoważone, neutralne barwowo i referencyjne, zgodnie z nazwą. Słuchawki brzmią klarownie, bezpośrednio i czysto. Słychać w nich pewną gładkość, ale przekaz jest trzymany w ryzach, nadal twardo zarysowany i konturowy. Moondrop SSR nie są jednak skrajnie techniczne, nadal potrafią przekazać barwy i angażować. Słuchawki mają jednak pewne wymagania, trzeba zadbać o poprawnie zrealizowaną muzykę – utwory o rozszalałej górze nie zostaną złagodzone.
Bas jest raczej liniowy w przekazie. W środku nie zmieściły się duże przetworniki, więc nie ma mowy o wyjątkowo soczystym zejściu w subbas, który słychać, ale jest on przekazywany raczej w sposób studyjny niż efektowny – Moondrop SSR nie zawibrują jak subwoofer. Instrumenty basowe zaskakują zróżnicowaniem faktury, są szczegółowe, potrafią brzmieć masywniej i bardziej gęsto, jak również lekko oraz punktowo. Dobre wrażenie robi też uderzenie stopy perkusyjnej, bo atak jest szybki, a dół też nie muli, sprawnie wygasa. Nie ma też mowy o jakiejkolwiek utracie kontroli, bas jest trzymany w ryzach.
Pasmo średnie jest bliskie, ale nie wypchnięte, neutralne, ale nie wyostrzone. Słychać pewną gładkość, bo wyższa średnica nie brzmi agresywnie, ale strojenie jest na tyle zrównoważone, że dźwięk się nie rozmywa i nie muli. Wszystko jest podawane jak na dłoni, muzyka jest doświetlona i czytelna, ale nie męczy. Tym samym słuchawki potrafią przekazać nasycenie instrumentów, ciepło czy chłód, naturalność lub cyfrowość, zgodnie z nagraniami. Detali jest multum, ale nie są podawane w sposób agresywny – z odpowiednim źródłem Moondrop SSR pozwolą na relaks. Doceniałem zarówno wyższe, jak i niższe wokale, dobrze słuchało mi się gitar, instrumentów perkusyjnych, ale też nowszej elektroniki. O dziwo nieźle wypadł nawet metal, ale ten lepiej zrealizowany, bo już jazgotliwe, mało selektywne realizacje brzmiały kiepsko.
Góra pasma jest świetnie zestrojona. Pasmo to jest rozciągnięte, ale słychać płynne przejście z wyższej średnicy w sopran – nie ma efektu oderwania góry, sztuczności czy przesadnego wyostrzenia. Słuchawki brzmią jednak dość jasno, góra nie ginie gdzieś w tle, stąd sporo będzie zależało od wspominanej realizacji muzyki, synergii ze sprzętem oraz preferencji. Moim zdaniem słuchawki nie brzmią ostro, są ciągle przystępne w odbiorze, ale wrażliwi na wysokie rejestry mogą mieć inne zdanie. Ponownie na pochwałę zasługuje kontrola i rozdzielczość – góra jest precyzyjna, nie szumi, nie szeleści i nie brzmi piaszczyście. Dzięki temu smyczki, gitary, dęciaki brzmią swobodnie, a talerze perkusyjne są metaliczne i zróżnicowane.
Scena dźwiękowa ma średnie wymiary. Nie można oczekiwać wyjątkowo dużej przestrzeni, ekstremalnie kontrastowej separacji kanałów. Przestrzeń jest za to proporcjonalna, kulista, więc zarówno szerokość sceny, jak i głębia oraz wysokość mają podobny priorytet. Granie jest trójwymiarowe, ekspozycja instrumentów jest zróżnicowana, więc nie ma efektu ciasnoty. Szkoda, że separacja kanałów nie jest mocniejsza, a napowietrzenie intensywniejsze – scena mogłaby być szersza, a dystanse pomiędzy instrumentami większe. Mimo tego separacja dźwięków nadal satysfakcjonuje.
Brzmienie Moondrop Super Spaceship Pulse (SSP)
Sprawa jest prosta – Moondrop SSP cechują się bardziej muzykalnym, podkoloryzowanym strojeniem. Nadal nie ma jednak mowy o zalewającym wszystko basie, zupełnie pofalowanej sygnaturze. Po prostu Super Spaceship Pulse mają trochę więcej midbasu, lekko dystansują średnicę i nieznacznie łagodzą górę. O ile model SSR jest w miarę liniowy i neutralny, tak SSP bardziej V-kują i do tego brzmią cieplej przez podkreślony średni bas i niską średnicę. Różnice nie są duże, dźwięk nie jest mocno zmodulowany, ale w konsekwencji SSP brzmią barwniej, przystępniej i efektowniej od SSR.
Bas nadal nie jest wyjątkowo potężny w subbasie, ale staje się trochę gęstszy w średnim basie, stąd wrażenie wypełnienia dźwięku i większego dociążenia. Dół nieznacznie traci przez to na wierności i zróżnicowaniu, staje się gładszy, trochę bardziej miękki, ale nadal można mówić o niezłym zróżnicowaniu faktury i bardzo dobrej kontroli. Reszta aspektów jest taka sama, jak w modelu SSR.
Z kolei średnica lekko się oddala, co wzmaga przekaz skrajów pasma. Żywe instrumenty oraz wokale robią więc krok wstecz, ale niewielki, bo przekaz jest nadal satysfakcjonująco bliski i czytelny, co tyczy się także wokali. Słychać jednak, że szala przechyla się w stronę muzyki popularnej, rapu czy elektroniki, bo SSP są bardziej rozrywkowe od SSR, a przy tym mniej wymagające od samych nagrań.
Co ciekawe góra pozostaje w miarę mocna, jest nadal klarowna i nieźle doświetla brzmienie – muzyka nie staje się ciemna lub zgaszona. Po prostu słychać pewne zaokrąglenie i zmiękczenie pasma, mniejszą wrażliwość na mastering muzyki oraz sygnaturę samego źródła. Jest też podobnie, jak z basem, bo góra pasma jest trochę mniej zróżnicowana, nie tak szczegółowa, a gładsza i przyjemniejsza w odbiorze.
Scena dźwiękowa Moondrop SSP jest taka sama, jak w modelu SSR. Początkowo miałem wrażenie trochę większej ciasnoty w przekazie SSP, ale to jedynie efekt ciut masywniejszego średniego basu i lekkiego ocieplenia. Dzięki bardziej neutralnemu strojeniu, SSR wydają się brzmieć trochę swobodniej, w sposób bardziej odseparowany, ale w praktyce różnice to niuanse. Separacja dźwięków nadal satysfakcjonuje, a SSP przekaz nie osacza.
Moondrop SSR oraz SSP vs Moondrop Starfield i inne słuchawki
Moondropy SSR i SSP nie dorównują do Starfieldów, które brzmią przestrzenniej, szerzej, barwniej i bardziej naturalnie. Starfield potrafią zabrzmieć masywniej od obu modeli, mocniej uderzyć niskimi tonami i przy tym czarować średnicą – nasyceniem i barwami. Według mnie Starfield brzmią muzykalniej i są bardziej audiofilskie, generują obszerniejszą scenę, więcej powietrza. Naturalnie SSP są bliżej Starfieldów, zważywszy na muzykalniejszy i gładszy przekaz. Jednak Starfield nie V-kują, a wręcz przeciwnie, przybliżają średnicę, nawet względem modelu SSR. Uważam, że Starfield w ogólnym rozrachunku są górą, ale i tak jestem pod wrażeniem możliwości SSR i SSP.
Droższe FiiO FD1 są bliżej brzmienia raczej modelu SSP niż SSR. Tutaj także słychać gładkość, lekką ciepłotę i podkreślone skraje pasma, ale FiiO FD1 mają gorszą kontrolę góry zarówno od SSP, jak i od SSR. Przekaz talerzy w modelu FD1 jest bardziej szumiący, zlewający się, a same słuchawki bardziej falują. Podobnie jest w przypadku FiiO FH1S, czyli hybrydowych słuchawek, które mocniej V-kują i jeszcze bardziej wyostrzają górę. Moondropy SSR i SSP to moim zdaniem lepiej wycenione słuchawki od podstawowych modeli FiiO, brzmiące spójniej i bardziej precyzyjnie, a przy tym o połowę tańsze od FD1 czy FH1s.
Moondrop SSR mają w sobie coś przypominającego FiiO FA1, czyli armaturowe słuchawki o zrównoważonym, liniowym, neutralnym, ale gładkim strojeniu. Z racji zastosowanego przetwornika dynamicznego w modelu SSR słychać więcej ciepła i gładkości w basie. Moondrop SSR są jednak trochę jaśniejsze od FA1, klarowniej i mocniej przekazują górę, która wydaje się być bardziej rozciągnięta. Za to FiiO FA1 brzmią szerzej, przestrzenniej i mocniej separują kanały. Muszę przyznać, że SSR zaskakują i niewiele brakuje im do FA1, a fani klarowniejszego przekazu mogą nawet uznać SSR za słuchawki lepsze.
Moondrop SSR oraz SSP i synergia
Słuchawki są czułe na charakter sprzętu, reagują na brzmienie źródła, ale nie powoduje to większych problemów. Nie wchodząc w detale, najlepiej nie łączyć SSR z ostro brzmiącymi źródłami lub takimi mocno podkreślającymi skraje pasma. Natomiast SSP lepiej dodatkowo nie zamulać, nie łączyć ich z mocno ciepłymi odtwarzaczami czy adapterami. Nie trzeba się jednak specjalnie przejmować synergią – nawet w gorszych połączeniach efekty były satysfakcjonujące. Mimo że słuchawki są czułe i mają niskoimpedancyjne przetworniki, to nie są specjalnie wrażliwe na szum.
Dla przykładu FiiO BTR5 zgrał się gorzej z Moondrop SSR od Qudeliksa-5K – słuchawki były trochę za jasne z tym pierwszym adapterem, a z drugim brzmiały neutralnie, precyzyjnie i przystępnie, ale bez zgaszenia czy zamulenia. Z kolei Moondrop SSP nie gardziły FiiO BTR5, ale też świetnie zgrywały się z adapterem marki Qudelix, z którym trochę mniej V-kowały. Cayin N3 Pro w trybie lampowym Triode okazał się zbyt ciepły dla SSP, które preferowały tryb lampy Ultra linear lub tranzystorowy Solid State. Z kolei SSR umuzykalniły się z Cayinem N3 Pro z aktywną lampą, ale były mniej przystępne w trybie tranzystorowym.
Generalnie muzykalne SSP są trochę mniej wybiórcze od bardziej technicznych SSR, co nie jest zaskoczeniem. W efekcie jeśli szukamy przede wszystkim rozrywki i nie chcemy przejmować się synergią, to Moondrop SSP stanowią lepszy wybór. Natomiast fani technicznego dźwięku, którzy lubią eksperymentować ze źródłami, dobierać odtwarzacze do słuchawek lub korygować dźwięk korektorami, będą zadowoleni z modelu SSR.
Podsumowanie
Wiedziałem, że po Moondropach SSR i SSP można spodziewać się wysokiego poziomu, ale nie myślałem, że słuchawki będą aż tak dobre. Oba modele zaskoczyły mnie wykonaniem, ergonomią oraz brzmieniem. Zastosowano metalowe obudowy o nietypowym, ale ciekawym kształcie, który pozytywnie przekłada się na komfort. Ergonomia była w moim przypadku bez zarzutu, a to samo mogę stwierdzić o izolacji. Kable spisywały się na piątkę, a zausznice nie psuły humoru. Brzmienie jest świetne – SSR powinny spodobać się szukającym technicznych słuchawek o neutralnej barwie, a SSP docenią osoby szukające trochę bardziej rozrywkowego dźwięku, ale nadal bez przesadzonego basu.
Wśród akcesoriów przydałyby się futerały, które stanowiłyby lepsze zabezpieczenie dla słuchawek od pokrowców. Szkoda, że przy rozdzielaczach nie ma suwaków, które pozwoliłby na skrócenie odcinków dousznych. W obu modelach przekaz subbasu mógłby być głębszy, a scena dźwiękowa większa, bo zejście nie jest imponujące, a przestrzeń raczej kameralna.
Moondrop SSR i SSP kosztują po 40 dolarów amerykańskich. Uważam, że zdecydowanie warto je kupić, testowało mi się je z przyjemnością i jestem pod wrażeniem wzorowej relacji jakości do ceny. Polecam je szczególnie zamiast tanich dokanałówek FiiO, modeli FD1 i FH1s. Natomiast Moondrop SSR mogą stanowić niezłą alternatywę dla FiiO FA1, droższych i coraz trudniej dostępnych. Do droższych Moondrop Starfield jeszcze trochę brakuje, te brzmią barwniej, pełniej i masywniej, ale są jednak prawie trzykrotnie droższe od modeli SSR i SSP.
Dla Moondrop SSR i SSP
Zalety:
+ przyzwoite wyposażenie
+ dobra jakość wykonania
+ ciekawe wzornictwo
+ wypinane, elastyczne kable
+ mocna izolacja
+ wysoka ergonomia
+ bardzo dobre brzmienie – zrównoważone w modelu SSR i bardziej efektowne w SSP
+ dobra ekspozycja instrumentów, proporcjonalna scena dźwiękowa
Wady:
– pokrowce zamiast twardych futerałów
– brak suwaków przy splitterach
– przeciętne wymiary sceny
– ograniczony subbas
Sprzęt dostarczył:
Jedna rzecz o której warto wspomnieć: pomimo wyjątkowo niskich deklarowanych przez producenta wartości impedancji i skuteczności, słuchawki potrzebują wzmocnienia albo mocniejszego prądowo niż telefon źródła – nawet na moim entry-level dapie (m3k) konieczne było podnoszenie głośności o 6-10 kresek w porównaniu z takimi aune e1 czy fh1s – które pozwoli im rozwinąć skrzydła.
(miałem również pisać o stosunkowo słabej separacji kanałów – o ile obrazowanie jest poprawne, to scena – przynajmniej subiektywnie – wydaje mi się zauważalnie wyższa i dłuższa niż szersza i słuchawki przegrywają pod tym względem nawet ze wspomnianym wyżej modelem fh1s, a do nieco wyższego modelu fa1 nie mają startu – ale przy ponownej lekturze zweryfikowałem iż wspomniano o tym w recenzji)
*powyższe jest prawdziwe dla ssp, z ssr nie miałem styczności.