Oriveti New Primacy to hybrydowe słuchawki trójprzetwornikowe ze średniej półki (299 USD), wyposażone w przetwornik dynamiczny oraz dwa armaturowe. Co potrafią?

Oriveti to młoda, powstała w 2015 roku marka. Azjatycki producent postawił sobie za cel tworzenie kompletnych produktów, skupiając się nie tylko na brzmieniu, ale także ergonomii oraz trwałości. Aktualnie w ofercie Oriveti znajdują się dwa modele słuchawek: testowane New Primacy, będące ulepszoną wersję docenionych Primacy, a także tańsze Basic, które zostaną przetestowane w dalszej kolejności. Producent oferuje także wymienne okablowanie – przewód Affinity w wersji zbalansowanej otrzymaliśmy do testu razem ze słuchawkami.

Wyposażenie

Słuchawki zapakowane są w matowe pudełko z połyskującymi grafikami. Na wierzchu jest karta z instrukcją obsługi, a pod spodem piankowa foremka stabilizująca akcesoria, których jest sporo:
• aluminiowe pudełko;
• kabel MMCX 3,5 mm;
• adapter samolotowy;
• adapter 6,3 mm;
• zausznice;
• dwie pary piankowych tipsów (rozmiar M);
• dwie pary nakładek dwukołnierzowych;
• trzy pary czarnych tipsów pojedynczych (rozmiary S, M, L);
• trzy pary białych tipsów pojedynczych (rozmiary S, M, L).

REKLAMA
final

Metalowe pudełko jest solidne wykonane, grube i ciężkie, a w środku zostało wyłożone miękkim materiałem. Szkoda jednak, że nie ma dodatkowego etui materiałowego, które byłoby wygodniejsze na co dzień. Mimo niskiej impedancji słuchawek (8 Ohm) producent nie poskąpił adaptera na duży jack, a do dyspozycji są także typowe zausznice oraz sporo tipsów. Dwa komplety tych silikonowych różnią się nieznacznie średnicą otworu wylotowego – oba są solidne, chociaż większe wrażenie robią te białe, półprzezroczyste. Pianki prezentują się niczym Comply, a jeśli to zamienniki, to równie dobre – rozprężają się odpowiednio długo i ugniatają bez problemu. Wyposażenie zatem nie zawodzi, ale przyznaję, że zamiast adapterów i niektórych tipsów wolałbym, aby w zestawie znalazł się zbalansowany przewód 2,5 mm.

Konstrukcja

Słuchawki robią duże wrażenie jakością wykonania i wzornictwem. To metalowa konstrukcja typu Over The Ear, która jednak odbiega kształtem od popularnych „łezek”, a odróżnia się także od kanciastych słuchawek produkcji np. Campfire Audio. Jeśli pod uwagę weźmie się wydłużone wtyki MMCX, to Oriveti New Primacy przypominają raczej morskie kamyki lub nutki. Słuchawki są więc mocno zaoblone i – jak na trójprzetwornikowe dokanałówki – niewielkie. Testowana wersja jest matowo czarna, a dostępne są także połyskujące brązowe „Mocha” oraz czarne „Jet Black”.

Na obu słuchawkach naniesiono białe nadruki – na lewej znaczek producenta, a na prawej słowny napis Oriveti. Od wewnętrznej strony są także wyraźne oznaczenia kanałów. Obudowy słuchawek są płaskie, a tulejki odstają pod kątem prostym. Są szerokie, zakończone wyraźnym rantem i zabezpieczone metalowymi siateczkami.

Wtyczki MMCX wpina się pionowo od góry. Prawą stronę odróżnia wypukłe oznaczenie literowe, a lewą pismo Braille’a. Kabel to nietypowa plecionka – jeszcze nie miałem z taką do czynienia. Składa się z ośmiu cienkich żył, które zostały zabezpieczone oddzielnymi izolacjami z matowej i aksamitnej gumy. Jest ona bardzo gładka i przyjemna w dotyku, a tym samym lekka i mocna. Ciekawie rozwiązano rozdzielacz oraz suwak – to właściwie ten sam element. Splitter to tak naprawdę śliska koszulka termokurczliwa, ale nachodzi na nią plastikowa i spłaszczona rurka, która porusza się z odpowiednim oporem i nie przesuwa się poza odcinki douszne. Kabel zakończony jest prostym wtykiem 3,5 mm z metalową obudową ozdobioną logo producenta.

Jak dla mnie słuchawki wyglądają pięknie – wzornictwo New Primacy jest bardzo oryginalne, a logotypy prezentują się świetnie. Duże wrażenie pod względem wizualnym robi także przewód. Przyznaję, że uwielbiam czarny mat, więc New Primacy w opisywanej wersji od razu wpadły mi w oko. Efektu nie psuje wykonanie, do którego nie mam zastrzeżeń.

Ergonomia i użytkowanie

Miałem obawy odnośnie ergonomii, a to przez fakt, że Oriveti New Primacy mają podobną konstrukcję do Whizzerów A15 Pro, których nie mogłem poprawnie założyć. Okazuje się jednak, że New Primacy wymagają jedynie dobrania odpowiednich tipsów i nie sprawiają większych problemów ergonomicznych. Właściwie jedyną niedogodnością jest driver flex, czyli odgłos klikania membran przetworników dynamicznych podczas zakładania słuchawek. To donośne „klik-klik”, ale nadal na akceptowalnym poziomie.

Słuchawki są lekkie, pewnie trzymają się uszu, a nie muszą ich wypełniać. Posiadacze małych małżowin usznych się ucieszą, gdyż do udanych odsłuchów wystarczy, aby same tulejki weszły do uszu, obudowy mogą odstawać poza nimi. W moim przypadku słuchawki prawie całe chowają się w uszach, nie uciskają i nie irytują skóry. Tłumienie jest przeciętne, porównywalne z FiiO F9 PRO. Otoczenie jest lekko wyciszone, ale New Primacy nie odetną od zewnętrznego hałasu. Słuchanie w głośnych warunkach może być niesatysfakcjonujące, ale podczas odsłuchów na średnim poziomie głośności z powodzeniem korzystałem ze słuchawek w przestrzeni miejskiej.

Kabel oferuje nie tylko ładny wygląd – nietuzinkowa plecionka przekłada się na praktykę. Przewód jest zaskakująco lekki i elastyczny, bardzo dobrze układa się na ciele i nie plącze po zwinięciu, a także samoistnie nie rozplątuje. Zausznice z zestawu nie są potrzebne – odcinki douszne stabilnie leżą na małżowinach usznych, wystarczy tylko podciągnąć suwak rozdzielacza bliżej brody. Mam jednak pewne zastrzeżenia odnośnie wtyku 3,5 mm. Świetnie, że jest on wyposażony w wypustkę, dzięki czemu możliwe jest korzystanie ze smartfonów lub odtwarzaczy umieszczonych w futerałach. Z drugiej strony, wtyk jest jednak długi i przeszkadza w kieszeni. Szkoda też, że słuchawki nie zostały wyposażone w pilot z mikrofonem.

Specyfikacja

• przetworniki: dwa przetworniki armaturowe oraz jeden dynamiczny 8 mm
• pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
• czułość: 105 dB@mW
• THD: <1%
• impedancja: 8Ω
• kabel: 120 cm, pozłocona końcówka 3,5 mm
• masa: 24 g (z kablem), 7 g (obie słuchawki z nakładkami)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Andromeda i Polaris, Noble Audio Savant i Noble 4, Etymotic ER-4PT, Oriveti Basic, FiiO F5/F9/F9 PRO, RHA CL750, iBasso IT01
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre ESS9018), RHA DACAMP L1, AIM SC808, ODAC i O2, Leckerton UHA-760, Astell&Kern AK XB10
  • DAP: iBasso DX200, Astell&Kern AK70 MKII, FiiO X5 III, FiiO X3 Mark III, iBasso DX90, OnePlus 5
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Oriveti New Primacy generują bardzo dobre brzmienie, które nie jest idealnie zbalansowane. Słychać lekkie podkreślenie skrajnych pasm, ale określenie słuchawek jako grających “V-ką” byłoby przesadne, a nawet krzywdzące. Według mnie to bardziej strojenie na planie litery “U”, ale niezbyt kontrastowe. Niskie tony są więc tylko nieznacznie podkreślone (ale nie w średnim basie), a sopran ma akcent dosyć wysoko w paśmie. Do równowagi nie jest jednak daleko, brzmienie pozostaje neutralne w barwie oraz odpowiednio dynamiczne. Słuchawki robią wrażenie ogólną klarownością, brzmią bezpośrednio i blisko, a zachwyca także duża (jak na słuchawki dokanałowe) scena dźwiękowa. Warto też zauważyć, że New Primacy nie brzmią jak typowe hybrydy – sporo w ich brzmieniu charakteru armaturowego, także w basie. Opisywane słuchawki mogą być jednocześnie muzykalne i analityczne – wszystko będzie zależeć od repertuaru i sprzętu.

Niskie tony nie dominują – to nie brzmienie dla fanów ekstremalnie mocnego basu. Dołu nie brakuje, ale nie jest on typowy. Akcent jest raczej na przełomie subbasu z midbasem. Bas jest zwarty, punktowy i kontrolowany, ale nie brzmi wyjątkowo masywnie, nie jest wypchnięty i zagęszczony. Nie ma tutaj typowej „pompy” z dynamika, więc daje się wychwycić sporo detali, a faktura instrumentów jest różnicowana. Nadal słychać miękkość i gładkość basu generowanego przez przetwornik dynamiczny, ale jego punktowość, rozdzielczość i kontrola świetnie współgrają z armaturowymi średnicą oraz sopranem. Daje to ciekawy efekt, gdyż New Primacy są dociążone, ale tym samym brzmią lekko i szybko. Słuchawki potrafią zaprezentować sensowne zejście dołu, ale jeszcze bez dudnienia, a przy tym nadal radzą sobie przyzwoicie z kontrabasem lub gitarą basową, które pozostają tylko nieznacznie wycofane. W praktyce równie dobrze słuchało mi się jazzu co nowszej elektroniki.

Pasmo średnie nie jest wypchnięte, ale nie zostało wycofane aż tak, jak w strojeniu na planie litery “V”. Średnica robi więc tylko kroczek wstecz, czym potęguje efekt swobody, przestrzenności oraz otwarcia dźwięku. Sporo tutaj luzu i lekkości. Nadal nie można mówić o idealnie gładkim dźwięku i podkoloryzowaniu – wyższa średnica nie została zgaszona. Brzmienie potrafi być więc bardziej surowe, zarysowane i lekko szorstkie. Mimo tego, że środek nie jest wyjątkowo bliski, to robi duże wrażenie rozdzielczością – sporo się w tym rejonie dzieje. Można bez problemu rozłożyć wszystko na czynniki pierwsze, wsłuchiwać się w drobne detale. Jednak New Primacy nie narzucają się analitycznością – mogą być także rozrywkowe i relaksujące. Równie dobrze słuchało mi się dęciaków w orkiestrze Wyntona Marsalisa, co połamanych beatów Aphex Twina. Bez problemu przechodziłem z wsłuchiwania się w perkusję Dave’a Weckla na beat serwowany przez Infected Mushroom.

Sopran to mocne pasmo. Słuchawki są raczej jasne, ale jeszcze nie ostre. Góra może być już jednak „zbyt gorąca” dla osób wrażliwych na wysokie tony. New Primacy nie zamaskują sybilizacji nagrań, grają bezpośrednio i klarownie. Talerze perkusyjne są blisko, damskie wokale wybrzmiewają swobodnie, fortepian, smyczki lub dęciaki nie są zgaszone, a mogą wręcz lekko zakłuć. Talerze perkusyjne są selektywne, czyste i szczegółowe. Akcent jest jednak dosyć wysoko, więc blachy nie są wyjątkowo masywne i metaliczne, lecz lżejsze i lekko wyostrzone. W praktyce New Primacy trochę lepiej współpracują z cyfrowymi samplami. Kontrola góry i precyzja stoją na dobrym poziomie, chociaż słuchawki w gorzej zrealizowanej muzyce mogą się lekko pogubić. Sporo będzie jednak zależeć od sprzętu, muzyki oraz tipsów.

Scena dźwiękowa jest duża. Potęguje to wspominane lekkie wycofanie środka i brak podbicia w średnim basie, co dodaje holografii luzu i otwarcia. Słuchawki brzmią szeroko i głęboko, a nie ma też problemu z różnicowaniem wysokości. W praktyce to scena kulista, a instrumenty eksponowane są zarówno w środku niej, jak i na obrzeżach. Co ciekawe, brzmienie jest jednocześnie bezpośrednie oraz zdystansowane. Instrumenty nie są wyjątkowo duże – mają swój kształt, ale zajmują raczej mniejsze punkty aniżeli większe obszary. W efekcie pomiędzy dźwiękami pozostaje sporo powietrza, a instrumenty są mocno odseparowane. W spokojniejszej muzyce przestrzeń otaczająca instrumenty wydaje się dominować nad samymi dźwiękami. Tutaj „pustka” z czarnym tłem gra rolę w muzyce, a nie służy tylko eksponowaniu instrumentów. Efekt jest nietypowy, ale bardzo udany.

Oriveti New Primacy i tipsologia

Nakładki z zestawu pozwolą nadać brzmieniu ostatecznego szlifu. Nie udało mi się skorzystać z nakładek dwukołnierzowych, więc skupiłem się na pozostałych. Według mnie świetnie sprawdziły się nakładki czarne oraz piankowe z zestawu i nimi posiłkowałem się w trakcie testu.

Nakładki półprzezroczyste odbieram jako najostrzejsze – nadal nie jest to poziom ekstremalny, ale góra lekko mnie już męczyła, a brzmienie było chudsze i bardziej analityczne. Tipsy czarne zaoferowały trochę gładsze i łagodniejsze brzmienie, ale różnice nie były wyjątkowo duże. Uważam, że pianki termoaktywne z zestawu to najlepszy kompan New Primacy – złagodziły górę, lekko przybliżyły niższą średnicę, ale jeszcze nie zamuliły słuchawek, nie wycięły dołu i nie obniżyły rozdzielczości.

Oriveti New Primacy i kabel zbalansowany Affinity

Affinity to już nie byle kabelek – ośmiożyłowa hybryda z miedzi OCC 6N oraz posrebrzanej miedzi, zabezpieczona izolacją FEP, wyceniana jest aż na 200 dolarów. Aluminiowe elementy mają czerwone akcenty, przy rozdzielaczu nie zabrakło suwaka, a przy pozłoconych wtykach MMCX są giętkie zausznice.

Affinity oferuje wyższą rozdzielczość, mocniej zarysowany dźwięk. Bas lekko się pogłębia i nieznacznie przybliża, średnica zyskuje twardszy kontur, a jej niższy zakres się przybliża. Obawiałem się zbyt mocnego wyostrzenia góry przez posrebrzane żyły, ale nadal jest dobrze, chociaż mocno klarownie i bezpośrednio. Lepiej unikać wyostrzonych źródeł, aby nie przesadzić. Scena według mnie pozostaje podobna, ale separacja wydaje się być jeszcze mocniejsza, a tło czarniejsze.

Bardziej podoba mi się brzmienie New Primacy w konfiguracji z Affinity, ale przyznaję, że kabel standardowy jest już wystarczająco dobry. Jeśli jednak chcemy usłyszeć maksimum możliwości New Primacy, to Affinity nie zawiedzie.

Oriveti New Primacy i sprzęt

Z racji na dosyć jasne brzmienie i mocną prezentację sopranu New Primacy wymagają pewnej synergii. Słuchawki nie są jednak sykliwe i wyjątkowo ostre, więc unikać należy jedynie ewidentnie chłodnych i rozjaśnionych urządzeń. W przypadku przetworników i wzmacniaczy z platformy testowej jedynie FiiO X3 Mark III był nieznacznie za mocny w sopranie – nadal nie kłuł, ale góra traciła już na precyzji. Słuchawki dogadają się z neutralnymi źródłami, ale nie zaszkodzi im podkreślanie basu i średnicy. Mimo niskiej impedancji, New Primacy nie są wyjątkowo podatne na szum lub zakłócenia.

Świetnie zgrał się iBasso DX200 – dopełnił bas, mocno zarysował średnicę oraz nieznacznie złagodził górę. Tym samym poprawiła się kształtność instrumentów – źródła pozorne stały się większe. Dobrze wypadł także FiiO X5 III, który wygładził i umuzykalnił brzmienie – góra pozostała jasna, ale została zmiękczona. Kontur dźwięku nie był już tak twardy, brzmienie straciło na analityczności, ale stało się przyjemniejsze w odbiorze. iBasso DX90 również sprostał zadaniu – dźwięk był mocniej zarysowany od FiiO, przybliżył się midbas, a sygnatura lekko ociepliła.

Leckerton UHA760 zaoferował najbardziej zrównoważony dźwięk, co niekoniecznie okazało się dobre dla opisywanych słuchawek. New Primacy lubią dociążenie dźwięku lub przybliżenie średnicy, więc brzmienie z UHA760 było trochę zbyt płaskie i zbyt chude. Bardzo dobrze zgrał się pełniejszy w basie RHA DACAMP L1, który, jak zwykle, z uwagi na wysokie podbicie, był problematyczny w obsłudze pokrętła głośności. Nie trzeba było ruszać korektora, by dźwięk w pełni satysfakcjonował – brzmienie było odpowiednio dociążone, lekko ciepłe, ale nadal jasne i rozdzielcze.

Oriveti New Primacy vs inne słuchawki

Najciekawiej wypada pojedynek New Primacy z FiiO F9 PRO. Oba modele to znakomite hybrydy o trójprzetwornikowej konstrukcji. W przypadku Oriveti przetwornik dynamiczny jest mniejszy, a to samo można powiedzieć o basie. FiiO F9 PRO mają więcej dołu, a tony niskie są względem New Primacy podkreślone w średnim zakresie. FiiO wypychają też tony średnie, które rysują twardą kreskę oraz akcentują sopran. W przypadku New Primacy bas jest płytszy i lżejszy, tony średnie pozostają nieznacznie z tyłu, a góra jest również mocna, ale lepiej kontrolowana i bardziej precyzyjna. New Primacy wygrywają pod względem sceny, która jest wyraźnie większa, bardziej napowietrzona i mocniej separuje instrumenty. Oriveti brzmią też mniej bezwzględnie, a bardziej muzykalnie i klarownie. Różnica w cenie jest spora – relacja jakości do ceny wypada korzystniej w przypadku FiiO F9 PRO, ale jednak New Primacy oferują wyższy poziom ogólny. Wszystko zależy jednak od preferencji, bo oba modele zrobiły na mnie duże wrażenie – FiiO basem i średnicą, a New Primacy przestrzenią, precyzją basu oraz klarownością sopranu.

W pierwszym starciu FiiO może wygrywają stosunkiem cena/jakość, ale już w porównaniu z Campfire Audio Polaris opłacalność stoi po stronie New Primacy. Polaris nadal robią lepszą robotę w kontrolowaniu pasm, mają też pełniejszy midbas i bardziej kształtne źródła pozorne. New Primacy wydają się być przy nich uszczuplone, gorzej kontrolowane w sopranie, ale są o połowę tańsze, więc łatwo to wybaczyć. W Polaris dziura w średnicy wydaje się być większa od New Primacy, a hybrydom od Campfire Audio bliżej też do sygnatury V-ki.

Bardzo lubiłem Noble Audio Savant, tymczasem ostatnio słuchawki te wypadają coraz gorzej w kolejnych porównaniach. New Primacy także nadszarpują ich reputację – Savanty przegrywają pod względem basu i jego zejścia. Robią wrażenie precyzją i równowagą oraz szczegółowością – brzmią punktowo i lekko, ale przy Oriveti wydają się być matowe i szare. Brakuje nasycenia, a pozycjonowanie nie jest tak wielowarstwowe, jak w przekazie New Primacy.

Łatwo się już pewnie domyślić, że Etymotic ER-4PT (oraz ER-4S) zabrzmią bardziej płasko, analitycznie i równo, ale tym samym surowo i płytko w basie. Rozdzielczość i ogólna precyzja dźwięku nadal stoi po stronie Etymotic, ale U-kształtne New Primacy mają większą scenę, pozycjonują instrumenty w sposób bardziej zróżnicowany i wygrywają pod względem muzykalności.

Podsumowanie

Słychać i widać, że Oriveti nie jest marką z przypadku. New Primacy to udany produkt – słuchawki są dobrze wyposażone, świetnie wykonane, wygodne i bardzo dobrze brzmiące. Producent podjął temat od innej strony, niż zazwyczaj ma to miejsce w przypadku sprzętu audio z wyższej półki. Zamiast postawić na idealną równowagę i aspekty ściśle techniczne, wybrano coś pomiędzy analitycznością i muzykalnością. To nie kolejne, nudne i powtarzalne słuchawki – New Primacy nie odchodzą mocno od równowagi, ale nie mają pierwszoplanowej średnicy, ale mimo to pozostaje ona klarowna. Zwracają uwagę basem, ale nie jego ilością lub typowym podbiciem średniego basu, lecz ciekawym charakterem. Duże wrażenie robi także świetna scena ze zróżnicowanym pozycjonowaniem.

Nie obyło się jednak bez wad, chociaż to drobiazgi. Szkoda, że w zestawie nie ma dodatkowego „miękkiego” etui, a zabrakło też pilota z mikrofonem na kablu. W porównaniu do FiiO F9 PRO w standardzie nie ma także kabla zbalansowanego. Odnośnie brzmienia nie mam większych zarzutów – co prawda góra pasma ma czasami małe problemy z kontrolą, ale sporo będzie zależało od tipsów, muzyki oraz sprzętu.

New Primacy nie są tanie (około 300 dolarów), ale z pewnością warte swojej ceny. Bardzo mi się podobają i cieszę się, że miałem okazję je przetestować. Jeśli budżet pozwala na ich zakup i nie przerażają ewentualne opłaty importowe, to moim zdaniem warto spróbować. Słuchawki oferują bardzo dobry poziom ogólny i mogą podważyć sens zakupu wielu droższych dokanałówek.

 

rekomendacja
 

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ ładne wzornictwo
+ bardzo dobra ergonomia
+ świetny kabel w zestawie
+ klarowne, bezpośrednie, kontrolowane i przestrzenne w wysokiej rozdzielczości brzmienie, rozrywkowo-analityczny charakter
+ dużo powietrza, mocna separacja instrumentów, trójwymiarowe pozycjonowanie

Wady:
– brak pilota z mikrofonem
– brak materiałowego etui i kabla zbalansowanego 2,5 mm w zestawie
– małe braki w kontroli sopranu (wymagają pewnej synergii)

 

Sprzęt dostarczył:

logo

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj