Brainwavz M4 to dostępne od około roku słuchawki dokanałowe, z kolei M5 dopiero co pojawiły się na rynku. Oba modele kuszą wykonaniem i wyposażeniem, ale czy czarują również brzmieniem?
Produkty Brainwavz goszczą na polskim rynku od niedawna, ale firma zdążyła wypracować solidną pozycję w świecie audio. Aktualnie producent ma bogate i zróżnicowane portfolio słuchawek (głównie dokanałowych), które charakteryzują się wysoką jakością brzmienia i wykonania. Testowane słuchawki to średnia półka cenowa: M4 kosztują około 250 zł, M5 są o 100 zł tańsze.
Wyposażenie, budowa i ergonomia
Brainwavzy dostarczane są w estetycznych pudełkach: model M4 w czarno-różowym (w środku w kartonowej i plastikowej foremce), a model M5 w czarno-turkusowym (w plastikowej foremce). Zawartość pudełek obu zestawów robi wrażenie. Tak M4, jak i M5 są wyposażone w sztywny futerał okraszony logiem producenta. Futerały są optymalnych rozmiarów – wkładanie do nich słuchawek nie jest wyzwaniem. W środku z obu stron mają kieszonki, gdzie z powodzeniem można zmieścić słuchawki i opakowanie dodatkowych nakładek, albo słuchawki i odtwarzacz rozmiarów Sansa Clip+.
Oba modele wyposażone są w bogaty zestaw nakładek silikonowych i piankowych: 3 pary nakładek w standardowych rozmiarach oraz 1 parę pianek Comply S. Model M5 jest dodatkowo wzbogacony o jedną parę nakładek typu Bi-Flange. W przypadku M4 nakładki znajdują się w woreczku hermetycznym, a M5 ma mocny, matowy woreczek foliowy wielokrotnego użytku. Oba zestawy mają również klips do odzieży.
M4 i M5 są wykonane podobnie. Kształt metalowych kopułek jest zbliżony – różni je rozmiar, wielkość otworu bass-reflex oraz srebrny akcent na obudowie M4. Oba modele mają wyraźnie oznaczone kanały na kopułkach. Oprócz tego przewód w M5 wprowadzony jest w obudowę pod minimalnie większym kątem i wydaje się być nieznacznie grubszy. Kabel w obu przypadkach przypomina ten znany ze słuchawek V-Jays – lekko matowy i solidny, bardzo przyjemny w dotyku, co w tym wypadku dodatkowo minimalizuje efekt mikrofonowy. Splitter, wtyk mini-jack oraz przesuwany rozdzielnik przewodów, którym można skrócić dystans do splittera są identyczne – jedynie przewód w M5 jest 10 cm dłuższy, w testowanej wersji wyposażony w pilot z mikrofonem (oba modele są dostępne w wersjach „z” i „bez” mikrofonu, różnica w cenie to 20 zł).
Wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie – nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Słuchawki są mocne i dopracowane pod każdym względem. Mają standardowy kształt kopułek, ale już splitter i wtyki mają silne żłobienia, które dodają im dynamiki. W obu przypadkach dominuje czerń, co jest bardzo eleganckie i uniwersalne, chociaż w dzisiejszych czasach, gdzie coraz częściej kładzie się nacisk na żywe kolory, może wydać się to niezbyt atrakcyjne.
Ergonomia M4 i M5 również nie budzi zastrzeżeń – trzymają się w kanałach słuchowych pewnie, a nakładki są wystarczająco miękkie, więc nie powodują dyskomfortu. Słuchawki tłumią wystarczająco dobrze – nie odcinają od świata zupełnie, ale w dużym stopniu izolują od zgiełku komunikacji miejskiej. Kabel potrafi się splątać, ale dyscyplina przy umieszczaniu w futerale rozwiązuje problem.