Brzmienie

Gdy w ALO Audio tworzono prototypy słuchawek, na bazie których wyrosło Campfire Audio, twórcy mieli na celu stworzenie czegoś nowego, a zarazem naturalnego, z piękną średnicą. Uzupełnieniu rynku o brzmienie, które najbardziej by im odpowiadało, a którego nie mogli znaleźć nigdzie indziej.

Można zatem spodziewać się sprawdzenia starej maksymy, że na pewnym pułapie płaci się bardziej za specyficzny charakter, niż za przyrost jakości.

REKLAMA
fiio

Jak przystało na tego typu słuchawki, cechują się one dużą skutecznością, wynoszącą 114 dB. Grają więc głośno i wyciągają ze źródeł sporo szumu elektroniki. Co ciekawe, Jupitery z impedancją na poziomie 35 Ohm są głośniejsze od Orionów z przetwornikami 14 Ohm.

Odsłuch obu modeli obywał się na następujących źródłach: Colorfly C10, Colorfly C200, Shozy Alien, xDuoo X3, xDuoo XD-05 oraz Opus #11.

 

Orion

zdjecie
zdjecie

 

Bas jest wyraźny, niemal liniowy, z niewielkim ubytkiem na sub-basie. Dźwięki w tym zakresie są zaokrąglone, strojone raczej pod przyjemność ze słuchania, a nie pod podawanie suchych informacji. Dół zdecydowanie nie stara się wypychać na siłę przed szereg, stanowi raczej tło dla pozostałych zakresów, jednak jego charakter sprawia, że czegoś w nim ciągle brakuje. Jak na rozrywkowe granie można mieć niedosyt wypełnienia, z kolei do monitorowych odsłuchów całość trochę za bardzo się rozmywa, brakuje dokładności. Można powiedzieć, że to „typowa pojedyncza armatura” – taka prezentacja dobrze się sprawdza w muzyce klasycznej czy poezji śpiewanej, ale przy metalu i mocniejszej elektronice będzie po prostu za chudo.

Tony średnie to oczko w głowie producenta z Portland. Poszczególne źródła dźwięku są dobrze zarysowane, nie gubią się w tle, a ich brzmienie można określić mianem naturalnego. Szczególnie instrumenty strunowe przyjemnie łechcą nasze uszy. Czy to gitara, harfa czy altówka, dźwięk jest pełny, dokładny i żywy. Nie ma również przeciwskazań dla bardziej syntetycznych brzmień, gdyż kompozycje Schillera czy Jarre’a, które nie są nastawione na pompowanie basu, brzmią lekko, niemal hipnotyzująco. Pewna słabość pokazuje się jednak przy instrumentach dętych – czasami słychać nadmierne wycofanie i przyciemnienie dźwięków, co jest efektem strojenia słuchawek pod minimalizację sybilantów.

Trzeba przyznać, że ten ostatni cel udało się osiągnąć – podczas odsłuchiwania wielu płyt z użyciem Orionów ani razu nie próbowały mnie one zamęczyć szelestami i świstami, wokale po prostu trzymają się od nich z daleka. Konsekwencją tego jest jednak ich przyciemnienie, co zmniejsza dynamikę i naturalność śpiewu oraz obniża poczucie intymności. Przy dobrym doborze źródła, które nieco zniweluje to przygaszenie, głosy (szczególnie kobiece) potrafią jednak odwdzięczyć się żywą barwą. Gorzej jest z mocnymi wokalami męskimi (np. Joe Cockera), które ze względu na lekki brak dociążenia na dole wydają się trochę za lekkie.

Tony wysokie są czyste i łagodne. Oriony przekazują w tym zakresie dużo informacji, ale są one wygładzone, ze słyszalnym, ale niezbyt gwałtownym wygaszaniem powyżej 8 kHz, przez co momentami słuchawki mogą się wydawać mniej szczegółowe niż są faktycznie. Oferują za to czystą przyjemność z odsłuchów i nie męczą nawet w długim okresie. Skrzypce są delikatne, a trójkąt i talerze perkusji posiadają właściwą barwę oraz wybrzmiewanie, choć są lekko wycofane za średnicę.

Szczegółowość Orionów określiłbym mianem prawidłowej jak na ten przedział cenowy. Oferują sporo detali i choć dobrze separują poszczególne dźwięki i wyciągają niuanse z tła, to przesiadając się na nie z Jupiterów, niektóre braki były szybko zauważalne. Ze względu na dużą szybkość przetwornika, mało jest jednak nagrań w których najniższy model Campfire Audio się pogubi.

Scena nie należy do największych, wszystko dzieje się blisko uszu i w głowie słuchacza, ale dzięki dobrej holografii nie ma poczucia klaustrofobii w nagraniach, a poszczególne plany są dobrze zarysowane i nie tłamszą się nawzajem. Przestrzeń, w której zawierają się instrumenty, nie ogranicza się do kierunków lewo-prawo, oferując również poczucie głębi zarówno przed głową, jak i za nią. Chociaż nie jest ona nadzwyczaj przestrzenna to w wiarygodny sposób przedstawia lokalizację muzyków.

Orion – galeria

zdjecie
zdjecie
zdjecie
zdjecie
zdjecie

 

Jupiter

zdjecie

 

W Jupiterach bas jest liniowy, ale bardziej odczuwalny niż w Orionach. To wypadkowa dwóch rzeczy: trochę większej ilości sub-basu oraz lepszego wypełnienia dźwięków. Bas można scharakteryzować jako szybki, zwarty i pełen detali. Gdy uruchomiłem płytę „Progenitor” Mechiny, szczerze się zdziwiłem bogactwem informacji na temat perkusji, gdzie dokładnie słychać pracę membrany na bębnach. Dodając do tego nutkę ciepła otrzymuje się bas radzący sobie niemal w każdych warunkach i tak np. muzyka trance czy metal przestają być kłopotliwe. Co prawda zdeklarowani bassheadzi będą niezadowoleni brakiem podbicia w tym zakresie, jednak jakościowo jest on wyborny, mimo że tworzy bardziej szkic muzyki, a nie bawi barwą.

Średnica to ponownie najbardziej wyeksponowane spektrum dźwięków. Jest ona bogata, bardzo dokładna i lekko rozjaśniona. Instrumenty żywe faktycznie potrafią zagrać jak żywe – drganie strun gitary, grzechot marakasów, wybrzmiewanie trąbki, tu wszędzie Jupitery pokazują klasę. Elektronika? Żaden problem. „Oxygene (Part II)” Jarre’a uruchomiony w nocy wywołuje ciarki. Coś bardziej nowoczesnego i energetycznego? Przerzucam się na Project-X z płytą „Modus Operandi” i dalej żadnych problemów. Te zaczynają się w momencie, gdy włączymy materiał słabej jakości, bo Jupitery obnażają wady nagrań w sposób bardzo dosadny i z części ulubionych płyt trzeba będzie zrezygnować. Jeśli miałbym szukać prawdziwych wad, to znajdują się one w dwóch lekkich podbiciach: pierwsze w okolicach 2 kHz, a drugie na przełomie tonów średnich i sopranu. Nie są to wielkie odchylenia, słuchawki nie robią się krzykliwe, tylko grają w sposób bezpośredni, ale gdy połączyć to z szybkością i dokładnością przetworników, to pojawia się też uczucie, że muzyka gra nieco metalicznie. Nie poszczególne instrumenty, tylko właśnie muzyka jako całość. Było to słyszalne od początku i nie dawało mi spokoju, ale rozwiązanie znajduje się w pudełku z akcesoriami – pianki Comply Tx-400 niemal całkowicie wyeliminowały ten efekt.

Wokale to najciekawsza część brzmienia Jupiterów. Wspomniane wcześniej bezpośredniość i dokładność wyciągają ze śpiewu wszystko co najlepsze (i oczywiście to co najgorsze przy marnych głosach). Są one czyste, intymne i pełne życia, a dodatkowo wciągają swoją głębią. Kobiece wokale potrafią się ciągnąć wysoko w górę, a przy tym są delikatne i nie męczą sybilantami. Męski growl jest może i zbyt twardo rysowany, ale cała reszta wypada naturalnie i energetycznie. Spodziewałem się problemów przy mocnych głosach w metalu, ale czy to Samael czy Bodycount nie stanowiły dla tych dokanałówek wielkiego wyzwania, choć nie jest to przekaz dla fanów podkoloryzowanych dźwięków.

Soprany to udany kompromis pomiędzy łagodnością i muzykalnością, a blaskiem i analizą. Z jednej strony oferują gładkie i płynne brzmienie, z drugiej mają w sobie ten potrzebny pazur ze szczyptą dosadności. Nie są to jednak równe tony wysokie, gdyż podbicie w okolicach 10 kHz jest wyraźnie słyszalne, ale na całe szczęście nie przesadzono z podciąganiem tego zakresu. Dzięki temu dźwięki są bardziej wyraziste, ale jeszcze nie wpadają w jazgotliwość. Zdecydowanie może się podobać dobre rozciągnięcie skrzypiec, przy których świetnie słychać zmiany smyczka na strunach. Podobnie wygląda sytuacja z trójkątem, który wybrzmiewa naturalną barwą, nie wygasza się za szybko, a słuchawki poprawnie oddają jego charakter. Jedynie kilka razy “złapałem” talerze perkusji na lekko zapiaszczonym brzmieniu, jednak wynikało ono bardziej z niedostatecznej jakości nagrań, a nie z błędów w strojeniu Jupiterów.

“Jowisze” są też bardzo szczegółowe – nic się nie zlewa, detale są na wyciągnięcie ręki, a separacja poszczególnych instrumentów pozwala wyłuskiwać mikro-detale z poszczególnych źródeł dźwięku.

Do tego dochodzi scena – nie jest rozbudowana objętościowo w nadzwyczajny sposób, ale zdolność do kreowania poszczególnych planów w przestrzeni potrafi zaskoczyć. Dzięki temu można ulec złudzeniu, że dźwięki otaczają nas na wszystkich płaszczyznach, a przy tym nie ma poczucia natłoku informacji, gdyż przestrzeń pomiędzy instrumentami jest wyraźnie zarysowana i nadaje muzyce sporo swobody.

 

Podsumowanie

Czy Oriony i Jupitery są warte swojej ceny? Ciężko na to odpowiedzieć. Są dobrze wykonane, oferują solidne brzmienie, jednak zawsze można palcem wskazać kilka niedoskonałości.

Oriony, choć wyposażone w jeden przetwornik na stronę, potrafią zaskoczyć tym, ile producentowi udało się z niego wyciągnąć. Wydają się dobrym konkurentem dla EarSonics SM3 v2, jaśniejszym i bardziej dosadnym, ewentualnie jako przeciwwaga dla rozrywkowych Westone’ów W30 czy gładszych Shure SE535. Mają jednak jeden bardzo poważny problem, który nazywa się FLC Technology FLC8S. Te ostatnie to słuchawki nieco tańsze od Campfire Audio, nie odbiegające od nich zdolnościami technicznymi, a przy tym pozwalające na ingerencję w brzmienie za pomocą wielu filtrów akustycznych. Do tego Oriony są dość wybredne co do źródła, a to ze względu na przyciemnioną wyższą średnicę. Wśród testowanych połączeń słabo wypadły z nimi odtwarzacze Colorfly oraz Opus #11, które dawały dźwięk mało dynamiczny i z mniejszą ilością emocji. Co dość zaskakujące, dość ciekawie okazało się ich sparowanie z xDuoo X3, który to wydawał się dobrze wpasowywać w zmiany na wykresie przebiegu częstotliwości słuchawek. Najlepsza para to natomiast Shozy Alien oraz bardziej stacjonarny xDuoo XD-05.

zdjecie

 

Jupitery to już inna półka, technicznie słuchawki świetne, sporo ich cech bym widział w swoich wymarzonych dokanałówkach. Miewają jednak drobne problemy natury tonalnej, przez co nie są bezpiecznym wyborem dla każdego słuchacza. Dźwięki bywają rysowane w sposób zbyt szkicowy, a przy tym nie jest to brzmienie monitorowe, przez co można mieć czasami wrażenie braku wyrobionego charakteru tego modelu. Do tego dochodzi problem na średnicy w postaci „metalicznego posmaku”, przez który ciężko się z nimi porozumieć, gdy się spojrzy na cenę. Oczywiście pianki Comply pomagają w tym ostatnim przypadku, ale też nie każdy je lubi. Jednak mimo tego, sama kontrola nad dźwiękiem i czarowanie wokalami oraz sopranem powodują, że nie potrafię przy nich powiedzieć „nie opłaca się”. Owszem, jest drogo, ale jednak przy nich moje prywatne Custom Art Pro330 v2 wydawały się rozmyte i przytłumione, a właściwie wszystko co słyszałem poniżej kwoty 500 dolarów po prostu zostaje za Jupiterami w tyle. Całkiem możliwe, że nie zgodzą się ze mną posiadacze flagowych dokanałówek Etymotic, ale dla mnie osobiście są to modele niesłuchalne ze względu na zupełny brak kompatybilności pod względem ergonomii pomiędzy tymi słuchawkami a moimi uszami.

Czy zatem warto wydawać 900 dolarów na Jupitery? Może to nieco odważne stwierdzenie z mojej strony, ale mimo kilku przywar, widziałbym je jako ewentualny punkt zaczepienia dla osób, które poszukują dokanałowego zamiennika dla swoich Sennheiserów HD800. Oczywiście nie scenicznie, ale tonalnie, przy odpowiednim źródle, może to być udany zakup. A że te słuchawki nie są wymagające w zakresie odtwarzaczy, to tym łatwiej dobrać do nich sprzęt, który da satysfakcjonujące brzmienie.

I choć w Polsce nie są to łatwo dostępne słuchawki, to gdy nadarzy się okazja, warto się z tymi dwoma modelami zmierzyć, ze szczególnym uwzględnieniem Jupiterów.

 

Campfire Audio Orion

Zalety:
+ przejrzystość brzmienia i wysoka szczegółowość,
+ brzmienie instrumentów strunowych,
+ przyjemne i relaksujące soprany,
+ angażująca scena,
+ pancerne wykonanie i dobre wyposażenie,
+ estetyka (dla osób ceniących prostotę),

Wady:
– brak dociążenia na basie,
– przyciemniona wyższa średnica,
– estetyka (dla osób, które nie lubią prostoty),
– duże kopułki,
– kontrowersyjny stosunek możliwości do ceny na tle konkurencji.

Campfire Audio Jupiter

Zalety:
+ rewelacyjna szybkość i kontrola nad dźwiękiem,
+ liniowy bas o technicznym zabarwieniu,
+ urzekające wokale,
+ bardzo dobrze zbalansowane tony wysokie,
+ holografia pozwalająca momentami zapomnieć, że to słuchawki dokanałowe,
+ pancerne wykonanie i dobre wyposażenie,
+ estetyka (dla osób ceniących prostotę),

Wady:
– mogą być za mało dociążone do rozrywki, a jednocześnie za bardzo czarować w przypadku monitoringu,
– problemy z metalicznym przydźwiękiem na wyższej średnicy, który potrafi psuć odbiór muzyki,
– estetyka (dla osób, które nie lubią prostoty),
– duże kopułki.

 

Sprzęt dostarczył:

 

 

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj