Ergonomia



Zapewnienia o profesjonalnym zaprojektowaniu obudów to nie czcze gadanie – StageDivery to wygodne słuchawki, które świetnie trzymają się w uszach, a ich kształt bardzo dobrze odpowiada moim małżowinom. Warunek to dobre ułożenie i dobranie tipsów, w innym wypadku mogą uciskać. Można w nich skakać i biegać, co z pewnością docenią muzycy aktywni na scenie, jak i melomani w ruchu. Nie da się o nich jednak zapomnieć, cały czas czuć je w uszach np. podczas poruszania szczęką czy uśmiechania się.

stageduver
Efekt mikrofonowy prawie nie występuje, a izolacja jest dobra. Właściwie jedynym problemem jest wyjmowanie słuchawek – zakłada się je szybko, ale są śliskie, więc trzeba je dobrze podważyć żeby wyciągnąć z uszu.

Specyfikacja



StageDiver SD2 to:

REKLAMA
hifiman

  • konstrukcja dwudrożna (dwa przetworniki armaturowe),
  • pasmo przenoszenia 20 Hz – 18 kHz,
  • skuteczność 119 dB,
  • impedancja 40 Ohm,
  • przewód 140 cm, pozłacany wtyk.

StageDiver SD3 to:

  • konstrukcja trójdrożna (trzy przetworniki armaturowe),
  • pasmo przenoszenia 20 Hz – 18 kHz,
  • skuteczność 120 dB,
  • impedancja 23 Ohm,
  • przewód 140 cm, pozłacany wtyk.

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: Etymotic ER-4PT (adapter do ER-4S), Heir Audio 2.A, 4.Ai S, IEM 5.0, NuForce Primo 8, HiFiMAN RE-400
  • DAC/AMP: ODAC i O2, Burson Conductor SL, Nostromo Wolf, Leckerton UHA760, Vorzüge VorzAMP duo
  • DAP: iBasso DX50 i DX90
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Effect Audio Iris
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym baza WiMP HiFi

stageduver
stageduver
Oba modele to monitory nie tylko z nazwy. Nie są to słuchawki efektowne, koloryzujące, budujące ogromną scenę, a właśnie zrównoważone, bliskie i surowe. To brzmienie raczej praktyczne, do profesjonalnego użytku scenicznego lub dla melomanów gustujących w tego typu przekazie. Charakter SD2 i SD3 wydaje się być nie obrobiony, naturalny i prawdziwy z mocną średnicą, chociaż mają w swoim charakterze coś angażującego, nie są też do bólu analityczne, podobnie jak monitory Westone’a. SD2 i SD3 to podobne brzmienie, mają sporo wspólnego, a „trójki” stanowią bezpośrednie rozwinięcie “dwójek”. Nie ma tutaj dużego skoku jakościowego, a o wyborze SD2 zamiast SD3 mogą zadecydować preferencje.

InEar StageDiver SD2

“Dwójki” to brzmienie zrównoważone, ale łagodne. W barwie wydają się być naturalne i prawie neutralne, przechylone lekko w stronę ciepła. Nie jest to basowa, a raczej liniowa sygnatura z mocną i bezpośrednią średnicą. Nie ma efektu przyciemnienia, rozjaśnienia, ani napompowania, brzmienie jest swobodne, dynamiczne i – mimo monitorowego – charakteru wciągające.

Niskie tony są równe, ale nieco ustępują średnicy. Bas jest punktowy i szkicowy, precyzyjny, zróżnicowany, ale lekki. Przenosi sporo detali, ale nie jest do bólu analityczny. Swoje zadanie spełnia, można spokojnie śledzić poczynania basistów, wyciągać sporo smaczków z gry kontrabasu lub gitary basowej. Bas nie faworyzuje żadnego pasma, stąd subbas wydaje się być łagodniejszy (jest go mniej), a midbas z wyższym basem są na równi. Linia basu cały czas trzyma poziom, jest prezentowana w kontrolowany sposób, ale nie słychać ograniczenia ani syntetyczności. Ilość basu jest optymalna, nie jest on wypychany przed szereg, potrafi się też schować, ale gdy trzeba dociąża brzmienie i odkrywa się. Niskie tony są bardzo czułe na realizację muzyki – potrafią oddać mocny bas, ale nie rozlewają się. Nie ma efektu chudości i płytkości, buczenia, mulenia, jest za to zróżnicowanie i uniwersalny przekaz, ale raczej pod żywe instrumenty. Dół jest trzymany w ryzach, słuchawki wyciągają najniższy subbas, który pozostaje lekko zabrudzony – dopiero od 40 Hz słychać bas w pełnej krasie, równo aż po średnicę.

Środek jest bardzo bliski, na równi ze średnim i wyższym basem, ale z racji predyspozycji ludzkiego słuchu jest on faworyzowany, stąd bas wydaje się czasami średnicy ustępować. Środek to, jak na monitory przystało, bardzo duże zróżnicowanie oraz najbardziej istotne pasmo. Wokale są wyraźnie słyszalne, wychodzą przed szereg, są prezentowane precyzyjnie – da się rozdzielić głosy wszystkich wokalistów we wspólnych partiach. Nie ma efektu przykrycia, zmiękczenia – tony średnie są mocno zarysowane, surowe, ale jednocześnie nie należą do wyjątkowo bezpośrednich, prezentowanych bezwzględnie. Nie ma też chudości, sterylności i sztuczności – jest nasycenie i naturalny brud, pewna ziarnistość dźwięku. Ponownie bardzo dobrze różnicowane są instrumenty, wyraźnie słychać też jakość realizacji. StageDivery mogą też być używane w studiu. Co prawda słychać lekkie ciepło i nasycenie, SD2 lekko kojarzą się z serią UM Pro Westone’a, a to za sprawą mniej faworyzowanej wyższej średnicy. Ta nie jest tak schowana jak w UM Pro, ale również ustępuje lekko niższej średnicy. Nie ma ostrości, szorstkości – przekaz jest przystępny i nie męczy za sprawą dołka w paśmie 2–4 kHz. Da się to swobodnie skorygować za pomocą EQ, łatwo dodać brzmieniu bezpośredniości. Spadek jest wyraźnie słyszalny, ale nie ma efektu zgaszenia i przyciemnienia średnicy za sprawą sopranu.

Sopran jest wyraźny i mocno zarysowany oraz nieostry. Ma szybki i krótki charakter, pozwala śledzić brzmienie, ale nie jest zbyt naturalny. Talerze brzmią lekko, nie słychać ich masy i dużego zróżnicowania. Góra rozjaśnia przekaz i dodaje średnicy czytelności, ale słychać jej pewne oderwanie od wyższych rejonów środka. Dużo zależy od realizacji – góra może być ostra i syntetyczna lub łagodna i miękka. Detali znowu jest sporo, ale przekaz jest trochę za lekki i za krótki, co słychać w wybrzmiewaniu talerzy. Podobnie jak niskie tony, góra również trochę ustępuje średnicy, pozwala skupić się na wokalistach, gitarach lub dęciakach, nie kłuje i nie syczy. Słyszalne jest lekkie wzmocnienie pasma 5–6 kHz, górka przy 8 kHz, ale łagodne 10 kHz. Sybilizacja jest przekazywana, ale nieakcentowana, więc nie irytuje.

Monitorowy charakter zachowuje też scena – bliska, nie rozrzucająca brzmienia daleko od słuchacza. Sporo instrumentów trafia w głowę, ale szerokość jest proporcjonalna do głębi i wysokości. Słuchawki tworzą kulistą scenę, która nie jest mocno napowietrzona, ale bardzo dobrze odseparowuje instrumenty. SD2 są precyzyjne w holografii, ale bardzo bliskie – nie ma rozerwania na dwa kanały. Słuchawki dobrze radzą sobie z nagraniami binauralnymi, wyraźnie różnicują wysokość pozycjonowania i głębię. Dobrze przekazują brzmienie przesunięte przed twarz – SD2 poradziły sobie świetnie z binauralnym testem pozycjonowania z płyty Dr.Chesky Ultimate Headphone Demonstration Disc, lepiej niż niejedne słuchawki stacjonarne. Większość słuchawek nie radzi sobie z odwzorowaniem lokalizacji instrumentów w wysokości lub cofa scenę w okolicę ramion, czego nie uświadczy się w SD2 – świetny wynik.

SD2 lubią neutralne źródła, nie są zbyt wymagające, ale na tych lepszych odwdzięczają się holografią i ilością detali. Nie potrzebują dużo mocy, ale przekazują charakter wzmacniaczy. Da się je podkreślić w niskich tonach – źródła o mocniejszym basie dopełniają je. Efekt zależy od preferencji, ale charakter pozostaje monitorowy i surowy.

InEar StageDiver SD2 i inne przewody słuchawkowe

Forza AudioWorks Hybrid IEM

Hybrid IEM to czterożyłowa hybryda srebra 7N oraz miedzi 7N.

stageduver
stageduver
Przewód pasował pod wszystkie testowane wcześniej słuchawki, nie inaczej jest z SD2. Efekt standardowy i znów bardzo dobry tj. wygładzenie brzmienia, większa przejrzystość, mniej zabrudzone brzmienie i lekko wyższa rozdzielczość. Słychać także mocniejszą separację obu kanałów, scena jest szersza, a napowietrzenie mocniejsze. Na standardowym przewodzie brzmienie było twardsze i bardziej szorstkie, z Hybrid IEM efekt znika, ale słuchawki dalej pozostają monitorowe. Przewód nie zmienia ich charakteru, lecz ogólnie je tuninguje.

Effect Audio Thor Copper

Przewód czterożyłowy z posrebrzanej miedzi 7N.

Thor ma już większy wpływ na charakter SD2, lekko ochładzając i odchudzając przekaz. Średnica wydaje się równiejsza, ale brzmienie jest lżejsze i bardziej analityczne. Pojawia się efekt czystości i świeżości, a także bardziej kontrastowa separacja, mocniejsze napowietrzenie i poszerzenie sceny. Znika lekkie ciepło, brzmienie staje się właściwie neutralne i mniej naturalne. To również bardzo dobre połączenie, ale brzmienie kierowane jest w trochę inną stronę.

InEar StageDiver SD3

SD3 nie różnią się mocno od SD3, słychać wspólny, surowy i monitorowy trzon. To znów precyzja, wierność, podobny charakter średnicy, ale skrajne pasma zostały rozwinięte, zwłaszcza dół. Przeskok jakościowy nie jest tak wyraźny jak w monitorach Westone’a, a zestrojenie również jest bardzo podobne. SD3 to głębszy bas, bardziej precyzyjna góra i swobodniejsze, trochę szybsze i bardziej otwarte brzmienie. To właściwie SD2 z mocniejszym dołem i doszlifowanym brzmieniem.

Niskie tony są pełne i uniwersalne, znów wierne, kontrolowane i szczegółowe. Bez efekciarstwa, a bardzo naturalnie i z kontrolą. Bas jest równiejszy i mocniejszy w subbasie, w najniższych rejonach dół ma więcej energii i w stosunku do średnicy jest go ogólnie więcej. W SD2 potrafił się schować, w “trójkach” pozostaje wyraźny, gęstszy i mocniejszy, wydaje się nawet lekko podkreślony. Basista lub perkusista używając na scenie SD2 czułby prawdopodobnie braki w ilości dołu, stąd obecność na rynku “trójek”. Bas jest mocniej zarysowany i bardziej bezpośredni, już nie umknie uwadze muzyka czy słuchacza. Ogólny charakter pozostaje bardzo podobny, ale SD3 lepiej radzą sobie z gatunkami operującymi basem, oferują mocniejsze zejście, stąd równie dobrze radzą sobie z żywymi instrumentami, jak i cyfrowymi samplami. To generalnie bardzo dobry bas o wiernym charakterze, bez koloryzacji.

Średnica ma taki sam charakter, ale przekazuje jeszcze więcej detali. Wydaje się być bardziej analityczna od SD2, ale to różnice nie są wielkie. Ponownie wyższe tony średnie lekko ustępują niższym, ale tym razem bas jest mocniejszy, więc brzmienie wydaje się trochę cieplejsze. Charakter średnicy jest łagodny, mimo mocnego zarysowania i pewnego ziarnistego zabrudzenia, tak jak w SD2. Słyszalny jest także podobny dołek wyższych pasm średnicy, który można łatwo zniwelować za pomocą korektora, ale przez owe wycofanie słuchawki mniej męczą podczas dłuższych odsłuchów. Ponownie wrażenie robią wokale, swoboda i ilość detali. Bas jest mocniejszy, średnica równie mocna – tony niskie i średnie to najlepsze strony SD3.

Soprany są bardziej precyzyjne od tych z SD2 i również dosyć uniwersalne. Są precyzyjne, przekazują sporo detali, ale nie są wyjątkowo analityczne. Trochę ujednolicają talerze perkusyjne, nieźle sprawdzają się z cyfrowymi samplami i, co najważniejsze, lekko przyciemniają brzmienie. Bas jest mocniejszy, nacisk przechodzi na tony niskie i niższą średnicę. Góra jest natomiast w podobnej ilości jak SD2, więc brzmienie jest kapkę ciemniejsze. To dalej bezpośrednia sygnatura, bardzo dobra czytelność, ale po SD2 czuć pewien niedosyt, szczególnie w bardziej basowych utworach.

Scena jest trochę szersza i bardziej otwarta, chętniej wychodzi poza obręb głowy, ale to znów proporcjonalna wysokość, szerokość i głębokość. Słychać efekt kuli, mocne różnicowanie w głębi, wysokości i szerokości, co ponownie świetnie oddają nagrania binauralne. Separacja jest bardzo dobra, ale scena nie jest mocno napowietrzona. Nie jest to efektowne i rozrzucone we wszystkie strony brzmienie, lecz nadal monitorowe: bliskie, bezpośrednie i czytelne.

Do SD3 ponownie pasują neutralne źródła, ale te basowe mogą już przedobrzyć. Sam łączyłbym je z czymś trochę jaśniejszym i mocniejszym w wyższej średnicy. Słuchawki są również mało wymagające, nie kapryszą, nie potrzebują dużej mocy, ale reagują na charakter sprzętu.

InEar StageDiver SD3 i inne przewody słuchawkowe

Forza AudioWorks Hybrid IEM

Hybrid IEM to czterożyłowa hybryda srebra 7N oraz miedzi 7N.

Efekt taki sam jak z SD2 – pewne wygładzenie, poszerzenie sceny, większe napowietrzenie, dodanie przejrzystości, mocniejsza separacja. Dźwięk jest czystszy, mniej twardy. Ogółem to trochę wyższa rozdzielczość bez wpływu na barwę i charakter.

Effect Audio Thor Copper

Przewód czterożyłowy z posrebrzanej miedzi 7N.

Z SD3 posrebrzany Thor Copper współpracuje lepiej. SD3 mają mocniejszy bas, więc lekkie ochłodzenie, odchudzenie i przyspieszenie sprawdza się świetnie. Znów jest trochę szerzej i bardziej analitycznie, świeżo i przejrzyście, a także czyściej – bardzo ciekawa konfiguracja.

Podsumowanie



InEar StageDiver SD2 i SD3 to bardzo dobry poziom, zarówno wykonania, brzmienia i ergonomii. Słuchawki są przede wszystkim wierne, a nie efekciarskie. To monitorowość w praktyce, a nie tylko na papierze. Sam chętnie zniwelowałbym dołek wyższej średnicy, ale nie można zapominać, że to sprzęt głównie do pracy na scenie, więc musi być łatwy w odbiorze. Stanowią one świetną alternatywę wobec serii Westone UM Pro – słuchawki InEar są równiejsze, bardziej szczegółowe, nie tak ciemne i bardziej precyzyjne w scenie. Sam wybrałbym StageDivery zamiast UM Pro 20, 30 lub 50, choć raczej model SD2 zamiast SD3. Skok jakościowy nie jest duży, a charakter basu w SD2 podoba mi się bardziej. Wiele zależy od osobistych preferencji czy konfiguracji sprzętowej. Oba modele kierowane są raczej dla fanów wierności niż koloryzacji, ale kto wie, może skuszą także fanów rozrywkowej sygnatury.

stageduver
Bardzo ciekawie InEary wypadają w porównaniu do Etymotic ER-4S, słychać różnicę pomiędzy brzmieniem monitorowym a studyjnym. StageDivery mocniej rysują średnicę, mają lepszą głębię i wysokość sceny, ale są łagodniejsze. Etymotic są bardziej szkicowe, analityczne i równiejsze, w porównaniu z SD2 i SD3 neutralne i bardzo wyważone – mają też jaśniejsze i ostrzejsze brzmienie, mocniejszą wyższą średnicę. Dlatego SD2 i SD3 to rzeczywiście lepsze narzędzie dla muzyka na scenie, a Etymotic do studia nagraniowego.


power
dla InEar-Monitoring StageDiver SD2 i SD3


SD2

Zalety:
+ bardzo dobre wykonanie i wyposażenie
+ wzorowa ergonomia
+ świetna średnica, punktowy bas, sporo detali i wyraźnie zarysowane brzmienie
+ bardzo dobre pozycjonowanie instrumentów


Wady:
– góra trochę ustępuje jakościowo
– dołek w wyższej średnicy może się nie spodobać


SD3

Zalety:
+ bardzo dobre wykonanie i wyposażenie
+ wzorowa ergonomia
+ świetna średnica, mocny i kompletny bas, sporo detali i wyraźnie zarysowane brzmienie
+ bardzo dobre pozycjonowanie instrumentów


Wady:
– góra trochę ustępuje jakościowo i przyciemna brzmienie
– dołek w wyższej średnicy może się nie spodobać, tak jak wzmocniony bas
– sztywny przewód

Sprzęt dostarczył:



Zdjęcia wykonano obiektywem Samsung NX 60mm f/2.8 Macro ED OIS SSA wypożyczonym przez Samsung Electronics Polska

REKLAMA
fiio

3 KOMENTARZE

  1. Witam
    Dobra recenzja.
    Nurtuje mnie jedno pytanie – Jak dwa, bądź trzy przetworniki mogą być bardziej szczegółowe od pięcio-przetwornikowej konstrukcji uznanej marki?
    Mógłbyś przybliżyć temat?

  2. Ilość przetworników o niczym nie przesądza. Od większości wymienionych słuchawek w teście bardziej szczegółowe są Etymotic ER-4S, a to słuchawki o pojedynczym przetworniku. Wszystko zależy od strojenia, zwrotnicy i ogólnego przeznaczenia. Czasami producent da ciała ze zwrotnicą i zniknie wyższa średnica, a to przesądza o czytelności pasma, ilości detali itd. Studyjne Etymotic ER-4S wyciągają więcej detali niż monitorowe Westone UM Pro 50, a to stosunek jednego przetwornika do pięciu. Ogólnie zauważyłem, że słuchawki monitorowe zazwyczaj nie atakują ilością detali, a dają niejako podgląd na muzykę o czym pisałem w teście Westone UM Pro 20.

  3. ilość przetworników to niezły marketing i uzasadnienie ceny, choć ja również jestem zdania, że ta ilość o niczym nie przesądza – wystarczy posłuchać „tylko” dwuprzetwornikowych PFE232

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj