Ergonomia i użytkowanie



Oba modele to najwygodniejsze planary, jakie miałem na głowie, a do tego jedne z najlżejszych pełnowymiarowych – Ether to 375 gramów, a wersja C to 394 gramy. W obu przypadkach ciężar został wzorowo rozłożony – słuchawek nie czuć na głowie. Po odsłuchach Etherów korzystanie z Audeze LCD-2 stało się pewnym wyzwaniem.

zdjecie
zdjecie

REKLAMA
final

 

Pałąk idealnie dociska słuchawki, a pady są wyjątkowo przyjemne w dotyku i nie pocą uszu. Na małżowiny jest sporo miejsca; nie aż tyle co w nausznikach Audeze, ale stykająca się z uszami skóra absolutnie nie przeszkadza. Skórzana opaska także idealnie opiera się o głowę, a pałąk pozostaje elastyczny i sprężysty. Opaska pałąka trzyma swoją pozycję – wystarczy raz ustawić pożądany rozmiar. Widełki mają też odpowiednie pole ruchu, by dopasować się do twarzy. Zdziwiłem się, gdy okazało się, że pady nie są profilowane, są bowiem równie wygodne.

zdjecie
zdjecie

 

Na pochwałę zasługują także wtyki – wpinanie i wypinanie jest bardzo szybkie i wygodne. Wtyki samoczynnie się blokują, trzymają pewnie, a przy wypięciu trzeba tylko ściągnąć metalowy pierścień. Sama pozycja gniazd to także strzał w dziesiątkę – są przesunięte ku przodowi, więc kabel nie przeszkadza przy ramionach.

zdjecie
zdjecie

 

Wariant zamknięty, czyli słuchawki Ether C, oczywiście lepiej tłumią i mniej “przeciekają”. Nie izolują za to wyjątkowo mocno – podczas słuchania muzyki otoczenie nie powinno przeszkadzać, ale lepiej żeby wokół nie było też zbyt głośno. Hałas może się też przebić w trakcie cichszych partii muzyki.

zdjecie

 

Przewody są elastyczne i dobrze układają się na ciele. Trzeba pamiętać, by nie zwijać przewodu, a raczej go dobierać – oplot ma tendencję do skręcania się w stosunku do żył. To właściwie jedyna rzecz, której można się przyczepić.

zdjecie
zdjecie

 

Specyfikacja


  • przetworniki planarne, parowane, 2,75 x 1,75 cala, single ended, technologia V-Planar
  • skuteczność: 96 dB/mW
  • impedancja: 23 Ohm
  • aluminium wycinane maszynowo
  • pałąk z Nitinolu
  • opaska z włoskiej skóry, wyłożona mikrozamszem
  • nauszniki ze skóry jagnięcej
  • waga: 375 g (Ether) i 394 g (Ether C)

 

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: ZMF Omni, Audeze LCD-2 (PlusSound X8, Double Helix Fusion Complement4), ZMF Master V2, Fostex TH-x00, AKG K612 Pro, AKG K551, Focal Spirit Professional
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso, AIM SC808, ODAC i O2, Little Dot MKII
  • DAP: iBasso DX90, DX80, FiiO X7
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Profigold Sky, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

 

Obie wersje słuchawek nie są z rodzaju efekciarskich – nie wywołują od razu opadu szczęki, a docenia się je dopiero po chwili. Podczas pierwszych odsłuchów nie zrobiły na mnie wrażenia, ale za drugim, może trzecim razem byłem już zachwycony. Wszystko dlatego, że Ethery wydają się łączyć przeciwieństwa – jakimś cudem są jednocześnie analityczne i muzykalne, chude i basowe, przestrzenne i nie – początkowo budzą konsternację. Ponownie zacznijmy od wersji otwartej.

 

MrSpeakers Ether

 

Bas nie jest z pewnością podbity. Słuchawki wydają się być chude, ale tony niskie są idealnie słyszalne, zwarte, można bez problemu śledzić pracę “basówki” czy kontrabasu. Możliwości Etherów nie kończą się na żywych instrumentach – słuchawki wyciągają także bardzo dobrze subbas (ten wyczuwalny, wibrujący). Nie jest to sygnatura dominująca w basie, dół nie jest nadmuchany, napompowany. Jest po prostu liniowo, w stylu Alpha Prime’ów. Początkowo słuchawki wydały mi się zdecydowanie za chude, ale bas okazuje się być idealny, optymalny – radzi sobie nawet z cięższą muzyką, a zawsze pozostaje odpowiednio zarysowany, szczegółowy. Dół nie jest ujednolicany i zawsze ma świetną fakturę – rozdzielczość jest bardzo wysoka. Wrażenie robi także dynamika – atak basu jest szybki i zwarty, potrafi także szybko wygasnąć. To szybkie słuchawki, ale niespecjalnie agresywne – w lekkiej muzyce potrafią być odpowiednio spokojne.

zdjecie

 

Średnica jest bliska i bezpośrednia, także scenicznie. To intymny pierwszy plan, bez efektu hangaru, potężnego oddalenia dźwięku. Słuchacz znajduje się bezpośrednio w muzyce. Środek z pewnością nie V-kuje, ani nie szczędzi detali. Nie odstaje rozdzielczością od niskich tonów, świetnie rozróżnia instrumenty lub wokalistów. To analityczny przekaz – nic nie umyka uwadze, ale jakimś cudem niezwykle angażuje i pozostaje wierny. Dla mnie to równie muzykalne, co analityczne brzmienie. Słuchawki nie są suche, sztywne – środek potrafi być zarówno ciepły i nasycony, jak i cyfrowy, krystaliczny – wszystko zależy od muzyki. Równie dobrze słuchało mi się trąbki Wyntona Marsalisa, jak i pulsującego bitu i wokali Infected Mushroom, masywnych death metalowych gitar Gojira lub przesterowanego Gibsona Warrena Haynesa z Gov’t Mule. Średnica jest jednak dosyć jasna – słychać pewne wzmocnienie na przełomie wyższego środka i sopranu, nie jest jednak ostro lub szorstko. Muzyka nie męczy na dłuższą metę, mimo wyjątkowo bezpośredniego charakteru Etherów.

Sopran to również precyzja, selektywność, punktowość i naturalność. Brzmienie jest jasne, doświetlone – zdecydowanie nie ma koca, przyciemnienia. Słychać za to pewną zadziorność, pazur, ale słuchawki nie sybilizują. Góra nie szeleści ani nie szumi – zarówno talerze perkusyjne, jak i cyfrowe sample brzmią tak, jak na nie przystało. Większe wrażenie robi jednak praca perkusisty – praca talerzy to mnóstwo detali, bez ujednolicania poszczególnych blach czy technik gry. Smyczki również potrafią się wspiąć wysoko, są klarowne i mocne. Mimo że góra jest jak na dłoni, to nie osiągnięto tego ochłodzeniem lub mocnym wyostrzeniem – sopran nie dominuje, nie zmusza by ciągle regulować głośność, a jaśniejsze realizacje, ostrzejsze partie nie wybijają się ponad średnicę lub bas.

Scena również początkowo wydaje się mała, ale to tylko złudzenie. Pierwszy plan jest bardzo blisko – nie buduje dystansu do dźwięku, nie ma wrażenia koca, zawoalowania. Scena robi jednak wrażenie trójwymiarem, olbrzymią ilością powietrza, otwarciem. Słuchawki nie rozstrzeliwują przekazu na szerokość, nie przerywają muzyki na pół. To także niewymuszona wysokość sceny oraz głębia – instrumenty mają swoje wymiary, kształt. Są od siebie wzorowo odseparowane, pojawiają się w wielu punktach. Mimo że nie jest to dystans i przestrzeń na poziomie Sennheiserów HD800, to Ethery robią równie dobre wrażenie, a do tego mają jeszcze jeden as w rękawie, czyli idealnie czarne tło. MrSpeakers nazwał słuchawki właśnie Etherami, bo muzyka wydaje się być oblana tajemniczą substancją, zawieszona w próżni. Efekt jest dokładnie taki – lepiej nie można było tego nazwać.

 

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj