Realme Buds Air 7 Pro zapowiadają się świetnie, bo zostały naszpikowane funkcjami, a nie kosztują fortuny. Wyposażono je w hybrydowe i adaptacyjne ANC, dźwięk przestrzenny, personalizację brzmienia i wiele innych opcji znanych z topowych słuchawek. Brzmienie ma być zaś czyste i szczegółowe za sprawą podwójnych przetworników oraz kodeka LHDC 5.0.

Realme Buds Air 7 Pro zostały wycenione na 450 zł, a więc plasują się w średniej i do tego zatłoczonej półce cenowej. W ostatnich latach mnóstwo funkcji skapnęło z topowych modeli, więc w słuchawkach tej klasy nikogo już nie zaskakują aktywna redukcja hałasu, tryb transparentny czy najnowszy interfejs Bluetooth. Automatyczne pauzowanie muzyki i aplikacja mobilna z przeróżnymi profilami dźwięku również stały się standardem. Średniopółkowe dokanałówki TWS muszą więc czymś się wyróżniać, żeby nie przepaść w tłumie.

REKLAMA
fiio

Azjatycki producent był tego świadomy, bo Buds Air 7 Pro nie są kolejnymi, nudnymi dokanałówkami. Zaimplementowano rzadko spotykane funkcje w TWS-ach do 500 zł – personalizację brzmienia, dźwięk przestrzenny czy tłumaczenie na żywo za pomocą AI. Wrażenie robi także ANC, które jest zarówno hybrydowe, jak i adaptacyjne, czyli koryguje się i dostosowuje do otoczenia. Pikanterii dodają podwójne przetworniki, bo w każdej słuchawce upakowano 11-milimetrowe dynamiki oraz 6-milimetrowe mikroplanary.

Sprawdziłem, czy w parze z funkcjonalnością idzie brzmienie i porównałem Realme Buds Air 7 Pro do konkurencji.

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • trzy pary tipsów silikonowych (rozmiary S, M, L);
  • etui ładujące;
  • dokumentację.

Tak, to nie pomyłka – w pudełku ze słuchawkami nie znajdziemy kabla USB-C. Zazwyczaj narzekam, gdy zawartość zestawów się kurczy, ale w tym przypadku uważam to za plus, bo dorzucane przewody są zazwyczaj krótkie i w konsekwencji niezbyt praktyczne. Osobiście nigdy z nich nie korzystam, bo do ładowania słuchawek lepiej sprawdza się kabel od smartfona.

W zamian producent mógł jednak zwiększyć ilość końcówek, bo wraz z Buds Air 7 Pro otrzymujemy tylko trzy pary tipsów. Dla porównania Beyerdynamic Amiron 100 wyposażono w sześć par, a Creative Aurvana Ace Mimi w pięć par nakładek. Zróżnicowana rozmiarówka ułatwiłaby dobranie końcówek, co jest bardzo ważne w przypadku słuchawek z ANC.

Konstrukcja

Wzornictwo jest efektowne za sprawą spłaszczonych stemów o metalicznym wykończeniu. Duże wrażenie robi także etui, które jest aluminiowe w wariantach szarym i zielonym lub powleczone sztuczną skórą w modelach beżowym oraz zielonym. Uważam, że rezultat jest niczego sobie – Buds Air 7 Pro wyglądają nowocześnie i oryginalnie, a w zależności od wariantu kolorystycznego mogą zwracać uwagę lub w ogóle nie przyciągać wzroku.

Metaliczne i połyskujące stemy to w rzeczywistości panele dotykowe. Są one zupełnie jednolite, podobnie jak same obudowy, bo producent zrezygnował z jakichkolwiek ozdób. Otwory z mikrofonami, tulejki z siateczkami, styki ładujące i niewielkie oznaczenia kanałów to jedyne elementy, które można dostrzec na słuchawkach. Warto też zwrócić uwagę, że w wylotach tipsów są dodatkowe przegrody, które stosuje także Sennheiser. Prawdopodobnie służą one nie tylko do zabezpieczenia przetworników, ale także do tuningu dźwięku.

Etui wyróżnia się nie tylko aluminiową lub częściowo aluminiową konstrukcją, ale także prostopadłościennym kształtem oraz dość dużą pokrywką, która w przeciwieństwie do wielu konkurentów otwiera się nie od mniejszego, a od większego boku. Dzięki temu otwarte pudełko się nie przewraca, co ma dość duże znaczenie w praktyce, ale o tym za chwilę. Na zewnątrz etui nie obyło się bez gniazda USB-C (z tyłu) oraz diody statusowej (z przodu), a wewnątrz znajdziemy przycisk parowania oraz płytkie foremki na słuchawki ze złączami pogo-pin.

Jakość wykonania jest bez zarzutu. Nie dostrzegłem problemów z wykończeniem i spasowaniem elementów, co dotyczy zarówno słuchawek, jak i etui. Producent nie oszczędzał także na zawiasie, który pracuje z wyczuwalnym oporem, blokuje się w obu pozycjach i jest niemal pozbawiony luzów. Nie sposób narzekać także na siłę magnesów, bo wieczko przyciąga się wzorowo, a słuchawki z impetem wskakują na swoje miejsca.

Ergonomia

Buds Air 7 Pro zasługują na miano komfortowych. Obudowy mają optymalne wymiary, a tzw. antenki nie są długie, ale wciąż spełniają swoją funkcję – działają niczym przeciwwaga lub wręcz zapierają się o policzki, co dodatkowo stabilizuje słuchawki w małżowinach usznych. Podczas testów słuchawki nie wypadały i nie uciskały, a mogłem z nimi także biegać lub ćwiczyć. Właściwie często zapominałem, że mam je w uszach. Nie rozczarowały mnie także końcówki – szkoda, że nie ma ich więcej, ale są elastyczne, przyjemne w dotyku i dobrze uszczelniają kanały słuchowe.

Etui jest dość płaskie i wciąż kompaktowe, więc mieści się w kieszeni spodni i świetnie leży w dłoni. Szybko doceniłem też „skórzane” wykończenie, dzięki któremu etui nie jest śliskie i nie pokrywa się smugami. Dotyczy to jednak beżowego wariantu kolorystycznego, bo pudełko dostarczane z szarymi słuchawkami zostało wykonane z gładkiego aluminium, a więc może być bardziej śliskie i podatne na odciski palców.

Świetnie, że na froncie nie zabrakło wcięcia ułatwiającego otwarcie etui, ale trudno jest to zrobić jednorącz. Bardzo podoba mi się natomiast to, że wieczko jest duże, a spód pudełka płaski – dzięki temu pudełko nie przewraca się po otwarciu. Docenią to pracujący zdalnie, którzy nie będą musieli każdorazowo podnosić i odkładać etui, żeby wyjąć czy włożyć słuchawki. Można je zostawić otwarte, by mieć wygodny dostęp do słuchawek.

ANC i tryb transparentny

Nie ma wątpliwości, że aktywna redukcja hałasu działa, bo Realme Buds Air 7 Pro skutecznie redukują zarówno niższe, jak i trochę wyższe częstotliwości. Nie odetniemy się w pełni od robót ulicznych, remontu sąsiada czy intensywnego szumu oczyszczacza powietrza, ale hałas nie powinien już przeszkadzać. Podczas testów często zapominałem o otoczeniu, gdy korzystałem ze słuchawek na średnim poziomie głośności.

Warto wiedzieć, że ANC jest hybrydowe, czyli automatycznie się koryguje, a do tego adaptacyjne, czyli może dostosowywać się do hałasu otoczenia, co faktycznie działa. Świetnie, że producent tego nie narzuca – intensywność ANC i sposób działania redukcji hałasu konfiguruje się w aplikacji. Znajdziemy w niej także funkcję redukcji wiatru, która rzeczywiście minimalizuje podmuchy w mikrofony i trzaski, ale kosztem skuteczności ANC.

Lekko zawiódł mnie za to tryb transparentny, który nieźle nagłaśnia otoczenie, ale jeszcze nie tak klarownie, jak w topowych słuchawkach Sennheisera czy Sony. Narzekałem ponadto na przytłumienie mojego głosu, bo słyszałem siebie jakby zza ściany. Znowu z pomocą przychodzi aplikacja mobilna, a dokładniej funkcja „wzmocnienie głosu”. Wprawdzie nadal nie uzyskamy pełnej przepuszczalności, ale usłyszymy komunikat na peronie i w miarę komfortowo z kimś porozmawiamy.

Użytkowanie i funkcjonalność

Panele dotykowe niczym mi nie podpadły, bo są duże i odpowiednio czułe. Poprawnie interpretują one dotknięcia czy przytrzymywanie, co pozwala kontrolować muzykę, odbierać rozmowy czy włączać ANC lub tryb transparentny. To jednak nie wszystko, bo panele dotykowe obsługują także gesty – pozwalają regulować głośność przesuwając palec w górę lub w dół. Na szczęście panele dotykowe są odpowiednio szerokie, więc łatwo w nie trafić, a regulacja jest stopniowa i precyzyjna, więc nie zdarzają się ekstremalne skoki głośności.

Funkcjonalność to mocna strona Buds Air 7 Pro, ale o perfekcji nie ma jeszcze mowy. Zacznijmy od plusów, czyli interfejsu Bluetooth 5.4, multipointa oraz szybkiego parowania, zarówno na Androidzie (Fast Pair) oraz komputerach z Windowsem (Swift Pair). Nie zabrakło także odporności na pył czy zachlapanie (standard IP55), automatycznego pauzowania muzyki i szybkiego ładowania. Po stronie plusów znajdzie się także obsługa kodeków AAC i LHDC 5.0, jak i całkiem niezła jakość rozmów.

Pozytywnie zaskoczyła mnie także funkcja „Tłumaczenie AI”. Wymaga ona posiłkowania się aplikacją, która pozwala tłumaczyć na bieżąco rozmowę zarówno tekstowo, jak i głosowo, co działa albo jednostronnie, albo w dwóch kierunkach. W drugim przypadku ekran smartfona jest dzielony na pół i każda osoba dostaje swój przycisk, pozwalający tłumaczyć konwersację na zmianę. Na pochwałę zasługuje także głos sztucznej inteligencji o dość naturalnej wymowie języka polskiego.

A czego zabrakło? Kodek LHDC 5.0 nie rozczarowuje, ale to nie LDAC – nie każdy smartfon go obsługuje, w przeciwieństwie do standardu Sony, bo LDAC stanowi już integralną część Androida. Specyfikacja milczy także na temat obsługi technologii LE Audio, czyli wsparciu kodeka LC3 i funkcji Auracast. Producent zapomniał ponadto o ładowaniu indukcyjnym, a szkoda, bo byłoby ono mile widziane, zważywszy na brak kabla USB-C w zestawie.

Czas pracy

Realme obiecuje do 6,5 godziny działania z kodekiem AAC lub do 5 godzin grania z kodekiem LHDC, gdy włączona jest aktywna redukcja hałasu. Postanowiłem sprawdzić ten drugi scenariusz z głośnością ustawioną na 75 dB, ANC na maksymalnym poziomie intensywności oraz z włączoną redukcją wiatru. W takim scenariuszu słuchawki wytrzymały dokładnie 4 godziny i 10 minut, co jest dobrym wynikiem, jak na tak wymagające warunki.

Wyniki uzyskane przez inne modele:

  • Beyerdynamic Amiron 100 (ANC i AAC) – 4 godziny i 40 minut;
  • Creative Aurvana Ace Mimi (ANC i LDAC) – 3 godziny i 27 minut;
  • Creative Aurvana Ace Mimi (ANC i AAC) – 4 godziny i 47 minut;
  • Nothing Ear (2) (ANC i LHDC) – 3 godziny;
  • Sennheiser Accentum True Wireless (ANC i aptX) – 4 godziny i 59 minut;
  • Sennheiser Momentum True Wireless 4 (ANC i aptX Adaptive) – 5 godzin i 34 minuty;
  • Sony WF-1000XM5 (ANC i LDAC) – 5 godzin i 30 minut.

Niestety słuchawki rozładowują się nierówno, bo po ponad 4 godzinach wyzerował się akumulator tylko w prawej słuchawce. W lewej pozostało wówczas jeszcze 60% baterii! Mam nadzieję, że producent to zoptymalizuje, bo aż taka dysproporcja nie powinna mieć miejsca.

Aplikacja mobilna

Aplikację Realme Link można ocenić dwojako. Z jednej strony jest ona dość prosta w obsłudze i oferuje multum funkcji dotyczących ANC, nasłuchu, obsługi oraz brzmienia – raczej nikt nie będzie narzekał na niedosyt. Z drugiej strony spolszczenie mogło być lepsze, a aplikacja wymaga utworzenie konta i służy również do obsługi urządzeń wearables czy smart home, co komplikuje interfejs.

W aplikacji sprawdzimy poziomy poszczególnych akumulatorów (także tego w etui), szybko przełączymy ANC i dostosujemy intensywność tłumienia. Przygotowano także wspominaną redukcję wiatru czy wzmocnienie głosu. Nie zabrakło możliwości przestrojenia słuchawek za pomocą gotowych profilów i ręcznego, 6-pasmowego korektora. Producent przygotował ponadto niezależną regulację tonów niskich, średnich i wysokich („dźwięk dynamiczny”) i możliwość zwiększenia mocy („podbicie głośności”).

Na ekranie głównym nie obyło się także bez skrótów do tłumacza AI, minimalizującego opóźnienia trybu gamingowego czy dźwięków do relaksu lub medytacji. Zaimplementowano również personalizację brzmienia i dźwięk przestrzenny, ale bez śledzenia ruchu głowy. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby przeprogramować obsługę – poszczególne dotknięcia mogą wywoływać inne komendy. Wyjątek stanowią pionowe gesty, które zarezerwowano dla regulacji głośności.

Specyfikacja

  • interfejs: Bluetooth 5.4 (kodeki SBC, AAC i LHDC 5.0)
  • zasięg: do 10 m
  • przetworniki: dynamiczne 11 mm i planarne 6 mm
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-40 kHz
  • funkcje: adaptacyjne ANC, tryb transparentny, multipoint, auto-pauza, aplikacja mobilna, szybkie ładowanie, szybkie parowanie, tłumacz AI, dźwięk przestrzenny, certyfikat IP55
  • akumulatory: 62 mAh (słuchawki); 530 mAh (etui)
  • czas pracy: do 6,5/26 godzin z ANC (jednorazowo/łącznie)
  • masa: 4,9 g (pojedyncza słuchawka); 43,5 g (etui)

Brzmienie

Realme Buds Air 7 Pro nie zawodzą brzmieniem. Słuchawki zostały zestrojone na planie litery „V”, czyli najważniejsze są niskie oraz wysokie tony, a nie średnica, co zapewnia efektowny i muzykalny dźwięk. Nie brakuje jednak dynamiki, szczegółowość jest wysoka, a scena dźwiękowa duża. Słuchawki można jednak niemal dowolnie przestrajać – producent przygotował bardziej zrównoważone presety oraz skuteczny korektor dźwięku, którymi da się zdziałać cuda. Zacznijmy jednak od ustawień fabrycznych, czyli profilu „Czysty Bas”.

Realme Buds Air 7 Pro – ustawienia fabryczne

Prosto z pudełka słuchawki brzmią nowocześnie i angażująco za sprawą mocnych niskich tonów, które robią świetne wrażenie, bo schodzą nisko w subbas, są masywne i wibrujące. Myślę, że fani mocnego basu się nie rozczarują – Realme Air 7 Pro generują go w dużych ilościach, mocno uderzają i pulsują niczym subwoofer. W odpowiednich utworach bas potrafi być naprawdę potężny! Zawdzięcza się to dużym przetwornikom dynamicznym oraz poprawnemu uszczelnieniu kanałów słuchowych.

Pasmo średnie daje się przytłoczyć niskim tonom, więc prosto z pudełka najlepiej brzmią elektronika, muzyka popularna czy rap. To także zasługa wysokich tonów o krystalicznym, lekko cyfrowym charakterze. Sopran nie jest jednak ostry, czyli nie syczy i nie kłuje uszu. Co ciekawe szczegółów jest sporo, bo dźwięk nie jest zupełnie rozmyty czy wygładzony. Na pochwałę zasługuje także scena dźwiękowa, która jest szeroka, głęboka i wysoka. Mimo dominującego basu, instrumenty nie zlewają się ze sobą, są nadal dobrze odseparowane.

Zatem na fabrycznych ustawieniach, czyli z presetem „Czysty Bas”, słuchawki brzmią efektownie, energicznie i muzykalnie. Brzmienie jest maksymalnie podkoloryzowane, więc tym samym niezbyt naturalne i uniwersalne. Wystarczy jednak kilka kliknięć w aplikacji, by słuchawki lepiej zgrywały się ze spokojniejszymi gatunkami muzycznymi.

Realme Buds Air 7 Pro – pozostałe profile dźwięku i ręczna korekcja

Profile dźwięku z aplikacji mają duży wpływ na brzmienie. „Wokal” mocno akcentuje średnicę i wycina bas, a „Bass Boost” powoduje, że niskie tony stają się jeszcze bardziej napompowane, ale głównie w średnim zakresie. Na mnie najlepsze wrażenie zrobił profil „oryginalny dźwięk”, który znakomicie równoważy słuchawki – bas się uspokaja, do głosu dochodzi średnica, a wysokie tony pozostają klarowne. Właściwie nie potrzebowałem korektora, na tym ustawieniu Buds 7 Air zaczynały brzmieć tak, jak lubię.

Ręczne przestrojenie także nie stanowi problemu. W zasadzie nie trzeba tworzyć swojego ustawienia za pomocą korektora graficznego, bo wystarczy sięgnąć po funkcję „Dźwięk dynamiczny”, by ograniczyć dolne rejestry czy zaakcentować średnie częstotliwości. W moim przypadku redukcja basu o dwa stopnie przynosiła już naprawdę satysfakcjonujące rezultaty – brzmienie pozostało efektowne, ale stało się bardziej zbalansowane.

Można obyć się także bez kodeka LHDC, bo tak naprawdę nie ma dużej różnicy w brzmieniu względem kodeka AAC. Kilkukrotnie porównywałem ze sobą brzmienie w obu konfiguracjach i miałem wrażenie, że kodek LHDC jedynie nieznacznie powiększa sceną i trochę pogłębia bas. Różnica jest jednak naprawdę subtelna, na co dzień wręcz pomijalna. Zatem jeśli nasz smartfon nie obsługuje kodeka LHDC, to nie stracimy wiele.

Realme Buds Air 7 Pro – personalizacja brzmienia i dźwięk przestrzenny

Personalizacja dźwięku, czyli funkcja „Złote brzmienie” zasługuje na uwagę. Po pierwsze test trwa krótko, bo polega na ręcznym ściszaniu próbek i wskazywaniu momentu, gdy już ich nie słyszymy, co jest mniej męczące i czasochłonne od wielokrotnego odsłuchiwania pisków i potwierdzania ich słyszenia. Po drugie test przyniósł satysfakcjonujące rezultaty, bo w moim przypadku nieznacznie przybliżył średnicę i… to wszystko. Brzmienie nie zmieniło się drastycznie i nie zostało przesadnie wyostrzone, czego nie mogę powiedzieć o personalizacji brzmienia w słuchawkach marek Nothing, Sony czy Soundcore.

„Dźwięk przestrzenny” to już nie moja bajka, ale rezultat może się podobać, bo scena lekko się dystansuje i staje się bardziej trójwymiarowa. Niestety pojawia się lekki pogłos, a brzmienie staje się bardziej sztuczne. Znowu efekt nie jest ekstremalny, brzmienie słuchawek nie zniekształca się mocno, więc dźwięk przestrzenny także warto wypróbować. Niemniej jeśli wolimy spokojniejsze gatunki muzyczne i jak najbardziej naturalne brzmienie, to tryb stereo sprawdzi się lepiej od wirtualizacji przestrzennej.

Realme Buds Air 7 Pro – porównania z innymi słuchawkami

Testowane niedawno Creative Aurvana Ace Mimi oraz Beyerdynamic Amiron 100 brzmią mniej basowo od Realme Buds Air 7 Pro. W obu przypadkach subbas jest płytszy, a brzmienie cieplejsze i bliższe w średnicy. Tytułowe słuchawki brzmią zatem bardziej efektownie od obu modeli. Jeśli jednak włączymy profil „Oryginalny dźwięk” lub po prostu zredukujemy bas, to różnice się zacierają, co przemawia na korzyść Buds Air 7 Pro, bo słuchawki Realme są tańsze od Aurvana Ace Mimi oraz Amiron 100 o 100-150 zł.

Podobnie sprawa ma się w konfrontacji z Sennheiserami Accentum True Wireless, które także nie generują tak głębokiego basu i mają mniej wysokich tonów, ale za to bliżej stawiają pasmo średnie. Moim zdaniem Buds Air 7 Pro robią lepsze wrażenie, a po przestrojeniu w aplikacji mogą brzmieć równie płasko. Co ciekawe Accentum True Wireless są aktualnie niewiele droższe (450 zł vs 500 zł), ale startowały w cenie około 800 zł. Ode mnie plus dla Buds Air 7 Pro.

Najbardziej podobne do Realme Buds Air 7 Pro są przeróżne słuchawki marki Soundcore – nie muszę tutaj wskazywać konkretnego modelu, bo azjatycki konkurent także stroi swoje słuchawki na planie litery „V” i pozwala ewentualnie zrównoważyć dźwięk w aplikacji. Muszę jednak przyznać, że Buds Air 7 Pro brzmią bardziej naturalnie i mniej ostro od słuchawek Soundcore serii Liberty i łatwiej je zrównoważyć.

Podsumowanie

Realme Buds Air 7 Pro szybko mnie do siebie przekonały. Uważam, że wyglądają atrakcyjnie, zostały solidnie wykonane i oferują ponadprzeciętną ergonomię. ANC nie rozczarowuje skutecznością, a do plusów należy zaliczyć ogólna funkcjonalność. Tłumaczenie na żywo AI rzeczywiście działa, osiągi akumulatora są satysfakcjonujące. Nie zawodzi również aplikacja, w której znajdziemy szereg dodatkowych funkcji i profilów dźwięku. Brzmienie spodoba się fanom głębokiego basu i klarownych wysokich tonów, ale można je z łatwością wyrównać. Raczej nikt nie będzie też narzekał na scenę dźwiękową.

Szkoda, że w zestawie są tylko trzy pary nakładek – przydałyby się tipsy przynajmniej w czterech rozmiarach. Producent zrezygnował także z ładowania indukcyjnego, a aplikacja wymaga utworzenia konta. Wątpliwości budzi dysproporcja w czasie pracy – prawa słuchawka rozładowuje się znacznie szybciej od lewej.

Realme Buds Air 7 Pro kosztują 449 zł. Słuchawki zasługują na rekomendację, bo cechują się korzystnym stosunkiem jakości do ceny – mogą śmiało konkurować z dokanałówkami marek Beyerdynamic, Creative, Sennheiser czy Soundcore. Mnie korzystało się z nich świetnie i z satysfakcją używałbym ich na co dzień. Warto jednak wiedzieć, że starsze Realme Buds 6 Air Pro są aktualnie znacznie tańsze, a oferują podobne możliwości i obsługują kodek LDAC zamiast LHDC.

dla Realme Buds 7 Air Pro

Zalety:
+ solidne wykonanie
+ oryginalne wzornictwo
+ wysoka ergonomia
+ skuteczne ANC
+ rozbudowana funkcjonalność
+ Bluetooth 5.4 z kodekiem LHDC 5.0
+ zaawansowana aplikacja mobilna
+ niezłe osiągi akumulatorów
+ bardzo dobra personalizacja brzmienia
+ udane profile dźwięku
+ potężny bas, klarowne i przestrzenne brzmienie

Wady:
– tylko trzy rozmiary tipsów
– brak ładowania bezprzewodowego Qi
– obie słuchawki rozładowują się nierówno

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj