Produkty ADV.Sound testowaliśmy już dwukrotnie. Najnowszy produkt amerykańskiej marki to Evo X, czyli bezprzewodowe słuchawki dokanałowe, wyceniane na 60 dolarów.
W przeciwieństwie do recenzowanego na naszych łamach Modelu 3, Evo X są kierowane do osób aktywnych, szukających słuchawek do sportu, a nie spokojnych odsłuchów. Czy ich opłacalność będzie równie wysoka, co starszych modeli?
Wyposażenie
ADV.Sound Evo X otrzymuje się zapakowane w nieduże pudełko, na które nałożono kartonową wsuwkę z nadrukowaną grafiką słuchawek, podstawową specyfikacją techniczną (w tym poglądowym wykresem pasma przenoszenia) oraz spisem akcesoriów. W skład tych ostatnich wchodzą:
- słuchawki Evo X,
- trzy pary nakładek silikonowych w rozmiarach S, M oraz L,
- trzy pary pianek Comply T400 w rozmiarach S, M oraz L,
- sztywne etui ochronne z logiem producenta,
- kabel USB do ładowania słuchawek.
To solidny zestaw, dość standardowy w tym budżecie, choć uwagę mogą przykuć aż trzy pary pianek, podczas gdy większość firm oferuje tylko jedną w rozmiarze M. Być może to dlatego, że pianki dość intensywnie wchłaniają pot, który skraca ich żywotność, a przy wysiłku fizycznym o intensywne pocenie się nie jest trudno.
Budowa i ergonomia
Kopułki Evo X są dość pokaźnych rozmiarów, gdyż oprócz tulejki i komory przetwornika dodana została część skrywająca całą niezbędną elektronikę. Od strony wewnętrznej zastosowano matowe tworzywo sztuczne, dość przyjemne w dotyku, ale podatne na łapanie odcisków palców (których na szczęście bardzo łatwo się pozbyć). Część zewnętrzna to połyskliwa powierzchnia ozdobiona logiem ADV. Do kopułek na sztywno przymocowano elastyczne zausznice, jednak nie są to odcinki pamięciowe – ich kształt jest niezmienny. Nie ma jednak co narzekać na ich wygodę, gdyż zastosowana guma jest miękka i dobrze wyprofilowana. Należy jednak wspomnieć o tym, że osoby noszące okulary będą musiały się pogodzić ze spadkiem ergonomii, bowiem zauszniki słuchawek są dość szerokie i w trakcie noszenia kolidują z tymi od okularów. Tego problemu nie da się rozwiązać zakładając Evo X w inny sposób, gdyż ich konstrukcja na to nie pozwala. Gdyśmy nie byli pewni, jak je założyć, to pomoże w tym podwójne oznakowanie. Na wewnętrznej stronie kopułek są litery L oraz R, a dodatkowo końcówki zauszników mają przypisane kolory: niebieski dla strony lewej i czerwony dla prawej.
Dodatkowo prawa kopułka stanowi „centrum sterowania” słuchawkami. Oferuje ono sporo możliwości kontroli muzyki, przyciski są wygodne, rozsądnie ułożone i reagują pewnie. Na dole umieszczono wejście USB do ładowania, z tyłu włącznik/wyłącznik pozwalający również odbierać rozmowy i pauzować muzykę, a na górze kontrolę głośności oraz zmianę utworów. Zewnętrzna strona to miejsce na mikrofon.
Ten ostatni to niestety swoiste koło ratunkowe, gdy nie można normalnie odebrać telefonu, bo ten leży np. w plecaku. Jakość przekazywanego głosu jest słaba, a z uwagi na specyficzne umiejscowienie mikrofonu, w trakcie biegu czy jazdy na rowerze, nasz rozmówca będzie wyraźniej słyszał podmuchy wiatru niż nas. Problem ten próbowano rozwiązać zmniejszając ilość informacji odbieranych z otoczenia, ale oznacza to, że by być dobrze słyszanym, trzeba mówić podniesionym głosem.
Bardzo solidnie wypada za to ergonomia w trakcie ruchu. Słuchawki trzymają się pewnie w uszach i nie mają tendencji do wysuwania się z kanałów nawet przy intensywnym biegu w terenie.
Kabel łączący ze sobą kopułki ma odpowiednią długość, którą dodatkowo można regulować ściągaczem, a gumowa izolacja na przewodzie wydaje się być bardzo solidna i nie ma tendencji do mikrofonowania – to zatem kolejny ważny element na plus przy uprawianiu sportu.
Jako że są to słuchawki wykorzystujące protokół Bluetooth, bardzo istotną rzeczą jest jakość zastosowanego odbiornika. W tym aspekcie nie miałem żadnych przygód – Evo X z łatwością parowały się z telefonami, tabletami, telewizorem i TV-boxem. Sygnał był stabilny i nie zanikał, również w warunkach, które potrafią być bolączką niejednych bezprzewodowych słuchawek (np. telefon w tylnej kieszeni spodni). Choć już spotykałem słuchawki tracące łączność w takich warunkach (samoistnie bądź przy poruszaniu głową), to bohater niniejszego testu pozostawał na takie działania niewzruszony.
Ostatnim ważnym elementem użytkowym jest bateria. ADV.Sound podaje, że Evo X powinny wytrzymać około pięć godzin ciągłego grania i rozmów. Z moich testów wyszło jednak, że producent mija się z prawdą, a faktycznie słuchawki pomiędzy ładowaniami wytrzymują… od 7 do 8 godzin. Nie wiem czy otrzymałem jakiś wybitnie udany pod tym względem egzemplarz, czy też oficjalna specyfikacja jest podana z dużą rezerwą, niemniej to miła niespodzianka.
Pewną ciekawostką (już mniej miłą) są też braki w specyfikacji. Wiadomo że producent zapewnia odporność na pył i wilgoć, ale nie wiadomo w jakim standardzie. Podobnie wygląda sprawa z obsługą Bluetoothem – to wersja 4.1, ale czy z obsługą kodeka Apt-x? Znów brak informacji, co jest nieco dziwne, gdyż raczej konkurenci chwalą się takimi rzeczami.
Z mikro to wiele słuchawek ma problem 😛
Ja ostatnio sobie kupiłem https://www.ceneo.pl/45287976 z myślą o bieganiu raczej więc moduł BT niezbędny. Nie umiem biegać ze sznurkami, póki co są spoko, ale ja tam wolę poczekać z opiniami miesiące.
Zazdroszczę Wam takiego testowania, chętnie bym sobie potestował taki sprzęcik.