Ergonomia



Nacisk pałąka jest mocny, za to pady bardzo miękkie. Słuchawki nie są ciężkie, a waga została dobrze rozłożona – M50x trzymają się na głowie pewnie, pałąk nie irytuje, nie trzeba też gimnastykować się z ustawieniem odpowiedniej. To bardzo wygodne zamknięte słuchawki o dobrym tłumieniu, a dodatkowo system składania pozwala je wygodnie złożyć do transportu oraz umożliwia monitoring na jedno ucho.

Nie przepadam za przewodami spiralno-prostymi. Tutaj jest kilka kabli do wyboru, ale sama hybryda sprawdza się nieźle. Część spiralna jest lekka i nie ciąży tuż przy wtyku, a do tego łatwo się rozciąga. Zarówno meloman, realizator dźwięku lub DJ znajdą coś dla siebie.

zdjecie
zdjecie
zdjecie

Specyfikacja


REKLAMA
hifiman

  • konstrukcja: zamknięta, wokółuszna
  • przetwornik: 45 mm
  • cewka CCAW (Copper-clad aluminium wire)
  • pasmo przenoszenia: 15 Hz – 28 kHz
  • maksymalna moc wejściowa: 1600 mW
  • skuteczność: 99 dB
  • impedancja: 38 Ohm
  • waga: 285 g

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: Audio-Technica ATH-M30x, AKG Q701, Bang & Olufsen H6, Martin Logan Mikros 90, Parrot Zik, Tascam TH-02
  • DAC i AMP: ODAC i O2, Leckerton UHA760, Nostromo wolf, Heed Dactilus III, Heed Canamp II, Music Hall 25.3, Pro-Ject Head Box DS, Vorzüge VorzAMP duo
  • DAP: iBasso DX50
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series

zdjecie
Brzmienie M50X jest dobre, lekko ciepło, efektowne, z mocnym basem, podkreślonym sopranem, lekko cyfrowym przekazem oraz nieco oddaloną średnicą. Dźwięk wydaje się lekko V-kować, bas nie jest zbyt szczegółowy, za to góra jest trochę krótka, jasna i również niezbyt analityczna. Przekaz ma pewien dystans, ale jest raczej bezpośredni. Gdzie zatem to obiecywane monitorowe brzmienie? Cóż, wspomniane określenie jest ostatnio przez producentów wyświechtane, ale M50x to słuchawki, które w tym zastosowaniu są podobno doceniane.

Niskie tony są masywne, mocne, ale raczej obłe w charakterze, mimo zbicia. Są troszkę rozlewające się, jest ich sporo, a słuchawki potrafią zawibrować na głowie. Nie na każdym źródle ich kontrola jest równie dobre, potrzeba precyzyjnego sprzętu, a nawet lekko uszczuplonego w niskich tonach, bo inaczej dół potrafi się czasami zgubić. Nie jest to sygnatura szczegółowa, ale są pewne detale przekazu. Bas jest wyraźnie rozrywkowy, podbity i nasycony, gęsty i ciężki. Jest dobrej jakości, muzykalny i z konkretnym uderzeniem. Najniższe pasma są odczuwalne, a od około 30 Hz bas dostaje kopa i jest akcentowany bardziej niż midbas. Ten ostatni pozostaje dosyć równy ze spadkiem w wyższym basie, z kolei przełom basu i niższej średnicy wyraźnie słabnie. Chciałoby się bardziej wyrównanego przekazu niskich tonów, ale w M50x postawiono na efektowność.

Średnica jest ciepła, gęsta i nasycona oraz nieznacznie wycofana w stosunku do niskich tonów i sopranu. Jest czysto i gładko, a także dość sterylnie. Wokale nie są ukryte, ale i nie wysuwają się przed szereg kiedy trzeba. Wokaliści obu płci wypadają podobnie, chociaż damskie wokale mają tendencję do sykliwości i chudości. Średnica przenosi sporo detali, ale wciąż trudno mówić o analityczności i monitorowości. Środek przegrywa z tonami niskimi i wysokimi, i mimo że brzmi całkiem naturalnie, to uwagę od niego odciąga bas, kontrowany przez soprany.

Góra jest lekko wyostrzona, krótka i szybka, ma świeży, lekko cyfrowy charakter. Również brzmi chudo i lekko, ale przenosi sporo detali. Nie dominuje, ale akcentuje sybilizację, jest też bezpośrednia i bliska. To chyba najbardziej monitorowy element brzmienia M50x, choć jakby oderwany od wyższej średnicy, z dziurą pomiędzy pasmami, bez płynnego przejścia.

Separacja i scena również można uznać za profesjonalne. Powietrza nie ma dużo, scena nie należy do największych, ale ogólna rozdzielczość jest niezła, a dźwięk czysty i dobrze odseparowany (choć w scenie robi się ciasno od basu). Stereofonia jest mocna, brzmienie pozostaje blisko uszu i jest wyraźnie podzielone na dwa kanały, ale bez rozrywania przekazu na dwie sceny. Zróżnicowanie głębi nie jest mocne – sporo instrumentów trafia prosto w głowę, przekaz jednak lekko przesuwa się na płaszczyźnie przód-tył.

Najlepiej słuchało mi się na M50x efektownych brzmień: mocniejszej elektroniki, metalu, dynamicznego rocka, muzyki popularnej. Niektóre realizacje jazzowe i wokalne również sprawiały przyjemność, chociaż dźwięk był podkoloryzowany. Kontrabas dostawał czasami szalonego powera, jakby ktoś wmontował w niego subwoofer, a perkusista miał trochę za ostre talerze… Brzmienie słuchawek dosyć szybko mnie męczyło, ale nie jestem basolubem.

Konfiguracje

M50x nie są zbyt wymagające odnośnie sprzętu, ale swoje prądowe potrzeby mają i wiele można dostosować torem. Zamiana ODAC-a na Nostromo wolf przytemperowała niskie tony, dodając precyzji oraz lekko uspokajając przekaz. Podobnie było z sopranami, dlatego wysunęła się średnica. Niskie tony miały wciąż trochę za mocnego kopa i na dłuższą metę męczyły swoją gęstością oraz masą. Heed Dactilus III i Canamp II również zdyscyplinowały brzmienie, dodając twardości w basie oraz poprawiając separację i napowietrzenie, przez co dźwięk był gęsty i masywny, wciąż ciężki w basie, chociaż lepiej kontrolowany. Słuchawki wyciągnęły jednak z Canampa szum, podobnie jak lekki bzyk z Music Halla – M50X przydałaby się zapewne wyższa impedancja. Music Hall 25.3 wypełnił i przybliżył średnicę, złagodził niskie tony i sopran, chociaż dół w większym stopniu. Brzmienie było pełniejsze, bardziej ziarniste, średnica bliska i naturalna, a ta wyższa nawet piaszczysta. W tej konfiguracji lepiej słuchało mi się wokali, jazzu, lżejszych gatunków. Na iBasso DX50 trochę złagodniał bas, brzmienie się ociepliło, a góra złagodziła. Średnicy było trochę więcej, a ogólny charakter łagodniejszy.

Osobiście w temacie monitorowości i rozrywkowości stawiam wyżej Sennheisery HD 25-1 II. Ich nauszna konstrukcja nie jest aż tak wygodna, nie dają tyle możliwości składania, ale są za to pancerne i kompaktowe. Nadadzą się również do muzykalnych odsłuchów, ale mają w sobie więcej precyzji, pewną monitorową surowość.

Podsumowanie



zdjecie
Nie odnalazłem w M50X monitorowego brzmienia, lecz bardzo rozrywkowe słuchawki, lekko V-kujące, z mocnym basem i trochę wyostrzoną górą. Jakościowo są bardzo dobre, bas mógłby być bardziej kontrolowany, a sopran równiejszy, ale do nowoczesnych brzmień, dla fanów większej ilości basu, powinno być dobrze. M50x nie wymagają dużo prądu, ale na zestawie o mocnej średnicy można je nieco wyrównać. Są dosyć czułe na charakter źródła, więc efekty mogą być różne, nie ma co jednak liczyć na uzyskanie lekkiego i analitycznego brzmienia o otwartej i neutralnej sygnaturze. Szkoda też, że kosztują więcej niż starszy brat bez litery “x” w nazwie.

Zalety:
+ solidna konstrukcja
+ bardzo dobra ergonomia
+ świetny system składania
+ bardzo dobre efektowne brzmienie, mocniejszy bas, lekko oddalona średnica, zaznaczona góra
+ dobre wyposażenie


Wady:
– mało monitorowe brzmienie
– bas potrafi się lekko zgubić, góra bywa troszeczkę za ostra
– trochę za gęste i ciężkie brzmienie niskich tonów

Sprzęt dostarczył:



Sprawdź aktualną cenę

REKLAMA
hifiman

9 KOMENTARZE

  1. dołączam się do pytania… jaki grajek byłby do nich optymalny?? teraz podłączam do sony e585, kompa, lapka i niestety najlepiej gra na laptopie (jakiś biznesowy hp), a chciałbym takiego samego/lepszego grania z przenośnego playera

    pozdrawiam

  2. witam,
    czy mógłby Pan wykonać test sprowadzonych do Polski słuchawek Audio Technica w wersji Z
    dokładnie modele: A990, A1000 i A2000Z
    ciekawe czy są warte swojej ceny, jak wygląda ich tonalność itd
    jezeli nie ma Pan specjalnie czasu to ja mógłbym Panu pomóc w tych testach … 😀

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj