Pchełki od Awei? To nie może brzmieć. A jednak ES10 zaprezentowały coś czego wcześniej nie uświadczyłem w tego typu konstrukcji.

ES10 to słuchawki douszne o konstrukcji znanej głównie z akcesoriów telefonów komórkowych. Umieszcza się je w małżowinie usznej, a nie – jak w przypadku słuchawek dokanałowych – głębiej w kanale słuchowym. Testowany model nie różni się zbytnio od tanich zestawów słuchawkowych smartfonów – posiada on asymetryczny kabel, którego dłuższy (prawy) odcinek douszny prowadzi się za szyją. Zwyczajny owalny splitter z ruchomą gumką znajduje się na wysokości klatki piersiowej, a 1,5-metrowy przewód zakończony jest prostym wtykiem mini-jack. Oprócz tego do zestawu dołączono jeszcze praktyczny klips do ubrań. Wykonanie słuchawek jest zwyczajne – to czarne pchełki, z elastycznym, cienkim kablem, którego kopułki zdobi logo producenta, a element douszny jest dodatkowo w gąbkowej „skarpecie”.

es10

Nie lubię słuchawek dousznych, a tym bardzie tych dołączanych do telefonów. Zazwyczaj mają swoje nieodzowne bolączki takie jak słabej jakości bas, brak izolacji i ogólnie kiepskiej jakości brzmienie. Tym bardziej ES10 mnie zaskoczyły.

Jak to brzmi?



Jednym słowem – bardzo dobrze. Świetnej jakości bas jest szybki i kształtny, odpowiednio dociążony – ma specyfikę słuchawek otwartych, swobodę wybrzmiewania – potrafi zejść nisko i wyraźnie zawibrować. Średnica prezentuje się bardzo dobrze, instrumenty dęte lub kontrabasy mają swój odpowiedni charakter, a wokale nie są zbytnio wycofane (lepiej prezentują się te męskie, ale na damskie też nie można szczególnie narzekać). Soprany są złagodzone, ale całkiem naturalne – nie grają pierwszych skrzypiec. Brzmienie jest ciepłe i lekko przyciemnione.

es10

ES10 prezentują bardzo dobrą przestrzeń – nie ma szaleństw w kwestiach separacji, ilości powietrza, ale ma ona świetną szerokość i głębię. Ekspozycja instrumentów również robi wrażenie – dźwięk nie jest nachalny, wszystko lekko oddalone w głębi, ale przejrzyste i kształtne.

Pchełki od Awei są całkiem uniwersalne. Przy dużej ilości niskich tonów i wysokiej dynamice bas może się jednak trochę zgubić, choć w metalu czy rocku i tak sprawdzają się dobrze. Najlepiej radzą sobie jednak w spokojniejszych gatunkach, gdy instrumenty akustyczne wybrzmiewają obficie, lecz wciąż naturalnie. Dodatkowo, wrażenie robi stereofonia, oba kanały świetnie się uzupełniają, tworząc szybkie efekty przenikania.

REKLAMA
hifiman

5 KOMENTARZE

  1. Ergonomia ES10 jest właściwie taka sama jak każdych innych słuchawek dousznych. Jednak przy wtyku kabla obudowa jest wyraźnie wydłużona, zakładam, że ten element może sprawiać niektórym problem. U mnie było ok.

  2. Wykonanie jest nie tyle pchełkowe co po prostu kabel z łączący prawą słuchawkę jest zrobiony tak żeby się rozleciał i słuchawka przestała łączyć.
    Moje wytrzymały 2 miesiące może więcej i prawa słuchawka właśnie padła.
    Słuchawki oddałem na gwarancję i kabelek teraz pewnie siedzi-tak samo jak w lewej, a nie jak wcześniej mocniejsze pociągnięcie miałoby go wyrwać.
    Słuchawki za te pieniądze są naprawdę dobre,tylko trochę denerwujący jest ten dłuższy kabelek.
    Jak ktoś nie lubi takich basowych słuchawek to może wypróbować Awei ES12 :

    ”AWEI ES12, they do not like the bass, as the famous ES10, but have a very pleasant sound with natural tones.”

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj