Na celowniku kolejne słuchawki z serii Tesla – najbardziej prestiżowej w ofercie Beyerdynamic, opartej o zmodyfikowaną technologię przetwornika. T90 to słuchawki otwarte wycenione na około 2000 zł. Jak się mają na tle innych Tesli?

Na Zakupku testowałem już T70p – model zamknięty o niskiej impedancji oraz T1 – półotwarty flagowiec o impedancji 600 Ohm. Oba modele miały wiele cech wspólnych – świetną konstrukcję, ergonomię, jakość wykonania i bardzo wysoką rozdzielczość. Cechowały się jednak jasnym i nierzadko ostrym dźwiękiem, były dla mnie trochę za szybkie i zbyt lekkie w brzmieniu, a co za tym idzie raczej mało uniwersalne. Sporo dało się skorygować torem, ale i tak pozostawały po jasnej stronie mocy. Z tego powodu podchodziłem do otwartych T90 z pewną dozą wątpliwości, szczególnie po zaznajomieniu się z pomiarami słuchawek, prawie zwątpiłem w całą technologię Tesla w wydaniu Beyerdynamic.

W typowym, białym beyerowskim pudełku…



Wyposażenie jest podobne do tego z modelu T70p: skórzany, wypchany gąbką futerał z zamkiem, a do tego gwintowany adapter 6,3 mm oraz materiały marketingowe w poręcznej i efektownej książeczce. Czyli, zamiast prostego adaptera jest nakręcany oraz nie ma adaptera lotniczego, bo T90 to jednak sprzęt stacjonarny, a do tego słuchawki nie tłumią hałasu otoczenia. Futerał (lub właściwie hybryda pokrowca i futerału) przyda się do przechowywania sprzętu i transportu w bezpieczniejszych warunkach, gdyż od góry słuchawki zabezpiecza tylko cienka warstwa skóry – pokrywa pokrowca.

Sama konstrukcja słuchawek jest bardzo podobna do modelu T70. O ile się nie mylę, różnią się tylko dwoma elementami – zamiast pokryw kopułek są maskownice w kolorze ciemno fioletowym, w formie gęstej siatki, ale jednak plastikowe. Sam wzór jest podobnie misterny, co metalowa siatka w T1, ale mniej efektowny. Brakuje oznaczenia modelu, które znajduje się jedynie po wewnętrznej stronie pałąka. Drugą różnicą w stosunku do T70p są nauszniki słuchawek – zamiast weluru zastosowano tutaj grubą mikrofibrę i muszę przyznać, że jest chyba lepsza. Nie zbiera tak mocno kurzu, włosie jest krótsze, a pady bardzo przyjemne w dotyku. Jedynie gąbka jest jakby mniej sprężysta – jeden z nauszników odkształcił się w dolnej części od nacisku drugiego nausznika podczas spoczywania w futerale. Wersja przenośna, T70p, miała też krótszy przewód z kątowym jackiem.

Pozostałe elementy są wspólne dla T70(p) i T90. Charakterystyczne kopułki, przypominające meloniki – aluminiowe i jakby dwuczęściowe, w szerszej części grafitowe i srebrne wokół maskownic. Widełki to ponownie szczotkowane aluminium, masywne i solidne, przykręcone do kopułek. Są one rozsuwane w pałąku, znowu trochę chaotycznie i topornie. Spinana u góry opaska pałąka najprawdopodobniej wykonana jest z czarnego weluru oraz wyłożona sprężystą gąbką. Oprócz tego, że skrywa metalowy rdzeń pałąka to osłania jeszcze przewód słuchawkowy (jednostronny). Ten ma 3 metry i zakończony jest gwintowanym wtykiem 3,5 mm i, jak na Teslę przystało, nie jest niestety odpinany. Sam kabel wydaje się być w porządku – nie jest to zapewne tak dobry jak ten z T1, ale też i nie jest równie uparty jak ten we flagowcach. Tesla to wizualna kontynuacja typowej dla Beyerdynamic konstrukcji – w słuchawkach z najnowszej serii przeszła ona jednak wyraźny lifting, jest podobna, ale bardziej efektowna.

Słuchawki są oczywiście wykonane w Niemczech i to podobno ręcznie. Na jakość nie można narzekać, widać, że to bardzo wysoka półka. W T70p i T1 moją uwagę przykuł jeden element, a mianowicie plastiki spinające opaskę pałąka – na obu w tym samym miejscu widać malutką i nieregularną dziurkę, lekkie wgłębienie w plastiku, czego nie widziałem w pozostałych Tesla. Wygląda to na ślad od formy odlewniczej, albo jakiś artefakt procesu produkcji. Prawie ich nie widać, może przeoczyłem to w trakcie oględzin pozostałych Beyerów. Z drugiej strony może to dotyczyć tylko tej konkretnej sztuki, więc trudno traktować to jako wadę.

t90
Stylistycznie T90 prezentują się wzorowo. Są nowoczesne, świeże i efektowne, a jednocześnie eleganckie i uniwersalne – słodycz dla oczu. Jednak z powodu innych maskownic i tego głębokiego fioletu, T90 wyglądają bardziej poważnie niż T70(p), bardziej dostojnie i cieplej.

Na głowie



Wyjątkowo wygodnie. Mimo że słuchawki trochę ważą, to ciężar został rozłożony wzorowo, a obszerne nauszniki bez problemu mieszczą całe małżowiny. Opaska pałąka nie uciska głowy ani nie powoduje pocenia się skóry – T90 to słuchawki idealne na wielogodzinne odsłuchy. Drażni jedynie trochę sztywny kabel, który sam decyduje o tym, jak się ułoży.

t90
t90
T90 to słuchawki otwarte, więc nie można liczyć na izolację, a do tego brzmienie wydobywa się swobodnie na zewnątrz – nie do głośnych warunków i raczej z lokatorami niewrażliwymi na efekt „przeciekania” dźwięku. W T70p i T1 narzekałem trochę na ucisk słuchawek na szczękę, co, zapewne z pwoodu innych nauszników, nie dotyczy T90.

REKLAMA
hifiman

REKLAMA
fiio

3 KOMENTARZE

  1. Wgłębienie w plastikach spinających opaskę pałąka występuje również w moim egzemplarzu ale nie uważam tego za wadę :).

  2. Czyli standard – T70, które mamy tymczasowo na platformie testowej również to mają, tak jak testowane T90 lub T70p. Rzeczywiście nic strasznego, taki poprodukcyjny bonus, ale jednak wyraźnie widoczny 🙂

  3. Widoczny jest ale nie wpływa na funkcjonalność. Mnie bardziej niepokoi to że headband nie wygląda na wymienny a jest wykonany z delikatnego materiału…

Skomentuj soulreaver Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj