QuietComfort 25 to najnowsze słuchawki z ANC produkcji Bose oraz następca cenionych QuietComfort 15. Cena została po staremu (1300 zł), a co z dźwiękiem?
System ANC od Bose zrobił na nas bardzo duże wrażenie w dousznym modelu QC20i. Słuchawki brzmiały dobrze i rzeczywiście bardzo dobrze tłumiły, a tryb aktywny sprawdzał się świetnie, mimo że pasywnie słuchawki prawie nie izolowały. Tym razem przyszła pora na większe słuchawki z ANC, wokółuszne i zamknięte, a więc także z lepszą izolacją pasywną.
Wyposażenie
Niewielkie pudełko skrywa futerał, przewód słuchawkowy oraz instrukcję obsługi. Pozostałe akcesoria znajdują się wraz ze słuchawkami w środku futerału. Ten prezentuje się świetnie, jest zgrabny oraz solidnie wykonany, a kolorystycznie odpowiada słuchawkom. Jako że do testów otrzymaliśmy słuchawki czarne, to futerał jest czarny z turkusowym wypełnieniem, lekko włochatym materiałem w środku. Z tyłu ma kieszonkę, która jest ciasna, ale zajmuje prawie ¾ całego spodu futerału. W górnej części naszyto zawieszkę, a na spodzie od wewnątrz wycięty jest wzór składania słuchawek. W dolnym prawym rogu znajduje się plastikowy uchwyt na adapter samolotowy (składany) oraz miejsce na baterię AAA (jest w zestawie).
Konstrukcja
Słuchawki robią wrażenie designem, mimo że konstrukcja jest właściwie typowa. QC25 dostępne są dwóch wersjach kolorystycznych, białej z brązem i czarnej z turkusem.
Kopułki słuchawek są eliptyczne, a odstające pokrywki w kolorze grafitowym imitują anodowane aluminium. Na środku umieszczono efektowne logo producenta – znaczek ma ostre krawędzie. Widać na nich także szczeliny mikrofonów, a prawa kopułka zawiera też włącznik w formie niewielkiego suwaka z zieloną diodą.
Od padów kopułki oddziela turkusowy pierścień. Nauszniki wykonane są z gładkiej i grubej sztucznej skóry, która wypełniona została pianką z efektem pamięciowym. Od wewnętrznej strony są perforowane – otwory odpowietrzające są duże. Przetworniki przykrywa gęsty i gruby materiał z oznaczeniem literowym niczym u AKG, ale w bardziej krzykliwym stylu – ma paskową fakturę tła liter. Przetworniki nie są umieszczone pod kątem, mimo że płatki maskujące są skośne – skrywają miejsce na baterie i elektronikę odpowiedzialną za ANC. Pod padami jest dużo miejsca, kopułki są w połowie puste – komory przetworników są więc niewielkie.
Przewód wpięty został z lewej strony, a gniazdo przesunięte jest do przodu. Kabel ma grubą izolację, jest solidny, ale trochę sztywny i lekko sprężynuje. Pilot ma trzy przyciski, które są od siebie wyraźnie oddalone i mają krótki, ale wyraźny skok. Kabel zakończony został kątowym wtykiem 3,5 mm.
Widełki pałąka obejmują kopułki klasycznie, po obu stronach. Mocowanie pałąka pozwala na składanie słuchawek na płasko i „łamanie” ich do wnętrza pałąka. Widoczny jest solidny metalowy rdzeń mechanizmu składania. Pałąk to konkretne tworzywa sztuczne, matowe w dotyku, bardzo sztywne i grube. Jest on rozsuwany, regulacja rozmiaru ma wyraźne skoki, a rdzeń jest metalowy. Stopni jest 14 (licząc minimalne i maksymalne rozsunięcie). Od wewnętrznej strony widać wyraźne nacięcia poszczególnych stopni, ale nie wszystkich. Opaska pałąka jest obustronna, od góry dżinsowa, a od spodu jakby pluszowa. Została wypełniona cienką warstwą miękkiej gąbki.
Słuchawki robią wrażenie – wykonanie jest świetne, a użyte materiały wysokiej jakości. Design również prezentuje się bardzo dobrze. Słuchawki wyglądają elegancko i nowocześnie. Jak na wokółuszną konstrukcję Bose QC25 są zgrabne i atrakcyjne. Za dodatkową opłatą (100$) można zamówić od producenta QC25 w wymarzonej wersji kolorystycznej – za pomocą internetowego konfiguratora można dobrać kolor praktycznie każdego elementu.
Co to za recenzja opisująca tylko wygląd i wyposażenie? To akurat każdy widzi więc szkoda waszego i mojego czasu na czytanie tych bzdetów.
Na dole jest odnośnik do drugiej strony testu.