S5 to najnowsze dokanałówki Brainwavza wyposażone w pojedynczy przetwornik dynamiczny. Cena (399 zł) jest dość spora, a jak z dźwiękiem?

Lubię Brainwavz, chociaż ostatnio trochę się zawiodłem na modelach R3 i S1, które miały swoją premierę niedawno, ale nie zdobyły dużej popularności. Brzmiały specyficzne, trudno było je wyczuć w kwestii synergii ze sprzętem i muzyką, a R3 dodatkowo były problematyczne w kwestii ergonomii. Dużo lepiej wypadły tanie Delty o świetnym stosunku jakości do ceny. Teraz premierę mają “piątki” z serii S, które pod względem konstrukcji nawiązują do modelu S1, ale mają przenieść brzmienie na wyższy pułap. To także najdroższe słuchawki dynamiczne w ofercie Brainwavz.

Opakowanie i akcesoria



W kwestii wyposażenia można być spokojnym – producent trzyma poziom. Słuchawki pakowane są w czarne pudełko z czerwonymi akcentami, na którego froncie umieszczono magnetyczne drzwiczki przez które można podejrzeć S5 oraz futerał. Wewnętrzna strona otwieranej pokrywki zawiera omówienie konstrukcji, z tyłu opakowania umieszczono zaś szczegółową specyfikację oraz wypisano zawartość opakowania:

  • usztywniany futerał,
  • para pianek Comply T-400 (rozmiar M),
  • trzy pary silikonowych pojedynczych nakładek (szare, w rozmiarach: S, M, L),
  • para nakładek tri-flange,
  • para nakładek bi-flange,
  • trzy pary silikonowych pojedynczych nakładek (czarne, w rozmiarach: S, M, L),
  • adapter 6,3 mm.

s5
s5
To standard dla producenta, chociaż zabrakło adaptera samolotowego, z którego pewnie mało kto korzysta. Zestawy pojedynczych tipsów różnią się minimalnie rozmiarem i kształtem: czarne są większe i trochę wyższe, bardziej zwężone przy wylocie, a szare półprzezroczyste i gładsze, czarne matowe i bardziej szorstkie – to jednak detale. Tipsy o dwóch i trzech kołnierzach są bardziej miękkie i cieńsze, ale również sprawiają wrażenie mocnych. Adapter 6,3 mm ma metalową obudowę w kolorze srebrnym i prezentuje się bardzo dobrze. Wszystko to zamknięte jest w dobrze znanym, świetnym, kanciastym, czarno-czerwonym futerale.

REKLAMA
fiio

Konstrukcja



Od wtyku do słuchawek S5 wyglądają jak S1 w innej wersji kolorystycznej. Zmienił się jednak kształt i rozmiar kopułek, ale to wciąż dokanałówki przystosowane do noszenia z kablem nad uchem (Over The Ear). Słuchawki wyglądają jednak – jak na nową linię przystało – na większe niż starsze doki producenta, a ich stylistyka jest trochę bardziej agresywna.

Kopułki w kolorze głębokiej, połyskującej czerni wykonane są z metalu, obrobione na gładko i ścięte na płasko od zewnętrznej strony – tam też trafiło białe logo producenta. S5 rozszerzają się w stronę tulejek, które są kątowe i zakończone cienką siatką w roli filtra. Wagę słuchawek czuć w dłoniach, ale nie są wyjątkowo ciężkie, z kolei wykonanie obudów jest precyzyjne.

s5
s5
Przewód ma 130 cm, a wpuszczony został od góry. Na gumowanych i żłobionych wtykach widoczne są malutkie oznaczenia kanałów, ale przez konstrukcję OTE właściwie mogłoby ich nie być. Zakończony prostym wtykiem 3,5 mm przewód jest płaski, ale wąski, z izolacją w kolorze szarym, którą kontruje czarny splitter w kształcie litery “Y” z mocnymi żłobieniami. Splitter ma płaski suwak, który wygląda niczym oderwany od niego – zgrywa się z konstrukcją rozdzielacza. Ogólnie, kabel wygląda bardzo solidnie.

s5
Wizualnie i konstrukcyjnie słuchawki nie zaskakują, chociaż mają zgrabniejsze obudowy niż S1 – tamte były bardziej walcowate i profilowane. S5 wyglądają dosyć mrocznie, dominują stonowane kolory, ale z uwagi na płaski przewód, który spoczywa na małżowinach, i tak przyciągają uwagę.

Ergonomia



Słuchawki można założyć także klasycznie, ale metodą OTE jest dużo wygodniej, a i efekt mikrofonowy jest mniejszy.

Słuchawki nieźle tłumią, ale nie odcinają od świata – hałas się przebije, ale słuchawki i tak pozwalają na komfortowy odsłuch. Na bi-flange’ach nie udało mi się złapać odpowiedniej izolacji, a tri-flange są według mnie za miękkie by udało się je umieścić głębiej w uchu, no chyba że to nakładki dla posiadaczy bardzo szerokich kanałów słuchowych. Bardziej przypasowały mi też szare nakładki pojedyncze, które lepiej trzymały się uszu i lepiej izolowały.
Słuchawki nie wypadają z uszu, kabel nie irytuje małżowiny, ale by kabel nie spadał konieczne jest umieszczenie suwaka tuż pod brodą.

Słuchawki można właściwie schować w uszach, ale sporo zależy od nakładek i kształtu kanału słuchowego. Ja gdy docisnę prawą słuchawkę, tak by ukryła się w małżowinie, to wylot dźwięku się zatyka, słuchawki muszą więc lekko odstawać.

Przewód łatwo rozplątać, płaska izolacja minimalizuje efekt plątania, a łatwo całość zwinąć i umieścić w pojemnym, ale zgrabnym futerale wraz z akcesoriami.

Nie mam większych zastrzeżeń odnośnie wygody w korzystaniu z S5 – jest lepiej niż z S1 i zwłaszcza R3.

REKLAMA
terra

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj