Specyfikacja

 

  • pięć przetworników armaturowych (podwójny wysokotonowy, podwójny niskotonowy, pojedynczy średnicowy) + komora TAEC
  • wykonane z aluminium CNC, anodyzowanego
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz – 28 kHz
  • czułość: 115 dB/mW
  • impedancja: 12,8Ω
  • posrebrzany przewód ALO Audio Litz Cable, wtyki MMCX wzmacniane berylem

 

REKLAMA
fiio

 

Brzmienie

    • Słuchawki: Campfire Audio Jupiter, Noble Audio Savant i Noble 4, Etymotic ER-4PT, RHA CL750, Brainwavz B200, FiiO F5
    • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre), RHA DACAMP L1, AIM SC808, ODAC i O2, Leckerton UHA-760, Zorloo ZuperDAC
    • DAP: iBasso DX200, FiiO X5 III, iBasso DX90, Cayin N3
    • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
    • Niegdyś Jupitery nie przypadły mi do gustu, natomiast Andromedy szybko mnie do siebie przekonały. Mają wszystko, czego brakowało mi w niższym modelu, ale o tym za moment. Ogólna charakterystyka słuchawek jest zrównoważona, ale nie w sensie stricte analitycznym – słuchawki plasują się gdzieś pomiędzy muzykalnością a technicznością. Podają mnóstwo detali, nie uszczuplają średnicy, lecz pozostają łagodne i przyjemne w odbiorze. To raczej równe brzmienie w naturalnym sosie i w wysokiej rozdzielczości, a nie laboratoryjna surowość i chłód. Całość dopełnia konkretna scena dźwiękowa – dosyć duża, poukładana i trójwymiarowa.

 

Niskie tony są świetne. To bas pełny i głęboki, który potrafi zabrzmieć punktowo i precyzyjnie, zadziornie i twardo lub wypełnić brzmienie masywnym i miękkim dołem. To nie tylko szkicowa kreska – bas jest zwarty i kształtny, ma nasycony, gęsty charakter, ale nie brakuje mu dynamiki i szybkości. Dół wydaje się mieć lekki akcent w midbasie, delikatną nutkę ciepła, dodającą naturalności, ale zejście w subbas również robi wrażenie, a przy tym nie ma braków w wyższym basie. Dół nie przesadza z ilością, serwowany jest w optymalnej dawce – muzyka jest dociążona, ale niskie nadal trzymają się swojego miejsca. Świetne wrażenie robi też różnicowanie faktury instrumentów – bas przekazuje sporo detali w sposób nienachalny, prezentując jak na dłoni pracę kontrabasu, różne techniki grania na basie, a także niuanse syntezatorów. Słuchawki współpracowały z przeróżnymi brzmieniami, radząc sobie także z tymi bardzo ciężkimi. Metal jest odpowiednio mięsisty i zagęszczony, nie zlewa się, nie jest ostry lub jazgotliwy, jak to bywa z wieloma armaturami.

Mimo że za średnicę odpowiada tylko jeden przetwornik, to wspomniane pasmo nie ustępuje reszcie. To środek naturalny, bliski i czytelny. Brzmienie nie jest zimne – obyło się bez wyostrzenia, analitycznej surowości. Słychać świetny charakterek wyższego podpasma, zarysowanie dźwięku, mocniejszy kontur, pewną twardość, ale bez szorstkości i sykliwości. Pasmo średnie wydaje się łączyć przeciwieństwa – to jednocześnie mocna kreska, twardy dźwięk i łagodność oraz delikatny woal. Nie jest to prezentacja tak bliska i intymna jak w produktach Etymotic lub Shure, ale nie ma jeszcze dystansu znanego z Westone’ów lub Earsonicsów. Tak samo jest pod względem szczegółowości – gitary, dęciaki i instrumenty klawiszowe robią wrażenie naturalnością i ilością detali, ale brzmią jednocześnie muzykalnie, angażują i czarują. Andromedy wypadają rewelacyjnie w jazzie, radzą sobie z przeróżnymi instrumentami i różnymi wokalami, nie gaszą głosów wysokich ani nie uszczuplają niskich. Nie ma problemu z brzmieniami elektronicznymi – Andromedy potrafią zabrzmieć cyfrowo, czysto i syntetycznie lub brudno, wręcz archaicznie.

Spodziewałem się dużo mocniejszej góry, a w rzeczywistości sopran podawany jest w sposób kontrolowany i kulturalny, w ilościach proporcjonalnych do basu. Andromedy nie są słuchawkami rozjaśnionymi, chłodnymi, a sopran nie ma priorytetu, mimo że producent kilkukrotnie wspomina o wysokich tonach. Góra podawana jest w optymalnej dawce, nie wychodzi przed szereg, więc fani wyjątkowo mocnego sopranu mogą odebrać dźwięk jako złagodzony. Początkowo brakowało mi ciut mocniejszej góry, pewnej iskry w sopranie, ale szybko doceniłem brak sykliwości, uniwersalność brzmieniową i wysoką rozdzielczość. Sopran jest rozciągnięty, naturalny i precyzyjny. Nie szumi, nie syczy, nie szeleści, robi wrażenie precyzją i selektywnością. Dobrze współpracuje tak ze starszymi nagraniami, jak i z gorszymi realizacjami.

Scena dźwiękowa stoi na wysokim poziomie. Nie chodzi tutaj o wymiary – przestrzeń jest, jak na dokanałówki, spora, ale nie wyjątkowa. Pierwsze skrzypce gra holografia – instrumenty są kształtne i duże, pozycjonowane w trzech wymiarach. Świetnie wypada głębia (także od frontu), oraz szerokość sceny, a sporo dzieje się także w pionie. Andromedy wydają się wybrzmiewać poza głową, otaczając dźwiękiem. Separacja jest wzorowa, chociaż napowietrzenie tylko dobre – nie ma wrażenia potężnego dystansu pomiędzy instrumentami, poszczególne dźwięki eksponowane są raczej w sposób bliski i zwarty.
Campfire Audio Andromeda i sprzęt

Słuchawki nie są specjalnie wymagające odnośnie charakteru sprzętu towarzyszącego, unikałbym jednak ewidentnie ciemnych źródeł. Andromedy reagują jednak na jakość, ale nie jest to aspekt determinujący wrażenia – w ich przypadku to czystość sygnału źródła będzie decydująca. Słuchawki są niskoohmowe i wysokoskuteczne, przez co mocno wyciągają szumy. U mnie szumiały prawie ze wszystkim, co jednak dyskwalifikowało tylko niektóre połączenia.

andromeda
andromeda

 

Największy szum słychać było na tańszych odtwarzaczach – np. z Cayinem N3 dało się wyłapać dodatkowe zakłócenia. Z wyższej półki wyraźnie szumiał FiiO X5 III, trochę mniej iBasso DX200, ale nadal wyraźnie. DX90 okazał się brzmieć czyściej od flagowego DX200. Jakościowo najlepsze wrażenie dało połączenie z DX200 z rewelacyjną sceną i dynamiką, mocnym dociążeniem basu; rezultaty były znakomite w połączeniu zbalansowanym, ale sopran mógłby być trochę mocniejszy. FiiO X5 III radził sobie dobrze, brzmienie było równe i łagodne, odpowiednio szczegółowe i rozdzielcze, ale X5 przegrał z DX90. Starszy DAP iBasso zaserwował szerszą scenę, mocniej zarysowany dźwięk i wyższą dynamikę, więc w połączeniu z czystszym sygnałem była to jedna z najlepszych konfiguracji.

Najczystszy sygnał podawał Leckerton UHA760 (szczególnie na ujemnym podbiciu) – zarówno jako DAC/AMP, jak i mobilny wzmacniacz. W efekcie okazał się być świetnym „odszumiaczem”, a i solo bardzo dobrze zgrywał się z Andromedami. Współpracował także z DX200, nie ograniczając jego potencjału. Spisał się świetnie z X5 III – DAP FiiO z UHA760 zabrzmiał lepiej niż DX90 z tym wzmacniaczem. Duże podbicie DACAMP-a L1 od RHA i bardzo czuła regulacja głośności nie były odpowiednie do wymogów stawianych przez Andromedy.
Campfire Audio Andromeda vs Jupiter i inne słuchawki

andromeda
andromeda
andromeda

 

Andromedy rozbudowują dźwięk modelu Jupiter, głównie w skrajach pasma. Oferują bardziej bezpośrednie i jaśniejsze brzmienie, na czym zyskują także scena, separacja oraz rozdzielczość. Przy moim pierwszym kontakcie Jupitery wydały mi się trochę duszne, przyciemnione, bardziej zbite w brzmieniu, chociaż kusiły średnicą. Andromedy to moim zdaniem wyższy poziom, a tym samym logiczny krok naprzód. Trzon jest wspólny, w obu przypadkach to naturalne brzmienie, rasowe średnie oraz świetna holografia. Jednak Andromedy cechuje mniejszy woal, wydają się przenosić środek ciężkości ku górze, a jednocześnie dopełniać bas i jego zejście. Tym samym lepiej balansują dźwięk, oferując bardziej uniwersalne i kompletne brzmienie. Jupitery są jednak mniej wymagające odnośnie czystości sygnały, mniej szumią. Zasadność dopłacania do modelu Andromeda może zależeć od gustu i słuchanej muzyki, ale według mnie to bez wątpienia lepsze słuchawki.

Noble Audio Savant to niby „tylko” dwuprzetwornikowce, ale w zestawieniu z bohaterem niniejszego testu wypadają całkiem nieźle. To trochę jaśniejsze słuchawki o bardziej gładkim dźwięku, bez “zadziora” w średnicy. Savanty są słabsze – ich bas jest wyraźnie płytszy i bardziej punktowy, średnica ciut bardziej uszczuplona, a sopran ma gorszą kontrolę i niższą rozdzielczość. Savanty wydają się brzmieć jednak szerzej i z większą ilością powietrza – mają mniejsze i nie tak trójwymiarowe źródła pozorne, więc w scenie jest więcej miejsca. Model Noble 4 to już czteroprzetwornikowe słuchawki, które próbują w średnicy brzmieć podobnie blisko i konturowo, ale ustępują rozdzielczością, sceną i kontrolą sopranu, który potrafi zasybilizować. Bas Noble 4 jest dużo płytszy, raczej punktowy i lekki.

Etymotic ER-4S to przy Andromedach suche i nudne słuchawki studyjne. Są płaskie, szkicowe, punktowe w basie. Brzmią jaśniej, bez woalu i krzty zmiękczenia, dystansowania dźwięku. Ustępują w holografii, kształtności źródeł pozornych i rozmiarach sceny. Są jednak bardziej bezpośrednie i bezwzględne – przekazują wszystko w sposób wyraźny i czytelny. Przy nich Andromedy to więcej muzykalności, gęstsze średnie, pełniejszy bas, bardziej uniwersalna sygnatura.

RHA CL750 to dużo jaśniejsze, wyraźnie chudsze brzmienie w średnicy i basie. Słuchawki są chłodniejsze, bardziej sztuczne i ostrzejsze. Andromedy stawiają na gęstsze i twardsze średnie, głęboki i masywny bas, spokojniejszy i przyjemniejszy w odbiorze sopran – to właściwie dwa światy.

Alternatywy dla Campfire Audio Andromeda dopatrywałbym się w Shure SE846, aktualnie kosztujących nieco mniej. Dźwięk Shure’ów odebrałem jako bardziej analityczny, studyjny, ale nadal dosyć muzykalny. Nie mają one jednak tego „charakterku” w średnim basie i średnicy, tej naturalności Campfire Audio. Za Shure SE846 przemawia jednak ergonomia i możliwości, czyli wymienne filtry. Nie miałem niestety możliwości słuchawek bezpośrednio zestawić, więc nie odważę się na werdykt.

Podsumowanie

Campfire Audio Andromeda to kapitalne słuchawki. Miałem odnośnie nich obawy, bowiem niegdyś trochę zawiodłem się na Jupiterach, które nie sprostały moim oczekiwaniom. Andromedy natomiast szybko mnie wciągnęły – mają wspaniały bas, wyjątkowy charakter średnicy, jak i rozdzielczy sopran oraz świetną holografię. Brzmienie jest kompletne, wyraziste i uniwersalne – detali nie brakuje, ale nie są one podawane kosztem muzykalności. Z satysfakcją żonglowałem płytami, eksperymentowałem z różnymi gatunkami muzycznymi i sprzętem, a słuchawki za każdym razem mnie satysfakcjonowały. Jeśli budżet na to pozwala i tego typu brzmienie znajduje się w kręgu zainteresowania, to zdecydowanie warto wybrać Andromedy.

andromeda

 

Nie obyło się bez pewnych wad. Kanciasta konstrukcja może przekładać się negatywnie na ergonomię, zaś brzmienie może wydać się czasami zbyt twarde, za mocno zarysowane w basie lub średnicy. Słuchawki plasują się gdzieś pośrodku techniczności i muzykalności, ale bywają dosyć twarde w brzmieniu środka. To nie propozycja dla osób szukających wyjątkowo analitycznego i jasnego dźwięku – jest w Andromedach pewna łagodność, minimalny woal. Szkoda też, że w zestawie brakuje kabla zbalansowanego 2,5 mm, który w tej cenie powinien być standardem.


rek
dla Campfire Audio Andromeda

Zalety:
+ świetny futerał, bardzo dobry kabel, pianki oraz tipsy SpinFit
+ rewelacyjne wykonanie, wyjątkowy design
+ dobre tłumienie, wygodny kabel
+ uniwersalne brzmieniowo i niewymagające specjalnej synergii, ale czułe na jakość sprzętu
+ żywe, naturalne i zrównoważone brzmienie – świetny charakter basu i średnicy, rozbudowana góra, wysoka rozdzielczość
+ trójwymiarowe instrumenty, zróżnicowane pozycjonowanie w głębi, szerokości i wysokości sceny

Wady:
– brak kabla 2,5 mm w zestawie
– przeciętne tipsy pojedyncze
– wymagające odnośnie czystości sygnału
– kanciaste obudowy mogą powodować pewne problemy ergonomiczne

 

Sprzęt dostarczył:

 

Polska dystrybucja:

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj