Ergonomia



Należę do tej niewielkiej części audiopopulacji, która musi często zmagać się z tipsami słuchawek dokanałowych. Nawet Star-Tips Westone’a mnie nie satysfakcjonują – potrzebuję czegoś pomiędzy rozmiarem czarnym a czerwonym, a dokładniej o szerokości czerwonych, ale długości czarnych. Stare nakładki Westone’a były dla mnie idealne, w nowych muszę się posiłkować Comply, ale tutaj również nie jest idealnie. To samo tyczy się EarSonicsów – dołączone do SM3 pianki są dla mnie zbyt długie. Odpowiada mi szerokość rozmiaru M, ale długość jest już problematyczna – Comply wchodzą w mój przewód słuchowy zbyt głęboko, wolałbym, aby były o połowę krótsze. Właściwie moje ucho nie lubi się też z bi-flange, a;e te od EarSonics, o dziwo i na szczęście, nie sprawiają problemów. Inna sprawa, że zazwyczaj takie nakładki eksponują bas, co często może być traktowane jako wada. Szkoda że w zestawie brakuje pojedynczych nakładek o różnej średnicy tulejek – lubię eksperymentować z tipsami, a wiadomo też, że mają duże znaczenie dla końcowego efektu brzmieniowego.

sm3
Poprawnie założone SM3 nie sprawiają problemów – obudowa jest wyprofilowana idealnie, dobrze trzyma się ucha i nie drażni małżowiny, a izolacja pozostaje na bardzo dobrym poziomie. Trochę denerwują sztywne prowadnice – trzeba je poprawnie odgiąć i dopasować, żeby nie drażniły ucha, a jednocześnie utrzymywały kabel na uchu jak należy. Wolałbym żeby były trochę dłuższe, ale wówczas byłyby to już zausznice, a nie prowadnice. W tym przypadku „profesjonalność” można odczytać jedynie pozytywnie – nie ma wątpliwości, że SM3 to przemyślane pod kątem ergonomii narzędzie.

Specyfikacja



EarSonics SM3 to:

REKLAMA
hifiman

  • 3 przetworniki armaturowe,
  • impedancja 34 Ohm,
  • skuteczność 122 dB,
  • pasmo przenoszenia 20 Hz – 18 kHz.

Uwagę od razu zwracają: wysoka skuteczność, stosunkowo niska impedancja i mały pobór prądu, co zapewnia bezproblemowe napędzenie słuchawek (chyba że po to, by zmodulować brzmienie).

Brzmienie



Odsłuchów EarSonics SM3 dokonałem na wielu zestawach o różnej specyfice, były to:

  • O2 i ODAC
  • FiiO E17
  • Sansa Clip+ z O2/E12/E17, FirestoneAudio Fireye Mini+
  • Firestone Audio Fubar HD
  • Samsung R1 z E12
  • NuForce DAC-100 z O2
  • Firestone Audio Custom Cute z O2

Materiał testowy stanowiła muzyka wielu gatunków w formatach bezstratnych, 16- i 24-bitowych o różnej jakości realizacji. Wszelkimi kablami połączeniowymi były produkty Forza Audioworks z serii Copper.

sm3
sm3
EarSonics SM3 V2 na O2 i ODAC

Słuchawki są bardzo skuteczne – nawet w utworach z wysokim DR na każdym źródle mocy było pod dostatkiem, momentami aż za dużo. Z drugiej strony, słuchawki można napędzić rzeczywiście ze wszystkiego, ale bardzo łatwo eksponują szum układów wzmacniających.

SM3 brzmią ciepło z solidną podstawą basową, przyjemną, lekko zabrudzoną, zaakcentowaną w niższych rejestrach, ale nadal naturalną średnicą. Dźwięk cechuje się miękkością przypominającą IEM-y z przetwornikami dynamicznymi, ma jednak nadal charakter armaturowy, bardziej surowy i zwarty.

Niskie tony są obłe, masywne i całkiem obfite, ale wciąż idealnie kontrolowane. Bas jest bardzo muzykalny, zwarty, zaakcentowane są jego niższe rejestry, dlatego wszelkie instrumenty basowe zyskują ciężaru, choć pozostają dynamiczne i szybkie. Nie jest to jednak bas szczegółowy – niskie tony stanowią fundament brzmienia, ale nie wychodzą przed szereg i nie są specjalnie wierne nagraniu. Słychać, że jego rolą jest dopełnienie przekazu, skonstruowanie tła dla reszty instrumentów.

Średnica jest ciepła, wyraźnie zaakcentowana w niższych rejonach, ale nadal naturalna. Ma zdecydowanie bardziej szczegółowy charakter niż niskie tony. Jest zabrudzona, zadziorna – świetnie współpracuje z jazzem, bardzo dobrze przekazując charakter instrumentów dętych, ich wibrujące brzmienie, ale całkiem nieźle wspiera również kontrabas w partiach solowych. Nie jest to jednak średnica bezpośrednia, co przypomina mi Fischer Audio Tandem – słuchawki z podwójnym przetwornikiem dynamicznym, które jednak nie mają tak szczegółowych pasm średnich. Nadaje to brzmieniu pewnej mgiełki i rozmycia – nie przykrycia, koca, ale pewnego delikatnego rozmazania przekazu, lekkiego mułku.

SM3 z neutralnymi/transparentnymi źródłami nie generują brzmienia punktowego i szybkiego – dźwięk jest szczegółowy, ale nie analityczny. Troszkę brakuje wyższej średnicy – damskie wokale są zdecydowanie zbyt obfite i za ciepłe, męskie mają bardziej wyrazisty charakter, ale są również zbyt opasłe.

Soprany i wyższa średnica pozostają wycofane w stosunku do niższej średnicy i basu, co nadaje brzmieniu delikatnego przyciemnienia. Góra jest jednak bardzo równa – talerze brzmią zaskakująco naturalnie, słychać, że to blacha, a nie sample – ich wibracja jest wiarygodna, można bezproblemowo rozróżnić typ talerza perkusyjnego, podobnie jak wszelkie perkusyjne dodatki – łańcuszki na talerzach, tamburyny itp. Szkoda, że całe pasmo sopranów jest lekko schowane za mgłą średnicy – nie jest bezpośrednie, ani czyste, nigdy nie gra pierwszych skrzypiec, nie wychodzi poza miękką średnicę i bas.

Scena jest malutka, wręcz klaustrofobiczna (nawet jak na monitory), ale zaskakujące jest to, że nie ma efektu natarczywości brzmienia, osaczenia i ciasnoty. Holografia jest precyzyjna, a źródła dobrze odseparowane. Mimo że brzmienie rozkładane jest blisko uszu i pomiędzy nimi, to scena jest całościowa i spójna, wspólnie budowana przez oba kanały. Nie ma tutaj rozerwania lewa-prawa, jest za to miniatura ogółu, rozłożona głównie w szerokości sceny dźwiękowej, która jakby otacza głowę, trzymając się delikatnie poza obrębem czaszki, lekko z tyłu.

Instrumenty są mocno odseparowane, precyzyjnie rozmieszczone, daleko od siebie. Scena jest zdecydowanie rozdzielcza – daje wgląd w cały utwór muzyczny, blisko, precyzyjnie, rysując instrumenty jakby w zmniejszonym rozmiarze, jak przystało na monitorowe IEM-y. Muszę przyznać, że to bardzo dobra, właściwie intymna scena, która sprawia wrażenie obszerności i głębi, ale zakreślonej właśnie w obrębie głowy, trójwymiarowo i spójnie, bez przesadnego napowietrzenia i rozrzucenia instrumentów.

Brzmienie SM3 V2 niezwykle angażuje, trudno traktować muzykę jako tło codziennych czynności. Po kilku pierwszych dźwiękach od razu wsiąka się przekaz, a niebezpośredni charakter brzmienia zmusza do lekkiej koncentracji, wsłuchiwania się i wyłapywania muzyki, analizowania trójwymiarowej, chociaż niewielkiej, sceny. Bardzo dobrze brzmią jazz i rock, choć spokojnie da się słuchać i innych gatunków, ale już bez “efektu wow” – na źródłach neutralnych to dojrzałe granie o bardzo przyjemnym charakterze niskiej średnicy – ciepłe i miękkie.

Trochę brakuje mi w dźwięku SM3 sopranów i wyższej średnicy – za pomocą korektora uwypuklałem całe pasmo od około 1,6 kHz, a mocniej od 3 kHz. Dzięki temu przekaz się rozjaśniał, soprany zyskiwały lekko szumiącego charakteru, ale całość zdecydowanie balansowała się. Lubię bardziej szczegółowe niskie tony, w SM3 miały one jednak bardziej rozrywkowy charakter, będąc zdecydowanie mniej szczegółowymi niż średnica i soprany. Mimo to SM3 grały dla mnie lepiej, gdy nie miałem pełnej izolacji, wówczas korektor był niepotrzebny, bowiem przekaz się rozjaśniał. Podejrzewam, że to w dużej mierze kwestia tipsów bi-flange, które zazwyczaj mają tendencję do podbijania basu.

EarSonics SM3 V2 i inne źródła

Do korekcji brzmienia zamiast korektora można używać różnych źródeł – SM3 są na to bardzo czułe, wręcz kapryśne. Dźwięk był lepszy na źródłach jaśniejszych i lżejszych w niskich tonach, niż na tych neutralnych i swobodnych – łączenie ich z odtwarzaczami/torami ciepłymi, akcentującymi bas i niską średnicę nie jest dobrym pomysłem. Źródła o głębszej scenie i bardziej zdystansowanym przekazie korzystnie wpływają na rozmiar sceny dźwiękowej – to informacja dla tych, którzy nie przepadają za zbyt bliskim brzmieniem.

Zaskakuje fakt, że w niektórych przypadkach źródła o wyższej impedancji wyjściowej, na co armatury są wyjątkowo czułe, mogą korzystnie wpłynąć na brzmienie SM3 – podłączenie ich do Fubara HD z 10 Ohm na wyjściu rozjaśnia dźwięk i spłyca bas, co potęguje piaszczysty charakter średnicy, ale poprawia czytelność. Na Clip+ nieco brakowało rozdzielczości i czystości brzmienia, ale ten mały odtwarzacz i tak wydaje się być świetnym kompanem słuchawek armaturowych, nawet tych nieproporcjonalnie droższych. Z kolei na Samsungu R1 SM3 brzmiały równiej i czytelniej z bardziej punktowym basem.

W obu przypadkach zastosowanie wzmacniacza znacznie eksponowało szumy, ale za to Fireye mini+ zdecydowanie balansował brzmienie, dodając dynamiki. FiiO E12 z wyłączonym wzmocnieniem również sprawił się bardzo dobrze, nadając brzmieniu analogowego zabrudzenia, ale również zdyscyplinował bas. Właściwie wszystkie konfiguracje prezentowały się dobrze, ale trzeba pamiętać o tym, że SM3 są bardzo czułe na specyfikę źródła – poszukiwanie synergii ma jak najbardziej sens, a nawet nie da się tego pominąć.

W porównaniu do często wspominanych Westone UM3 EarSonicsy wydają się zdecydowanie lepsze, przynajmniej dla mnie. Mimo że również mają cieplejszą sygnaturę z podobną obłością niskich tonów. UM3 kreują głębszą scenę, nie tak bezpośrednią, bardziej poza obrębem głowy. Mają za to w porównaniu z SM3 zbyt dużo basu, ich brzmienie jest mniej precyzyjne i jakby bardziej rozmyte, przymulone. UM3 nie zrobiły na mnie wrażenia, a dzięki SM3 wtopiłem się w muzykę na kilka dni.

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj