Specyfikacja



EarSonics SM64 to:

  • trzy przetworniki armaturowe z trójdrożną krosownicą,
  • impedancja 98 Ohm,
  • pasmo przenoszenia 10 Hz – 20 kHz,
  • skuteczność 122 dB.

Zaskoczyła mnie wysoka jak na IEM-y impedancja, ale przy tak wysokiej skuteczności stanowi to zaletę – słuchawki są równie łatwe do napędzenia, ale można ich używać wygodnie również stacjonarnie, a dodatkowo pozwala to na uzyskanie wysokiego dampingu ze źródłami o wyższej impedancji. Pasmo przenoszenia jest większe niż w SM3 V2 i obejmuje pełne słyszalne spektrum.

sm64

REKLAMA
final

Brzmienie



Odsłuchów EarSonics SM64 dokonałem na wielu zestawach, stacjonarnych i przenośnych, między innymi:

  • O2 i ODAC (brzmienie neutralne, swobodne i rozdzielcze),
  • NuForce Icon DAC (bliskie neutralności, przejrzyste, dociążone i dynamiczne),
  • ODAC i FiiO E12 (brzmienie ciepłe, o wręcz analogowej barwie),
  • NuForce DAC-100 i O2 (brzmienie ciepłe, masywne, analogowe i szczegółowe),
  • FiiO X3 (ciepłe i delikatnie przyciemnione),
  • Sansa Clip+ (bliskie neutralności, bezpośrednie i skonkretyzowane).

Wszelkimi kablami połączeniowymi były przewody Forza AudioWorks z serii Copper. Materiał testowy stanowiły utwory wielu gatunków w formatach bezstratnych.

Brzmienie słuchawek jest lekko ocieplone, ale sam przekaz jest rozjaśniony i lekki. Słuchawki oferują inne brzmienie niż SM3 V2, ale mają kilka elementów wspólnych.

Niskie tony w SM64 są obłe, zmiękczone i lekko rozmyte. Mają przyjemny charakter, choć mało szczegółowy i trochę ujednolicony. Potrafią być punktowe i masywne, ale są dobrze kontrolowane – lepiej radzą sobie jednak z tłustymi elektronicznymi samplami niż z kontrabasem lub gitarą basową – nieco brakuje wyższego i średnicowego basu. Tony niskie mają czysty, lekko sterylny i trochę przesłodzony charakter, bas jest jednak szybki i dynamiczny, stanowi tło dla brzmienia i w żaden sposób nie ogranicza pozostałych pasm.

Średnica jest wycofana w całym paśmie, może z lekkim akcentem w niższych rejonach, które przechodzą płynnie w soprany. W efekcie brzmienie jest trochę sterylne, czyste i czytelne – nie ma brudu, dopełnienia i masy. Dźwięk jest szybki i lekki, instrumenty perkusyjne czy dęte, gitary i wokale mają złagodzony, czysty i płaski, lekko oddalony charakter. Nadaje to brzmieniu czystości i świeżości, jest w pewnym stopniu krystaliczne i bardzo czytelne. Męskie wokale są trochę jednak bliższe, a damskie zbyt ciepłe. W pewnym stopniu przypomina to średnicę z Phonaków Audeo PFE111, ale w SM64 jest ona bardziej szczegółowa i wyrazista, a jednocześnie cieplejsza i bardziej naturalna.

Soprany są w stosunku do średnicy zaakcentowane, ale w porównaniu do basu jest ich również mniej. Nadają brzmieniu jasności i czytelności, ale same nie mają ostrego charakteru. Są syntetyczne, czyste i sterylne, ale zmiękczone, krótkie i łagodne. Szczegółowość wyższych pasm jest niezła, ale nie są one zbalansowane – góra wydaje się być nierówna, ma nienaturalny charakter (tak jak bas), ale jednak całkiem przyjemny, lekko szumiący, nie syczący, ale obły i rozmyty.

Przejrzystość i jasność SM64 potęgowana jest przez bardzo dobrą separacją instrumentów – są one wyraźnie od siebie oderwane, ale bez przesadnego napowietrzenia sceny. W obrębie poszczególnych pasm brakuje jednak nieco separacji – talerze perkusyjne i niskie tony potrafią się rozmyć (zależy od źródła). Tak jak w SM3 V2, scena robi wrażenie – jest bliska i precyzyjna, wydaje się być trójwymiarowa – instrumenty są kształtne i rozłożone w głębokości i szerokości, mają konkretnie wyznaczone miejsce, zróżnicowane we wszystkich kierunkach.

Rozdzielczość jest wysoka, scena przypomina nieco nauszne Beyerdynamic T1 – jest ogólna i całościowa, zminiaturyzowana, dająca ogląd na wszystkie instrumenty jednocześnie. To zdecydowanie najsilniejszy element SM64, ale początkowo trudno to dostrzec, gdyż wydaje się mała. Sporo dzieje się w obrębie głowy, ale nie ma dyskomfortu, dźwięk jest jakby oderwany – cały czas miałem wrażenie, że po włączeniu muzyki zanurzam się w brzmieniu, tak jakby dźwięki już wisiały w powietrzu, a słuchawki były pewnego rodzaju portalem, który oferuje do nich dostęp, bez efektu pompowania dźwięku ze słuchawek w stronę słuchacza.

SM64 są wrażliwe na specyfikę źródła – połączenia dyscyplinujące bas i soprany wyrównują brzmienie, a te akcentujące średnicę dopełniają przekaz, chociaż zawsze pozostaje ta zmiękczona maniera, lekko posłodzony dźwięk. NuForce Icon DAC nadał im równiejszego charakteru, a jednocześnie poprawił czytelność wyższych pasm, NuForce DAC-100 z O2 lub Iconem dopełnił średnicę i dodał bardziej naturalnego brzmienia. FiiO X3 ocieplił je i zdystansował, lekko przyciemnił soprany i również wyrównał. FiiO E12 z różnymi DAC-ami balansował średnicę, nadawał słuchawkom bardziej naturalnego charakteru i różnicował bas, kosztem rozdzielczości. SM64 wymagają dobrania odpowiedniej synergii z torem/odtwarzaczem, są na to czułe, dzięki czemu pozostawiają sporo swobody w kreowaniu brzmienia.

EarSonics SM3 V2 vs SM64

SM3 V2 brzmią cieplej, pełniej w basie, średnicy i naturalniej – ich brzmienie jest brudniejsze, lekko ciemniejsze. SM64 są jaśniejsze i słodsze w brzmieniu, mają czystsze średnie, wycofaną górną średnicę oraz niezbalansowane soprany, które mocno ingerują w brzmienie, są za to bardziej czytelne. Oba modele generują świetną, trójwymiarową scenę i są czułe na specyfikę źródła – brzmienie można dostosować torem, ale w obu przypadkach pozostaje maniera słuchawek – w SM3 V2 uwypuklenie średnicy, w SM64 zmiękczenie basu i sopranów. Osobiście chyba wybrałbym SM3, chociaż czytelność SM64 jest kusząca.

sm64

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj