Heaven VI jeszcze do niedawna były flagowym modelem z niebiańskiej serii, choć ostatnio japoński producent wypuścił tez modele VII i VIII. Jak gra pojedyncza armatura za 2200 zł?
Produkty Final Audio Design gościły u nas już wielokrotnie. Z samej serii Heaven przetestowaliśmy modele: II, IV (w postaci Astell&Kern AKR01), V i V w wersji Aging, a wszystkie brzmiały bardzo dobrze. Po szczegóły zapraszam do starszych recenzji, ponieważ “szóstki” to praktycznie ta sama konstrukcja, lecz z innym wykończeniem.
Wyposażenie
Model testowy otrzymałem, podobnie jak dwa modele z “V” w nazwie, wyeksponowany na drewnianym stojaczku z wypalonym logo producenta. Słuchawki zawieszone są na półeczkach z pleksi, zaś kabel został zawinięty na kółku z tyłu oraz schowany za gumową maskownicą. Zawsze z przyjemnością rozpakowuję sprzęt Final Audio Design, a przez przyzwyczajenie do europejskiego designu, kontakt z japońską wizją pakowania i wzornictwa to miłe, odmienne doświadczenie.
Wersja dostępna w sprzedaży pakowana jest w usztywniany kartonik, w którym znajdują się także: metalowe pudełko na słuchawki z wygrawerowanym logo, dwa komplety silikonowych nakładek oraz instrukcja obsługi.
Konstrukcja
Poszczególne modele serii Heaven różnią się tylko użytym materiałem i jego wykończeniem. To różne metale, specyficznie obrobione – im wyżej, tym bardziej luksusowe wykończenie. Dwójki są surowo-stalowe, czwórki to już polerowana stal, V i V Aging to mosiądz (obrobiony w inny sposób), a Heaven VI to miedź chromowa.
Słuchawki mają dobrze znane walcowate obudowy, ścięte pod kątem w tylnej części. Komory są wydłużone, gładkie i jednolite. Mają krótkie tulejki, na których trzymają się miękkie, silikonowe tipsy. Wtyk został wpuszczony w tylnej części oraz przesunięty na jedną stronę. Ma on szeroki gumowany wtyk, a sam kabel jest płaski ale dosyć wąski. Kabel zakończony został kątowym wtykiem mini-jack o bardzo wąskiej obudowie.
To więc ponownie to samo rozwiązanie. Tym razem słuchawki wykończono na wysoki połysk, pobłyskują delikatnie kolorem złotym. Naniesiono na nie ziarniste loga i oznaczenia kanałów, wyczuwalne w dotyku, lekko szorstkie. Jest w nich coś biżuteryjnego, są bardziej luksusowe od “piątek”, które tak bardzo nie rzucały się w oczy i wyglądały bardziej surowo. No cóż, kabel jest ten sam, podobnie jak tipsy. Może użyto innego przewodnika, ale na oko od tego z Heaven II (wycenianych na 350 zł) różni się on tylko kolorem. To dobry design, a udanych konstrukcji nie trzeba udoskonalać. Podobnie jest na przykład u Westone’a, gdzie słuchawki różnią się głównie rozmiarem, a czasami są praktycznie identyczne, również w kwestii wyposażenia. Chciałoby się jednak większego odróżnienia wizualnego i jakościowego od niższych modeli.
Ergonomia
Właściwie jedyną bolączką serii Heaven jest efekt mikrofonowy – stukanie przewodu jest słyszalne, ale da się je z powodzeniem założyć z kablem za uchem. Splitter ma suwak, więc podciągnięcie go pod brodę stabilizuje kabel na małżowinie. Słuchawki wtedy bardziej wystają z uszu, ale nawet przy typowym założeniu trochę odstają. To wydłużone obudowy, a nie wchodzą jednak tak głęboko jak podobne „pałeczki” od Etymotic.
Obudowy mogą być chłodne, nieprzyjemne dla uszu, ale stykają się z małżowiną właściwie tylko w dwóch punktach. Słuchawki nie rozpierają uszu, nie męczą, trzymają się stabilnie – to wygodna konstrukcja.
Izolacja jest dobra, podczas odsłuchów otoczenie nie będzie przeszkadzać. Słuchawki jednak nie odcinają od świata tak jak Etymotic HF-3 lub ER-4S – głośniejsze dźwięki lub otoczenie przy cichej muzyce dotrą do uszu słuchacza. W efekcie sprawiają wrażenie bezpieczniejszych od Etymotików podczas poruszania się w przestrzeni miejskiej.
Witam, jaka jest podstawowa różnica w brzmieniu serii E i Heaven?
Serię E odebrałem niezbyt przychylnie, mało szczegółowy, rozmyty, dźwięk.
Bez względu na jakość źródła mało angażujacy, oparty na słabo kontrolowanym basie zalewającym średnicę i z przyciemniona góra, przeciętne wrażenie przestrzenności.
Czy heaven są precyzyjniejsze i grające mniej zaciemniona sygnatura?
Pozdrawiam